|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
 |
Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Dawno mnie tutaj nie było....
Anonymous - 2011-12-27, 10:40
Oli, pozdawiam z modlitwą i buziaczki dla dzieci Twoja młodsza córeczka jest rówieśnicą mojej młodszej
Wspieram modlitwą
Anonymous - 2011-12-27, 11:12
Witaj Oli
Nie czytam tu zbyt wiele...ale Twoja historia przykuła mnie do wątku...
nie bede pisać co mysle o tym,co zrobił twoj mąż...mysle za to, ze AWS ma rację
dla wlasnego dobra powinnas zrobić co mozesz aby mozna było powiedziec o tym człowieku - ex mąż
w obliczu Boga
nie tylko USC
wielkiej siły trzeba, zeby podzwignąc taką wiedzę, jaką ostatnio nabyłaś
jestem pewna, ze masz Tu wsparcie duchowe od wielu
jak posadzą drania za alimenty - to i dobrze...nalezy mu sie
ty sobie dasz radę bez niego...jemu nauka dobrze zrobi
a to, ze wziął z Tobą slub pomimo tego, ze oszukiwal Cie stale...to daje nadzieję na przyszłośc
wiem - brzmi strasznie...bo to jakis koszmar, ta Twoja historia...
ale zycie nie kończy sie teraz...masz małe dzieci, a sama tez nie jestes staruszką nad grobem
jeżeli w obliczu Boga mozna stac sie wolnym od związania z takim człowiekiem, to myse, ze trzeba spóbowac...ze warto spróbowac
wiele siły Ci zyczę...i bede trzymac kciuki
Andrzej - 2011-12-27, 12:06 Temat postu: Każdy kryzys jest szansą poznania prawdy i nawrócenia
Oli napisał/a: | Jedyne co mam to numer do jego żony, bo zadzwonił do mnie z tego numeru a potem posypały się smsy od niej z wyzwiskami i wyjasnieniami kim jest itd. Z tymi alimentami nie poradził sobie komornik kiedy było wiadomo gdzie pracuje, ani sąd , ani policja. (...) Pamiętam,że sędzia podczas sprawy rozwodowej bardzo była zdziwiona,że nie zgadzam się na rozwód, że potem w końcu zgodziłam się ale nie prosiłam o orzekanie o winie, myślałam,że mnie tak bardzo nie znienawidzi, że może w końcu do nas wróci... |
Nie jest przypadkiem, że Pan Bóg stawia nam takich, a nie innych małżonków i wchodzi w sakramentalne przymierze kiedy małżonkowie przysięgają sobie miłość. Są oni dla siebie drogą do zbawienia przez Jezusa, który jest pomiędzy nimi. Oczywiście ta droga prowadzi do zbawienia jeśli przynajmniej jeden z małżonków wejdzie na nią, a więc gdy będzie w relacji z Panem Jezusem.
Co oznacza bycie w relacji z Jezusem? Co oznacza być świadkiem Jezusa? Czy ta pani z którą jest Twój mąż jest w oczach Jezusa jego żoną? Czy zawierała z nim sakramentalne przymierze? Czy Pan Jezus pochwala zgodę na rozwód?
Dopóki jestem na drodze doskonalenia swojej relacji z Bogiem, dopóty mam szanse mądrze pomagać mojemu współmałżonkowi w nawróceniu (w zbawieniu) np. mądrze stawiając mu granice. Tej umiejętności, tej trudnej sztuki stawiania granic można się uczyć we współpracy z Duchem św. Podstawą jednak jest oparcie się na Prawdzie i Miłości, która prowadzi do nawrócenia - do wolności.
