Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
trochę to za mało, Bóg zna Jej serce, nawet Ona sama wielu rzeczy o sobie nie wie.
złamana [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-18, 16:41
I tak już kiedyś Nałkowska pisała: znamy sie na tyle na ile nas sprawdzono. I żona jest pewnie zaskoczona, że jak jej włączono przycisk: sprawdzam, to oblała egzamin z życia. I pewnie nie wie, co zrobisz, to jeszcze bardzo świeże, czy Ty sam to wiesz? Czy któreś z Was wniosło sprawę o rozwód lub zaprzeczenie ojcostwa (czas ucieka, 6 mcy od urodzenia dziecka)? Jeżeli żadne nie wniosło to jest wzajemna nadzieja. Ty sobie możesz to uzasadniac jej tchórzostwem ale z tego co piszesz przy tej całej sytuacji ona nie jest tchórzem. Piszesz, że się umartwia, nie znam jej ale myślę, że nie chce się tak czuć. Szuka drogi na poukładanie i tez ją to wszystko boli, tym bardziej, ze sama Wam to zrobiła. Piszesz, że się Ciebie boi. Te dwa przykłady, które podałeś z wózkiem i jej rodziną nie tyle świadczą o tym, że CIEBIE sie boi. Ona sie po prostu boi. O to jak będzie to dziecko traktowane, o to jak będzie odbierane, o totalne odrzucenie przez tych nielicznych, na których wydawało się, że mogła liczyć, tj na własną rodzinę. Pisząc o słowach Karole chodziło mi o to jasne i wyraźne wsparcie: jest mi bardzo ciężko, nie wiem jak będzie ale chcę dać nam szansę bo jesteś dla mnie ważna. Wiem, że trudno w takiej sytuacji ale .. To juz chyba faktycznie tylko w rękach Boga bo to na ludzką głowę za dużo.
A osobom, które napisały dobre słowo tutaj to dziekuję. Nawet nie wiecie jakie to ważne. I jak dobrze, że jest takie forum.
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-19, 21:55
Cytat:
I pewnie nie wie, co zrobisz, to jeszcze bardzo świeże, czy Ty sam to wiesz?
Nie wiem. Jakoś nie mam ochoty zakładać nowej rodziny choć bardzo chciałbym ją mieć.
Cytat:
Czy któreś z Was wniosło sprawę o rozwód lub zaprzeczenie ojcostwa (czas ucieka, 6 mcy od urodzenia dziecka)? Jeżeli żadne nie wniosło to jest wzajemna nadzieja.
Złożyłem pozew o zaprzeczenie ojcostwa. Ona w sumie sama chciała złożyć, ale wolę to mieć pod swoją kontrolą, bo jakby to robiła równie skutecznie jak pozew o rozwód, to za 6 miesięcy okazałoby się, że to dziecko jednak jest moje i już nic nie można z tym zrobić.
Co do sprawy o rozwód, to we wrześniu zeszłego roku miałem już gotowy pozew. Ona (była już wtedy w ciąży, ale ja tego nie wiedziałem), najpierw mówiła, że nie ma do tego głowy, potem żebym składał, a jak ja powiedziałem pod wpływem rodziny, że nie składam, to powiedziała, że sama złoży. Jak się dowiedziałem, że jest w ciąży to zapytałem czemu tego pozwu nie złożyła jeszcze. Powiedziała, że to zrobi raz dwa. Potem, że przed Bożym Narodzeniem. Teraz twierdzi, że trzeba najpierw zrobić zaprzeczenie ojcostwa. Nie dopatrywałbym się w tym jakiejś jej nadziei na uratowanie małżeństwa. Po prostu jej na tym nie zależy, gach nie ma zamiaru odchodzić od żony, a tym bardziej się rozwodzić, poza tym to czas gra na jej korzyść. Może zakłada, że sobie kogoś znajdę i sam będę chciał rozwodu i nie będzie mi zależało na orzekaniu o winie itp.
Ona jest chytra jeżeli nawet nie świadomie to podświadomie.
