Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Największym krzyżem jest porzucenie !!!

Anonymous - 2011-12-03, 10:51
Temat postu: Największym krzyżem jest porzucenie !!!
Pierwszego dnia każdego miesiąca Jezus przekazuje Annie przesłanie wzywające nas do Jego służby.

1 listopada 2011

Jezus

Moi drodzy apostołowie, jestem z wami. Jestem z wami, gdy pracujecie i jestem z wami, gdy odpoczywacie. Jestem z wami, gdy cieszycie się spokojem i jestem z wami, gdy jesteście wytrąceni z równowagi. Aczkolwiek coraz rzadziej się zdarza, byście tracili równowagę. Kiedy was obserwuję, jak staracie się o świętość i jak staracie się spełniać Moją wolę, widzę, że czynicie postępy. Stajecie się coraz silniejsi i bardziej pewni Mnie. Uwzględniając nawet wasze ludzkie wątpliwości, widzę, że przyjmujecie codziennie wsparcie z Mojej strony, co ułatwia wam pokonywanie trudności, mniej przy tym cierpiąc. Największym cierpieniem bowiem jest opuszczenie. Największym krzyżem jest porzucenie, kiedy bardzo się pragnie wsparcia i miłości ze strony bliskiej osoby. Drodzy przyjaciele, często w związkach między ludźmi panuje głębokie poczucie zagubienia, które sprowadza straszne cierpienia. Ta część krzyża rzeczywiście jest ciężka i Ja sam jej doświadczyłem. To właśnie w takich chwilach Ja wspieram was największymi i najczulszymi łaskami, ponieważ rozumiem poczucie zagubienia towarzyszące opuszczeniu. W Moim przypadku istotne było, by pamiętać, że Mój Ojciec nie opuści Mnie. Dla was to też jest istotne. Nigdy was nie zostawię. Jeśli czujecie, że zostaliście opuszczeni przez kogoś, kogo kochacie, wskutek śmierci albo odrzucenia, to musicie przyjść do Mnie po pociechę. Przypomnę wam, że w niebie nie będzie ani łez, ani rozpaczania, ani udręk. W niebie na nowo połączycie się w miłości z tymi, którzy też Mnie kochają. Nigdy się nie martwcie o tych, którzy odeszli przed wami. Módlcie się za nich i ufajcie Mi. Rodzina Boża jest wielka i składa się z osób, które znacie i z innych, których nie znacie. Będziecie się cieszyć niebem, a już teraz niebo cieszy się wami. Drodzy apostołowie, niebo cieszy się wami w tej chwili, kiedy czytacie te słowa i uznajecie we Mnie waszego Króla. Na ziemi krzyż był Moim tronem i was także niebiosa czczą, kiedy cierpicie. Nie zostaniecie opuszczeni, ani zapomniani. Ja będę z wami i będziemy posuwać się do przodu na drodze ku celom, jakie niebo ustanowiło dla waszego życia. Odwagi, apostołowie. Całe niebo was wspiera i chroni.

http://www.directionforou...onthly-message/

Anonymous - 2011-12-15, 16:54

Największym cierpieniem bowiem jest opuszczenie. Największym krzyżem jest porzucenie, kiedy bardzo się pragnie wsparcia i miłości ze strony bliskiej osoby
.......I to od MĘŻA ...NIESAMOWITE !!!!
JA MAM go kochać,
ja mam świiadomość sakramentu małżenstwa .
Ale jeżeli druga strona chce życ jak Kawaler, jak egoista bez obowiązków i trudu, bez Boga .... tO PYTAM SIĘ Glośno ..... dlaczego Cierpieć MUSI KOBIETA ?
A mąż ma wszystko głęboko gdzieś. ABY MIAŁ telewizor na 5 godz. dziennie, piwo lub 2. I można tak życ, .... a Żona to osoba .... KTóra się czepia
Mż mówi do mnie wprost ,, Jak Ci się nie podoba to możesz się stąd wyprowadzić !! ...ja się nie zmienię już taki jestem.... wEŹ sobie młodszego, lepszego !!!!. Taka rozmowa jest z moim męzem na Poważne problemy w naszym małżenstwie

Anonymous - 2011-12-16, 15:41

Bola napisał/a:
Ale jeżeli druga strona chce życ jak Kawaler, jak egoista bez obowiązków i trudu, bez Boga .... tO PYTAM SIĘ Glośno ..... dlaczego Cierpieć MUSI KOBIETA ?


