Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Święta Maryjo Matko Boża módl się za nami grzesznymi..
-Alibeo, nie ma takiego wśród nas, oprócz Niepokalanie Poczętej Maryi, co by bez grzechu był.
Sursum Corda! Ku Świętości i Pełni Błogosławieństwa Bożego, Dobry Ojciec ma dla Ciebie wszystkie skarby i chce je dawać każdego dnia Tobie, Twojemu mężowi, bo go tak samo szaleńczo kocha jak i Ciebie ♥♥♥
ak70 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-12, 22:48
Teraz i w godzinę śmierci naszej Amen!
Alibea... przytulam. Wykrzycz tu całą swoja złość, zwentyluj złe emocje, które Cie teraz rozsadzają. Daj czas czasowi... potem usiądź i zastanów się co jest w tym momencie dla CIEBIE najważniejsze. Zrób listę rzeczy do załatwienia (z awansem włącznie), a potem zajmij się jej realizacją. Zajmij sie sobą i dziećmi, bo one bardzi Cię teraz potrzebują... nie rozumieją co sie dzieje, wspierajcie się wzajemnie.
Życzę Ci otwarcia serca i choćby niewielkich prób modlitwy o wybaczenie, choć wiem z autopsji, jakie to cholernie trudne.
Pogody ducha...
annamaria64 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-12, 23:04
Alibea polecam Tobie i Nam wszystkim do odmawiania tą modlitwę :http://adonai.pl/modlitwy/?id=222
Alutka [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-19, 23:31
Drogie Sycharki.......Przeczytałam kilka Waszych postów doradzających: zdruzgotanej, umęczonej, poranionej Alibea modlić się za męża do którego ta biedna kobieta czuje ogromną wściekłość, żal i złość. Rozwód to ogromna trauma, tragedia i gorycz. Po smierci współmałożonka największa. Ludzie miejcie litość nad Tą umęczoną kobietą i pozwólcie jej przynajmniej ochłonąć. Alibea nie potrafi logicznie myśleć, a co dopiero modlić się za kogoś, kto jawi Jej się teraz największym wrogiem. I nie ma dla Alibea w tej chwili znaczenia, że jest to dla niej ślubny małżonek. A może właśnie dlatego, że to z Jego strony spotkało Ją coś tak potwornego, jej niewyobrażalna złość, przybiera coraz większe kręgi. Nie namawiam również nikogo, aby Albea utwierdzał w Jej złośći, ale jeśli chce Jej pomóc ,niech robi to z poczuciem taktu. Sądzę, że musi przebyć kolejne etapy przebaczania, o ile się na nie zdecyduje. A zdecydować o tym może tylko Ona sama. I upłynie jeszcze wiele, wiele wody, oj wiele, zanim ten proces zacznie się toczyć. Może narażę się tu Wielu osobom , ale uważam, że nie można udzielać takich rad komuś, kto jest w zrozumiale złym stanie psychicznym, a może i fizycznym( bo to się ze sobą wiąże) . Ma prawo do takiego samopoczucia, bo jak ktoś słusznie zauważył, Alibea stoczyła ciężki bój. I to nie byle z kim. Tą walkę stoczyła z człowiekiem , który przyrzekał jej miłość, itd itd itd. I co można w tej sytuacji czuć? Bezgraniczną bezradność, przeszywający ból do szpiku kości, żal, poczucie krzywdy, odrzucenia, Można wymieniać jeszcze wiele tych negatywnych uczuć. Bo to dopiero szczególnie boli, gdy najbliższa osoba nas tak sponiewiera. Alibea potrzebuje teraz wsparcia, wysłuchania , zrozumienia. Nie uważam, by Wasze rady były niesłuszne. Są -jak najbardziej, jednak jeszcze nie teraz. Wpierw musi zagoić