Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pomóżcie
Autor Wiadomość
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 06:56   

Wujt napisał/a:
Jak coś to przejdę na prawosławie, tam mają klauzulę nierządu więc chyba się łapię na ten przypadek ;-)

A co to za ciekawostka przyrodnicza? :shock:
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 10:25   

Polecam dwa linki. Ja nie mam zamiaru dyskutować z doktryną KK, ale warto przeczytać

http://janturnau.blox.pl/...21-czyli-1.html

http://www.opoka.org.pl/b...amentalne1.html

"Tygodnik Powszechny" nr 31/2009

Maciej Müller i Tomasz Ponikło
Miłość większa niż przysięga

Ks. Henryk Paprocki, teolog: Prawosławie przyjmuje, że ze względu na ułomność człowieka małżeństwo może nie być prawidłowo realizowane. Zdrada niszczy związek, bo podważa lub przekreśla miłość. Kościół, opierając się na wypowiedzianej przez Chrystusa tzw. klauzuli nierządu, może skonstatować - ustanie łaski sakramentalnej.

„tygodnik powszechny”: Jakie są różnice w postrzeganiu małżeństwa jako sakramentu w Kościołach prawosławnym i katolickim?

Ks. Henryk Paprocki: Najważniejsza dotyczy rozumienia materii sakramentu. W katolicyzmie jest nią przysięga. W prawosławiu — miłość małżonków.

W V-VI w. toczyły się w chrześcijaństwie spory o definicję małżeństwa. Dla katolicyzmu istotną rolę odegrała definicja rzymskiego prawnika Modestyna, podkreślająca zobowiązujący charakter przysięgi, która miała dbać o majątek małżonków. Ta forma przysięgi jest niemal taka sama jak w pogańskim Cesarstwie Rzymskim. Natomiast definicja, według której to miłość czyni sakrament małżeństwa, jest autorstwa wcale nie duchownego czy teologa, ale wschodniorzymskiego cesarza Justyniana.

A więc: nie ma miłości, nie ma sakramentu.

Kto w prawosławiu jest szafarzem sakramentu?

To druga ważna różnica. W katolicyzmie jest nim para małżonków. W prawosławiu — kapłan. Ceremonia ślubna składa się z obrzędu zaręczyn i koronowania — kiedy na głowy nowożeńców nakłada się korony i wymawia słowa: „Koronowany jest sługa boży dla służebnicy bożej”. Od teraz ci dwoje znajdują się na pozycji człowieka w raju. A jakie to małżeństwo będzie, zależy tylko od nich. Może być też piekłem.

Według prawosławnych ksiąg liturgicznych małżeństwo to pozostałość raju na ziemi.

Pierwsze małżeństwo według prawosławia — co stanowi ciągłość teologii starotestamentowej — miało miejsce w raju. Każde zawierane małżeństwo jest powrotem do tej sytuacji. Kościół nie daje gwarancji, że małżeństwo będzie szczęśliwe. Stawia nowożeńców vis-ŕ-vis Boga i działania Jego łaski. Nowożeńcy otrzymują możliwość rozwoju osobowości w związku małżeńskim. Silny nacisk kładzie się na słowa z Księgi Rodzaju: „Niedobrze jest być człowiekowi samemu”. Człowiek więc rozwija w pełni swą osobowość i relacje z Bogiem w małżeństwie. Na Wschodzie małżeństwo zawierają także duchowni i ma być ono wzorem dla wszystkich, z którymi się spotyka.

Czy Kościół prawosławny posługuje się pojęciem nierozerwalności małżeństwa?

Nie. Uważa natomiast, że małżeństwo zawiera się na całą wieczność, czyli że ma ono nie tylko doczesny wymiar. Prawosławie przyjmuje jednak, że ze względu na ułomność człowieka małżeństwo może nie być prawidłowo realizowane. Chrystus wypowiada tzw. klauzulę nierządu. Nierząd to szerokie pojęcie: greckie słowo porneia to nie zdrada małżeńska wprost, ale też np. chorobliwe zainteresowane przeciwną płcią. W prawosławiu zdrada niszczy małżeństwo, bo podważa lub przekreśla miłość. Kościół może wtedy skonstatować ustanie łaski sakramentalnej. Małżeństwo przestało być małżeństwem chrześcijańskim — czyli związkiem opartym na łasce Bożej i miłości dwojga ludzi. Ta praktyka funkcjonowała na Wschodzie od początku istnienia chrześcijaństwa na tych terenach. Istnieją świadectwa historyczne rozwiązywania małżeństw nie tylko z powodu zdrady, ale też wieloletniej nieobecności, zaginięcia. Oczywiście, jeśli małżonkowie decydują się trwać w małżeństwie po zdradzie, ich związek nadal istnieje.

