Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co robic gdy druga strona zyje w wyparciu i zaklamaniu???

Anonymous - 2011-11-21, 19:06
Temat postu: Co robic gdy druga strona zyje w wyparciu i zaklamaniu???
Nie wiem co robic.

Moje malzenstwo trwa 2,5 roku. W lipcu poraz czwarty juz doszlo do kryzysu a pozniej separacji.
Przyczyny: zachwiana hierarchia wartosci, uzaleznienie meza od pracy + konflikty wewnetrzne, regularne kryzysy wiary, ktorych do dzisiaj nie umiem pojac, moja frustracja i wspoluzaleznienie, i do tego przemoc.
Czesto u nas interweniowala policja i stawiala mnie przed wyborem: jezeli incydenty nadal beda sie powtarzac zabierzemy dzieci bo one nie moge zyc w takich warunkach bo przemoc wplywa destrukcyjnie na ich rozwoj. Pozniej byla to juz kwestia dni albo i godzin ( pisze o realiach nie-polskich, mieszkam od kilku lat zagranica, tutaj prawo jest duzo bardziej restrykcyjne). Ostatecznie to ja wyprowadzalam sie z dziecmi, a wlasciwie z domu rodzinnego zabierala nas policja. Maz zostawal tam gdzie mieszkalismy pomimo prob wytlumaczenia mu, ze jezeli jest juz tak zle, to bedzie latwiej jezeli to on zmieni adres anizeli mialabym to byc ja i dzieci. Nigdy nie zgodzil sie aby to on, bo '' placi rachunki, bo ja nie zarabia'' etc.
W zyciu mojego starszego dziecka ( 3 lata) naliczylam okolo 10 roznych adresow. Sama nie wiem w ilu roznych mieszkalam. Stracilam rachube.
Ale moje malzenstwo przypomina matematyczna sinusoide: powrot meza do mnie poprzedzony jego ''nawroceniem'' wyjazdami na rekolekcje, przekonywaniem mnie ze bedzie juz lepiej, ze pojdzie na terapie, ze syt sie powtorzy...Pozniej dwa lub trzy miesiace jako takiego spokoju, zycia razem pod jednym dachem. Po tym czasie zaczynaja sie nieporozumienia, sprzeczki ktore prowadza do awantur a pozniej przemocy.I tak co kilka miesiecy...
Od kiedy weszlam w relacje z mezem nie bylo jeszcze roku kalendarzowego ktory przezylibysmy razem pod jednym dachem w normalnosci. Ja nie wiem co to jest stabilizacja w malzenstwie. Nie znam poczucia bezpieczenstwa w relacji malzenskiej.

Maz zyje w wyparciu. Dla niego nigdy nie doszlo do przemocy. On nigdy nie stosowal przemocy. A nasze separacje, kazda jedna wg meza sa spowodowane ''moimi zniknieciami'', moimi ''ucieczkami z dziecmi''. Moj maz otwarcie opowiada o tym swej rodzinie i znajomym, ze jego zona byla bezdomna bo chciala, mieszkala w domu samotnej matki bo tego chciala...etc.

To wszystko bardzo bardzo mnie boli.
Ja nie wiem co mam robic. Czuje sie straszliwie zagubiona w tej sytuacji.
Kiedy w ub. roku urodzilo sie nasze drugie dziecko a urodzilo sie 16 tygodni przed planowana ciaza, maz uciekl dwa tygodnie po porodzie. Nie chcial rozmawiac, nie chcial walczyc o nasza relacje, nic nie robil.
Wtedy ja kilka miesiecy pozniej udalam sie do sadu koscielnego i uslyszlam ze mam przeslanki ku temu aby przejsc przez proces o niewaznosc tego malzenstwa z tytulu: niezdolnosc natury psychicznej meza do podjecia obowiazkow malzenskich.

