Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie wiem czy do końca dziś zrozumiałam czytania, nie bez powodu połączono czytanie które mówi o przebaczeniu aż 77 i przypowieści która mówi o tym również,ze sługa przyszedł i prosił o cierpliwość...zostało mu przebaczone, ale on już nie przebaczył swojemu winowajcy...Mamy zatem przebaczać , bo i nam wiele zostało przebaczone...Zwracam uwagę na to ponieważ fragmentów na temat przebaczenia w Piśmie św. jest mnóstwo i jest JEDNO FUNDAMENTALENE ZDANIE ( dla mnie szczególnie ważne )wypowiedziane przez Samego Pana Jezusa, kiedy to zawisł na Krzyżu i wypowiada "Panie przebacz im , bo nie wiedza co czynią"...tutaj juz nie było sługi który przyszedł w akcie skruchy i prosił o cierpliwosć, przebaczenie... I w życiu również tak jest ,że zdarza się brak skruchy ze strony winowajcy, brak jakichkolwiek odruchów , dla mnie bardzo ludzkich do przebaczenia. Zdaję sobie sprawę ,że scena gdzie mowa o synu marnotrawnym ukazuje nam decyzje powrotu świadomego swego czynu człowieka.Jest jednaktak,ze człowiek z różnych powodów nie chce , lub nie może z jakiegos powodu uznac swojej winy i podjąć decyzję o powrocie ze skruchą. Czasem sama zadaję sobie pytanie ,czy rzeczywiście przebaczyłam... bo przecież jak wielu z nas konfrontuję się każdego dnia z przebaczeniem...i przyznam ,ze to bardzo trudne....szczególnie kiedy nie ma słowa przepraszam, kiedy nie ma słów wybacz...a jest tylko brak miłości. Trzeba wielkiej siły wewnętrznej by wypowiedzieć , wybaczam ...i oddzielić grzeszność, słabość, niemoc o ciebie samego mężu , żono...w życiu codziennym.
Tak jak słyszeliśmy juz wiele razy tak tez i z przebaczeniem po owocach mamy poznawać...pokój w sercu, lub jego brak, modlitwa i Najświętszy Sakrament za tych którzy nam źle czynią, lub brak..., czyn miłosierdzia lub jego brak...zamknięcie się na człowieka lu b otwarcie....
Zdaję sobie sprawę, że jest to proces...Siostra Faustyna pisała ,że Pan powiedział jej ;"jeśli nie potrafisz słowem , to czynem, jeśli nie czynem to modlitwą..."- początek zawsze zaczyna się od modlitwy...Pan Jezus pozwala nam zyć ufnością ,że ześla nam Parakleta , który "wszystkiego nas nauczy i przypomni nam wszystko , co Ja wam powiedziałem..."
Zdaje sobie sprawę ,że człowiek nawet jeśli wie jak,to mimo wszystko nie zawsze potrafi...
Przeczytałam wiele publikacji na temat przebaczenia , jednak żadna nie odnosiła się do słów i samego momentu wypowiedzenia "Przebacz im , bo nie wiedza co czynią"...jeśli ktoś zna taka publikacje , czy rozważania, chętnie sie zapoznam...
Chciałabym się przygotowac na moment ten szczególny , by czasem go nie przegapić...
Pozdrawiam serdecznie
XXIV niedziela zwykła
(Syr 27,30-28,7)
Złość i gniew są obrzydliwościami, których pełen jest grzesznik. Tego, który się mści, spotka zemsta Pana: On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia? Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swoich własnych grzechów? Sam będąc ciałem trwa w nienawiści, któż więc odpokutuje za jego przewinienia? Pamiętaj na ostatnie rzeczy i przestań nienawidzić; - na rozkład ciała, na śmierć, i trzymaj się przykazań! Pamiętaj na przykazania i nie miej w nienawiści bliźniego, - na przymierze Najwyższego, i daruj obrazę!
(Ps 103,1-4.9-12)
REFREN: Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia
Błogosław, duszo moja, Pana,
i wszystko co, jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.
On odpuszcza wszystkie Twoje winy
i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby,
obdarza cię łaską i zmiłowaniem.
Nie zapamiętuje się w sporze,
nie płonie gniewem na wieki.
Nie postępuje z nami według naszych grzechów
ani według win naszych nam nie odpłaca.
Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią,
tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli.
Jak odległy jest wschód od zachodu,
tak daleko odsunął od nas nasze winy.
(Rz 14,7-9)
Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi.
(J 13,34)
Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem.
(Mt 18,21-35)
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: Oddaj, coś winien! Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu.
