Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Dawno mnie tutaj nie było....

Andrzej - 2011-12-29, 15:01
Temat postu: Jeśli kocham prawdziwie to jestem wierny do końca życia...
bywalec napisał/a:
Andrzej napisał/a:
Piszę o miłości wiernej i wyłącznej, która dotyczy żyjących współmałżonków, a tylko w przypadku żyjących małżonków możemy mieć do czynienia z procesem o rozwód czy stwierdzenie nieważności.


wyjasnij prosze, stawiasz na równi te dwa procesy
proces rozwodowy i kościelny o uniewaznienie?



Tak wymieniłem te dwie instytucje obok siebie w kontekscie tego co napisałem w przedostatnim poście. Chodzi w skrócie o to, że jeśli jestem zainteresowany byciem w małżeństwie, to logiczne, że nie interesuje mnie ani rozwód ani staranie się o stwierdzenie nieważności. I tylko o taki kontekst tu chodzi.

Zacytuję jeszcze prawie cały mój post na ten temat. Uściślając, żeby nie było nieporozumień dopisałem słowo "życia", "żyjącej", że chodzi o sytuację żyjących małżonków, bo w zasadzie takie sytuacje nas w tym wątku Oli interesowały (mamy żyjących sakramentalnych małżonków), a przynajmniej ja takie miałem na myśli.

Cytat:
Stwierdziłem również fakt (nie tylko ja, lecz inni Sycharowicze tego doświadczają i mogą potwierdzić), że kochając taką miłością wierną, wyłączną, ofiarną i mądrą (która potrzebuje stanowczości - Dobson) nigdy (niezależnie od stopnia kryzysu) nie będzie zainteresowana wypisaniem się z małżeństwa w ten czy inny sposób czy to poprzez rozwód czy to poprzez stwierdzenie nieważności... Na tym Forum, w naszej wspólnocie są osoby (nie tylko landis85), które mają podstawy, aby stwierdzać nieważność ich związku, nie czynią jednak tego, gdyż kochają taką wierną miłością z nadzieją, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i że ich związek może być we współpracy z Nim uzdrowiony.

Zrozumiałe, że ktoś kto nie chce być dłużej w małżeństwie, nie wierzy w jego uzdrowienie, nie wierzy w nawrócenie, przemianę współmałżonka, kto myśli o rozwodzie albo o stwierdzaniu nieważności jako szansie na otwarcie sobie drogi do nowego związku - to nie będzie to z jego strony już miłość wierna i wyłączna tylko w stosunku do tej jednej żyjącej konkretnej osoby, której taką miłość ślubował. Norbercie, bywalcu, lauro_33_31, Agnieshko - możecie bez rozpisywania się odpowiedzieć krótko (tak - nie): będzie to wierna miłość do końca życia, czy też nie będzie do tej jednej konkretnej żyjącej osoby, której się kiedyś ślubowało? Aby Wam ułatwić precyzyjne skupienie się na tym aspekcie dodam, że pisanie o wiernej miłości jest dozwolone nie tylko na tym Forum... :)
http://www.kryzys.org/vie...ghlight=#158554

Anonymous - 2011-12-29, 15:56

Andrzej napisał/a:
Tak wymieniłem te dwie instytucje obok siebie w kontekscie tego co napisałem w przedostatnim poście. Chodzi w skrócie o to, że jeśli jestem zainteresowany byciem w małżeństwie, to logiczne, że nie interesuje mnie ani rozwód ani staranie się o stwierdzenie nieważności. I tylko o taki kontekst tu chodzi


i to Andrzeju by wiele wyjaśniało w temacie.

Unieważnienie odnosi sie do stwierdzenia czy wogóle może sie rozwijac ta...miłość, o któej piszesz pomiędzy tymi dwoma osobami, czy może zachodzą przeciwności jakie w dniu ślubu były niewiadome jednemu z nich a przez to niemożliwym staje sie rozwijanie i pomnażanie tej miłości...

trwanie do końca w takim małzeństwie jest nie tylko krzywdzące ale też i niczego nie wniesie, nie naprawi... dlatego kościół znając już takie przypadki opierając sie na doświadczeniach tych małzeństw pozwala innym skorzystac z tego i wnieść pozew o unieważnienie.

