Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Sprawy zatajone przed ślubem - ratować czy unieważnić ślub?

Anonymous - 2011-09-28, 17:25

Aniołek5 napisał/a:
mam jutro spotkanie u psychologa... Nigdy nie byłam, więc trochę się boję. Ale przynajmniej ten pierwszy krok będę miała za sobą

I to jest krok w bardzo dobrym kierunku. :mrgreen:
Każda terapia ku uzdrowieniu jest pożądanym etapem w życiu. Najpierw Bóg jako Ojciec, Zbawiciel i terapeuta, a następnie człowiek z różnymi formami terapii. :mrgreen:

Anonymous - 2011-10-03, 12:03

Jak się okazuje, najpierw się umawia z lekarzem, a dopiero ten wskazuje odpowiedniego specjalistę. Tak więc mam wizytę z terapeutą w połowie października. Mój mąż chyba wróci dopiero w grudniu - w ostatniej rozmowie już zmienił nieco wersję "wydarzeń", nie trzyma się kurczowo wersji, którymi żył ponad dwa lata, ale, co zresztą i tak było ustalone, powiedział, że porozmawiamy o tym na wizji...
Ja tylko nie wiem, czy dalej się bawić w dedektywa, czy to zostawić... Chodzi mi tylko o to, by go w końcu skonfrontować. Chcę sama poznać prawdę, by w grudniu się przekonać, czy mówi w końcu szczerze, czy znowu przykrywa jedną bajkę drugą (że tak to ładnie ujmę). Bo on może mi wcisnąć kolejny, bardziej wiarygodny kit, a po kilku miesiącach się okaże, że znowu kłamał! I tak w kółko... Całą ciążę odkrywałam prawdę... bolesną prawdę... ja już nawet nie chciałam w to brnąć, ja już nawet chciałam żyć tymi kłamstwami, by tylko ciążę przejść spokojnie... ale jak na złość, wiecznie coś wychodziło... znajdywałam listy, dokumenty... niektóre wpadały mi w ręce przypadkowo, choć zdarzyły się i takie, co im pomogłam się odnaleźć... bałam się, że stres źle się odbije na zdrowiu dziecka... ale jak na razie, zdrowiutki jest, ten mój aniołek... powierzyłam poród i ją opiecie św. Ricie.
Mam nadzieję, że terapeuta podpowie mi, jak mam z mężem rozmawiać. Jak w ogóle moja rodzina się ma zachowywać - udawać dalej, że ciągle wierzą w jego rzekomą przeszłość, czy sami też mają go wziąć na słówko...
Jak na razie pozostaje mi czekanie i modlitwa. No a dla samej siebie - wizyta u fryzjera i być może ładny manicure :)

Anonymous - 2011-10-03, 18:17

Aniołek5 napisał/a:
No a dla samej siebie - wizyta u fryzjera i być może ładny manicure :)

i czytanie forum i korzystanie z jego zasobów i pisanie tu i rekolekcje u św. Anny. :mrgreen:

