Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Argumenty do sadu za separacja przeciw rozwodowi

Anonymous - 2011-10-31, 14:02
Temat postu: Argumenty do sadu za separacja przeciw rozwodowi
Poszukuje osob, ktorym udalo sie wywalczyc w sadzie separacje, mimo,ze malzonek/ka zlozyli pozew o rozwod.

Moj maz jest uzalezniony od hazardu, ma problem z alkoholem, zaprzecza temu, wystapil o rozwod z orzekaniem o mojej winie(???)- a wg niego moja wina polegala na tym,ze nie spelnialam jego potrzeb i nie liczylam sie z jego uczuciami??? Mnie obiwnia za tragiczna sytuacje materialna-bo nie widzi ,ze to on narobil dlugow hazardowych ( gral na internecie, pozyczal od rodziny i gral)
Dodam,ze jestesmy prawie 20 lat po slubie, ale maz juz od prawie 2 lat z nami nie mieszka. Niedawno uzsykalam dowody,ze maz gral w gry hazardowe od prawie 10 lat, a jak sie wyprowadzil, przez kilka miesiecy grywal po kilka- kilkanascie razy w miesiacu.

Sprawa rozwodowa,mimo mojego sprzeciwu sie toczy i jeszcze toczyc sie bedzie, ale prawniczka mi mowi,ze mimo,ze ja jestem przeciwna, ale musze sie przygotowac,ze Sad orzeknie rozwod, bo jak maz nie chce, to moje TAk, jest dla ludzkiego Sadu slabsze niz meza NIE.

To,ze jest uzaleniony, tracimy caly wlasciwie majatek, mieszkanie, nie ma znaczenia, to wplynie jedynie na wydluzenie w czasie sprawy.

Dodatkowo, w moim srodowisku jestem dziwaczka- rodzina, niektorzy znajomi, odsuneli sie, bo tweirdza,ze od hazardzisty sie ucieka, gdzie pieprz rosnia, a ja nawet obraczki nie zdjelam, a w dodatku nieustannie sie o niego i uzdrowienie malzenstwa modle.

Chce mi sie krzyczec- nie karzcie mi sie rozwodzic!
Mam lepsze i gorsze dni.
Wiem,ze Bog dal mi ten czas,zebym mogla zajac sie soba- duzo mi daje terapia dla wspoluzalenionych, znalazlam wspolnote, ktora mnie nie odrzucila( jako tej co sie rozwodzi- a to nie ja sie rozwodze tylko moj maz). Czesto uczestnicze we mszy Sw, przystepouje do sakramentu Pojednania i Eucharystii.

Ufam,ze Bog mnie w tym trudzie i bolu prowadzi, ale teraz znow niedlugo mam rozprawe rozwodowa, zaczynam sie po ludzku bac i chcialabym porozmawiac z kims, kto przez to przechodzil.
Bol i cierpienie ofiaruje Bogu. Chce sprobowac walczyc o malzensto, choc teraz po ludzku widze,ze maz zyje w innym swiecie- odizolowany- ale wygrany. Zachowuje sie jakby rozwod byl jedynie formalnoscia- nawet kiedys mi powiedzial,ze moge sobie poszukac kogos, bo on na pewno sobie kogos na moje miejsce znajdzie.

Wychodze pomalu z chaosu, w ktorym sie z corkami znalazlam ( dzieci cierpia ze tata sie wyprowadzil, do tego dochodzi bardzo trudna sytuacja materialna, bo maz nie doklada sie nic do zycia, nie placi tymczasowych alimentow zasadzonych przez sad- na jego pensje weszli komornicy).

Ktos wskazal mi wspolnote Sychar jako te, w ktorej znajde osoby z podobnym doswiadczeniem, ktore przezywalay to co ja, i moga mnie wesprzec.

DOszlam do takiego momentu,ze co moglam, to po ludzku zrobilam, teraz zawierzam moje malzenstwo, moja rodzine Bogu.
Pragne jedynie ludzkiego wsparcia dla siebie, jakis wskazowek, co moge dla siebie zrobic, zeby sie nie poddawac,zeby nie rozgrabywac ran, zeby trwac w postanowieniu,ze na rozwod sie nie moge zgodzic, ale nie ukrywam, jak widze,ze Sad dziala na korzysc meza- to sie zaczynam zastanawiac, czy warto.
Wiem,ze to sa podszepty szatana, dlatego prosze o wsparcie.
Jesli ktos chce to moze tez pisac do mnie na priv.

