Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak pozostawić "naprawianie" męża Panu Bogu??????

Anonymous - 2011-10-29, 16:22
Temat postu: Jak pozostawić "naprawianie" męża Panu Bogu??????
Nie wiem jak pozostawić "naprawianie" mojego męża Panu Bogu???
Modlę się codziennie, sama i z dziećmi, ale wciąż mam przeczucie, żę jeszcze powinnam coś zrobić, żę jeszcze jest coś co mogłoby zadziałać........tylko nie wiem co, bo już wiele zrobiłam.......myślę ze wszystko co dało się po ludzku zrobić..........

Boję się, że jak już spocznę, to może to trwać dłuuugo, nawet lata, a ja nie wiem czy dam radę tak wytrzymać, jestem zmęczona i już nie wiem co robić........ :cry:

Jadę na rekolekcje dla trudnych małżeństw i mam nadzieję że co nieco mi się rozjaśni.......

Proszę, o radę i powiedzcie jak wy sobie radzicie z oddaniem spraw Panu Bogu i jak nauczyć się czekania, nie czekając??????


Pozdrawiam serdecznie Dejzi

Anonymous - 2011-10-29, 16:53

U mnie w chwilach zwątpienia (a wierz mi jest ich dość dużo) pomaga taka oto rozmowa, której autorem jest Ojciec Claret (1807-1870), późniejszy arcybiskup Kuby, założył Zgromadzenie Misyjne Braci Niepokalanego Serca Maryi - Klaretynów.

Cytat:
Zaproszenie do przyjacielskiej rozmowy z Jezusem:

