Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Lecz nie jest to Nałogu czas ...na rozmowy o terapii czy korzystanie z niej . Stanowczo za wcześnie .
Moniko, chyba na rozmowę nigdy nie jest za wcześnie, co do czasu rozpoczęcia terapii to Ty sama najlepiej poczujesz kiedy on nadejdzie, ale przygotować delikatnie pod nią grunt chyba powinnaś od zaraz.
Najlepiej wymyśl taki sposób, aby mąż uznał,że ta terapia to Jego pomysł i wtedy nie tylko chętnie ją podejmie, ale i włoży w nią całe serce. Możesz to osiągnąć uwypuklając najlepsze cechy Twojego męża jakie sie przejawiają w dbałości o rodzinę. Przemyśl co jest Jego najsilniejszą strona i na niej zbuduj Jego poczucie odpowiedzialności za Wasze dalsze życie, a na koniec zgódź się radośnie i chętnie, czym zyskasz także w oczach męza.
Pamiętaj Bóg głową rodziny ustanowił mężczyznę i ustawiając odpowiednio wartości i priorytety najłatwiej i najefektywniej osiagnąć "zdrowie rodzinne".
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-11, 09:29
Monika36 napisał/a:
Z czym , albo kim ? Co masz na myśli ?
Moniko...........z tym ,że to nie czas absolutnie na rozmowy o terapi...rekolekcjach czy pogłębionej refleksji.
oczywiście......to wymaga przygotowania i ogromnego taktu............ dlatego trudno samemu to robić.
Moniko............ja absolutnie nie chce Ci podcinać skrzydeł,ale znam już życie i wiem ,ż e"kusy" nie da Wam za długo spokoju.Uderzy!!!!
Aby mieć siłę i odporność jak uderzy należy się do tego przygotowywać w spokoju.
Pogody Ducha Moniko i bardzo,bardzo sie cieszę że nastąpił zwrot w Waszych realcjach
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-11, 09:42
nałóg napisał/a:
Moniko...........z tym ,że to nie czas absolutnie na rozmowy o terapi...rekolekcjach czy pogłębionej refleksji
Hmmmm???
a Ja widze to inaczej bo jak mówia ....co nagle to po diable....
Monia najażniejsze to chyba ????
- powolne zaufanie względem siebie,
-to także brak lęku z wzajemnej obecności,
-to każda godzina dłużej przegadana
dla mnie ......to sa zanki normalności...i powolnej komunikacji małżeńskiej
A ....naprawy poprzez terapie???....
a stabilizacje i fundamenty???
...NADEJDZIE PORA.......
pozdrawiam i życze wiele spokoju..cierpliwości...mozolnej pracy i nieustającej Pogody Ducha.......
p.s może to zbyt przewrotne co napisze(bo powinno to byc normalnościa)....
uszanuj to Moniko.....że zechciało mu się chcieć .....
bo to chcenie to normalnośc w zdrowym lecz nie chorym związku...a w chorym to juz bardzo dużo.............
trzymaj sie Monia
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-11, 13:08
NORBERT napisał/a:
bo jak mówia ....co nagle to po diable....
..NADEJDZIE PORA.......
uszanuj to Moniko.....że zechciało mu się chcieć .....
bo to chcenie to normalnośc w zdrowym lecz nie chorym związku...a w chorym to juz bardzo dużo.............
trzymaj sie Monia
Dzięki Norbi. Ja też myślę tak jak Ty właśnie.
Na tym etapie to trzeba powolutku ....malusieńkimi kroczkami iść w nowym kierunku czyli odbudowy tego co zostało zniszczone . Nie mogę nagle znienacka mówić o terapii czy rekolekcjach, tym bardziej ,że mąż nadal nie wchodzi do kościoła nawet.
Tak mi się porobiło , że milczę na wszystkie trudne tematy, zrozumiałam i mocno poczułam na własnej skórze co to znaczy , że ktoś kogoś nie chce i chce odejść po tylu latach.
Zachowałam stanowczą miłość przez parę miesięcy także i mąż poczuł się samotny . Zabrakło mu tego wszystkiego ...czego mu się odechciało i od nowa zapragnął to mieć . Nie mogę teraz wpaść mu gwałtownie na głowę i powiedzieć mu o swoim chciejstwie terapii.