Teologowie katoliccy twierdzą, że Chrystus ustanowił nierozerwalność małżeństwa. Przytaczają Jego słowa na pytanie faryzeuszy o możliwość odprawienia żony: „na początku tak nie było”.

Jezus nie ustanawia małżeństwa, ale przywraca sytuację z czasów Mojżesza, który „ze względu na twardość waszego karku” był zmuszony ją zmienić. Prawosławie słowa „nie od początku tak było” odnosi wprost do sytuacji w raju. Jezus przywraca więc małżeństwu rajski charakter, odrzucając wszystkie interpretacje, które wiążą się z późnym judaizmem.

Stary Testament, jeśli chodzi o Prawo, uzyskuje swój kształt dopiero od czasów niewoli babilońskiej. Przepisy, które mają istotne znaczenie dla judaizmu, są wtórne w stosunku do prawa, które Mojżesz otrzymał na Synaju. I wobec sytuacji wcześniejszej — a więc małżeństwa rajskiego. Także elementy ludzkiej interpretacji prawa zostały wprowadzone do Starego Testamentu.

Kiedy małżonkowie czują, że ich miłość się wypaliła, do kogo się udają?

Do proboszcza. Nie ma czegoś takiego jak sąd kościelny. Osobą, która decyduje w takiej sprawie, jest biskup diecezji, od którego można się odwołać do zwierzchnika Kościoła. Świadkowie składają dokumenty, kuria prowadzi postępowanie. Musi nastąpić konstatacja, że miłość w tym związku się wypaliła i że to już nie jest małżeństwo.

Mąż i żona muszą być zgodni w tej konstatacji?

Jeżeli ktoś się dopuścił zdrady, to trudno by teraz mówił, że chce być świętym. Druga osoba ma zazwyczaj do czynienia z całą serią takich sytuacji od lat. Zawsze ważniejsza jest opinia strony skrzywdzonej. Jeśli mąż lubi inne panie, to decydująca będzie opinia jego małżonki, a nie jego, dowodzącego, że to nie przeszkadza małżeństwu. To by było przeciwko sprawiedliwości.

Dlaczego ceremonia kolejnego małżeństwa ma charakter pokutny?

To wynika ze świadomości, że znajdujemy się w sytuacji grzechu, który należy naprawić. Czyta się fragment Listu św. Pawła porównujący miłość Chrystusa do Kościoła do miłości małżonków. Jeżeli związek ulega rozbiciu, poważnie naruszony zostaje ideał małżeństwa — zostaje zniszczona miłość — podstawa związku. Dlatego druga ceremonia nie ma radosnego charakteru, a modlitwy mówią o konieczności pokuty i nawrócenia. Warto podkreślić, że prawosławie dopuszcza tylko trzykrotny związek. Kolejnych nie błogosławi. W kanonach kościelnych, zwłaszcza Bazylego Wielkiego, tego rodzaju sytuacja nazwana została bowiem zezwierzęceniem człowieka.

Jakie są różnice w akcentowaniu celów małżeństwa? Kościół katolicki podkreśla płodność i budowanie rodziny, a prawosławny?

Na pierwszym miejscu jest miłość i rozwój małżonków. Uzupełnianie się w dążeniu do Królestwa Bożego. Dzieci też są oczywiście celem małżeństwa, ale nie najważniejszym. Bezpłodność nie stanowi przeszkody. Zdajemy się na wolę Bożą. Kiedyś patriarcha Bartłomiej powiedział, że nie zamierza wchodzić do sypialni małżeńskich — to sprawa niesłychanie intymna i Kościół stara się zachować w sposób taktowny. Nie ingeruje, nie narzuca wzorców, ponieważ byłoby to ograniczanie rozwoju ludzi.

