Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - potrzebuję opinii osoby postronnej

Anonymous - 2011-11-07, 09:33

Ok Norbert.Lepiej zapytać jak tworzyć wizje.
Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-11, 19:00

Witaj
Mój mąż też znalazł sobie przyjaciółkę ... Rozumiem Twój ból i niepokój , to całkowicie uzasadnione . Próbowałam zrozumieć , zaakceptować i mierzyłam swoją miarką ...Mój mąż też zapewniał , że to przyjażń i nie miał zamiaru z tego zrezygnować , dążył do ciągłych z nią spotkań , były smsy ,,kocham cię i tęsknię "... Długo trwało zanim zobaczyłam jak byłam przez nią ( tak , poznałam ją i dość długo uczestniczyła w moim życiu ) i przez mojego męża okłamywana . Poza tym dałam się wmanewrować w poczucie winy , w to , że to ja jestem winna temu , że on się zakochał . Nie chcę tu pisać o szczegółach bo trudno uwierzyć w moją historię . Mogę Ci tylko powiedzieć , że aby Wam się udało musicie oboje chcieć walczyć o Wasz związek . Ktoś mi kiedys powiedział , że potrzebna jest łaska . Jeśli ta kobieta stała się dla męża ważniejsza niż powinna , to Tobie z tym dobrze nie będzie więc relacje między Wami będą coraz trudniejsze . Ja żałuję , że nie byłam stanowcza i po prostu nie kazałam zerwać tej znajomości jak tylko poczułam , że mi z tym żle . Nie zrobilam tak , bo tzw szczęście męża było dla mnie ważniejsze niż moje odczucia ... Wiem , że sama nie byłam święta -bylismy małżeństwem naście lat , ale wiem też , że bardzo kochałam męża i bardzo chciałam ratować nasza rodzinę ... Niestety on nie chciał ...Jestem w trakcie rozwodu ,a ja byłam tak zgnębiona traktowaniem przez męża , że zabralam dzieci i wyjechałam . BĄDŹ STANOWCZA , serdecznie Cię pozdrawiam

Anonymous - 2011-11-12, 09:08

Malwa
mam wrażenie,że cokolwiek nie zrobię ..to będzie źle

każda moja uwaga jest odbierana jako złośliwość
moje niezadowolenie z istniejącej sytuacji jest traktowane jako argument,ze chcę rozwalić małżeństwo
nie odzywam się..tez źle, bo obrażam się bez powodu

nie ukrywam..stałam się wyczulona na niektóre słowa, zachowania..to co do tej pory nie wzbudzało niepokoju staje się powodem łez, jestem rozdrażniona

ostatnio mąż w czasie wymiany zdań powiedział, że przecież przez dwa tygodnie się nie widzieli, czego ja jeszcze chcę...spytałam całkiem odruchowo a z jakiego powodu zaprzestali spotkań...sądziłam głupia,że padnie stwierdzenie, że nie chce mnie ranić..albo coś w tym stylu...ale padła inna odpowiedź, nie spotykają się, bo ona chwilowo nie ma czasu

moja stanowczość w kwestii tej kobiety to automatyczne odejście męza z domu...tylko czy wtedy będzie szansa na naprawę małżeństwa? nie widze takiej możliwości

Anonymous - 2011-11-12, 19:14

meg-pl napisał/a:
moja stanowczość w kwestii tej kobiety to automatyczne odejście męza z domu...tylko czy wtedy będzie szansa na naprawę małżeństwa? nie widze takiej możliwości

a jej brak to zgoda na trójkąt.Co lepsze?
To może od razu zamieszkajcie we trójkę..............
Moja znajoma opowiadałą mi ,że kochanka jej męża zproponowała by się podzieliły nim................. co dwa dni miał zmieniać łóżko i dom.

To że kochasz męża nie daje mu prawa do tego by Cię krzywdził.A Tobie nie daje to prawa by się pozwalać krzywdzić.