Komentarz
Panie, nie postępujesz z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłacasz (Ps 103,10)
Stary Testament zawiera w zarodku wszystkie prawdy, jakie później, głoszone przez Chrystusa, rozwijają się w Nowym. Niekiedy jednak jest tam coś więcej niż zarodek, jest to prawdziwe wyprzedzenie Ewangelii, jak można zauważyć w pierwszym czytaniu na dzisiejszą niedzielę, które mówi o obowiązku przebaczania (Syr 27, 30 - 28, 9). "Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia? Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swoich własnych grzechów?" (tamże 28, 2-4). Jeśli tyle już wymagał Bóg od dawnego ludu, to nie może mniej żądać od nowego, który słuchał nauk Bożego Syna i widział, jak umierał na krzyżu, błagając o przebaczenie dla swoich prześladowców.
Jezus udoskonalił prawo przebaczania i rozciągnął je na każdego człowieka i na wszelką zniewagę, właśnie dlatego, że przez krew swoją uczynił wszystkich ludzi braćmi - zatem bliźnim jednych dla drugich - i odpuścił grzechy wszystkim. Kiedy więc Piotr - przekonany, że posunął się za daleko - pyta Go, czy powinien przebaczyć bratu, który wykroczył przeciw niemu aż siedem razy, Pan odpowiedział: "Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy" (Mt 18, 21-22). Wyrażenie to na sposób wschodni oznacza nieograniczoną ilość razy - czyli zawsze - i użyte zostało już w Biblii w opowieści krwawego Lameka przechwalającego się, że pomści zniewagi "siedemdziesiąt siedem razy" (Rdz 4, 24). Tutaj owa formuła oznaczała straszliwe szerzenie się zła. Lecz jeżeli zło jest niezmiernie płodne, to i dobro powinno być przynajmniej takie samo. Dlatego Jezus użył tego samego wyrażenia, by pouczyć, że zło należy zwyciężać bezgraniczną dobrocią objawiającą się w nieustannym przebaczaniu zniewag. Gdy się dobrze nad tym zastanowimy, widzimy, że jest to obowiązek zaskakujący, prawie niepokojący. Jezus, chcąc ukazać go bardziej dostępnym, zobrazował go przypowieścią o niegodziwym słudze. Olbrzymi dług - tysiąc talentów - jaki podarował mu pan tak łatwo, oraz niesłychana twardość serca tegoż sługi, który z powodu niewielkiej sumy stu denarów wtrąca do więzienia swego współtowarzysza, od razu pozwalają zrozumieć głęboką prawdę ukrytą w przypowieści, obrazującej nieskończone miłosierdzie Boga, który wobec żalu i pokornej prośby grzesznika przebacza i przekreśla nawet największy dług grzechowy. Z drugiej strony przypowieść daje przykład przykrej nieczułości człowieka, który sam tak bardzo potrzebując miłosierdzia, nie potrafi przebaczyć bratu małej nawet winy. Chociaż wskutek pychy i mściwości wrodzonych człowiekowi upadłemu przebaczenie może niekiedy drogo go kosztować, to jednak jest ono niezbędnym warunkiem, by otrzymać przebaczenie własnych grzechów. Nie ma innego wyjścia: albo przebaczać i samemu dostąpić przebaczenia, albo odmówić przebaczenia i zostać potępionym. "Podobnie - kończy przypowieść - uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu" (Mt 18, 35). Przypomina się upomnienie z pierwszego czytania: "Pamiętaj na ostatnie rzeczy i przestań nienawidzić... Pamiętaj na przykazania i nie miej w nienawiści bliźniego... i daruj obrazę" (Syr 28, 6-7). Oto pouczenia nigdy nie dosyć rozważne, choć przecież powinny skłaniać do badania własnego serca, by zobaczyć, czy nie kryje się w nim żal i niechęć względem choćby jednego brata. Nie na próżno Jezus uczył modlić się: "Przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili" (Mt 6, 12).
- Oto, Panie Jezu... przyszliśmy do ciebie - jak ten, który za Tobą poszedł, ale który Cię również zdradził: wierni, ale tyle razy byliśmy niewiernymi; przyszliśmy - aby wyznać tajemniczy związek między naszymi grzechami a Twoją męką: między naszym i Twoim dziełem; przyszliśmy - aby uderzyć się w piersi, aby prosić o przebaczenie, aby wybłagać Twoje zmiłowanie; przyszliśmy - ponieważ wiemy, że Ty możesz, że Ty chcesz nam przebaczyć. Ponieważ zadośćuczyniłeś za nas - jesteś naszym odkupieniem, jesteś naszą nadzieją.
Panie Jezu, Odkupicielu nasz, ożyw w nas pragnienie i ufność w Twoje przebaczenie, utwierdź naszą wolę nawrócenia się i wierności, dozwól nam doznać pewności i łagodności Twego miłosierdzia.