Nie musisz nic robić, by Mi się przypodobać. Wystarczy, że Mnie bardzo kochasz, bo Ja kocham Cię bezgranicznie. Mów do Mnie tak, jakbyś rozmawiał ze swoim przyjacielem.
Chcesz Mnie dla kogoś o coś poprosić?
Powiedz Mi jego imię, a następnie co byś chciał, żebym teraz dla niego uczynił. Nie wahaj się, proś o wiele! Mow do Mnie prosto i otwarcie o biednych, ktorych zamierzasz pocieszyć; o chorych, których cierpienia widzisz; o zbłąkanych, dla których gorąco pragniesz powrotu na dobrą drogę. Powiedz mi o nich chociaż jedno słowo.
A dla ciebie? Czyż nie potrzebujesz dla samego siebie jakiejś łaski?
Powiedz Mi otwarcie: może jesteś dumny, samolubny, niestały, niestaranny? Poproś Mnie, żebym ci przyszedł z pomocą w twoich nielicznych czy też licznych wysiłkach, które podejmujesz, by się wyzbyć tych wad. Nie wstydź się! Jest wielu sprawiedliwych, wielu świętych w niebie, którzy popełniali te same błędy. Ale oni prosili pokornie i z biegiem czasu zobaczyli, że są od tego wolni. Nie zwlekaj prosić też o zdrowie, o szczęśliwe zakończenie twoich prac, interesów czy studiow... To wszystko mogę ci dać i daję. A Ja życzę sobie, żebyś Mnie o to prosił, i gotów jestem ci to dać pod warunkiem, że nie zwróci się to przeciwko twojemu uświęceniu, ale będzie mu sprzyjało i je wspierało. Powiedz Mi, czego ci dzisiaj potrzeba... Co mogę dla ciebie uczynić? Gdybyś wiedział, jak bardzo pragnę ci pomóc!
Czy masz w tej chwili jakiś plan?
Opowiedz Mi o nim. Czym się zajmujesz? O czym myślisz? Co mogę uczynić dla twojego brata i siostry, dla twoich przyjaciół i znajomych, dla twojej rodziny, dla twoich przełożonych, może podwładnych? Co ty chciałbyś dla nich uczynić? Co dobrego uczyniłbyś swoim przyjaciołom, tym, których bardzo kochasz, a którzy żyją, nie myśląc o Mnie? Czy pragniesz, żebym był przez nich uwielbiany?
Powiedz Mi: co dzisiaj pochłania twoją uwagę?
Czego pragniesz z utęsknieniem? Jakie środki posiadasz, aby to osiągnąć? Powiedz Mi o twoim nieudanym przedsięwzięciu, a Ja wyjaśnię ci przyczyny niepowodzenia. Czy nie chciałbyś Mnie dla siebie pozyskać?
Może czujesz się smutny albo źle usposobiony?
Opowiedz Mi w szczegółach, co cię smuci... Kto cię zranił? Kto cię obraził lub znieważył? Informuj Mnie o wszystkim, a wkrótce dojdziesz tak daleko, że za Moim przykładem wszystko im darujesz i przebaczysz. W nagrodę otrzymasz Moje pocieszające błogosławieństwo.
Może się czegoś obawiasz?
Czy odczuwasz w duszy nieokreślone przygnębienie, które wprawdzie jest bez podstaw, ale mimo to nie przestaje rozrywać ci serca? Rzuć się w ramiona Mojej Opatrzności! Jestem przy tobie, u twojego boku. Ja wszystko widzę, wszystko słyszę i w żadnym momencie nie zostawię cię.
Czy odczuwasz niechęć ze strony ludzi, którzy cię kiedyś lubili?
Teraz zapomnieli o tobie, odwrócili się od ciebie, mimo że z twojej strony nie było do tego najmniejszego powodu... Proś za nimi, a Ja ich przywrócę do twojego boku, jeżeli nie staną się zawadą dla twojego uświęcenia.
Nie masz dla Mnie czasem jakiejś radosnej wiadomości?
Dlaczego nie pozwalasz Mi w niej uczestniczyć, przecież jestem twoim przyjacielem? Opowiedz Mi, co od twoich ostatnich odwiedzin u Mnie pokrzepiło twoje serce i wywołało twój uśmiech. Być może miałeś przyjemne zaskoczenia, może otrzymałeś szczęśliwe wiadomości, list, miłą rozmowę, może przezwyciężyłeś trudności, wyszedłeś z sytuacji bez wyjścia? To wszystko jest Moim dziełem. Ty masz Mi tylko powiedzieć: dziękuję!
A czy nie chcesz Mi czegoś obiecać?
Ja czytam w głębi twojego serca. Ludzi można łatwo zmylić, ale nie Boga. Mów więc do Mnie otwarcie. Czy jesteś zdecydowany nie poddawać się więcej wiadomej okazji do grzechu? Zrezygnować z rzeczy, która pobudziła twoją wyobraźnię? Nie przestawać z człowiekiem, który zmącił spokoj twej duszy? Czy będziesz znowu łagodnym, miłym i usłużnym wobec tego człowieka, którego miałeś do dziś za wroga, bo cię skrzywdził?
Dobrze, powroć więc teraz do swojego zajęcia, do swojej pracy, do swoich studiow... Ale nie zapominaj chwil, ktore przeżywaliśmy razem. Zachowaj, jak dalece możesz, milczenie, skromność, wewnętrzne skupienie, miłość bliźniego. I przyjdź znowu, z sercem przepełnionym jeszcze większą miłością, jeszcze bardziej oddany Mojemu Duchowi. Wtedy znajdziesz w Moim Sercu codziennie nową miłość, nowe dobrodziejstwa i nowe pocieszenia.
Kochaj Matkę Moją, która i twoją jest.
Zawsze czekam na ciebie.
Twoj Jezus


Wtedy zazwyczaj na mojej drodze staje ktoś lub dzieje się coś co jest wskazówką, co dalej,

mocno przytulam

Anonymous - 2011-10-29, 19:39

powyższa rozmowa wszystko wyjaśnia :lol: a jesli ktoś mysli że nie umie tak z Jezusem rozmawiać niech zacznie... a sam się przekona że umie
pogody ducha

Anonymous - 2011-10-30, 21:09

ja też nie potfaię zostawić tego Jezusowi tak na 100% staram się ale na razie jeszcze ta moja ludzka strona często bierze górę...
też zrobiłąm po ludzku chyba wszytsko. Czasem są dni spokoju gdzie modlitwa ukaja wszytsko a czasem toczę w sobie walkę żeby samej ingerować w to wszytsko.Ale tak naprawdę to nie ma siły na robienie czegokolwiek. Dziś jestem na etapie ogromnej złości na mojego męża...za to co zrlbił i robi cały czas...