Nie zmusza ale też i nie nakazuje daje wolną wolę podjęcia decyzji odnośnie wyboru drogi jaką podejmę...


ty Andrzeju niby dajesz wolną wolę ale w podtekscie pokazujesz, iż ten kto nie korzysta z tej możliwości unieważnienia kocha miłością wieczna i wyłączną choć może inaczej trwa wiernie...ja mam odczucie podkreślam w moim odczuciu to własnie


podpierasz sie swoim doświadczeniem i swoją historią a ona jest inna od mojej, od historii Oli, czy innej osoby, które może moga wybrac inna droge niź ty, bez odczuwania z tego powodu kimś kto nie kocha do końca...bo i nie musi. Kosciół mu na to pozwala,

dlaczego zatem inna osoba mu tego zabrania mówiąc rób co uważasz ale...."kochając taką miłością wierną, wyłączną, ofiarną i mądrą (która potrzebuje stanowczości - Dobson) nigdy (niezależnie od stopnia kryzysu) nie będzie zainteresowana wypisaniem się z małżeństwa w ten czy inny sposób czy to poprzez rozwód czy to poprzez stwierdzenie nieważności... "....



Wskazywanie włąsnej drogi, wskazywanie że ktoś trwa a moze inaczej jest ok.. pod warunkiem jednak, że jest w tym również wsparcie i aprobata w momencie wyboru przez inna osobe jego włąsnej innej drogi niż miłość wierna i wyłączna do końca....jest równieź wspieranie tej osoby gdy wybiera - droge unieważnienia i czuje sie ok wśród innych katolików...nie ma odczucia, że inni ją potępiają uważają za osobe, która nie potrafi kochac uczciwie, wiernie trwać, że jej miłość jest zła.... bo nie jest tak..a nie jest tak nie z jej winy tylko dlatego, że życie i druga osoba uniemożliwiła jej pomnażanie i rozwijanie miłości okłamując w dniu slubu, zatajając pewne wazne wiadomości.

Anonymous - 2011-12-29, 18:32

Z całym szacunkiem " Andrzej- maż jednej Żony" podziwiam postawę wierności do końca.... nawet jak zostało się samemu i życzę dużo sił, szczególnie w sytuacjach, gdy zyskasz zainteresowanie płci przeciwnej, tzn ktoś się w Tobie zakocha.... będzie chciał twój ból okoić siłą miłość....twoja Żona za pewnie nie wie co straciła..... zawsze uważam iż mało jest dobrych meżyczyzn na tym świecie o dobrym i pięknym sercu... wszak teraz wszędzie rządzi kasa.. lans... i tp......ale na szcześcię są ludzie, którzy którzy wiedzą iż to miłość króluje i dobro.....i chodz idą ciemną doliną to zła się nie zlęknę bo jest przy mnie Pan...a co do wyborów to oczywiscie iż każdy ma do nich prawo i nikt nie powien nikigo nie naciskać w jedną albo i w drugą stronę, lecz wiadomo jak to w dyskusji....choć rozumiem w tym temacie zbulsersowanie płci pięknej..... jednak tak jak pisałem znać drogę a iść droga to dwie różne rzeczy....
Anonymous - 2011-12-29, 19:13