Bola dobrze rozumiem co czujesz ja kiedyś też się buntowałam.......... dlaczego ja mam cierpieć , przecież to mój mąż się znęca nade mną?, to on powinien się zmienić nie ja itd."
Dopiero tutaj na forum sycharu zrozumiałam jak bardzo się myliłam. Powinnaś zacząć od zmiany siebie, mam na myśli terapię, i pracę nad sobą , swoimi emocjami, uwierz mi wiem co mówię, jeszcze rok temu byłam pewna że w moim małżeństwie nic nie zmieni się na lepsze, bo ( jak uważałam) mąż nie chce, nie stara się, teraz wiem że się myliłam, On też na swój sposób się starał tylko ja tego nie zauważałam. Pytasz dlaczego tylko kobieta musi cierpieć?, a jesteś pewna że mąż nie cierpi?, że nie przeżywa tego co dzieje się w waszym małżeństwie? Zwróć się do Boga bo to jedyna i najlepsza droga do uzdrowienia, jeżeli ty będziesz silna, to twoja siła udzieli się także mężowi.

na pewno nie powinnaś się godzić na picie męża, temu powinnaś powiedzieć stanowcze STOP, ale nie krzykiem bo w ten sposób nic nie wskórasz wręcz przeciwnie efekt będzie odwrotny do zamierzonego.

To forum to kopalnia wiedzy................ życzę Ci pogody ducha

Anonymous - 2011-12-17, 19:15

Serce boli, gdy czytam takie wpisy... sam upadam i sam postępuje czasami, tak że moja wspaniała ZONA cierpi.... ah tak bardzo ją kocham a nie moge wyjść z kryzysu, który trwa już 2 lata.... żadną z stron nie powinna cierpieć, wszak miłość to nie cierpienie... to ludzie zadają sobie je sami, gdyż żle pojmują miłość.... wiecie brakuje mi Boga... moja Żona jest nie wierzącą... ale siłą do niczego mojej Żony nie zmusze.... taka jest prawda.... prawda jest taka, każdy meżczyzna, który zadaje ból swojej kobiecie powinień poddać się cieżkiej karze.... ma Ukochana jet moją Jerozolimą... w jej ramionach chcę szukać ukojenia tak jak kiedyś rycerze z wypraw krzyżowych pod murami Jerozolimy..... życie bez Boga nie ma sensu....a życię w kryzysie małżeńskim to ceiżki kawałek chleba..... każdy facet powinień sam sobie zadać ból zanim zadą ból swojej kobiecie....
Anonymous - 2011-12-18, 09:42

