Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Przypadek zupełnie beznadziejny
Autor Wiadomość
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-30, 14:17   

Moim zdaniem chodzi tu bardziej o zasadę. Wujt jest na każde zawołanie żony i powinien przeciąć ten węzeł gordyjski choć koszty mogą wydawać się wysokie.
Żona ewidentnie zagrywa dzieckiem. Jak tego nie przetnie to i zagrywki się nie skończą.

Np. u nas było tak, że po postawieniu się żonie, nie pozwoliła mi widywać się z dzieckiem przez mniej więcej miesiąc. Z początku wydawało się, że to tragedia, ale ważniejsze od tego było przełamanie się, postawienie na swoim (mimo olbrzymiego lęku) i zadbanie o własną godność.
Oczywiście bez złośliwości dla drugiej strony. Celem nie jest uprzykrzanie sobie życia, tylko postawienie wszystkiego na swoim miejscu, zwłaszcza jeśli do tej pory sprawy stały "na głowie".
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-30, 17:22   

Satine napisał/a:
Wujt napisał/a:
Powiedziałem, że może i mógłbym sobie inaczej dzień ułożyć i zawieźć dziecko, ale nie mam za dużej motywacji żeby jej pomagać, bo jak ja o coś proszę np. pilota do bramy na osiedle to nie mogę się od pół roku doprosić. I że tak jest ze wszystkim. Dodałem, że ja nie będę na każde jej zawołanie.


Trochę mi to nie pasuje - takie rozliczanie się z pomocy i wpisywanie na listę "wzajemnych przysług" obowiązków wobec dziecka.

Odwiezienie dziecka do przedszkola, nie jest przysługą dla żony. To jednak nie to samo, co załatwianie pilota do bramy....

A jeśli brakuje Ci dziecka i chciałbyś mieć z nim więcej spotkań, to o to zawalcz.

Pozdrawiam. :)


A dla kogo jest przysługą? Ona ma problem, bo ciężko jej się z dwójką tłuc się przez 2-3 kilometry autobusem do przedszkola.

Ja z powodu braku pilota to bramy od osiedla żony mam taki problem, że jak przyjeżdżam po dziecko albo je odwożę, to muszę parkować gdzieś na dziko w niedozwolonym miejscu albo gdzieś z 200 metrów dalej. Więc idąc tym tokiem rozumowania, to też jest dla dziecka! To jest pierdoła, ale jakoś tam uciążliwa pierdoła.

Co do zasady jak mnie poprosi to ja dziecko odwożę, jadę 3 km po dziecko, staję te 200 m od bloku, biegnę po dziecko, odwożę i pędzę do pracy, a jak tego nie zrobię to kończy się awanturą. Naprawdę nie oczekuję fanfar z tego tytułu, ale jak proszę żeby zorganizowała mi pilota do bramy, albo żeby mi zgrała na płytkę zdjęcia (od roku o to proszę) i jeszcze parę innych drobiazgów, to nie mogę się doprosić.

[ Dodano: 2011-06-30, 17:31 ]
Cytat:
Pytasz się co robić - to co bohater Ognioodpornego może? Dawać nie żądając nic w zamian?


Ona jest przywykła do tego, że się wokół niej skacze. Myślę, ze to jedna z przyczyn naszego kryzysu. Dla zobrazowania to może trochę infantylny przykład:
- u mnie w domu jak był obiad, to trzeba było przyjść o czasie i zjeść co dawali, chciałem jeść to jadłem, nie chciałem to nie jadłem. U Magdy to babcia z mamą nadskakiwały, czy może jeszcze paróweczkę, a może zupkę, a może czekoladkę, a czemu nie chcesz tego? a czemu nie chcesz tamtego? a może jednak coś zjesz itd.

I ona jest do tego przywykła, a więc jak mi mówi żebym zawiózł dziecko i ja to robię to jest ok, ale jak mówię, że nie zawiozę, bo nie, to jest afera, bo wszyscy inni robią to czego ona od nich oczekuje. Jej bliscy to w ogóle boją się aktualnie jej sprzeciwić.

[ Dodano: 2011-06-30, 17:48 ]
Cytat:
Wujcie, narzekasz, że z dzieckiem masz kontakt na pół gwizdka, a kiedy nadarza się okazja, by zobaczyć je nadprogramowo i odwieźć do przedszkola, po drodze porozmawiać, przebrać w kapcie, utulić - to Ty rozgrywasz to z żoną po swojemu.