Cytat:
Ty sobie możesz to uzasadniac jej tchórzostwem ale z tego co piszesz przy tej całej sytuacji ona nie jest tchórzem.
Jest tchórzem. Nie potrafi mówić o swoich emocjach, boi się wszystkiego i wszystkich. Czy ktoś kto po pijaku jeździ samochodem 200km/h jest bohaterem? Nie jest głupi. To co ona nabroiła to nie jest dowód na jej odwagę tylko niedojrzałość.
Zawsze tak było. To nie jest, że sobie jakiś jej czarny obraz teraz maluję. Po prostu ma różne ułomności jak każdy i ja je akceptowałem, z tym, że nie miałem pojęcia, że te jej ułomności doprowadzą do czegoś takiego.
Cytat:
Piszesz, że się umartwia, nie znam jej ale myślę, że nie chce się tak czuć.
To jest taki typ człowiek, dla którego szklanka jest w połowie pusta. Piszę o tym jaką ją znałem.
Teraz mamy kontakt ograniczony i jak wysyła jakieś komunikaty to: ,,patrzcie jestem sama, mam dwójkę dzieci, żyję, daję sobie radę''.
Cytat:
Szuka drogi na poukładanie i tez ją to wszystko boli, tym bardziej, ze sama Wam to zrobiła.
Układa sobie i chwała jej za to, że się nie stacza jeszcze bardziej. Przynajmniej niczego takiego nie widzę. Nie widzę, żeby ją cokolwiek bolało. Od samego początku nie widziałem w niej choć cienia skruchy.
Jej historia jest prosta: ja jej nie rozumiałem, nie starałem się zrozumieć, jestem beton, ona spotkała miłość swojego życia, ja mam na co zasłużyłem, może to jest przykre co zrobiła, ale małżeństwo i tak by się rozpadło, bo do siebie nie pasujemy, a ja jestem frajerem, że nie potrafię tego zrozumieć, ale czemu się dziwić skoro i tak nic nigdy nie rozumiałem i jestem beton więc i tak nic nie zrozumiem, więc nie ma sensu mi tłumaczyć.
Cytat:
Ona sie po prostu boi.
Widzisz niezależnie od siebie do tego doszliśmy. Tak jak powyżej pisałem: ona się boi wszystkich dookoła i zawsze się w pewien sposób bała. Mnie również. Wiem np. z relacji teściowej, że ona się bała ze mną pewne drażliwe tematy poruszać. Nie wyobrażajcie sobie mnie jako jakiegoś tyrana, ale po prostu ona ma problem z komunikacją. Nie potrafi mówić, słuchać, jak się ktoś z nią nie zgadza, to reaguje agresją i wycofaniem.
Cytat:
O to jak będzie to dziecko traktowane, o to jak będzie odbierane, o totalne odrzucenie przez tych nielicznych, na których wydawało się, że mogła liczyć, tj na własną rodzinę.
Ona się sama wyautowała. Jej naprawdę nikt nie potępił. Teściowa ją wspiera, siostra tak samo. Znajomi są skłonni utrzymywać z nią kontakty, ale ona sama zerwała kontakt ze wszystkimi z wyjątkiem tych którzy mnie nie lubią tj. 2 osób i które jako pierwsze się o wszystkim dowiedziały i ją wspierały w rozwalaniu własnego małżeństwa i tamtego np. zapewniając, ze to ma sens, że jak tamten odejdzie od swojej rodziny to może mieć dobry kontakt z dziećmi itp.
Cytat:
Pisząc o słowach Karole chodziło mi o to jasne i wyraźne wsparcie: jest mi bardzo ciężko, nie wiem jak będzie ale chcę dać nam szansę bo jesteś dla mnie ważna. Wiem, że trudno w takiej sytuacji ale .. To juz chyba faktycznie tylko w rękach Boga bo to na ludzką głowę za dużo.
Wiesz jakie były jedne z moich pierwszych słów jak mi powiedziała, że jest w ciąży?
