Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czy można zrozumieć człowieka który Cię rani

Anonymous - 2011-11-02, 14:03
Temat postu: czy można zrozumieć człowieka który Cię rani
Witam
Postanowiłam opisać swoją drogę ponieważ potrzebuje pomocy osób które same przechodzą przez to co ja może jakieś porady.
Otóż jestem w małżeństwie 7 prawie 8 lat, wspaniałe małżeństwo (tak mi sie zdawało) i naprawdę wspaniałe dziecko. Od czerwca tego roku mąż zaczął przebąkiwać że powinniśmy się na jakiś czas rozstać. Powody jakie wtedy podawał i które podtrzymuje do dziś że oczywiście to nie jest moja wina że on na mnie nie zasługuje (banalne). Sugerował że powinnam sie z dzieckiem wyprowadzić (mieszkam u teściów), byłam gotowa to zrobić póki ktoś nie uswiadomił mnie czego on ode mnie oczekuje. Obarczy mnie odpowiedzialnością przed dzieckiem że to ja się wyprowadziłam. Więc od wyprowadził sie w sierpniu. Nie podał żadnych powodów. Teraz mówi o rozwodzie bo jak mówi cały czas sam nie wie czego chce chce spróbować żyć sam (oczywiście z racji tego że mieszkam nadal u jego rodziców przyjeżdża normalnie do dziecka). Jednocześnie ma konflikt ze swoimi rodzicami co komplikuje wszystko bo z jednej strony mówi że chce sie od nich uwolnić. teraz namawia mnie na wyprowadzke z dzieckiem chce wynająć nam mieszkanie ale ja nie wiem czy mam mu zaufać, cały czas powtarza że mam mu zaufać ze zobaczę że będzie lepiej dla nas wszystkich. On wychodzi z założenia że mu wszystko wolno a ja nie mam prawa się odezwać. Jak mu wczoraj powiedziałam ze jeśli chce złożyć pozew o rozwód to z orzeczeniem jego winy na co sie oburzył i powiedział że nie ma o czym ze mną rozmawiać jak ja mam takie stanowisko. Traktuje nasze małżeństwo jak zabawke która dla niego sie zepsuła i trzeba ja wyrzucić.
Czy można sie z kimś rozstać nie podając powodów, po prostu bo sie znudził bo nie wie czy kocha bo chyba nie pasujemy do siebie?
Obarcza mnie tą sytuacja bo nawet swoim rodzicom nie umiał tego powiedzieć, oczywiście dla wszystkich jest to chora sytuacja i że on przechodzi jakiś kryzys lub jest pod wpływem innej osoby.
Wciąż słyszę od teściowej ze za mało się staram. Oczywiście widzę swoje błędy nikt nie jest idealny ale wiem co robiłam źle i jestem tego świadoma i chce to zmienić.
Kocham więc chce walczyć ale czy to ma sens??

[ Dodano: 2011-11-02, 14:09 ]
Twierdzi że po rozwodzie inaczej będziemy na siebie patrzeć. On przede wszystkim zobaczy czy to była miłość czy potrafi być zazdrosny. Po prostu dla mnie jest to dla mnie nie do pojecia. Gdybym wiedziała o co chodzi o powody może by było mi łatwiej.
próbuje to sobie wszystko poukładać ale nie umiem a może nie chce. On cały czas chce by było normalnie bez kłótni wziąć rozwód i tyle. teraz był w domu od czwartku do dziś jak gdyby nigdy nic ja go oprałam nakarmiłam no bo jak wraca to chcesz mu nieba uchylić a on potrafi wyjść i tyle jakby tak miało być.