się otwarta rana, z której sączy się jeszcze krew. A Wy Kochani już każecie Jej się rehabilitować, kiedy jeszcze nie zastosowano leczenia. Sycharki mogą ofiarować za Alibea modlitwę, dobre, łagodne, cierpliwe słowo . Alibea potrzebuje teraz wiele zrozumienia, cierpliwośći i bratniej miłości. A nie upomnień, przynaglań, pouczeń. Nie rańmy innych swimi dobrymi radami, bo w tej sytuacji tracą one swoją cudowną moc. Czasami Panowie wystarczy trochę delikatnośći. Nie rzucajmy się z radami jak sępy na poranione zwierzę.Niech na wszystko będzie czas w odpowiedniej kolejności. Pozwoliłam sobie napisać tych kilka uwag, ponieważ tak myślę. Nie chcę nikogo urazić i dotknąć. Chciałam tylko podzielić się swoją opinią. Jestem w sakramentalnym związku od 23 lat. Nie jest on idealny, ale jest. Alina
Ann3 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-07, 12:04
Kochana Alibeo świat i ludzie są niesprawiedliwi. Sąd nie był sprawiedliwy obarczając Cię winą . SĄD SIĘ MYLIŁ ! Byłaś najlepsza zoną na świecie. Jesteś najlepsza matką dla swoich dzieci. W sądzie decydują ludzie , którzy nie znają prawdy, bo nie mogą zajrzeć w ludzkie serce a ono chciało dobrze przez całe małżeństwo , prawda ? Twój mąż Cię strasznie krzywdził przez tyle lat. A teraz sąd Cię strasznie skrzywdził orzekając, że Twoje dobre ambicje i ludzki odruch samoobrony, a też odpowiedzialność za dzieci przyczyniły się do rozpadu małżeństwa . To kłamstwo !!!!! Przecież TY najlepiej znasz prawdę.
Staraj się nie myśleć o sadzie i mężu. Myśl o sobie, dbaj o siebie. Nikt tak dobrze nie zadba o siebie jak TY sama. Nie myśl o odwecie , bądź pewna, ze Pan Bóg odpłaci za każde złe słowo i uczynek Twojemu mężowi. Wiele o tym napisane jest w Psalmach. I proszę Cię nie przerywaj awansu na złość sędzinie czy mężowi. Olej apelację - żebyś nie wiem jak dużo zapłaciła adwokatowi to On NIE spowoduje, ze ludzie w sądzie będą sprawiedliwi i poznają prawdę. Zawierz Panu Bogu, przytul się do Niego w modlitwie, On Cię ukoi bo widzi jak cierpisz i cierpi razem z Tobą. Jak już ochłoniesz i zapomnisz o przeżyciach w sądzie weź się do roboty czyli rób awans. Zrób to dla siebie i dzieci, wybij się, bądź wykształcona, może czeka Cię lepsza praca, lepsze życie. Docenią to osoby, dla których jesteś ważna, bliscy. Słyszałaś kiedyś, jak dzieci miedzy sobą chwalą się i opowiadają kim jest moja mama ? Cudownie tego słuchać. Rozumiem, ze teraz możesz nie mieć siły na kształcenie ale życzę Ci dużo samozaparcia, uporu w dążeniu do godnego życia i wytrwałości. Zobacz teraz jesteś wolna, nikt Cie nie poniża, masz warunki do kształcenia, masz przy sobie dzieci, czyż to nie jest powód, aby dziękować za to dobremu Bogu ? Powierzaj Jemu codziennie swoje troski a zobaczysz da Ci więcej i więcej.......
j23 [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-07, 17:16
alibea - jeżeli jeszcze czytasz forum posłuchaj Ann3 - zdecydowanie olej apelację. Wydasz jedynie pieniądze i stracisz wiele nerwów. Sąd nie jest od rozstrzygania w jakim procencie, który małżonek jest winien, czy 10 czy 90%. Ja wiem, że to jest niesprawiedliwe, że boli ale Temida jest ślepa.
