Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Wygrałam konkurs na najgorsze święta

Anonymous - 2011-12-31, 01:23
Temat postu: Wygrałam konkurs na najgorsze święta
A już myślałam,że kryzys w moim małżeństwie zażegnany. Mąż bardzo nad sobą pracował od dłuższego czasu nie było nie tylko poczucia zagrożenia ale nawet cienia manipulacji z jego strony. Nawet ostatnio byłam szczęśliwa,tak naprawdę szczęśliwa z nim.Najpierw wysłałam mu maila z wyjaśnieniem co to jest przemoc psychiczna i jak ja sie z tym czuję,nazwałam rzeczy po imieniu,a on wrócił do domu z pracy z czekoladkami i od tego dnia naprawde był dobrym człowiekiem,jeśli były sprzeczki to normalne i po ludzku przełamywał swoje złości.
Ale przyszły święta i pojechaliśmy do jego rodziców.Nie bałam się picia alkoholu.W tamtym domu nie ma alkoholików ani awantur.Zresztą mąż obiecał mi ze skończy się na jednej butelce whisky i wcześnie wrócimy do domu gdzie spędzimy wspólny miły wieczór,a obietnic dotrzymywał,więc pojechaliśmy. On chciał żebym ja kierowała samochodem,ja wolałam zostać tam na noc.Niestety imprezka się rozkręciła,tęść przyniósł druga butelke i trzecią też.A ja zaczęłam dopominać sie mężowi,że przecież mi obiecał.Mąz powiedziął że zostajemy na noc,ale jego "gościnni "rodzice nie podjęli tematu.Teść stwierdził żebym nie zachowywała sie jak dewota. Mąż najpierw zaczął mnie bronic,że to on mi obiecał i dlatego sie dopominam o wczesny powrót.A kiedy kolejny raz odezwałam się do męza ze powinniśmy wracać-teśc wstał obrażony,wylał do zlewu bardzo droga whisky i zaczął na mnie krzyczec żebym w końcu zamknęła gębę.A ja juz nawet nic nie mówiłam. Na to mój mąż nagle zmienił sie w potwora. Krzyczał że co ja zrobiłam,zepsułam wszystko i zaczął mi grozić np. że gdybym była facetem toby mnie pobił itp. Chciałam stamtąd odejśc,a mój maz w domu swoich rodziców pokazał mi drzwi.Sam wybiegł z domu i tesc przez godzinę musiał go nakłaniac do powrotu.
Ja rozczarowałam sama siebie bo rozpłakałam sie przy nich i zrobiłam wszystkie możliwe błedy,nagle nie umiałam sie stamtąd ruszyć,teściowa pościeliła mi łóżko i kazała kłasc sie spać. Po czym oni wrócili do pokoju i cała rodzina jeszcze kilka godzin prowadziła konwersację jakby nic sie nie stało. I nikt nawet słowem nie wspomnial mezowi,że nie wolno grozić żonie.Albo tesciowi,że nie obraża się gości.Rano mąż wcale nie miała wyrzutów sumienia,wręcz przeciwnie. A kiedy wrócilismy do domu próbował przede mna udawac że nic sienie stało. Pojechaliśmy nawet do koscioła,ale ja okazywałam mu wyraźny dystans. I byłam pewna,że na drugi dzien dostane przynajmniej oklepane kwiaty lu b czekoladki. Tymczasem nic mi nie przywiózł tylko zabrał sie za naprawe usterek w domu.Pomyślałam,że nie dam mu pod nos obiadu potym co zrobił to i tak żadna konsekwencja,zreszta ma ręce.I chyba to go zezłościło bo widocznie pomyślał,że jesli bylismy razem w kościele to już nie musi przepraszać.
I teraz dzien po dniu jest coraz gorzej. On nie tylko nie ma poczucia winy,ale teraz zrobił sie wredny.Poprosiłam żeby kipił żarówkę. On,że nie kupi bo nie.Robi łaske że ułozy dziecko do snu. Jest ogólnie niemiły.I serce mi staje za każdym razem kiedy córka cos do niego mówi,czy jej odpowie.Nie chce źeby tak było .Obiecałam sobie,że na pewno nie wróci taka atmosfera,że my z dzieckiem musimy siedziec cicho i sie dostosowywac żeby nie było kłotni. Nigdy więcej. Napisałam mu maila że niech sie zdecyduje na mnie lub swojego ojca,że wybaczyć mozna wiele ale ktos musi żałować a ja nie pozwolę sobie na takie traktowanie i jesli on nie chce tego zmienić to ja niech sie przeprowadzi do swoich rodziców.Że przy mnie może zostac tylko jesli będzie mnie szanował. I żadnego odzewu,nadal tu mieszka,w domu moich rodziców,ale traktuje ten dom jak hotel. naprawdę nie widze w nim dobrej woli i wykancza mnie ta sytuacja.
Prosze o rady,naprawdę z góry dziękuję jeśli ktoś mi napisze jakieś słowa wparcia.
Oczywiście powierzyłam to Jezusowi i Maryi. Modlę się,chce ofiarowac Msze Św.