W prawosławiu sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, że za ideał rozwoju człowieka uważa się życie monastyczne. Monastyr daje gwarancję, że możliwość grzeszenia jest mniejsza. Małżeństwo więc powinno orientować się na ten wzorzec. Małżonkowie to osoby postawione na drodze do Królestwa. Do jednego celu prowadzą dwie ścieżki: życia pustelniczego i małżeńskiego. Więc na tej drodze Kościół nie stawia znaków zakazu i nakazu, tylko uważa, że należy dać małżonkom wolność rozwoju. Chrześcijaństwo jest religią wolności, więc nie można niczego narzucać wiernym, poza zwyczajną moralnością, która każdego obowiązuje.

Małżeństwo w prawosławiu jest rozumiane jako sakrament, który wprowadza do wiecznej radości. Katolicyzm akcentuje, że w życiu wiecznym małżeństwa nie będą istniały.

Nie będą istniały w sensie kontynuacji pożycia seksualnego. Jezus mówi wyraźnie, że „będą jak aniołowie w niebie”. Ale to nie znaczy, że człowiek będzie pozbawiony pamięci. Trudno sobie wyobrazić, żeby istota psychofizyczna, która zmartwychwstała w swojej materii, została pozbawiona pamięci i nie rozpoznawała bliskich, a zwłaszcza żony czy męża.

Czy spodziewa się Ksiądz, że w Kościele katolickim mogą nastąpić zmiany w pojmowaniu sakramentu małżeństwa?

Trzeba uwzględnić, że w Piśmie św. jest napisane, iż wszystko, co związane na ziemi, będzie związane w niebie. Kościół otrzymał władzę ustanawiania porządku. Ustalił, ile jest sakramentów — w Biblii nie ma takiej listy — przedstawił warunki ich zawierania i przeszkody na drodze do małżeństwa. Kościół otrzymał władzę ustanawiania, a więc też władzę modyfikowania ustaleń. Ta władza nie dotyczy jedynie kwestii dogmatycznych o Bogu w Trójcy Jedynym i osobie Chrystusa. Ale to, co dotyczy wymiaru ziemskiego, może być zmieniane.

Uważam więc, że postrzeganie małżeństwa jako sakramentu może się zmienić w przyszłości. Także moim Kościele. Kościół nie jest instytucją statyczną, skostniałym muzeum wykopalisk archeologicznych. Kościół jest życiem. Życie, jak wiemy, trudno zdefiniować, ale można się do niego odnosić, zmieniać, kształtować. I taka jest rola Kościoła.

Rozmawiali Maciej Müller i Tomasz Ponikło

Ks. Henryk Paprocki jest teologiem prawosławnym, wykładowcą, autorem książek i tłumaczeń; ostatnio opublikował wraz z ks. Wacławem Hryniewiczem i Karolem Karskim „Credo. Symbol wspólnej wiary”. Jest rzecznikiem prasowym Kościoła prawosławnego, kierownikiem redakcji ekumenicznej TVP.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 10:39   

Wujcie - w zacytowanym Twoim zdaniu telepnęły mnie dwie rzeczy.
1. Co do klauzuli nierządu polecam tego linka: http://adonai.pl/narzeczenstwo/?id=23
I tu ja też nie mam zamiaru dyskutować z doktryną KK.
2. Ja czytając to Twoje zdanie odebrałam to jako myślenie "jak mi się KK nie spodoba, nie dam rady żyć sam, to sobie zmienię wyznanie" :-| Taaak - adekwatnie rozumując - jak mi przestanie pasować współmałżonek to sobie zmienię go na innego?
 
     
Nadzieja86
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 10:48   bezsilność

Napisałam do Męża, że chcę się z nim spotkać, porozmawiać, przeanalizować to co było, jest i co będzie, odpisał, że o tym co było nie będzie rozmawiał, bo to przeszłość, chce rozwodu:( mam się z nim jutro spotkać, ale odrazu stwierdził, że go nie przekonam. Kazałam mu obejrzeć "Ognioodpornego". I co mam mu powiedzieć,nic do niego nie dociera, jak go przkonać?
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 11:31   

Nirwanna napisał/a:
Wujcie - w zacytowanym Twoim zdaniu telepnęły mnie dwie rzeczy.
1. Co do klauzuli nierządu polecam tego linka: http://adonai.pl/narzeczenstwo/?id=23
I tu ja też nie mam zamiaru dyskutować z doktryną KK.
2. Ja czytając to Twoje zdanie odebrałam to jako myślenie "jak mi się KK nie spodoba, nie dam rady żyć sam, to sobie zmienię wyznanie" :-| Taaak - adekwatnie rozumując - jak mi przestanie pasować współmałżonek to sobie zmienię go na innego?


