Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Zło
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-18, 23:59   

W moim domu straszy!
Ks. Andrzej Przybylski

Piszę do Księdza tak naprawdę w imieniu mojej znajomej, która zwróciła się do mnie o pomoc w dziwnej dla niej sprawie. Niedawno kupili dom i kiedy w nim zamieszkali, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Moja znajoma twierdzi, że w jej domu niekiedy słychać jakieś ludzkie głosy i odgłos przesuwanych przedmiotów. Boi się o tym powiedzieć komukolwiek, żeby nie wzięto jej za dziwaczkę. Obie przyznałyśmy, że o takich historiach słyszałyśmy tylko z książek i z filmów. Czy rzeczywiście w jakimś domu może straszyć? A jeśli tak, to co z tym wszystkim zrobić?
Krystyna

Wierzymy, że tak jak człowiek może stać się miejscem zamieszkania dobrych lub złych duchów, tak samo może stać się z pewnymi miejscami. Są miejsca święte, takie jak kościoły, w których czujemy panujący pokój i dobrego ducha. Mogą być też miejsca, w których z różnych przyczyn obecne są złe duchy. Ta obecność może stanowić konsekwencję dziejących się tam grzechów.
Byłem kiedyś przez przypadek w młodzieżowej dyskotece w czasie trwania zabawy. Przyznam, że mocno czułem, jak to miejsce pełne jest złych duchów – z tym jednak, że w tej dyskotece złe duchy były obecne w grzechach konkretnych ludzi. Pewien murarz opowiadał mi kiedyś o dziwnej budowie. Remontowali jakiś stary budynek. W czasie pracy ciągle przytrafiały im się niewiarygodne przygody. A to ktoś spadł z drabiny, a to pękały piły albo nagle wylewał się beton z betoniarki. Dowiedzieli się wkrótce, że dom, który remontują, był kiedyś domem publicznym.
Nasze babcie dawniej opowiadały o wielu miejscach, w których straszy. Dziś może mało o tym mówimy, ale historie życia wielu świętych, a także historia Twojej znajomej pokazują, że niekiedy naprawdę może „straszyć”. Co w takich wypadkach robić? Przede wszystkim cały czas trzeba mieć wielką wiarę w to, że Bóg jest silniejszy niż wszelki zły duch, i na różne sposoby przywoływać Bożą obecność – najpierw przez osobistą modlitwę, a nawet post. Jeśli to nie skutkuje, można zamówić Mszę św. w intencji uwolnienia tego miejsca od złych duchów lub innych duchowych zjawisk. Nie zawsze bowiem głosy i dziwne zjawiska pochodzą od złych duchów. Wierzymy i znamy takie przypadki, że głos w jakimś domu pochodził od dusz czyśćcowych, które w ten sposób prosiły o pomoc. Wystarczyła wtedy ofiara Mszy św. czy modlitwa za dusze w czyśćcu cierpiące, aby wszystko się uspokoiło. Dla uświęcenia naszych domów stosujemy również błogosławieństwo i poświęcenie tych miejsc. Dzieje się tak na przykład podczas kolędy. To naprawdę nie jest tylko zwykła wizyta kapłana w domu, ale jego modlitwa do Boga, aby uwolnił ten dom od złych duchów. W ekstremalnych przypadkach, kiedy te dziwne rzeczy nie ustępują, trzeba poprosić jakiegoś kapłana o modlitwę w tym miejscu, z pokropieniem wodą święconą całego mieszkania. Dobrze jest też poznać historię tego miejsca i zapytać, czy nie ma jakiegoś wydarzenia, które mogłoby być źródłem zamieszkania złego ducha lub też wołaniem jakiejś duszy czyśćcowej o pomoc. We wszystkich przypadkach należy bardzo się pilnować, zaufać Bogu i zachować pokój w sercu.
W życiu św. Ojca Pio niejeden raz zdarzały się tajemnicze i bolesne spotkania z diabłem. Ojciec Pio był dręczony przez złe duchy i często słyszał ich krzyk. Zawsze jednak zachowywał spokój. W jednym ze swoich listów pisał: „Jeśli diabeł czyni zgiełk, to znak, że jest poza nami, a nie w nas”. Zalecał też wewnętrzny pokój i wzywał do zdecydowanej reakcji wobec działania diabła w różnych miejscach. Tą reakcją zawsze były żarliwa modlitwa i post, które są najskuteczniejszą bronią wobec złych duchów.

Na listy odpowiada ks. dr Andrzej Przybylski, duszpasterz akademicki z Częstochowy.
http://www.niedziela.pl/a...=nd200704&nr=18
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-19, 23:58   

Jeśli atakuje się krzyż, biskupów, religię chrześcijańską, rodzinę, potrzebne jest zdyscyplinowane działanie na rzecz obrony tych wartości
Wytrzymać napór zła

Tam, gdzie organizuje się zło, czego jesteśmy świadkami w Polsce, tam także winno organizować się dobro. Nie wystarczy tylko nawoływać do odwagi, podtrzymywać się nawzajem na duchu, ale trzeba działać na rzecz obrony zagrożonych wartości.

Wydarzenia, z jakimi ostatnio spotykamy się w naszym życiu publicznym, można ująć w jedno: zmasowany "napór zła".
Pierwszym adresatem tego naporu zła jest krzyż. Ostatnie miesiące po tragedii smoleńskiej naznaczone zostały bezprecedensowym atakiem na krzyż i ludzi, którzy poprzez ten krzyż chcieli upamiętnić niespotykaną w dziejach państwa polskiego tragedię śmierci głowy państwa, prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki, ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, głównodowodzących Sił Zbrojnych, osób kierujących podstawowymi instytucjami państwowymi i wszystkich, których ta śmierć wyrwała społeczeństwu. Pomnik ten, którego domagało się i domaga społeczeństwo (a nie tylko rodziny), ma powstać ku pamięci, ale i ku przestrodze. Ku pamięci tych, którzy zginęli na służbie dla Polski, i ku przestrodze tym, którzy do tego, że tamci zginęli, dopuścili - czy to przez zaniedbanie, czy zaniechanie właściwych działań. Ten pierwszy napór zła ogniskuje się na znieważaniu krzyża, znieważaniu ludzi go broniących, a wszystko po to, aby znieważyć ideę godnego upamiętnienia tej wielkiej tragedii.

Narzucają laicki ateizm

Drugim adresatem naporu zła stał się Kościół polski, który ograbiony przez polskie władze komunistyczne z dóbr materialnych, budynków, prowadzonych dzieł charytatywnych odzyskał w niewielkim procencie dobra, by dzięki nim mógł nadal prowadzić swoją pracę z pożytkiem dla Narodu Polskiego.
Trzecim adresatem naporu zła stali się polscy biskupi, którzy od tysiącleci prowadzili Kościół polski, służąc Narodowi w czasach próby i w czasach zwycięstwa. To dzięki ich roztropnej służbie Kościół był i jest niezawodnym przewodnikiem dla każdego Polaka: zarówno wierzącego, jak i niewierzącego. Poświadczają to czasy "Solidarności", kiedy wielu działaczy niewierzących ukrywało się właśnie w kościołach i działało pod ochroną Kościoła.
Czwartym polem naporu zła stała się dziedzina religii i wychowania religijnego Polaków, które otrzymują na lekcjach religii w szkole. To przecież religia pozwalała przetrwać Polakom jako Narodowi w czasach rozbiorów, gdy nie było państwa polskiego. To religia pozwalała przetrwać Polakom czasy komunizmu, gdy żyli w niewoli komunistycznej i ginęli czy to na zsyłkach na "nieludzkiej ziemi", czy w komunistycznych więzieniach, odarci z resztek godności i szacunku. Narzucanie laickiego ateizmu w życiu publicznym społeczeństw, jak uczy historia ostatnich dziesięcioleci, skończyło się zagładą setek milionów istnień ludzkich (w Europie komunizm i niemiecki nazizm).

Naród bez przyszłości?

Piąta przestrzeń naporu zła dotyczy ataku na życie człowieka przez propagowanie cywilizacji śmierci w formie prawa do zabijania poczętych dzieci w wyniku aborcji, niszczenie zarodków w procesie sztucznego zapłodnienia in vitro, domaganie się prawa do eutanazji dla ludzi chorych i starych. Zapomina się przy tym o ostrzeżeniu Jana Pawła II, że "naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości".
Szósta dziedzina naporu zła to atak na ludzką naturę i godność przez propagowanie homoseksualizmu, kwestionowanie ludzkiej płciowości. Zamach na nienaruszalność porządku ludzkiej natury dotyczącego czy to życia indywidualnego (płciowość), czy społecznego (małżeństwo) jest bezpośrednio zamachem na samego człowieka, a pośrednio na społeczeństwo. Człowiek pozbawiony natury traci orientację co do właściwego działania dla swojego dobra, gdyż to właśnie natura kieruje działania ludzkie do dobra i podpowiada te, które są najlepsze.
Siódma wreszcie dziedzina naporu zła, która ujawnia się w obecnych czasach, to atak na rodzinę, na małżeństwo i jego nierozerwalność. Uderzenie w rodzinę jest nie tylko uderzeniem w dobro dziecka, ale i w państwo, gdyż człowiek pozbawiony rodziny został też pozbawiony wychowania do życia społecznego. Rodzina to przecież pierwsza naturalna społeczność ludzka, w której młody człowiek uczy się być dla drugich.

