Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Od 2 lat jesteśmy małżeństwem... mieszkam daleko od swoich najbliższych tzn rodziny, bliskich znajomych.. czasem za nimi bardzo tęsknie, choć mam tu nowych znajomych ...
obecnie siedzę w domu na wychowawczym
Odnośnie tematu - nie wiem skąd u mnie ta głupia zazdrość o męża...
Drażni mnie jak ogląda piękne kobiety mam wtedy wrażenie że z nimi chciał by być..
bardzo często śni mi się że mąż na moich oczach jest z inną, po przebudzeniu jestem na niego zła, choć doskonale wiem ze to była mara senna...
Może to we mnie tkwi jakiś chochlik który wychodzi kiedy wraca mąż do domu spóźniony i reaguje na to bardzo emocjonalnie... Może za dużo wymagam od niego??
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 12:26
Mari napisał/a:
Może za dużo wymagam od niego??
zdecydowanie! u mnie też się zaczęło że gdy żona się spóźniała po pracy to wydzwaniałem do niej jak głupi, byłem dla niej nieprzyjemny itp. skończyło się jej zdradą...
może powiedz mu o swoich odczuciach? nie na zasadzie wypominania czy pretensji, tylko powiedz mu jak się czujesz gdy patrzy na inne kobiety i jakie masz z tym myśli związane.
Mari [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 12:49
mówię mu ale zawsze słyszę to samo ze jestem nie normalna..
wiem że nikt nie jest święty...
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 13:40
Cytat:
Drażni mnie jak ogląda piękne kobiety
Mari, możesz napisać więcej - gdzie, kiedy mąż ogląda kobiety?
Nie zawsze to tylko chorobliwa zazdrość, czasami intuicja coś podpowiada - przed czymś ostrzega...
Mari, a może Twoje poczucie wartości spada niebezpiecznie... Napisałaś "siedzę w domu". Naprawdę siedzisz?
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 13:54
Mari napisał/a:
mówię mu ale zawsze słyszę to samo ze jestem nie normalna..
spoko że mówisz. ale jak?
ja nauczyłem się jednego, do małżonki nie używać zwrotów typu: "ja zawsze - ty nigdy", "ty zawsze - ja nigdy". to wywołuje odruch obrony i kłótnia gotowa.
czy mówisz do męża:
- X ty ciągle oglądasz się za innymi babami, wkurza mnie to!
?
czy może:
- X gdy patrzysz na inne kobiety czuję się poniżona / źle mi z tym / czuję się gorsza* i w mojej głowie rodzą się różne dziwne myśli np. ...
* niepotrzebne skreślić
?
przekaz praktycznie ten sam, wkurza cię że twój mąż ogląda się za innymi cziksami, ale opcja druga jest moim zdaniem lepsza / sprytniejsza. taki małżeński pijar
Mari [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 15:57
jak tylko odbywają się wybory miss polni to nie ma argumentu żeby tego nie oglądać
choć mówię że sprawia mi to przykrość
twierdzi że to nic złego..
wiem że ponoć mężczyźni są wzrokowcami
ja mam wrażenie ze on je ogląda i podziwia.... a ja nie mam takiej figury jak te dziewczyny...
może mam zachwiane poczucie wartości- krepuję się kiedy ktoś mnie za coś pochwali myślę ze robi to z litości...choć może tak nie jest..
[ Dodano: 2010-12-09, 16:03 ]
Jako młoda dziewczyna jeździłam często z młodzieżą - byłam animatorem muzycznym..
więc zawsze gdzieś bywałam teraz kiedy jest zupełnie inaczej dziwnie mi z tym..
Proszę nie myśleć ze nudzi mnie synek( bo siedzę w domu i go wychowuje), bo to wulkan energii, i zawsze jest coś z nim do robótki..
[ Dodano: 2010-12-09, 16:07 ]
muszę także dodać iż mimo jestem zazdrosna o męża ( bo muszę się do tego przyznać) jego narzekanie na wszystko bardzo mnie jeszcze dołuje..
jest człowiekiem bardzo zaradnym, naprawdę dużo zrobił i robi, ale prawie w dzień w dzień na coś narzeka..
[ Dodano: 2010-12-09, 16:08 ]
i bardzo go kocham!!!
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 16:49
po mojemu macie oboje problemy z komunikacją. może jakiś psycholog, wspólnie? bo widzę tu trochę swojego życia - żona narzeka że coś jej nie pasi a mąż (czyli ja) zbywam ją mówiąc że przesadza.
wychodzicie gdzieś? sami, bez dziecka.