Anonymous - 2011-11-10, 21:02

I jestem już po dwóch spotkaniach z Panią psycholog. Całkiem miło się gawędzi. Mąż musi sam chcieć się zmienić (każda/y w Was to już pewnie wiedział i bez mojego postu :D). Jego problem może być złożony: alkohol + zaburzenia osobowości. Jedno może wynikać z drugiego, albo mogą istnieć niezależnie, albo jedno z nich nie istnieje. Nic się nie da powiedzieć bez jego osobistej wizyty.
Pozostaje czekać na niego. Oby chciał pójść do lekarza...
A co ze mną? Na jednej z wizyt usłyszałam, że za bardzo wszystko rozdrabniam... za bardzo analizuję... i tak nie mam na pewne rzeczy związane z zachowaniem męża wpływu. Wzięłam to sobie do serca i postanowiłam już nie grzebać, nie analizować jego czynów i spokojnie poczekać na rozwój wydarzeń. Przecież mój mąż może zjawić się w domu i, doznając olśnienia :mrgreen: , padnie na kolana, powie całą prawdę, sam zgłosi się do lekarza, itp, itd - no w końcu cuda się zdarzają, czyż nie :lol: ? Nie przewidzę przyszłości a przeszłość jest zbyt czarna i brzydko pachnie, by tam wiecznie zaglądać.
Odmawiam Nowennę Pompejańską. I tu zaczęły się inne schody... nowe problemy...
Rozważając tajemnice różańcowe, to o ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć część radosną (odmawiam "stare" tajemnice, bez czwartej), to przy tajemnicach bolesnych mam wrażenie, jakbym miała dziurę w sercu, w duszy, w mózgu...
Ja po prostu po XY latach należenia do kościoła katolickiego zadaję sobie pytanie: o co tu w ogóle chodzi? Czy nie było innego sposobu, by zbawić ten świat? Dać się ukrzyżować? Kazać ludziom cierpieć, by iść do nieba? Te i inne, jedne bardziej zaawansowane, inne tak infantylne i wręcz patologiczne - ale jakby nie było, pytania, pojawiające się podczas modlitwy. Doszłam do wniosku, że nie mogę się nazwać katoliczką, bo ja tego wszystkiego nie rozumiem...
Ale trwam w modlitwie... Czasem czytam rozważania w internecie, czasem porostu nie rozważam, tylko się modlę.
Sięgnęłam po książkę Hołowni :Bóg, człowiek i twórczość (nie pamiętam dokładnie tytułu), przeglądam to forum, nawet zajrzałam do Gościa Niedzielnego :-D . ... kiedyś się śmiałam z taty, że tam nic ciekawego nie ma... przyszła koza do woza :-> .Wiem, że powinnam czytać Pismo Święte... Ale przy moim ogromie pytać, wątpliwości, boję się, że nie pojmę ni słowa...
I tak sobie żyję z dnia na dzień. Dla siebie, dla swej kobiecości, zaczęłam trochę ćwiczyć, zajęłam się stylizacją paznokci. Przynajmniej czas inaczej leci.
Boję się przyjazdu męża, bo tak naprawdę go nie znam... Zmieniłam sposób myślenia o nim i spotkanie może być szokiem dla nas dwojga.
Ale, nauczyłam się mówić (choć nie rozumiem wszystkiego): Jezu Ufam Tobie - Ty się tym zajmij.
I tu uświadomiłam sobie jeszcze jedną rzecz: oddać się Bogu, to nie taki prosty sposób... Modliłam się "niech Twoja wola się stanie" ale w domyśle miałam "i niech ta Twoja wola jest w 100% zgodna z moją wolą, bo na to zasługuję i wiem, co dla mnie najlepsze"... Egoistka ze mnie... Egoistka... Droga nawracania się jest ciężka... I pewnie długa... ale myślę, że zaczęłam nią kroczyć w dniu, kiedy zaczęłam naprawdę nad sensem wiary zastanawiać...
Do jakich Wy lektur zaglądaliście? Co możecie polecić? Dziękuję za wszystkie sugestie :-)

Anonymous - 2011-11-11, 12:30

Aniołek5 napisał/a:
I tu uświadomiłam sobie jeszcze jedną rzecz: oddać się Bogu, to nie taki prosty sposób... Modliłam się "niech Twoja wola się stanie" ale w domyśle miałam "i niech ta Twoja wola jest w 100% zgodna z moją wolą, bo na to zasługuję i wiem, co dla mnie najlepsze"... Egoistka ze mnie... Egoistka... Droga nawracania się jest ciężka...


Może nie "egoistką"a egocentryczką.
Bo w tych obu pojęciach-potocznie zamiennie używanych-jest duża różnica.
Bo "..kochaj bliżniego swego jak siebie samego.." jest egoistyczne.Bo najpierw musisz umieć kochać siebie prawdziwą miłośćią by móc naprawdę kochać innego człowieka.
To egoizm............... ale czy jest w tym coś złego??
A egocentryzm jest w tym co piszesz:"
Aniołek5 napisał/a:
Modliłam się "niech Twoja wola się stanie" ale w domyśle miałam "i niech ta Twoja wola jest w 100% zgodna z moją wolą, bo na to zasługuję i wiem, co dla mnie najlepsze"...