Wezwanie do odważnego działania

Te symbolicznie wyróżnione siedmiorakie dziedziny życia Polaków, poddawane bezprecedensowemu naporowi zła, domagają się społecznego uświadomienia, zgodnie z zasadą, że trzeba wiedzieć, aby właściwie działać, oraz odpowiedniej reakcji i ochrony. Znakiem bowiem właściwego funkcjonowania społeczeństwa jest prawo będące instrumentem w "ręku" państwa i państwowych instytucji. Głównym zaś celem państwa jest formowanie takiego prawa, aby powstrzymywało napór zła, a chroniło i ułatwiało czynienie dobra.
Społeczność ludzi wierzących w Polsce nie pierwszy raz jest poddawana naporowi zła. Jednak ten zmasowany atak, jakiego jesteśmy świadkami, wymaga odpowiedniej postawy, która przejawia się w cnocie męstwa.
Cnota męstwa określana jest jako umiejętność realizowania trudnego dobra i wytrzymania naporu zła, nie poddania się mu, nie ulegania mu, lecz przetrwania, by w odpowiednim czasie zaatakować i usunąć przeszkody w realizacji dobra: zarówno w sferze indywidualnego, jak i społecznego życia człowieka.
Czym jest męstwo? Po pierwsze - wyjaśnia św. Tomasz z Akwinu - jest pewną mocą ducha w ogóle i zarazem składnikiem każdej cnoty, gdyż do istoty cnoty należy to, że usprawnia do działania mocnego i niewzruszonego (Sth, II-II, q. 123, a. 1). Po drugie, męstwo to przede wszystkim "świadome i rozważne stawianie czoła niebezpieczeństwu i znoszenie cierpień" - jak określał Cyceron.
Zadanie męstwa polega więc na usuwaniu przeszkód, które krępują wolę w dążeniu do dobra. Bojaźń zaś i strach stanowią jedną z przeszkód, która pojawia się w obliczu dobra trudnego do realizacji. Dlatego męstwo "ma za zadanie opanowanie obaw przed trudnościami, które są na tyle mocne, że mogą przeszkodzić woli pójść za wskazaniami rozumu. Z drugiej jednak strony - radzi Tomasz z Akwinu - trzeba nie tylko niezachwianie wytrzymać nacisk trudności przez poskromienie bojaźni, lecz także trzeba w nie uderzać, i to w sposób zdyscyplinowany, a należy to uczynić wtedy, gdy je, dla osiągnięcia przyszłego bezpieczeństwa, złamać należy. Otóż dzieło to należy do istoty odwagi. Tak więc męstwo ma za przedmiot zarówno bojaźń, jak i odwagę: pierwsza powstrzymując, a druga kierując" (Sth, II-II, q. 123, a. 3).
Odczuwając zatem napór zła, a tego doświadczamy na co dzień, z jednej strony powinniśmy wzajemnie się podtrzymywać na duchu, dodawać sobie odwagi, z drugiej strony nie pozostawać biernymi. Należy podjąć walkę z tym złem, "uderzając w sposób zdyscyplinowany". Tam bowiem, gdzie organizuje się zło - a widzimy, że owo zło się organizuje - tam także winno organizować się dobro.
Jeśli zatem czegoś nam brak, to właśnie tego zdyscyplinowanego działania. Jeśli atakuje się krzyż, jeśli atakuje się biskupów, jeśli atakuje się religię chrześcijańską, jeśli atakuje się rodzinę, potrzebne jest zdyscyplinowane działanie na rzecz obrony tych atakowanych wartości. W krajach demokracji są dopuszczalne formy protestu, np. pisma, petycje, marsze, zebrania itp. Te formy trzeba wykorzystać do obrony słusznych praw i dóbr.

Potrzebny słuszny gniew

Największym niebezpieczeństwem dla chrześcijanina żyjącego w Polsce jest uleganie bojaźni i strachowi. Wszelkie totalitaryzmy jako narzędziami rządzenia posługują się właśnie strachem, terrorem i bojaźnią (tak było, jak pamiętamy, w komunizmie!). Stąd "męstwo polega więcej na opanowaniu bojaźni niż na pohamowaniu odwagi. Opanowanie lęku jest trudniejsze, a to dlatego, że niebezpieczeństwo, wspólny przedmiot zarówno odwagi, jak i bojaźni, samo przez się poskramia pierwszą, a zwiększa drugą. Otóż natarcie jest aktem, w którym męstwo trzyma na wodzy odwagę, gdy wytrzymanie jest aktem męstwa wynikłym z opanowania obawy. Dlatego też wytrzymanie, czyli niewzruszone trwanie wśród niebezpieczeństw, jest ważniejszym niż natarcie aktem męstwa" (Sth, II-II, q. 123, a. 6). Z tej racji jest tu także potrzebny gniew, który miarkowany rozumem, pełni ważną funkcję nie tyle przy powstrzymywaniu naporu zła i nieuleganiu bojaźni, ile przede wszystkim przy zdyscyplinowanym działaniu na rzecz realizacji dobra trudnego czy dobra zagrożonego.
Pojawia się więc pytanie o to, co w obecnej chwili jest bardzo potrzebne polskim chrześcijanom w życiu społecznym. Obok - na pewno - nawoływania do odwagi, podtrzymywania się nawzajem na duchu, organizowania się potrzeba zdyscyplinowanego działania na rzecz obrony wspólnego dobra. A tym wspólnym dobrem jest właśnie krzyż, Kościół, religia katolicka, człowiek i jego rodzina, ludzka godność i nienaruszalność ludzkiego życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci.
Ks. prof. Andrzej Maryniarczyk

Autor jest filozofem, kierownikiem Katedry Metafizyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.


http://www.naszdziennik.p...018&id=my13.txt
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-14, 22:51   

Jasnowidzenie – ks. prof. Andrzej Zwoliński

Książka pt. „JASNOWIDZENIE” porusza tematy związane z zagrożeniami, jakie niosą próby ingerowania w to, co kryje przyszłość – znana tylko Bogu. Autor demaskuje zło i jego mechanizmy, które ukryte są w futurologii, w przepowiadaniu przyszłości, wróżeniu, w objawieniach prywatnych, w interpretowaniu snów, w astrologii, w chiromancji, w kartomanii, w numerologii, w radiestezji, w spirytyzmie itp.

Nie tylko księża, katecheci, duszpasterze, spowiednicy i wychowawcy znajdą w niej odpowiedzi na pytania, które trapią lub nawet dręczą współczesnego człowieka. Książka ta powinna znajdować się w każdym domu – pokusy związane z odgadywaniem przyszłości mogą dopaść każdego z nas. Uczmy się rozeznawać i przyjmować to, co pochodzi od Boga, a odrzucać wszystko to, co od Niego nie pochodzi. (z recenzji ks. Sylwestra Łąckiego CSMA)

Cena: 30 zł; Format: 15 cm x 21 cm; oprawa twarda; 272 strony
Wydawnictwo Michalineum

Z biuletynu Któż jak Bóg
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-19, 19:12   

Konferencja Roberta Tekieli o zagrożeniach duchowych i konsekwencje zetknięcia się z nimi.

cz.1 http://www.youtube.com/watch?v=Jxk2Yq5m3tM
cz.2 http://www.youtube.com/wa...feature=related
cz.3 http://www.youtube.com/wa...feature=related
cz.4 http://www.youtube.com/wa...feature=related
cz.5 http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-21, 00:31   

Halloween kontra Wszystkich Świętych
autor: Mirosław Sałwowski


Niegroźna zabawa?
Każdego roku w nocy z 31 października na 1 listopada na ulice amerykańskich miast wychodzą miliony poprzebieranych za straszydła ludzi, domostwa są przystrajane w wydrążone dynie z powycinanymi otworami na usta i oczy i ze świeczką w środku (tzw. Jack-o-lantern), a gromady malców chodzą po domach, domagając się słodyczy. Tak oto wygląda tzw. noc duchów – czyli Halloween.

Od pewnego czasu święto to zyskuje coraz większe uznanie również na Starym Kontynencie, nie wyłączając Polski. W naszej Ojczyźnie część pubów i szkół organizuje pod koniec października wieczorne imprezy, w trakcie których świętuje się „noc duchów”, a niejeden supermarket rozprowadza w tym czasie rozmaite halloweenowe akcesoria. Przyzwyczailiśmy się patrzeć na Halloween jak na może nieco dziwną, lecz niegroźną w sumie zabawę. Bliższe przyjrzenie się genezie i całej otoczce tego święta dowodzi jednak, iż jest ono jawną i bezpośrednią kontynuacją dawnych kultów pogańskich.


Pogańskie zabobony


W czasach przedchrześcijańskich u wielu pogańskich ludów – m.in. u Słowian, Celtów, Irlandczyków i Egipcjan – okres pomiędzy 31 października a 2 listopada był poświęcony bóstwom śmierci oraz duchom zmarłych. Przykładowo w Brytanii i Szkocji wierzono, iż w tych dniach duchy zmarłych powracają do swych dawnych miejsc zamieszkania, by odwiedzać żyjących, demony zaś, czarownicy i czarownice są wtedy szczególnie aktywni. Celtowie sądzili, iż w nocy z 31 października na 1 listopada należy nakarmić i „udobruchać” nieżyjących, albowiem w przeciwnym wypadku duchy mogły opornym wymierzyć dotkliwe kary. Wierzono także, iż czas ten jest najodpowiedniejszy do praktykowania nekromancji, czyli rozmawiania ze zmarłymi. W tym okresie popularny był też zwyczaj czynienia podobizn duchów – m.in. przez umieszczanie ognia w wydrążonej rzepie.
Ażeby zniszczyć te pogańskie zabobony, Kościół katolicki ustanowił w tych właśnie dniach uroczystość Wszystkich Świętych oraz wspomnienie dusz pokutujących w czyśćcu – czyli tzw. Zaduszki. Czyniąc tak, Kościół pragnął uwolnić naturalny odruch pamięci o zmarłych przodkach (który sam w sobie jest niewątpliwie szlachetny i zdrowy) od bałwochwalczego piętna, jakie przez wieki diabeł zdołał na nim wycisnąć.