Anonymous - 2011-10-30, 21:48

Dejzi, czekać nie czekajac to tez pomyśleć o sobie, o swojej relacji z Bogiem, o czym piszą dziewczyny, moze o terapii. moze o przejsciu programu 12 kroków. To czas na oddech i większe przygladanie sie sobie, dzieciom i ratowanie własnie tego.................Nie myślę jednak tutaj o takim egocentrycznym podejsciu do siebie, kosztem innych , o dogadzaniu sobie z przekraczeniem dozwolonych granic, ale o zdrowym egoiźmie , o zdrowym kochaniu siebie......................

Warto odszukać w sobie zapomniane od lat zainteresowania i poświęcić im czas, warto nawiązać nowe znajomości i odkurzyć stare, znaleźć nowe pasje............po prostu żyć pełna piersią mimo wszystko i cieszyć się tym, co masz, kazda drobna nawet chwilą radosci.............Z Bogiem , który czasem zaskakuje i podsyła naprawdę niesamowite pomysły i tak wygrasz siebie..........a mąż.........a mąz musi doświadczyć konsekwencji swoich wyborów, żeby wyciągnąc wnioski..................o ile to nastapi................

Pogody Ducha Dejzi :-)

Anonymous - 2011-11-08, 22:09

Dziękuję za podpowiedzi...........

Jestem po rekolekcjach i muszę powiedzieć, że jeszcze nie widziałam takich rekolekcji
Mąż był ze mną :-D :-D
Te rekolekcje to tak jakby były dla niego..........SUPER................
Oglądaliśmy też film, który mi dużo wyjaśnił.
Teraz wiem za co mam się zabrać.............. ;-)

Teraz rozumiem jak mam podejść do tego by pozostawić "naprawianie" męża Bogu......

Chcę zrobić 12 kroków i juz czekam w kolejce............. ;-)

Dziękuję Ci Mirakulum że nas zabrałaś................... :-D
Dziękuję Ci Panie, że mogliśmy być tam oboje: ja z mężem...........

Pozdrawiam serdecznie

Anonymous - 2011-11-09, 06:52

:mrgreen:
Anonymous - 2011-11-11, 15:31

Witajcie
Stasznie się zdenerwowałam kiedy zobaczyłam dzisiaj męża przed kościołem........miałam wrażenie, że był nietrzeźwy.........weszliśmy do kościoła, a on wyszedł z niego po paru minutach......i ciśnienie mi się podniosło jeszcze bardziej (przyszła mi myśl, że pwenie wyszedł by kupić sobie coś do picia, ale nie wiem tego napewno) miałam ochote wyjść za nim i go sprawdzić, ale tego nie zrobiłam, sama nie wiem jak to się stało, poprosiłam Pana Jezusa by mi pomógł, bym się tak nie denerwowała, i ulżyło mi........
Kiedy wyszłam z kościoła mąż stał niedaleko kościoła, ja zaczekałam na córkę, spojrzałam na niego, a on jakby (nie wiem jak to wytłumaczyć, dziwnie sie zachowywał, mrużył oczy, jego sposób poruszania, też był dziwny, sposób mówienia też).........powiedziałam, że chce by pojechał do domu.......już nerwy i strach były silniejsze, w kościele się uspokajałam, ale po wyjściu nie umiałam inaczej.......
on odszedł, a ja się poczułam winna, że może nie tak powinnam to załatwić, że inaczej powinnam to powiedzieć, no i czy w ogóle miałam rację, że może on nie miał wypite???