Jeszcze raz powtórzę,że trudne jest to wszystko... Kilka lat temu , kiedy pisałam tutaj bo zostawił mnie mąż i chciałam ratować to małżeństwo za wszelką cenę to podnosiły się głosy,że to nie miłość tylko uzależnienie emocjonalne od mojego męża... Dzisiaj , gdy stało się tyle gorszych rzeczy mówicie żeby trwać, czekać, wierzyć... Trudne tym bardziej , że jest jeszcze inna strona medalu, jeśli będę walczyć o moje małżeństwo rozbiję tamtą rodzinę i znowu zostaną jakieś dzieci bez ojca..., Powiecie,że to my jesteśmy sakramentalnym małżeństwem, ale tak czy inaczej ktoś będzie skrzywdzony... i co? będę się wtedy chwalić swoim zwycięstwem ? Tym,że przeze mnie ktoś ma zniszczone życie? i nie chodzi mi o panne ale o te malutkie dzieciątka... , choć wiem,że nigdy tak się nie stanie, bo mój mąż już do mnie nie wróci.... to tylko hipotetyczna sytuacja... Po za tym , po tych wszystkich sprawach, które się zadziały w tym momencie nie czuję sie jego żoną... Wielu znowu uzna,że jestem niepoważna i pewnie wręcz niewierząca bo tak mówię, ale nie czuję się jego żoną, nie chcę nią być... czuję się tak bardzo skrzywdzona, oszukana, że nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego.... Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego człowieka obok mnie... Jest kłamcą, oszustem, który żerował na moim zaufaniu, naiwności... Dałam się tak wykorzystać i zniszczyć bo bardzo chciałam robić to co słuszne... Może macie rację, nie potrafię kochać mądrze stawiając granice, jestem cierpiętnicą, która daje się wykorzystywać. I mam tego dosyć... Uważam,że jeśli Kościół a więc i Bóg dają szansę by zostawić za sobą całe zło i nie dać się już krzywdzić, to mogę z tego skorzystać... Wiem,że tu wszyscy chcą ratować swoje małżeństwa , pewnie są dojrzalsi i mądrzejsi ode mnie... ja już nie chcę, mam dosyć, chcę to zakończyć... jeśli Kościół i Duch Święty orzekną ważność tego małżeństwa przyjmę to z pokorą i będe modlić się o ratowanie tego małżeństwa ale jeśli orzekną, że jest nieważnie zawarte uznam to za dar Boga. I chcę jeszcze raz podkreśłić, że nie po to by szukać nowego męża... Co Bóg da, ale jestem przekonana w tej chwili , że to słuszna droga w mojej sytuacji.

Chcę powiedzieć jeszcze,że podziwiam Panowie waszą postawę i dojrzałość, wasze mądre wypowiedzi i nie mogę się nadziwić tym żonom, które mimo wszystko odeszły... a wy ciągle trwacie w wierności i miłości, nasze czasy nie sprzyjają takim postawom...

Anonymous - 2011-12-29, 19:29

Zaiste naszę czasy nie sprzyjają takim postawą, gdyż jak to się mówi żyjemy w czasach Armagedony... ba nawet tworzonę są piesni przez raperów o sądzie bożym( nie polecam ich utworów i ... Panie wybacz im gdyż nie wiedzą co mówią... i dodam iż śpiewają... ale nie o tym miałem pisać.... Uważam iz skoro nie czujesz się Żoną tego człowieka i nie masz sił do walki powinno się uszanować twoją decyzję. Nigdy o sobie nie powiem iż jestem mądry bo gdyby tak było to bym nie ranił drugiego człowieka i nie doprowadził bym do kryzysu w moim małżenstwie. Powinnaś mieć prawo wyboru i twoja decyzja powinna być uszanowana... mnie jak by Żona zdradziła lub poszła do innego nie była by godna by byc moją Żona.... rozumiem ludzi którzy nieustannie walczą o małżeństwo i rozumiem ludzi, którzy przestali walczyć, ponieważ trafili na człowieka, który nie da się juz zreformować tak brzydko mówiać.....ja walczę bo mam wiarę w to że bedzie dobrze.... punkt widzenia zalezy od punktu siedzienia, widzenia.... to ja jestem za głupi by zrozumieć, dlaczego mam wybaczać, cierpieć, ale jak pisałem lzej mi się walczy jak się skupiam na mojej Kórlowej...co do twojego postu wierze iż Bóg pozwoli wybrac Tobie dobrze, gdyż sama wiesz co jest dla Ciebie dobre i czasami co by się nie wybrało i tak będzie zle... jak to się mówi wybrać mniejsze zło... nie powinnaś tak cierpieć.... wogóle to nie sprawiedliwie iż z miłości , która wszystko przetrzyma wychodzi czasami kryzys..... czasami nie wiem czy to nie są tylko hasła progagandowe aby pokrzepić nasze serca.... zdaję sobie sprawę iż zostanę pewnie skrytykowany za moja postawę ale uważam iż bez wzgledu na to co wybierzesz czy bedzie to zgodne z zasadami powinnaś wybrac tak byś była szcześliwa, byś już nie cierpiała..... po prostu uważam iż ludziom nie reformowalnym się nie wybacza.... o swoim Męzu piszesz złe rzeczy ale cuż pisać , gdyż zle czyny wykonywał wieć nazywajmy rzeczy po imieniu..... ten kto się nie zmienia nie jest wart wybaczenia....
Anonymous - 2011-12-29, 19:44

bellator napisał/a:
po prostu uważam iż ludziom nie reformowalnym się nie wybacza....