Upiorne rekwizyty


Wydaje się, iż komuś bardzo zależy na tym, aby w miejsce chrześcijańskiego podejścia do nieżyjących zasiać na nowo pewne szkodliwe, zgubne wierzenia oraz praktyki. Inaczej trudno wyjaśnić fakt, iż pomiędzy dawnym świętem boga śmierci a współczesnym Halloween istnieje tak wiele uderzających podobieństw. Oto niektóre z nich:
1. Według druidów [celtyckich kapłanów lub wróżbitów – przyp. red.] duchy przechadzały się wśród żywych. Nowoczesną wersją tego przekonania jest przebieranie się żywych za umarłych – przez zakładanie strojów upiorów, wampirów, demonów i innych krwawych postaci.
2. Celtowie, Aztekowie, Chińczycy, Egipcjanie, Słowianie i inni zostawiali żywność dla umarłych u drzwi domów, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Obecnie dzieci przebrane za duchy chodzą od drzwi do drzwi, domagając się łakoci pod groźbą rzucenia „klątwy”.
3. Używane przez Irlandczyków rzepy z palącym się płomieniem zostały zastąpione przez dzisiejsze „Jack-o-lantern” – czyli dynie z powycinanymi otworami i zapaloną świeczką w środku.
4. Większość zabaw i gier w czasie Halloween związana jest z magią, nekromancją i wróżbiarstwem, podobnie jak halloweenowe symbole: ludzki szkielet, czarny kot, nietoperz, pająk, miotła, kolory pomarańczowy i czarny etc.


Promocja satanizmu


Oprócz propagowania pogaństwa przy okazji Halloween coraz częściej reklamuje się też treści jawnie satanistyczne. Przykładowo w 2000 roku francuski oddział firmy Mars dołączył do swych produktów ulotkę o następującej treści: „Czy wiesz o tym, że w dniu Halloween wszystkie potwory i strachy żądają cukierków od sąsiadów? Jeżeli nie dadzą, to rzucą na nich klątwę. Sam to wypróbuj: 1) zrób jakiś straszny strój, 2) wklej swoją fotografię w formularz, wypisz tam swoje imiona i nazwisko, również swoją ksywę demoniczną i swój podpis piekielny, 3) ostrzeż sąsiadów o grożącej im wizycie, 4) i oto jesteś oficjalnym demonem 2000, gotowym do odebrania swoich cukierków”.
Na odwrocie tej ulotki czytamy zaś: „Karta OFICJALNEGO DEMONA 2000. Jestem jednym z demonów festiwalu Halloween 2000 i zobowiązuję się robić i mówić wiele monstrualnych rzeczy. Nazwisko……….... Imiona………... Ksywa demoniczna……….... Podpis piekielny………... Przeczytane i zaaprobowane przez księcia wszystkich demonów, podpisano LUCYFER” (cyt. za: Opoka w kraju, grudzień 2000).
Przy okazji warto wspomnieć, iż w kalendarzu satanistycznych świąt „noc duchów” zajmuje jedno z czołowych miejsc.


To nie zabawa


Trudno mówić o przypadku, widząc, iż Halloween jest niemal dokładną kalką starych guseł i przesądów. Nie ma się też co dziwić, iż święto to jest wykorzystywane do propagowania satanizmu. Tradycyjna nauka katolicka zawsze postrzegała pogaństwo jako przedsionek jawnego kultu szatana. Pismo święte mówi o tym wyraźnie: „(…) to, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu (…)” (1 Kor 10, 20).
Usprawiedliwieniem dla obchodzenia Halloween nie może być tłumaczenie, iż całe to święto to tylko zabawa oraz żart. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że za pomocą dowcipów i rozrywki również można skutecznie wpajać w ludzkie serca pewne przekonania oraz wzorce zachowań. Poza tym czy w sprawach Bożych przykazań i wiary katolickiej możemy sobie pozwolić na dowcipkowanie? Czy można na przykład dla zabawy recytować inwokacje do diabła albo szydzić sobie z Pana Jezusa?
W czasach inwazji przeróżnych form pogaństwa pamiętajmy o napomnieniach św. Pawła Apostoła: „Ależ właśnie to, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami. Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów” (1 Kor 10, 20-21); „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym?” (2 Kor 6, 14-15).

Cytaty biblijne pochodzą z Biblii Tysiąclecia.

http://www.milujciesie.or...h_swietych.html
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-21, 00:34   

Święty Andrzej a andrzejki
autor: Mirosław Rucki

Apostoł Andrzej, jeden z dwunastu najbliższych uczniów Jezusa Chrystusa, pochodził z miejscowości Betsaida, położonej na brzegu Jeziora Galilejskiego, nazywanego po hebrajsku Kinneret lub w greckim brzmieniu Genezaret. Okolice Betsaidy, podobnie jak cała Galilea, ulegały hellenizacji, o czym świadczy greckie imię Apostoła – Andreas. Żydzi nigdy wcześniej i długo potem nie nadawali takich imion swoim dzieciom. Ze źródeł żydowskich dowiadujemy się tylko o jednym człowieku o tym imieniu z tamtych czasów – niejakim Andrzeju Lukuasie, który przewodził w powstaniu antyrzymskim w latach 115-117 n.e. na terenie Cyreny (dzisiejsza Libia).
Żydzi z Judei traktowali Galilejczyków jako „gorszych Żydów”. Pojawiające się w Ewangeliach słowa o Galilei pogan (Mt 4, 15) lub o tym, że z Nazaretu nie może wyjść nic dobrego (J 1, 46), są echem wieloletnich zgrzytów pomiędzy rabinami z Judei a prostym ludem galilejskim, podatnym na wpływy hellenistyczne. Dochodziło nawet do takich sytuacji, kiedy to śluby religijne złożone w Galilei były uważane za nieważne w Judei. Mimo to należy uważać, że Andrzej pochodził z pobożnej żydowskiej rodziny. Jego ojciec miał na imię Jochanan (hbr. „Bóg się zmiłuje”) – czyli Jan, a jego brat – Szymon (hbr. „Bóg usłyszy”). Choć byli prostymi rybakami, z pewnością starali się spełniać wymagania, jakie stawiała Tora (Prawo Mojżeszowe) każdemu Izraelicie. Pomimo bowiem ubóstwa i niezbyt głębokiej wiedzy religijnej galilejscy Żydzi odznaczali się wielką gorliwością w wypełnianiu Prawa Mojżeszowego oraz przywiązaniem do tradycji narodowych wynikających z Tory. Pielgrzymowanie do Jerozolimy wiązało się albo z przejściem przez wrogą Samarię, albo prawie dwukrotnie dłuższą drogą przez Jerycho i Pustynię Judzką, ale mimo wszystko liczne pielgrzymki z Galilei regularnie, trzy razy w roku, przybywały do Jerozolimy.
Razem z bratem Szymonem Andrzej gorliwie wyczekiwał nadejścia Mesjasza i wyzwolenia z okupacji rzymskiej. Z tego powodu obaj zostali uczniami pewnego nazarejczyka o skrajnie ascetycznym usposobieniu – Jochanana (Jana) zwanego Chrzcicielem.
Jan Chrzciciel nie był rabinem. Nie ukończył on żadnej szkoły rabinicznej, nie był uczniem żadnego sławnego rabina, nie był też powiązany z żadnym środowiskiem religijno-politycznym. Jego nauczanie było bardzo niepokojące dla wszystkich Żydów, ponieważ normalnie nikt z nich nie musiał się zanurzać, ażeby uzyskać odpuszczenie grzechów. Odpuszczenie grzechów można było otrzymać na drodze składania ofiar, natomiast do złożenia ofiary konieczne było oczyszczenie rytualne, trwające kilka dni, związane raczej z obmywaniem. Pełne zanurzenie było wymagane jedynie w przypadku, kiedy poganin chciał przyjąć judaizm.
I w tej sytuacji pojawia się jakiś nazarejczyk, który „nie je i nie pije” (Mt 11, 18), mieszka na pustyni, ubiera się w odzienie z sierści wielbłąda i nawołuje każdego Żyda do obmycia przez zanurzenie. Nic dziwnego, że zaniepokojeni rabini, kapłani i prosty lud szli do niego z pytaniem: „Kim ty jesteś? Czy jesteś Eliaszem? Czy jesteś prorokiem? Czy jesteś mesjaszem?”. Żaden bowiem zwykły Żyd bez wykształcenia rabinicznego nie miałby prawa pouczać kogokolwiek na temat oczyszczenia, gdyby nie był co najmniej prorokiem.
Niestety, Jan Chrzciciel sprawił Żydom zawód. On nie był mesjaszem, ani nawet zwykłym prorokiem. Nie znał się na skomplikowanych obrzędach oczyszczenia i nie dało się z nim dyskutować na ten temat (por. J 3, 25-26). Jedyne, co potrafił, to napominać króla Heroda, że żyje w grzesznym, zakazanym przez Torę, związku z żoną własnego brata. Dlatego po początkowym „sukcesie” w krótkim czasie wielu jego uczniów odeszło. Między innymi do innego nietypowego nauczyciela, Jezusa z Nazaretu, na którego Jan Chrzciciel wskazał, nazywając Go Barankiem Bożym.
Jednym z pierwszych uczniów, który zainteresował się osobą nowego nauczyciela, był właśnie Andrzej, syn Jana, brat Szymona. Jan Ewangelista opowiada, że Andrzej razem z nie nazwanym z imienia kolegą poszedł zapytać Jezusa, gdzie On mieszka, i pozostał u Niego (J 1, 37-40). W tamtych realiach oznaczało to, że porzucili oni swojego starego mistrza i przyłączyli się do nowego. Uczniowie bowiem nie tylko słuchali wykładów swojego rabina, ale także mieszkali z nim, jedli i brali udział we wszystkich wydarzeniach, w których on brał udział.
Być może już to pierwsze spotkanie z Jezusem wywarło na Andrzeju tak wielkie wrażenie, że zapragnął on znaleźć swojego brata Szymona, by mu oznajmić, że oto tu jest mesjasz i zaprowadzić brata do Niego. Możliwe jednak, że Andrzej uznał Jezusa za mesjasza na podstawie świadectwa swojego poprzedniego mistrza. Tak czy inaczej, w tradycji chrześcijańskiej Andrzej został nazwany „pierwszym powołanym” (Πρωτόκλητος).
W Ewangeliach synoptycznych (Mateusza, Marka i Łukasza) o Andrzeju jest mowa tylko w związku z jego powołaniem przez Jezusa: w opowiadaniu o samym powołaniu na ucznia oraz w opowiadaniu o wybraniu spośród uczniów Dwunastu. Jedynym wyjątkiem jest Mk 13,3: „A gdy siedział na Górze Oliwnej, naprzeciw świątyni, pytali Go na osobności Piotr, Jakub, Jan i Andrzej: Powiedz nam, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to wszystko zacznie się spełniać?” Andrzej jest tutaj jednym z czterech „ciekawskich”, nie mogących się doczekać wybuchu powstania przeciwko Rzymianom w celu ustanowienia panowania Jezusa nad Izraelem.
W Ewangelii Jana natomiast Andrzej występuje w roli pośrednika pomiędzy prozelitami a Jezusem, do którego ci nieobeznani ze zwyczajami żydowskimi ludzie bali się zwrócić: „A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon [Bogu] w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: Panie, chcemy ujrzeć Jezusa. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi” (J 12,20-22). Z całego grona 12 Apostołów tylko ci dwaj nosili greckie imiona. Wygląda na to, że właśnie dlatego prozelici obdarzyli ich zaufaniem i uznali za „swoich”.
Poza tym, jako najbliższy uczeń Chrystusa, Andrzej uczestniczy we wszystkich wydarzeniach Jego życia, słucha Jego nauk, jest świadkiem ustanowienia Eucharystii w czasie Ostatniej Wieczerzy, a także Męki i Zmartwychwstania Jezusa. Po raz ostatni spotykamy Andrzeja w Dziejach Apostolskich, kiedy po Wniebowstąpieniu Pana powraca on z innymi uczniami do Jerozolimy (Dz 1,12-13). Tradycja chrześcijańska podaje, że dość wcześnie, być może, już w latach 30., wyruszył on w podróż misyjną. Przemierzał terytorium dzisiejszej Grecji i Turcji, a nawet przedostał się na drugi brzeg Morza Czarnego na Krym. Stamtąd miał udać się na północ wzdłuż rzeki Dniepr i dotrzeć aż do Kijowa.
Ewangelizacja, prowadzona przez św. Andrzeja, nie zawsze była skuteczna. Tradycja przekazuje liczne opowiadania o niebezpieczeństwach i prześladowaniach. Np. w Synopie Andrzej był poddany torturom i ledwo uszedł z życiem dzięki cudownej ingerencji Boga. Ewangelizacja Scytów i Słowian nie przyniosła trwałego efektu; dopiero po 10 wiekach Ruś Kijowska przyjmuje chrzest. Jednak w wielu miejscach kościoły, założone przez św. Andrzeja, przetrwały i kwitły przez wieki. Jednym z najbardziej znanych owoców pracy św. Andrzeja jest założenie Kościoła w Konstantynopolu (Bizancjum). Udając się w dalszą podróż w 38 roku n.e., ustanowił on biskupem niejakiego Stachysa, którego bezpośrednim 270. następcą jest dzisiejszy Patriarcha Ekumeniczny Bartłomiej.