Wystarczy , że sama zachowuję się odpowiednio póki co i
......wiem co to znaczy , że zechciało mu się chcieć.
Może kiedyś , to wszystko...czyli związek będzie zdrowe , lecz to kwestia czasu , starań .
Teraz na dziś doceniam to co mam .
A atak kusego ?
Czy to są ataki kusego czy drobne i większe kryzysy ?
Bardzo wierzę w pomoc Bożą lecz nie wiem czy wierzę w ataki kusego .
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-11, 15:40
Monika36 napisał/a:
Czy to są ataki kusego czy drobne i większe kryzysy ?
Bardzo wierzę w pomoc Bożą lecz nie wiem czy wierzę w ataki kusego
Pewnie Monia że tak ..skoro dało się cos zacząc do jak dla mnie jest w tym wszystkim juz Bóg.....
a kusy???? hmmmm???
jego tak naprawde obawia sie zawsze ten ...który najłatwiej potrafił z nim wchodzic w relację.......
a człowiek uczy sie na błędach
pozdrawiam i wierze że dacie radę........i miło Monia widziec Cie tu powoli radosną
az serce rośnie
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-11, 15:56
Monika36 napisał/a:
Czy to są ataki kusego czy drobne i większe kryzysy ?
Bardzo wierzę w pomoc Bożą lecz nie wiem czy wierzę w ataki kusego .
Pietzia napisał/a:
Myśl na 10 stycznia:
Niech cię nie przerażają liczne zasadzki tej piekielnej bestii. Pan Jezus, który zawsze jest z tobą, będzie walczył razem z tobą. Nie dopuści nigdy, abyś upadła i została pokonana (Epist. III, s. 49).
Moniu witaj, zgadzam się z nałogiem i z myśla przewodnią Forum ze zacząc od siebie
wiele kobiet pisze ze terapia owszem ale mąz nie chce
fajnie byoby razem ale jak sie nie da razem to koniecznie oddzielnie!
łatwo nam sie wykrecic sianem ja nie ide bo mąz nie idzie, ale nie jestesmy malzenstwem syjamskim :)
pozytywne zmiany Twoje nie pozostana bez echa w mężu
jakze dlugo ja tego nie widziałam...ile buntu, ile słow złych....z mojej strony
masz racje z mezem powoli, taktownie, moze jeszcze nie teraz...
moj mąz po paru latach wysmiewania terapii przyznał mi ze zmienił sie własnie dzieki mojemu tam dreptaniu i wysilkowi
a tak wogóle wszystko co dobre mi sie przydarzylo okresla mianem SYCHAR
( choc na początku mowił..o znowu ten suchar
Moniu milo Cie czytać, tak trzymaj!
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 08:41
Moniko............ a czy w tym początkowym stadium wychodzenia z ostrego kryzysu uczestniczył mąż??
Raczej nie.Był bierny,a może nawet aktywny w pogłębianiu Waszego kryzysu.
Teraz jest inaczej............. on uczestniczy w życiu rodziny.Super.
I zwykle następuje uśpienie....czas miodowego miesiąca........no bo jest dobrze........więc napewno tak będzie już.
Raczej rzadko tak zostaje!!!!!!!!!!!
Czas poprawy relacji należałoby wykorzystać do możliwie najlepszego ich pogłębienia.
Jak???
A poprzez zintensyfikowaną pracę nad swoim rozwojem osobistym i duchowym
(i tu nie piszę o zwrocie w kierunku zwiększenia tylko ilości modlitwy).
Po co??? a po to by jak przyjdzie nawrót lub dołek (a przyjdzie bezapelacyjnie) pogarszający relacje,by mieć fundament,moc by ten dołek dostrzec w porę i możliwie szybko go zasypać.
Raczej mistrzem zasypywania dołków to nie jesteś????? więc warto się uczyć komunikacji.......... realcji,jak je nawiązywać i utrzymywać.
Jest sporo możliwości w tym zakresie.
Niedawno ,pod wpływem różnych rozmów,lektur przyszła mi taka myśl do głowy..........
Że w życiu udzie dzielą się na kilka kategorii .