Panie Jezu, Odkupicielu i Mistrzu, daj nam siłę do przebaczenia innym, abyśmy mogli naprawdę dostąpić Twego przebaczenia.
Panie Jezu, Odkupicielu nasz i Pasterzu, daj nam zdolność miłowania, ponieważ Ty chcesz, abyśmy za Twoim przykładem i z pomocą Twej łaski kochali Ciebie i tych wszystkich, którzy są dla nas braćmi w Tobie (Pawel VI).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 186
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-20, 15:21
DZIĘKUJĘ ZA NIESAMOWITE ROZWAŻANIA, ZAMIESZCAM ROZWAŻANIA OJCA WAWRZENIECKIEGO Z PORTALU KATOLICKIEGO MŁODZIEŻY KATOLIK
Przebaczyć sobie, innym i Bogu! Może dla wielu przebaczenie innym nie jest niczym bulwersującym, bo wiedzą, że tak należy czynić. Jednak podstawowy problem pojawia się, kiedy mowa o przebaczeniu Bogu i sobie. Wtedy najczęściej przychodzi na myśl pytanie: jak to, ja mam przebaczyć Bogu? mam przebaczyć sobie? To chyba jakieś nieporozumienie. Tymczasem uczy nas tego przypowieść o Marnotrawnym Synu albo – jak ktoś woli – o Miłosiernym Ojcu.
Znajdź chwilę czasu, na tyle długą, aby zastanowić się nad tekstem biblijnym. Wybierz odpowiedni czas, miejsce i warunki, by mieć komfort skupienia się tylko na tej medytacji. Jeśli to Ci pomoże, postaw ikonę czy obraz albo krzyż i zapal przy nim świeczkę. Weź do ręki Biblię i notatnik, aby zapisać to, co będzie konkretnym wnioskiem i zadaniem z tej modlitwy dla Twojego codziennego życia. Dzięki temu będziesz mógł zweryfikować jej owoce w swoim życiu.
Sytuacje powodujące zranienia, które trzeba przebaczyć
Przeczytaj teraz pierwszą część przypowieści. Zastanów się chwilę w ciszy nad jej treścią. Następnie spójrz w kontekście tego fragmentu na zranienia, jakich doznałeś w swoim życiu. Przypomnij sobie te momenty, które są dla Ciebie trudne, bolesne.
„Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał” (Łk 15,11–16).
Jestem człowiekiem wolnym. Mogę korzystać z tego daru, który daje mi tak dużo satysfakcji. Mogę wybierać pomiędzy różnymi rzeczami, sprawami i osobami. I to jest w moim życiu piękne. Nie jestem zaprogramowanym robotem posłusznie wykonującym to, co przewiduje program, ale jestem osobą, która sama decyduje o sobie. Jak jednak rozumiem własną wolność?
W swoim życiu, którego wielką wartością jest wolność, dostrzegam jednak sytuacje, kiedy moje korzystanie z wolności nie przynosi takich efektów, jakich oczekuję. Tyle razy chciałem dobra, a zamiast niego wychodziło zło. Czasem nawet wydaje mi się, że podobne sytuacje zdarzają się bardzo często w moim codziennym życiu, w kontakcie z drugim człowiekiem. Dlaczego tak się dzieje?
Zdaję sobie sprawę z tego, że w moim korzystaniu z wolności stykam się także z wolnością innych ludzi. Nawet czasem wydaje mi się, że moja wolność jest przez nich ograniczona. Muszę liczyć się przecież z tym, że oni żyją obok mnie. Powoli zaczynam sobie nawet uświadamiać, że tak często ranię innych moim słowem i czynem. Tak często też inni ranią mnie, a czasem nawet pretensje o wiele rzeczy żywię względem Boga. Czasami też względem siebie samego... Ile tych spraw nazbierało się w moim życiu?
Przebaczyć sobie
Przeczytaj teraz drugą część przypowieści. Znów zostaw sobie chwilę czasu na refleksję na temat tego fragmentu. Tym razem skup się jednak na tym, co dotyczy bezpośrednio Ciebie, na tych rzeczach, które powinieneś sobie wybaczyć. Spróbuj je też spisać, aby na końcu tej medytacji móc się modlić w tych właśnie sprawach.
„Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. (Łk 15,17–21).
Czasem moja codzienność wydaje mi się bezsensowna. Ciągle te same problemy. Ciągle popełniam te same błędy. Trudno w takiej sytuacji uwierzyć w siebie, swoje możliwości, zdolności i talenty. Jeśli na potwierdzenie tego inni stwierdzą, że się do niczego nie nadaję, wówczas jestem już całkiem zrezygnowany. Do kogo wtedy mam pretensje?
