Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Moja historia nie różni się zbytnio od wielu tutaj przeczytanych. Przechodzę kryzys małżeński ( po 11 latach wspólnego życia) i potrzebuję Waszego wsparcia. Popełniłam wiele błędów. Uważałam, że skoro jestem uczciwa to inni wokół mnie też.
Ostatnio zmieniony przez Łezka13 2010-11-03, 16:42, w całości zmieniany 1 raz
Anais [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-04, 09:17
Witaj Łezko! Czytasz Dobsona, myślę, ze w tej sytuacji stosowanie zasad zawartych w tej książce to jedyna droga. Mąż musi mieć świadomość, ze nie akceptujesz tego stanu rzeczy. Niestety, nie jestem specjalistką od relacji, sama narobiłam masę błędów, ale moge Ci poradzić coś na pustynię duchową, o której piszesz. Jeżeli mamy problem w modlitwą...trzeba sie po prostu modlić! Nawet jeśli najpierw dużo w nas zwątpienia, modlić się! nie ustawać! Różaniec, modlitwy o wstawiennictwo Św. Judy Tadeusza, Św. Rity. I to, o czym pisze Mirakulum "Jezu Ty sie tym zajmij, Jezu ufam Tobie" po prostu...I jeszcze jedno - warto być silną dla dzieci. Ja dzisiaj bardzo żałuję, że nie potrafiłam sie zmobilizwać i być silną, dzieci wielokrotnie widziały mnie zapłakaną i zrozpaczoną, niestety, odbiło się echem. Wiem, że trzeba koniecznie się czymś zająć, sobą, dziećmi, czymś, co nam sprawi radość. I szukac wsparcia. Wiem, ze to trudne, ale nie niemożliwe. Trzymaj się, masz moją dzisiejszą modlitwę!
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-04, 10:09
Witaj Lezko!
Bardzo rzeczowo piszesz o sobie, bez uzalalnia się, widac ze duzo juz przeszlas pracy nad sobą
umiesz radzic sobie z przemocą męża, sporo juz wiesz na ten temat
Jestes na dobrej drodze! Nie czujesz się juz ofiarą przemocy!
Pustynia duchowa to być moze dlatego, ze duszisz w sobie emocje? Taki mam pomysł...
Duzo tego sie nagromadzilo i moze zamknelas swoje serce?
Polecam lekture Urzekajacej :) znasz moze?
I pisz do nas, mozesz sie wyżalić , to tez czasem potrzebne....kazdy z nas potrzebuje poglaskania po głowie czasem
Z postu wynika dla mnie ze jestes dzielna osobą...ktora mało pozwala sobie na chwile slabości
Tutaj jest wiele przyjaznych dusz....
Moze warto ukleknac przed Panem Jezusem w Tabernakulum i powiedziec mu caly zal i cierpienie...uronić łezkę albo i wiele
dolaczam Ciebie do swojej modlitwy!
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-04, 12:40
Cytat:
Nie chciałam się skarżyć, bo po co obarczać kogoś swoimi problemami.
Łezko, nie wiem, czy to dobra droga to zamknięcie się w sobie ze swoimi problemami... Przyjaźni ludzie, którzy są wokól Ciebie to przecież Ci, którymi Bóg chciałby posłużyć się dla Twojego dobra, myślę tu o mamie, o przyjaciółce - sprawdzonej... Samotny człowiek na pustyni, to niebezpieczne... Zły też lubi napastować takiego samotnika... Więc może ktoś, z kim bedziesz mogła maszerować przez te piaski, książka, nawet ta najlepsza - to zbyt mało, potrzebna pomocna dłoń, taka ciepła...
Przekopuj się przez nasze bazy danych, wiele Ci pomogą. Czytaj słuchaj i pisz, Sycharki są nieocenionym źródłem wiedzy i dobrej woli.
Anais [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-04, 13:32
Zgadzam się jak najbardziej z Różą! Nie zamykajmy się sami z problemami trzeba szukać pomocnej dłoni!
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-04, 17:18
Łezko...tak naprawdę po to wychodziłaś za mąż, żeby najpierw oprzeć się na mężu !