Powiedziałem jej, że może ja jestem w szoku, ale że może na mnie liczyć i że jak będzie trzeba to jej pomogę. Mam wrażenie, że na moment zaszkliły jej się oczy, ale po ułamku sekundy się uspokoiła i powiedziała, że nie potrzebuje żadnej pomocy.
Przez naprawdę długi czas starałem się być życzliwy, może aż nadto, ale zbyt przykre dla mnie było to, że traktuje mnie z buta i dałem sobie spokój.
Długi okres czasu jak mnie o coś prosiła to to robiłem, ale też postawiłem granicę, bo sam nie potrafiłem się o nic doprosić.
W dalszym ciągu jestem uprzejmy, tyle, że na dystans i nie na każde zawołanie. Zresztą ona stara się o nic mnie nie prosić.
Cytat:
A osobom, które napisały dobre słowo tutaj to dziekuję. Nawet nie wiecie jakie to ważne. I jak dobrze, że jest takie forum.
Napisz proszę o sobie coś więcej. Tutaj albo na prywatną wiadomość.
Dobrej nocy!
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-21, 17:38
Wujt, tak mnie coś naszło żeby Ci napisać co sądzę o Tobie i Twojej sytuacji (będę trochę ogólnikami walił, wiesz pamięć już nie ta ).
piszesz, że nie widzisz szansy / nie wierzysz że żona wróci.
ale ja jestem taki "ktoś" kto zawsze ma zdanie odmienne, nie lubię iść z prądem, tak to tylko śnięte ryby płyną
więc niniejszym zgłaszam votum separatum.
żona poszła na zieloną trawkę. to fakt niezaprzeczalny.
żona ma dziecko z innym. to też fakt niezaprzeczalny.
ale ja widzę światełko! a wiesz jakie? w Twojej postawie!
wiernie czekasz na żonę. wprawdzie masz do niej jakieś tam pretensje, często jesteś wobec niej niemiły, nie chcesz jej pomagać, itp. ale to normalne w Twojej sytuacji. (dziwne by było to że jej pomagasz ze wszystkim, jesteś milutki jak baranek i w ogóle to całą sytuacja się nie przejmujesz)
do czego zmierzam? chciałem Ci po prostu napisać że mimo wszystko zachowujesz się jak prawdziwy Mężczyzna. tak, przez duże M i pogrubione.
a kogo potrzebuje kobieta? na to powołują się tacy panowie jak Jacek Pulikowski czy Ksiądz Pawlukiewicz.
kobieta potrzebuje prawdziwego mena przy sobie. a prawdziwy men to nie koniecznie jakiś umięśniony byczek, z paroma dziarami na łapskach, nie ten co potrafi kogoś pobić, nie ten co zalicza coraz to nowe laski, w końcu nie ten co rozbija czyjeś i swoje małżeństwo.
prawdziwy mężczyzna to taki przy którym kobieta (żona) czuje się bezpiecznie.
koleś Twojej żony to nie jest prawdziwy facet, to łajza, chłystek, gówniarz. i każdy kolejny jej "misio" też będzie gnojkiem i gówniarzem. ona nigdy się nie będzie czuła bezpieczna z kimś innym prócz Ciebie. i kiedyś to zrozumie. i jak już to zrozumie to Ty masz na nią czekać! masz być wtedy prawdziwym mężczyzną. i nie trać czasu, zacznij już dziś!
ks. Pawlukiewicz mówi: jeśli ojciec nie zrobił z Ciebie mężczyzny to tylko Bóg może Cię nim zrobić.
Bóg nam daje kryzysy po coś. mi zapewne go dał żebym stał się z gówniarza mężczyzną, myślę że powoli się nim staję. ciężko na to pracuję.
ja w Ciebie wierzę Wujt, imponujesz mi stary!
ja od Boga dostaję wszystko o co poproszę. więc od dziś będę się mocno modlił za Wasze małżeństwo. tak więc cytując z klasyka: do roboty
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-04, 00:31
Jestem po sprawie o zaprzeczenie ojcostwa.
Sporo emocji to u mnie wywołało. Nie wiem czemu, ale nawet miałem problem ze snem.