Tu jest egocentryzm.Ty w centrum istnienia .Twoje dobro-wg Twojegpo wyobrażenia.
Masz wątpliwości co do Boga...............a Bóg kocha człowieka(Ciebie) tak ,że się samogranicza,staje się bezsilny wobec decyzji człowieka-Twojej,pozwala Ci je podejmować nawet wtedy, gdy konsekwencje tych decyzji są bardzo przykre dla człowieka i jego relacji z Panem Bogiem.
I to jest miłość................. prawdziwa.

A co modlitwy.....jest takie powiedzenie:zanieś ciało a duch przyjdzie za ciałem.

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-12, 22:03

witaj, co do lektur

Lektury Sycharowskie
1. Clendenen Avis, Martin Troy, Uzdrawiająca siła przebaczenia
2. Cloud Henry, Townsend John, Sztuka mówienia „NIE”
3. ks. Dajczer Tadeusz, Rozważania o wierze
4. Dąbrowska Ewa, Ciało i ducha ratować żywieniem
5. Dobson James C., Miłość potrzebuje stanowczości
6. ks. Dziewiecki Marek, Miłość przemienia. Przezwyciężanie trudności małżeńskich i rodzinnych
7. Eldredge John, Dzikie serce – tęsknoty męskiej duszy
8. Eldredge John & Stasi, URZEKAJĄCA. Odkrywanie tajemnicy kobiecej duszy
9. Gasparino Andrea, Otrzymacie wszystko o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie
(Mt 21,22)
10. Gray John, Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus
11. Guzewicz Mieczysław, Małżeństwo – tajemnica wielka
12. Kendrick Stephen, Kendrick Alex, Miej odwagę kochać – książka-przewodnik do filmu
Ognioodporny (Fireproof)
13. o. Knotz Ksawery OFMCap, Seks jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga
14. o. Kozłowski Józef SJ, Z grzechu do wolności
15. Kremer Małgorzata, Różaniec ze świętą Faustyną
16. McKenna Briege, Cuda się zdarzają
17. ks. Pałyga Jan SAC, Z życia wzięte
18. o. Pelanowski Augustyn OSPPE, Wolni od niemocy
19. o. Pilśniak Mirosław, OP Miłość, Przyjaźń, Modlitwa, czyli wszystko co najważniejsze
20. Pindur Gabriela, Nowenna o przemianę i nawrócenie współmałżonka
21. Pulikowski Jacek, Warto być ojcem
22. Pulikowski Jacek, Warto naprawić małżeństwo
23. o. Salij Jacek OP, Szukającym drogi
24. Thomas Gary L., Cenniejsza niż perły
25. Wojtyła Karol, Miłość i odpowiedzialność
26. Young William, P. Chata

Anonymous - 2011-11-16, 10:57

nałóg napisał/a:
Może nie "egoistką"a egocentryczką.
Bo w tych obu pojęciach-potocznie zamiennie używanych-jest duża różnica.
Bo "..kochaj bliżniego swego jak siebie samego.." jest egoistyczne.Bo najpierw musisz umieć kochać siebie prawdziwą miłośćią by móc naprawdę kochać innego człowieka.
To egoizm............... ale czy jest w tym coś złego??


Hm... a ja myślałam, że egoizm to działanie mające na celu tylko i wyłącznie swoje dobro, swoją przyjemność i to kosztem innych. Sama przyjemność dla samej siebie, to raczej hedonizm.
A miłość do samej siebie jest podyktowana chęcią i obowiązkiem kochania innych, więc to nie egoizm. Poza tym, jesteśmy Świątynia Ducha Świętego, więc powinniśmy kochać tę Świątynię - obowiązek :).
Ja to tak rozumuję - ale jestem dopiero na początku, ba, stoję chyba nawet przed linią start (tak dużo do przebycia przede mną), więc mogę nie mieć racji :lol:

[ Dodano: 2011-11-16, 11:05 ]
nałóg napisał/a:
a Bóg kocha człowieka(Ciebie) tak ,że się samogranicza,staje się bezsilny wobec decyzji człowieka-Twojej,pozwala Ci je podejmować nawet wtedy, gdy konsekwencje tych decyzji są bardzo przykre dla człowieka i jego relacji z Panem Bogiem.
I to jest miłość................. prawdziwa.