hej, no właśnie na pierwszym miejscu jest Bóg, zgadzam się całkowicie szkoda ze tak mało ludzi o tym wie i stosuje sie do tego. Zatem skoro Bóg ma być na pierszym miejscu to mąż który jest DALEKO od Boga może robić z żona co mu sie podoba ....... tzn. wyzywać ją od najgorszych przy dzieciach, upokarzać, nie dawac jej pieniędzy, nie wspierac jej, nie szanowac jej, popychać aż się od ściany odbije. A taka postawa OJCA przy dzieciach TEJ SAMEJ płci CO ON to ,, NIEZŁE WZORCE WYNIOSĄ z domu. Patriarchat , czyli dalej krzywdzenie swoich żon, i traktowanie ich dosłownie jak służace -i jak żona bedzie kochała Boga to bedzie znosić a jeżeli nie to ROZWÓD,Złamanie przysięgi . Żony miejsce to SŁUŻENIE męzowi i Panu Bogu. ....Pytam się tylko dlaczego to działa jednostronnie i MĄŻ mi NIE SŁUŻY ANI Panu Bogu. Pójscie do kościoła dla niego to wielka łaska. No ale przecież WIARA CZYNI CUDA , NIE TRAC WIARY I NADZIEI. Staram sie tak żyć zgodnie zprzykazaniami bożymi. ....ale w moim domu, w moej rodzinie to jets walka z wiatrakami. Priorytety mojego męża to telawizor, piwo i udawać ze jest super, bo jest super dla niego cholernie WYGODNIE. Bo to ja dbam o dzieci, gonie do koscioła do nauki, oraganizuje wyjazdy letnie i zimowe , dbam o relacje rodzinne, do tego jeszcze pracuje i mam odpowiedzialne stanowisko.POwiem coś jeszcze JEST TYLE PATOLOGII domowych w normalnych rodzinach że ludziom to sie nawet w głowie nie mieści. Ludzie się wtydzą o tym mówić, mi też jest WSTYD ,że mam takiego męża, który nie umie kochać i mówić o tym. Zastanawiam się bardzo JAKI sens jest trwania z takim człowiekiem -- Mój mąż chce spokoju, mam być zdala od niego , nie interesowąć się nim itd itd., NIE CZEPIAĆ SIĘ GO. On już się nie zmieni, taki jest a jak mi się nie podoba to mam się wyprowdzać stąd. I taką mam odpowiedź na nasze problemy , które coraz bardziej urastają do góry lodowej. AJ SZKODA GADAĆ, i tak malo kto to zrozumie i rozumie o czym pisze. ? ŻYJE Z CZŁOWIEKIEM KTÓRY MA ZBUrzenie dyssocjalne, i absolutnie nie chce słyszeć o terapii psych. Ja co jakiś czas chodze do psychologa , a nawet byłam u psychiatry bo myślałam że to coś ze mną jest nie tak i to ja muszę się leczyć , bo tak sugerował mi mój mąż . WALKA Z wiatrakami, tracę nadzieję nalepsze jutro z moim mężem. Owszem jets to człowiek bardzo pracowity, problemy zaczęly się gdy poszłam na studia ....i je skończyłam , choć wiele razy mąż rzucał mi kłody pod nogi, nie wspierał mnie tylko poniżal i upadlał ile się tylko dało . Raz kiedyś kiedy uczylam się do egzaminu to mi powiedział ... może byś się wzięła za gary ... a nie za książki !!! A JA miałam taki ważny egzamin następnego dnia .... I to jest pomoc, miłość , zrozumienie, wsparcie .... czy zazdrość i zawiść do własnej zony !!!! i już był powód aby wypić dwa piwa i się awanturować
Anonymous - 2011-12-18, 09:58

Bola napisał/a:
Zatem skoro Bóg ma być na pierszym miejscu to mąż który jest DALEKO od Boga może robić z żona co mu sie podoba .......


Dziwna ta teza :roll:

Bola napisał/a:
Patriarchat , czyli dalej krzywdzenie swoich żon, i traktowanie ich dosłownie jak służace -i jak żona bedzie kochała Boga to bedzie znosić


Nie bardzo wiem skąd czerpiesz takie poglądy.

Poczytaj artykuł ks. Marka Dziewieckiego: http://www.opoka.org.pl/b...niekochana.html

Tam m.in. jest tak napisane:
Błąd szósty polega na myleniu miłości z naiwnością. Myli miłość z naiwnością ten, kto nie potrafi bronić się przed człowiekiem, który go krzywdzi, i „miłością” nazywa swoją uległość czy bezradność. Oto typowy przykład naiwności: alkoholik znęca się nad swoją żoną, ona dramatycznie cierpi z tego powodu, on przez całe lata lekceważy to jej cierpienie, a ona mimo to nie broni się skutecznie, mimo że Kościół w imieniu Boga daje jej prawo do obrony skutecznej, do separacji małżeńskiej włącznie. Człowiek, który kocha dojrzale, przyjmie niezawinione cierpienie pod warunkiem, że mobilizuje ono krzywdziciela do tego, by się zastanowił i zmienił. Jeśli jednak krzywdziciel pozostaje obojętny na cierpienie swojej ofiary i błądzi coraz bardziej, wtedy osobie krzywdzonej pozostaje już tylko modlitwa i miłość na odległość. Ojciec z przypowieści Jezusa na odległość kochał swego marnotrawnego syna, dopóki ten się nie zastanowił, nie zmienił, nie przeprosił i nie wrócił. Miłość, jakiej uczy nas Bóg, jest nie tylko szczytem dobroci, ale także szczytem mądrości. Chrystus każdego dnia poświęcał wiele godzin na uczenie swoich słuchaczy mądrego myślenia właśnie dlatego, by nie mylili miłości z naiwnością. Jezus pragnie, byśmy w miłości byli nieskazitelni jak gołębie, a jednocześnie roztropni jak węże (por. Mt 10, 16).