Anonymous - 2011-11-02, 14:58

Będę się modlić za Ciebie o dary Ducha Świętego
Anonymous - 2011-11-02, 20:12

Dziękuję za modlitwę
Prosze o pomoc w zrozumieniu człowieka który rani

Anonymous - 2011-11-02, 20:30

Niestety bardzo trudno nam czasem zrozumieć samych siebie, a co dopiero drugiego człowieka, yślę, że to jest możliwe tylko dla Boga.
Jeśli chodzi o rady, to nie jestem w tym zbyt dobra. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć tylko tyle, że dzięki przeczytanym na tej stronie postom Mirakulum czy Danusi teraz też prowadzę "taką walkę z wiatrakami". Mój Mąż też poczuł się nierozumiany, osaczony w związku więc złożył pozew o rozwód (teraz dzięki wspraciu innych ludzi w tym psychologa, dzięki mądry m książkom między innymi Pulikowskiego, stronie Przemiana ks. Pierzchalskiego) wiem, że mój mąż ma wciąż nierozwiązane problemy z dzieciństwa, wiele zła wydarzyło się w jego życiu i taki przyjął model, że gdy tylko pojawiają się problemy należy uciekać. A ja, cóż ja zamiast pomóc mu się z tym uporać wiele złego również wniosłam w nasze małżeńtwo. Teraz próbuję to naprawić, chociaż nie jest łatwo, bo dla męża nie ma już niczego do naprawy, temat naszego małżeństwa to temat zamknięty. Czy mi się uda? Nie mam pojęcia, ale za wzór stawiam sobie Mirakulum!!! Poczytaj jej posty proszę, są niesamowite! Też bardzo kocham mojego męża, mamy cudowne dzieci i dałabym wszystko, aby naprawić nasze małżeństwo, ale jedyne co mogę to zmienić siebie, w tym również nauczyć się stanowczości (może ty również powinnaś się zastanowić co w Waszym małżeństwie było nie tak, ale nie na zasadzie - z całym szacunkiem do teściowej - co inni o tym myślą, tylko co tobie się nie podobało), a modlitwa i rozmowa z Bogiem ona zawsze pomaga, dostrzega się wtedy mnóstwo rzeczy, o których wcześniej nie miało się pojęcia. A jeśli z mężem możesz jeszcze rozmawiać, to rozmawiaj, rozmawiaj, rozmawiaj i jeszcze raz rozmawiaj, tylko bez emocji. Dialog z drugą osobą+ modlitwa i ufność, ze Bóg wszystko może czyni cuda.

życzę wytrwałości

Anonymous - 2011-11-02, 20:42

U nas rozmowa polega na tym ze ja mówie a on tylko słucha lub udaje ze słycha. Dzis usłyszałam że znowu mam pretensje bo chcę znać powód jego decyzji. Jestem bardzo spokojna w rozmowie z nim nie działają na mnie złe emocje jestem opanowana i to mi daje siłę. najbardziej martwie sie w tym wszystkim o dziecko.
Najbardziej boli fakt że zostałam oszukana przez człowieka którego nadal kocham i jestem w stanie wszystko wybaczyc. Dotarłam także do swoich wad. W naszy małżeństwie była równiez zdrada męża to on wtedy prosił na kolanach żebym została bym dała mu druga szanse a dlaczego on nie chce mi dac takiej szansy?? Twierdzi ze ja jestem bez skazy to z nim jest coś nie tak. Nie pozwala do siebie dotrzeć i pomóc sobie

Anonymous - 2011-11-02, 21:13

Animko,

jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji. Ja też nagle zostałam poinformowana przez męża, ze chce rozwodu. Tak bez powodu. Bez kryzysu, w najszczęśliwszej dla nas chwili, gdy zostalismy rodzicami...
Szybko okazało się, że powód jest. Ich znajomość trwała prawie rok, ja o niczym nie wiedziałam a mąż perfidnie udawał zatroskanego męża przez całą ciążę... Przyznał się do znajomości tylko dlatego, że miałam dowód w postaci smsa.

To był szok, płacz, załamanie, szpital. Tragedia. Też próbowałam rozmawiać, pytać dlaczego? teraz gdy jest córeczka...
Słyszałam tylko, ze się poniżam. Ze mam przestać, on podjął decyzję itp.
Próbowałam słuchać rad z forum, uwierzyć w siebie, odpuścić... I czasem się udawało, a czasem, gdy na Niego patrzyłam nie mogłam podjąć kolejnej próby rozmowy...
Tyle, ze to w pierwszej fazie na nic. Dziś wiem, że dobrze mi tu radzono. Tylko ja byłam niecierpliwa.

Dlatego nie drąż tematu jak mąż nie chce rozmawiać. Wiem, że chcesz zrozumieć, chcesz wyjaśnić i zacząć naprawiać. Tylko, że On teraz nie chce. Nie narzucaj się. On musi docenić Twoją wartość, powiedz (pewnie już powiedziałaś nie raz) że kochasz, ze chcesz odbudować małżeństwo i czekasz na Jego decyzję. Określ czas. Nie nalegaj.

