Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - co mam robić? proszę o radę

Anonymous - 2011-10-28, 01:20
Temat postu: co mam robić? proszę o radę
Jestem 20 lat po ślubie. Maż niewierzący. W grudniu zeszłego roku mąż nagle się wyprowadził, zamieszkał u swojej mamy. Powiedział że chce wreszcie pożyć dla siebie, ma już dość poświęcania się dla rodziny. Byłam zaskoczona i załamana. Wiedziałam że ostatnio mamy problemy ale uważał iż winę za nie ponosi przede wszystkim mąż. Rok wcześniej na moją usilną prośbę kupiliśmy niewielki dom w stanie deweloperski. Mąż nie chciał głownie dlatego że trzeba było go wykończyć a dla niego to był wielki problem. W tym czasie stracił pracę więc wydawało mi się będzie miał czas zająć się domem. Mąż nie pracował ponad rok ale niestety nie zdążył z wykończeniem. Dni mijały, a ja byłam coraz bardzie na niego wściekła że nie ma szaf, schodów, itp. Te problemy dnia codziennego mnie wykańczały, nie potrafiła go zrozumieć, byłam niemiła. On czuł się niekochany. Błędne koło. Znalazł nową pracę. a w niej bratnią duszę. Na początku rozmowa, potem przyjaźń, zrozumienie ,a w końcu uczucie. Ja oczywiście o niczym nie wiedziałam. Po jego wyprowadzce wiele zrozumiałam, żałowałam, chciałam wszystko zacząć od nowa. Błagałam, prosiłam aby wrócił ale był nieugięty. W styczniu zamieszał u kochanki, mówiąc mi i dzieciom że mieszka w mieszkaniu kolegi który wyjechał My oczywiście wierzyliśmy. Do domu wpadał co 2 -3 dni. Pod koniec lutego nocowali u nas stolarze więc go prawie zmusiłam ażeby przenocował w domu bo ja nie chcę sama z nimi zostać. Po tej nocy zaczął częściej w domu bywać i nocować ale bardzo często "spotykał się ze znajomymi, imprezował. pił więc na noc nie wracał. Oczywiście takie zachowanie było bardzo niepokojące i kilka razy pytałam się wprost czy mnie nie zdradza. Kłamał a ja mu wierzyłam. Modliłam się, i z Bożą pomocą zmieniałam swoje postępowanie. Walczyłam o uzdrowienie małżeństwa. Pewnej niedzieli swoim zachowaniem doprowadził mnie do rozpaczy i poprosiłam "Boże zrób z nim coś aby zrozumiał swoje niewłaściwe zachowanie". na drugi dzień już się czuł fatalnie a za 2 tygodnie miał poważną operację. 2 miesiące zwolnienia, przymusowy pobyt w domu. Po operacji wzięłam urlop,opiekowałam się, było cudownie. Po powrocie do pracy mail od jego kochanki że chce się ze mną spotkać.Szok. Spotkałam się z nią, od niej dowiedziałam się że mają romans, że u niej mieszkał. Rozmowa z mężem. On kocha ja i mnie. Jest tam brakuje mu domu dzieci, jest dłuższy czas z nami tęskni do niej. Jest szczęśliwy tylko wtedy gdy może łączyć te dwa światy. Ja oczywiści mówiłam że nie akceptuję takiego małżeństwa, ale walizek mu nie wystawiłam. Trójka dzieci nadal o niczym od nas nie wie. To trwa już pół roku. Nie muszę pisać przez co przeszłam, jak się czuję. Pomaga modlitwa moja miłość do męża, spotkania z psychologiem. Wiem że muszę być stanowcza tak dalej żyć nie można. Kilka razy prosiłam go aby wybrał rodzina czy ona Dałam mu ostateczny termin do połowy listopada. On uważa że nie tedy droga do uratowania naszej miłości. Powinnam być cierpliwa, docenić to że przez ostatnie tygodnie bywał u niej znacznie mniej. Twierdzi że jemu też jest bardzo trudno, nie wierzy że ja się zmieniłam, boi się że jak z nią zarwie to nasze relację wrócą do stanu przed kryzysem. Ostatnio zrobiłam dla niego straszną rzecz powiedziałam o romansie jego mamie która nic nie wiedziała i rozmawiałam telefonicznie z 22-letnim synem kochanki. Mąż przeżył to strasznie powiedział że tyle kroków zrobiłam do przodu i przez te rozmowy wiele straciłam. Ale ja dalej nie chcę tak żyć. Z jednej strony widzę że małymi kroczkami najwięcej zyskuję ale z drugiej strony uważam iż "Miłość wymaga stanowczości". Proszę o radę i modlitwę. Co powinnam zrobić czy zgodnie z sugestią męża nie wymuszać od niego szybkiej decyzji. Co z dziećmi. One nie są już takie małe (lat 19.12.10). Boję się jak zareagują na prawdę, czy wybaczą tacie błędy. [/center]
Anonymous - 2011-10-28, 03:04