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-12, 23:53

Kochana
Miałam te same dylematy - szarpałam się z tym strasznie . Jak mówiłam , że za dużo czasu poświęca jej , że ona jest ważniejsza to słyszałam , że mi też czas poświęca , że ja też jestem ważna . A mnie chodziło o to , że on nie ma byc dla mnie ,,TEŻ" , on ma być przede wszystkim MOIM mężem . W końcu usłyszałam , że jak mu każę wybrać to nie wybierze ani mnie ani jej ... Niestety uczucie do niej i ,, przyjażń " z nią pielęgnował a nasze małżeństwo umierało , bo nie da się tak ... Nie da się mieć wszystkiego i trzeba umieć postawić granice . Mój mąż nie umiał . Długo nic nikomu nie mówiłam, jeszcze jego i jej broniłam . Dwie moje przyjaciółki i moja siostra , ktorym w końcu się przyznałam , że mam obawy nie mogły zrozumieć , jak ja mogę się na to godzić , kazały mi kończyć tę znajomość . Jedna z nich powiedziała mi : Zakończ tę znajomość i powiedz wprost , że ona niszczy twoje małżeństwo . I :,, GDYBY ON CIĘ KOCHAŁ TO UMIAŁBY WYBRAĆ ".
I ja Ci to powtarzam .
Dziś wiem , że tak powinnam była zrobić . Ale ja się wahałam , miotałam tak jak Ty teraz , bo myślałam , że jak mu tej znajomości zabronię to tak jakbym stanęła przeciw niemu . Tak zdurniałam , że wymyśliłam , że jak mu zabronię tej ,,przyjaźni "to będzie nieszczęśliwy do końca życia ... O swoim szczęściu jakoś zapomniałam- w takiej sytuacji myslenie , że jak on będzie szczęśliwy to i ja będę- kompletnie się nie sprawdza bo zatracasz siebie . Nie da sie być szczęśliwym , jak ktoś przestaje być wobec ciebie lojalny. W dodatku nie da sie być dla męża aniołem jeśli wiesz , że w jego życiu jest inna kobieta . Normalna kobieta niestety ma pretensje , czy tego chce czy nie , bo to jest niezależne . Bo ile można godzić się na coś co kompletnie nie jest zgodne z twoimi zasadami . Dlatego NIE WARTO SIĘ GODZIĆ . Ja straciłam mnóstwo czasu , łez i właściwie w niczym to nie pomogło , ta moja durna zgoda .
Chciałabym Ci jakoś pomóc . Każdy z nas jest inny ale wydaje mi się , że pewne tzw ZASADY są dla każdego jednakowe . Wiem , że gdyby ktoś kogo kocham powiedzial mi , że moja relacja z jakimś kolegą rani go - mocno bym się zastanowiła . Zwłaszcza , że wiem jak to boli ...
Jeśli chcesz możemy porozmawiać poza forum np gadu -gadu czy skype . Pozdrawiam Cię serdecznie , BĄDŹ SILNA

Anonymous - 2011-11-13, 09:33

dośc ciekawy artykuł

http://blog.onet.pl/41791,1,archiwum_goracy.html

Anonymous - 2011-11-13, 10:00

Witaj, zajrzałam dzis do Ciebie :-D

Ależ dyskusji, ciekawych, zwrociła moja uwage Twoja mysl o terapii,,,,ze wyciagniesz trupa z szafy raz a dobrze :-D uśmiechnęłam się, bo mi samej terapia i 12 krokow wiele dało

a potem piszesz
Cytat:
nie chcę wracać, rozgrzebywać
to nie ten czas
żeby zrobić rewolucję w środku potrzebuję odrobiny spokoju na zewnątrz
na razie nie ma szans


szkoda, ze jeszcze nie bierzesz sie za tego "trupa" bo on juz troche nieświeży i swoim zapachem przeszkadza Ci byc szczesliwą...
jak ktos powiedział" rąbię drewno tępą siekiera bo nie mam czasu by ją naostrzyć"

spokoj meg mozesz sobie sama dać.
moze czas? Pozdrawiam z modlitwą, niech Pan Bog Was błogosławi.