Anonymous - 2011-12-27, 12:29
Andrzeju wiem,że zgoda na rozwód nie jest dobrem, ale w chwilach kiedy ktoś tak dręczy psychicznie, że nie można tego wytrzymać człowiek podejmuje takie decyzje. A z drugiej strony może właśnie ten rozwód spowodował, że zaczęłam się zastanawiać nad ważnością tego sakramentu... Mój mąż wie jak mnie podejść. Podpiera się tym sakramentem przysyłając mi np. smsy z hasłami typu : "przed Bogiem ty zawsze będziesz moją żoną" lub " powiedz, że przed Bogiem jesteś moją żoną, że to jest ważne", choc wiem ,że ten Bóg nic dla niego nie znaczy. Dlatego chyba potrzebuję tego unieważnienie żeby już nie miał takich podstaw. Dręczy mnie psychicznie, daje nadzieję a potem *zimny prysznic... Bywał przez bardzo długi czas,że mnie szpiegował. To jest chore... Jemu wolno wszystko, mnie nic. Kiedyś odwoziłam pewnego misjonarza samochodem, bo miał spotaknie z dziećmi w szkole i od razu dostałam smsa "z kim to ja się wożę po mieście". Muszę się od niego uwolnić, bo mnie zniszczy psychicznie. A jedynym sposobem jest orzeczenie nieważności , a do tego potrzebny jest rozwód. Dawno temu pisałam tutaj na forum o tym jak rozsypuje się moje małżeństwo. Jak mój mąż znika, ucieka, ciągle nas zostawia i wraca. Teraz po latach wszystko ułożyło się w logiczną całość. Wiem już gdzie był gdy nie mieszkał z nami... właśnie skończyła się w moim domu wizyta duszpasterska... zapytałam co robić? Ksiądz powiedział,że powinnam się starć o to orzeczenie nieważności... Nawet nie po to,żeby od nowa układać sobie życie ale po to żeby mieć spokój...
Anonymous - 2011-12-27, 13:07
Oli napisał/a: | Ksiądz powiedział,że powinnam się starć o to orzeczenie nieważności... Nawet nie po to,żeby od nowa układać sobie życie ale po to żeby mieć spokój... |
Oli... żeby mieć spokój, to najpierw trzeba poukładać się samemu z emocjami, nauczyć stawiać granice, jak wyżej napisał Andrzej. Stwierdzenie nieważności nie zadziała "magicznie" w ten sposób, że automatycznie odzyskasz spokój, którego Ci brakuje.
Andrzej - 2011-12-27, 13:46 Temat postu: Święty spokój
Oli napisał/a: | " powiedz, że przed Bogiem jesteś moją żoną, że to jest ważne", choc wiem ,że ten Bóg nic dla niego nie znaczy.
|
Czyżby nic nie znaczy? A może jest to wołanie "Udowodnij (pokaż) mi swoją postawą wierności sakramentowi, mądrym stawianiem mi granic, że istnieje Bóg i że mnie tak bardzo kocha, ze oddaje życie za mnie". Czy to nie jest wołanie o miłość mądrą i ofiarną, która ma nas prawdziwie uszczęśliwiać, prowadzić do zbawienia?
Oli napisał/a: | "
Dlatego chyba potrzebuję tego unieważnienie żeby już nie miał takich podstaw. |
Żebym miała "święty spokój"? Nie musiała walczyć o małzeńsstwo, nie musiała rozwijać się, uczyć się mądrej miłości - stawiania granic...
Oli napisał/a: | Dręczy mnie psychicznie, daje nadzieję a potem *zimny prysznic...
|
No własnie, to jest skutek braku umiejetności stawiania z miłością, a więc z Panem Bogiem granic :)... Widzisz dlaczego jest kryzys i jaki ma on głębszy sens....
Oli napisał/a: | właśnie skończyła się w moim domu wizyta duszpasterska... zapytałam co robić? Ksiądz powiedział,że powinnam się starć o to orzeczenie nieważności... Nawet nie po to,żeby od nowa układać sobie życie ale po to żeby mieć spokój... |
"Święty spokój"? :)
Anonymous - 2011-12-27, 17:28
Panowie Andrzej i Jarek321, czytam co napisaliście i nie wierzę!!!!!
Nie macie zupełnie racji!!!
Oli powinna starać się o unieważnienie związku zawartego jak wstępnie widać na okrutnym kłamstwie.Ona nie ma obowiązku walczyć o ten związek bo tego związku nie ma i nigdy nie było!
