Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - brak pomysłu na tytuł tematu...

Anonymous - 2011-11-03, 22:40

co Cię martwi?

możesz wyjaśnić,
który z tych elementów wydaje Ci się katolicki a który nie?

są jakieś różnice w samej nazwie bez wskazywania drogi?

Anonymous - 2011-11-03, 22:51

Przepraszam Cię toja ( dziś mam słabszy dzień...w wenie twórczej) , ale Pan jest łaskawy i pozwala mi sie posłuzyć słowami mądrzejszych ludzi...Myśle sobie ,ze Ks.Marek Dziewiecki ująl sedno mojej bolesci....

"Troszczyć się o innych i podejmować dobre działania mogą przecież także ludzie niewierzący a także ci, którzy kierują się jedynie laickim humanizmem a nawet własną korzyścią. Kochać bliźnich miłością Chrystusa to zatem najpierw być a dopiero działać.

Innymi słowy nowe przykazanie miłości oznacza, że człowiek wierzący przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie staje się nowym stworzeniem: kimś nawróconym i świętym. Dopiero mocą tej przemiany, mocą tego nowego sposobu bycia, człowiek ten zaczyna działać w nowy sposób, czyli naśladować miłość Chrystusa. "

Często odnosze wrażenie niestety...że jest inaczej...to mnie gdzieś wew. powala...za to daje "sferę" do omodlenia

Anonymous - 2011-11-03, 22:55

słabszy dzień to mam na pewno ja , bo nie rozumiem

mam wrażenie, że ja w swoim prostym zdaniu, że ateiści i katolicy mogą to widzieć tak samo i Twój cytat oznaczjaą dokładnie to samo

Anonymous - 2011-11-03, 22:57

:-D
Anonymous - 2011-11-15, 19:11

wczoraj miałam rozprawę rozwodową.... pierwszą.
zdecydowałam się na mediatora, żeby w przyszłości po prostu nie żałować pochopnych decyzji w sprawie rozwodu...
nie wiem czy to coś da...czas pokaże,ja na pewno przeszłam przemianę wewnetrzną. terapia dużo mi daje, na pewne sprawy otworzyły mi się oczy, koniec wykorzystywania mojej naiwności, znam swoją wartość.
tak do końca nie rozumiem postępowania mojego męża. miał pół roku na to by pokazać że chce pojednania.nie zrobił niczego.a teraz nagle chce mediacji...
no nic.mnie się nie spieszy,moge poczekać.
byłam u spowiedzi u komunii, duchowo się poukładałam, układam też życie zawodowe, by dobrze zadbać o siebie i dziecko, a co czas pokaże nie wiem...

Anonymous - 2011-11-16, 09:34

onaa napisał/a:
byłam u spowiedzi u komunii, duchowo się poukładałam, układam też życie zawodowe, by dobrze zadbać o siebie i dziecko, a co czas pokaże nie wiem...


Serdecznie Cię witam;)
Cieszę się bardzo ,że ta sfera zaczyna się odradzać...czyli "układanie się" dopiero się rozpoczęło . W procesie odpowiedzi na Bożą miłość przewartościowujemy wszystko co zawiera dane nam z łaskawości zycie.

Masz w sobie wiele siły i wiary ..
Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim

Anonymous - 2011-11-22, 21:27

pozbierałam się duchowo...zdecydowalam sie na mediatora...bo myslalam ze to bedzie jakas szansa na ratunek tego malzenstwa...ale sie pomyliłam.mam dosc,poddaje sie...jemu nie zalezy na mnie, w sumie przestalam rozumiec tego czlowieka...juz mam dosc zycia w jakims urojeniu...nadziejami....nie. ja sie po prostu dpoddaje...on nie chce ratowania tego zwiazku,gdyby chcial sytuacja wygladalaby zupelnie inaczej...
przed rozprawa powiedzial ze nie staral sie ratowac tego bo zlozylam wniosek sugerowal ze gdyby go nie bylo to pewnie byloby inaczej...a gdy ja zawiesilam rozwod zdecydowalam sie na mediacje to mi powiedzial ze godzenie sie ze mna to nie jego działka...
wiec pytam, to czyja? sąsiada? nie, to jakis żart...bo wedlug niego ja sie wyprowadzilam to ja powinnam wrocic i szukac z nim kontraktu bo przeciez on zlego nic nie zrobil a nawet jesli zrobil to przeciez chodzi on na terapie i to powinno mi wystarczyc...
wiec pytam sie co to ma byc? kto tu pogywa? kto z kogo robi wariata?czy tak zachowuje sie czlowiek ktory chce ratowac zwiazek?
zarzucone mi tez zostało to że mam tu inne nicki i pisze tu dając upust swoim emocjom "najeżdzajac" na jego osobę. nawet do tego doszło że wmawia mi coś czego nie ma....