Jak już pisałem, zazwyczaj jak mnie prosi to je odwożę. Tym razem średnio mi pasowało, a jej bardzo zależało, bo miała iść z drugim dzieckiem do lekarza. Ok, ,,wykorzystałem'' tą okazję żeby jej pokazać, że ona nie robi niczego o co ją proszę, a były to 4 prośby wciągu roku. Ona się po prostu z nikim nie liczy, ma gdzieś jakie ma relacje ze mną i innymi.

Z nowych propozycji żony: to w związku z wakacjami i tym, że dziecko nie będzie chodzić do przedszkola, to proponuje mi żeby się nim zajmował do południa, a pracę sobie przesunął. W domyśle, bo jej będzie ciężko zająć się samej, a mama może jej pomóc po południu dopiero.

Może ja jestem przewrażliwiony, dlatego pisze tutaj żeby na to spojrzał ktoś z boku, ale ja się czuję jak służący.


Cytat:
No jasne, że żona zawaliła sprawę i ma kłopoty na swoje życzenie, ale już widzę, jak to Ty biegałeś do lekarza ze swoim dzieckiem kilkutygodniowym, by pomóc żonie (co teraz proponujesz jej gachowi).

Jak się nasze dziecko urodziło, to przez pierwsze 3 miesiące nie chodziłem do pracy. Jak żona się uczyła z gachem, to w zasadzie tylko ja i teściowa się nim zajmowaliśmy. Jak żona chodziła na schadzki, a mi mówiła, że wychodzi w sprawie nowej pracy, to ja brałem wolne i siedziałem w domu z dzieckiem.

Mogę tak długo recytować. Jakbym to recytował żonie jaki jestem ,,wspaniały'', to usłyszałbym, że musiała jechać ze swoimi rodzicami kupić wanienkę, bo ja nie miałem czasu...



Cytat:
Takie odgrywanie się, trwanie w rozżaleniu, najbardziej zaszkodzi Tobie. Mogłeś odwieźć dziecko, sam to przyznajesz, ale postanowiłeś "ukarać" żonę za jej zachowanie.

Mogłem, ale musiałbym zmienić swoje plany na rano, co owszem nie wymagało dużego zachodu, ale zawsze. I to też żonie powiedziałem, żeby nie żądała ode mnie zbyt wiele w sytuacji, gdy o nic nie mogę się doprosić.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-30, 21:45   

Żony nie zmienisz.

Jej drugiego dziecka nie usuniesz z tej rzeczywistości.

Przeszłość nie zniknie, nie zniknie gach, krzywda, zdrada.

Ale warto przestawić sobie myślenie z wykorzystywanego na WYKORZYSTUJĄCEGO taką możliwość, że będziesz więcej czasu spędzał z dzieckiem, którego Ci bardzo przecież brakuje - o czym wspominasz.

Nie ma sensu wyliczanie - co kto zrobił dla dziecka.
To, co zrobiła żona - to, co Ci zafundowała, Tobie, Twojemu dziecku, temu maluszkowi, który się urodził - wystarczy, by skwitować (w myślach), że daleko jeszcze jej do tego, by dorównała Ci w byciu dobrym rodzicem. Choćbyś wcześniej nie robił kompletnie nic.

Chodzi o to, byś nie pogrążał się w złośliwościach, odwetach, rozżaleniach - które z czasem będą coraz wyraźniej odbijać się na dziecku. Kiedyś usłyszy, że żadne z rodziców nie chce go odwozić do przedszkola. Kiedyś usłyszy, że żadne z rodziców nie ma czasu, ochoty i możliwości, by zająć się nim w jakimś tam momencie.

Ustaw sobie takie priorytety.

Dla dziecka - wszystko. Choćbyś miał płacić mandat za złe parkowanie. Bo to i tak są kradzione chwile.

Dla żony - nic, co ma jej ułatwić jej prywatne sprawy i nie ma to nic wspólnego z dzieckiem. Tutaj stawiaj granice i pokaż jej konsekwencje jej zachowania. Ona musi je ponieść, a Ty nie musisz jej tego ułatwiać.

A co do opieki - nie myślałeś, by postarać się przejąć całkowitą opiekę nad dzieckiem?
Rozważ to sobie i przemyśl. Myślę, że miałbyś szansę.

