Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Oj Nałóg... nie lubisz mnie bardzo - prawda?
ciekawe dlaczego aż tak....hmmm....
Lustro....przeceniasz się.Nie mam z Tobą żadnych związków emocjonalnych.......... ani Cię lubię........ani nie lubię.Jesteś mi obojętna jako osoba.
Jak już to odnoszę się do treści Twojego przekazu.Tylko tyle.
I choć robisz sporo by mnie sprowokować ,czy urazić(tak tu jak i na priv ...na którym było tego sporo tego) ale nie jesteś w stanie mnie ani urazić ani obrazić.Tym poniżej też:
lustro napisał/a:
kiepska ta Twoja terapia dla nałogowców...a wiesz dlaczego?
bo nie wszyscy nimi jestesmy...tylko Ty tego nie potrafisz zobaczyc
Pewien znajomy medyk,dobry medyk twierdzi:nie ma zdrowych......są tylko nie zdiagnozowani.
A co nałogowców............. najdłużej dociera ta świadomość, że się nim jest,najdłużej jest wypierana przez tego kto właśnie nim jest(nałogiem-uzależnionym -a notoryczne zdradzanie,skakanie z łóżka do łóżka,poszukiwanie przygód podobno też jest jak nie uzależnieniem to dysfuncją-slaa)
Norbert...........Jarek wrzucił dowcip.On odwierciedla dobrze to co odnosisz do Matury i Lustro.
Komuś musi się zechcieć chcieć zrobić ten pierwszy gest,a temu drugiemu musi sie zechcieć na ten gest odpowiedzieć.
Choć znając życie i różne postawy ludzi żyjących w dysfunkcji można postawić tezę ,że obydwoje(Lustro i Matura) jeszcze nie są chyba gotowi do tego kroku.Jeszcze mają taki stan że walka daje im jeszcze więcej przyjemności jak bólu.
I to może się nigdy nie skończyć za ich życia.
Do pojednania potrzeba jest wybaczenia.Ten akt może być jednostronny.
Do pojednania potrzeba jest dwu stron i kilku spraw,zdarzeń by to wybaczenie mogło być zainicjowane.
1.Musi nastąpić całkowite zerwanie z tym co jest efektem kryzysu(czasami jest to zdrada)
2.Musi nastąpić spojrzenie w siebie obu stron (skrzywdzonego i krzywdziciela) na swój udział w dojściu do ostrej fazy kryzysu
3.Uznanie tego udziału i wola naprawy
4.Poproszenie o wybaczenie -najpierw ten co krzywdzi
5.Praca indywidualna i wspólna nad pojednaniem
6.Ustalenie zasad i drogi dojścia do stanu akceptacji przez obie strony siebie nawzajem
7.Ciężka praca.................do końca życia.Może być całkiem pięknego życia
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-28, 08:44
nałóg napisał/a:
Komuś musi się zechcieć chcieć zrobić ten pierwszy gest,a temu drugiemu musi sie zechcieć na ten gest odpowiedzieć
nałóg napisał/a:
Do pojednania potrzeba jest wybaczenia.Ten akt może być jednostronny.
Do pojednania potrzeba jest dwu stron i kilku spraw,zdarzeń by to wybaczenie mogło być zainicjowane.
1.Musi nastąpić całkowite zerwanie z tym co jest efektem kryzysu(czasami jest to zdrada)
2.Musi nastąpić spojrzenie w siebie obu stron (skrzywdzonego i krzywdziciela) na swój udział w dojściu do ostrej fazy kryzysu
3.Uznanie tego udziału i wola naprawy
4.Poproszenie o wybaczenie -najpierw ten co krzywdzi
5.Praca indywidualna i wspólna nad pojednaniem
6.Ustalenie zasad i drogi dojścia do stanu akceptacji przez obie strony siebie nawzajem
7.Ciężka praca.................do końca życia.Może być całkiem pięknego życia
Zgoada pełna na to nałogu co napisałes...choć jest także w zyciu i takie cos co wymaga wielkiego zrozumienia....