Nirwanna, żartem to napisałem. Nie mam zamiaru zmieniać wyznania. Nie mam też zamiaru kombinować i stwierdzać nieważność swojego małżeństwa, choć może coś bym znalazł, bo mnie żona w ważnej dla mnie sprawie oszukała przed ślubem.

Przywiązany jestem do nierozerwalności sakramentu i uważam, że orzecznictwo sądów biskupich jest przynajmniej momentami zbyt liberalne. Takie ogólne wrażenie.

Lepiej będę się czuł żyjąc w związku niesakramentalny niż stwierdzając nieważność małżeństwa lub zmieniając wyznanie.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 11:45   

Wujt napisał/a:
Lepiej będę się czuł żyjąc w związku niesakramentalny niż stwierdzając nieważność małżeństwa lub zmieniając wyznanie.

No to drążymy dalej ;-) - czy wg Ciebie w życiu należy kierować się czuciem? Tym jak się czuję w danej sytuacji? I niczym więcej? Czy może odgórną jakąś zasadą? Etyką? Moralnością? Która bywa ciężka, boli i uwiera a więc powoduje kiepskie samo-po-czucie?

Nadziejo, przepraszam, że wcięliśmy się w Twój wątek :-)
Nadzieja86 napisał/a:
Kazałam mu obejrzeć "Ognioodpornego". I co mam mu powiedzieć,nic do niego nie dociera, jak go przkonać?

Nie możesz mu nic kazać. To po pierwsze. Jest dorosły i wolny. Dlatego też - na siłę go nie przekonasz. To po drugie. Ochłoń, przystopuj, nie namawiaj. Zajrzyj w siebie, pogadaj z Panem Bogiem - o co chodzi w tym kryzysie? Po co on mi jest dany? Co ma w tej sytuacji zrobić ZE SOBĄ? Nie z mężem, ale - ze sobą. To jest klucz do ciągu dalszego Twojej/Waszej przyszłości
 
     
Ania19771
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 11:49   Re: bezsilność

Witam Cię Nadziejo!!!
Masz piękny Nick....
Przeczytałam Twoje posty i serce mi się kroi bo wiem że teraz strasznie cierpisz i przeżywasz całą tą sytuacje
Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie nie udzielam się na forum SYCHAR ale moje małżeństwo też przeżywa kryzys i ciągle podczytuje innych forumowiczów i staram się wcielać w życie ich rady -chociaż jest bardzo ciężko...
Nadziejo-pewnie jesteś młodą osobą i zobaczysz przy pomocy dobrych duszyczek przejdziesz ten kryzys...ja po cichu wierzę że Twój mąż zmądrzeje i wróci na kolanach ale Ty musisz być gotowa na ten powrót -->musisz być silna Bogiem...powiem Ci że wcale nie jest łatwiej :-(
Teraz Twoje serducho i umysł na oślep pragną powrotu męża -pewnie wszystko byś oddała , żeby mieć go przy sobie-ale uwierz mi ciężko jest żyć z człowiekiem który zdradzał ,który zawiódł nasze zaufanie...
Nadziejo -pisz codziennie tutaj na forum -ONI Ci podpowiedzą co robić żeby się nie cofać żeby iść do przodu -krok po kroczku z podniesioną głową..na to wszystko oczywiście potrzeba sporo czasu...a my ludzie jesteśmy tak niecierpliwi -wszystko chcielibyśmy mieć jak za pstryknięciem
Teraz płacz i pisz do nas...listy mają moc terapeutyczną....Musisz wypłakać swój ból
Nadziejo-teraz modlitwa powinna Ci przychodzić z łatwością<bo pamiętam po sobie...gdy cierpiałam łatwiej mi się kolana uginały> ja ze swojej strony obiecuję modlitwę za Ciebie Kochana żebyś miała ogromną siłę przetrwać ten ból a potem żebyś umiała swoja postawą walczyć o męża...nie siłą , nie słowami a swoją postawą...żeby zobaczył KOGO stracił!!!!!
Bo stracił wiele-mądrą i dobrą kobietkę....