No i oczywiście zły kusi mnie żeby zostawic męża,żeby mu wygarnąć co myślę,niech sie dzieje co chce.
Wykańcza mnie ta sytuacja,i mam jeszcze jedno pytanie. Skoro on taką robi łaskę że zajmie się dzieckiem a mna wyraźnie gardzi to chciałabym wyjechac gdzieś przynajmniej na jakiś czas np tydzien lub dwa. Ale tak żeby on nie wiedział gdzie jesteśmy i poczuł stratę. czy to zgodne z prawem? Czy on nie może mnie np oskarżyć o uprowadzenie dziecka?

Anonymous - 2011-12-31, 05:52

mądrzejsi ode mnie tu odezwą sie, sama miałam podobnie wiele razy, aby wyjechać i skryć sie przed mężem, a potem chciałam skryć sie nawet przed światem ......

Ty teraz dajesz warunek, może zostać jeśli "bedzie mnie szanował",......... ja nie zauważyłam pierwszych zwiastunów braku szacunku

chcesz mu wygarnąć co myślisz?, ......raz chyba to juz zrobiłaś i ustalone decyzje nie zostały zrealizowane, a można było też spontanicznie i elastycznie zmienić decyzje wspólnie.

stało sie jak się stało i co narasta????


w moim małżeństwie zabrakło rozmów o tym i jest po latach kryzys
i czekam z podobnym warunkiem ,że bedziemy razem jeśli "bedzie mnie szanował"



jestem tu od roku , buduje swoja wiarę i wzmacniam i poznaje samą siebie na 12 krokach i trwam cierpliwie w nadziei ,że będzie dobrze, nie tylko mnie

Anonymous - 2011-12-31, 09:13

Proszę poczytaj mój wątek ;
http://www.kryzys.org/vie...der=asc&start=0

Dostałam tam dużo wsparcia i mądrych rad z których korzystam do dziś
wciąż jestem w drodze i uczę się

byłam pół roku na grupie edukacyjnej dla rodzin uzależnionych
jestem na 12-krokach (teraz krok 8)

Anonymous - 2011-12-31, 10:55

Witaj Anito na forum


Piszesz że mąż przez jakiś czas się zmienił , a Ty co w tym czasie zrobiłaś ?

W temacie przemoc , alkohol , jakaś terapia , wizyty u psychologa , psychoterapeuty ,jakaś grupa wsparcia , lektury ????

W ten świąteczny wieczór zabrakło STOP - HALT
czy wiesz co to jest ?
gdy jesteś w towarzystwie gdzie pija , a Ty nie , są pewne zasady których trzeba się trzymać by nie wkręcić się w awanturę.
Tym razem się nie udało , trzeba się tego nauczyć, Gdy towarzystwo pije , a Ty czujesz dyskomfort to odchodzisz , nie dyskutujesz z pijanymi , bo powód do awantury zawsze znajdą .

Piszesz o ukaraniu męża wyjazdem .
Może lepiej porozmawiać , zaproponować jakieś rekolekcje , może film " Ognioodporny" na początek . Link do filmu w kąciku filmowym .

Z Twojego opisu trudno ocenić na jakim poziomie jest przemoc męża , czy jesteś bezpieczna , potrzeba konsultacji u fachowców.

Jak daleko masz najbliższe Ognisko sycharowskie ?

Zapraszam też na skypa - mój nick na skypie " Mirakulum"
Sama doświadczałam przemocy , co nie co o tym wiem .

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-12-31, 13:41

W tym czasie ja również starałam się zmienić.Pogłebiłam swoją wiarę,byłam u psychologa,dużo czytałam. Oddałam Bogu nasze małżenstwo i modliłam sie o uzdrowienie tego małżenstwa,wyjeżdżałam na rekolekcje.Dużo z mężem rozmawiałam,na spokojnie tłumaczyłam. I naprawde były efekty. A wczesniej dochodziło do przemocy psychicznej,karania tygodniowym milczeniem mniei dziecka,stwarzania poczucia zagrożenia i gróźb.

A dziś wszystko sie posypało. On szykowała sie gdzieś,a ja powiedziałam że nie jest kawalerem i nie moze sobie tak po prostu wyjśc z domu i że ja nie będe tłumaczyć jego zachowania dziecku,które czeka na petardy z tatą. On nawet nie chciał rozmawiać ze mna. Powiedział że juz nie będzie niczego ze mna wyjaśniał,nie chce byc ze mna i już mnie nie kocha.Zapytałam dlaczego w takim razie nie ustalimy opieki nad dzieckiem. Bo chyba kocha dziecko?A on na toże g...no mnie to obchodzi.