pr [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 15:42
alibeo jestem facetem którego zona porzuca zarzuca mu wiele rzeczy m.in kwestie zapracowania zapatrzenia w nauke i ja takze robiłem niedawno awans i tez chciałem go przesunąc z powdu mojej zony bo ona mnie potem bedzie ścigać o alimenty u mnie jest gorzej bo ja trace córke nie ze swojej winy trace dom choc tego nie chće, zony nie zdradzałem ale ona mnie tak potem zaprzeczała ale nie bardzo w to wierzę w zasadzie jestem bez niczego wszsytko od nowa a moja zona uważa sie za pokrzywdzona nie mówie że jestem aniołem i ze nie ma mojej winy w rozpadzie ale uważam że mozna spróbowac razem ratować ale ona nie. ale nie oto chodzi moim zdaniem powinnas walczyc o siebie i o dzieci bo masz o kogo nie dać do cholery bo je masz przy sobie sa twoje i mozesz codziennie budzic się obok nich byc z nim ja niedługo będę musiał pogodzic sie z faktem że moje dziecko w najlepszym, układzie bedzie od czasu do czasu ze mną noo i dodatkowo muszę walczyc o dach nad głową wiem że to trudne ale trzeba walczyć nie obrażaj sie na awans a mąz ma na razie kochanke skoro zrobił ci takie świństwo to pomyśl czy kochanka predzej czy później nie zorientuje sie że trzeba naniego uważać to nie jest człowiek któremu mozna zaufać, kuiedyś przekona się że rodzina i to własna (dzieci i żona) to najwyższa wartość ale wtedy moze byc za póxno ty masz dzieci to on odszedł od rodziny wy jesteście nadal i walcz o to gdybym ja dostał córkę i wiedział ze mogę z nią byc mimo bólupo utracie żony to zyskałbym niesamowitego kopa do działania bo o to warto ie starać. Nie przejmuj sie nim walcz o was w końcu zrozumie po latach a jkak nie to jego strata dzieci zawsze bedą z toba to wielka wartośc na którą ja liczyc nie mogę nie przjmuj się walcz wiem że boli i masz prawo nawrzucać też jestem nauczycielem rozumiem twoje dylematy i pracę oraz obciążenia nie kazdy to rozumie ale ja wiem że to ciężka orka jak faktycznie chcesz coś zrobić i co najgorsze pracę trzeba zabierac do domu i tak naprawde niby jesteś w nim a cie nie ma bo trzeba wykonać robote ale trzymaj sie i wracaj na forum
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-30, 20:35
PR........jak jesteś nauczycielm............ uporządkuj swoje pisanie.To pozwoli czytać co piszesz.
Takiego tekstu nie bardzo chce mi sie czytać i domyślać sensu.
Pogody Ducha
pr [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-02, 21:09
Rozumiem, że to nieco denerwuje, ale sam nie bardzo umiem poskładać myśli i pisze szybko trochę w nerwach i chcę przedstawić wiele wątków dla mnie to cholernie trudne wszystko co sie dzieje. Niezależnie od tego proszę o wyrozumiałość po prostu szukam rady i chcę też innym dodać choć odrobinę otuchy, a tu nie jestem nauczycielem ani pisarzem.
iwonka [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-02, 21:22 Byłam tu jakiś czas temu jako mężatka, w separacji...
...jestem już po rozwodzie...przeżycie duże.
Zgodziłam się na rozwód(bez orzekania o winie) dla dobra psychicznego i nie widziałam nas juz razem.
Bolało wszystko do rozwodu,bolało o po nim....powoli wstaję.
Zgodnie z prawem cywilnym nie jestem mężatką a wg prawa Bożego(Kościelnego) nadal.
Chciałabym uzyskać nieważność małżęństwa(ktoś mi to podpowiedział) czy znacie przebieg takiej sprawy czy może ktoś jest z was uzyskał taki dokument?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.