Kiedy statek tonie..wiadomo że kapitan ze statku zchodzi ostatni....
i mimo podjetych prób załatania statku,mimo działan by go uratowac,gdy wkońcu i opatrznośc Boska nie jest w stanie doprowadzic statek do bezpiecznego portu-by go w doku naprawić.........
Statek niechybnie pójdzie na dno...i kapitan jaki trwał do końca-wkoncu zejdzie z tego statku.
I wkońcu własnie to trzeba przyjąc..z tym trzeba się zgodzić..
pozdrawiam
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-28, 10:03
ja tylko słowo do ostatniego postu Róży, która cytuje maturę
"Jeszcze jedno, z chęcią bym zdobył ponownie tą szklaną górę gdyby ona nie oganiała się kijem i chciała jakich kolwiek zmian."
jak to czytałam miałam jedna tylko mysl... ponownie zdobył??? a czy to kiedykolwiek tak naprawde miało miejsce???
własne przekonania wypowiadającego sie, nie zawsze mają tak jednoznaczne odbicie w rzeczywistości, jak sie mu wydaje...
i to zapewne dotyczy nas wszystkich
PS
Dziękuje Różo za zrozumienie tego co pisałam...kobiety, jak sie okazuje naprawde mysla troche inaczej niz męzczyźni...czytając Nałoga utwierdzam sie w tym
Pogody ducha ... i odróznienia jednego od rugiego
matura [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-28, 22:22
Cześć wszystkim !!!!!!!
Jarku przeczytałem to co napisałeś, w sprawie tego co napisałem a jak Ty to zrozumiałeś.
Otóż uważam to za nadinterpretację tego co w rzeczywistości napisałem.
Pisząc nie zakładałem żadnych podtekstów.
To ,że lustro się pojawiła ucieszyło mnie rzeczywiście.
To ,że jest nieczuła i zimna to tylko twoja interpretacja.
To ,że ona ma obowiązek się zmienić to też dziwne stwierdzenie, bo przecież nie ma takiego obowiązku i to chyba jasne.
A swoje pisanie postaram się zmienić i nie będę pisać o innych tylko o sobie.
I napiszę tak, że tracę nadzieję , cierpliwość , nie mam już nieraz siły.
Wiem jedno ,że modlitwa mi pomaga utrzymać równowagę i spokój.
Nie wiem tylko dlaczego Lustru tak przeszkadza, że się modlę.
Przecież nie robię tego ostentacyjnie, tylko w moim pokoju.
A jak wyjeżdżam na sychar lub na odnowę to też w czasie kiedy lustra nie ma.
Nie komentuję jej wyjazdów nie rozliczam, nie oceniam przyjmuję życie jakie jest i jakie Bóg dał. Przestałem namawiać prosić tłumaczyć.
A modlić się przecież chyba mogę to moje małe i ciche Westerplatte.
Gdyby nie modlitwa nie wiem jak bym funkcjonował i żył.
Pozdrawia neofita matura.
Pogody ducha.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-28, 23:29
matura napisał/a:
Pozdrawia neofita matura.
Matura jak to mówia lepiej pózno niz wcale.....choc w tej materi to dopiero krok.....
sam tuptałem ta drogą....
Ale nie o tym...maturo mam taka prosbę czy jestes w stanie to wykonać???
odstawiając na jeden dzień modlitwe,sychar,zdrade,wasnie,klótnie,podziały,zimno zony,jej niechęc,pamięc o kims trzecim.....odrzucając to wszystko staje naprzeciw Ciebie kobieta-twoja zona.........
nawet nie prosi o pomoc.....ale wiesz że jestes jej mężem,chcesz jej pokazać że jest dla Ciebie najwazniejsza,jest najwieksza wartościa i chcesz aby była szczęsliwa-poczuła że robisz cos tylko dla niej..........
potrafisz to???? potrafisz to nawet za cenę oberwania tym kijem(jak pisałes)
echhhhhhhh matura.....nieraz punktem zapalnym jest drobnostka..........np westchnienie...dojrzyj...zobacz....
Pogody Ducha
wiara47 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-29, 02:06
Misiek - jesli moge radzic to prosze zebys wstrzymal sie z wyprowadzeniem ...