Anonymous - 2011-11-15, 13:13

zadam może głupie pytanie ale..co tam..
wiele osób na tym forum wskazywało na konieczność stawiania granic mężowi, ma zerwać ze złem (w moim przypadku..z przyjaciółką),
jesli tego nie zrobię to "idę na łatwiznę", sama go popycham w jej ramiona..

ale czy to jest prawidłowe podejście?

w przypadku mojego małżenstwa zalecenia powyższe nie działają (starałam się je zastosować , bo w sumie wy jestescie ekspertami)
może to nienormalne ale pomyslałam o Jezusie, tam gdzie mógł to starał się wskazywac złe działanie, był stanowczy...ale umarł za tych..niereformowalnych..
poswięcił się z Miłości..

dlaczego poswięcenie swojego zycia dla innej osoby, rezygnacja z siebie, oddanie tego co jest takie ważne dla mnie czyli co mnie wiaże z doczesnością jest nieistotne..wazniejsze jest zeby wymusić na męzu zmianę zachowania (którego on wcale nie posterzega jako zło)
nie rozumiem...
Jezus nie powiedział..daję wam czas na poprawę..nie dotrzymacie terminu to koniec..

Anonymous - 2011-11-15, 14:00

meg-pl napisał/a:
wiele osób na tym forum wskazywało na konieczność stawiania granic mężowi, ma zerwać ze złem (w moim przypadku..z przyjaciółką),
jesli tego nie zrobię to "idę na łatwiznę", sama go popycham w jej ramiona..

ale czy to jest prawidłowe podejście?


Zależy czego się chce... oczywiście można "pić herbatę z drugą osobą z jednej łyżeczki"... jeżeli się tego chce.


meg-pl napisał/a:
wazniejsze jest zeby wymusić na męzu zmianę zachowania


Moim zdaniem granice służą ochronie własnej osoby i temu, by samemu nie ponosić konsekwencji zachowania spowodowanego przez drugą stronę. Nie chodzi zatem o "wymuszenie zmiany zachowania", ale o pozwolenie drugiej osobie na branie odpowiedzialności za własne zachowanie.

meg-pl napisał/a:
pomyslałam o Jezusie, tam gdzie mógł to starał się wskazywac złe działanie, był stanowczy...ale umarł za tych..niereformowalnych..


Jezus umarł za nas w konkretnym celu - żeby zmazać nasze grzechy, wziąć na siebie ciężar ich konsekwencji. Jeżeli zrozumiemy tę miłość, to nie musimy dalej grzeszyć i jesteśmy wolni od grzechów, które już popełniliśmy. Grzech można zdefiniować jako "nietrafianie do celu". Moim zdaniem celem żony nie jest bycie drugą czy też jedną z dwóch dla męża. Jezus umarł za Ciebie, meg-pl, byś nie musiała być tą drugą lub jedną z dwóch.

meg-pl napisał/a:
Jezus nie powiedział..daję wam czas na poprawę..nie dotrzymacie terminu to koniec..


Zdaje się, że tutaj też nikt tego nie mówi :-)

Napisane jest też, że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, stworzonymi na obraz i podobieństwo Boga. Mamy w sobie godność dziedzica Boga. Jesteśmy zatem o wiele więcej warci niż niejednokrotnie sami o sobie myślimy.

Anonymous - 2011-11-15, 15:36

Witaj,

postanowiłam odnieść się do Twojego pytania o stawianie granic, bo mnie poruszyło to, co piszesz.
Nikt z nas nie jest w Twoich butach. Sama musisz rozeznać, jak jest z Wami, Waszą przestrzenią zaufania i swobody w małżeństwie. Różne sa modele i pewnie nie ma jednego dobrego.
Możesz wziąć pod uwagę doświadczenia innych osób, które radzą z serca, dzieląc się nauką z własnych bolesnych błędów. Ale wcale nie musisz. Nikt tutaj nie powie, ze robisz źle. Moża akurat akceptacja przyjaciółki męża jest drogą mądrości dla was?
Niemniej zobacz, jaki tytuł dałaś swojemu wątkowi, ile pytań stawiasz po drodze. Znaczy - coś nie gra, coś drąży i niepokoi. Boli, doskwiera i niszczy.