Szczesc Boze
elka

[/list]

Anonymous - 2011-10-31, 17:24

Rozdzielność majątkowa zabezpiecza przed długami.
Granice.
Konsekwencja w stawianiu i przestrzeganiu granic .Nic tak dobrze nie robi nałogom jak ponoszenie konsekwencji własnych poczynań.
Na co??? na trzeżwienie i obudzenie się.

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-10-31, 18:18

Elka,
podziwiam za wytrwałość i siłę.
Tym możesz zdziałać wiele.

Co do rozwodu, powiem jak było u mnie.
Też zostałam pozwana przez męża - tyle że chciał rozwodu bez orzekania o winie.
Na pierwszej rozprawie wystąpiłam za namową adwokata o mediacje, mąż się zgodził. Zyskujesz trochę czasu (u mnie to 3 mies.) i szansę na porozmawianie we dwoje ze specjalistą.

Mediacje niewiele wniosły - chociaż mile je wspominam, psycholog mówił konkretnie, namawiał nas na terapię - niestety mąż absolutnie nie chce o tym słyszeć.

Z tego co piszesz to raczej mąż ma duze szanse na uznanie go winnym. A w tej sytuacji, gdy małżonek winny występuje z pozwem, a małżonek "niewinny" się nie zgadza - sąd może nie orzec rozwodu. Tak mnie pouczył adwokat.

Chociaz różnie to bywa, u mnie jest zawieszenie sprawy na rok. Wystąpił z wnioskiem mąż, ja się pisemnie przychyliłam. Ale i tak była rozprawa, nawet bałam się co będzie - adwokat powiedział mi, ze teraz sądy chcą szybko kończyc sprawy w jedną bądź drugą stronę bo statystyki zawieszenia psują...

Anonymous - 2011-11-05, 10:05

Wydawało mi sie,że ze swojej strony poustawialam granice, usunelam wszelkie podporki ktore podtrzymywalyby uzalenienie meza. To potwierdza psycholog u ktorego jestem na terapii.

Trudno mi to wszystko zniesc, mam cale szczescie przyjaciol ktorzy wspieraja mnie modlitwa, i to pewnie daje mi sily .

Ja zrobilam bardzo duzo- alimenty sciagane zreszta przez komornika , rozdzielnosc majatkowa tez, ale maz sie odwoluje od kazdego postanowienia sadu, i wszystko trwa.
Przestalam tlumaczyc go przed windykatorami, i bankami- wiem,ze ma kilka komornikow bankowych na pensji- prawdopodbnie z tego powodu nie gra- ale na pewno mnie obarcza odpowiedzialnoscia, bo w sadzie powiedzial,ze naslalam na niego komornikow.???

NAjgorsze sa te zarzuty- ,ze to ja spowodowalam rozpad malzenstwa,ze jestem zla matka, ze spowodowalam ciezka chorobe jego rodzicow ( o ile mozna spowodowac raka),ze wogole zla kobieta jestem.

Martwi mnie,ze tak trudno znalezc osoby, ktorym udalo sie uratowac malzenstwo dzieki separacji, i zadzialac tak,zeby nie bylo rozwodu.
U mnie na rozprawie nie tylko moi swiadkowie, ale swiadkowie meza mowia,ze bylismy zgodnym kochajacym sie malzenstwem. Ale to teraz nie ma znaczenia. Tak latwo mezowi przeciac kilkanascie lat dobrego malzenstwa.
Wiem,ze uzaleznienie to choroba, ale skoro on zaprzecza- ja musze z nim rozmaiwac jak z osoba zdrowa, i wymgac od niego jak od osonby chorej- a to samo w sobie jest trudne, bo on ma inna rzeczywstosc.

Wiem,ze to zniewolenie, ale ja nie moge pojsc do sadu i powiedziec- Wysoki Sadzie, moj maz jest zniewolony, nie ma wolnej woli, bo to mnie karza zbadac psychiatrycznie a nie jego

Tak sobie mysle,ze jesli tu na forum nie ma osob, ktore maja separacje orzeczona zamiast rozowodu ( niestety nikt sie do mnie taki nie odezwal jeszcze), to chyba rzeczywiscie prawda jest co powiedzial mi prawnik,ze sady przede wszystkich orzekaja rozwody, a to tylko podcina mi skrzydla.