Prawo polskie jest wciąż ułomne, jeśli chodzi o tzw. "dobro dziecka", ale to się zmienia. Coraz częściej całkowitą opiekę przyznaje się ojcom. Sama znam taki przypadek (sąd w Lublinie).

Inaczej - czeka Cię tylko frustracja z każdego spotkania z żoną.
Będziesz wyładowywał złość i złą energię na dziecku.

W rezultacie - wszyscy będą przegrani. Bądź tym, który przerwie to błędne koło....

Pozdrawiam
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-30, 21:51   

Moim zdaniem faktycznie, nikt kochanka żony nie zmusi do zajmowania się cudzym dzieckiem. Ale nie trzeba im tego kochankowania ułatwiać pędząc na każde gwizdnięcie, bo jedno z nich ma kaprys. Skoro żona dzwoni wieczorem i żąda od męża, aby zajmował się dzieckiem, znaczy że stan zdrowia tego malutkiego nie był taki najgorszy, więc miała kobieta czas zorganizować sobie jakąś opiekę.
Im więcej ustępst, niby to dla dobra dziecka, tym większy komfort dla kochanków, to jest cała prawda.
Ale wujt, nie możesz mówić żonie "nie bo nie". Rzeczowe argumenty są potrzebne, spacerek 200 m jest mało wiarygonym powodem odmowy i faktycznie dowodzi tylko Twojej złej woli - znaczy żona tak to widzi.
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-01, 00:42   

Cytat:
Ale warto przestawić sobie myślenie z wykorzystywanego na WYKORZYSTUJĄCEGO taką możliwość, że będziesz więcej czasu spędzał z dzieckiem, którego Ci bardzo przecież brakuje - o czym wspominasz.

,,Nie wykorzystuj tego, że mam teraz drugie'' - Zgadnij z kogo to cytat.


Cytat:
Dla żony - nic, co ma jej ułatwić jej prywatne sprawy i nie ma to nic wspólnego z dzieckiem. Tutaj stawiaj granice i pokaż jej konsekwencje jej zachowania. Ona musi je ponieść, a Ty nie musisz jej tego ułatwiać.

W teorii to może gra, ale w praktyce to tego nie rozdzielisz, bo jeżeli ona np. chciałaby iść z gachem na randkę i jedno dziecko da swojej mamie, a drugie mi, to co?

Cytat:
A co do opieki - nie myślałeś, by postarać się przejąć całkowitą opiekę nad dzieckiem?
Rozważ to sobie i przemyśl. Myślę, że miałbyś szansę.

Widzę, że chcesz rozpętać piekło na ziemi. Prawda jest taka, że mimo wszystko nie znajdę lepszej opiekunki niż żona. Sam pracuję, w nie do końca regularnych godzinach. Nie po to będę zabierał żonie dziecko żeby potem np. wynajmować opiekunkę na 10 godzin dziennie. Generalnie żona się dzieckiem dobrze zajmuje. Jak mam zastrzeżenia to do tego, że je okłamuje i boję się o to jakie ono ma wzorce emocjonalne.

[ Dodano: 2011-07-01, 00:50 ]
Cytat:
Np. u nas było tak, że po postawieniu się żonie, nie pozwoliła mi widywać się z dzieckiem przez mniej więcej miesiąc. Z początku wydawało się, że to tragedia, ale ważniejsze od tego było przełamanie się, postawienie na swoim (mimo olbrzymiego lęku) i zadbanie o własną godność.

Ja mam podobnie, tzn. boję się, że jak zrobię coś nie tak jak ona chce, to ona się odgryzie ograniczając mi kontakt.

Generalnie myślę, że jej za bardzo ulegałem, a ona jeszcze to potrafiła obrócić, że ja jestem zasadniczy i nieelastyczny beton. Pół biedy, że ona w to wierzy, ja sam w to uwierzyłem.
 
     
ania4
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-02, 23:55   

oj Wujt, sprowokowales mnie do pisania... Twoja zona niewatlpiwie wpakowala siebie i Ciebie w wielkie bagno, ale....:
Cytat:
Ona jest przywykła do tego, że się wokół niej skacze.