jokina,
Witaj na forum.
Dobrze,że dołączyłaś .
Nie jest łatwo dać jasną poradę co i jak, bo takich nie ma.
Masz rację,że miłość potrzebuje stanowczości i nie możesz trwać w trójkącie. To bardzo niszcząca sytuacja i nie daje żadnej szansy jego uczestnikom na uzdrowienie.
Musisz się jednak nastawić nie tylko na czasochłonność procesu uzdrawiania jak i na mniejsze czy większe porażki. Mąż jest osobą, chorą emocjonalnie i duchowo i jako takiego musisz go traktować. W terapii zdarzają się kroczki do przodu, a czasem do tyłu, jak to w przewlekłym stanie.
Ważne abyś w tym czasie zadbała o siebie, swój stan emocjonalny, zdrowie, relacje z Bogiem.
Zachęcam do spotkań w Ognisku, może masz jakieś blisko siebie?
Tu na forum będziemy Cie także wspierać tak jak będziesz potrzebowała. Pisz o wszystkim co Ci doskwiera.

Pytałaś co z dziećmi-myślę,że są już na tyle dorosłe,że same zaczną się domyślać prawdy, więc jeśli nie czujesz się na siłach to nie podejmuj z nimi tego tematu, ale może przez to wytrącasz sobie podporę bliskich. (Wiem,że obawiasz się ich reakcji, ale to obawa wszystkich, którzy przechodzą takie kryzysy. )
A co do ich oceny postępowania ojca to tego nie unikniesz i będzie ona zależna od postawy ojca, a także od tego jakimbył dla nich ojcem dotąd-od relacji jakie ich łączą.
NIe myśl o tym, tu musi zadziałać Twoje serce.

Życzę Ci wytrwałości i stanowczości w postępowaniu, a Bóg będzie Cię wspierał więc Mu zaufaj.

Tak sobie pomyslałam, że może dobrze by było rozejrzeć się dla Ciebie za jakąś terapią u psychologa? Albo może zacząć od rekolekcji?

Anonymous - 2011-10-28, 09:33

polecam ta ksiazke, w aukcji sa fragmenty ksiazki, poczytaj
autor Guzewicz tytul " malzenstwo na krawedzi"

http://allegro.pl/malzens...1885261164.html

Anonymous - 2011-10-29, 07:59

Dziękuje Kingo za ciepłe słowo. Słusznie zauważyłaś że "mąż jest chory emocjonalnie i duchowo". Ja też od dłuższego czasu to zauważyłam i nieustannie namawiam go na wizytę u psychologa. Męża przerasta ilość obowiązków związanych z pracą, prowadzeniem domu, wychowaniem trójki dzieci. Mówi że czuje się psychicznie jak 60-latek, jest przegrany życiowo. Pracuje bo musi ale najchętniej poszedłby już na emeryturę. Przebywając u kochanki ( starsza od niego, dorosły syn) mąż odpoczywa, jest mu tam dobrze. Ma ciszę, spokój, miłe rozmowy, zrozumienie. brak obowiązków. A w domu - 3 hałasujących dzieci i listę zaległych rzeczy które powinien zrobić i która się ciągle wydłuża. To ja chciałam tyle dzieci i ten dom. Jemu wystarczył jeden syn i stare mieszkanie. Za to pragnął spokoju i czasu dla siebie. Niby wyraził zgodę na powiększenie rodziny i kupno domu ale jak twierdzi ja go do tej decyzji zmusiłam. Nie potrafił stanowczo powiedzieć NIE. Zbytnio nie angażował się w obowiązki rodzinne to co mogłam robiłam sama. Efekt był taki, że jak powiedziała mi psycholog to ja pierwsza zdradziłam męża ze swoimi dziećmi. Faktycznie po urodzeniu 2 młodszych dzieci mąż zaczął się czuć odsunięty, zazdrosny o czas który poświęcałam dzieciom. A mnie po prostu brakowało sił i czasu. Zaniedbałam relacje między nami. Teraz wiem że nie byłam dobrą żoną. Pomimo jego uwag że się oddalamy nie włączyła mi się czerwona lampka. Psycholog powiedziała ten romans to zwrócenie na siebie uwagi. A kochanka napisała mu w SMS "poprzez mnie chcesz odzyskać żonę" Chciałabym żeby to była prawda.
Anonymous - 2011-10-31, 18:19

jokina napisał/a:
Zbytnio nie angażował się w obowiązki rodzinne to co mogłam robiłam sama. Efekt był taki, że jak powiedziała mi psycholog to ja pierwsza zdradziłam męża ze swoimi dziećmi. Faktycznie po urodzeniu 2 młodszych dzieci mąż zaczął się czuć odsunięty, zazdrosny o czas który poświęcałam dzieciom. A mnie po prostu brakowało sił i czasu. Zaniedbałam relacje między nami. Teraz wiem że nie byłam dobrą żoną.