Staram sie nie poddawac, ufam,ze Pan Bog ma swoj czas, ale to takie trudne dosiwadczenie, tak trudno kadzego dnia patrzec jak moj maz pewnien siebie zyje juz jak osoba wolna bez zobowiazan- duzo natromiast stwarza pozorow, duzo mowi,ze robi, a de fakto wszystko jest na mojej glowie- dzieci, rozmowy z bankami i windykatorami, codzienne troski o rodzine.

Zylam zgodnie z przykazaniami, a przynajmniej bardzo sie staralam, teraz tez jestem wierna przysiedze malzenskiej.
Tu na ziemi widze,ze teraz to jest malo wazne.
Obym zasluzyla chociaz na nagrode w Niebie.

elka

Anonymous - 2011-11-06, 11:30

WITAM


Niestety,ale masz rację. Zdrada stała się czymś normalnym i nikt nie zważa na przysięgę. Do takich granic,że mój mąż powiedział mi,kiedy dowiedziałam się o jego zdradzie,że mam się przespać z jakimś innym facetem.Żebym zobaczyła jak to jest z innym mężczyzną. To na pewno nie był język miłości.
Wiem przez co przechodzisz i wiem też ,że Pan widzi Twój ból,trud i wynagrodzi Cię!
Mój mąż też jest pewien siebie,bez zobowiązań(tylko u psychologa gra udręczonego i udaje,ze żałuje a za drzwiami gabinetu widzę nienawiść do mnie)..
Dziwie się,że mąż,hazardzista ma poparcie u sędziego. Moja dobra koleżanka-adwokat mówi - Nie licz ,że sąd będzie sprawiedliwy. Tam nie ma sprawiedliwości. Człowiek jest czasami taki bezradny.
Usłyszałam podobnie jak Ty,że jestem zła żoną i zmarnowałam mu 8 lat życia i przez to mnie zdradził.

Życzę Ci wytrwałości i modlę się za Was.

Anonymous - 2011-11-06, 12:27

Witam

Ja miałam wczoraj kolejną sprawe rozwodową. Została przesunięta na 8 grudnia a to tylko dlatego ze swiadkiem miała byc kochanka mąza a jej nie było bo nie mogła i przesuneli termin ale tylko dlatego ze ja się uparłam z moją adwokat ze chce zeby była przesłuchana. Sądowi się to bardzo niepodobało bo jak sam powiedził chciał zeby dzisiaj został wydany wyrok. I to prawda w sądzie niema sprawiedliwosci. Im się spieszy kolejna sprawa,po co się wgłębiac i analizowac kazdy przypadek dla nich liczy sie czas i statyskyki. Niewazne ze decyduja o ludzkim życiu. Sąd próbował nas(mnie i adwokat moja) przekonac a po co a na co stwierdził ze ten swiadek i tak nic nie wniesie,ze jej zeznania niebedzie mozna zweryfikowac. Bo jemu zalezało na czasie i tyle, ile spraw zostało zakonczonych to jest wazne.

Tak ze w grudniu pewnie bedzie koniec.3 sprawy 5 lat w sądzie i pewnie sąd orzeknie rozwód i na tym koniec mojego małzenstwa!

Pozdrawiam Tyśka

Anonymous - 2011-11-06, 13:45

Cytat:
sąd orzeknie rozwód i na tym koniec mojego małzenstwa!


Tyska rozwod to nie koniec malzenstwa

bede pamietac w modlitwie

Anonymous - 2011-11-06, 14:42

Tyśka napisał/a:
I to prawda w sądzie niema sprawiedliwosci. Im się spieszy kolejna sprawa,po co się wgłębiac i analizowac kazdy przypadek dla nich liczy sie czas i statyskyki. Niewazne ze decyduja o ludzkim życiu.