Ja szukałam poradni, terapii - wszystko na nic. Była tylko złość i agresja.
I wiesz, gdy zaczęłam dbać o siebie (psychicznie + sen w końcu), zaczełam się spotykać z rodziną, gdzieś wyszłam - uwierzyłam w siebie, ze jakoś dam radę a Jego teraz i tak nie zmienie - poprawiło się. Zaczęlismy przynajmniej rozmawiać.

Nie żeby było po kryzysie, daleka droga. Mąż złożył pozew o rozwód, ale w końcu zawiesił sprawę. Mamy trochę czasu.
Wyprowadził się, ale przyjeżdza do córeczki. Dałam mu czas na podjęcie decyzji do swiąt. Boli mnie, ze w ogóle mój mąż musi się zastanawiać, że nie chce przyjąć wyciągniętej ręki do zgody... Cały czas mówi, ze myśli. Ja teraz nie naciskam. Nie wracam do tematu. Chociaż wszystko to boli, zostałam póki co sama z kilkumiesieczną córką.
Czekam na grudzień. Mam nadzieję, że od świąt zacznie się dobrze dziać w naszym małzeństwie.

Dlatego rozmawiaj z mężem, nie trać kontaktu, niech odwiedza dziecko... ale nie wracaj ciągle do prób wyjaśniania kryzysu. Ja w pewnym momencie usłyszałam, ze nie chce mu się wracać do domu - bo znów będzie to samo czyli kolejna moja rozmowa czy raczej monolog.

Anonymous - 2011-11-02, 21:26

Ja w pewnym momencie usłyszałam, ze nie chce mu się wracać do domu - bo znów będzie to samo czyli kolejna moja rozmowa czy raczej monolog.

Droga diolu u mnie dokładnie padają te same słowa.
Walcze z tym by nie naciskać...lepiej jest jak go nie widze mam spokój w sobie że wszystko będzie dobrze..ale jak juz go zobacze to odzywa sie we mnie jedno pytanie DLACZEGO??
U nas jes taka sytuacja że na początku w naszym małżeństwie było cieżko z finansami ale sobie poradziliśmy wyszlismy na prosta odbiliśmy sie i nagle zostałam odepchnieta na bok padło stwierdzenie ze nie mam zyłki do interesów ( mąż prowadzi własna działalność a ja pracuje zawodowo) na tyle ile mogłam zawsze mu pomagałam zajmowałam sie dzieckiem.
A on znalazł sobie wspólniczke do interesów (oczywiście zaważyły pieniądze) zainwestowała , dla niego to tylko interesy i nic poza tym z nia go nie łączy. Ja stwarzałm podejrzenia miałam powody dostawał dziwne smsy z nieznanych numerów o jego rzekomym związku. Zlekceważył to mówił że wymyślam. Dopiero gdy którys z jego kolegów powiedział mu że widziano go z ta dziewczyna zaczął mysleć że tak można to odbierać.
Dodatkowym problemem było to ze mó mąż był bardzo kontrolowany przez swoich rodziców, ozenił sie w wieku 22 lat więc wszedł szybko w dorosłe żeycie. Moze teraz chce nadrobić stracony czas?? niewiem
Wiem jedno muszę nauczyć sie mówić NIE

Anonymous - 2011-11-02, 22:32

animka123 napisał/a:
próbuje to sobie wszystko poukładać ale nie umiem a może nie chce. On cały czas chce by było normalnie bez kłótni wziąć rozwód i tyle. teraz był w domu od czwartku do dziś jak gdyby nigdy nic ja go oprałam nakarmiłam no bo jak wraca to chcesz mu nieba uchylić a on potrafi wyjść i tyle jakby tak miało być.