Kto miałby to oceniać czy ktoś reformowalny czy nie ???

Ja sama byłam przysłowiowy "beton" jeszcze 3 lata temu , i co ??? Przyszła Łaska Boża , nawrócenie , jak mogę komukolwiek odmówić łaski nawrócenia , Bożego wybaczenia ??

"...Jeśli ktoś jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień .."


Oli napisał/a:
jeśli Kościół i Duch Święty orzekną ważność tego małżeństwa przyjmę to z pokorą i będe modlić się o ratowanie tego małżeństwa ale jeśli orzekną, że jest nieważnie zawarte uznam to za dar Boga.



Oli
Spokojnie sprawdź, co masz sprawdzić w sądzie biskupim i potem zdecydujesz.

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-12-29, 19:55

Niereformowalny na dany czas....jednych spotyka łaską Boża a drugich nie... tylko pozazdrościć i przepraszam za zamieszanie...
Anonymous - 2011-12-29, 20:02

bellator napisał/a:
jednych spotyka łaską Boża a drugich nie...


To fałszywe przekonanie bellatorze.

Łaska Boża wszystkich spotyka. A już szczególnie grzeszników: Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5, 20)

Anonymous - 2011-12-29, 20:16

Skoro wszyskich łaska Boża spotyka to czemu ludzie muszą cierpieć? przepraszam ale to zabrzmiało jako slogan.....może dla tego iż jestem realistą.... po prostu nie moge zrozumieć dlaczego ludzie cierpią skoro jest Bóg.... i przecież grzesznicy pójdą do piekła wieć czeka ich kara a co ma miłosierdzie z karaniem zwiazengo?
Anonymous - 2011-12-29, 20:27

bellatorze...

korzystaj z pomocy wujka Google. Bo po Twoich postach i pytaniach pojawiających się z szybkością karabinu Kałasznikow zaczynam odnosić wrażenie, że chcesz skupić na sobie uwagę całego forum i że "należą Ci się" odpowiedzi teraz, zaraz i natychmiast, bo przecież zaraz net Ci odłączają...

Ale skoro już zapytałeś, to poczytaj m.in.:
http://www.opoka.org.pl/b...cierpienie.html
http://www.opoka.org.pl/b...cierpienie.html

Andrzej - 2011-12-29, 20:34

bywalec napisał/a:

Unieważnienie odnosi sie do stwierdzenia czy wogóle może sie rozwijac ta...miłość, o któej piszesz pomiędzy tymi dwoma osobami...

Przypomina mi się wypowiedź Marcina z naszego warszawskiego Ogniska Sycharowskiego. Marcin 2-3 miesiące temu opowiadał nam historię swoich znajomych, którzy po stwierdzeniu nieważności ich małżeńskiego związku przez sąd biskupi wrócili do siebie. Może ich miłość jednak przetrwała... i będzie się rozwijać. To tak na marginesie.
bywalec napisał/a:

trwanie do końca w takim małzeństwie jest nie tylko krzywdzące ale też i niczego nie wniesie, nie naprawi...

Bywalcu, skąd masz pewność, że trwanie niczego nie wniesie, nie naprawi? A może jednak zmieni z Bożą pomocą, przynajmniej jednego z małżonków, który zdecyduje się na swój własny rozwój duchowy i emocjonalny, nauczy się mądrze kochać, umiejętnie stawiać granice. Właśnie ta trudna sytuacja paradoksalnie daje największe szanse na zmianę przynajmniej siebie i przez umiejętną, mądrą miłość - pomoże w przemianie współmałżonka.
bywalec napisał/a:

ty Andrzeju niby dajesz wolną wolę ale w podtekscie pokazujesz, iż ten kto nie korzysta z tej możliwości unieważnienia kocha miłością wieczna i wyłączną choć może inaczej trwa wiernie...ja mam odczucie podkreślam w moim odczuciu to własnie