Zostawilam to jednak. Miesiac temu znowu wycofalam pozew o rozwod, bo nie chce, pomimo tego wszystkiego co mialo miejsce, pogarszac tej sytuacji.
Maz milczal od lipca do ostatniej soboty kiedy to wyslal mi sms z pytaniem : dlaczego wycofalam pozew o rozwod? czego ja od niego chce, skoro znowu zniknelam????
Maz obarcza mnie wina za wszystko. Opowiada ze zabralam mu dzieci etc.

Ja modle sie. Ale jest mi ciezko. Odmawiam Nowenne Pompejanska. Dzisiaj 20ty dzien.
Ale jest mi bardzo bardzo ciezko...

Maz mial sie spotkac z dziecmi, prawnik moj wyznaczyl mu termin: sobota, na kilka godzin, nie inaczej na poczatek bo jest dokumentacja ze byla przemoc, wiec bedzie kontakt z dziecmi ale nadzorowany.
Oczywiscie to mezowi nie pasuje. I znowu moja wina.
W jednym z sms-ow jakie do mnie wyslal przeczytalam nawet ze on sie spodziewal ode mnie przeprosin a tutaj nic...

Prosze Was o rade i modlitwe, bo naprawde nie jest mi latwo. NIe wiem co mam robic. NIe wiem jak ratowac to malzenstwo, jak patrzec na meza.

Anonymous - 2011-11-21, 19:16

moja modlitwe masz , a rad zapewne wyszukasz tu nie jedną ,

w Twoim watku pojawia sie lepsi ode mnie, co dalej robić, jak wzmocnic przedewszystkim siebie....

Jedno czuje JESTES NIEWINNA

Anonymous - 2011-11-21, 21:06

Maryniu,

dziekuje juz dzisiaj za Twa modlitwe.

Bardzo jej mi potrzeba.

Anonymous - 2011-11-22, 10:10

Agnieshko, moge powiedziec, ze jestem w podobnej sytuacji, przemoc, obrazanie sie, obwinianie mnie za to co sie stalo, nigdy slowa przepraszam.

Podjelam prace nas soba, staralam sie na tyle ile moglam, ale kiedy nie widze zadnej pozytywnej reakcji ze strony meza, tylko mam wrazenie, ze im bardziej ja probuje naprawidc malzenstwo, tym bardziej moj maz jest zlosliwy i przykry w stosunku do mnie.

Po takiej bardziej swiadomej analizie samej siebie, po rozmowach z psychologiem, teraz uswiadomilam sobie, ze ja tez potrzebuje od niego slowa przepraszam, kwiatka, cokolwiek co sprawioloby, zebym czula, ze jemu tez zalezy. Zaczynaja mi stawac przed oczami jego przykre slowa, i czyny w stosunku do mnie i sie zamykam, przestaje sie do niego odzywac, i zastanawiam, czy nasze malzenstwo dalej ma sens.

Potrzebuje w naszym malzenstwie milosci, wsparcia, zrozumienia, wzajemnosci, stabilizacji emocjonalnej, a nic z tego nie mam, wytrzymalam w tym stanie ponad 10 lat, i jestem na rozdrozu. Nie potrafie podjac zadnej decyzji, i wpedza mnie to w depresje i niemoc. Trzymam kciuki za Ciebie, zebys radzila sobie lepiej ode mnie.

Anonymous - 2011-11-22, 14:37

Polyanno,

co do zlosliwosci i obrazan sie to przytocze pewien, bardzo aktualny przyklad.
Moi Rodzice i najblizsza rodzina (poza mezem) mieszkaja wszyscy w Polsce. Jako ze zblizaja sie Swieta Bozego Narodzenia, mam juz zakupiony bilet na samolot dla siebie i dzieci aby razem z Rodzicami spedzic ten czas.
Jest jednak problem. NIe moge nigdzie sie ruszyc (nawet do Polski) jezeli maz nie wyrazi na to zgody. Takie jest prawo. A gdybym bez tej zgody wyjechala maz moglby mnie oskarzyc o porwanie dzieci.
Zatem moj prawnik prawie trzy tygodnie temu napisal do meza z zapytaniem o te zgode. Maz nie odpisal. NIc, cisza. Do prawnika nic nie zostalo przez meza odeslane.
Ale kilka dni temu maz zdazyl do mnie wyslac kilka sms-ow w stylu ''ja ci pokaze'' etc.