Św. Andrzej zginął śmiercią męczeńską w Patrze, do której przybył, by głosić Ewangelię. Władze rzymskie najpierw uwięziły Apostoła, ale tłumy wiernych przychodziły do więzienia, by słuchać jego kazań. Obawiając się zamieszek, władca Egeusz skazał go na ukrzyżowanie, lecz według podania, jego krzyż miał kształt litery X (w ten sposób św. Andrzej jest ukazywany na ikonach). Ukrzyżowany Apostoł przez dwa dni cierpiał, wisząc na krzyżu, jednak cały czas przemawiał do zgromadzonych na miejscu kaźni tłumów. Mnóstwo ludzi, poruszonych słowami cierpiącego Apostoła, wyznawało swoje grzechy, nawracając się do Jezusa. Zaczęto naciskać na Egeusza, by ułaskawić niewinnego zresztą Andrzeja i zdjąć go z krzyża. Władca uległ naciskom, ale kiedy już żołnierze mieli go zdejmować, Apostoł oddał ducha. To miało miejsce 30 listopada 60 roku.
Takie było życie i świadectwo św. Andrzeja Apostoła, pierwszego powołanego, zhellenizowanego Żyda, kochającego swoją Ojczyznę i naród, przywiązanego do tradycji Izraela. Miał on odwagę porzucić ciche spokojne życie, swój naród i ukochany kraj, by udać się nie tylko do pogan, których kulturę i język dobrze znał, ale też daleko poza obszary świata cywilizowanego. Pomimo przeszkód i trudności, czasami bity i prześladowany, głosił poganom Zbawienie przez Jezusa Chrystusa, nawołując ich do porzucenia barbarzyńskich praktyk, m.in. bałwochwalstwa, okultyzmu i wróżbiarstwa zakazanego przez samego Boga w Piśmie Świętym. Swoje świadectwo przypieczętował własną krwią, poświęcając ewangelizacji nawet ostatnie godziny swojego życia, pełne cierpienia i fizycznego bólu.
Nie łudźmy się, św. Andrzej nie jest patronem „dobrej zabawy”, a tym bardziej zabawy andrzejkowej, połączonej z wróżeniem. Jest raczej patronem nawrócenia i wierności Bogu. Znajdźmy więc lepszy sposób upamiętnienia męczeńskiej śmierci Andrzeja Apostoła niż oddawanie się pogańskim zabawom, połączonym z wróżbiarstwem, wyraźnie sprzecznym z Ewangelią, którą głosił i za którą oddał życie.

Mirosław Rucki
http://www.milujciesie.or..._andrzejki.html
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-04-14, 03:50   

Kto nie ma wiary, ulega zabobonom – wywiad z ks. Gabrielem Amorthem, egzorcystą


Z ks. Gabrielem Amorthem, rzymskim egzorcystą, rozmawiają o. Piotr Kwiatek OFMCap i dr Anna Pecoraro

A.P.: Czy zgadza się Ksiądz ze stwierdzeniem, że obecnie mamy do czynienia ze szczególnie nasilonym działaniem złego ducha?
- Tak, oczywiście, że zgadzam się z tą opinią. Można śmiało powiedzieć, że czasy współczesne są nabrzmiałe obecnością złego ducha. Jesteśmy świadkami powstawania i działania licznych sekt satanistycznych, stają się modne seanse spirytystyczne, jest bardzo wielu ludzi zajmujących się wróżbiarstwem czy wprost okultyzmem. A z drugiej strony należy wiedzieć, że w diecezjach wciąż brakuje lub w ogóle nie ma księży egzorcystów.

o. P.K.: W Piśmie Świętym diabeł jest definiowany jako “ojciec kłamstwa” (J 8, 44). Jedno z jego wielkich dzieł to przekonanie człowieka, że tak naprawdę to on nie istnieje, że jest tylko wytworem ludzkiej fantazji itd. Jakimi innymi metodami demon lubi się posługiwać w celu niszczenia człowieka?
- Rzeczywiście, diabeł to “wyjątkowy manipulator”. Jego sposób działania polega na podsycaniu wątpliwości, które – gdy nie zostaną uczciwie zauważone i rozważone – prowadzą do kryzysu wiary. Popatrzmy na kraje o długiej tradycji katolickiej, takie jak: Włochy, Francja czy Hiszpania. Wiara została tam zdefiniowana jako “prywatna sprawa”. Podobnie w Polsce (ksiądz zna te sytuacje znacznie lepiej niż ja) po upadku komunizmu moralność wcale nie wzrosła, a wręcz przeciwnie – osłabła. Spójrzmy na procenty dokonywanych aborcji w krajach “katolickich”, ilość osób uzależnionych od narkotyków, alkoholu czy seksu. Są to sfery naszego życia, w które wchodzi demon. I możemy widzieć skutki tej obecności: hołdowanie przyjemności, uzależnienia, relatywizm… Kto nie ma wiary, często ulega przesądom, zabobonom, ufa wróżbom. Kto nie ma wiary, nie wierzy w życie wieczne i sprawy duchowe. Tutaj, we Włoszech, ale sądzę, że w Polsce również, często można usłyszeć: “jestem chrześcijaninem, ale niepraktykującym”, co właściwie należałoby rozumieć: “jestem chrześcijaninem, ale żyję jak poganin”.