Trafiliśmy na fajną, mądrą sędzinę.
Na początku się zdziwiła, że nie mamy rozwodu. Potem mówiła, że trzeba się dotrzeć w małżeństwie. Potem mówiła o sprawach mało związanych ściśle ze sprawą o zaprzeczenie ojcostwa m.in:
- dzieci nie wybaczają ojcom rozwodów (to do mnie było, powiedziałem, że nie zamierzam się rozwodzić),
- Magdzie powiedziała: ,,co Pani powie dziecku za 5-10 lat? Jak pani mu wytłumaczy, że jakaś inna kobieta potrafi z tatusiem wytrzymać, a pani nie potrafiła'',
Pytała mnie, czy wybaczyłem żonie, odpowiedziałem, że tak. Potem mnie jeszcze zapytała, czy widzę możliwość żeby być z żoną. Odpowiedziałem, że chciałbym być.
Żonę też o to zapytała, ona jakoś wymigała się od odpowiedzi, powiedziała, że od sierpnia o tym nie rozmawialiśmy.
Niestety nie powstrzymałem się od dwóch szpil. Pierwsza to jak mnie sędzina zapytała o to czy wiem czyje to dziecko, to odpowiedziałem, że z tego co żona mówiła to było niepokalane poczęcie. Sędzina powiedziała żebym nie szydził. Przeprosiłem. Potem jeszcze jak żona zeznawała np. współżycia, to dopowiedziałem, że to przecież był jeden jedyny raz.
Co do tego współżycia, to żona albo kłamała albo sama nie pamięta, bo to jest niespójne z tym co mi sama wcześniej mówiła. Odniosłem wrażenie jakby jej było się wstyd przyznać, że to może był rzeczywiście tylko jeden raz, bo najpierw zeznała, że to trwało kilka miesięcy, a potem jak ją sędzia dopytała, to powiedziała, że w sierpniu i wrześniu. Co się kupy nie trzyma z tym co mi mówiła tj., że pod koniec sierpnia już w zasadzie wiedziała, że jest w ciąży i że wtedy z gachem nie była. Jakby mało to wszystko istotne, ale drażni mnie, że jej nie stać na mówienie prawdy.
Pani sędzia namawiała nas na spotkanie, żebyśmy poszli do kawiarni. Podchwyciłem to i na koniec zapytałem : ,,jaką kawiarnie pani sędzia sugeruje''. Na co powiedziała, żeby żona wybrała. Magda nic nie odpowiedziała. Następnego dnia po rozprawie zapytałem, czy wybrała kawiarnię, odpowiedziała żebym nie był cyniczny, bo nie potrafię nawet urodzin dziecka wspólnie spędzić. Na co odpowiedziałem, że przecież zapraszałem Cię na urodziny. Coś fuknęła i nic już nie powiedziała.
Przed rozprawą żona była uśmiechnięta, parę zdań na spokojnie zamieniliśmy.
Po rozprawie, a przed ogłoszeniem wyroku żona była cała roztrzęsiona ze łzami w oczach.
Po wyroku wybiegła z sądu, jak jej mama chciała ją zatrzymać to nie chciała gadać i pobiegła. Rozmawiałem z jej siostrą. Pytałem, czy gach się jakoś zjawia itp. Szwagierka powiedziała, że nie wie, że w ogóle nie rozmawiają na takie tematy.
Nie jestem wstanie złapać z nią jakieś nici porozumienia. Mój przyjaciel mówi, że jak gadam o niepokalanym poczęciu, to nie mam się co dziwić. Zepsułem znowu coś?
Ciężko mi jakoś. Do tego zakończyłem wszystkie moje relacje z kobietami, bo to zawsze ewoluowało w niewłaściwą stronę, więc nawet nie mam z kim iść do kina
Znowu bardzo smutno.
Proszę o modlitwę.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-04, 01:05
Mój przyjaciel mówi, że jak gadam o niepokalanym poczęciu, to nie mam się co dziwić.