Może za tą pokusą akceptacji stoi strach przed tym, że postawienie sprawy na ostro będzie oznaczać całkiem dramatyczne zakończenie? Bardzo dobrze znam to uczucie. Zresztą wiele osób tutaj pisze o doświadczeniu czekania na decyzję współmałżonka. Ja też długo wypierałam swoje obawy i podejrzenia, tym trudniej było mi potem sie pogodzić z faktem, ze nie tylko jestem nie dość dobra dla faceta mojego życia, ale jeszcze do tego okazałam się ślepa i głupia. Mało tego, budowałam cały wieżowiec argumentów, ze trzeba ukochanemu kosztem własnej wygody umożliwić weekend z kolegami z pracy, wyjazd na koncert samotny do innego miasta, ba, zabrać dzieci i pojechać do mamy, żeby miał czas popracować. Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale sobie czasem wybaczyć trudniej. Że sie ma o sobei dobre zdanie cąłe życie, wierzy się w bystrość swojego rozumu i trzeźwość w ocenie rzeczywistości, a tu nagle wszystko obraca się na nice. I człowiek ma obrzydzenie do siebie, bo nie umiał być.... stanowczy. Właśnie.


Nie chcę Ci powiedzieć, że tak jest z Tobą - ale tylko tyle, żebyś rozważyła, czy aby przypadkiem Twoja wielkoduszność (której nic nie ujmujemy) nie jest zasłoną dymną dla prawdy, którą i tak będziesz musiała przyjąć.
Zastanów się nad tym tylko, czy jakaś stanowcza decyzja nie uchroni was przed ostateczną zdradą, choćby potencjalnie.... ja oddałabym wiele, żeby mi ktoś półtora roku temu to powiedział.

Pozdrawiam ciepło S.

Anonymous - 2011-11-15, 19:31

Sagita napisał/a:
Nikt z nas nie jest w Twoich butach. Sama musisz rozeznać, jak jest z Wami, Waszą przestrzenią zaufania i swobody w małżeństwie. Różne sa modele i pewnie nie ma jednego dobrego.
Możesz wziąć pod uwagę doświadczenia innych osób, które radzą z serca, dzieląc się nauką z własnych bolesnych błędów. Ale wcale nie musisz.

własnie meg tak jak powyżej .....

możesz posłuchac ..ale nie musisz....

znajomośc męża może miec podłoże zła .......ale nie musi.....
może to byc coś więcej...a może byc tylko wielką znajomościa...
meg to twoje rozeznanie...twoje zaufanie..wasze relacje....

chce sie odnieśc tylko do jednego...kiedyś zreszta to juz pisałem...

okresliłas męzowi co cie boli...dlaczego boli...odebrał jak odebrał-byc może nie tak jak chciałaś dlatego chocby to

meg-pl napisał/a:
(którego on wcale nie posterzega jako zło)


no własnie bo byc może w jego odczuciu moralnym to nie jest złe.Rózni ludzie ..róznie podchodza do zycia i to co dla nas jest niedopuszczalne dla innych mieści sie w normach

czemu to piszę meg???
widzisz.............. ja też kiedys ostro postwiłem granice...ostro udawadniałem jak to jest niszczące i przykre dla mnie...ostro moralizowałem -podchodząc kryteriami własnego podejścia do zycia i własnych norm...

jednym słowem postawiłem się -a to wyszło mi bardziej na złe ..niz na dobre.
Potoczyło sie jak potoczyło w mym zyciu-napiszę że ostre zawirowanie :mrgreen: :mrgreen:

i wiesz meg kiedy ostygłem..kiedy na skutek wielu sytuacji losu jakie sie potoczyły..na spokój usiadłem z tym tematem
doszedłem do wniosku...........

