Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - wyprowadzam się z naszego mieszkania i wyje z bólu

Anonymous - 2011-12-14, 00:08

Wróciły wymioty, potworny ból głowy, czuje się fizycznie i duchowo wrakiem.......

...i jak długo jeszcze?

Małzonek sie bawi,a Ty ledwo zipiesz.

Malwinko....czas skupić sie na sobie ,nie na mężu,któremu na ten czas wszystko zwisa.
Zamiast myslec o nim, pomysl o sobie....wiem ...trudne,ale......masz inne wyjście?

hm...w zasadzie to masz...żyć jak dotąd,rozmyślać,dreczyć się....bądź podjąć ten trud zawalczenia o siebie.

Anonymous - 2011-12-14, 00:26

Oszkany napisał


.
Cytat:
Kryzys pozwala nam dojrzeć, a dojrzewa szybciej ten... kto wyciąga wnioski z upadku i wstaje... ;-)
dzisiaj, też przychodzą dni zwątpienia, słabne i zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego...ale wierzę i ufam. Kiedy tracę nadzieję i wiem, że już studnia wyczerpała się z nadziei to nie wiem skąd ale dalej sączy się z dna studni. Trzy Nierozłączne siostry Wiara, Nadzieja, Miłość...zawsze razem...


brawo
_________________

Anonymous - 2011-12-14, 10:43

Koniec roku się zbliża, więc mój bilans, podsumowanie:
28lat
bez dziecka
niedługo w trakcie rozwodu
samotna do końca życie
zdradzona, oszukana przez najbliższego człowieka

Jestem na dnie, z tego się już nie podniosę.

Chciałam tylko dziecka i rodziny, o nic więcej nie prosiłam, nie zasługuję



Malwinko, może to jest czas na to , żeby przypatrzyć się swoim pragnieniom, swojemu spojrzeniu na samą siebie? Może Bóg czeka aż postawisz Go na pierwszym miejscu, bo na razie jest tam dziecko i rodzina?
To co czujesz jest prawdziwe, trudne i okropnie boli, ale daje to też sygnał, na czym budowałaś poczucie własnej wartości. Twoja wartość i godność nie zależy od tego, czy Twój mąż Cię odrzuca, czy nie. Jest niezależna od tego. Musisz odnaleźć swoją wartość w tym, że jesteś umiłowaną Córką Boga, dziedziczką Jego królestwa. Poczuj to i podnieś się z tego dna. Pomóż sama sobie. Czytałaś " Urzekającą"?
Zrób inny bilans niż ten, który przeczytaliśmy, poszukaj w swoim życiu dobrych chwil i te sobie wypisz, zrób sobie plan, co dobrego chcesz zrobić w najbliższym czasie i na tym się skoncentruj. Nie pomniejszam Twojego cierpienia, wiem, że jest ogromne i na ten moment przesłania wszystko. Ale pamiętaj, że nad chmurami świeci słońce. Jeszcze nie wiadomo, jak potoczy sie wasze życie, a Twój mąż na razie nie nadaje się na męża, a tym bardziej na ojca, skoro bawi się , imprezuje i pije z kolegami . Trzeba czekać i to chyba dłuższy czas aż dojrzeje. Masz szansę mu w tym pomóc, ale jako pełna godności, miłości i stanowczości żona. Więc nie zmarnuj tego czasu, pilnuj swojego zdrowia, wzmocnij ducha, nie poddawaj się i nie pisz scenariuszy.

Anonymous - 2011-12-14, 11:32

Dziękuję Wam wszystkim za każde słowo.
Wczoraj miałam załamke :oops:

OSZUKANY

masz rację, pisząc "może nie teraz, to nie ten czas" , to raczej na pewno nie ten czas, mąż ma serce ze skały i takie życie jakie prowadzi teraz bardzo mu odpowiada.