Nadziejo...ja jestem mężatką od 11 lat< w tym roku 12 minie>po narodzeniu drugiego dziecka -synka 6lat temu oboje z mężem oddalaliśmy się od siebie...zaraz po narodzinach po ciężkiej chorobie zmarł mój tatuś...mąż owszem był przy mnie ale bardziej fizycznie niż duchowo-tak po męsku a nie po babsku<jak ja to mówię-no ale to akurat nie jego wina>-l...rok w ciągłej rozpaczy...coraz więcej łez i smutku- mąż zaczął uciekać z takiego domu...musiałam zrezygnować z pracy<to był największy błąd jaki popełniłam> dzieci stały się najważniejsze..męża odstawiłam na bok..."więdłam "coraz bardziej ale nie umiałam odbudować tej więzi ...ale chyba po jakimś czasie zrozumiałam że tak musi być i brnęłam dalej...2 lata temu mąż zmienił pracę zaczął awansować a koło niego zaczęły pojawiać się w niesamowitej ilości koleżanki...dla każdej miły każdej pomagał z każdą żartował ...aż wdał się w romans , i to w tym czasie gdy mi się wydawało ze zaczynamy prostować naszą drogę...ale to mi się tylko tak wydawało-on po prostu stał się szczęśliwym człowiekiem...uśmiechnięty niesamowicie towarzyski-ojciec rodziny....a ja myślałam ze to moje ciągłe modlitwy o dar pojednania z mężem
Widziałam to wszystko widziałam ze wychodzi i dzwoni do kogoś ciągle ukryty telefon ciągłe smsy i uśmiech na buzi :-(
Boże jak to nadal boli :-(
Nadziejo-on sam przerwał ten romans gdy owa mężatka chciała czegoś więcej ale potem były następne koleżanki do flirtowania...
W sierpniu o 2w nocy po długiej rozmowie z Bogiem-i z Jego pomocą odważyłam się szczerze porozmawiać z mężem -był w szoku-przepraszał ale po części nadal kłamał... jednocześnie ukrywał kolejny flirt<zwał jak zwał>...
Okazało się że mimo ze jesteśmy ze sobą 11 lat w ogóle się nie znamy...on nie wiedział że ja tak cierpię a ja nie wiedziałam że on potrzebował bliskości ..ja chciałam pokazać ze skoro nie potrafi mi dać miłości takiej jak ja potrzebuję to sobie dam rade i na odwrót...
Nadziejo-teraz wyglądamy i zachowujemy się jak młode małżeństwo ale..... ja mu nie ufam ...modle się staram się ale jest okropnie okropnie ciężko...codziennie jestem na tym forum codziennie płaczę do poduchy wiec dlatego Ci Kochana pisze że musisz przejść przez jakieś oczyszczenie musisz najpierw wypłakać się zacząć budować siebie żeby być SILNA w BOGU kobietą przygotowaną odpowiednio na kolejny cios...jeśli by maż chciał do Ciebie wrócić...mi też się wydawało ze skoro wiele spraw wyjaśniliśmy i mamy chęć do naprawy małżeństwa to pójdzie łatwo-wcale tak nie jest...okazuje się ze nie jestem tak silna...
Pokora...modlitwa...może coś z tego będzie ...
Nadziejo-jeśli chodzi o ROZWÓD bądź stanowcza i nie wdawaj się w dyskusje
Jasno i stanowczo NIE ...
Postaraj się uspokoić -choć wiem że to trudno -i szczerze porozmawiać jutro z mężem -chociaż nie licz na wiele..on jedzie innym torem niż Ty ...on ma inny cel...to boli -wiem
Bardzo mi przykro

