Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wiem może to głupio zabrzmi,ale ja ją kocham i nie chcę odchodzić Wiem to jest moje życie i rób jak chcesz,ale Wiecie co to jest miłość.Niestety to jest mocniejsze ode mnie.Wiem rozsądek mówi mi co innego,ale serce co innego.Jaki w tym sens?Czy to może głupota?
Misiek, to nie jest głupota. Tobie na Niej zależy, Ty Ją kochasz , a więc nie poddawaj się tylko walcz o to małżeństwo. Walcz,ale cicho tzn. modlitwą, spokojną rozmową i cierpliwością.Nie nalegaj, nie naciskaj na żonę ,staraj się być opanowanym i ze spokojem przyjmój to co mówi Tobie żona, módl się i wszystko oddaj Bogu.Pod Jego opiekę oddaj wasze małżeństwo.
Bądż cierpliwy i czekaj na efekty, które przyjdą niebawam.
Pozdrawiam,Poziomka.
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-13, 21:14
Misiek, ale ja nie mówię, żebyś przestał kochać, ale żebyś kochał mądrze. Dobson mówi o twardej miłości, uczy jak stawiać granice i właśnie jego rady mają szansę pomóc odzyskać żonę, więc przeczytaj i zastanów się, jak zastosować to w Twojej sytuacji, zobacz, jakie błędy popełniłeś, a jakich mozesz uniknąć. Twoja żona musi poczuć konsekwencje swojego postępowania, dopóki będzie jej wygodnie i dobrze dotąd nie będzie chciała zmienić swojego zachowania.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-14, 00:49
Chudy-misiek, Kari ma rację trzeba powiedzieć stop złu jakie się zalęgło między wami. Dlatego przeczytaj podana pozycje Dobsona, jako katolikowi nie wolno Ci żyć w trójkącie. Zatem nie musisz opuszczać żony, ale stanowczo podjąć pewne kroki-wyrazić swój sprzeciw i określić konsekwencje jakie spotkaja żonę, gdy nie zerwie grzesznego związku. Choćby Ci serce rwało sie w kawałki bedziesz musiał dotrzymać tych konsekwencji np. separacji od stołu, łoża i portfela itd., aż żona poczuje niedogodność sytuacji jaką stworzyła. Gdy zacznie wykazywać chęć do zmian wtedy będzie czas na rozpoczęcie terapii, ale nie zdjęcie embarga. To bardzo ważne. Cofa się je dopiero po pomyślnym zakończeniu leczenia.
chudy-misiek [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-18, 11:25
kinga2 napisał/a:
stanowczo podjąć pewne kroki-wyrazić swój sprzeciw i określić konsekwencje jakie spotkaja żonę, gdy nie zerwie grzesznego związku. Choćby Ci serce rwało sie w kawałki bedziesz musiał dotrzymać tych konsekwencji np. separacji od stołu, łoża i portfela itd., aż żona poczuje niedogodność sytuacji jaką stworzyła.
Tak tylko Ewelina(moja żona)powiedziała mi że ma mnie w d....ie."Chcesz to się wyprowadzaj mam to gdzieś"Mieszkamy na wsi i mamy jeden samochód.Tzn. dwa ale żona swój rozbiła.Owszem kursują tutaj Express busy jest kolej,ale sugerujecie żeby nie dawać jej samochodu?Nie dawać pieniędzy na jej utrzymanie.Zresztą nie chce ode mnie pieniędzy bo sama sobie poradzi(tzn.ten trzeci pomoże).Do pracy jakoś dojedzie.Z pracy to podwiezie ją kochaś bo już to robił.Mało tego to moje dziecko razem odbierali z przedszkola.Czyli praktycznie jestem jej nie potrzebny bo sama daje sobie radę.
Zastanawiałem się czy po raz kolejny nie porozmawiać z żoną kochasia.Powiedzieć jej o pożyczkach dla mojej żony(mam wyciąg z jej konta).
Owszem odszedłbym normalnie od mojej żony gdyby kochaś odszedłby od swojej żony i zamieszkał z moją żoną .Wtedy wiedziałbym że jemu na niej zależy!
Powiedziała mi czy nie możemy rozstać się normalnie i wychowywać razem dzieci.Tylko boję się że jak się rozstaniemy to ja będę chciał o niej zapomnieć(nie widzieć,nie słyszeć,nie myśleć o niej).To jak tu wychowywać dzieci razem?
[ Dodano: 2011-01-18, 12:21 ]
Poziomka napisał/a:
Walcz,ale cicho tzn. modlitwą, spokojną rozmową i cierpliwością.Nie nalegaj, nie naciskaj na żonę ,staraj się być opanowanym i ze spokojem przyjmój to co mówi Tobie żona, módl się i wszystko oddaj Bogu.