Oli ma o co walczyć.Ma chorą córeczkę, wymagającą ciągłej fachowej opieki.Ma walczyć o alimenty dla dzieci, i o spokój dla siebie!!!
I nie piszcie więcej takich rzeczy , bo czytając was ma się wrażenie jakby to Oli była tą osobą która powinna przybrać rolę cierpiętnicy i walczyć ponad wszystko o męża!
A on jak motyl z kwiatka na kwiatek
Mężczyzna, który zadawał się z 15 latką kim jest wg was???? Czego jest warty????
Jeśli Bóg postanowi dać mu szansę aby się zmienił to zrobi to sam bez poświęceń Oli!
Śmiem stwierdzić panowie,że słaba jest wasza wiara.Podpieracie się mądrymi cytatami i tyle.
Droga Oli kapłan miał rację. Ufam,że dobry Jezus wskaże Ci drogę.
I choć po ludzku niektórzy będą Cię krytykować to On na pewno dobrze Ci doradzi, bo tylko On zna Twoje serce.
Z Panem Bogiem .Pozdrawiam.
Andrzej - 2011-12-27, 18:07 Temat postu: Takie życie z Bogiem w wierności, mądrej miłości ma sens
laura_33_31 napisał/a: |
Oli powinna starać się o unieważnienie związku zawartego... |
A co zmieni stwierdzenie nieważności, jeśli człowiek nie weźmie się za pracę nad sobą i nie nauczy mądrej i zarazem ofiarnej (nie cierpiętniczej - to zasadnicza różnica) miłości? Dlaczego miałby tego nie zrobić z tym, któremu szczerze ślubował dozgonną miłość? Dlaczego miałaby Oli mądrze nie pomóc mężowi? Człowiek, który wie jak stawiać granice - NIE CIERPI CIERPIĘTNICZO, żyje w separacji, nie szuka nowych kandydatów na mężów. Nie jest mu lekko, ale Bóg pomaga pokonywać trudności. I takie życie ma sens.
Nie jest przypadkiem, że Oli trafiła na nasza wspólnotę - wspólnotę małżonków zainteresowanych uzdrowieniem swojego małżeństwa poprzez osobisty, duchowy rozwój (12 kroków).
Anonymous - 2011-12-27, 19:50
Andrzeju, ja nie szukam nowego kandydata na męża... A jeśli chodzi o święty spokój to tak chcę go mieć... Po tylu latach walki, kiedy dawałam kolejne szanse a on nie robił nic tylko mnie dręczył, kłamał i oszukiwał mam chyba prawo mieć spokój. Wiesz, w ubiegłym roku miała miejsce taka sytuacja... Ponieważ twierdził od kilku już lat,że chce wrócić, chce zacząć od nowa to pozwoliłam mu wrócić. Wrócił ale w domu spędzał tylko noce, w dzień miał ważniejsze sprawy. Święta wielkanocne całe spędził po za domem a ja z dziećmi i tak byłam sama ... w końcu po miesiącu wyszedł do pracy i napisał mi smsa,że do domu już nie wraca, mam przywieźć mu rzeczy... Jeszcze oskarżył mnie,że to moja wina,że zmusiłam go biedaka do powrotu do nas, choć to on cały czas twierdził,że chce wrócić. Teraz wiem,że te święta spędził z tamtą rodziną... ja nic nie znaczę i śmiem twierdzić,że jest tak jak smsie , który napisała mi jego obecna " cywilna żona" - " nigdy mnie nie kochał, byłam tylko wynikiem zakładu między kolegami"... Myślisz,że fajnie jest mieć świadomość tego,że ktoś zrujnował Ci życie bo był wynikiem zakładu?