Przeważnie do siebie. I to o różne rzeczy. Czasem o to, że nie potrafię się zmobilizować wobec przeciwności. Innym razem o to, że mój wygląd nie jest taki, jak bym chciał. Kiedy indziej znowu, że ciągle te same grzechy w moim życiu, a postanowienie poprawy wciąż takie mizerne. Jakie pretensje (żale) mam do samego siebie? O co siebie obwiniam?
Pretensje do siebie mogą paraliżować i powodować zamknięcie w sobie, niedocenianie własnej wartości. Tymczasem, choć może trudno mi to przyjąć w konkretnych okolicznościach, jestem kimś wartościowym w oczach Bożych. Mogę jednak wobec tych zarzutów przyjąć też inną postawę: wyjść im naprzeciw, zweryfikować je i odważnie stawić im czoła. Które z tych rozwiązań przeważnie wybieram?
Przebaczyć innym
Przeczytaj kolejny fragment biblijny. W chwili ciszy rozważ go i postaraj się zobaczyć te sytuacje, w których inni Cię skrzywdzili, sytuacje trudne i bolesne. Zapytaj siebie o to, czy potrafisz przebaczyć tym wszystkim ludziom. Spójrz jednak w podobnym kontekście także na sytuacje, kiedy to ty skrzywdziłeś innych. Spisz to, co uważasz, że powinno stać się treścią modlitwy.
„Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu”. (Łk 15,25–28)
Żyjąc w różnych wspólnotach: w rodzinie, w grupie rówieśników, nie jestem samotną wyspą. Każdego dnia jestem narażony na to, że ktoś mnie zrani, źle oceni, wypowie o mnie niesprawiedliwą opinię, źle odczyta moje intencje. Jest mi wtedy źle i często złoszczę się na otaczający mnie świat, który nie potrafi mnie zrozumieć. Jakie uczucia mi wtedy towarzyszą?
Są momenty, że potrafię radzić sobie z podobnymi sytuacjami i idę do przodu bez żądnego problemu. Są jednak i takie chwile, gdy mam wszystkiego dość i chętnie zrobiłbym użytek z mojej agresji wobec konkretnej osoby, która mnie skrzywdziła. Co przeważa w moich reakcjach?
Mam świadomość, że w pewnych momentach swojego życia to ja byłem osobą, która do konkretnego człowieka miała pretensje, była niesprawiedliwa. Wiem, że tak często oceniałem ludzi tylko po pierwszym wrażeniu, powierzchownie. Po jakimś czasie okazywało się, że prawda o nich jest zupełnie inna. Sam miewam pretensje do osób żyjących obok mnie i nie bardzo chcę zrozumieć ich postępowanie, ale dla siebie domagam się odmiennego traktowania. Co jest nie tak w mojej postawie?
Przebaczyć Bogu
Spróbuj się zatrzymać teraz na przedostatnim fragmencie z Pisma Świętego. Zastanów się nad nim chwilę. Zadaj sobie pytanie, o jakie rzeczy w swoim życiu masz pretensje do Pana Boga. Spisz je w notatniku, aby później móc mówić o tych sprawach w czasie końcowej modlitwy.
„Lecz on odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się”. (Łk 15,29–32)
Czasem towarzyszy mi syndrom drugiego syna. Wszystkim wkoło się udaje, a mnie nie. Inni obok wyglądają atrakcyjniej, są przystojniejsi. Im jakoś wszystkie rzeczy przychodzą tak łatwo, a dla mnie to straszna męczarnia. Przecież Bóg stworzył każdego człowieka, obdarzając go swoimi darami. Dlaczego ja otrzymałem gorsze możliwości?
o. Robert Wawrzeniecki OMI
JADWIGA69 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-23, 08:31 przebaczenie..
Przebaczenie jest najważniejsze...bez tego nie da sie żyć normalnie...moja droga przebaczenia swojemu oprawcy-mężowi trwała jakiś czas,ale początki tej drogi mogę śmiało powiedzieć-to był chaos...bez pomocy Boga nie byłoby to możliwe...aby nie zwariować w tym obłędzie-w tamtym czasie podjęłam studia.Nie było na początku łatwo,ale cierpliwość,modlitwa ,praca pozwoliły mi inaczej spojrzeć na siebie,że jestem wartościowym człowiekiem,że mam swoją godność i że jestem kochana przez nasze dzieci....przebaczenie swojemu oprawcy-mężowi pozwoliło mi normalnie funcjonować ,a dzięki modlitwie i Bogu-odzyskać spokój w sercu i duszy..
Karolina12 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-23, 20:25
To szczera prawda bez przebaczenia nie można uzdrowić małżeństwa czy siebie samego
Nienawiść przede wszystkim zabija nas samych , nasze rodziny.... ale najbardziej zabija w nas miłość do Boga naszego Ukochanego Stwórcy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.