Opisujesz swoją trudną sytuację....złe traktowanie ale też wyjazdy męża....jak na to reagujesz i czy reagujesz ?
Wiesz, ludzie traktują nas tak, jak sobie na to pozwalamy . Czy nie jest aby tak, że Ty sie już nawet nie odzywasz...a mąż wtedy robi co chce....tak naprawdę prowokuje Cię, żeby zareagowała...być może , żebyś Go zatrzymała...w końcu jest mężem !!
Piszesz, że starsz się męża o nic nie prosić....to powiedz mi, po co On jest ??
Ty masz prosić, stawiać warunki i egekwować, współpracować . Wydaje mi się, że odpuściłaś sobie męza...a teraz zaczyna sie walka po dwóch stronach barykady....a to najgorsze co może być !
Łezko, moim zdaniem najpierw rozmowa z mężem...czy chce być z Wami i jak to ma wyglądać wspólne bycie, jeżeli odpowie pozytywnie ?
Jeżeli, chce odejść....nich idzie i ponosi konsekwencje !
Taka Twoja niby bierność...to tak naprawdę wielka agresja skierowana na męża....z tego musi być wojna....czy masz na to siłę ??
Przygotuj się do rozmowy z mężem...jasne proste zasady, określenia się....jest mężem i ojcem...lub nie....i wtedy działanie . Pozdrawiam !! EL.
Łezka13 [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-05, 13:31
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Dziękuję za modlitwę, wsparcie i ciepłe słowa.
Ostatnio zmieniony przez Łezka13 2010-11-03, 16:44, w całości zmieniany 1 raz
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-05, 13:51
Łezko, no nic innego jak tylko - ludzie traktują nas tak, jak sobie na to pozwalamy ! Pozwoliłaś siebie tak traktować z bezradności z braku pomysłu na to co robił mąż , z braku pomysłu na sama siebie i swoje własne życie !
Teraz widzę, życie berdzo Ci juz doskiera....nie wiesz jeszcze co robic dalej, ale zaczynasz sukać, chcesz to zmienić.....To dobry moment.
Zanim cokolwiek zrobisz, musisz odbudować realacje z Bogiem, potem sama ze sobą...polubić, pokochac siebie, nabrać siły na dalsze życie...bo łatwo nie będzie, za to ciekawie i w końcu zwyciężysz, jak wytrwasz i nie odpuścisz sobie drogi u boku Boga.
Łezko...bądź tu z nami, pisz, będziesz też czytać, dostaniesz tytuły lektur prawie obowiązkowych....
Powoli, małymi kroczkoami zaczniesz sama się przemieniać wg woli Boga , a nie Twojej...a potem Twoje zycie juz z Twoim działaniem i działaniem Boga zacznie nabierać innych kolorów.
Musisz ogarnąć swoje nerwy, nie dać sie prowokować, wyrzucić zło ze swojego serca....ale wszystko powoli !
Dobrze, że jesteś ! Bądź z nami ,a trzymaj się Boga....będzie dobrze !! EL.
Łezka13 [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-05, 14:01
Chciałabym uwierzyć, że kiedyś się to wszystko odmieni. Nie wiem od czego zacząć. Jak się zachowywać, żeby nie ranić innych, ale jednocześnie nie cierpieć z powodu złego traktowania mnie przez innych ? Jak to zmienić ? Czasem wszystko traci sens.
[ Dodano: 2010-02-05, 14:06 ]
Poproszę o wspomnianą wyżej listę lektur.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-05, 14:44
Cytat:
Jak się zachowywać, żeby nie ranić innych, ale jednocześnie nie cierpieć z powodu złego traktowania mnie przez innych
Łezko, wydaje mi się, że na dzień dzisiejszy musisz myśleć, jak pomóc sobie, a dopiero w dalszej kolejności - jak nie ranić innych. Zobacz, nawet teraz, kiedy Ci tak ciężko - nie myślisz o sobie, ale o innych. Tak jest z ofiarami przemocy, zapominają o swoim dobru, jakoby na nie nie zasługiwały... Mąż na pewno nie raz mówił Ci, że jesteś do niczego, więc myślisz, jak tu siebie poprawić, udoskonalić... Kiedy czytam, to co napisałaś, wydaje mi się, że przed Tobą długa droga - walki o siebie, o powrót do siebie - tej sprzed lat, kiedy jeszcze nie manipulował Twoją psychiką... I sama tego chyba nie potrafisz, to jakby wyjść o własnych siłach ze studni, bez drabiny...