AGNIESHKA

Pewnie,że nie mysle, że już w piatek ma mi przyjść odmieniony mąż ;-)
Po prostu boję się,bo im więcej czasu upływa tym gorzej z jego zachowaniem, boję się że zaangażuje się w związek z kimś innym.
Boli mnie to jak mnie przedstawia, ja milczę, więc on zadbał ,żeby krążyła "jego wersja".
Młodsza siostra mnie wspiera, a starsza dołuję, dla niej robie z siebie idiotkę "walcząc o coś czego nie ma"
Aga, ZBIGNIEW NA PEWNO WIDZI CO TRACI ;-) Dobre podejście, laska zona w sądzie a nie biedna sierotka

LENA

Masz rację, wolę ta wersje ,żeby wziąć się za siebie :-) dziękuję

KARI

Mój błąd to własnie"pisanie scenariuszy', ja już taka jestem, zawsze planuje, analizuje i się zadręczam, nie umie się "przestawić" na inne myślenie.
Znalazłam ta modlitwę, która wielu z Was przytacza"Panie pomóż mi żyć dniem", to chyba dla mnie najlepsze wyjście, przeżyć dobrze dzień i nie myśleć o przyszłości.



PYTANIE DO WSZYSTKICH

Co z przeprowadzką?
u nas naprawdę bardzo ciężko o mieszkanie, trafiła się kawalerka, tak jak mówiłam, mąż dzwoni tylko do sióstr,żeby się dowiedzieć czy w końcu coś znalazłam.
Mieszkam(mieszkaliśmy) w domu jego brata, pare metrów dalej teściowie.
Póki co nie są dla mnie złośliwi, tylko traktują jak powietrze, unikają tak jak mąż jak ognia.
W domu czuję się bezpiecznie, ale otoczona jego rodziną , dla której to bardzo niewygodne"że jeszcze tu jestem" to trochę ciężko.
Wyprowadzę się to będzie miał wolną ręke no i "potwierdzi" się jego wersja-odeszła.
Ludzię gadają i będą gadać, są takie przypadki"co żywią się"takimi sytuacjami, tym bardziej jak małe miasteczko, ale ciężko tak nie przejmować się tym co sie o sobie słyszy.

Czy jest ktoś wstanie mi doradzić?

Anonymous - 2011-12-14, 12:52

jezeli masz sie wyprowadzic zrob to dla siebie, nie dla "ludzi", nie zyjesz dla nich i z nimi, Tobie ma byc wreszcie dobrze i spokojnie, a maz czy sie wyprowadzisz czy nie, jak bedzie mial cos "zmalowac" i tak zmaluje, przeanalizuj plusy i minusy mieszkania dalej kolo brata meza i tesciow, zrob to obiektywnie, moze niech Ci pomoze siostra, z ktora masz lepsze relacje....
zadbaj o swoje wnetrze i "zewnetrze", uwierz, ze na pewno nie zainteresuje sie i nie wroci do kobiety rozhisteryzowanej, wychudzonej i opierajacej zycie na zludzeniach,
jezeli wroci to do kobiety silnej, znajacej swoja wartosc i opierajacej swoje zycie na czyms wiecej niz na mezczyznie zycia
jestes uzalezniona od meza i musisz cos z tym zrobic, to nie jest dobra milosc, to jest glupia i toksyczna milosc!!! (wiem z autopsji)
teraz jest czas dla Was i przede wszystkim dla Ciebie zeby dojrzec i dostrzec te wszystkie sprawy

Anonymous - 2011-12-14, 14:25

Ehhh uzaeznienie od męża ... mam niestety to samo ... Malwinko długo będziemy się zbierać ... to nauczka, żeby nie oddawać siebie samej do końca innemu człowiekowi, bo to póxniej nas zabija ... a po ludzku cięzko to ogarnąć, mnie również ...
Ratujmy teraz chyba siebie ... ich nie mamy możliwości .. u mnie też mąż ma beztroskie życie, sam dla siebie i dla kolegów ... i co, martwi się ze krzywdzi inne osoby? NIE!
Ratujmy siebie ...