Jakbym slyszala mojego meza... nie sa takie teksty mile, wierz mi. A czy to jej wina ze sie nad nia skacze? A nad Toba jej mama i babcia czasem nie skakaly? Zwyczaje obiadowe znow o niczym nie swiadcza, ot u jednych bardziej sie nad dziecmi skacze u innych mniej...
Nie mowiac juz o tym ze jak sie ma 2 dzieci to sie skacze nad tymi dziecmi a i mama i babcia pewnie bardziej nad dziecmi niz nad Twoja zona skacza teraz. Zwlaszcza ze ona sama sie wpakowala w niezly bigos i to jej pewnie wypomniano nie raz, i moze nawet wyleczylo ja to z egoizmu.

Nie chcialabym Cie urazic, ale jak ta Twoja zona ma chciec z Toba byc (co w jej przypadku oznacza przyznanie sie do winy, okzanie skruchy itp nieprzyjemne rzeczy), skoro Ty ja masz za egoistke i opiekunke Twojego dziecka? (bo tak mi te Twoje ostatnie posty zabrzmialy) Nie dziw sie ze traktuje Cie jak wroga.
No ale to sa moje subiektywne odczucia po przeczytaniu ostatnich Twoich postow...

I zgadzam sie z Satine:
Cytat:
Dla dziecka - wszystko

Nawet jak to oznacza wygode zony.... a niech jej bedzie, dziecko jest najwazniejsze.
Zeby sie nie dac wodzic za nos, to ustalilabym dluzsza/czestsza Twoja opieke nad dzieckiem, zamiast niespodziewanch wrzutek: "odprowadz jutro rano do przedszkola".
Jasne i proste zasady ulatwiaja zycie.
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 20:03   

Cytat:
[quote="ania4"]oj Wujt, sprowokowales mnie do pisania... Twoja zona niewatlpiwie wpakowala siebie i Ciebie w wielkie bagno, ale....:
Cytat:
Ona jest przywykła do tego, że się wokół niej skacze.

Jakbym slyszala mojego meza... nie sa takie teksty mile, wierz mi. A czy to jej wina ze sie nad nia skacze? A nad Toba jej mama i babcia czasem nie skakaly?

Babcia nade mną skacze. Jest to dosyć męczące. Nade mną nie skakały od wczesnego dzieciństwa więc to na mnie jakoś źle nie wpłyneło.

Cytat:
Zwyczaje obiadowe znow o niczym nie swiadcza, ot u jednych bardziej sie nad dziecmi skacze u innych mniej...

To było dla zobrazowania sytuacji. Inny przykłada: teściowa chciała organizować kogoś kto napisze pracę magisterską za żonę. Dla mnie to jest patologia.

Cytat:
Nie mowiac juz o tym ze jak sie ma 2 dzieci to sie skacze nad tymi dziecmi a i mama i babcia pewnie bardziej nad dziecmi niz nad Twoja zona skacza teraz.

Z babcią żona nie utrzymuje kontaktu. Mama jej pomaga, w swoim stylu: patrz przykład z pracą magisterską.

Moje kolejne proroctwo jest takie, że żona znajdzie sobie kogoś trzeciego i też sobie zrobi dziecko.

Cytat:

Zwlaszcza ze ona sama sie wpakowala w niezly bigos i to jej pewnie wypomniano nie raz, i moze nawet wyleczylo ja to z egoizmu.

Nikt nie śmie jej niczego wypominać, bo ona wpada w furię. Tobie się wydaje, że ona jakąkolwiek skruchę przejawia wobec kogokolwiek?

Cytat:
Nie chcialabym Cie urazic, ale jak ta Twoja zona ma chciec z Toba byc (co w jej przypadku oznacza przyznanie sie do winy, okzanie skruchy itp nieprzyjemne rzeczy), skoro Ty ja masz za egoistke i opiekunke Twojego dziecka? (bo tak mi te Twoje ostatnie posty zabrzmialy) Nie dziw sie ze traktuje Cie jak wroga.
No ale to sa moje subiektywne odczucia po przeczytaniu ostatnich Twoich postow...

Może tak jest jak piszesz. Uważam jednak, że nie daję jej za dużo podstaw żeby się na mój widok jeżyć.

Cytat:
I zgadzam sie z Satine:
Cytat:
Dla dziecka - wszystko

http://www.wprost.pl/ar/2...to-wiecej-luzu/
,,Nie, jego miejsce jest, mówiąc trochę żartem, gdzieś między służącą a psem.''
Dziecko nie jest pępkiem świata i nie może się wszystko wokół niego kręcić, bo potem wyrastają z nich moje żony.

Dobry artykuł, poczytajcie.