A.P.: Czy zauważa Ksiądz jeszcze inne przestrzenie i strategie działania zła we współczesnym świecie?
- O tak, na przykład spójrzmy na życie polityczne. Znajdujemy się w bardzo poważnej i niebezpiecznej sytuacji. Dziś broń atomowa jest w posiadaniu wielu ludzi, podczas gdy świat i organizacje międzynarodowe nie mają nad tym żadnej kontroli. Tak więc owe kraje są w stanie zniszczyć ludzkość. Po zamachu z 11 września 2001 r. w Nowym Jorku wszyscy zrozumieliśmy, że także grupy terrorystyczne są wyposażone w tego rodzaju broń. Dziś znajdujemy się w sytuacji bardzo ekstremalnej, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Może właśnie dlatego Matka Boża kontynuuje swoje objawienia na całym świecie, aby przypomnieć o prawdziwym bezpiecznym domu, który na nas czeka.

o. P.K.: Bywa, że osoby pukające do drzwi Księdza, prosząc o kontakt z egzorcystą, mają zwyczajne problemy psychiczne (natręctwa myślowe, zaburzenia lękowe…). Bywa również odwrotnie, że osoba z symptomami działania złego ducha szuka pomocy wyłącznie na drodze medycznej, więc idzie do psychiatry. Jak rozróżnić, co komu jest potrzebne?
- W człowieku istnieją dwa wymiary: duchowy i psychiczny, są to dwie różne sfery. To, czym zajmują się egzorcyści, to: opętania, dręczenia i napady, czyli to, co jest wynikiem bezpośredniego działania złego ducha. Czymś innym zajmuje się psychiatra. Owszem, bywają sytuacje, kiedy potrzebna jest współpraca między egzorcystą i lekarzem. Dzieje się to szczególnie wtedy, gdy ktoś ma problemy zdrowotne (psychiczne) wymagające leczenia medycznego oraz jest pod wpływem działania złego ducha. Warto jednak nadmienić, że egzorcysta pozostaje na swoim terenie, czyli nie diagnozuje osoby chorej psychicznie, mówiąc jej na przykład, że ma schizofrenię. Tak sformułowana opinia jest diagnozą medyczną i tylko lekarz może ją postawić. Podobnie psychiatra nie może powiedzieć swojemu pacjentowi, że jest opętany przez demona, ponieważ przestrzeń duchowa nie jest jego terenem diagnostycznym. On jako lekarz może jedynie wykluczyć zaburzenia typu psychicznego. Tak więc ważne jest, aby egzorcysta i psychiatra, każdy z nich pozostawał na swoim terenie kompetencji i uznawał limity własnych możliwości diagnostycznych.

A.P.: Na czym powinna polegać współpraca między psychiatrami, psychologami a egzorcystami?
- Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że osoby, które są opętane czy mają problemy z działaniem demona, nie widzą żadnej potrzeby, by udać się do lekarza. W takich sytuacjach pracuje tylko egzorcysta. Kiedy spostrzeże, że podczas egzorcyzmów lub modlitwy o uwolnienie nie występują żadne znaki opętania, są to problemy psychiczne i tu powinno rozpocząć się leczenie psychiatryczne. Trzeba podkreślić, iż symptomy opętania są różne od symptomów, które charakteryzują zaburzenia psychiczne. Dlatego egzorcysta może bardzo szybko rozpoznać, czy ten typ zaburzeń pochodzi od złego ducha, czy też ma inne źródła. Również lekarze powinni pamiętać, że są zaburzenia, które nie mają charakteru naturalnego (czego często nie rozumieją). Ponieważ wielu lekarzy (psychiatrów) nie wierzy w istnienie złego ducha, nie wierzą w opętania, i kiedy mają do czynienia z osobami opętanymi, diagnozują takie przypadki w sposób medyczny. Dla nich problem jest rozwiązany również wtedy, kiedy niestety niczego w praktyce nie rozwiązują. W wielu szpitalach psychiatrycznych pacjentami są osoby nie chore, ale dotknięte działaniem złego ducha, natomiast przez lekarzy zakwalifikowane jako chore.

o. P.K.: Dziękuję Księdzu za czas, który zechciał nam ofiarować. Prawdziwie doceniam wieloletnie i niestrudzone wysiłki Księdza, zmaganie się z mocami zła. W tym trudzie dostrzegam wielką wiarę i zaufanie Bogu. Dziękuję za to czytelne świadectwo.

Ks. Gabriele Amorth urodził się w Modenie (Włochy) w 1925 roku. Jest doktorem prawa, kapłanem Towarzystwa Świętego Pawła, autorem licznych artykułów z dziedziny mariologii. Od wielu lat pracuje jako egzorcysta w diecezji rzymskiej.

http://www.bibula.com/?p=29244
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-04-14, 03:52   

Szatańskie szramy – rozmowa z ks.prof. Tadeuszem Czapigą, egzorcystą


W całym kraju jest ich, z nominacji biskupiej, około 70. Egzorcystę mianuje specjalnym dekretem biskup diecezjalny, który posiada władzę sprawowania egzorcyzmów. Poważne znaczenie tego sakramentalium, którym jest egzorcyzm, wymaga, by posługa władzy wypędzania demonów była sprawowana na mocy specjalnego zezwolenia miejscowego ordynariusza. Taką misję powierza się na stałe lub doraźnie księżom odznaczającym się pobożnością, wiedzą, roztropnością i nieskazitelnością życia oraz specjalnie przygotowanym do tego zadania.

Kapłani nie mający zezwolenia biskupa mogą odmawiać modlitwę o uwolnienie danej osoby, która jednak nie stanowi egzorcyzmu uroczystego i nie zawiera formuł komunikowania się ze złym duchem.

Od kilku lat w archidiecezji szczecińsko–kamieńskiej posługę mianowanego egzorcysty pełni ks. prałat Tadeusz Czapiga, doświadczony i ceniony w kraju w tej tak coraz bardziej potrzebnej misji.

- Wcześniej biskupi zlecali Księdzu Prałatowi egzorcyzmowanie w pojedynczych przypadkach, mając głębokie przekonanie o Księdza charyzmie…

- Właściwie każdy ksiądz przez zwyczajną posługę kapłańską podejmuje walkę z szatanem. W takim rozumieniu można powiedzieć, że z egzorcyzmem miałem do czynienia od chwili otrzymania święceń kapłańskich. Przypominam sobie, że na początku swej pracy duszpasterskiej w jednej z parafii na Pomorzu Zachodnim w czasie tzw. kolędy spostrzegłem, że w odwiedzanej rodzinie coś dziwnie niepokojącego zaczęło się dziać z domownikami w trakcie modlitwy i obrzędu poświęcania mieszkania. W oczach dwóch mężczyzn widoczny był lęk. Młoda kobieta szybko wybiegła z tego mieszkania, ujawniając pragnienie pójścia do spowiedzi, co uczyniła w niedługim czasie. Wynika z tego, że mieszkańcy tego lokalu byli pod władzą jakiejś niedobrej mocy. To doświadczenie jest trudne do opisania słowami.

- Są różne stopnie opętania, które przypisuje się tylko szatanowi.

- Opętanie diaboliczne należy do najcięższych ataków złego ducha. Jest to obecność szatana w człowieku. Dochodzi do niej wskutek podstępnych zabiegów diabła, chociaż nie zawsze opętany musi to odczuwać. W takim stanie mogą pojawiać się blokady woli, które sprawiają, że człowiek z pozoru jest bezwolny, opanowany przez zło i przeważnie twierdzi, że nie da rady, nie jest sobą i musi tak czynić, jak czyni. Owe zahamowania mogą dotyczyć woli, umysłu i uczuć. Niejednokrotnie zniewolone przez szatana osoby przejawiają nadludzką moc, posługują się różnymi językami, jasnowidzeniem i atakowaniem wszystkiego, co święte. Stany te przypominają ataki chorób psychicznych. Jednak choremu psychicznie nie udziela się egzorcyzmu.

Innym sposobem nękania człowieka jest diabelskie dręczenie. Może ono pojawiać się sporadycznie, dotykając ludzkiego zdrowia, środowiska pracy i relacji międzyosobowych. Nagle bez szczególnego powodu osoba reaguje bardzo impulsywnie i emocjonalnie, krzycząc, bluźniąc, straszliwie pomawiając i wyrażając nienawiść, a także domagając się zemsty. Dręczenie diabelskie może dotyczyć pojedynczych osób, ale również całych grup społecznych.

Mogą też zdarzać się obsesje diabelskie oraz absurdalne myśli, od których trudno samemu się uwolnić. Nierzadko jest w nich jakaś wewnętrzna presja do samobójstwa.

Nie brakuje opętanych seksem, molestowaniem psychicznym i fizycznym słabszych, pornografią czy grami hazardowymi. Wielu obraca nieuczciwie ogromnymi sumami, gdyż “pieniądz stał się ich bogiem”. Szatan wykorzystuje ludzką słabość i w ten sposób nęka. Zadaniem księdza–egzorcysty, nim przeprowadzi stosowny egzorcyzm, jest rozpoznać rodzaj opętania.

Pycha i egoizm prowadzą do powierzchownego traktowania grzechów, odprawiania nieszczerych spowiedzi, przyjmowania Komunii świętej bez sakramentu pojednania, podejmowania praktyk okultystycznych. To tylko niektóre przyczyny wewnętrznego otwierania drogi szatanowi.

- Jak przebiega egzorcyzm?

- Rytuał egzorcyzmu, czyli specjalnej modlitwy-błogosławieństwa, powinien odbyć się w warunkach, w których nie budzi sensacji – najlepiej w kaplicy, salce przykościelnej bądź przyparafialnej. Musi być tam zawieszony w widocznym miejscu krzyż oraz obraz Matki Bożej. Potrzebna jest też woda święcona oraz kropidło. Egzorcysta jest ubrany w strój liturgiczny – w komżę i stułę; w ręku ma krzyż. W czasie obrzędu uwalniania ze złych mocy w pomieszczeniu może być rodzina udręczonego, która modli się w ciszy i zachowuje milczenie. Kapłan, o ile to możliwe, powinien uświadomić egzorcyzmowanemu, że w czasie tego świętego rytu stanowimy Kościół: “Ty jesteś tym udręczonym Ludem Bożym, który przychodzi po ratunek”. Dobrze, gdy egzorcysta uzyska zgodę na przeprowadzenie obrzędu od osoby zniewolonej. Nierzadko w czasie egzorcyzmu ludzie głośno przedstawiają swoje poranione życie, dlatego nie jest wskazane, by ktoś obcy był w tym pomieszczeniu. Opętani nieraz bluźnierczo reagują na widok krzyża (“Weź mi tę kukłę sprzed oczu!”) czy obrazów religijnych.