Witaj na forum,
to co wybrałam z twojego postu to opis typowego zachowania, gdy staramy się pomóc, a zamiast tego pogarszamy sprawę. Dobrze abys poczytała o twardej-konsekwentnej miłości np. Dobsona. Wtedy Twoje reakcje zaczną być inne. Po pierwsze skoro mąż zdecydował się na jakiś krok to musi ponieść tego konsekwencje.
Nie może robić co chce, wychodzić wracać , niszczyć Twojego i dziecka spokoju, a Ty w zamian "w nagrodę" pierzesz, sprzątasz i gotujesz mu. Stop.
Kto żyje jak małżonek ten ma prawa i obowiązki małżonka. Kto żyje jak kawaler ten konsekwentnie robi koło siebie sam. To może taki pospolity przykład, ale nie możesz pomagać swoim zachowaniem mężowi krzywdzić Ciebie i siebie.
Myślę,że dobra terapia u psychologa wiele by pomogła, a do tego forum lub ognisko SYCHAR i będzie Ci łatwiej poukładać sobie to jak postepować , aby mądrą miłością obdarzyć siebie, męża i dziecko.
Do tego terapia duchowa-Sakramenty Święte, rekolekcje itd. i łatwiej Ci będzie zrozumieć czego Ci trzeba by uzdrowić siebie i małzeństwo.
Myslę,że nie przeżyliście poprawnie pierwszego kryzysu zakończonego zdradą i pojednaniem, więc dziś odezwało się jakoś pokłosie tamtego czasu. Jakoś nie zagoiły się rany.
Może na początek rozmowa z duchownym i terapia u psychologa dla Ciebie? Bo najpierw Ty powinnas być uzdrowiona, aby pomóc mężowi i małżeństwu.

Anonymous - 2011-11-03, 04:37

hej Aminko, przytoczę Ci jeszcze bardzo mądre słowa Danusi 9, przemyśl

Cytat:
Marto, jesli mam byc szczera, chyba juz pisalam o tym wczesniej do Ciebie
wydaje mi się, ze to zachowanie męza wymaga postawienia przez Ciebie granic...
albo chce byc mezem albo nie...nie mysl ze namawiam Cie do rozwodu, absolutnie

ale takie prawienie kompelentow na zmiane ze starszeniem rozwodem wyglada mocno nieodpowiedzialnie i Ty nie musisz sie na to godzic
piszesz ze boli.....powiedz stop
nie musisz sie krecic z mezem na tej karuzeli emocji....
poprocuj (z fachowcem najlepiej) nad poczuciem wartosci, znajdz zajecie by nie myslec o mezu
to pomoze mezowi....opowiedziec sie po jednej ze stron....byc moze sie pogniewa...odwroci..na jakis czas, jest ryzyko..moze na dluzej...tego nie wiesz
ale bedziesz spokojniejsza i pewniejsza siebie ze zadbałas o swoj komfort psychiczny
i na zlo ( nekanie) odpowiedziałas STOP

Fachowa pomoc niezbędna...i modlitwa


Pozdrawiam

Anonymous - 2011-11-03, 11:14

Wiem że takie postępowanie powinnam przyjąć. Ale jest to trudne dla mnie jest to walka z samą sobą. Powiedzieć NIE i STOP. Banalne słowa ale jakie trudne dla powiedzenia osobie której się kocha. Całe moje małżeństwo to dawanie z siebie maksimum (tak mi się wydawało) nigdy nie patrzyłam na siebie zawsze było dla mnie żeby moim bliskim było dobrze. To był błąd - brak stanowczości z mojej strony. Ale człowiek uczy się na błędach.
Chciałabym tylko pojąć i zrozumieć tok rozumowania mojego męża.
W rozmowie i spowiedzi z duchownym podczas pieszej pielgrzymki usłyszałam słowa że ważne jest to że nie obarczam go za zło jakie ma miejsce tylko wyciągam rękę do niego o zrozumienie. Każdy ma przecież prawo do szczęścia ale o tym trzeba rozmawiać.

[ Dodano: 2011-11-06, 17:52 ]
Mętlik w głowie...
Mój (jeszcze ) mąż w tygodniowym pobycie w domu gdzie nie podejmowałam z nim zadnych trudnych rozmów ..dzis wyszedł jakby nigdy nic.
Wciąz mówi że to z nim jest cos nie tak ...ale jak do niego dotrzeć żeby mu pomóc i zrozumieć??
Obejrzałam "ognioodporny" poleciłam również mojemu mężowi . Naprawdę świetny film.
Staram się panować nad emocjami ... ale czy to ma sens...

Anonymous - 2011-11-10, 18:39

Cytat:
Ale jest to trudne dla mnie jest to walka z samą sobą. Powiedzieć NIE i STOP. Banalne słowa ale jakie trudne dla powiedzenia osobie której się kocha. Całe moje małżeństwo to dawanie z siebie maksimum (tak mi się wydawało) nigdy nie patrzyłam na siebie zawsze było dla mnie żeby moim bliskim było dobrze. To był błąd - brak stanowczości z mojej strony. Ale człowiek uczy się na błędach.