Wysyłam jej rano sms-a:"Miłego dnia .Jestem na nocce:"Kolorowych snów Misiek ".Na żadnego sms-a nie dostałem odpowiedzi.Typu:Nawzajem lub dziękuję .Nie chce żebym ją dotykał a tym bardziej przytulał.Znam moją żonę "lubi być przytulana"itd.Czuję to że to ten trzeci przejął moją inicjatywę i dlatego jest wstręt do mnie.Czuję również jak kiedyś żona była wierna mi tak wierna jest teraz kochasiowi .
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-18, 15:23
chudy-misiek napisał/a:
Wysyłam jej rano sms-a:"Miłego dnia .Jestem na nocce:"Kolorowych snów Misiek ".Na żadnego sms-a nie dostałem odpowiedzi.Typu:Nawzajem lub dziękuję .Nie chce żebym ją dotykał a tym bardziej przytulał.Znam moją żonę "lubi być przytulana"itd.Czuję to że to ten trzeci przejął moją inicjatywę i dlatego jest wstręt do mnie.Czuję również jak kiedyś żona była wierna mi tak wierna jest teraz kochasiowi .
napiszę pół żartem, pół serio (Kinga nie spinaj się ), piję do wytłuszczonego fragmentu:
Twoja żona to kulturalna kobieta, wczuwając się w jej stan, ja na jej miejscu odpisałbym Ci: spie... więc się ciesz że Ci nie odpisała
[ Dodano: 2011-01-18, 15:28 ]
aha i nie pisz jej więcej smsów. po prostu się nie narzucaj. auto jest wasze wspólne, haj$ ma własny więc utrzymywać jej nie musisz.
żony nie zmusisz do niczego. trudno w takiej sytuacji jaką masz zaufać Bogu ale spróbuj.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-18, 15:47
chudy-misiek napisał/a:
Wysyłam jej rano sms-a:"Miłego dnia .Jestem na nocce:"Kolorowych snów Misiek ".Na żadnego sms-a nie dostałem odpowiedzi.Typu:Nawzajem lub dziękuję .Nie chce żebym ją dotykał a tym bardziej przytulał.Znam moją żonę "lubi być przytulana"itd.Czuję to że to ten trzeci przejął moją inicjatywę i dlatego jest wstręt do mnie.Czuję również jak kiedyś żona była wierna mi tak wierna jest teraz kochasiowi .
To nie jest dobry czas na takie zachowanie. Żona odbiera to inaczej niż ty masz intencję.
Może zamień te esmesy ( przez jakiś czas) na błogosławienie żony i dziecka, jak tylko wstaniesz i jak idziesz spać. Pomyśl o nich i wykonaj znak krzyża, Twój Anioł Stróż zaniesie to błogosławieństwo do Adresatek.Tak prędzej nastapi pomiędzy wami otwarcie na komunikację, niż poprzez utrzymywanie sztucznej więzi esemsem.
Zwróć się także do Anioła Stróża żony, dziecka i Jej kochanka o ochronę Sakramentu, a tym samym o szansę na dar Zbawienia dla Twojej Ślubnej i "jej" znajomego. Cudzołożny związek zamyka bramy Raju, więc walcz o klucze dla wszystkich.
Sprawy doczesne zaczną się prostować, gdy zadbasz o duchowe.
matura [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 18:03
Cześć Chudy Misiek!!!!!!!
Od dłuższego czasu się nie odzywałem i Ty mnie chyba nie znasz.
Jestem w bardzo podobnej sytuacji jak Ty i myślę ,że na tym etapie nasze żony inaczej nie potrafią myśleć o nas jak o przysłowiowych bucach.
No niestety smutne ale prawdziwe, po prostu tak jest.
Myślenie innymi kategoriami.
Bez względu na to co pomiędzy naszymi żonami a nami zaszło co je do tego popchnęło, to na razie nie potrafią o nas inaczej myśleć i mówić.
Ale powiem Ci jedno siła spokoju.
Nie wdawaj się w słowne potyczki , stare przysłowie mówi milczenie jest złotem.
Ja na razie wychodzę z tego założenia i myślę ,że jeszcze wiele czasu upłynie zanim one odzyskają normalny tok myślowy.
Może trochę obcesowo piszę ale ,chyba czas i modlitwa może coś tu zmienić.
Bafi [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-23, 22:18
Witam,
Matura ma rację "milczenie jest złotem" a ja dodam i modlitwa...te dwie rzeczy doprowadziły ,że mój mąż "wyszedł z amoku" ( tak to później nazwał ,chodź wcześniej twierdził ,że bez" niej" żyć nie może).