Mari [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 19:40
nie wychodzimy nigdzie ... jak coś to z synkiem...
może kiedy ja postaram się nie reagować tak emocjonalnie to się wszystko zmieni?
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 21:23
Mari trudno tak oceniać po kilku postach, może jest tak jak czujesz, że Twój mąż w niezdrowy sposób interesuje się innymi kobietami, ale ja raczej odnoszę wrażenie, że problemem jest Twoja być może chorobliwa zazdrość i brak poczucia własnej wartości. Patrzę tak ze swojej perspektywy. Zawsze zauważałem inne kobiety, nie stroniłem nigdy od kobiet, to mi pomagało utrzymać ,,higienę'' uczuć do żony (trochę na zasadzie: jak mignie ci na ulicy jakaś piękność, to może się wydawać piękniejsza od żony, ale jak jej się przyjrzysz uważniej i z nią porozmawiasz, to przestaje być taka atrakcyjna )
Uważaj na siebie żebyś to Ty nie trafiła na jakiegoś amanta, który będzie Cię doceniał i adorował, bo wydajesz się być w takim stanie, że jesteś łatwym łupem.
Co do jego narzekania, to ja też lubiłem sobie ponarzekać na jakieś drobne porażki dnia codziennego. Nie wiem czego oczekuje Twój mąż, ale ja w takich momentach oczekiwałem przytulenia i pocieszenia, że przecież jest dobrze, obrócenia niemiłej sytuacji w żart itp. Czasem żona też nie miała cierpliwości i ją to drażniło, ale często potrafiła się podśmiechiwać z moich stękań i to było fajne.
amis [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-09, 23:36
Mari, jestem tak bliska zrozumienia Ciebie... Obie jesteśmy teraz w podobnej sytuacji z tą różnicą, że my jesteśmy rok po ślubie, ale też jestem na wychowawczym, też mam cudownego synka, któremu teraz poświęcam swój czas i mimo, że mam tutaj znajomych to też jestem w innym mieście niż moja rodzina i znajomi ze szkolnych lat. Nawet nie sądziłam, że przyjdzie mi aż tak tęsknić za rodzimymi stronami. Przestaje sobie radzić ze sobą, choć ciągle staram się walczyć ze swoimi słabościami, niestety z różnym skutkiem. Póki co z mężem przeżywamy małżeński kryzys i choć jestem wciąż przeświadczona, że go kocham to Jego samego przestaje rozumieć i coraz trudniej jest mi znaleźć z Nim wspólny język. Z wzajmenością, bo On o relacjach ze mną powiedziałby to samo. Nasz węzeł komunikacyjny się przerwał i ciężko mi jest teraz sobie nas wyobrazić skaczących ze szczęścia na boso po łące. Z chwilą przyjścia naszego synka na świat całkowicie moje życie przewróciło się do góry nogami. I choć synek jest dla mnie całym światem, sercem, powietrzem i wszystkim co się da to przytłoczyła mnie ta rzeczywistość, gdzie każdy dzień jest taki sam, człowiek chodzi nakręcony jak szwajcarski zegrek, z domu poza spacerem z dzieckiem nigdzie się nie rusza, chyba, że załatwić jakąś sprawę w urzędzie. I to zawsze z dzieckiem, bo jestem tu sama, a mąż pracą pochłonięty. Taka kolej rzeczy... Też teraz czuję, że moje poczucie wartości leży na szali, a uczucie zazdrości juz nie raz skomplikowalo moje samopoczucie i wnioslo kolejna zadymę z relacjach z mężem. Na przykład jak słyszę, że w drodze do pracy zawsze zabiera kolężankę z pracy to sobie wyobrażam ich, jak razem pokonują korki w mieście i od razu wlosy mi się jeżą! Abstrachujac od męża... ja też nigdy do takich ludzi nie należałam, co by to pozwolili, by rutyna weszła w ich życie. Zawsze lubiłam mieć zróżnicowane zajęcia, których się podejmowałam. Mam duszę podróżnika, romantyka, ciągłego poszukiwacza Skarbów... I oczywistością jest, że z przyjściem dziecka na świat Matkę czeka stos wyrzeczeń, ale w praktyce niestety bywa to o wiele trudniejsze niż w teorii. Po dłuższym czasie, kiedy pierwsze chwile euforii po narodzinach dziecka się zetkną z rzeczywistością, gdzie całkowicie przestaje mieć znaczenie malowanie paznokci, wyjście do fryzjera czy chęć nabycia nowego ciuszka Matka najchętniej zapadłaby w dłuuugi sen, zwłaszcza teraz, tą zimową porą, gdzie więcej czasu poświęca się na zarzucanie na siebie i dzieciątko tych warstw ubrań niż na sam spacer Mari, ja naprawdę teraz mam w życiu jeden wielki bałagan, dlatego pociesz się, że nie jesteś sama Ja mimo wszystko staję przed lustrem, robię głęboki wdech, wydech i z uczuciem pokory i skruchy uśmiecham się do Boga albo płaczę w niebogłosy prosząc Go o siłę i wytrwałość w tej drodze do Niego! A święta nie jestem, i myślę, że nie ma takiego, co by śmiał o sobie pomyśleć inaczej, dlatego biorę swój krzyż w swoje ręce i proszę Boga o przebaczenie! A swoją drogą to najrozsądniej zrobimy jak się teraz wzajemnie pomodlimy w swojej intencji i intencji naszych mężów, by wszelkie wątpliwości w naszych małżeństwach rozwiał Duch Święty i byśmy zawsze umiały dostrzec ten promyk słońca, który gdzieś tam zawsze przebija się dla nas przez chmury! I wszystkich Was, Kochani, też proszę o modlitwę, bo tylko wiara czyni cuda, a mi w porozumieniu z mężem bardzooo, bardzooo cud jest potrzebny! Tutaj ani psychlog, ani seksuolog nie pomoże! Tylko Ty, Boże...