Anonymous - 2011-12-27, 19:56
Drodzy Panowie...czytac sie was nie da
pomylilo sie wam wszytsko z wszystkim
Oli ma prawo do spokoju i wolnosci - chcecie mi powiedziec, ze lepiej wiecie jak byc powinno niz Kościół???
a skoro dopuszcza sie uniewaznienie malzeństwa, to znaczy, ze sa sytuacje kiedy to jes przed Bogiem prawne i godne
bo to co zrobil od poczatku" maz" Oli to świętokradztwo
nie widzicie tego ???
nad czym Oli ma pracowac???
nad malzenstwem, ktore w obliczu Boga bylo kpiną i klamstwem?
moze jestem w bledzie...ale czytajac co Oli pisze, to tak to wyglada
spokoj - przez uniewaznienie takiego malzenstwa, to blogoslawienstwo
Oli moze pracowac nad sobą, jak kazdy z nas...
ale moze nie pod taką presja?
Andrzej...miej litosc
zmien awatar przy swoim nicku...i zastanow sie co mowisz
Anonymous - 2011-12-27, 20:57
Dla formalności : kościół nie dopuszcza "unieważniania małżeństwa". Kościół może jedynie badać, czy małżeństwo zostalo ważnie zawarte, czyli czy w ogóle mialo miejsce.
Oli na pewno możesz udać się do sądu biskupiego i poprosić o zbadanie, czy to małżeństwo było ważnie zawarte. I czekać na werdykt. Jeśli okaże się , że ważnie to trwasz w separacji i pracujesz nad nawróceniem męża, jeśli nieważnie to odpuszczasz ratowanie nieistniejącego małżeństwa, a o nawrócenie "męża" warto modlić się dalej, bo zawsze będzie to ojciec Twoich dzieci. Myślę, że są przesłanki, żeby twierdzić, że to małżeństwo nie zostało ważnie zawarte.
Anonymous - 2011-12-27, 21:12
Ufff Andrzeju czytam..czytam i gały mi wychodzą...właścicielka postu swoje....dziewczyny za nia swoje....ksiądz po kolkędzie swoje....
A Andrzej swoje
zatem ja spytam kto głosi wiare Bóg???..czy Andrzej???
....bo czasami czytam
czytam forum i zastanawiam sie nad jednym??
czy nieraz zapędy nie prowadza przed szyk..nawet przed samego Boga.....
a tak w kwestji formalnej :
wiara nie przymusza..wiara nie zmusza...
za to wiara daje wolnosc i własny wybór
a w dogmatach głoszonych z ust pewnych osób z forum czytam nieraz NAKAZ....
a wg mnie nie tedy droga...co jednemu pasuje ...drugiego zniszczy.....
co jednemu pomogło ...innemu ma szansę zaszkodzić....
i tyle w temacie .....
Oli hmmm jak dla mnie ..po przeczytaniu twego postu....widnieje jasno i przejrzyscie ....
to małżenstwo winno byc zbadane pod wzgledem: formalnie zawartego -czyli czy faktycznie zostało zawarte jako wazne....
i takie mam spostrzeżenie
a dla panów jeszcze małe co nieco.....
walka z wiatrakami nieraz nie ma sensu...ale jeżeli nawet ja wybrałem walke z wiatrakami to
nie mam prawa mówic że tak ma byc bo ja walczę....bo poza Bogiem nikt inny nie wie czy to faktycznie jest WŁAŚCIWE
a napewno nie sam podejmujący walke i decydujący sie na nia
z całym szacunkiem dla koloru zieleni....ale tak to widze
nie zapominajcie ze jesteście tylko zwykłymi ludzmi
pozdrawiam
[ Dodano: 2011-12-27, 21:28 ]
Andrzej napisał/a: | wspólnotę małżonków zainteresowanych uzdrowieniem swojego małżeństwa poprzez osobisty, duchowy rozwój (12 kroków). |
12 kroków uzdrawia małżeństwa????
no to chyba cos przespałem..........
Anonymous - 2011-12-27, 21:37
Wlasnie zastanawialam jak to wlasciwie jest...
Kazdy z nas, przypuszczam, zna tresc przysiegi malzenskiej i tak jak to juz zostalo wczesniej wieloktrotnie napisane we wczesniejszych postach na forum, kazdy z nas odpowiada za wlasne przyrzeczenie a nie malzonka. Mysle ze to zrozumiale.