Anonymous - 2011-12-14, 18:41

Katalotko72

masz rację ,mój mąż "żywi się" tym, jak ja się czuję, dziś wspaniałomyślnie zadzwonił do siostry i poprosił ją, żeby "pomogła mi o nim zapomnieć".
Gardzi mną.
Ja zawsze byłam samodzielna, nawet w domu potrafiłam sama naprawić różne rzeczy, dopiero teraz jak mnie zostawił czuję ,że z niczym sobie nie poradzę. A właściwie jego pomoc ograniczała sie do naprawy mojego auta.
Myślicie ,że jestem od niego uzależniona?
Byłam z nim 9lat i teraz po tym 9latach z powrotem jestem sama, nie umie się w tej nowej sytuacji odnaleźć.

Anonymous - 2011-12-14, 19:25

Cytat:
Myślicie ,że jestem od niego uzależniona?


Ja mysle ze Twa postawa bardziej jest zwiazana z wspoluzaleznieniem.

Myslalas o 12 Krokach?

pozdrawiam serdecznie

A.

Anonymous - 2011-12-20, 22:50

Agnieshka

zapisałam się na "12Kroków"

Nie narzucam się, nie szarpię z mężem, od sporego już czasu, dużo się modle, ale coś robie źle bo jestem naprawdę zmęczona swoim życiem.
Zmęczona jestem każdym dniem, który niesie kolejna dawkę bólu, traktowaniem mnie jak naiwna idiotkę przez otoczenie, że "walczę o cos czego od dawna nie ma", nawet mój teściu powiedział, dosłownie,żebym dała sobie spokój bo nic z tego nie będzie,
" jak Cie kiedyś mocno kochał tak cie teraz równie mocno nienawidzi" :cry:

Oprócz mnie, jest nas jeszcze 4kobiety, tzn. zony jego kolegów, które cierpią i winią mojego męża za to kim stali się ich mężowie.
A oni się świetnie bawią, trzymają razem i wzajemnie nakręcają, jak to mój maż ponoć ostatnio powiedział, a my możemy sobie założyć klub, klub żon mających p....mężów.....

Powiedzcie kiedy przestanie boleć,a może inaczej kiedy nauczę się żyć z tym bólem?

nie chce się żalić, robić ofiarę, po prostu czuję naprawdę ogromne zmęczenie, brak mi sił

Anonymous - 2011-12-20, 23:17

Malwinko, boli ...będzie boleć i musimy przez to przejść... ja też nadal cierpię, ubieram maski na codzien, do pracy, dla znajomych, dzieci. Brakuje mi sił, znów pojawiaja się odruchy wymiotne, znów koszmary ... a mąz coś zadeklaruje a potem ,,, ciszą, jakby było ich dwoch: ten co pisze i co ma to zrobić. On juz całkowicie chyba ogłupiał ... mimo wszystko nadal zadaje sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego koledzy, imprezy, dalczego deklaruje coś, nawet dzieciom i nie dotrzymuje słowa, dlaczego. Dziś sięgnęłam po komórkę i chciałam go za to skarcić ... ale wycofałam się ... nie wiem czemu. :oops:

Ile można czekać ... nie mam sił robić już dobrych gestów w jego stronę .. chcę w końcu żyć i nie czekać bez końca ale nie mogę, moja nadzieja wciąż powstrzymuje mnie od tego, żeby zacząć normalnie żyć.

Napewno jest już lepiej, choc uczenie sie siebie jest cięzkie, robienie dla siebie miłych gestów tez przychodzi mi z trudnoscią .. nie potrafię jeszcze robić coś dla siebie... zawsze dla innych.

Trzymaj się w te przedswiateczne zawieruchy!