Pojechałam za nim, ale on już był strasznie wkurzony na mnie, nie chciał mnie słuchać, obraził się na mnie, powiedział, że go ranie, żę nic nie pił, nie umiałam mu uwierzyć......
Pojechałam do domu, w domu zadzwoniłam do koleżanki i poczułam się lepiej, potem zadzwoniłam do męża i chciałam mu wyjaśnić, dlaczego tak się zachowuję, ale nie chciał wysłuchać mnie.........byłam nerwowa, bo ciągle wydawało mi się że jestem winna, i byłam zła, na męża, na siebie......
Po jakiejś chwili mąż pojawił się u mnie w domu i pytał czy może zostać, zgodziłam się, by został na chwile, wypił ze mną kawę i pojechał do domu, starałam się mu wyjaśnić, że narazie tak bedzie, nie wiem jak długo ale na razie tak bedzie, miał pretensje, ze przyjechał do dzieci, do mnie a ja nie chce by został ( mąż wczoraj zadzwonił i chciał bym po niego przyjechała, ale odmówiłam, bo nie miałam pieniędzy na paliwo, on mówiłże też nie ma pieniędzy na dojazd, więc zaproponowałam mu by przyjechał w sobotę, było mu przykro że nie mógł wczoraj, ale wieczorem ok, 19h zadzwonił, że jest niedaleko i czy po niego przyjadę, wyczułam wtedy że znowu nie był trzeźwy i strasznie się bałam jego obecności, powiedziałam, by znalazł sobie nocleg bo ja nie pojadę po niego, kiedy zapytałąm "mówiłeś ze nie masz pieniędzy na dojazd??" odpowiedział, że pożyczył
bałam się że się pojawi, mimo mojej niezgody na to.......ale nie przyjechał......
Rano zadzwonił, że przyjedzie, no to wyczułam żę mówi rozsądnie, więc się zgodziłam.... nawet się ucieszyłam, na myśl że z nami trochę pobędzie......choć bałam się na myśl , w jakim stanie przyjedzie, bałam się że nie będzie trzeźwy, pomyślałam, że jak nie zobaczę to się nie przekonam......no i zobaczyłam i odniosłam wrażenie, że jednak nie był trzeźwy, skacowany, lub pod wpływem jakiś środków.....Bóg jeden wie co z nim było......)
wracał kilka razy, w nadziei że pozwolę mu zostać......nie pozwoliłam.....poszedł i byłna mnie zły, mówił żę nie mam liczyć, więcej że pojedzie ze mną na jakiekolwiek rekolekcje, czy spotkania, i ma nadzieję że Bóg mi wybaczy to co robię........

Kiedy poszedł, było mi strasznie przykro, strasznie!!!!!
czułam się winna, czułąm się źle z tym że dzieci nawet nie mogły z nim pobyć.........teraz też czuję się z tym źle......
Zastanawiam się czy ja coś zrobiłam nie tak, czy to ze mną jest problem, czy ja gdzieś popełniam błąd, nie ufam mu, kocham bardzo ale nie ufam........
Tak się zastanawiam czy to normalne, bo z jednej strony kocham męża bardzo, tęsknię za nim, brakuje mi go na co dzień, jego pomocy, tego by mnie wspierał, a z drugiej strony nie ufam mu, i boję się być z nim, wszystko to powoduje strach i brak zaufania......

Chciałabym, abyście umieli ocenić, tę sytuację jak to widzicie.........
Proszę was o poradę i prawdziwą ocenę, jak to widzicie......

[ Dodano: 2011-11-11, 15:41 ]
Wspominał też ze nie ma jak wrócić do domu, bo ostatni autobus mu odjechał, a ja nic na to, miałam ochotę powiedzieć, by został ale bałam się jego pobytu, więc nic nie mówiłam.......czy ja jestem jakaś bezlitosna dla niego???? powiedzcie co ja robię nie tak???

[ Dodano: 2011-11-11, 15:46 ]
Pozdrawiam Dejzi

Anonymous - 2011-11-11, 20:24

Cytat:
Chciałabym, abyście umieli ocenić, tę sytuację jak to widzicie.........
Proszę was o poradę i prawdziwą ocenę, jak to widzicie......



Odnosząc się do Twojej prośby widzę to tak i myślę, że Twój mąż może widzieć to podobnie - zatem siądź sobie wygodnie:

Wyrzuciłaś męża z domu, bo wg Ciebie nadużywa alkoholu. Celowo piszę, że wg Ciebie jest alkoholikiem, a on zapewne wcale tak nie uważa. Niektórzy powiedzą, że skoro zaprzecza to na pewno jest uzależniony, bo to typowa reakcja. Coż - może być zaskoczeniem dla wielu, w tym i pewnie Ciebie - on wcale nie musi być uzależniony. Alkohol to może być jego słabość, ale problem między Wami być może leży całkiem gdzie indziej. Upraszczając - np. brak u Ciebie odczucia, że jesteś kochaną, że jakby Cię kochał to na pewno przeniósł by się z Tobą do Twojego domu, a nie mieszkał u swoich rodziców, zbyt mało lub wcale nie czujesz się przez niego adorowana itp. Chcę przez to zasugerować Ci przeanalizowanie jeszcze raz dlaczego rzeczywiście się na męża złościsz. Czy to na pewno ten alkohol, a może co innego? Może nawet czujesz, że problem leży głębiej ale liczysz zapewne, że jak nazwiesz męża alkoholikiem to zyskasz sobie niechybnie poparcie i będziesz tą skrzywdzoną przez złego męża "smutną małą".