Nie chce rozmawiać,znów mnie poniżył do tego kiedy powiedziałam,że jego wyjście z domu przyniesie konsekwencje i może nie zastać po powrocie ani mnie ani dziecka.A onna spokojnie po prostu pojechał do swojego ojca na imprezkę.

I co o tym myslicie?

Tak wiem że popełniłam błąd że drażyłam pijanemu dziurę w brzuchu,ale nie cofnę tego i byłam gotowa wybaczyć męzowi ale nie na takich warunkach,że on będzie gburowaty a ja nie mam od tej pory prawa głosu i zgadzam się ze wszystkim co on robi.Powiedziałam mu że ten dom to nie hotel i tutaj albo on jest ze mna w szacunku albo wcale. Albo w ta stronę albo w tamtą. A mąż na to,że w tamtą...

Anonymous - 2011-12-31, 13:50

Anita11 napisał/a:
Nie chce rozmawiać,znów mnie poniżył do tego kiedy powiedziałam,że jego wyjście z domu przyniesie konsekwencje i może nie zastać po powrocie ani mnie ani dziecka.A onna spokojnie po prostu pojechał do swojego ojca na imprezkę.

I co o tym myslicie?


No i wyszedł z domu.

Co teraz?

Zastanie Ciebie i dziecko?


Widzisz, "grożąc", czy ostrzegając małżonka o konsekwencjach - trzeba samemu być konsekwentnym, stanowczym i wiedzieć, czego się chce. Inaczej ustalasz granice pisane palcem na wodzie, które mąż z łatwością sobie przekracza, bo ich... nie widzi.

Tak samo jest ze stawianiem ultimatum. Trzeba samemu być pewnym tego, czego się oczekuje i trzeba być przygotowanym na każdą odpowiedź.

Pewnie już nie raz i nie dwa "groziłaś" i nic z tego nie wychodziło. Przypuszczam, że ostrzegając męża o konsekwencjach, zakładałaś tylko jedną odpowiedź i jedno jego zachowanie - że się przestraszy, opamięta, przeprosi, zreflektuje się.

Anonymous - 2012-01-01, 16:00

Napisze krótko o moim Nowym Roku. Mieliśmy bilety na Sylwestra, dzień przed mąż wrócił późno, o 15 zadzwonił, że musi wpaść do jednych takich pogadać i zajęło mu to 5 godzin, ja w domu sama, to nie był jakis wyjątkowy dzień, u niegio to norma, praca praca i praca, znajomi, interesy itd, obietnice, przysięgi i nic, nie przywiązuje uwagi do tego co mówi, mówi bo wie że tak powinien i na tym koniec. Mniejsza o to, mamy problem od dawna, ciągły kryzys z przerwami, ale ja juz nie chcę dalej, nie daje rady. Wkurzona powiedziałam mu kilka słów, on na to ty głupia suko, mam cie dość i ubrał się, zabrał laptopa, rzucił pilotem od telewizora także go rozwalił i poszedł do samochodu, do dziś nie wrócił. Wszoraj Sylwester siedziałam w domu sama z kotem, płakałam, modliłam się, wydzwaniałam do niego, wysyłałam sms, dostałam jednego że własnie słucha księgi Salomona i tam jest napisane że kazde warunki są lepsze niż mieszkanie ze swarliwą babą. Ja się upiłam, poszłam spać, wyłączyłam telefon, wcześniej błagając go o powrót i tyle, telefonu nie włączam, modlę się, myślę. To nie pierwszy raz, mąż jest trudny, uciekał z domu razy kilka, ucieka jak ma problemy, 3 lata temu po ucieczce z domu poznał jakąś babę, zakochał sie, zdradził mnie, spędził z nia święta , wigilię i Sylwestra, po 2 miesiącach wrócił po usilnych prośbach, ale do romansu przyznał się 3 dni po powrocie, tak się cieszyłam że jest ,że pozwoliłam mu zostac, ale nie potrafiłam przebaczyć tym bardziej ze ze skruchą to u niego kiepsko. Boję sie, nie chce tak dalej zyć. Siedze w domu jak palec, sama. Moje zycie z nim to jedna wielka gehenna, ma długi, doprowadził do ruiny firmę, leczy sie psychiatrycznie, jest niepijącym od 8 lat alkoholikiem, przeszłam poniżenia, pobicia,.....Czy powinnam w tym tkwić, nie takiemu mężczyźnie ślubowałam przed Bogiem, boję sie rozwodu, jestem osoba wierzącą, ale chciałabym żyć inaczej, chciałabym byc szczęśliwa, a jestem upokorzona, zmęczona, znerwicowana, i bardzo nieszczęśliwa :-(

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group