Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Dawno mnie tutaj nie było....

Anonymous - 2011-12-31, 22:07

witaj OLA współczuje ci ,chociasz i ja prawnie żony nie mam tylko przed bogiem, twój mąż chyba nie ma serca, PAMBÓG NIE RYCHLIWY ALE SPRAWIEDLIWY, będzie jeszcze płakał w swojm życiu, życze ci siły i wytrwałości w tym nowym roku, pomodlę się za twoją rodzine, pan Jezus kocha każdego
Anonymous - 2012-01-01, 02:56

Oli, nie jesteś głupia. I nie masz za co przepraszać!

Ważne jest, by zrozumieć dwie rzeczy:

- trudno jest wyegzekwować coś od innej osoby (szczerość, uczciwość, przyzwoitość, lojalność, wierność) jeśli ta osoba sama tego nie będzie chciała - nie ma więc co zużywać energię na rozmyślanie o tym, jak zmienić nastawienie, uczucia i zachowanie małżonka. To bezcelowe, to strata czasu.

- tak jak kiedyś podjęliśmy pewne decyzje, które skutkują dzisiaj - często mało przyjemnymi efektami - tak dzisiaj ciągle możemy pewne decyzje podejmować. Już z wiedzą o tym, co się stało, już ze świadomością pewnych rzeczy, już z pomocą innych ludzi, mądrzejszych od nas (terapeutów, osoby duchowne, psychologów) - możemy tak decydować, by w przyszłości nie popełniać tych samych błędów, by się wzmacniać, nabierać sił i stanowczości, czuć spokój i pomoc Boga w najprostszych sprawach, no i zadbać o sprawy doczesne - żyć jakoś trzeba, choćbyśmy nie wiadomo jak uduchowieni byli...

I do tej drugiej kwestii nikt poza nami samymi nie jest potrzebny. Bo to my musimy szczerze spojrzeć na naszą sytuację, my musimy iść po poradę, my musimy eliminować te kwestie, które w jakimś stopniu ułatwiły komuś poplątanie nam życia, my musimy się wzmacniać i nauczyć się ustalać granice, które uniemożliwią innym krzywdzenie nas. My musimy też uczyć się prawidłowo komunikować o sprawach - tak naprawdę, myślę, że ludzi, którzy w prawidłowy sposób umieją przekazać to, co trzeba, zachowując wszelkie wymagania prawidłowej komunikacji - jest kilka procent. Bo zasad komunikacji trzeba się uczyć....Ja na przykład się uczę cały czas, choć pewnie też czasem nie potrafię tego zastosować...

Oli, napiszę do Ciebie priv, ale jutro, bo dzisiaj już padam, niedawno wyszli goście z przyjęcia sylwestrowego...

Trzymaj się ciepło.

Anonymous - 2012-01-01, 03:09

''może też dlatego,że w małżeństwie ciągle słyszałam,że jestem głupia... i to była prawda była i pewnie jestem w tym względzie naiwna i głupia... Szczęśliwego Nowego Roku...''

Nie jestes, Oli, odosobnionym przypadkiem zony, ktora slyszy od meza, ze jest glupia, gruba etc. A calej winy za Wasz kryzys czy tez rozpad, a moze i niewaznosc malzenstwa brac nie powinnas. Oczywiscie kryzys w relacji wywoluje swym dzialaniem badz tez biernoscia dwoje ludzi ale nigdy a przynajmniej rzadko wina rozklada sie 50:50.
Oli, czas chyba dla Ciebie, abys uwierzyla w wlasna wartosc i nauczyla sie siebie sama kochac, przyjac to co sie stalo, nie rozpamietywac, przebaczyc, zobaczysz bedziesz wolna, ale to juz dluzszy proces. Mysle, ze warto sie modlic o laske przebaczenia ojcu Twych dzieci i o sile dla Ciebie i rozeznanie. Pros o te modlitwe takze innych ludzi. Podaj intencje w intencjach modlitewnych za siebie, Twa sytuacje. Modlitwa dziala cuda. Ja w to gleboko wierze.