Twoja zona , byc moze nie jest w stanie widziec jasno ...wszystko co tutaj Ci pisza ; o modlitwie , cierpliwosci i zmienianie siebie - to WAZNE ...Bardzo.
Nie mozemy zmieniac innych ; nie mamy takich mocy ; ale mozemy zmienic siebie..
Pytaj tez siebie - czego ode mnie w tej konkretnej sytuacji oczekuje Chrystus ?
Wiesz ja zdradzilam mojego meza i powiem Ci ze trudno zrozumiec Ci zone - bo ona sama siebie jakby nie rozumie...
czlowiek wchodzacy w grzech oddala sie od siebie , staje sie inny porzuca swoj " normalny stan" by przybrac "inny " a ze sumienie , wola w srodku i daje znaki - zaglusza sie w sobie to wolanie i czlowiek zniewolony pokazuje w tej "wolnosci " - sukcesy ,jakie osiagnal (dlatego widzisz ze radzi sobie i z pieniedzmi i z dziecmi...ale czy na pewno ? )
Oddalenie od Boga jest jednoczesnie oddaleniem od "siebie".
Czlowiekowi takiemu nie wystarcza to pozorne poczucie wolnosci , oskarza Boga,przykazania , wchodzi w klasyczna sytuacje ofiary ktora zostala skrzywdzona - wiec sadzi ze sama moze krzywdzic...
Obarcza sie wspolmalzonka (n
ie rozumial mnie, nie docenial...itp.)
Brak celu.
Czlowiek owladniety grzechem# radzi sobie# - bo "nie moze liczyc na innych", zlo potrafi wyzwolic z czlowieka ogromna energie - dlatego Twoja zona tak "sobie radzi".
Grzech jest aktywnoscia ktora dzieli , oddala,pomniejsza dzialaia innych,a sznse reerwuje tylko dla innych.naprawde grzech eliminuje wspolprace bo ta wymaga cierpliwosci ,delikatnosci i czesto trudnego kompromisu....czy nawet ofiary..Bog jednak w swojej Wszechmocy moze wykorzystac grzech i wine czlowieka do jego przemiany.
grzech paradoksalnie moze stac sie droga szansy.
Mysle ze w tym wszystkim Ty mozesz miec bardzo duze znaczenie - poprzez modlitwe , cierpliwosc i gotowosc kochania i wiare ze sie jest kchanym przez Boga.
Prosze Cie jesli mozesz jeszcze poczekac za zona - poczekaj....modl sie...
Twoja zona szuka teraz "szczescia" za wszelka cene , nie widzac ze krzywdzi siebie Ciebie ze , ma nawet na to " powazne dowody" - jest nieszczesliwa , niekochana ...
Misiek jestem pewna ze Bog pochyla sie nad Wami w Swojej Nieskonczonej Milosci , ze jest z Toba w tym wszystkim ; popatrz ile madrych rzeczy tutaj Ci wszyscy podpowiadaja ,
prosze jesli mozesz jeszcze - modl sie i nie zniechecaj sie ....moze Twoja moc przeprowadzi Was bezpiecznie.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-29, 17:49
Chudy Misiek nie wiem czy jeszcze to czytasz, co tu sie pisze...ale mimo to postanowilam napisac kilka slow do Ciebie...
jestem z tej drugiej strony - tak jak Twoja zona...wiec moze te kilka slow przyda Ci sie choc troche
bo to chyba nie jest tak wzane, co sie tu uwaza za skuteczne i jedynie sluszne...a raczej to, jak to naprawde widzi i jak dziala na ta druga strone... myle sie?
zajecie sie soba - tak...napewno pomaga Tobie...i pewnie nie jest to takie zle, jak sie chce zlapac pion...
ale nie jak sie chce odzyskac kogos, kto byc moze odchodzi, bo zbyt mocno zajmowales sie soba do tej pory...