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-10, 07:42
Wujt napisał/a:
Uważaj na siebie żebyś to Ty nie trafiła na jakiegoś amanta, który będzie Cię doceniał i adorował, bo wydajesz się być w takim stanie, że jesteś łatwym łupem.
bardzo słuszna uwaga!!! myślę że na tej zasadzie moja żona dorobiła mi rogi. przestałem się nią interesować, przestałem ją adorować, przestałem z nią rozmawiać i jakiś ch.. zajął moje miejsce.
Mari, czas może gdzieś wyjść z mężem? skoro nigdzie nie wychodzicie to początki będą trudne, lenistwo plus jakaś blokada przed wyjściem do ludzi to ciężka rzecz ale do przeskoczenia. może na początek jakiś obiad w przytulnej restauracji? albo może chociaż spacer czy wyjście do kina.
wydaje mi się że powinniście iść do jakiegoś terapeuty małżeńskiego, bo komunikacja wam siadła. albo chociaż ksiądz.
skoro mąż narzeka widocznie ma do tego powody, pogadaj z nim o tym. zapytaj co go trapi, jeśli cię spławi to nie obrażaj się, następnego dnia zapytaj znowu. wiem że to marna pociecha ale w razie większego kryzysu przynajmniej nie zarzucisz sobie że nie próbowałaś z nim rozmawiać. kto wie może on tylko czeka aż z nim porozmawiasz? czasami nas facetów trzeba przymusić do rozmowy. mnie czasami żona o coś pyta to dostaje odpowiedź po 10 minutach mojego milczenia, bo tyle potrzebuję na zebranie myśli. potrząśnij nim!
poczytaj sobie forum, zobacz jak się może skończyć taki z pozoru niewinny kryzysik, taki brak komunikacji.
działaj!
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-10, 08:51
Dziewczyny, uważajcie na siebie! Na swoich mężów również. Po moich przygodach, to może jestem spaczony, ale bardziej niepokoicie mnie Wy niż Wasi mężowie.
Cytat:
Z wzajmenością, bo On o relacjach ze mną powiedziałby to samo.
Dobrze, że on to też dostrzega. Ja nie bardzo widziałem problem. Myślałem, że jest ok.
Cytat:
I choć synek jest dla mnie całym światem, sercem, powietrzem i wszystkim co się da to przytłoczyła mnie ta rzeczywistość, gdzie każdy dzień jest taki sam,
Wiesz, myślę, że to przede wszystkim jest Twój problem, nie wiem jak mąż mógłby Ci pomóc. Ja też miałem poczucie, że żyję w kieracie, ale jakoś mnie to nie przytłaczało. Akceptowałem rzeczywistość, po prostu życie takie jest: dom, praca, spanie, od czasu do czasu jakieś małe lub większe radości. Nie oczekuję i nie oczekiwałem jakiś fajerwerków. Miałem poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu i powoli toczy się do przodu, czerpałem z tego radość.
Cytat:
I to zawsze z dzieckiem, bo jestem tu sama, a mąż pracą pochłonięty. Taka kolej rzeczy... Też teraz czuję, że moje poczucie wartości leży na szali, a uczucie zazdrości juz nie raz skomplikowalo moje samopoczucie i wnioslo kolejna zadymę z relacjach z mężem.