Być może ja w jakimś innym świecie żyję, ale podczas mojej sprawy rozwodowej czułam, że sądowi zależy na prawdzie, jest świadom, że decyduje o czyimś życiu, oraz widać było w uzasadnieniu wyroku, że sprawę sąd miał przemyślaną dogłębnie i chciał wydać wyrok sprawiedliwy. Inną sprawą jest orzecznictwo takie a nie inne - jeśli zostaje stwierdzony (po ludzku patrząc) trwały rozkład pożycia - rozwód prawie na 100 % zostanie orzeczony. Co nie zmienia faktu - jak pisze landis - że nie zrywa to sakramentu, więc małżeństwo trwa.

Anonymous - 2011-11-06, 15:57

diola napisał/a:
A w tej sytuacji, gdy małżonek winny występuje z pozwem, a małżonek "niewinny" się nie zgadza - sąd może nie orzec rozwodu. Tak mnie pouczył adwokat.

Co nie zmienia faktu, że sąd może jednak orzec rozwód. Zaś niezgoda małżonka niewinnego jest traktowana jak czysta złośliwość, a w orzeczeniu może być jak u mnie : utrzymywanie w mocy tego małżeństwa jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.
Czyli mówiąc językiem tego świata, według sądu moja niezgoda była czystą złośliwością wobec mojego męża i jego konkubiny, ja im stałam na drodze.

Anonymous - 2011-11-06, 18:00

ja tez mam niemile wspomnienia z rozprawy o separacje
widac bylo ze sedzinie zalezy na szybkim "zalatwieniu" sprawy, zadnych szczegolow, krotkie konkrety plus daty
zupelnie inaczej to sobie wyobrazalam

Anonymous - 2011-11-06, 19:31

Ja zamiast separacji dostałam rozwód,ale z winy męża.
U mnie rozwód to farsa ,niemiło go wspominam ,ale sędziowie to też ludzie i będą
musieli rozliczyć się przed Bogiem, ze swoich decyzji .

Anonymous - 2011-11-09, 07:31

Ja juz jestem bardzo zmeczona tym procesem rozwodowym. Nie chce w nim brac udzialu, a musze, w dodatku w perspektywie mam rozwod, z tego co sie dowiadywalam separacje sa bardzo rzadko orzekane.

I dlatego tu zadalam pytanie, bo ufam mocno,ze to nie moze byc tak,ze malzenstwo z takim stazem jak my mozna w ludzkim sadzie przekreslic tylko dlatego,ze 1 osoba sie uprze, a w dodatku jest to chora osoba( choc moj maz nie jest zdiagnozowany, to ja juz na podstawie faktow i jego zeznan w sadzie to po prostu wiem- no ale maz z kazda rozprawa coraz bardziej zaprzecza).

Ostatnio z kims rozmawialam i kiedy powiedzialam,ze ja nie chce tych rozpraw, tego rozwodu, a musze w nim brac udzial, musze sie tlumaczyc z rzeczy, ktorych nigdy nie zrobilam. I na to znajomy mi powiedzial,ze teraz musze walczyc, bo rozwod to taka walka. Zaprotestowalam, bo ja nie chce walczyc!

Ale jak sie zastanowilam, to rzeczywiscie to walka.
Ja musze walczyc o prawde, o sprawiedliwosc w sadzie. Poniewaz maz oskarzył mnie w sadzie, ze to ja wydawalam nadmierne kwoty, ze szastalam pieniedzmi(???), musze pokazywac dowody,ze to nie ja, a on. To co napisze zabrzmi nieprawdobodobnie: maz mi przypisal wine,ze musial grajac zadbac o rodzine. Na pytanie sedziego w sadzie na co zona zona rzadala pieniedzy- powiedzial- na dom i rodzine.(???)
Ja wiem,ze to absurd- to w dodatku dowod na uzaleznienie meza. Ale co z tego- nawet sad, mimo,ze ma dowody, bez diagnozy nie moze pisac o mezu "jest uzalezniony", w u

Duzo osob sie za mnie modli, chyba dlatego,jeszcze mam sile.
Martwi mnie to,ze trace ogrom energii na rzweczy, ktorych nie powinno byc.