Ja nie widze naprawde nie widze zadnego sensownego powodu aby mial sie tak zachowywac i plonac taka zloscia w moja strone. A tak wlasnie jest. Nawet taka mala sprawa jak wyjazd na dwa tygodnie do Polski...

Nie wiem jak mam sie zachowywac. NIe odpowiadam zloscia/zlosliwoscia na to, co robi/pisze moj maz. Ale czasami denerwuje mnie to po prostu ta msciwosc, brak dojrzalosci etc. Kontaktu z dziecmi nadal nie ma bo to zrobic tez chce po swojemu...

Brakuje mi slow na to wszystko.

Co do spotkan z psychologiem- nie chodze juz do psychologa, ale bardzo duzo czytam o tych sprawach jak wspoluzaleznienie.
Nauczylam sie ze w relacji tego typu nie mowi sie mezowi o tym ze pracujesz nad soba, ze sie wzmacniasz, ze istnieje wspoluzaleznienie w relacji...Ja mowilam kilka lat temu. I otrzymalam takie podsumowanie; ''TY wszedzie szukasz problemu, naczytalas sie ksiazek i teraz sie wymadrzasz''.

Modle sie za meza ale nie pisze/nie mowie mu o tym. NO bo po co? Przeciez by mnie wysmial.

Znalazlam ostatnio modlitwe sw. Rity. To patronka od spraw beznadziejnych. Mysle ze dobrze trafilam, zaczne sie do niej rowniez modlic.

Anonymous - 2011-11-22, 16:24

Agnieshka napisał/a:
NIe wiem co mam robic.



może 12 kroków ???

"Droga ku pełni życia "

rusza kolejna grupa - lada chwila

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-22, 23:22

Mirakulum,

dziekuje za odp.
O 12 krokach slyszalam, czytalam i uczestniczylam kiedy chodzilam na AL-Anon kilka lat temu.

Na czym jednak mialo byc polegac 12 Krokow w ramach Sycharu?

Pozdrawiam i dziekuje.

Anonymous - 2011-11-23, 00:01

tu coś na ten temat

http://sychar-12krokow.blogspot.com/

i tu



http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=77

12- kroków - dla chrześcijan "Ku pełni życia "

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-23, 20:48

Agnieshka,
Witaj,
na początek skoro masz tak wiele dowodów na papierze w postaci interwencji służb porządkowych to powinnaś dowiedzieć się jaka jest możliwość uzyskania dla rodziny, dla Ciebie i dla męża ( razem lub osobno ) pomocy w poradni rodzinnej-psycholog, mediator itd. Być może mężowi potrzeba porady lekarskiej , którą mógłby zasugerować właśnie psycholog z poradni.
Wydaje się,że taka pomoc od zaraz jest Wam wszystkim potrzebna. Tu nie tylko dzieci są zagrożone, ale i twoja psychika. Powinnaś także dowiedzieć się jak zabezpieczyć siebie i dzieci przed niepożądanym zachowaniem małżonka-przemoc emocjonalna, słowna itd.
Czynna współpraca ze służbami społecznymi w przypadkach trudnych zawsze jest brana pod uwagę na korzyść rodzica podejmującego tę współpracę. Być może pomogą Ci rozwiazać także inne problemy dnia codziennego, które teraz dla Ciebie są dokuczliwe np. praca i pieniądze na utrzymanie, niezależne od męża.
Zachęcam Cię także do sprawdzenia, gdzie jest najbliższe ognisko Sychar lub choćby grupa modlitewna polskojęzyczna. To bardzo pomaga i będzie doskonałym uzupełnieniem naszego wsparcia forumowo-wspólnotowego. :-)
Z tego co piszesz to Twój małzonek potrzebuje pilnie pomocy psychologa lub psychiatry, ale najpierw Ty sama musisz mieć pewność,że pomoc nie musi oznaczać zaostrzenia kryzysu i być przygotowana merytorycznie do rozmowy z mężem ( mieć rzeczowe argumenty) o potrzebie tej pomocy dla niego.
Czy masz szansę na szczerą rozmowę o zachowaniu małżonka z rodziną i czy możesz liczyć na ich wsparcie? Czy wogóle ktoś poza Tobą jest świadom prawdziwej wersji wydarzeń, czy znają tylko wersję męża?
Tak sobie myślę ,ze te wzloty i "upadki" w wierze trzebaby skonsultować z kapłanem, może podpowie Ci jakąś wspólnotę na terenie zamieszkania, która wesprze Was modlitwą uzdrowienia.