Ksiądz-egzorcysta, po dokładnym rozeznaniu formy cierpienia, w imieniu Kościoła, mocą Chrystusa przeprowadza stosowny egzorcyzm. Dokonuje go według tzw. Rytuału Rzymskiego, który w 1999 r. został zreformowany i wydany przez Kongregację Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów jako Nowy Rytuał Egzorcyzmów.


[Ks. prof. Tadeusz Czapiga, patrolog, egzorcysta. Pracował najpierw w parafiach administracji gorzowskiej, a potem w diecezji szczecińsko-kamieńskiej. W okresie stanu wojennego dał się poznać jako zwolennik przemian “solidarnościowych” i protestów robotników, przez co popadł w konflikt z ówczesnymi władzami polityczno-administracyjnymi. Decydentom nie podobało się, że jako proboszcz w Dolicach ks. Czapiga postawił na terenie parafii dziewięć krzyży. W maju 1983 r. władze kościelne podjęły decyzję o przeniesieniu księdza do Szczecina. Duszpasterzował najpierw w parafii NMP Nieustającej Pomocy, a potem w parafii Świętej Trójcy. Od prawie 30 lat jest wykładowcą w Wyższym Seminarium Duchownym w Szczecinie, a od 6 lat profesorem nadzwyczajnym patrologii na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego. ]

- Czy lekarze kierują do Księdza Profesora pacjentów, którym nie są w stanie pomóc?

- Bardzo rzadko. Częściej ja odsyłam proszących mnie o pomoc, bo uważam, że cierpią na choroby psychiczne.

Zdarza się, że osoba może być i chora, i opętana. Nigdy nie neguję zaleceń lekarskich. Nikogo jednak nie odrzucam, bo już samo przyjście do mnie dowodzi, iż stan tego bliźniego wymaga rozeznania i życzliwego słowa. Serdeczna i delikatna rozmowa bardzo często koi depresję, którą cechuje niepokój sumienia. Bywa tak, że psychiatra nie może pomóc w tej coraz powszechniejszej chorobie, ale zdarza się, że “chorobę duszy” likwiduje egzorcysta. Depresja może być wynikiem wieloletniego braku życia sakramentalnego, nieprzestrzegania Dekalogu… Kapłan jest w stanie, w wyniku szczerej rozmowy z cierpiącym, na nowo wprowadzić go na drogę dziecięctwa Bożego.

Bardzo dużą skuteczność ma akt rozgrzeszenia. Coraz częściej zwracają się do mnie osoby mieszkające w Niemczech i w Szwecji, gdzie wskutek laicyzacji, braku rozeznania stanu duszy i odpowiednio przygotowanych kapłanów, nikt nie jest w stanie im pomóc. Doradzam im, aby pogłębili swoje życie wewnętrzne zgodnie z Ewangelią oraz często korzystali z sakramentów uzdrawiających: pojednania i Eucharystii.

- Sporo jest świeckich egzorcystów, którzy w rozmaity sposób reklamują swoją działalność…

- Odpowiem krótko i zdecydowanie: poza Kościołem nie ma egzorcystów! Egzorcyzm należy do sakramentaliów Kościoła rzymskokatolickiego, który go ustanowił. Wykonywanie bardzo trudnego i odpowiedzialnego egzorcyzmu musi zgadzać się z Pismem Świętym, Tradycją Kościoła i przepisami prawa kanonicznego. Wszelcy inni pseudoegzorcyści, reklamujący się w rozmaitych mediach, czynią to najczęściej w celach zarobkowych. Działają nieuczciwie, zdarza się, że przez internet, nie podając nawet swoich adresów. A potem ich ofiary szukają pomocy u księży-egzorcystów, m.in. u mnie.

Egzorcyści mianowani przez biskupa, działający na mocy charyzmatu, nie pobierają żadnych opłat ani darów za przeprowadzony chrześcijański rytuał.

Rozmawiała Teresa Nowak

Rycerz Niepokalanej nr 12/2011, s. 328

http://www.bibula.com/?p=29154
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-07, 13:40   

Uwaga ważne dla osób korzystających z przedłużania włosów

Przedłużanie włosów u fryzjera naturalnymi pasmami może być niebezpieczne.Nauralne włosy trafiające do zakładów fryzjerskich w większości pochodzą z Indii, gdzie są pozyskiwane jako ofiara dla bóstw za uzyskane korzyści lub jako prośba.
Tu materiał filmowy:
http://lifestyle.wp.tv/i,...d=5c9e5#m827073

Bezpieczniej jest zatem korzystać ze sztucznych pasemek.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-19, 00:03   

Współczesne zagrożenia duchowe
o. prof. dr hab. Aleksander Posacki SJ - specjalista teologii duchowości, ekspert ds. sekt, ezoteryzmu i okultyzmu

(cz.I)
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=26674

(cz.II)
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=26676

(cz.III)
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=26677
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-29, 20:41   

Demony współczesności

Demony współczesności
Pozory atrakcyjnej nowości
Cynizm
Krytykanctwo
Manipulacja
Narcyzm
Niewdzięczność


http://kosciol.wiara.pl/Demony_wspolczesnosci
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-08-05, 23:28   

Audycja dla młodzieży`Zwiedzenie
o. prof. dr hab. Aleksander Posacki SJ - specjalista teologii duchowości, ekspert ds. sekt, ezoteryzmu i okultyzmu

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=26852
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-26, 23:53   

Anna Mularska
Wojownicy Boga przeciwko złym duchom

O walce duchowej z ks. dr Przemysławem Sawą, dyrektorem Diecezjalnej Szkoły Nowej Ewangelizacji w Bielsku-Białej i egzorcystą w diecezji bielsko-żywieckiej rozmawia Anna Mularska.

Każdy chrześcijanin powołany jest do boju w duchowej walce przeciwko pierwiastkom zła. Teoria wydaje się być oczywistą, ale jak uczynić ją praktyką? Czym w ogóle jest walka duchowa i jaki jest jej cel?

ks. Przemysław Sawa: Walka duchowa to rzeczywistość zmierzania się świętości (tego, co Boże) z grzesznością, ze złem. Wynika ona z dopuszczenia do głosu zła. Dokonało się to przez pierwszy grzech w Raju i każde następne dopuszczanie pokus. Doświadcza jej każdy człowiek, choć nie wszyscy mają tego świadomość. Dla wierzących dochodzi wprost sprzeciwianie się pokusie i wszelkim propozycjom złego ducha. Było to doświadczeniem Jezusa, który na pustyni walczył z diabłem i jego ofertami; podobnie było w Ogrójcu – Szatan nie próżnował i usiłował zniechęcić Jezusa.

Czyż praca nad własnym charakterem, stawanie wobec trudności, nałogów nie jest konkretnym przejawem walki duchowej? W obecnym etapie historii zbawienia poprzez własne duchowe zmagania mamy udział w cierpieniach Jezusa Chrystusa i jako członkowie Jego Ciała uczestniczymy w ustanawianiu Bożego panowania na ziemi (jest to zwiastowanie i uobecnianie zbawienia).

Nie mamy oficjalnego dogmatu traktującego o istnieniu szatana i demonów. Dlaczego jednak Kościół wierzy w jego realne działanie? Jakie są ku temu przesłanki?

Aby uściślić pojęcia, należałoby wpierw wyjaśnić kilka kwestii. Wśród objawionych prawd wiary mamy orzeczenia dogmatyczne, które Kościół formułował w obliczu konieczności jednoznacznego definiowania wyznawanych treści. Mamy też tzw. dogmaty z powszechnego nauczania, wynikające jednoznacznie ze Słowa Bożego, które nie są formalnie ogłoszone. Jest wreszcie zwyczajne nauczanie Kościoła (biskupów), którzy w jedności ze sobą i z biskupem Rzymu biorą odpowiedzialność za głoszenie poprawnego wyznania wiary.

Jeśli chodzi o kwestie Szatana i demonów, to Kościół wypowiada się jednoznacznie na ten temat. Warto przypomnieć niektóre orzeczenia: …i diabeł byłby dobry, jeśliby nie trwało to, co uczynił. Ale ponieważ źle wykorzystał swoją naturalną doskonałość (…), lecz odpadł od najwyższego dobra, z którym powinien być zjednoczony (Quam laudabiliter List Leona Wielkiego do biskupa Turribiusza z Astorgii, 447 r.)[1]; Jeżeli ktoś mówi, że diabeł nie był przedtem dobrym aniołem stworzonym przez Boga i że jego natura nie była dziełem Bożym, lecz mówi, że wyłonił się on z chaosu i ciemności i że nie miał żadnego swojego stwórcy, lecz że jest samym początkiem i substancją zła (…), niech będzie obłożony anatemą (I synod w Bradze, 574 r.)[2]. Sobór Watykański II wspomina 18 razy złe duchy, np. …Usiłujemy tedy we wszystkim podobać się Panu (por. 2 Kor 5,9) i przyoblekamy się w zbroję Bożą, abyśmy mogli się ostać przeciw zasadzkom diabelskim i stawić opór w złym dniu… (KK 48d). Szczególne znaczenie w kwestii demonologicznej mają wypowiedzi papieża Pawła VI, który jednoznacznie, opierając się mocnej krytyce także w gronie teologów, przypomniał naukę Kościoła: Zło nie jest już tylko jakimś brakiem, lecz żywą istotą duchową, przewrotną i powodującą przewrotność (audiencja generalna, 15 XI 1975 r.).