Cały czas staram sie pamietac,ze Bog ma swoj czas. Ale czasami mam tak jak teraz gorsze momenty, dlatego postanowilam tu na forum poprosiuc o wsparcie, samej w moim srodowisku, ba w mojej rodzinie, ktora mojego meza całkowicie wykreslila- jest mi bardzo trudno

elka

Anonymous - 2011-11-09, 09:38

kochana Ty i Bog wiecie jaka jest prawda, nie wiem czy warto sie tak szarpac i tracic nerwy
ja kiedys tez tak myslalam, ze jak maz w sadzie (o separacje) bedzie klamal to potrzase niebem i ziemia zeby pokazac jaka byla prawda
teraz patrze na to inaczej
bede pamietac o Was w modlitwie wieczornej

Anonymous - 2011-11-11, 15:39

Czuje sie jakbym była cała odrętwiała.
Najgorsze sa mysli, Boze, dlaczego mam przejsc tyle cierpienia, dlaczego , mimo,ze tak bardzo cale zycie staralam sie zyc zgodnie z przykazaniami to co sie teraz dzieje traktuje jako kare dana mi od Boga? Czym zasluzylam na to ,czuje sie oszukana, zsdradzona, sponiewierana?
Nie rozumiem tego
Mialam smutne dziecinstwo- rodzicie sie rozwiedli jak bylam mala, ojciec byl alkoholikiem, widzialam jak bil mame jak byl pijany.
Nie poradzilam sobie z wieloma sprawami z dziecinstwa i czuje sie winna,ze nie umialam byc dobra zona.
Teraz złapałam strasznego doła, przeszywa mnie ból, bo wszystko wskazuje na to,ze moj maz, uklada sobie zycie z inna kobieta.
Czuje zal, bol, gniew,ze nie dal mi szansy bycia dobra zonba, ze kiedy probowalam terapii DDA nie mialam w nim wsparcie,ze moge miec rozne emocje. Mimo,ze rozumowo wiem ze nie jestem winna jego uzaleniniu od hazardu- to jednak emocjonalnie te wine czuje.

Kiedys kaplan powiedzial mi,ze moja sila jest moja wiernosc.
Wiernosc nie tylko Bogu,ale i wiernosc przysiedze malzenskiej, wiernosc zasadom.

I teraz obarczona wieloma obowiazkami, wskazana przez meza w sadzie jako ta winna rozpadowi malzenstwa i pogorszeniu sytuacji materialnej, ba, nawet wskazana przez meza jako winna tego,ze on musial grac, bo ja zadalam(???) pieniedzy- czuje sie upokorzona i osamotniona, i wlasciwie tej sily wiernosci wcale nie czuje.

W czasie jednego z kazan uslyszalam,ze Panu Bogu tez trzeba wykrzyczec swoj bol, swoj zal, "pokłocic' sie z Panem Bogiem, bo przeciez on i tak wie, co my myslimy.
A ja tego nie umiem. Boje sie,ze jak wykrzycze Bogu DLACZEGO tak cierpie cale zycie- to Pan Bog mnie zostawi, tak jak zostawil mnie moj ojciec, a teraz moj maz.
Wiem,ze to niedorzeczne, bo Bog jest Milosica, ale tak sie zatrzymalam w miejscu, ze jestem krok od zalamania i poddania sie.
Trzymam sie Boga nie dlatego,ze wierze w Jego Milosierdzie, ale dlatego,ze sie Go boje.
A to bardzo nie w porzadku.

Psycholog, ktory sie mna opiekuje powiedzial mi,ze ja nie daje sobie przestrzeni na przezywanie bolu. Ze to wymaga czasu. Jakos to rozumowo pojmuje,ze trzeba ten czas przejsc, ale martwie sie,ze okaze sie slaba w wierze i Pan Bog powie mi - zobacz ja bylam z Toba caly czas, a Ty mi nie dalas nawet szansy.

Wstyd mi o tym pisac, o tej mojej niewerze w Milosiedzrdzie Boze tez dla mnie
Czuje sie jak ktos, nic w zyciu porzadnie nie zrobil,i dlatego na to Milosierdzie dla siebie nie zasluzy
Zeby bylo jasne, Ja wierze w Boze Milosierdzie. Tylko,ze dla innych. Ja czuje sie mniej wazna od innych"na koncu" kolejki i nijak nie moge zrozumiec,ze mnie tez Bog kocha.
Ze chce dla mnie jak najlepiej

Moze przyzwaliscie ten bol i sobie z nim poradziliscie.
Pomozcie prosze i podpowiedzcie jak sie nie poddawac?

elka


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group