Anonymous - 2011-12-21, 14:00

Malwinko,
ja mogę powiedzieć tylko ze swojego doświadczenia...
Minęło ponad pół roku od wyprowadzki męża, ciężkie, bo mąż mi również dokładał win. A ja brałam to wszystko na siebie czułam sie winna, tłumaczyłam, cierpiałam, jak on może tak myśleć...
Pierwszy okres to moja pełna mobilizacja - starałam się nie poddać. Prosić się nie prosiłam, bo to przetestowałam przy poprzednim kryzysie, nie chciałam się już poniżać.
W pewnym momencie przyszło takie załamanie, o którym piszesz - totalna niemoc, zmęczenie, nawet już nie rozpacz tylko cisza... To chyba normalne, organizm już nie chce walczyć, chce odpocząć.
Ja wtedy zwróciłam się o pomoc... bo się przestraszyłam... o siebie.
Z perspektywy widzę - i potwierdzają to kolejne "doły", że każdy taki cięższy moment (przynajmniej u mnie) był wstępem do dużego kroku naprzód. Po każdym byłam trochę silniejsza. Okazało się, że mogę odseparować się emocjonalnie od męża, że to co mówi już mnie nie rani. Śmieję się, że nie wiem jak to się stało :) Ale stało...
Modlitwa, psycholog, codzienna walka o odzyskanie pewności siebie, o to by myśleć samodzielnie, a nie według tego co mąż powiedział. Zmuszanie się do niemyślenia o nim, szukanie radości w drobnostkach... NIe zawsze się udawało.
I teraz mogę powiedzieć, że powolutku odzyskując swoją godność - odzyskałam siebie. Bo nie patrzę na to co powiedzą inni, co zrobi mąż - owszem długo się zastanawiam nad każdym krokiem, radzę innych, modlę - a potem trzymam się swoich wniosków. To najważniejsze - być w zgodzie ze sobą.
A jak przychodzi dół, to staram się cichutko z nim się pogodzić - nie walczyć - i czekam co nowego i fajnego wydarzy się po...
Ściskam Cię mocno.
Jak to mi koleżanka kiedyś napisała - po prostu ufaj, proszę...

Anonymous - 2011-12-21, 18:41

EKOLA

Dziękuję Ci bardzo, za Twoje słowa, tak jak mówisz, po prostu czuje ogromne fizyczne zmęczenie, czuję się jak otępiała....
Dzisiaj czuję się lepiej,bo jestem po spowiedzi, wybrałam sobie "przewodnika duchowego",mogę liczyć na jego modlitwę i pomoc....
Czekam na ten dzień, kiedy jak powiedziałaś będę
ekola napisał/a:
myśleć samodzielnie, a nie według tego co mąż powiedział

bo póki co te wszystkie okrutne słowa dręczą mnie.

Ufam Ekola, ufam bo inczej chyba bym zwariowała

przytulam
dziękuję

Anonymous - 2011-12-21, 19:23
Temat postu: wesołych SWIAT
wybaczajcie...przepraszajcie...nie oczekujcie niczego....jak kiedyś druga strona zobaczy,co stracila,to się opamięta....Ta druga strona też musi sięgnąc dna....czego życzę???wytrwalości...siły życia w samotnisci...dążenia w określonym celu....a jak będzie???MUSI BYĆ DOBRZE...ja w to wierzę,tak robie.
P.S.żeby nie zginąć w samotnisci bawię sie-zobaczcie na youtube.com-hejka39
....ja czekam na swoją blądzącą żonę-ale jest dobrze,Bozia mi pomaga-nie krytykujcie-robie to dla siebie....Wesołych Swiat,pozdrawiam z Torunia.

Anonymous - 2011-12-21, 21:33

Malwina83 napisał/a:
czuje ogromne fizyczne zmęczenie, czuję się jak otępiała....

Witaj
doskonale znam ten stan fizyczny i psychiczny jaki opisujesz. Ten jałowy bieg pomógł mi podjąć decyzję ,że oprócz ratowania małżeństwa i męża chcę i powinnam ratować przede wszystkim siebie. Takie lekarzu ulecz się sam. Nie starałam się przyspieszać i skracać tego czasu wyciszenia. Kiedy mój duch i umysł uznał,że już czas sam zasprzęglił i pojechałam dalej.
Wykorzystaj ten czas na odpoczynek psychiczny, bo fizycznie łatwiej się regenerujemy my kobiety gdy psychika jest wyluzowana i łatwiej nam przyswajać świat z jego niedoskonałościami.
Pozostaję z modlitwą.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group