Ja bym zmieniła panią psycholog, bo ona nie ma prawa tak mówić jak mężowi było źłe to mógł się włączyć w opiekę nad dziećmi a nie tylko wymagać. Takie gadanie jest po to żeby winę zrzucić na Ciebie a jego uwolnić od ciężaru winy. I nie Ty coś zaniedbałaś tylko on zaniedbał bycie mężem i ojcem.

Anonymous - 2011-11-10, 09:54

Ja byłam bardzo zadowolona ze spotkań z psycholog. Ona nie zrzucała winy na mnie tylko starała się znaleźć przyczynę zdrady. Dzięki rozmowom z nią, polecanym książkom (dziękuję Landis kupiłam i przeczytałam „Małżeństwo na krawędzi”), czytając rady Sycharowiczek , zrozumiałam iż to ja przede wszystkim byłam tym (jak to ktoś ładnie na tym forum określił) palcem który popychał męża do zdrady. Nie chcę szukać i obwiniać męża że zaniedbał bycie mężem i ojcem . To do niczego dobrego nie doprowadzi. Staram się skupić i zmieniać swoje postępowanie. Widzę że to przynosi pożądane efekty. Wcześniej za dużo czasu poświęcałam dzieciom, przez co mąż czuł się w rodzinie obco. Psycholog uświadomiła mi iż nie muszę być super matką nie muszę tyle czasu poświęcać ich opiece. One są na tyle duże (najmłodsza prawie 10 lat) że faktycznie radzą świetnie sobie bez nadopiekuńczej mamusi. Ważniejsze teraz jest ratowanie małżeństwa. Teraz dużo czasu spędzam z mężem, razem odpoczywamy, rozmawiamy, mąż ma wreszcie mnie dla siebie. Widzę jaką sprawia mi i jemu to przyjemność. Ja oczywiście mam czasami wyrzuty sumienia że zaniedbuję dzieci. Ale staram się ze sobą walczyć.
Anonymous - 2011-11-10, 18:44

Witaj, miło czytać. :-D Pozdrawiam z modlitwą.
Anonymous - 2011-11-11, 22:34

Naprawdę nie wiem co dalej robić. Niby między nami jest coraz lepiej, ale mąż nadal się z nią spotyka. W ciągu ostatnich tygodni niby coraz rzadziej i najważniejsze nie nocuje u niej , ale nadal tkwimy w trójkącie. Dzisiaj znowu powiedziałam mu że dłużej nie wytrzymam, przypomniałam mu o terminie 15 listopada jaki mu dałam aby wybrał ja czy ona. On nadal twierdzi że "to nie jest tak proste jak zgaszenie światła". Nigdy nie mówi mi że próbuję z nią zerwać, tylko ciągle mi przypomina że prawie cały czas jest ze mną, że między nami jest coraz lepiej. Nie wiem jak powinnam dalej postępować. Bardzo boję się iż brakiem cierpliwości i zmuszaniem go ostatecznej szybkiej decyzji wszystko co osiągnęłam stracę. W styczniu cały miesiąc u niej mieszkał, później jak mówił miał dwa domu, teraz spotyka się z nią ok raz w tygodniu. Gdybym nie czytała "Miłość wymaga stanowczości" nie miałaby tyle wątpliwości. Pewnie cierpliwie, pomimo okropnej zazdrości, czekałabym aby mąż podjął w swoim czasie decyzję. Czasami nachodzi mnie ogromna ochota skontaktować się z nią, poruszyć jej serce i przypomnieć że rozbija małżeństwo i krzywdzi mnie i nasze dzieci. Wcześniej w czasie wakacji, kilka razy dzwoniłam lub pisałam do niej. Wiem że ją to strasznie dołuje, kiedyś po takiej ode mnie wiadomości kilka dni nie chodziła do pracy tylko płakała. Moja teściowa, której bardzo zależy na naszym małżeństwie również chce do niej zadzwonić. A jak ona zadzwoni to nie będzie taka grzeczna jak ja. Ostro powie jej co myśli o kobietach które rozbijają sakramentalne małżeństwa, chce postraszyć ją iż przyjdzie do jej pracy i przy wszystkich zrobi jej awanturę. Ja ją jednak wstrzymuję, gdyż wydaje mi się iż nie jest to dobre rozwiązanie. Tak jak wcześniej pisałam pod koniec października rozmawiałam telefonicznie z synem kochanki. Powiedziałam mu całą prawdę o postępowaniu jego mamy, m.in to że od maja wie i akceptuje że żyje w trójkącie i rozwala małżeństwo. Mąż mi ostatnio z żalem powiedział iż przeze mnie relacje jej z synem się bardzo popsuły. Może nie powinnam, ale wcale mnie to nie zmartwiło, niech wie że syn nie pochwala jej związku z żonatym mężczyzną, ojcem 3 dzieci. Cały czas nie mogę pojąć iż ona jest ponoć wierząca, chodzi do kościoła na Mszę Św. Wczoraj mąż mi powiedział iż w poniedziałek na 8 rano idzie do psychologa. Bardzo mnie to ucieszyło. Modlę się z całego serca aby trafił na porządnego człowieka który mu pomoże uzdrowić siebie i małżeństwo. Właśnie o tej samej porze w poniedziałek minie pół roku jak dowiedziałam o tej trzeciej. Proszę wspierajcie mnie dobrymi radami i modlitwą abym potrafiła udźwignąć mój krzyż.
Anonymous - 2011-11-12, 19:15