Mimo to w poglądach wielu osób wierzących w Boga szatan staje się postacią mitologiczną, "straszakiem" albo baśniowym "czarnym charakterem".

Wielu ludzi, także ochrzczonych, nie przyjmuje realnego istnienia Szatana i demonów. Uważają oni, że nie są to konkretne osobowe byty, ale personifikacje czy symbole zła. Zaczął ten problem dotyczyć również niektórych teologów. Dlatego papież Paweł VI wyraźnie wyznał, że chrześcijaństwo przyjmuje istnienie złych duchów jako indywidualnych, żyjących istnień duchowych (osób).

Negowanie rzeczywistości osobowej demonów wynika ze zniekształconej wiary i odrzucania Słowa Bożego, które jednoznacznie mówi o podmiotach i charakterze walki duchowej.

Gdy nie uznaje się czegoś, gdy nie wierzy się w jego istnienie, nie można z tym walczyć. Jakie największe zagrożenia niesie z sobą rezygnacja chrześcijanina z walki duchowej?

Brak świadomości zagrożeń duchowych stanowi poważne niebezpieczeństwo. Chrześcijanin, nawet nieświadomie, może wchodzić na "terytorium wroga", co prowadzi go do jakiegoś związania. Nie można oczywiście przesadzać i wszędzie widzieć złe duchy (dlatego wyraźnie odcinam się od obecnych w Polsce poglądów zbytnio akcentujących obecność i działanie złego ducha, gdyż to prowadzi ludzi do życia w strachu, ciągłej podejrzliwości i niepewności), ale nie wolno ignorować tych kwestii.

Jakie ma to konsekwencje? Życie w wewnętrznej niewoli, która dotyka poszczególne osoby, społeczności, wspólnoty, kraje (szerzej na ten temat będzie można przeczytać w przygotowanej książce o walce duchowej, która ukaże się jesienią tego roku). Ta niewola przejawia się m.in. w niemożności doświadczania miłości Bożej, zbawienia, radości i pokoju, nadziei i poczucia spełnienia w życiu.

Czyli takie lekceważące podejście do walki duchowej może być groźne dla chrześcijanina…

Widzę kilka problemów w tym wymiarze. Po pierwsze, uważam, że poważną trudnością dla współczesnego chrześcijanina jest brak odpowiedniej wiedzy na temat walki duchowej i zagrożeń duchowych.

Dotyczy to również księży i katechetów (zagadnienia te albo nie są podejmowane podczas studiów magisterskich z teologii, albo omawia się je bardzo szczątkowo). Po drugie, wspomniane przeze mnie skrajne, w gruncie rzeczy niechrześcijańskie poglądy ośmieszają kwestie walki duchowej, ustawiając wielu wierzących w jakimś dystansie do tych zagadnień. Wielką winę mają więc ci, którzy – zniekształcając naukę Kościoła - bardziej akcentują działanie Szatana niż moc Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego. Po trzecie, nieprzyjmowanie prawdy o obecności złych duchów wynika z kryzysu wiary oraz z wybiórczego podchodzenia do Objawienia. Jednym słowem z braku autentycznego nawrócenia i wyboru Jezusa Chrystusa za osobistego Pana oraz życia w Duchu Świętym.

Napisał Ksiądz Doktor dokument mówiący o wybranych przestrzeniach zagrożeń duchowych, który ma przygotować czytelnika do modlitwy o uwolnienie. Kiedy i komu może być potrzebna taka modlitwa? Jakie ma ona znaczenie w procesie duchowego dojrzewania człowieka?

Wspomniany dokument powstał z potrzeby właściwego przygotowania ludzi do modlitwy o uwolnienie i uzdrowienie wewnętrzne.

Uważam, że każdy dorosły chrześcijanin powinien poprosić o taką modlitwę. Być może jest to szokująca teza, ale moje doświadczenie modlitwy nad ludźmi wyraźnie daje uprawnienie to takiego właśnie twierdzenia. Zranienia emocjonalne (w domu rodzinnym, szkole, miejscu pracy itd.), różne obciążenia konkretnych rodzin stanowią niejednokrotnie trudność we właściwym rozwoju duchowym człowieka. Dochodzą do tego możliwe konsekwencje różnych działań nieświadomych, jak również skutki popełnianych grzechów. Wobec tego dobrze jest podjąć modlitwę (wcześniej spowiedź) zamykającą dany okres życia i odcinającą człowieka od wszelkiego możliwego zła. Dla przykładu mogę powiedzieć, że w mojej Wspólnocie w pierwszych dwóch latach formacji oraz przed objęciem zasadniczych posług wymagana jest modlitwa o uwolnienie. Chodzi nam o pełne otwarcie na Ducha Świętego.

Jeżeli chodzi o dojrzewanie duchowe, to odcięcie się od zła ma tu kluczowe znaczenie. Związane jest to z głębokim nawróceniem i życiem z Jezusem Chrystusem Zmartwychwstałym. Każda modlitwa wstawiennicza (na bazie chrztu, Eucharystii i pokuty) stanowi mocne doświadczenie miłości Boga, jest ponownym wypełnieniem Duchem Świętym i doświadczeniem wolności.

Podstawą walki duchowej jest odpieranie pokus złego ducha, który za wszelką cenę stara się zniszczyć relację człowieka z Bogiem…

Pokusa jest podstawowym orężem demonów skierowanym w stronę człowieka, a grzech stanowi fundamentalne zwycięstwo Szatana. W związku z tym najważniejsza część walki duchowej obejmuje właśnie czas kuszenia. Należy wtedy mocno trwać w społeczności z Bogiem poprzez Eucharystię, czytanie Słowa Bożego i szczerą spowiedź. Konieczna jest także świadomość tego, czym jest grzech i jakie są jego konsekwencje. Również zapamiętanie goryczy grzechu może pomóc w odrzuceniu pokusy. Pomocą jest również właściwa analiza nadchodzących myśli.

Ale to Bóg zwycięża w nas…

Nie jest możliwe zwycięstwo bez Jezusa Chrystusa. Ogłaszanie zwycięstwa Zmartwychwstałego Pana w sobie (lub w innej osobie), w rzeczywistości, która nas dotyka czy przestrzeni, w której przebywamy, jest podstawą. Warto odkryć głębokie znaczenie modlitwy Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, która nie jest modlitwą dziękczynną, ale stanowi ogłaszanie Bożej chwały, obecności, zbawienia, zwycięstwa…

Czasami bywa, że walka duchowa jest szczególnie utrudniona z powodu nadzwyczajnego działania złego ducha. Jak w takim wypadku można powrócić na drogę wolności wewnętrznej?

Wolność jest darem Jezusa Chrystusa. Wszystko dokonuje się dzięki darmo danej łasce Bożej. Ze strony człowieka konieczne jest zwrócenie się do Zbawiciela. Zawarte jest to w Apokalipsie: Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną (Ap 3, 20). Kiedy jest duże związanie demoniczne (nie mierzy się tego jednak siłą zewnętrznych manifestacji) potrzeba więcej cierpliwości. Ale zawsze ponad wszystkim jest Jezus Chrystus, przed którym zgina się każde kolano (Flp 2, 10a), gdyż to Jemu przynależy się wszelka władza w niebie i na ziemi (Mt 28, 18b).

Jest Ksiądz dyrektorem Diecezjalnej Szkoły Nowej Ewangelizacji w Bielsku Białej. Jaka relacja występuje pomiędzy toczeniem walki duchowej a ewangelizacją?

Nie ma ewangelizacji bez walki duchowej. Misja Kościoła jest zwiastowanie Słowa Bożego i ogłaszanie zbawienia, czemu towarzyszą znaki, którymi są uzdrowienie wewnętrzne, uzdrowienia fizyczne i uwolnienia od mocy duchów złych. To jest integralnie rozumiana ewangelizacja. Ograniczenie służby słowa jedynie do głoszenia nie ma sensu, gdyż obciążenia i związania blokują przyjęcie Ewangelii. W ewangelizacji nie chodzi o całą rozbudowaną doktrynę, ale o doświadczenie obecności Boga i zbawienia, które On za darmo ofiaruje człowiekowi. Dotyka to nie tylko rozumu, ale skierowane jest dla całego człowieka, a więc również jego uczuć, emocji, wspomnień, historii, relacji, ciała itd.

W związku z tym konieczna jest zmiana realizacji rekolekcji i misji w parafiach (to ważne narzędzie duszpasterskie, z którego nie wolno rezygnować). Niejednokrotnie jest to przegadany czas, nasycony wieloma ważnymi i mądrymi treściami, ale nie dający doświadczenia duchowego. W związku z tym bardzo rzadko głoszę sam - przeważnie jestem z przedstawicielami Wspólnoty. I razem głosząc, podejmujemy też modlitwy nad ludźmi w parafiach, które nas zapraszają oraz rozmawiamy z tymi, którzy się zgłaszają. W ten sposób rekolekcje stają się mocnym doświadczeniem duchowym dla parafii.

W jaki sposób można więc wdrożyć jej metody w swoje duchowe wzrastanie?

W naszej Diecezjalnej Szkole Nowej Ewangelizacji w Bielsku-Białej (należącej do międzynarodowej rodziny Szkół Ewangelizacji św. Andrzeja) w każdym działaniu kładziemy nacisk na integralne rozumienie chrześcijaństwa, także w wymiarze walki duchowej.