Anonymous - 2011-11-23, 21:13

Mirakulum,

ja niestety nie dam rady fizycznie uczestniczyc w 12-u Krokach....Chyba ze istnieja jakies inne rozwiazanprzia.


Kingo,

dziekuje za odpowiedz.
Ja z mezem nie mam kontaktu na tyle aby usiasc i spokojnie porozmawiac i przedstawic swe argumenty. Probowalam kilka dni temu rozmawiac telefonicznie- maz nie odebral a wiec skonczylo sie na zostawieniu mu wiadomosci. Odpowiedzial ze zloscia, nie widze na razie checi z jego strony do szczerej rozmowy.

Co do poradni psychologicznej- probowalam takowa znalezc. Znalazlam, bylismy umowieni (mowie o syt. kilka lat temu) i maz w ostatniej chwili zrezygnowal. Stwierdzil, ze nikt nie powinien wiedziec o tym, co dzieje sie w naszym malzenstwie bo to nasze malzenstwo i nie potrzebujemy osoby trzeciej. Ja chodzilam do psychologa, rozmawialam o tym co sie dzieje na wlasna reke. Slyszalam po tym od meza ze jestem nielojalna, ze go obmawiam za plecami itd. Ostatecznie doszlo wowczas do kolejnego rozstania.
Pozniej szukalam pomocy, juz dla siebie, na terapii AL-Anon w zachodnim Londynie. Tam otwarly mi sie oczy. Sluchalam tego co mowia ludzie, w wiekszosci kobiety w roznym wieku, na roznych etapach ''zdrowienia'' i nie moglam uwierzyc, ze nie jestem sama. NIe moglam tez uwierzyc w to, ze pewne zachowania funkcjonuja niczym schematy, wzory wyjete prosto z podrecznika o uzaleznieniu i wspoluzaleznieniu. Pamietam ze wtedy mialam za soba lekture ks. Dziewieckiego, J. Eldrege i inne, o ktorych z mezem rozmawiac nie umialam.

W tej chwili maz jest do mnie nastawiony bardzo zlowrogo. Jest w nim pelno gniewu, irytacji itd. W odpowiedzi na me pytanie o przyczyne takiego nastawienia dostalam jedynie sms: dziwisz sie? NAwet od ciebie przeprosin nie uslyszalem...
Niestety nie jestem w stanie sklonic meza do wizyty u psychologa, bo moj maz ''psychologa nie potrzebuje''. A ja mam go kochac takim jaki on jest i nie zmieniac.

W tej chwili od prawie 4,5 miesiaca mieszkam sama z dziecmi i co do mojego stanu psychiki to mam sie duzo lepiej niz mialam. Ale nie na tym rzecz polega aby sie izolowac od meza, bo inaczej siadam psychicznie. Jednak, co smutne, nie widze na dzien dzisiejszy zadnego innego rozwiazania.

Modle sie, modle sie, moze jeszcze za malo, o nawrocenie meza, o przemiane jego serca.
Maz jest DDA i to wiele wyjasnia w naszej relacji. Czasami snie na jawie, ze maz mowi mi ze mnie kocha, i dzieci, i bedzie walczyl o nas i pojdzie na terapie dla siebie i dla nas...