jokina napisał/a:
Dzisiaj znowu powiedziałam mu że dłużej nie wytrzymam, przypomniałam mu o terminie 15 listopada jaki mu dałam aby wybrał ja czy ona.

A jesteś gotowa na jego wybór?Jak bedzie to "ona"???

Anonymous - 2011-11-14, 08:58

Wydaje mi się że tak. Tak dużo naczytałam się iż w takiej sytuacji należy być konsekwentnym iż nie widzę innego wyjścia. Zdaję sobie sprawę że będzie mi psychicznie bardzo trudno. Tak jak pisałam wcześniej dzieci nic nie wiedzą, teraz na zewnątrz jest super, oni od kilku miesięcy widzą kochających się rodziców więc dla nich to będzie szok. Jeśli mąż nie będzie chciał z nią zerwać to poproszę go aby się wyprowadził. Raczej nie będzie chciał, więc planuję ja się wyprowadzić do jego mamy i zerwać z nim kontakt osobisty tzn. nie spotykać się i nie rozmawiać telefonicznie. Kontaktować się tylko poprzez maile i sms-y. Oczywiście powiem mu że jestem nadal jego żoną, kocham go i czekam na niego ale tylko pod warunkiem iż skończy znajomość z tą trzecią. W tej sytuacji uważam że dzieci powinny poznać prawdę . I tego się boję najbardziej. Mąż jest teraz na swojej pierwszej wizycie u psychologa, może to spotkanie coś zmieni. Jeśli okaże się iż jest nadzieja na łagodniejsze rozwiązanie kryzysu to jestem otwarta i termin 15 listopada może ulec zmianie.
Wydaje mi się że po „ludzku” to już wszystko zrobiłam. Jeśli wybierze ją to będę ciągle przypominała sobie słowa "bądź wola Twoja". Teraz wszystko w rękach najwyższego.

[ Dodano: 2011-12-05, 10:59 ]
Chyba nasze małżeństwo jest na dobrej drodze. Mąż mamie powiedział że wybiera mnie, tej trzeciej przyznał się że nasze relacje się poprawiły i zostaje z rodziną.Był 2 razy u psychologa, ale psycholog go odesłał do mediatora rodzinnego. Ja oczywiście się bardzo cieszę z tego wszystkiego ale uważam że moja ciężka praca nad sobą się nie skończyła. Przez ostatni rok żyłam pod ciągłym zagrożeniem utraty męża. To zagrożenie plus łaska od Boga powodowało że się zmieniłam, byłam zdecydowanie inną, lepszą żoną. W obecnej sytuacji boję się czy nadal potrafię wytrwać w moich postanowieniach, czy te zmiany będą trwałe. Przetrwałam najcięższą fazę kryzys dzięki modlitwie, opiece Najwyższego. Mimo że czynnie nie uczestniczyłam w życiu forum i sama długo nie dokonałam wpisu rady dawane innym zdradzonym żonom bardzo mi pomogły. Dziękuję wszystkim którzy swoim słowem, radą, pocieszeniem, modlitwą pomagają nam - zdradzonym. Czytają te mądre słowa mam często wrażenie że nie pochodzą one od człowieka tylko od samego Boga.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group