i moze to Ciebie nie dotyczy...a moze jednak cos w tym jest?...warto chyba pomyslec
neoficka poboznosc...- jezeli maz/zona bylo ozieble w tej materii, jezeli wspolmalzonek prosil, namawial na np Ruch odnowy w Duchu Sw. i slyszal tylko lekko obelzywe i lekcewazace teorie ... to jezeli teraz mąz/zona nagle zachwala to miejsce i modlitwe...to nie jest tak, ze robi zle i nie ma do tego prawa...ale wspolmalzonek dotychczas odtracany w tej dziedzinie i osmieszany mysli i czuje - nic sie nie zmienilo...wtedy mial mnie gdzies i teraz tak samo...Bog jest zyczeniowo traktowny, a zycie zyciem...wiec niech zostanie z wiara, ale nie ze mna...
jak przytoczyla jedna z pań - przez innego czlowieka wiedzie droga do Boga...a w tej drodze nie ma innego czlowieka, oprocz samego siebie, jezeli tak ona wyglada...
a poniewaz mamy pisac o sobie - napisze...
przyklad z mojego zycia...moj maz teraz jest na spotkaniu Sychar w Żorach, modli sie...i pieknie
ja jestem w domu z dziecmi...
nim pojechal miala miejsce awantura o kase...i przemoc - wykrecona reka boli do teraz...jednak jest silnym facetem
wiesz Misiek teraz o czym mowie?
Nie jestem lanserka w brew serwowanym tu pogladom...
poczytalam o przebaczeniu watek Leny - przemyslalam...i wiem, ze chce mu przebaczyc...i mam nadzieje, ze mi sie to uda...tak zakladam
odchodzac, odejde bez tego uczucia zjadajacego czlowieka od srodka...to prawda, wtedy ten ktos jest stale z toba...a ja nie chce tego
kiedys Ojciec Rydzyk powiedzial - przebaczyc nalezy...ale to nie znaczy zapomniec...i uwazam, ze ma racje
czasem nalezy pamietac dla wlasnego dobra, do czego zdolny jest ten ktos...
i to by bylo na tyle...
przemysl Misiek czy o taki efekt Ci chodzi, jaki osiagnal matura...
a jezeli jednak nie calkiem dokladnie tak...to sprobuj znalezc w swojej zonie czlowieka, osobe...tak jak pisal Norbert
Pogody Ducha...i zebysmy odrożniali jedno od drugiego
udanego weekendu wszystkim...lustro
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-29, 18:05
lustro napisał/a:
zajecie sie soba
... po to by bardziej kochać. Taki jest cel, a że miłość stanowcza, to czasami boli.
wiara47 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-29, 21:22
Jest w nas , w naszych relacjach cos co moze budzic trwoge .Pycha.
Najpierw pokusa eliminacji przeciwnika czy tez potencjalnego przeciwnika.Arsenal srodkow nam dostepnych jest ogromny - od delikatnego osmieszania do np.utrwalania w umyslach innych jednej bodaj zlej cechy tego drugiego z pominieciem dobrych stron. I jako ludzie z aspiracjami duchowymi - nie wystawiamy siebie w tym turnieju ; lecz robimy wszystko by to inni wydali wyrok skazujacy na przeciwnika.
Po drugie pycha czuje sie w nas tak dotkliwie zraniona i pragnie pozostac w" zapetleniu",bo jest zaslepiona.Widzi jedno - innego nie widzi.
Odpowiedzia na pyche jest zawsze Pokora.
A to zaczyna sie od bolesnej zmiany w naszym pojmowaniu swiata.
Na nic prosby czy proby innych aby zmienic zycie , zostawic to co zle i grzeszne - jesli najpierw nie zdecydujemy sie (my sami ) - na odmienny niz nasz porzadek zycia...
Wiara i Milosc ; Lustro.
Diabel nie na darmo ubiera sie w kostium Aniola Swiatlosci . Ale to tylko kostium.
Pycha nigdy nie zgadza sie na zadne proby i doswiadczenia by sprobowac przylgnac do Jezusa i sprobowac naprawy - bo boi sie wypuszczenia ze swoich rak zagarnietej bezprawnie rzeczywistosci - wiec kazda proba zostaje przez nia zinterpretowane na swoj spossob i usmierzone.
To wszystko plynie z nas.
Polamanych , podzielonych wnetrz , z naszej zle pojetej wolnosci , z naszej dumy i nieposluszenstwa...