Bywalcu, ja tylko stwierdzam obiektywną prawdę, że jeśli ktoś kocha wierną i wyłączną miłością, to interesuje go trwanie w małżeństwie. Z tego oczywiście logicznie wynika, że ten kto nie kocha wierną i wyłączną miłością może nie być zainteresowany trwaniem w małżeństwie. Po prostu tylko stwierdzam taki fakt, taką prawdę. Każdy w swoim sumieniu może ocenić, która postawa mu odpowiada. Nikt nikogo nie ma prawa zmuszać do takiej miłości, ma jednak prawo mówić i pisać o przykładach takiej właśnie miłości. Tym bardziej, że jest to Forum Wspólnoty SYCHAR, której charyzmatem jest wiara w sens takiej wiernej do końca życia miłości. Każdy ma wolny wybór. Nie musi kierować się charyzmatem naszej wspólnoty. Może wybrać drogę stwierdzenia nieważności, Kościół stwarza taką możliwość, jeśli są przesłanki, ale też i nie zmusza do tej drogi.
bywalec napisał/a:
dlaczego zatem inna osoba mu tego zabrania mówiąc rób co uważasz ale...."kochając taką miłością wierną, wyłączną, ofiarną i mądrą (która potrzebuje stanowczości - Dobson) nigdy (niezależnie od stopnia kryzysu) nie będzie zainteresowana wypisaniem się z małżeństwa w ten czy inny sposób czy to poprzez rozwód czy to poprzez stwierdzenie nieważności... "....

A więc Twoim zdaniem nie można pisać prawdy, którą żyją wierni małżonkowie, którzy kochają miłością wierną, wyłączną, ofiarną i mądrą (która potrzebuje stanowczości - Dobson) nigdy (niezależnie od stopnia kryzysu) nie będzie zainteresowana wypisaniem się z małżeństwa w ten czy inny sposób - czy to poprzez rozwód, czy stwierdzenie nieważności... Nie można nazwać prawdy po imieniu, stwierdzić faktu, że tak jest? Bo ktoś stanie przed trudnym wyborem i zbyt dużo prawdy może może go pobudzić do głębszej refleksji ?

Bywalcu, z definicji wierna i wyłączna miłość do końca życia oznacza, że odnosi się ona do jednej osoby współmałżonka. Ale Ty chyba w taką wierną, wyłączną, jedyną miłość nie zainteresowaną rozwodem ani stwierdzeniem niewazności nie wierzysz jak to napisałaś wcześniej:
bywalec napisał/a:
więc ja sie streszcze jak tylko umie.)))

i powiem nie, i już pisalismy o tym do siebie prywatnie...

na potwierdzenie tego podałam mój przykład miłości wiernej, że może byc nie do końca. Mój mąż zmarł krótko po naszym slubie, wyszłam ponownie po ponad 18 latach za mąż i kocham miłością wierna obu mężów, choć każdego inaczej...

Odniosłaś się do swojej sytuacji wierności do żyjącego i nieżyjącego męża. A jak jest w przypadku żyjącego małżonka... Czy Twoim zdaniem można kochać taką wierną i wyłączną miłością dwie żyjące osoby płci przeciwnej?

Anonymous - 2011-12-29, 20:38

Nikomu nie karze odpisywać na moje posty odrazu i nie chodzi mi o to aby zwrócić na siebie uwage... boli mnie tylko że człowiek coś napiszę a juz zostaję przywołany do porządku... tak czułem by się nie wypowiadac bo dostanę po uszach i dostałem.....przykro mi ze nie podoba sie Tobie to jak szybko odpisuje na posty i wybacz ale mam dosyć czepia się ... na co dzień mam tego aż nadmiar.....a neta mi nie odcinają... po prostu jutro tracę do niego dostęp.....widać tę sławną tolerancje wsród katolików... wybaczcie ale zawiodłem się wiec na dzisiaj dam sobie sposób aby madrzejsi odemnie mogli miło odpisywać na posty...
Anonymous - 2011-12-29, 21:10

bellator napisał/a:
Skoro wszyskich łaska Boża spotyka to czemu ludzie muszą cierpieć? przepraszam ale to zabrzmiało jako slogan.....może dla tego iż jestem realistą.... po prostu nie moge zrozumieć dlaczego ludzie cierpią skoro jest Bóg.... i przecież grzesznicy pójdą do piekła wieć czeka ich kara a co ma miłosierdzie z karaniem zwiazengo?