Na ludzi którzy:
- popełniają błędy ,cierpią i żyją dalej nic nie robiąc w nieświadomości lub głupocie
popełnianych błędów
-popełniają błędy, cierpią ,wyciągają wnioski ,myślą i działają by dokopać się do istoty błędu
i unikać tych błędów w przyszłości……zmieniają się pod wpływem pracy nad sobą
oddziaływując swoimi zmianami na otoczenie –ludzie sukcesu ,wygrani .
- popełniają błędy, cierpią ból ,ponoszą konsekwencje i z lenistwa lub lęku wolą nie robić nic
by nie narazić się na popełnienie błędu. Grzech zaniechania
- popełniają błędy ,cierpią ból ,ponoszą konsekwencje…wypierają własny udział w tym co się
dzieje i za to że boli obwiniają innych lub tzw. sytuacje i zdarzenia totalnie się zwalniając z
odpowiedzialności za siebie i poczynania (np. pogoda ,rząd, polityka, bezrobocie ,rodzice,
mąż/żona ,brak mieszkania ,brak pieniędzy ,frustracja ,miejsce urodzenia, )
W której z tych grup umieścisz siebie dziś? a w której byś chciała być???
Gdy stoisz w miejscu to sie cofasz .......bo czas płynie i zmienia życie stwarzając coraz to nowe sytuacje.Płynąc pozostawia w tyle tego co stoi !!!!!!!!!
Pogody Ducha
Poziomka [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-22, 23:23
Moniko!
Bardzo się cieszę,że udało się Tobie zapobiec najgorszemu. Podziwiam Cię za wytrwałość i wiarę w to,że jeszcze nic straconego , że warto powalczyć. Ja też jestem w kryzysie i podobnie jak Ty "walczę" o małżeństwo , chociaż coraz częściej brakuje mi sił i wiary, że to ma jakiś sens, jest chwilami bardzo ciężko........!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mam gorącą prośbę,{ a jednocześnie nadzieję <kolejną>. że jeszcze jest szansa}jeśli możesz,to podaj mi namiary ,bym mogła zdobyć tę Nowennę Pompejańską.
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Jedynie w Bogu jest uciszenie duszy mojej!
Oto bilans ostatnich miesięcy :
Łaski otrzymane od Pana Boga :
1. Dzisiaj mija 1 rok jak o godz 18.20 zapaliłam ostatniego papierosa
Trudno w to jest mi uwierzyć, ale to fakt.
2. Syn się nawrócił i regularnie uczęszcza na Mszę Św.,skończył studia i otrzymał
bardzo dobrą pracę.
3. Mąż się otrząsnął z amoku i jest bardzo blisko mnie .
4. Proces odbudowy małżeństwa trwa.
4. Młodszy syn przygotowywuje się do I komunii św.
5. Mój dom stał się ciepły i radosny.
CHWAŁA PANU I MARYI
Bogu niech będą dzięki.
Dziękuję Ci Boże za Łaski i Cuda, którymi mnie obdarzasz.
Dziękuję Ci za miłość i jedność w rodzinie,
Dziękuję za przyjaciół którymi mnie otaczasz,
Dziękuję, że każdego dnia wskazujesz mi Drogę mojego Powołania.
Dziękuję Ci, że zawsze mogę na Ciebie liczyć,
I że pomagasz mi nawet jeśli na tę pomoc w moim mniemaniu nie zasługuję.
Ufam Ci Boże że mnie nie zostawisz samej/ego,
Niech będzie uwielbione Twoje Imię!
Amen.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-17, 11:53
Monia i tak mocno serce się raduje...jak to czytam ........
tak bardzo super.e tam ..super .megaaaaaaa superowskooooooooo.........
i niech tak pozostanie na wieki..........TA JEDNOŚĆ
agnicha [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-17, 15:46
Monika36 napisał/a:
Dzisiaj mija 1 rok jak o godz 18.20 zapaliłam ostatniego papierosa
wow! to już rok...a ja mam wrażenie jakbyśmy co najwyżej miesiąc temu dopingowali Cię i kibicowali w Twoim zamierzeniu...
Moniko cieszę się bardzo... zobacz....coś co wydawało się niemożliwe stało się możliwe i na wyciągnięcie ręki...(i nie mam na myśli papierosów )
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.