Pokora ZAWSZE nie uwaza wszystkiego za stracone i NIGDY dla niej nie jest za pozno.
Nigdy.
Modle sie za Wasze Malzenstwo i jestem pewna Lustro ze wszyscy tutaj modla sie rownie mocno.
matura [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-31, 01:21
Witam Wszystkich!!!!!!!
Przeczytałem wiadomość lustra i muszę napisać bo mam parę uwag.
Otóż lustro napisała ,że miała miejsce przemoc domowa.
Jedno jest pewne, że należy pisać prawdę jak sama stwierdziła kiedyś na forum.
Szkoda tylko,że nie stosuje.
Dla jasności sprawy chcę opisać całe zdarzenie.
Ok godziny 13-tej miała miejsce pomiędzy nami ostra wymiana słów i poglądów w sprawie ponoszenia kosztów utrzymania rodziny.
Po tej wymianie zdań lustro przystanęło na schodach w miejscu, gdzie jest jedyne wyjście z pomieszczenia w kierunku domu i zagrodziło mi drogę rozpierając się rękami o ściany i nie chciało mnie przepuścić .
Zażądało ,że mam je wysłuchać i nie chciało mnie przepuścić.
Trwało to dobrą chwilę i po mimo moich stanowczych zapewnień ,że nie będę jej słuchał ani z nią rozmawiał nie chciała mnie przepuścić( Nie chciałem rozmawiać bo byłem wystarczająco mocno zdenerwowany).
W związku z tym odsunełem jej rękę od ściany w celu przejścia w taki sposób by nie robić jej krzywdy. No niestety lustro się mocowało i w wyniku uchwycenia przeze mnie za przedramię poczuła jak twierdzi ból.
Zapewniam ,że nie miało to nic wspólnego z przysłowiowym wykręcaniem ręki jakie często obserwuje się we filmach.
Jak widzicie w pewnym sensie sama sprowokowała tą sytuację i dobrze by było żeby następnym razem rzetelnie relacjonowała zaistniałe zdarzenia .
Bardzo łatwo jest kogoś w ten właśnie sposób zaszufladkować ,w miejscu człowieka dopuszczającego się przemocy fizycznej na żonie.
Jednocześnie bardzo przepraszam lustro za spowodowanie bólu.
Swoją drogą ciekawe tylko dlaczego takie ostre wymiany zdań zdarzają sie przed moimi wyjazdami na spotkania sycharowskie.
Sprawa następna.
To to ,że niestety chyba mojej żonie coś się ( nie wiem jak napisać żeby nie urazić ) pomyliło.
Otóż nigdy w moim życiu nie żartowałem sobie z wiary i praktyk religijnych i pomimo, że byłem chłodny i co nieco obojętny to nigdy nie pozwalałem sobie na wycieczki i jak to lustro napisało " lekko obelżywe i lekceważące teorie". Nie znałem tego Ruchu i nie mogłem mieć o nim zdania. Jedyne co mnie co nieco śmieszyło to śpiew z uniesionymi rękami.
Odkrywam lustro na nowo.
Lustro kiedyś napisało po pierwsze nie szkodzić a jak to nazwać ,jak nie próba zaszkodzenia mojej opinii.
Przepraszam za stylistykę.
Matura
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-31, 02:13
Oj matura...nie bedziemy prac brudow publicznie...na to jeszcze przyjdzie czas i miejsce...
powiedz tylko - nie przestawiales mnie sila, bo nie miales ochoty sluchac co chcialam powiedziec...? a co chcialm tego nie wiesz, bo nie pozwoliles mi powiedziec nic....za to zrobiles mi krzywde
jezeli nie zdajesz sobie sprawy ze swojej sily i tego ze innym robisz krzywde to moze powinienes czasem pomyslec?
niech Ci bedzie - jestem chisteryczka...a reka boli mnie do dzis na niby
'...Swoją drogą ciekawe tylko dlaczego takie ostre wymiany zdań zdarzają sie przed moimi wyjazdami na spotkania sycharowskie..."
ja nie zauwazylam takiej prawidlowosci...