Nie wiem czemu kobietą w dzisiejszych czasach tak trudno pogodzić się z ograniczeniami wynikającymi z macierzyństwa? Z jednej strony cieszą się dzieckiem, a z drugiej cierpią, że siedzą w domu i nie robią ,,kariery''.
Cytat:
Na przykład jak słyszę, że w drodze do pracy zawsze zabiera kolężankę z pracy to sobie wyobrażam ich, jak razem pokonują korki w mieście i od razu wlosy mi się jeżą!
Hehe, też jeździłem z koleżanką do pracy w korkach Opowiadałem żonie, że taka niespecjalna, potem się razem śmialiśmy, bo żona ją poznała i uznała, że jest atrakcyjna. Zresztą już wtedy miała swój romans.
Z mojej perspektywy powiem Ci tak, że jak sytuacja jest zdrowa, to facet może wylądować w wielkim haremie i nie zdradzi żony. Nawet jak ma problemy w małżeństwie, ale sobie z nimi radzi, to też jest bezpiecznie. Natomiast jak coś z nim jest nie tak, to zdradzi w windzie między parterem a pierwszym piętrem. Nie upilnujesz go. Jasne, że może lepiej nie wystawiać się na pokusy, ale tak naprawdę to chyba problem nie jest w pokusach.
Wiesz co ja robiłem z koleżanką w korku? Wściekałem się, że stoję w korku
Cytat:
I oczywistością jest, że z przyjściem dziecka na świat Matkę czeka stos wyrzeczeń, ale w praktyce niestety bywa to o wiele trudniejsze niż w teorii.
I wracamy do tego, że Ty masz problem żeby się pogodzić z ograniczeniami wynikającymi z macierzyństwa.
Wiesz był w Twoim życiu czas podróży, romantycznych uniesień, szalonych imprez itd. Teraz jest czas przewijania pieluch, cieszenia się z pierwszego ząbka itd. Wszystko w życiu ma swój czas. Trzeba to przyjąć.
Cytat:
biorę swój krzyż w swoje ręce i proszę Boga o przebaczenie!
Nie traktuj tego jako krzyża, nie wydaje mi się, że to dobre podejście. Znajdź radość w tym co masz.
Cytat:
byśmy zawsze umiały dostrzec ten promyk słońca, który gdzieś tam zawsze przebija się dla nas przez chmury!
Otóż to!
Cytat:
mi w porozumieniu z mężem bardzooo, bardzooo cud jest potrzebny!
Jeżeli możecie to pojedzcie gdzieś razem na tydzień. I spędzicie go owocnie. W każdym poradniku małżeńskim jest mowa o tym żeby chociaż raz do roku małżonkowie jechali gdzieś sami na kilka dni.
Nie wiem jacy są wasi mężowie, ale dla mnie ważne zawsze było żeby coś z żoną przeżywać (wspólna wycieczka, wspólny spacer itp.). Czułem, że mnie to zbliża do żony. Żona pewnie oczekiwała więcej gadania i mi zabrakło chęci żeby gadać. Mam podobnie jak Michał, że czasem żebym coś powiedział, to trzeba mnie po naciskać. Może Wasi mężowi też tacy są.
ketram [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-10, 09:14
Różnice między kobietami i mężczyznami - psychiczne - są gigantyczne. Gdyby dać możliwość przez na przykład tydzień kobiecie/mężczyźnie zamienić się płcią - ileż kryzysów byłoby zażegnanych.
Mówienie to jedna z tych potężnych różnic.
Faceci tego nie potrafią, nie lubią, jest to dla nich męczące. Odwrotnie jak u kobiet. Po prostu tak jest. Kochane Panie - nie dziwcie się temu,
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-10, 09:19
Mari, przytul swoją zazdrość - jak dziecko... Nowe, a niechciane uczucie, jakie narodziło się w Tobie - zaopiekuj się nim mądrze, nie odrzucaj, nie nazywaj głupim.
Może to wołanie o więcej rozmów między Wami, o więcej czułości? Czegoś ewidentnie jest za mało.To uczucie ma gdzieś swoje korzenie i trzeba ich poszukać, aby to im przyjrzeć się, bo zazdrość to zaledwie ten malutki listek nad ziemią... A może chodzi tu właśnie o Twoją zaniżoną ocenę siebie...
Mari, Ty jesteś Miss Polonia, Ty jesteś tą, która wygrała ten konkurs, bo jesteś i chcesz być piękną - kochającą mamą, żoną.
Żadna sukienka, żadna talia, nic co zewnętrzne - nie może konkurować z Twoim pięknem. Nic.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.