Cytat:

Zeby sie nie dac wodzic za nos, to ustalilabym dluzsza/czestsza Twoja opieke nad dzieckiem, zamiast niespodziewanch wrzutek: "odprowadz jutro rano do przedszkola".
Jasne i proste zasady ulatwiaja zycie.

Czuj się umocowana do prowadzenia rozmów moim imieniu na ten temat :-)
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-03, 20:19   

Wujt napisał/a:
Czuj się umocowana do prowadzenia rozmów moim imieniu na ten temat


Aha....

Wujcie, niepoważnie do tego podchodzisz widzę. Tak sarkastycznie i z dystansem - zamiast uczciwie przyjrzeć się sprawie i wziąć do serca nasze uwagi.

Jeśli dla Ciebie odwożenie dziecka do przedszkola jest skakaniem nad nim i zbytnim rozpieszczaniem - to wybacz, o czym mamy rozmawiać?

Nad dzieckiem nie można skakać, bo wyrośnie z tego ktoś taki, jak żona - twierdzisz.

To jak trzeba dziecko wychowywać, by wyrósł z niego taki idealny człowiek, jak na przykład Ty?

A jaki błąd w Twoim wychowaniu nastąpił, że wybrałeś kogoś takiego, jak Twoja żona, na partnerkę życiową?

Daj kilka wskazówek, też jestem matką i chętnie posłucham kogoś mądrego.

Możemy bawić się słówkami, przerzucać się - bo żona to, bo teściowa tamto. Bo zaraz zrobi sobie trzecie dziecko, bo patologia....A wcześniej: uważam, że żona jest dobrą opiekunką dziecka.

To zdecyduj się, czy Ci to przeszkadza, czy nie?

Skakanie nadmierne psuje dziecko, wkrótce jak twierdzisz wejdzie w trzeci związek - ale uważasz, że to na tyle dobry wzór matki-opiekunki, że o dziecko starać się nie zamierzasz.

A może tak jest wygodniej dla Ciebie?


--------------------------
W tej konkretnej sytuacji chodzi TYLKO o to, że jeśli idzie o dziecko, w grę nie może wchodzić rozgrywka z żoną.
Jeśli ona gra dzieckiem - jej sprawa, jej problem. Nie musisz bawić się w jej grę.

Wujt napisał/a:
Może tak jest jak piszesz. Uważam jednak, że nie daję jej za dużo podstaw żeby się na mój widok jeżyć.


Jeśli rozmawiając z nią, masz w słowach tyle wyższości i pogardy, ile wypływa na jej temat z każdego Twojego postu - to uwierz mi, ale nie dziwię się, że się jeży. Nie dziwię się, że tak czujesz, ale Ty z kolei nie dziw się, że ona reaguje tak, jak reaguje...
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-04, 19:12   

Cytat:
Wujcie, niepoważnie do tego podchodzisz widzę. Tak sarkastycznie i z dystansem - zamiast uczciwie przyjrzeć się sprawie i wziąć do serca nasze uwagi.

Nie przerzucajmy się tak i nie chwytajmy się za słowa.

Istota jest taka, że nie mam z nią praktycznie żadnego pozytywnego kontaktu. Męczy mnie to. Wręcz wykańcza. Trudno dostrzec choćby jakiejś strzępy życzliwości. Mówisz, że to moja wina. Być może. Naprawdę długi czas starałem się być życzliwy, ale zbyt bardzo mnie bolał, że za każdym razem dostaje drzwiami w twarz. Od dłuższego czasu jestem na dystans. Może jest mniej nieprzyjemnych sytuacji, ale jak już takie trafiają, to wciąż czuję się po nich podle.


Cytat:

To jak trzeba dziecko wychowywać, by wyrósł z niego taki idealny człowiek, jak na przykład Ty?

A jaki błąd w Twoim wychowaniu nastąpił, że wybrałeś kogoś takiego, jak Twoja żona, na partnerkę życiową?

Pomijając Twój sarkazm ;-) to chciałbym żeby moim jedynym błędem był zły wybór. Mi to pytanie: co ja źle zrobiłem nie daje spokoju oraz pytanie co ja teraz źle robię.

Cytat:
Możemy bawić się słówkami, przerzucać się - bo żona to, bo teściowa tamto. Bo zaraz zrobi sobie trzecie dziecko, bo patologia....A wcześniej: uważam, że żona jest dobrą opiekunką dziecka.