Satine,
niezlym chlodem od Ciebie zawialo. Na poczatku przyszlo moje skupienie na formie, po powtornym wniknieciu w tekst doszlam do wniosku, ze masz po czesci racje, a po czesci mozesz jej nie miec.
Kwestii ponoszenia odpowiedzialnosci za kryzys nie bede omawiac, zgadzam sie w tym temacie. Aczkolwiek mam pewne watpliwosci co do biernosci Oli, bo to jej temat dotyczy.
Czy chcialas jej przekazac, ze gdyby nie byla bierna na znikania meza z domu, to zmieniloby sytuacje? Czy jej stawianie mezowi granic nie doprowadzilo by do rozwodu ( ten juz nastapil) a teraz powolnie dojrzewajacej decyzji Oli o procesie w sadzie biskupim?
Czasami wydaje nam sie, ze jezeli zrobimy A to drugi czlowiek zrobi B.
A tak nie do konca jest. W takim mysleniu jest pewnego rodzaju naiwnosc. Bo tak naprawde, nawet jezeli stawiamy madrze granice, czlowiek, ktory nie jest zdolny do milosci ofiarnej ( tak w tym watku omawianej) moze tych granic nie akceptowac, moze mu byc za ciasno, za wasko, moze mowic ze sie dusi i ucieknie gdzie wzrok nie siega.
Satine, nie mamy wplywu na decyzje innych ludzi. MAmy naturalnie jako malzonkowie obowiazek napominac meza czy zone, jezeli widzimy zlo w ich postepowaniu badz tez niedojrzalosc etc ale tak naprawde co oni zrobia z naszymi napomnieniami i proba budowania dojrzalej relacji zalezy od nich samych, nie od nas.

Poza tym, w przypadku Oli, tak jak juz zapewne czytalas, doszlo do narodzin dziecka niepelnosprawnego. W takich sytuacjach, dwoje malzonkow zbliza do siebie trud jaki musza poniesc w wychowaniu tego dziecka. Maz Oli uciekl. Wobec tego, czy sugerujesz, ze Oli powinna go scigac czy tez skupic sie na sobie i na swych dzieciach?

Bog obdarzyl mnie dwojgiem dzieci, drugie dziecko przyszlo na swiat w 24tc z waga 762 g rowniez w wyniku chorych sytuacji w relacji. Staralam sie malzenstwo ratowac bo bylam swiadoma kryzysu. Ale kiedy przyszla na swiat nasza druga corka, niestety fizycznie nie bylam w stanie ( a takze nie sadze nawet dzis aby to cokolowiek rozwiazalo) scigac meza i mu przypominac ze slubowal mi milosc, ze to nasze dziecko i wychowujemy je razem, zajmujemy sie nim razem. Moj maz tez uciekl. Dlatego rozumiem doskonale postawe Oli.

Co do jej nadziei na zmiane meza, na wyczekiwanie ze maz przy niej bedzie, nie dziwie sie wcale. Oczywiscie sygnaly pojawily sie, ale nie kazdy potrafi sygnaly odczytac wlasciwie.
A i tez jak sama wyczytalas z postow Oli, chciala ufac mezowi..

Bog nie doprowadza nigdy do zadnej zyciowej sytuacji ot tak z przypadku. Doszlo do dramatu w zyciu Oli. Ale to nie koniec swiata. To poczatek. Oli, bez wzgledu na orzeczenie sadu biskupiego, moze wyniesc z tego kryzysu duzo dobra dla siebie i dla swych dzieci. Oczywiscie wszystko przez ufnosc Bozemu Milosiedziu i zawierzenie Matce Bozej...

Anonymous - 2012-01-01, 10:13

Agnieshka ja też wierzę,że to wszystko to nie przypadek, że dobry Bóg dopuścił taką sytuację w moim życiu po coś i pewnie po czasie, może nawet po latach zauważę po co... Teraz nie wiem, może abyśmy w pewien sposób dojrzeli... a jeśli on nie to przynajmniej ja...? nie wiem...