Co dzieje sie jednak jezeli dochodzi do sytuacji, w ktorej malzonek/ malzonka wywiazuje sie z przysiegi rowniez w czasie kryzysu malzenskiego/ separacji, modli sie za swego wspolmalzonka, ALE jest swiadomy tego, ze postawa drugiej strony i z okresu narzeczenstwa, i podczas pozycia malzenskiego daje ewidentne podstawy aby rozpoczac proces o stwierdzenie niewaznosci owego malzenstwa?
Czy taki maz/ zona zakladac powinien rozowe okulary i uwierzyc, ze wymodli cud w psychice wspolmalzonka i ow stanie sie swiadom obowiazkow malzenskich?
Czy tez rozpoczyna proces o stwierdzenie niewaznosci malzenstwa?
Zaznaczam, ze obie postawy wymagaja odwagi.
Prosilabym o komentarze bom bardzo tego ciekawa.
Pozdrawiam.
Anonymous - 2011-12-27, 21:37
Nie jestem zwolennikiem stwierdzania nieważności małżeństwa i zawsze na tym forum w tym duchu pisałem. Generalnie z powodu, że teraz robi się to hurtowo i stosunkowo łatwo. Bez jakiejkolwiek próby pojednania małżonków przez Sąd Biskupi, co chyba jest najgorszym zaniedbaniem.
Jednak kiedy czytam sytuację przedstawioną przez "Oli" to spróbowałbym skorzystać z tego wyjścia, skoro Kościół je nam daje. Jednocześnie bym się dużo modlił o światło Ducha Świętego dla sędziów, by wynik procesu był zgodny z wolą Bożą - przecież Ci księża to tylko ludzie, których decyzję przyjdzie nam przyjąć. I to niekiedy tacy, którzy na kazaniu na mszy św. ślubnej radzą nowożeńcom, że kiedy przyjdą trudne chwile to pani młoda ma mężowi kupić parę piw i dać pooglącać mecz piłki nożnej w telewizji, zaś mąż gdy żona się zdenerwuje, to by załagodzić sytuację ma jej dać 500 zł i pozwolić sobie kupić jakiś ciuch - to cytat.
Jednak rację ma Jarek, gdy pisze, że nawet pozytywny wynik (nieważność) nie da "Oli" automatycznie spokoju. Nie ma żadnej gwarancji, że kiedykolwiek go uzyska. Gdy ktoś ślubował poważnie, to nawet wyrok Sądu Biskupiego, że to małżeństwo było nieważnie zawarte, jest trudny do przyjęcia. W efekcie, zamiast oczekiwanego spokoju, może człowieka dopaść rozdarcie wewnętrzne pomiędzy tym co się czuje, a tym co stwierdził Sąd Biskupi. Ten stan może być gorszy niż ten przed procesem.
Dlatego jeślibym to ja rozważał wystąpienie z pozwem o stwierdzenie nieważności małżeństwa, to najpierw musiałbym mieć przekonanie, że jakakolwiek będzie decyzja Sądu Biskupiego to ją przyjmę. I potem się tego trzymać.
[ Dodano: 2011-12-27, 22:03 ]
Do Agnieshki:
Kiedyś słuchałem audycji o stwierdzaniu nieważności małżeństwa - ściągnąłem je sobie z strony Radia Maryja. Była to rozmowa z oficjałem Sądu Biskupiego we Włocławku. Myślę, że jeszcze są dostępne.
Mianowicie usłyszałem tam, że jest tak, że gdy współmałżonek akceptuje jakieś zachowanie, dysfunkcję, czy niedojrzałość tej drugiej strony i nie występuje o stwierdzenie nieważności małżeństwa to małżeństwo pozostaje ważne.
Jeśli natomiast w którymś momencie życia stwierdzi, że jednak przeszkadza mu np. schizofrenia czy niedojrzałość psychiczna współmałżonka (załóżmy, że były też przed ślubem) i wystąpi z pozwem, to Sąd Biskupi najpewniej stwierdzi nieważność małżeństwa.
Jak widać problem jest nie lada. I dużo zależy od nas samych, od naszego podejścia.
|
|