Bola napisał/a:
Żony miejsce to SŁUŻENIE męzowi i Panu Bogu.


Ten pogląd jest na bakier z pierwszym przykazaniem oraz z przykazaniem miłości siebie samego.


Bola... ściskam mocno. Czytaj forum, słuchaj kazań ks. Pawlukiewicza i ks. Dziewieckiego. Linki do youtuba są na głównej stronie. Chłoń wiedzę... i stawiaj granice mężowi.

Anonymous - 2011-12-18, 10:38

skąd to wiem ? z życia własnego i opowiadań innych ludzi. Separacja ... bardzo możliwe, ze do tego dojdzie ... i tak nic nie zmieni, bo wielokrotnie mnie o tym informował. Mało tego ktoś kto ,, Gra taki Teatr przede mną i przed ludźmi "to taki kamuflaż swojego prawdziwego oblicza wobec mnnie i dzieci, i ja to prawdziwe oblicze poznałam na swojej psychice i ciele. Dookoła postrzegają go jako dobry mąż ... przecież utrzymuje rodzinę, o co Ci w ogóle chodzi. Dba o swój wizerunek przed innymi.AQle z innymi przebywa krótko, NIE ZADAJE IM TAKICH CIERPEŃ JAK MI. Wobec swoej MATKI TEŻ JEJ NIE WYZYWA, NIE POPYCHA, nie uderzył JEJ, a ja taki KOZIOŁ OFIARNY. Wręcz jego matka sama wielokrotnie mi mówiła tak ,, O co ci chodzi , .... przeciez wszyscy piją !! Jeszcze nikt nie miał odwagi mu powiedzieć prawdy .... bo to co sie dzieje to się dzieje za zamknietymi drzwiami... to ja wychodzę na debila ...o co mi w ogóle chodzi ! MOŻE ZE 2-3 OSOBY MI WIERZA , a tak to wszyscy uważają że mój mąz to super miły facet, a ja mam jakies dziwne oczekiwania ... chce szacunku, modlitwy, normalności, miłości w swojej rodzinie. Dużo czytam i modlę się za nas i naszą rodzinę .....ale tracę sens WALKI o nas , bo na siłę nic się nie da. Może mój mąż byłby szczęśliwszy będąc sam, po co ja mam Uszczęśliwiać go na siłę. To ja mogę być tym WIELBŁĄDEM dO KOŃCA I dźwigac ten ciężar , najpierw ciągnąc rodzine z dziecmi , a potem ciągnąć wychowanie i utrzymanie dzieci sama ... przecież to takie łatwe dla mnie .... a mój mąż powróci do stanu WOLNEGO , i LUZ BLUS.
Anonymous - 2011-12-18, 12:05

Bola oczywiście że się da Coś zrobić ,

szukałaś pomocy ???

Byłaś na jakiejś terapii dla żon alkoholików , czy Osób doznających przemocy ???

Trzeba nauczyć się stawiać granice .