Tymeka orzeczenie sądu przyjmę z pokorą mówiłam już o tym wiele razy, bo cóż niby zrobić jeśli będzie inaczej niż myślę... nie zmienię tego... z resztą chcę po po prostu wiedzieć czy temu związkowi rzeczywiście pobłogosławił Pan Bóg, czy mam dalej walczyć... Jeśli tak to będę się modlić za mojego męża i czekać , co będzie dalej Pan Bóg pokarze i czas... a jeśli orzeczenie będzie takie jak myślę to dam sobie spokój w walce o małżeństwo ale za mojego męża dalej będę się modliła, o jego nawrócenie bo żyje tak jakby Boga nie było... z resztą od lat modlę się za niego z moimi dziećmi... przecież to ich ojciec... Czego po tym orzeczeniu oczekuję? Chcę wiedzieć czy mam prawo walczyć o ten związek, czy mam prawo robić sobie nadzieję w sercu i wierzyć,że dobry Bóg tego wszystkiego chciał.. Napisałam już wcześniej,że nie wiem czy mam prawo walczyć o swoją rodzinę ( choćby modlitwą) jeśli tam są maleńkie dzieci i nowa rodzina... czy mam większe prawo od tej dziewczyny, która jest przecież z nim po ślubie w USC nazywać go swoim mężem... Pozdrawiam w NOWYM ROKU I ŻYCZĘ WSZYSTKIM WSZYSTKIEGO DOBREGO...

Anonymous - 2012-01-01, 10:45

Agnieshka napisał/a:
Czy chcialas jej przekazac, ze gdyby nie byla bierna na znikania meza z domu, to zmieniloby sytuacje? Czy jej stawianie mezowi granic nie doprowadzilo by do rozwodu ( ten juz nastapil) a teraz powolnie dojrzewajacej decyzji Oli o procesie w sadzie biskupim?
Czasami wydaje nam sie, ze jezeli zrobimy A to drugi czlowiek zrobi B.
A tak nie do konca jest. W takim mysleniu jest pewnego rodzaju naiwnosc. Bo tak naprawde, nawet jezeli stawiamy madrze granice, czlowiek, ktory nie jest zdolny do milosci ofiarnej ( tak w tym watku omawianej) moze tych granic nie akceptowac, moze mu byc za ciasno, za wasko, moze mowic ze sie dusi i ucieknie gdzie wzrok nie siega.
Satine, nie mamy wplywu na decyzje innych ludzi. MAmy naturalnie jako malzonkowie obowiazek napominac meza czy zone, jezeli widzimy zlo w ich postepowaniu badz tez niedojrzalosc etc ale tak naprawde co oni zrobia z naszymi napomnieniami i proba budowania dojrzalej relacji zalezy od nich samych, nie od nas.


Agnieshko,

A jesteś pewna, że gdyby nie była bierna, sytuacja byłaby taka sama? ;)
Mąż Oli może by nadal jeździł, ale Oli obecnie byłaby w innej sytuacji.
Ale ja nie lubię gdybać. Zauważyłam bierność Oli, która towarzyszyła Oli w jej życiu i na to zwracam uwagę, a to co ona z tym zrobi, to już jej sprawa...

Przecież cały czas powtarzam, że nie mamy wpływu na innych ludzi.
Mamy wpływ na siebie.

Mylisz ustalenie granic z manipulacją lub nawet... przemocą pewnego rodzaju, która ma skłonić małżonka do robienia tego, czego my chcemy.

NIC Z TYCH RZECZY.

Granice są potrzebne DLA NAS.

Oli nie miała wpływu na to, by jej mąż się opamiętał i skończył z wyjazdami do kochanek, ale miała wpływ na to, by decydować o tym, czy warto w tej sytuacji powiększać rodzinę. Miała wpływ na sprawy, które JEJ dotyczą.

Nie ma wpływu na to, czy mąż będzie płacił alimenty, ale ma wpływ na to, by zwrócić się do sądu i zrobić wszystko, co może (napełnić dzbany do końca), by te alimenty wyegzekwować.

Nie ma wpływu na zachowanie męża, ale ma wpływ na to, jak kochać samemu mądrze i stanowczo, nie uwłaczając własnej godności - to, że pozwalała z miłości zbliżać się do siebie mężowi w tym samym czasie, co z kochankami - niestety wskazuje, że o godność swoją nie umiała zawalczyć. I tutaj już jej mąż nie ma nic do rzeczy - o godność, szacunek do siebie samej trzeba samemu dbać. Nikt za nas tego nie zrobi.