jak powinien sie zachowac czlowiek ktory kocha i chce ratowac malzenstwo?
odnalazlam odpowiedzi w niektorych tu tematach czytajac wasze historie..
wiem jak to powinno wygladac i wiem jak to wyglada u mnie...
ja juz mam dosc pustych słów ktore brzmia jak cymbał brzmiący...bo choć górnolotne to zupełnie w nich brak miłości i to jest ta brutalna prawda która do mnie dotarła...

Anonymous - 2011-11-22, 21:51

onaa przytulam Cie , choć tylko wirtualnie , jednak mimo wszystko poprostu przytulam
Anonymous - 2011-11-23, 00:20

onaa napisał/a:
jak powinien sie zachowac czlowiek ktory kocha i chce ratowac malzenstwo?


pamiętam jak by próbowaliśmy z mężem po ludzku ratować małżeństwo , gdy pozew był w sądzie , każde okopało się w swoim pomyśle na to ratowanie .

- powinno być tak , a tak .........inaczej nic z tego .

TO BYŁ BŁĄD

gdy po latach oboje analizowaliśmy nasze myślenie z tamtego okresu - to ogólny zamysł obojga był taki

- TRZEBA RATOWAĆ

ale co do sposobu już mieliśmy odmienne zdania , i ja i mąż chcieliśmy zobaczyć jakąś zmianę postawy u drugiego . I się nie doczekaliśmy.

Gdy się nawróciłam - myślę inaczej - zaczynam od zmiany swojej postawy ,
ale by to zrobić najpierw dowiedziałam sie czego pragnę najbardziej na świecie
- i to był klucz , bo gdy czegoś naprawdę pragniesz i to jest dobre ,
to nie patrzysz co inni na to,(mąż)

Gdybym czekała aż mąż będzie miał odpowiednia postawę i wtedy coś zbudujemy, to do dzisiaj była bym nieszczęśliwa .

Teraz jestem szczęśliwa , żyje pełnia życia , jak mąż będzie gotowy - to może dołączyć - do Boga i do mnie :mrgreen:

Pytanie które zdałaś - to pytanie czy Ty jesteś tym człowiekiem, który chce ratować ???
najpierw siebie, ale po Bożemu .

po tym co robisz widzę, że coś nie daje Ci spokoju , że nie masz wew. zgody na rozwód, gdzieś na dnie serca tli się nadzieja .
czy tak ?

Ona Cie nie zawiedzie jeśli ją złożysz w Bogu


Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-23, 08:05

onaa napisał/a:
wiem jak to powinno wygladac i wiem jak to wyglada u mnie...


Oona........ a ja jestem już dość długo małżonkiem i nie wiem tak napewno jak powinno wyglądać małżeństwo.
Bo to związek dwojga ludzi.Dynamiczny,zmienny i wg mnie zawsze trudny.
Mirakulum zapytała Ciebie co jest największym pragnieniem Twojego serca????
Czy to pragnienie jest zgodne z wolą Bożą?
Zgodne z dekalogiem?

Onna........... każda większa zmiana w człowieku zaczyna sie od bólu i buntu na niego.
Czyli od zmianu siebie i swojego widzenia otoczenia i rzczywistosći.
Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-23, 11:59