dlaczego ludzie cierpią

bo Bóg daje im wolną nieprzymuszoną wolę działania, nie nakazuje, nie zabrania a człowiek z niej korzysta i czasami jak złe korzysta z wolnej woli to cierpi... a Bóg w swej dobroci i mądrości dalej pozwala doświadczać cierpienia bo tylko w ten sposób człowiek sie czegoś uczy...

nie czyni cuda, nie uzdrawia zła bo w przeciwnym razie wolnej woli już by człowiek nie miał, stałby sie bezmyslnym automatem robiącym co i jak siłą wyższa by nakazywała.
Człowiek cierpi bo nie potrafi rozsądnie przewidzieć konsekwencji swoich działań, jest pyszny i dumny, cierpi bo nie potrafi czasem włąsnemu cierpieniu sam sie przeciwstawić choć ma takie mozliwości, sam pozwala innym na brak szacunku, miłości w stosunku do siebie mysląc, że w ten sposób może coś naprawić. Kocha miłością chorą, uzależnioną którą myli z tą prawdziwą, idealizuje ją bo inaczej musiałby spojrzeć prawdzie w oczy i przestać sie łudzić iluzja o drugim człowieku jaką stworzył na potrzeby włąsne.... zaś najważniejsza przyczyną jaka go trzyma przy takiej miłości to lęk przed samotnoscią, przed myśleniem jak ja sobie poradze, jak mnie ocenią inni, ile strace materialnie na tym... to zazwyczaj częsta głowna przyczyna wszystkich tych mocno zdeklarowanych o swojej wielkiej miłości... czas pokazuje jednak u tych jak wielka ta miłość, jak tylko dochodzą do równowagi wewnętrznej z obietnic miłości sie wycofują. I nie dziwne jak ktoś kocha miłością uzaleznioną od drugiej osoby to jak tylko uzaleznienie mija to i miłość i deklaracje i cały patos mija....


milosierdzie z karaniem ma to do siebie, że miłosierna wybacza a nie karze czy czeka na sprawiedliwy wyrok..., wybaczenie potrzebne jest nie tyle temu który nas krzywdzi...ale mnie, samej.
Złą energia, nastrój jaki sie wiąże z brakiem miłosierdzia, z brakiem wybaczenia emocje z tym związane z gniewem, złością, chęcią rewanżu, chęcią zobaczenia sprawiedliwości na tym świecie, odbiera więcej radości nam samym, niż temu kto jest winny podłości i krzywdy. Zazwyczaj ten, który krzywdzisam tego nie czuje, że krzywdzi, jest mu obojętne nasza opinia o nim... wmawianie mu tego to robienie sobie samemu "kuku" bo wywołuje to w nas tą złośc, gniew i ból, że on nic nie rozumie jeszcze nas oskarża i przerzuca wine na nas... Po to wybaczenie jest i miłosierdzie bysmy byli czystego serca bez uczuc złych do innej osoby nawet tej, która nas krzywdzi.

bellator napisał/a:
boli mnie tylko że człowiek coś napiszę a juz zostaję przywołany do porządku... tak czułem by się nie wypowiadac bo dostanę po uszach i dostałem.....przykro mi ze nie podoba sie Tobie to jak szybko odpisuje na posty i wybacz ale mam dosyć czepia się ... na co dzień mam tego aż nadmiar


możę warto nad tym popracować, nad poczuciem, ze ktoś cie musztruje jak w dzieciństwie a ty chowasz uszy po sobie... jestś już duży i nie musisz sie wstydzić ani swoich wypowiedzi ani siebie... bo każdy ma prawo sie mylic, jak i braonic swoich racji jak i tego że nie wszystkim pasuje moje zdanie.

Anonymous - 2011-12-29, 21:18

Sam już nie wiem co myśleć... ale jedno wiem iż z taką madrością jak tutaj się nie spotkałem nigdzie indziej... na wszystko jest odpowiedz, która daje do myślenia.... pewnie nie dojrzałem do małżeństwa i nie zasługuje na to wszystko co mam i przepraszam jezeli kogoś uraziłem....

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group