Żyjemy i działamy według triady Kerygmat – Charyzmaty – Wspólnota. Tylko głoszenie i życie kerygmatem (Boża Miłość, grzech i zbawienie, wiara i nawrócenie, przyjęcie Jezusa Chrystusa za Pana, Duch Święty i Kościół) otwiera przestrzeń dla wolności. Nie ma jej bez Ducha Świętego, którego obecność manifestowana jest przez duchowe dary i charyzmaty (dary dla budowania wspólnoty i ewangelizacji). Z kolei jedynym środowiskiem uwolnienia i później trwania w wolności jest Kościół, a w nim wspólnoty, które starają się realizować ideał apostolskiej wspólnoty. Dla poszczególnego człowieka więc wejście w nowe życie we wspólnocie jest drogą do wolności, przy czym warto pamiętać, że pełna wolność będzie darowana dopiero w wieczności.

Warto zwrócić również uwagę, że to właśnie we wspólnotach wchodzących w dzieło nowej ewangelizacji świata (zwłaszcza społeczeństw zdechrystianizowanych) Bóg wzbudza charyzmaty uzdrowienia i uwolnienia, bo są one konieczne dla realnej przemiany ludzi. Rozwijającemu się złu i odejściu od praktykowania wiary, a co za tym idzie oddalaniu się od Boga, towarzyszy Boże działanie poprzez wzbudzanie kolejnych wspólnot starających się żyć Słowem Bożym i podejmujących dzieło ewangelizacji.

Anna Mularska

ks. Przemysław Sawa (ur. 1976) – prezbiter diecezji bielsko-żywieckiej, doktor teologii dogmatycznej; inicjator i dyrektor Diecezjalnej Szkoły Nowej Ewangelizacji śś. Cyryla i Metodego w Bielsku-Białej; rekolekcjonista, wykładowca teologii, egzorcysta.

Przypisy:
[1] Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, red. I Bokwa, Poznań 2007, s. 68.
[2] Tamże, s. 93.


http://www.katolik.pl/woj...358,416,cz.html
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-24, 00:23   

ks. Ryszard Nowak
Pycha przeciwnikiem jedności

Pycha albo nie pozwala dostrzec w sobie dobra, którym można posłużyć bliźniemu, albo nie pozwala usłużyć drugiemu, gdyż to mogłoby strącić z piedestału.

No cóż, „pycha” (gdy się jej bliżej przyjrzeć) to wbrew pozorom nie jest najbardziej apetyczne słowo! Można nawet powiedzieć, że najczęściej staje się ono przyczyną ostrej niestrawności zarówno dla tego, kto się nią „posługuje” jak i dla tych, co się o niego „ocierają”…

Tadeusz Sikorski w „Słowniku Teologicznym” zdefiniował pychę jako „bezkrytyczne, wysokie mniemanie o sobie, dumne wynoszenie się ponad innych”, a rozwijając temat dodał, że „człowiek pyszny, który chełpi się swoimi złudnymi czy nawet rzeczywistymi wartościami, niekiedy wręcz uniemożliwia budowanie więzi międzyludzkich, dezorganizuje życie społeczne. Wszystko bowiem, co przedsiębierze, czyni przede wszystkim ze względu na siebie, dla własnej chwały i dlatego do innych odnosi się zawsze z lekceważeniem i pogardą, zwłaszcza gdy ich racje przeważają nad jego osobistymi racjami. Nie zna on bezinteresownego poświęcenia się dla bliźnich, obca jest mu tolerancja i nie potrafi z niezbędnym krytycyzmem spojrzeć na siebie, choć nie ma miary w krytycznym ocenianiu intencji i poczynań współbraci”.

Pismo św. często odnosi do pychy, nazywając ją kłamstwem i iluzją, gdyż człowiek pyszny przypisuje sobie to, czego nie posiada albo czego nie zdobył własnymi siłami (por. Iz 10,13–14; 14,10–15; Ga 6,3; 1 Kor 4,6n; 2 Kor 10,7n). Pycha to brak prawdy w człowieku. Zarówno brak prawdy o Bogu, jak i o sobie samym, i o drugim człowieku. Ona to sprawia, że człowiek pyszny widzi w innych zagrożenie. Sam w sobie nieuporządkowany ocenia drugiego jako przeciwstawnego sobie. Czując się zagrożony, sam staje się zagrożeniem dla otoczenia…

W życiu religijnym pycha może się objawić w szczególnie ostrej postaci niepodporządkowania się Bogu i Jego prawom, w chęci bycia ponad Bogiem, w uznawaniu własnych ideałów życiowych i ocen spraw ludzkich za rozumniejsze, za bliższe prawdy. Ten bunt przeciw pozycji Boga przybiera nieraz bardzo radykalne postawy. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Przeciw miłości Bożej można grzeszyć w różny sposób… obojętność… niewdzięczność… oziębłość… znużenie lub lenistwo duchowe… (2303). Nienawiść do Boga rodzi się z pychy. Sprzeciwia się ona miłości Boga, zaprzecza Jego dobroci i usiłuje Mu złorzeczyć jako Temu, który potępia grzech i wymierza kary” (2094). Tak dzieje się w osobistej relacji konkretnego człowieka do Boga, ale i tak dzieje się wśród ludzi, w społeczności, która sama chce ustanawiać zasady życia z pominięciem Stwórcy. Iluzoryczność takich wysiłków ukazuje chociażby zamysł upadłej ludzkości zbudowania jedności w oparciu o własne pomysły i siły, co znajdujemy w opisie budowy wieży Babel (Rdz 11,1n). Tak to odrzucając raj przez Boga nam dany w jakimś dziwnym zadufaniu człowiek próbuje budować go według własnego pomysłu. Szybko jednak przekonuje się o tym, że – jak mówi polskie porzekadło – „pycha i z nieba spycha” i że boleśnie doświadcza skutków swego złudnego szczęścia.

Nie przyjmowanie do wiadomości prawdy o własnej zależności w istnieniu od Stwórcy rodzi w konsekwencji błędne spojrzenie na siebie samego. Człowiek pyszny albo pełen kompleksów czuje się zagubiony i sfrustrowany w świecie spraw, które go przerastają albo z nieokiełznanym tupetem stawia się w miejsce Pana Boga i sam sobie jest „sterem, żeglarzem, okrętem”… Stąd albo przeżywa swoje życie jako niekończące się pasmo porażek i „niemożliwości”, co wiedzie do rozpaczy, bądź nie bacząc na konsekwencje swoich zachowań zmierza miotany wichrem namiętności do bliżej nieokreślonego celu, co z kolei prowadzi do bezdusznego tryumfalizmu i przekonania o swej nadzwyczajnej roli w tym świecie.

Zainteresowany jedynie sobą, pyszałek ulega narcystycznej skłonności do samouwielbienia. Inni ludzie stają się dla niego jedynie środkiem do utwierdzenia w tym sposobie myślenia. Takiemu nie zależy na dobru wspólnym, tym bardziej nie jest zainteresowany dobrem innych. Pycha więc albo nie pozwala dostrzec w sobie dobra, którym można posłużyć bliźniemu, albo nie pozwala usłużyć drugiemu, gdyż to mogłoby strącić z piedestału, na którym człowiek sam się stawia. Ta postawa uniemożliwia w praktyce stawanie przy drugim człowieku, solidarną pomoc, pozbawia zdolności empatii. Niewyobrażalnym staje się sytuacja, w której odczuwa się radość z „posiadania siebie w dawaniu siebie”…

Jeżeli człowiek pyszny natrafia na opór wobec takiego swojego sposobu myślenia i stylu życia, odczuwa zagrożenie. Nie widzi w tym szansy do zweryfikowania swych poglądów, ale zazwyczaj jedynie zagrożenie „swej pozycji”. Gotów jest wtedy „broniąc się” ranić wszystkich dookoła. I nic na tym nie zyskuje. Rodzi się w nim osamotnienie, lęk przed drugą osobą, a w miejsce przewidywanego zadowolenia – poczucie straty i frustracji. Niemieckie przysłowie mówi, „gdy wschodzi pycha, to zachodzi szczęście”. I jest wiele w tym prawdy, że dla tego, kto koncentruje się na swoim małostkowym wyobrażeniu szczęścia, prawdziwe szczęście przechodzi obok.

Pycha jest pierwszą wśród wad głównych człowieka. To z niej zazwyczaj wypływa i chciwość, i zazdrość, i wszelki grzech, i każda forma odrzucenia miłości. Zaciemnienie rozumu sprawia chorobę naszej woli. To zazwyczaj jest tak, jak w ostatnio lansowanej piosence „Budki suflera” śpiewa Krzysztof Cugowski, że „kiedy nasz rozum śpi to budzą się demony…”. Pycha jest jak uśpienie rozumu, to brak rzeczywistego odniesienia do obiektywnego stanu rzeczy. To fałsz myślenia, że „muszę jakoś zrekompensować sobie własny brak i to najlepiej kosztem bliźniego”.

„Do Mahometa przyszedł wczesnym rankiem jeden z jego gorliwych uczniów uskarżał się na kolegów:
- Popatrz, mistrzu, wszyscy jeszcze leżą w łóżkach i śpią jak bobry. Tylko ja jeden wstałem tak rychło, aby wielbić Allacha.
Prorok miał mu odpowiedzieć:
- Jeżeli myślisz, że oskarżaniem swych braci uczcisz Allacha, to lepiej byś zrobił, gdybyś spał dalej!”

Może i lepiej spać niż siać zło i czynić krzywdę.

Można jednak pokornie obudzić się, aby kochać, aby być darem dla drugich. Chrystus Pan przyszedł po to, aby oddać życie za swoich braci i rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno (por. J 11,51–52). Dlatego dla chrześcijanina wciąż aktualnie brzmi pełne nadziei wezwanie „zbudź się o śpiący i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5,14).

ks. Ryszard Nowak

http://www.katolik.pl/pyc...510,416,cz.html
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9