...i ma racje......niestety.
Domyślam sie,ze łatwo Ci nie jest,,ze żal itp,......ale myśle,ze Ty sam do końca nie wiesz czego tak naprawde chcesz....zony na powrót,czy nie.
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-04, 01:16
Wiem czego chcę: kochającej żony, gromadki dzieci i poczucia, że wszystko jest na swoim miejscu.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-04, 01:36
Rozumie....chcesz tego co kazdy z nas,ale.....czy napewno chcesz "tej" zony....z jej bagazem.
Mnie odpowiadać nie musisz.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-04, 13:26
Jeju... Wujcie... nie zazdroszczę Ci. Nie chciałbym przeżywać tego co Ty, ale chciałbym się odnieść tylko do tych niestosownych żartów nt. niepokalanego poczęcia.
Wiesz... jakbyś nie wiedział, to np. pierwsze soboty miesiąca, nabożeństwa fatimskie i np. nowenna 9-miesięczna do Matki Bożej, którą odmawiamy na forum, to wszystkie te nabożeństwa są w intencji zadośćuczynienia za zniewagi wyrządzane Matce Bożej. Czyli m.in. za tego typu żarty.
Jak sądzę, Niepokalana będzie Ci wdzięczna jak przemyślisz takie żarty.
wiara47 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-04, 14:12
Wujt - wiesz ja chyba rozumiem czemu zona nie umie jeszcze mowic prawdy....
pewnie sama przed soba tez nie o konca staje w prawdzie...
Zdaje mi sie ( na podstawie wlasnego doswiadczenia) , ze dopoki sam czlowiek przed
soba nie uzna swojego grzechu , trudno mowic o jasnym widzeniu swojego
zycia....sama klamalam przed soba ze przeciesz nic takiego sie nie dzieje..no nie...
Wez tez pod uwage ze zly naprawde miesza i robi co moze zeby zniszczyc
jakiekolwiek relacje miedzy wami.
Naprawde to jest walka duchowa...
Moze modl sie o madrosc w tej sytuacji...aby duch sw. otwieral Twoje oczy zebys zobaczyl,
i uzdatnil Twoje uszy zebys dobrze slyszal ...
Twoja sytuacja jest trudna ale nie jest beznadziejna....
Ja do kina tez nie mam z kim chodzic , samotnosc jest trudna ale Ty
widzisz juz tak duzo i tak duzo rozumiesz ze poradzisz sobie i z tym.
Bede pamietala w modlitwie.
ketram [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-04, 18:16
wiara47 napisał/a:
pewnie sama przed soba tez nie o konca staje w prawdzie...
Na pewno. Kto wie, czy nie jest to podstawowy i najważniejszy powód braku pojednania w małżeńskich kryzysach. Umysł czlowieka wyprawia nieprawdopodobne wolty, aby wymigać się od prawdy. Manipuluje, rozciencza, przekręca, unika, ... Złapany za rękę krzyczy "to nie moja ręka".
Bo fazy zdrady są na ogół takie:
1. Zaślepienie, euforia i pobudzenie
2. Agresja, atak i przerzucenie winy
3. Wyparcie i odcięcie
4. Powolny powrót do normalności, wyrzuty sumienia
5. Chowany wstyd, życie w zakłamaniu, samooszukiwanie, strach
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-05, 12:01
Znienacka przychodzą takie chwilę, że potrzebuję drugiej połowy jak powietrza.
Poza tym to po staremu...
kukurydzianka [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-09, 14:31
Wujt- długo czasu minęło zanim się tutaj zalogowałam, ale zalogowałam się po tym jak przeczytałam Twój post-mój przypadek też jest beznadziejny, jednak gdzieś tam w środku mam nadzieje, że prawdziwa miłość może przetrwać najgorsze burze...Serdecznie Cię pozdrawiam
izabela1115 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-13, 21:11
4. Powolny powrót do normalności, wyrzuty sumienia
5. Chowany wstyd, życie w zakłamaniu, samooszukiwanie, strach
Te fazy przechodzi mój mąż
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.