To zdecyduj się, czy Ci to przeszkadza, czy nie?

Na wielu płaszczyznach uważam, że się dobrze zajmuje dzieckiem. Mało co widzę. Widzę też jednak, że np. je okłamuje. Nie podoba mi się to. Jak zwracam na to uwagę, to jest awantura.

Cytat:
Skakanie nadmierne psuje dziecko, wkrótce jak twierdzisz wejdzie w trzeci związek - ale uważasz, że to na tyle dobry wzór matki-opiekunki, że o dziecko starać się nie zamierzasz.

Tak sobie gadam, nie wiem, czy wejdzie. Może, trzydziestoletniej kobiecie z dwójką dzieci nie jest łatwo, pewnie będzie chciała mieć w kimś oparcie.

Nie chcę prowadzić wojen o dziecko. Ani ona się nim tak źle nie zajmuje, ani ja nie mam z nim tak mało kontaktu. Brakuje tego, że nie żyjemy razem, że nie mamy normalnej rodziny.

Nie mam punktu odniesienia, ale wydaje mi się, że dużo czasu spędzam z dzieckiem. Ostatni tydzień: w poniedziałek do 12, wtorek 18-20:30, środa 18-20, czwartek 18-20, piątek 16 - sobota 10, niedziela 10 - poniedziałek 17.

Cytat:

A może tak jest wygodniej dla Ciebie?

Nie bardzo sobie wyobrażam jakbym sobie poradził gdyby mieszkało ze mną. Co mam Ci powiedzieć?


Cytat:
Jeśli rozmawiając z nią, masz w słowach tyle wyższości i pogardy, ile wypływa na jej temat z każdego Twojego postu - to uwierz mi, ale nie dziwię się, że się jeży. Nie dziwię się, że tak czujesz, ale Ty z kolei nie dziw się, że ona reaguje tak, jak reaguje...

Jestem tutaj bezpośredni. Wobec niej nie pozwalam sobie na takie wywody. Tak to odbierasz? Staram się jej nie mówić nic nie miłego. Choć nie ukrywam, że mi się zdarza. Np. ostatnio jak się posprzeczaliśmy powiedziałem: ,,wariatka''. Przeprosiłem za to. Jak już powyżej napisałem, starałem się być miły, a aktualnie staram się nie utrzymywać z nią kontaktu i raczej jestem oschły. Jej postawa wobec mnie jest constans.

Satine jak masz jakąś receptę jak z nią żyć, to poproszę, bo mnie to strasznie męczy jak to obecnie wygląda.

Na swój sposób to nasze relacje wyglądają całkiem podobnie do tych z małżeństwa. Z tą różnicą, że o ile wtedy tego ,,złego'' było 5% to teraz tego ,,dobrego'' jest 5%. Ale to jakby wciąż te same schematy. Nie wiem jak to zmienić, przerwać.
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-13, 22:25   