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-12-18, 14:53

nie nie byłam na terapii alkoholików. Przeciez mój mąz nie upija się do utraty przytomności i nie leży pod sklepem. SAM tak mówi, i wszyscy wokół mi to wmawiają, tylko ze ja wszędzie widzę wokół puszki po piwie tak jak mówiłam już jedno lub dwa to niemal standard. A JAK JEST okazja do wÓDKI ...To mój mąż HEPI. mąz widzi że mi się to BARDZO NIE PODOBA TO tym BARDZIEJ NIECIERPI mnie i wścieka się na mnie
Anonymous - 2011-12-18, 20:57

Bola napisał/a:
Przeciez mój mąz nie upija się do utraty przytomności i nie leży pod sklepem.


przecież jak kto chory , lub nawet podejrzewasz że chory to trzeba lekarza , nie czeka się przecież do ostatniej fazy choroby .

ALKOHOLIZM - to choroba pierwotna , przewlekła i śmiertelna , im wcześniej leczona tym lepiej .


http://pl.wikipedia.org/wiki/Alkoholizm


Wyróżniamy cztery fazy choroby alkoholowej

Faza wstępna (od kilku miesięcy do kilku lat)

Objawy:
po wypiciu kieliszka pijący czuje się bezpieczniej, alkohol przynosi odprężenie, ułatwia kontakty, nikną napięcia i stresy;
wszystkie problemy zaczyna rozwiązywać za pomocą alkoholu;
wzrasta tolerancja alkoholowa, aby uzyskać przyjemny nastrój, pijący musi wypić więcej niż poprzednio.
Faza ostrzegawcza (od pół roku do kilku lat)

Objawy:
występują luki pamięciowe, okresowe zaniki pamięci;
u pijanego (wielekroć) nie obserwuje się typowych objawów upicia się, prowadzi normalną rozmowę, czego na drugi dzień nie pamięta;
pije łapczywie, poza "kolejką", zachłannie, jak człowiek gaszący pragnienie, zaczyna pić ukradkiem;
zaczyna się w nim budzić poczucie winy;
unika rozmów na ten temat.
Faza krytyczna

Objawy:
traci kontrolę nad raz rozpoczętym piciem;
jeżeli już zaczął pić, pije do głębokiego upojenia alkoholowego;
jest jeszcze w stanie podjąć decyzję: pić czy nie pić;
pogłębia się w nim poczucie winy, niezadowolenia z siebie, które kompensuje agresywnością wobec innych;
zaczyna pić od rana (picie poranne).
Faza przewlekła

Objawy:
początkiem jej jest przejście do picia ciągłego;
alkoholik stara się podtrzymywać stan upojenia - stale jest pijany;
następuje wyraźne obniżenie tolerancji na alkohol, do upicia się wystarczy niewielka ilość alkoholu;
pojawiają się zaburzenia psychiczne, od nieokreślonych stanów lękowych, aż do psychoz alkoholowych włącznie.
http://www.uzaleznienia.y...alkoholizmu.php

wiesz jak ja odkryłam że mąż jest alkoholikiem :
przeanalizowałam te objawy - pod kątem ich występowania obecnie i 10 lat wstecz ,
Jeśli w którejś z faz zaznaczyłaś 3 objawy a 10 lat temu ich nie było , to znaczy że choroba postępuje.
To tylko taki wstęp , bo to czy Ty jesteś współuzależniona może stwierdzić ostatecznie fachowiec.
http://www.versusmed.pl/l...poluzaleznienie

Wizyta z poradni uzależnień i diagnoza , to jest to czego potrzebujesz

Pogody Ducha
Alkoholikiem jest się do końca życia , ze współuzależnienie można się wyleczyć :-)

Anonymous - 2011-12-18, 21:06

BOLA DLA CIEBIE SŁOWA SAMEGO MISTRZA !!!!

"Żona powinna użyć wszelkich swoich sił na zachowanie posłuszeństwa bo ojciec którego się nie szanuje wyjdzie z domu aby szukać posłuchu i szacunku gdzie indziej. Kiedy żona nie szanuje swego męża tak samo postąpią dzieci które we wszystkim zaczną naśladować matkę. Jeśli chcecie aby wasi mężowie dbali o was i opiekowali się wami okazujcie im wielką uległość. Nigdy nie wypominajcie błędów i pomyłek.
Zawsze odnoście się z największym szacunkiem, więcej to przyniesie pożytku i mąż prędzej zobaczy własne grzechy i nieprawidłowości swojego postępowania. Choćbyście miały we wszystkim rację nigdy nie okazujcie tego mężom. Mąż który straci posłuch w domu staje się zgorzkniały, znudzony i niechętny do opiekowania się powierzonym stadem.
Dlatego posłuszeństwo wobec mężów jest podstawowym obowiązkiem żon i bez niego niemożliwym jest dalsze rozwijanie tego związku. "............