że chyba moje oczy...mysli i emocje przesadziły,
i wiesz cieszę się że żona jest taka jaka jest.
Że ma swoje wewnętrzne kryteria jakimi się rządzi...bo inaczej???
ech..........no cóż po tym całym bagnie cięzko jest stawiac cos od nowa....zbyt dużo słów..mysli..oskarżeń...całego niepotrzebnego BAGNA

a wnioski???

często jest tak że człowiek na skutek naszych błednych odczuc wsadzany jest w jakies ramki....to oczywiście wchodzi w wir walki jakiej my sami dokonujemy-i często w tym wirze robi na przekór nam ,mimo że wstepne założenia były inne

takie są moje wnioski z perspektywy czasu

no cóż meg a może warto na tą kobietę nie patrzec jak na rywalkę....jeno tak by czegoś sie od niej nauczyc.....

jak rozmawiac z mężem..jak szukac wspolnych pasji...i tematów..jak zagospodarowac czas...jak odszukac sie w tym całym bałaganie

pozdrawiam

Anonymous - 2011-11-16, 09:51

Dziekuję wszystkim, którzy starali się pomóc, każdy głos był dla mnie ważny, każdy dawał inną perspektywę na mój problem, z kazdym też identyfikowałam sie w zalezności od mojego nastroju ;-) .

dlatego zanim zacznę robić rewolucję w małżenstwie musze chyba popracowac nad swoimi emocjami, tym co jest we mnie

dobrze, ze tu trafiłam
wypróbowałam stawianie granic, nie sprawdziło się jako wyjście z sytuacji ale było pretekstem do rozmowy, dla mnie to dużo, powiedziłam mężowi to co mi się nie podoba a co wcześniej było tylko w mojej głowie i byłam zła na niego, że nie czyta w moich myslach..a powinien jak kocha (takie babskie podejście)

granica pokazała mi też, że na czym innym chcę oprzeć związek...tak jak z dzieckiem...czasem do niektórych mozna dotrzeć miłością a nie zakazami..

i chyba najwazniejsze..nie podejmowac decyzji gdy nie ma w nas pokoju..ciężko usłyszeć serce, gdy zagłuszają go emocje

Anonymous - 2011-11-18, 19:45

Cytat:
granica pokazała mi też, że na czym innym chcę oprzeć związek...tak jak z dzieckiem...czasem do niektórych mozna dotrzeć miłością a nie zakazami..

i chyba najwazniejsze..nie podejmowac decyzji gdy nie ma w nas pokoju..ciężko usłyszeć serce, gdy zagłuszają go emocje


Ale wlasnie rozsądne zakazy, granice są okazaniem miłosci dziecku, powiedzeniem stop gdy chce sobie zrobic krzywdę prawda?

emocje nie sa dobrym doradcą to prawda...dobrze decyzje przegadac z ksiedzem, przyjaciolmi, doradcą, psychologiem
i za Sagitą:

t
Cytat:
ylko tyle, żebyś rozważyła, czy aby przypadkiem Twoja wielkoduszność (której nic nie ujmujemy) nie jest zasłoną dymną dla prawdy, którą i tak będziesz musiała przyjąć.
Zastanów się nad tym tylko, czy jakaś stanowcza decyzja nie uchroni was przed ostateczną zdradą, choćby potencjalnie...


czy odwoływanie sie do wiary nie jest czsem przykrywką na nasz lęk i brak działania...u mnie troche tak było, znam taki stan....
dlugo pisalam o tym swojego czasu na forum, oczekujac rad, pomocy

Nie lękajcie się mówi Pan Jezus...wiem ze to tak szybko nie przychodzi, ale ja się chce i ufa... :-) z modlitwą.