nałóg ja tez nie nam recepty na udane malzenstwo, chyba nikt takiej nie ma... ale gdy chce sie cos ratowac to po ludzku poprostu sie stara... okazuje w jakikolwiek sposób.. przynajmniej ja to tak rozumuję.. mylę się?
jeśli się choć trochę kocha tego drugiego czlowieka to nie stoi się w miejscu ale działa
a w moim przypadku to jest tak.... ze pomimo tej nie łatwej dla mnie decyzji bo jakby nie było przełamałam się, zawiesiłam rozwód, dałam jasny wyrazny sygnał że nie wszystko stracone co usłyszałam wzamian? że powinnam się leczyć, że on mi nigdy nie obieca poprawy a co najciekawsze że godzenie się ze mną to nie jego działka. bo dla niego wystarczającym gestem jest to że nie zgodził się na rozwód...czyli pismo powinno mi wystarczyć!i ja powinnam w podskokach z radością spakowac rzeczy i wrocic, a ja sie pytam gdzie takie normalne odruchy serca?gdzie chęć rozmowy? gdzie miłość? uczucie?niestety on co innego pisze co innego robi...do znajomych moze mowic jak to on bardo kocha rodzine.. jaki to on dobry ojciec mąż.. chociaż w sumie to ja nie wiem co on mowi znajomym bo kontaktu z nimi nie mam... żadne z nich do mnie się nie odezwało od momentu wyprowadzki....
bo mąż zrobił ze mnie osobę chorą, która ma nie po kolei w głowie.
a ja wiem jaka jest prawda. znam swoją wartość, wiem kim jestem co potrafie i wiem co przeżylam w tym malzenstwie. jego rodzina tez milczy.. a moze po prostu im wstyd...tego nie wiem...
wiem że nie pozwole juz wiecej na manipulacje, bo taka jest prawda minelo ponad pol roku i przez ten czas nie doczekałam sie ani razu propozycji rozmowy gestu pojednania wyznania że mu zależy.z jego strony to wygladało tak powiedial: wiesz gdzie mnie znalezc.. i to powinno zalatwic sytuacje bo to ja odeszlam i ja powinnam wrocic...
slepy jest, nie widzi tego co zrobil, a moze zaslepia go jego duma.. nie wiem.
ja juz nie bede sie zastanawiac nad tym...
bo dla mnie rozdzial z nim się zakończył. dosc zycia złudzeniami.
terapia duzo mi dała, każde spotkanie jest dla mnie cenną lekcją, a wiara dodaje siły...
tyle na termat.
koniec.

[ Dodano: 2011-11-23, 12:09 ]
Mirakulum tak we mnie jest wewnetrzny bunt bo gdyby go nie bylo pewnie trwałabym w zaparte na rozprawie ze chce rozwód i pewnie bym go dostała. bo on złożył taski wniosek że chce mediatora ale jesli sąd się przychyli do mojego wniosku o rozwod to on zgadza się na rozwód bez orzekania o winie....
oczywiscie ze w moim sercu jest niepokoj, bo dla mnie ślub kościelny nei jest zwykłym podpisaniem papierków ale ślubowaniem przed Bogiem dlatego jestem rozdarta wewnętrznie...
ale też wiem że należy siebie szanować, nie dawać się poniżać, obraać a tym bardziej pozwalać na podnoszenie ręki na siebie...
on jest bierny w tym wszystkim, pisze że mu przykro a i tak z tym nic nie robi, puste słowa bez pokrycia... ja też mogę mówić że widziałam UFO i czy coś to zmienia? nic...bo to są tylko słowa... co innego gdybym takiego ufoludka przyprowadziła. to samo jest z nim. pisze że ja się mylę co do swoich przekonań, że jest mu przykro że mam takie zdanie ale co z tym zrobił? co tak naprawde zrobił bym w to uwierzyła?
NIC.
ja juz się z tej zabawy wypisuję, moje nerwy tego już nie zniosą.. a on jesli chce tak żyć jego sprawa...

Anonymous - 2011-11-23, 15:08

wspieram modlitwą
Anonymous - 2011-11-23, 18:07

Takkkkk...............to często już jest,że męzczyzna chciałby aby jego wybranka pozostał na stałę taka jak przed ślubem,a kobieta chciałaby zmieniać swojego wybranka już w godzinę ślubu
Anonymous - 2011-11-23, 21:17

heh nałóg w tym sęk że u mnie w małżeństwie było na odwrot;-)
ja chcialam by on byl taki jak przed slubem, a on zaraz po zaczal mnie szkolic bo według niego czegokolwiek bym sie nie dotknela to bylo zle... i wez tu zrozum faceta...
ja bylam taka jak przed przeciez nie udawalam wiedzial kim jestem co robie czym sie zajmuje wtedy mu wszystko pasowało...
ale jak widac tylko udawał...
ale po co??? nie wiem
teraz tez widocznie ma w tym cel by tego nie raqtowac tylko udawac ze cos ratuje...
bo taka prawda, gdyby chciał.. jak to mówią dla chcącego nic trudnego.. najwidoczniej nie taki jest jego cel..
ale tak jak wspomniałam ja juz nie mam zamiaru skupiac sie na jego celach..
przestałam sie ludzic, na prawde...
wole byc sama niż żyć w takim zakłamaniu.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group