Trudne, bo to cos nowego...nauczyc sie mówic stop, mozna, tzreba tylko isc do odpowiedniej "szkoły", samo z siebie sie nie zrobi...powyzej masz w poscie kingi podpowiedzi gdzie szukac pomocy...
dbanie o siebie, otoczenie teraz miłosią SIEBIE samen, teraz czas dla Ciebie i Pana Boga

omzesz probowac zrozumiec męza....ale czy rozumiesz siebie??? jak bedziesz blizej ze sobą samą.....przyjdzie i byc moze zrozumienie i męża

powtorze sie: zacznij od siebie
wtedy bedziesz mogła pomóc męzowi, jesli i on bedzie tego chciał

nad emocjami nie panuj caly czas ale wyrzucaj je do przyjaciol, nas, Pana Boga..te trudne, bolesne sczzegolnie...to zdrowe, potrzebne
Z modlitwą :-)

Anonymous - 2011-12-20, 17:14

Ze prztoczę za Aminką, mój mąż też stwierdził, ze po rozowdzie będziemy sie szanować, pomagać i pewnie nie jedne wakacje razem z nim i dziecmi spędzać.... absudr ... nie szanowac sie w małżęństwei a po jego zakończeniu tak? Co to zmnienia? Stwierdził, że papierek nie jest mu potrzebny do niczego, możemy :potem: życ jak partnerzy znaczy się wg niego: nie podoba mi się, zabieram reklamówkę i odchodzę :evil: tak to zrozumiałam. Maja rację MEDRCY z forum, że trzeba pokazać granicę: chcesz byc kawalerem, sam się martw o siebie bo jako mąz nie masz tu juz praw ... tez na początku zamartwiałam się o jego wygląd, co je, czy sie dobrze czuję, jeste teraz tych obaw co raz mniej, mniej i mniej ... nadal kocham.
Póki kocham ratuje, uspokoiłam się zajmuje się sobą, płaczę oczywiście, że tak ... ale jest już nieco łatwiej.
Mam dzieci i one dodaja sił, one nie zamartwaiją się czy Tatuś jest zdrowy tylko jak Mama się czuję, bo to Mama ciągle przy nich w dzień i nocy, w chorobie a Tata ... prowadzi imprezowe życie, alkohol .. mamusia w niczym mu nie przeszkadza i nie zabrania.
Skoro takie życie wybrał to co ja jestem temu winna czy Ty? Boli cholernie boli jak kochasz, ale nauczymy sie kochac i czekać, a może kiedys juz to czekanie nie będzie boleć i zycie da nam nagrodę. Jaką? Zobaczymy.
Staraj sie nie myśleć, nie pytac dlaczego, zacznij działać zeby te dlaczego nie pojawiło sie póxniej jak uda się wyjśc z kryzysu :-D

Anonymous - 2011-12-20, 18:55
Temat postu: ...jak można tak ranic...oszukiwać?
...ja teraz nie poukładacie,to po rozstaniu...nie ma szans....jedno z Was pojdzie w swoją stronę ...i bedziecie sie po ok 2-3 lat czuć obco...Sam tak to odczuwam widując żonę...nie ma nawet o czym rozmawiać....skonczyla zwiazek ze mną,woli żyć z konkubentem,MOJA IRENKA!!!dlaczego??zapomniała o Nim!!!o Bogu.
Próbuj scalić Was jeszcze ,odwlekaj czas rozwodu...np,po wakacjach wspolnych...może da Wam szansę???chociaż jak znam życie,to powie ,ze nie,bo ty tak chcesz....hehe.tak bylo u mnie-za prawie kazdym rozwodem ktoś stoi....nikt nie odchodzi w pustkę,samotność-pomodlę sie też za Was!!!spokojnych Swiąt

Anonymous - 2011-12-20, 21:17

Masz rację z tym, że póżniej człowiek wogóle sie przestawia, po rozwodzie ... ale na razie nic się nie dzieje ... cisza. Mąż wogóle się nie udziela, widać tak mu dobrze. Potrafi napisać smsa potem jkaby się rozpłynął, umarł... nic, cisza.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group