Dodam, że ta przemiana męża nie twała tydzień czy dwa tylko kilka miesięcy... a ja w modlitwie natomiast trwam do dziś.
Te smsy nie są potrzebne naprawdę...
matura [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-24, 12:57
Cześć Misiek !!!!!!!!
Modlitwa na pierwszym miejscu to oczywiste!!!!!!!
Dlatego o niej nie napisałem bo to oczywista oczywistość.
Ona daje ukojenie i równowagę psychiczną.
Jeżeli mogę poradzić , poszukaj ruchu Odnowy w Duchu Świętym to bardzo dużo daje.
Spróbuj modlitwy wstawienniczej i mszy uzdrowieniowej a chwycisz pion.
Teraz to wszystko co możesz zrobić , a może aż tyle.
Ofiaruj to wszystko co przeżywasz Jezusowi a On będzie wiedział co robić.
Trzymaj się Misiek i głowa do góry nie ty pierwszy i nie ostatni.
Trzymaj się ciepło.
chudy-misiek [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-25, 10:44
Witam Was Serdecznie.Przepraszam ale parę dni nie zaglądałem tutaj.Brakowało mi trochę czasu .Matura współczuję Ci wiem że to jest ciężkie no ale niestety.Macie rację głowa do góry .Przez parę dni dałem sobie spokój z tym wszystkim(oczywiście przez kolejne też sobie odpuszczę).Chociaż między nami coś się chyba zmieniło Na lepsze!Zaczęliśmy normalnie z sobą rozmawiać.Fakt że żona dzisiaj mnie trochę poddenerwowała,ale nie dałem znać tego po sobie .
Bafi gratuluję takiej postawy i życzę wszystkiego najlepszego!
Matura a my musimy trzymać się i czekać na lepsze jutro
matura [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-25, 20:45
Cześć Chudy Misiek!!!!!!!!
Nie wiem jaką mam legitymację żeby Ci doradzać ale ze swoich doświadczeń mogę powtórzyć jeszcze raz , po pierwsze modlitwa.
Moja żona nie chce praktycznie ze mną rozmawiać.
Jak przychodzę do dzieci do pokoju a ona tam jest ,to pyta czy będę tu tak siedział.
A jak ja zapytałem czy jej przeszkadzam to odpowiada ,że tak.
Mógłbym na to machnąć ręką i rozumiem, że ma takie uczucia w stosunku do mnie.
Ale uważam ,że demonstrowanie ich przy dzieciach jest co najmniej nie stosowne a raczej obliczone na uzyskanie określonych reakcji u dzieci.
No niestety musimy się liczyć z różnymi niemiłymi scenariuszami.
Możesz próbować omijać modlitwę ale powiem tak, i tak do niej wrócisz bo potrzebujesz wsparcia jak każdy z nas.
Samemu tego nie przetrawisz.
Im szybciej oprzesz się na Bogu modlitwą i zawierzeniem Jemu swoich codziennych spraw tym szybciej odzyskasz równowagę.
Jak chcesz to napisz na priva.
Otuchy i jak tu mówią pogody ducha.
Bafi [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-25, 23:07
Chłopaki!
Dosyć użalania się nad sobą! To zawsze krok do tyłu!
Brać się trzeba ostro do pracy najpierw nad samym sobą.
"Ta choroba" jest do wyleczenia tylko musimy zaufać Panu ( "bądź wola Twoja")
a nie znachorowi
Z Bogiem...
Ostatnio zmieniony przez Bafi 2011-01-26, 13:35, w całości zmieniany 1 raz
chudy-misiek [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-26, 12:01
Bafi napisał/a:
Dosyć użalania się nad sobą! To zawsze krok do tyłu!
Bafi ja to rozumiem.Tylko przez parę dni jest fajnie póki moja żona nie pójdzie do pracy.Wtedy CZAR pryska.Naprawdę czuję się jak Syzyf.Ta moja praca syzyfowa trwa od ponad roku i zadaję sobie pytanie czy to naprawdę ma sens?
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-26, 13:29
chudy-misiek napisał/a:
Ta moja praca syzyfowa trwa od ponad roku i zadaję sobie pytanie czy to naprawdę ma sens?
Zależy od oczekiwań:
Jednemu wystarczy jak powie dziecku za dziesięć lat: słuchaj zrobiłem wszystko, zobacz wezwania na tyle rozpraw, naprawdę próbowałem
Drugiemu zasmakuje zbliżenie do Boga
Trzeci zaś pozna smak szczęścia gdy tylko żona do niego wróci, a trudno mu pojąć, że do takiego już nie wróci...a być może, że w ogóle nie wróci, bo musiałaby się zmienić, a to wysiłek, bolesna prawda.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.