Piszesz, że Oli winna zadbać o poczucie własnej wartości, kochać siebie, a następnie utwierdzasz ją w roli ofiary, którą każdy kręci, jak chce. Jak ma to zrobić jednocześnie?
Być ofiarą i poczuć, że jest wiele warta?

Oli nie jest ofiarą. Jest człowiekiem z pełnymi możliwościami, z pełnymi prawami, by móc decydować O SOBIE i .... zawsze tak było.

Chcesz powiedzieć, że to dobre - poniżać się, wiedząc o zachowaniach męża i o tym, że robi, co chce, jak chce i kiedy chce - a mimo to usilnie pragnąć, by z nią był?

To jest miłość? Na tym to polega?

Aby kochać siebie, mądrą, Bożą miłością, trzeba zacząć od ustalenia własnych możliwości i praw, wyjść z pozycji ofiary, wziąć na barki swoje ciężary, swoje winy, swoje konsekwencje i ustalić jasne, przejrzyste granice.

Staranie o alimenty.
Ustalenie w Sądzie Biskupim, czy małżeństwo było ważnie zawarte.
Jednocześnie nic by nie zaszkodziło, gdyby Oli zdecydowała się na jakiś kontakt z osobą duchowną, spowiednikiem - by pomógł jej rozeznać się w sytuacji i wsparł ją stałą modlitwą.

Oli, dopóki jesteście małżeństwem przed Bogiem i światem - a dopóki orzeczenia z Sądu Biskupiego nie masz, to przecież tak jest, nie stawiaj się niżej przed nową "rodziną" Twojego męża. Nie wyprzedzaj wyroków, bo można odnieść wrażenie, że Ty już zdecydowałaś sama....

Tobie też i wszystkim - w Nowym Roku życzę wszystkiego, co dobre i jasne. Życzę spotkania przyjaznych ludzi na Twojej drodze, zdrówka dla dzieci i wszelkiej pomyślności. :)

Anonymous - 2012-01-01, 11:24

Dziewczyny w czwartek byłam w Sądzie , złożyłam już doniesienie,że dalej nie płaci... ta sprawa już za mna... Satine już o tym pomyślałam, mieszkam niedaleko Jasnej Góry, dzisiaj jadę zamówić Eucharystię za moją córeczkę i za moją rodzinę a w tygodniu wybiorę się tam do poradni małżeńskiej, porozmawiam z kompetentną osobą duchowną o tym co dalej... Pozdrawiam... :)
Anonymous - 2012-01-01, 12:11

Agnieshka napisał/a:
Czasami wydaje nam sie, ze jezeli zrobimy A to drugi czlowiek zrobi B.
A tak nie do konca jest. W takim mysleniu jest pewnego rodzaju naiwnosc. Bo tak naprawde, nawet jezeli stawiamy madrze granice, czlowiek, ktory nie jest zdolny do milosci ofiarnej ( tak w tym watku omawianej) moze tych granic nie akceptowac, moze mu byc za ciasno, za wasko, moze mowic ze sie dusi i ucieknie gdzie wzrok nie siega.


Tak, mam podobne odczucia, myśli. Patrząc wstecz na moje życie widzę, że nawet zauważając na tamten czas pewne rzeczy (których nie zauważałam), i reagując adekwatnie i mądrze (a tak nie robiłam) - niewiele by to zmieniło w całokształcie. Zmieniło by to szczegóły, może czas dziania się pewnych rzeczy, ale całokształt pozostałby taki sam.
Czy żałuję pewnych rzeczy? Oczywiście. Ale też ze świadomością, że na tamten moment nie umiałam zadziałać, myśleć inaczej. Czy żałuję całokształtu mego życia? NIE! Bo dzięki takim a nie innym kolejom mojego losu, jestem tym kim teraz jestem, jestem taka jaka teraz jestem, i nie cofnęłabym tego, nie chciałabym aby to się cofnęło.

Satine napisał/a:
Piszesz, że Oli winna zadbać o poczucie własnej wartości, kochać siebie, a następnie utwierdzasz ją w roli ofiary, którą każdy kręci, jak chce. Jak ma to zrobić jednocześnie?
Być ofiarą i poczuć, że jest wiele warta?