Natomiast mąż na pewno czuje się przez Ciebie bardzo skrzywdzony i niesłusznie osądzony. Jest Twoim mężem a Ty nie pozwalasz mu nie tyle mieszkać z sobą co nawet przyjechać o porze dla niego wygodnej itp. Ty stawiasz tzw. granice, bo zapewne dowiedziałaś się o tym z mądrych źródeł, że skoro postawiłaś diagnozę, że mąż jest uzależniony od alkoholu to najlepszy będzie dla niego "kubeł zimnej wody", aby poczuł negatywne konsekwencje swoich wyborów. Dzieci nie pozwalasz mu widzieć kiedy chce i one chcą. O alimentach pewnie nie zapomniałaś, bo przecież żadnej łaski nie robi?

Jego to bardzo boli. Zachodzi w głowę jak mógł na żonę wybrać sobie tak bezlitosną kobietę. Nie dojrzał jeszcze do decyzji by odejść od żony, która go tak bardzo krzywdzi - w dodatku nie czułby się w ogóle winny rozpadowi małżeństwa, bo to Ty go wyrzuciłaś. Mając trochę nadziei, że Ty nie jesteś jednak całkiem bez serca testuje Cię i sprawdza jak daleko w swoim bezlitosnym postępowaniu będziesz się w stanie posunąć. Robi to np. poprzez to, że mówi, iż uciekł mu ostatni autobus i nie ma gdzie nocować w nocy.
Wie, że Ty wiesz, że tym samym skazujesz go na np. noclego pod gołym niebem. Nie musi to być prawdą, bo zapewne sobie poradzi jednak nie to się liczy. Dla niego liczy się tylko to, że jego, myślę, że w gruncie rzeczy kochana żona, ta która mu ślubowała dozgonną miłość, która mówi, że go kocha, z pełną świadomością zostawiła go w nocy bez noclegu. Ten fakt zostanie mu na długo, a w zasadzie do końca życia w pamięci. Myślę, że "testował" będzie Cię najwyżej parę razy - kiedy już się przekona jaka jesteś bez serca dla niego to z ogromnym poczuciem krzywdy i że zawiodłaś jego najskrytsze nadzieje i pragnienia, może będące następstwem zranień jakich doznał w dzieciństwie (np. odrzucenie) - przestanie Ci ufać. A z czasem będzie miał coraz mnie ochoty na to żebyś go "przeczołgała" kolejny raz jak chce do Ciebie przyjechać czy zostać na noc a Ty mu odmawiasz.

Moim zdaniem - pomysł twardego stawiania granic i żądania zmiany być może jest słuszny, ale do tego trzeba je stawiać mądrze, nie tylko stanowczo. Terapia jaką fundujesz mężowi pewnie na niektóre "choroby" jest dobra, lecz czy "choroba" jest dobrze rozpoznana? Uważam, że jeśli już stwierdziłaś jakąś "chorobę" u swojego męża i próbujesz go z niej wyleczyć to nawet w przypadku jakby Twoja diagnoza była niesłuszna to najmniej krzywdy mu zrobisz lecząc go z miłością. I to nie tą wyuczoną z mądrych książek i poradników, lecz tą, która płynie z Twojego serca.

Anonymous - 2011-11-11, 21:23

zdarzają się posty na Sycharze, które wołają o pomstę do nieba

czasem to pewnie są także i moje wypowiedzi

ale pobiłeś zen tym razem wszystkich na głowę

masz oczywiście prawo do wygłaszania swojego zdania, więc je wygłaszaj, ale nasuwa mi się jeden komentarz - koniec świata

mam jeden komentarz do dejzi - masz prawo do tak długiego odbudowywania zaufania, aż je odbudujesz, a wyrzuty sumienia po trudnej decyzji, przyspieszą ten proces

wykorzystaj fragment rad zena (reszta tekstu według mnie jest nie do przyjęcia) - kieruj się miłością, która płynie z serca

Anonymous - 2011-11-11, 21:40

zen77 napisał/a:
Może nawet czujesz, że problem leży głębiej ale liczysz zapewne, że jak nazwiesz męża alkoholikiem to zyskasz sobie niechybnie poparcie i będziesz tą skrzywdzoną przez złego męża "smutną małą".