A wszystkich forumowiczów przepraszam ze się tak bez przywitania w kleszczyłam w wątek Nadziei ale nie mogłam przejść obojętnie-tak mi po-ludzku żal tej dziewczyny ...przy okazji wypłynęło ze mnie wszystko co kryje
Cieszę się że Was znalazłam-naprawdę pomagacie..krok po kroku uczycie ludzi jak się podnosić z godnością i pokorą -na początku tej drogi jest ciężko trzeźwo i rozsądnie myśleć <okropnie ciężko>a Wy swym doświadczeniem podpowiadacie co robić żeby się nie pogrążyć i wyjść z twarzą
Dziękuje i pozdrawiam
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 11:57   

Cytat:
[quote="Nirwanna"]
Wujt napisał/a:
Lepiej będę się czuł żyjąc w związku niesakramentalny niż stwierdzając nieważność małżeństwa lub zmieniając wyznanie.

No to drążymy dalej ;-) - czy wg Ciebie w życiu należy kierować się czuciem? Tym jak się czuję w danej sytuacji? I niczym więcej? Czy może odgórną jakąś zasadą? Etyką? Moralnością? Która bywa ciężka, boli i uwiera a więc powoduje kiepskie samo-po-czucie?


Moja moralność i etyka mówi mi, że lepiej jest stanąć w prawdzie i ponosić konsekwencje swoich wyborów niż kombinować. Dlatego też wolę sobie powiedzieć nie jestem w stanie wytrwać w wierności małżonkowi, bo zbyt bardzo pragnę mieć kogoś bliskiego niż kombinować ze stwierdzeniem nieważności małżeństwa lub zmianą wyznania żeby formalnie wszystko było ok.

Chciałbym pozostać sam do końca życia, ale wiem, że dla mnie to będzie bardzo trudne. Nie mam ochoty z nikim się wiązać byleby kogoś mieć, ale marzę o tym, że spotkam kogoś kto mnie pokocha i koga ja też pokocham. Ja się pogodzę z tym co się stało, wybaczę żonie, będę normalnie funkcjonował wiem, że to mi się uda, ale nie widzę choćby światełka w tunelu, że poczuję się w pełni szczęśliwy bez kogoś bliskiego u mojego boku.
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 12:16   

Mi się wydaje, ze jednak lepiej zbadać ważność małżeństwa...
Chociaż rozumiem Cię bardzo dobrze. Wątpie zebym była na tyle silna, aby być sama.
Jednak bycie z komś jest otyle niekorzystne, ze jakby nie było blokuje naprawe małżenstwa. Czyli sam sobie człowiek zabiera szanse powrotu do normalności.
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 12:50   

Mada tylko ile można czekać? Rok? Dwa? pięć? 10?

Powiedzmy sobie uczciwie jeżeli małżonek ułożył sobie życie z kimś innym, to szanse, że mu się odmieni są raczej bliskie zeru.

Takie czekanie to chyba najgorsze co można zrobić. Mnie by to wykańczało. Jak ktoś mi kiedyś napisał trzeba czekać nie czekając.

Co do ważności małżeństwa, to ja nie czuję żeby moje małżeństwo było nieważne. Zresztą nie wnosiłbym o stwierdzenie nieważności, bo to byłby tylko prezent dla mojej żony, ot taka złośliwość.

p.s. znów mam gorsze dni. 12 dni nie płakałem, a wczoraj jak byłem z dzieckiem i ono zasnęło tak słodko to się rozpłakałem.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 13:39   

Wujt napisał/a:
Jak ktoś mi kiedyś napisał trzeba czekać nie czekając.

co wg mnie oznacza m.in. niewchodzenie w inne związki

Wujt napisał/a:
...ale nie widzę choćby światełka w tunelu, że poczuję się w pełni szczęśliwy bez kogoś bliskiego u mojego boku.

EEEEEE - pobudka!!!! ;-) Nie ma czegoś takiego jak pełnia szczęścia tu na ziemi. Jeśli Ci ktoś tak powiedział - to kłamał. To szczęście, lub tez poczucie szczęścia jak wolisz, zawsze będzie w jakiś sposób skażone, ograniczone.... Choćby świadomością że chwila, w której czujemy się szczęśliwi - nie będzie trwała wiecznie. Ta kolejna osoba, którą potencjalnie widzisz u swojego boku - też szczęścia Ci nie da, bo nie ma takiej władzy. Żaden człowiek takiej władzy nie ma. A to o czym mówisz, to jest uzależnianie poczucia szczęścia od czynników zewnętrznych. I od innego człowieka. I złudne to jest. Dopiero co malta napisała taki mały "traktat o szczęściu". Powrócić do niego i poczytać warto ;-)
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 13:59   

Wujt napisał/a:
Mada tylko ile można czekać? Rok? Dwa? pięć? 10?