Więc spróbuj może w tym kierunku... Wiem, że chciałabyś, żeby między Wami było dobrze, ale na dziś to niemożliwe, bo nie możesz zgodzić się na takie traktowanie, to uwłacza ludzkiej godności. To, co oprezentuje na dziś Twój małżonek można nazwać patologią. "Normalni" ludzie nie łamią stołów, nie kładą nóg na stole itp.
Jak nie cierpieć z powodu złego traktowania przez męża? To chyba niemożliwe, można jednak nauczyć się unikać tego, który krzywdzi - nie pozwolić krzywdzić się. I właśnie nie pozwól - jesteś kobietą, jesteś mamą, zasługujesz na szacunek.
Łezko, a może wyjazd z dziećmi do mamy dałby Ci przypływ sił?? Może mama coś doradzi, pocieszy? Nie możesz zostać z tym problemem sama.
[ Dodano: 2010-02-05, 15:42 ]
Łezko, przez Twoje posty przebija ogromna samotność i przyznam, że to mnie najbardziej niepokoi... Więc, jeszcze raz - szukaj przyjaznych dusz, z ktorymi będziesz mogła podzielić się swoim problemem, to naprawdę pomaga. I różaniec... Wycisza, napełnia serce pokojem ...
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-05, 16:04
Łezko, najpierw musisz powiedzieć STOP temu co robi Twobie i rodzinie mąż !
Odciąć się, nie reagować, ochronic siebie i dzieci.
Twój mąż żyje w grzechu, więc innemu panu służy. Odetnij sie od tego i nie walcz.
Najpierw odbuduj swoją relację z Panem Bogiem ! Poszukaj sobie na stronie Sychar modlitwy, teksty do czytania, tam są też audycje to przesłuchania.
Powoli Kochana...powoli. Tak jak pisze do Ciebie Różą....najpierw TY !! EL.
Łezka13 [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-05, 16:48
W ciężkich chwilach Bóg zawsze zsyłał mi Anioły, dobrych ludzi, którzy wspierają. Dziękuję Jemu i Wam, że postawił mi Was na mojej drodze.
Ostatnio zmieniony przez Łezka13 2010-11-03, 16:45, w całości zmieniany 1 raz
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-05, 18:54
Łezko, jesteś od męża bardzo uzalezniona !! Czy któreś z Twoich rodziców nadużywało alkoholu ?
Taka niepewność w Tobie, taka bezsensowna i nieuzasadniona uległość !
I jak można nie powiedzieć Mamie o tak wirlkim problemie ?? I nie po to, żeby Mamę zmartwić, ale raczej prosić o wsparcie chociażby psychiczne, o współną modlitwę, o wspólbe budowanie siły...jak nie Mama, to kto ??
Łezko....widzisz, to mąż działa, to Ciebie ustawia, to On odgradza tajemnicą od innych ! A tu trzeba uczciwości i prostych stiwrdzeń - jest mi źle z mężem, nie chcę już tak żyć....i szukać koalicji ludzi dobrej woli !
Łezko juz od dzisiaj zaczynaj kierować swoim zyciem !
Zamiast czekania na męża, zrób sobie i dzieciom jakąś przyjemność....coś fajnego, żeby Wam dzisiaj wieczorkiem było dobrze i miło ze sobą !! I nie zerkaj na drzwi, ani przez okno....Twój mąż to dorosły człowiek, Jego życie jest w Jego rękach i TY nie masz na to wpływu !! Ale też odgrodź się od destrukcyjnego wpływu męża na Twoje życie ! Cmooook !! EL.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.