do tej pory nigdy nie wiedzialam dokad jedziesz, anie ze wogole gdziesz jedziesz...bo takich rzeczy mi nie moiwisz ....tylko znikasz
a ostre wymiany zdan maja miejsce tak czesto, jak czesto rozmawiamy...o ile to jest wogole rozmowa
Co do Ruchu odnowy w Duchu Sw...to fakt nie znales tego ruchu...i to jest koniec prawdy w Twojej wypowiedzi w tym temacie
I nie martw sie biedactwo - juz ja napewno nie jestem w stanie zaszkodzic Twojej opinii w tym miejscu
Przepraszam zas wszytskich za takie szczegoly...to nie w moim stylu...ale coz
nie bede milczec tylko dlatego, ze ktos uwaza, ze ma prawo do wywlekania sie na forum...
I moze juz koniec matura?...bo to watek Miska a nie twoj ani moj
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-31, 03:30
Kurcze....jak Ci dwoje strasznie się "nienawidzą"......zaczynam wątpić że któres z nich chce naprawde ratować,czy nie czasem tylko wypaść lepiej przed nami...idiotyczne....bo kimże my jestesmy...ot forum dyskusyjne.
Ludzie...matuta...lustro...czy to ważne dla nas...kto co,kto zawinił więcej,kto mniej???
Rozważcie w swoich sercach...kocham,nie kocham,chce być z nią/nim...czy nie chce.
Zaśmiecony jeden wątek , drugi........załużcie nowy.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-31, 07:30
Dzieki Lena :)
ja mowie - pas
powiedzialam co chcialam...nie do matury wbrew pozorom i nie o moje malzenstwo szlo
niektorzy to zobaczyli - inni nie
mysle ze to zupelnie wystarczy :)
Milego dnia wszystkim
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-31, 09:21
Ani Lustro,ani Matura raczej jeszcze nie osiagneli swojego dna.
Mam wrażenie ,że Wy oboje jesteście bardzo podobni do alkoholika lezącego w rynsztoku ,ale mimo to patrzącego na innych z góry.
Wy -takie mam wrażenie-nadal patrzycie na siebie wzajemnie i na innych z góry.Wy lepsi.Co tam ci inni mogą wiedzieć o życiu......
Odczytuję to tak u Was,Wasz przekaz:
Lustro: co wy tam na tym forum wiecie.........ja wiem najlepiej,nik nie miał takiego meża jak ja...........więc nie mócie mi co ja mam robić.Robię to co robię i robię najlepiej.Do tego co robię wepchnął mnie mój mąż swoją nieudacznością,swoim brakiem delikatności,uczuć,złym traktowaniem.On jest nieudacznikiem...........tylko dzięki mnie coś tam osiągnął,to ja go pchałam do przodu.
A on mi nie potrafił dogodzić i docenić tego.
Matura musi uznać że to on jest winein tego ż eja poszłąm na "zieleńsza trawkę" ,że czatowałam jak i gdzie mogłam-ale to on jest temu winien.
Bo mnie nie adorował,nie kochał...............więc musiałam sobie znależć kogoś kto mnie kocha.................
Ja mam prawo do zaspokajania swoich pragnień i chciejstw.Mam prawo do miłośći i przyjemności
Matura: co wy tam wiecie...................chyba nikt nie ma tak jak ja.............sam z dziećmi bo żona poszła na "zieleńszą trawkę".Ja nie mam sobie za wiele do zarzucenia.......pracowałem,dbałem o nią i dzieci,pobudowałem dom,jeżdziliśmy na wczasy...nie chlałem,nie biłem jej,nie zdradzałem.co ona chce jeszcze?????
To ona jest winna temu wszystkiemu.
A.............i ja chce teraz naprawiać,a ona nie chce.Ja się nawróciłem i modlę się.......ona nie.
Ona nawet z mojej wiary się wyśmiewa................
Ja nawet chcę jej wybaczyć
Ja to mam dopiero żle................
Tak odczytuję Was oboje.
To moje subiektywne widzenie..........................
Ale najlepiej by to drugie padło na kolana i prosiło o wybaczenie w prochu ziemi posypując soebie głowę popiołem.
A może by tak oboje na kolana?????i rachunek sumienia?????
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.