Właśnie o to chodzi, że dopiero przeżywając pewne rzeczy, doświadczając krzywd - uczymy się, jak się przed krzywdami bronić, jak stawiać mądre granice. Z tym nikt się nie rodzi, to trzeba wyćwiczyć. A wszak człek leniwą jest istotą, i jak życie go nie zmusi, to trudu tej nauki nie podejmie, bo niby po co? Miejmy jednak przeświadczenie, że to jest proces. Od faktu doznania krzywdy, do pogodzenia się z nią, z historią swojego życia, ze sobą samym, przez wybaczenie sobie i krzywdzicielowi, do dojścia do wniosku że warto uczyć się stawiać granice, warto się uczyć komunikacji prawidłowiej... (i mnóstwa innych rzeczy, każdy wszak dostaje swoje zadanie), i do uczenia się tego wreszcie - mijają często LATA.
I nie zawsze jest winą człowieka, że ten proces tyle trwa, często - aby był trwały - powinien tyle trwać.

To odpowiedź z innej strony na pytanie - po co są kryzysy?

Ku naszemu rozwojowi.

Anonymous - 2012-01-01, 13:46

Droga Oli
Serdecznie Ciebie witam!
Bardzo Ci współczuję , szczególnie temu co doswiadczasz, ale jednak z drugiej strony Twoje oddanie i pragnienie gdzies głęboko w sercu Prawdy bardzo mnie raduje.
W zyciu wiele dylematów bedzie sie pojawiało , czasem nawet powracaja te odparte ,przemyślane, wydawało by się rozwiązane. W miłości Chrystusowej jak sama zauwazyłaś jest coś co pociaga....oczywiscie to miłosć...W każdym dylemacie Pan jest Łaskawy , a to oznacza ,że daje nam mozliwosc rozważenia w miłosci i w prawdzie.
A to oznacza ,że człowiek szuka bobudki , przyczyny dlaczego mam takie myśli , czy jest w nich tylko troska o odpowiedzialnosc za zycie moje i ludzi , których powierzył mi Pan , czy jest w tym równiez pobudka egoistyczna ( bo na przykład juz trudno mi znosić na ten moment to co mnie spotyka,i nie chce tego, chce "spokoju"albo inne). Rozważania takie wcale nie sa łatwe. Mnie osobiscie sprawiaja wiele trudności, ale jednak mam świadomość ,że korzystając z Darów Ducha św , bedzie tak jak chce Pan. Wiele pokoju serca i równowagi wymaga szukanie odpowiedzi, czyli najpierw uporzadkowanie moich emocji , przebaczenie, to wszystko co sprawia nam trudnośc w obiektywiźmie...Całkiem niedawno...pare dni temu miałam trudnośc w przygotowaniu sie do spowiedzi, tak mnie to frapowało...postanowiłam włozyć w to wiecej modlitwy o Swiatło Ducha sw dla mnie i dla Kapłana, wyraziłam tez wole by było tak jak Bóg chce zdajac sobie sprawę z własnej ułomnosci...to mnie wyzwoliło i oświeciło.
Nie jest tak ,że mamy słuchac głosu swojego serca...bo przeciez niesprecyzowanie może nas doprowadzic do tego ,że zaczniemy szukac tylko siebie...POKÓJ SERCA Oli jest odpowiedzia na dobrze załatwina sprawe na poczatku, w srodku i na końcu. Zachęcam Ciebie do postu, modlitwy, moze nowenna do Ducha Sw, spowiedź w której wszystko spokojnie wyznasz nawet ze swymi watpliwosciami...
Ufaj Bogu , a tedy wszystko będzie tak jak On chce, czyli DOBRA dla Ciebie i Twoich bliskich. Nie martw sie ,że to trudne jest doświadczenie...daj czas...i najlepiej pytaj JEZUSA W KONFESJONALE, W ADORACJI NAJSWIĘTSZEGO SAKRAMENTU...tylko Jemu to zawierz...nie ludziom...
Wspomagam Cie modlitwą, pragnę pokoju Twojego serca tak by Chrystus mógł w nim odpoczywać.
Niech Pan Błogosławi Tobie i Twoim bliskim, niech da Ci siłę do kochanie siebie i bliskich.

http://www.youtube.com/watch?v=KAFQXsSZA2w


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group