Choroba alkoholowa jest u niego stwierdzona.......

Mnie jest też ciężko, baaardzo, chciałabym by z nami był, ale nie w takim stanie, nie ufam mu narazie, i strasznie się boję, dużo mi się oberwało od niego i o tym tylko wiem najlepiej ja i on (on może nie amiętac)....
zen77 dzieki za "kubeł zimniej wody".......tak sobie myślę, ze napisałeś swoje zdanie nie znając sytuacji, bo wcześniej pisałam o sobie jako Dejzi, ok przyjmuję do wiadomości, rozumiem że jest mu ciężko, i mogłabym m pozwolić przyjeżdżać wtedy kiedy on zechce, ale to było by tak, że on przyjeżdżał na wekendy,a na tydzien do teściowej i jaki miałby być to sens, zaznaczam że to on nas zostawił, samą beż pieniędzy na życie........

Anonymous - 2011-11-12, 01:31

Post Zena to rewelacja. Dzieki Zen.
Po raz pierwszy przeczytałam w tak jasny sposób opisane co może myśleć osoba uzależniona od alkoholu.
Dejzi, nie rozjaśniło Ci się? Czy jeżeli tak mysli Twój mąż jesteś w stanie cokolwiek zrobić, by przestał tak myśleć? Czy jeżeli wpuściłabyś biednego, nocującego pod gołym niebem męza do domu byłoby ok? Czy jezeli odpuściłabys alimenty na dzieci a pozwalała mu na nieograniczone z nimi kontakty, kiedy tylko jest w stanie i ma ochotę, dzieci miałyby bardziej ułożony świat, a Ty zdałabyś kolejny test na kochającą żonę? Czy jeżeli pozwoliłabyś mu na tą jego słabośc do alkoholu mąż nosiłby Cię na rekach a Wasze życie rodzinne przypominałby sielankę? Czy jak uznasz, że to nie choroba tylko Twój wymysł mąż będzie o Was dbał i się troszczył? Czy jak odpokutujesz to, że wybrał za żone tak bezlitosną osobę i bedziesz donosiła mu wódeczkę, koniecznie kupioną za własnorecznie zarobione pieniądze,on Ciebie doceni? Czy przy założeniu, że to co napisał Zen ma w głowie Twój mąż, jakiekolwiek poczucie winy z Twojej strony coś zmieni? A jak tak mysli, to co możesz zrobić wiedząc to co wiesz o Waszej faktycznej sytuacji?
Jak tu pisze wiele osób, zmienic można tylko siebie. Trzymaj się Dejzi.

Anonymous - 2011-11-12, 01:52

Zgadzam się z zen77, że mąż Dejzi czuje się skrzywdzony - czy to poczucie skrzywdzenia jest racjonalne czy nie, to inna sprawa - według mnie nie jest to racjonalne. Ale tak się czuje.

Natomiast moim zdaniem stawianie granic, co robi Dejzi, jest ze wszechmiar słuszne.

Stawianie granic "mądrze, nie tylko stanowczo" - ???

"Wie, że Ty wiesz, że tym samym skazujesz go na np. noclego pod gołym niebem." - wie, że manipuluje.

Anonymous - 2011-11-12, 01:58

A i jeszcze jedno, jeżeli osoby uzależnione od czegokolwiek tam myslą faktycznie tak jak napisał Zen, to wiara, że wyjdą z tego bez zmiany zachowania otoczenia, bez skonfrontowania ich z konsekwencjami uzaleznienia, bez profesjonalnej terapii jest naiwnością. Jeżeli tak mysli uzalezniony, to faktycznie nic mu nie pozostaje jak się napić. (to musi byc okropne tak się czuć i tak odbierac świat)
I racje maja różni mądrzy w tej mierze, że taka osoba musi siegnąć swojego dna i wtedy albo zrozumie, że picie nic nie daje albo nadal będzie "ratować się" używkami. Dla osób kochających taka osobę jest niesamowicie trudne i bolesne pozwolenie na takie siegnięcie dna.
I Twoje posty Dejzi są dowodem na to ile dylematów, wyrzutów sumienia i problemów ma taka własnie osoba. Gdybys robiła z siebie smutną małą pozwalałabyś mężowi na wszystko co zaproponuje, siedziałabyś bezradna, w dresie, potargana, bo mąż pije. A tak nie jest.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group