Powiedzmy sobie uczciwie jeżeli małżonek ułożył sobie życie z kimś innym, to szanse, że mu się odmieni są raczej bliskie zeru.


Wujt, tylko jeśli nie wytrwasz w wierności żonie to czym będziesz się od niej różnił? niczym, też będziesz zdrajcą. w jakiś sposób usprawiedliwisz ją przed samą sobą.

ale przyjdzie kiedyś czas że ona sobie uświadomi że źle zrobiła, fakt może to być 20 lat albo i więcej. ale pewnie była by ci wtedy wdzięczna że wiernie na nią czekałeś...

ja ciebie świetnie rozumiem, ciężko być samemu zapewne, ja też kombinowałem z unieważnieniem małżeństwa przez jakiś czas. ale żeby rozważać bycie z kimś bez ślubu? nie chciałbym innej kobiecie zniszczyć życia przez moje chcenie. jeśli dochowasz wierności żonie mimo że ona ci się tym samym nie odwdzięczy przynajmniej każdego dnia będziesz mógł z godnością patrzeć w lustro.
po rekolekcjach Sycharowskich w Łagiewnikach zobaczyłem że można żyć w samotności i być szczęśliwym!

na razie tyle bo z pracy piszę i mam beznadziejna klawiaturę.
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 14:22   

Hej - Nirwana mnie wywołała więc jestem :mrgreen: - ale chciałam słówko do nowej kolezanki która pisała powyżej - Ani.

Witaj - na forum - mamy kilka zbieznych momentów w zyciu - choćby ten, że mój kryzys również pojawił się kiedy byłam bardzo zaabsorbowana chorobą w rodzinie i zwyczajnie przegapiłam zwiastuny. Przeczytałam Cię z uwagą i empatią ale aż mi zazgrzytały zeby jak dotarłam do momentu w którym piszesz Nadziei:

"ja po cichu wierzę że Twój mąż zmądrzeje i wróci na kolanach ale Ty musisz być gotowa na ten powrót"

... oj nie Kochana - nie, nie i jeszcze raz nie... NO WAY.

jesli ktoś czeka na powrót małzonaka po to aby wziąć na nim odwet, aby postawić na nim stopę i powiedzieć: veni, vidi, vici... to lepiej niech to małżeństwo nadal pozostanie w rozsypce - serio... lepiej dla małzonków, lepiej dla dzieci, lepiej dla otoczenia...

Jest taka swietna dyskusja na watku " to ja zdradzałam" gdzie róża, nalóg i J23 rozmawiaja o wybaczeniu. Celowo sie tam nie udzielam - bo w żaden sposób nie chcę im zakłócać tej rozmowy - ale przesłanie jest proste - albo wybaczamy i przyjmujemy dezertera z całym dobrodziejstwem inwentarza - albo to sciema a nie wybaczenie.

Powracający po separacji, rozwodzie małżonek nie może być partnerem kategorii B, drugim sortem, który wraca do łaskawcy całując pierścień... albo wraca jako równorzędny członek teamu - albo to nie ma sensu...

To się da wypracować - trzeba albo iść na terapię albo obłozyć się ksiazkami i chłonąć to co tam napisane.
jesli ktoś nie jest gotowy ( i do tej grupy osób niestety równiez ja sie na dziś zaliczam) wybaczyć bezwarunkowo to albo niech poczeka aż bedzie gotów albo niech da sobie spokój.
Biorąc współmałzonka "na stan" w celu odreagowania swojej złości na niego, żalu, krzywd - stajemy się gorsi niz on kiedy nas krzywdził... a to dlatego, ze on/ona niejdenokrotnie działali pod wpływem emocji, słabości, nastroju chwili... a my - na zimno, z premedytacją...

wiec powrotom - mówię - TAK
powrotom na kolanach - NIE MA MOWY !!!
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-11, 15:07   

Malto ;-) ;-)

-wielki szacun
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8