Anonymous - 2011-11-27, 02:49

Meg-pl czy pozwolisz, że jeszcze ja zapytam czy proponowałaś może mężowi Wasze spotkania we trójkę? Ciekawe jak by zareagował, gdybyś powiedziała, że skoro on tę swoją przyjaciółkę tak lubi, to może byście ją zaprosili do Was na kawę? Ciekawe jak mąż by zareagował, widząc, że teoretycznie pozwalasz mu spotykać się z przyjaciółką, ale wyłącznie w Twojej obecności.
A jeśli mąż by miał si odnośnie "tego Twojego" (czyli kierownika duchowego), to też możesz się zgodzić na Wasze spotkanie w trójkę, a jeśli mąż się z Tobą i kierownikiem duchowym spotka, to nie tylko uwierzy, że jest to ksiądz, ale przy okazji posłucha o Bogu, co z całą pewnością mu na dobre wyjdzie i może z czasem go na Boga otworzy. :mrgreen:
Odnośnie przyjaźni damsko męskich natomiast powiem tak: nie ma reguły. Nie można uogólniać i mówić, że żadna przyjaźń damsko-męska nie jest możliwa. Bo takie przyjaźnie są możliwe. Ale jeśli akurat chodzi o tego smsa, że ona za Twoim mężem tęskni czy chce się do niego znów przytulić... to przepraszam najmocniej, ale to akurat mi się nie podoba... Mój mąż w takiej sytuacji miałby trzecią wojnę światową w domu (i wierzcie mi, że ona -podobnie jak wojna światowa - też mogłaby trwać kilka lat :lol:
Jakieś 2 czy 3 lata temu sąsiadka z tego miasta, z którego mój mąż pochodzi (panna dobrze po 30-stce pracująca w Starostwie) coraz częściej kontaktowała się telefonicznie i przez internet z moim mężem w celu niby takim, aby mój mąż jej coś z angielskiego do pracy tłumaczył. Wszystko odbywało się "pod moim okiem", czyli na fotelu obok, ale w końcu mnie trafiło... Bo ileż razy można? Coś mi się tu przestało podobać, żeby kobita pracująca na stanowisku i angielskiego w ogóle nie znała???... Napisałam do niej kilka smsów ostrych (ale bez epitetów) mających na celu to, aby dała spokój mojemu mężowi. Na pierwszego nie odpowiedziała :mrgreen: To ja kolejnego napisałam do niej: Mam nadzieję, że pani milczenie oznacza zgodę......i się zaczęło smsowanie między babami :-P Ta tej to, a tamta tamto pisała... Na zakończenie naszej wielce miłej dyskusji smsowej napisałam jej, że nie raczę już w ogóle odpisywać na jej smsy.
Ale pewnego pięknego dnia mi się jakoś zatęskniło za nią i zadzwoniłam do niej do pracy. :mrgreen: No co... do Starostwa przecież każdy może zadzwonić, prawda? A że dzwonię do Starostwa położonego na drugim końcu Polski to akurat nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Więc gdy usłyszałam jej głos w słuchawce (wrrrrr.... :evil: przedstawiłam się z imienia i nazwiska mówiąc, że jestem żoną..... mojego męża... i zapytałam grzeczniutko o sprawę, w której dzwoniłam (urzędową). A ponieważ jej odpowiedź nie była zgodna z moim punktem widzenia na sprawę, to jeszcze ze dwa razy do niej dzwoniłam, ale już nie miała tak miłego głosu jak na początku. :mrgreen: :mrgreen:
Dodam jeszcze, że te smsy pokazywałam mojemu mężowi. Pytałam go glosem nie znoszącym sprzeciwu": Wysłać??? :evil: A mąż posłusznie na to: Wysłać...
No to kilka miesięcy później, gdy mąż jechał w odwiedziny do swojej mamy, to przestraszony mi powiedział: Ojej, żebym jej tylko przypadkiem na klatce schodowej nie spotkał.... No i jak myślicie? Spotkał, a jakże! A ja się z tej sytuacji kilka miesięcy z niego wyśmiewałam, jaką musieli oboje mieć minę na swój widok (nawiasem mówiąc mężowi zaznaczyłam, zeby sobie pięter nie pomylił idąc do matki :-P
Tak więc Meg-pl, chyba facet musi widzieć, kto w domu rządzi i wiedzieć, że tym kimś nie jest on. :mrgreen: (chociaż, Kochana, z tym akurat nie przesadzaj za bardzo, bo ja rządziłam ostro i teraz moja druga połowa rok siedzi z daleka ode mnie i boi się wracać :shock:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group