A ja Ci napiszę jak taka żona do męża. Co Twoim zdaniem mogę w takiej sytuacji zrobić? Wpadłam z własnej głupoty w dół, chciałabym z niego wyjśc ale pod spodem zapadnia a ściany ze szkła. Nie ma mozliwości naprawienia zła, nie ma możliwości zadośćuczynienia. Ból i upokorzenie jakie Ci zafundowałam mnie dobija. Poczucie winy nie opuszcza nawet na moment. Skoro sama nie potrafię sobie wybaczyc jak mam uwierzyć, że możesz to zrobić Ty, bardzo skrzywdzony. Żadne slowa i czyny nie odkupia winy wobec Ciebie i dzieci. To, że nie planowałam, nie przewidziałam konsekwencji nie ma żadnego znaczenia. Czy była w tym Twoja wina? Nie. Nie zasłużyłeś na taką karę. Nic złego mi nie zrobiłeś. Może mogłeś mi pomóc z tego wyjść wcześniej. Może jakby mnie ktoś wstrząsnął albo tamtego. To już i tak bez znaczenia. Nie ma mozliwości wpływu na to co się stało. Nie umiem wyobrazić sobie dobrego rozwiązania. Jak razem żyć po czymś takim. Tworzyć rodzinę? Umiałbyś zaakceptować to dziecko? Jeśli tak, co dalej? Powiedzieć dzieciom prawde, kiedy? Nie mówić i czekać az ktoś zyczliwy ich poinformuje? Nie widze tego. Cały czas widze Twój ból i nie mam nadziei, że to kiedykolwiek minie. Zasługujesz na lepsze życie, na uczciwą kobietę. trudno mi na Ciebie patrzec, patrzeć jak przychodzisz. trudno mi przyjmować Twoją dobroć. Nie mogę jej Ci oddać. Nie mogę Cie jeszcze obciążać byś mnie dźwigał całe życie. Moja hańbe. Już się nie pozbieram, nic Ci więc nie umiem zaoferować. Uciekam od ludzi, bo mnie wytykaja palcami, nie odpowiadaja na pozdrowienia, nie rozmawiaja. Co niektórym dalam mozliwośc poczucia się lepszymi. Składam się tylko z tego jednego zachowania i czuje, że tego nie zmienie. Więc będę zła, bo tak chronię siebie. Jestem zła i już. Jedyne chwile, w których czuje, że żyję to te, w których gryzę i drapię. Nie umiem oddać Ci Twojej dobroci więc odpycham Ciebie, nie mogę znieść ani dobrych słów a tych złych jeszcze bardziej. Nasłuchałam się ich tyle. Jak sie rzucam to daje mi to poczucie, że mam siłę, a tak naprawde nie mam jej a muszę mieć dla dzieci. Jedynie czego chcę to siły by to znosić, by dać dzieciom choć odrobinę dobra, by nie przestać czuć, by nie przestać ich kochać. Tak bardzo nie chce mi się życ. Tylko co dalej. Jakbym uwierzyła, że dziećmi się ktoś zajmie i je pokocha, to bym sobie poszła. Jakbym uwierzyła, że tylko tak naucza się, żeby nie czynić takiego zła jak ja, to bym poszła. Na razie staram się dbać o nie, jak umiem. Choć jak ktoś powiedział na miano dobrego rodzica po tym co im zafundowałam nie zasłuże nigdy a Ty nawet jakbys nie robił nic i tak bedziesz lepszy niz ja. Na zakończenie. Nie jest tak, że nie chcę z Tobą być. Po prostu nie potrafię. Nie umiem sobie poradzić ze wstydem, poczuciem winy, lękiem, ze stratą. Chyba już wiesz, że tzw. wielka milośc do tamtego to kompletna iluzja i bzdura. I mam nadzieje, ze wiesz, że uważam Cię za wspaniałego człowieka. I dziekuję za wsparcie.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-14, 08:27   

Złamana, witaj na forum....
 
     
Karole
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-14, 11:39   

Witaj Złamana !

Czytam to forum od około pół roku. Temat "Przypadek zupełnie beznadziejny" jest mi bardzo bliski gdyż poniekąd zidentyfikowałem swój przypadek z Wujtem. Nasz przypadek jest bardzo podobny - nawet pory roku są podobne tylko wszystko dzieje się rok później. W chwili obecnej jestem przed urlopem z dzieckiem a żona pomimo tego, że pół roku temu przyznała się do wszystkiego powiedziała mi, że mnie już nie kocha a kocha tamtego i nie potrafi już bez niego żyć w tej chwili wszystkiemu zaprzecza i twierdzi, że do niczego nie doszło. Też jak Wujt spotykałem się z "Jej miłością" i otrzymałem dość dowodów aby nie mieć najmniejszych wątpliwości o tym co się stało. Nie mieszkamy razem od chwili kiedy żona mi wyznała, że kocha innego a za chwilę będzie to już pół roku. W tym czasie robię co mogę aby zając się dzieckiem. Mam przyznane zabezpieczenie na praktycznie co drugi dzień i 3 weekendy w miesiącu więc kontakt z dzieckiem jest regularny. Wszystko jest niby OK odnalazłem się już w "nowej roli", gotujemy nawet z córką wspólnie obiady, ale Ona często wspomina o Tym żony facecie - pracują razem i żona tłumaczy się tym, że przecież mała go często widuje. Kiedyś małej opowieści było o wiele więcej, mówiła m.in. że się kochają, całują itp. potrafiło to we mnie wzbudzić taką złość do niej i taką niechęć, że pomimo tego, że czytałem już kilka książek o wybaczaniu nie potrafię być miły. Żona twierdzi, że nikogo nie ma i nie ma zamiaru a rozwodzi się bo chce osiągnąć spokój, którego jej brakowało w domu. Dziecko ma prawie 4 lata i chyba to ono najbardziej spija nasze emocje i problemy, które sami sobie stworzyliśmy. Jestem w tej chwili na takim etapie na jakim był twój mąż rok temu - czyli na krótko przed zajściem w ciążę. Wiem, że u mnie może być całkowicie inaczej ale problemy są bardzo podobne. Podkreślam, że moja żona twierdzi, że nie spała z tym facetem i nie zdradziła mnie fizycznie.