Ja do niczego jednak nie moge go zmusic.

[ Dodano: 2011-11-23, 21:19 ]
Zapomnialam dopisac, ze co do syt. finansowej stosunkowo wczesnie zlozylam podanie o alimenty. Co nastepnie spotkalo sie ze zloscia ze strony meza.
Z kolei tu, gdzie mieszkam w mojej syt., czyli dopoki najmlodsze dziecko nie skonczy 5-go roku zycia, moge pobierac zasilki od panstwa. Zatem nie jest tak tragicznie. Wiadomo ze na zasilkach w nieskonczonosc byc nie mozna, dlatego zastanawiam sie juz teraz co bede robic, gdzie pracowac, tak, aby byc tez ''dla dzieci''.

Prosze o modlitwe. Jest mi/ nam bardzo ale to bardzo potrzebna.
Dziekuje.

Anonymous - 2011-11-23, 21:57

Agnieshka napisał/a:
ja mam go kochac takim jaki on jest i nie zmieniac.

Witaj,
wiesz to co napisałaś to szczera prawda, gdy zaakceptujesz z miłością męża jakim jest czyli jego ułomności i grzeszność ( choć nie znaczy ,że masz się godzić na sposób zachowania jaki prezentuje )to wtedy zobaczysz jak zmienia się jego nastawienie duchowe i emocjonalne do Ciebie. Poprzez duchowe ciało zacznie Twoja modlitwa oddziaływać na męża. Dopóki jest w Tobie opór na grzeszność małżonka dopóty blokujesz niekako działanie dobra wypływającegoz modlitwy. Brak tej akcptacji ociera się bowiem o manipulację, która kreuje obraz męża według Twojego planu, a to Bóg ma przemieniać serce ludzkie według swojego planu i możliwości danej jednostki. Pozwól Bogu działać w tempie jakie jest dobre dla Was wszystkich, zaufaj Mu bo nie znasz wnętrza serca męża ani ograniczeń jakie w sobie kryje.
Czasem agresja, uniki czy zło wypływają z niemożności dotrzymania kroku tym z którymi chciałoby się iść. Szkoda tylko że wtedy brak odwagi powiedzieć otoczeniu o ograniczeniach zamiast szukać dróg ucieczki .
Módl się zatem nadal i staraj się w sercu a akceptację męża, nie jego reakcji i zachowań. Odczujesz zmiany, a jak będzie dalej między wami to już kwestia dobrej woli obojga.
Chodzi o to,że w sytuacjach trudnych większość ludzi przenosi ocenę działań na ocenę człowieka i utożsamia je ze sobą, a to należy oddzielać-wtedy wytrąca się złu wszystkie argumenty i działa Miłością.

Anonymous - 2011-11-23, 23:51

Agnieshka napisał/a:
Mirakulum,

ja niestety nie dam rady fizycznie uczestniczyc w 12-u Krokach....Chyba ze istnieja jakies inne rozwiazanprzia.

bo zaraz ruszaja dwie grupy

http://www.kryzys.org/vie...der=asc&start=0

wirtualnie ????? tzn internetowo i wien , ze jest też uczestnik z UK

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-25, 01:05

Mirakulum,

jestem na TAK :-)

czy to nadal ma miejsce co srode o 20.00 tj. bylo wspomniane w postach??

pozdrawiam

Z Bogiem

[ Dodano: 2011-11-25, 01:11 ]
Kingo,

dziekuje za odpowiedz.
Co do akceptacji, masz racje. Nigdy nie czulam sie przekonana do tego ze ja w pelni akceptuje mego meza. Mysle ze to dzialalo jednak w obie strony.
Byc moze bylo to spowodowane trudnosciami wyniklymi z tego, ze nie umialam pogodzic madrej wymagajacej milosci jaka chcialam kochac mego meza z akceptacja jego reakcji i zachowan na ktorych sie skupialam...

Anonymous - 2011-11-25, 12:49

Agnieshka napisał/a:
co srode o 20.00


tak


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group