.........."Widzę was razem jako jedno więc podejmując świadome cierpienia na rzecz współmałżonka możecie i musicie go zbawić. Taka jest wasza rola - odpowiedzialność na tym świecie.
Biada duszy która sama chce się uświęcić a nie podejmuje ofiary życia za drugą część swej duszy i porzuca tego któremu ślubowała wierność . To tak jakby mnie porzuciła ! Nie może być świętą dusza która ma tylko połowę czystej duszy druga zaś połowę zostawiła gnijącą i zaniedbaną i skazaną na potępienie.
Jeśli dusza czysta i prawa pragnie uświęcić małżonka który jest grzeszny potrzebują tak wiele modlitwy i łaski aby sama już nie mogła tych łask ponieść , wówczas ta łaska tak się rozlewa na duszę małżeńską, że wlewa się do duszy małżonka.
Trwajcie więc mocni w wierze . Nie żałujcie niczego na rzecz swojego współmałżonka bo ja właśnie poprzez was pragnę go odzyskać i zbawiać ."

Anonymous - 2011-12-18, 21:59

Tadeusz na tym etapie jakim teraz jest Bola pisanie o posłuszeństwie i szacunku dla męża jest bezsensu .

Wiesz ile czasu na terapii i Bożego miłosierdzia potrzebowałam , by pójść po pomoc w sytuacjach przemocowych by pójść na grupę i tam głośno powiedzieć " jestem żona alkoholika " ????

te teksty o posłuszeństwie to nie tu i teraz .
Ja szanuje męża, za to ,że jest dzieckiem Bożym bo na razie innych powodów nie znajduje, co do posłuszeństwa to dla osoby doznającej przemocy = niebezpieczeństwo , a nawet śmierć.
Trzeba wielkiego zaufania Bogu by dobrze rozumieć i realizować " posłuszeństwo" mężowi .

Bez terapii i łaski Bożej ani rusz.

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-12-19, 20:05

Przeczytałam komentarze do mojej wypowiedzi, i dostrzegam że niektórzy mnie rozumieją cieszę się bardzo. Na tym forum jest wiele , a nawet setki ludzi z róznymi problemami. I TAK BARDZO wierzą i się modlą ... A ja taka obojETNA JUZ NA TO WSZYSTKO. bardziej realnie zaczynam podchodzić do naszego małżeństa. TERAPIA ja bylabym szczęsliwa gdyby poszedł maż na ta teapię. jedno to zaczęłam po prostu mniej gadac w domu, nie chce mi się ,bo gdy widzisz twarz człowieka który WIELOKROTNIE cie okłamał patrząc Ci w oczy .... TO jaki to jest sens czegokolwiek. Boje się że moja miłość do niego wygasa . tracę siły by starac ssie o niego. Czuję się tak jakby wlasny mąz ciagle rzucał we mnie kamieniami, i jestem na takim etapie ,że już nie chce mi się wstac i iść dalej
Anonymous - 2011-12-20, 06:57

istnieją 2 drogi... można walczyć z swoim cierpieniem i znosić to wszsytko co robi maż lub walczyć z meżem..... z doswiadczenia wiem, iz nie każdą walkę da się wygrać szczególnie z osoba niereformowalaną... ja stosuje 3 drogę... drogę marzeń i rozmowy z Bogiem... odcinam sie do zła na tej Ziemi i wybrażam sobie moje szczesliwe małżeństwo..... Kocham strasznie moją Żone , pomimo tego co mi robi... gdybym nie kochał pewnie juz bym wzioł rozwód..... wybór wszak nalezy do Ciebie i prosze nie pozwól byś była raniona droga autorko tego tematu.... nikt nie załsuguje by bbyć tak żle traktowany....

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group