Odpowiadam na Twój post bo widzę z jednej strony Wasz problem z boku a z drugiej czuję go od środka bo sam jestem w sytuacji Twojego męża. Wiem jedno...

DLA TWOJEGO MĘŻA ŚWIAT BEZ CIEBIE NIE ISTNIEJE - ON CIĘ SZCZERZEE KOCHA !!!

I ma obciach, złość, brak szacunku, wstyd przed ludźmi głęboko w poważaniu - liczysz się tylko Ty a nie to co było - jesteście tu i teraz. Jestem pewny, że tą przemianę jaką przeszedł Twój mąż nie da się kupić za żadne pieniądze, nie da się dojść do tego bez takiego przykrego, ale potrzebnego zakrętu w życiu. Po coś było Wam to dane w życiu, Bóg miał taki plan i już i nic tego nie zmieni, ale wiem jedno - pozamałżeńskie dziecko nie jest w stanie zabić Waszej miłości do siebie. Otwórz się na swojego męża, pozwól mu się do siebie przytulić a Ty przytul się do niego. Wypłaczcie się sobie wzajemnie w ramiona a potem wyeliminujcie wszystkie problemy o których napisałaś - takie jak niechęć znajomych, wytykanie palcem, obciach itp. Zabierzcie wszystko co macie ze swoją miłością na przedzie, sprzedajcie nieruchomości i wyjedźcie do innego miasta, gdzieś daleko gdzie nikt nie będzie znał Waszych problemów a jeśli będą wytykać Was palcami to tylko dlatego żeby pokazać przykładną, kochającą się rodzinę żyjącą w Bogu.

Twoja miłość i Twojego męża jest na tyle silna, że teraz po tym kryzysie przetrwa już wszystko i nie możesz mieć nawet przez chwilę zwątpienia w miłość swojego męża i nie możesz zadawać pytań czy da radę itp. DA RADĘ NA 100% przecież o taką przyszłość modli się i walczy.

To, że Wasza historia toczy się tak a nie inaczej jest najlepszym świadectwem na to, że Bóg lubi spełniać marzenia - jeszcze nie tak dawno Twój mąż o tym marzył.

Moją żona złożyła pozew o rozwód bez orzekania o winie w styczniu po tym jak powiedziała mi że kocha innego ja odpowiedziałem na pozew prośbą oddalenie pozwu a w przypadku nie oddalenia pozwem o orzekanie o winie. Modliłem się aby do sprawy nie doszło przed Świętami Wielkiej Nocy, potem modliłem się żeby nie było sprawy przed wakacjami a teraz okazało się, że pierwsza sprawę będę miał 12 października - czyli i moje modlitwy zostały wysłuchane.

Modlę się o to by moja żona jednak zrozumiała, że jest ktoś kto kocha ją szczerze i jest nim właśnie jej mąż a czytająć, obserwując Waszą historię coraz częściej w o wierzę.

Chciałbym jeszcze raz podziękować Bogu, że pojawiłaś się na tym forum, że dane mi było dostrzec kolejne świadectwo i że widzę wychodzące słońce na Waszym niebie.

PS. Piszę to wszystko ze łzami w oczach bo Twoja odpowiedź (treść tu nie jest ważna) to coś najpiękniejszego co spotkało mnie przez ostatnie pół roku...
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-14, 13:03   

@złamana

Chciałbym to usłyszeć/przeczytać od swojej żony albo przynajmniej wiedzieć, że tak myśli.

Ja widzę tylko postawę ,,jest świetnie!''.

Jeżeli Ty jesteś też taką żoną, to co mogę powiedzieć? Wiesz to wszystko to nie jest koniec świata i są gorsze rzeczy, czyny na tej ziemi. Trzeba jakąś miarę zachować. I w poczuciu krzywdy i w poczuciu tego, że się skrzywdziło.

Trzymaj się.
 
     
Karole
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-14, 14:24   

Wujcie a nie przyszło Ci do głowy, że @złamana to Twoja żona ?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9