I tu się zastanawiam właśnie od jakiegoś czasu nad Wolą Bożą... Bo zostawia nas samych z naszymi decyzjami... Chcemy w Niego wierzyć - super, nie chcemy - zostawia to, choć pewnie ubolewa nad stratą owieczki.
Ale jak się to ma do naszych modlitw o nawrócenie się innych? Jeżeli modlę się o swoje nawrócenie, to wyrażam swoją wolę i Bóg wkracza w moje życie. Ale jeżeli modlitwa jest o zupełnie inną osobę i ta osoba się nawraca (choć przed rozpoczęciem modlitwy za nią nie chciała mieć z Bogiem nic wspólnego), to jak to się ma do nieingerencji w nasze decyzje? Coś tego grzesznika, za którego się modlę musi tknąć, by się nawrócił. Musi zacząć chcieć - Bóg musi jakoś zadziałać.
Pewnie to są spraw, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo człowiek rozumem nie obejmie działań Boskich. Ale ja nie umiem tak sobie powiedzieć: "no dobra, nie kumam tego, ale niech będzie. Zaakceptuję".Raczej muszę próbować odpowiedzieć, pomęczyć się, pobuntować by w końcu Zaakceptować.

[ Dodano: 2011-11-16, 11:08 ]
nałóg napisał/a:
A co modlitwy.....jest takie powiedzenie:zanieś ciało a duch przyjdzie za ciałem.


Nie wiem, czy dobrze rozumuję: mam ofiarować Bogu siebie, to Duch Św. zacznie działać?

[ Dodano: 2011-11-16, 11:23 ]
Danka, uderzyłaś w moją godność intelektualną - nie spodziewałam się tak dużej listy! :lol: Znałam tylko J. Dobsona - czytałam kawałek. Jak do tej pory to brakowało mi cierpliwości by spokojnie przeczytać choć jeden artykuł, jeden cały temat na forum od początku do końca- chyba chciałam znaleźć gotowe rozwiązanie, wdrożyć je w życie i mieć załatwiony kryzys w małżeństwie w ciągu tygodnia 8-) . A to se ne da...
Dziękuję Ci za te propozycje :). Zacznę od filmu "Ognioodporny"...
I będę kontynuować krótkie filmiki z kazaniami/anegdotami ks. Pawlukiewicza

Anonymous - 2011-11-16, 14:53

Cytat:
nie spodziewałam się tak dużej listy!

a jak stare sycharki wiedzą lista jest mocno okrojona, za wzgledu na ograniczenie miejsca w broszurze :-)
Aniołku ciesze sie, ze humor Ci dopisuje :-D

Anonymous - 2011-11-16, 22:19

Aniołek5 napisał/a:
Chcemy w Niego wierzyć - super, nie chcemy - zostawia to, choć pewnie ubolewa nad stratą owieczki.
Ale jak się to ma do naszych modlitw o nawrócenie się innych? Jeżeli modlę się o swoje nawrócenie, to wyrażam swoją wolę i Bóg wkracza w moje życie. Ale jeżeli modlitwa jest o zupełnie inną osobę i ta osoba się nawraca (choć przed rozpoczęciem modlitwy za nią nie chciała mieć z Bogiem nic wspólnego), to jak to się ma do nieingerencji w nasze decyzje? Coś tego grzesznika, za którego się modlę musi tknąć, by się nawrócił. Musi zacząć chcieć - Bóg musi jakoś zadziałać.

Witaj,
poruszyłaś temat wolnej woli. Wiele osób nieco źle ją rozumie i wydaje się ,że modlitwa o cudze nawrócenie jakoś narusza tę wolność, ale to nie tak.
Bóg daje życie i zabiega o swoje dziecko, kocha je i dba bez względu na to gdzie się urodzi. Jest jednak częśc dzieci "uprzywilejowana"- naród wybrany czyli ochrzczony. Na Chrzcie Bóg daje znak na czoło, ale i obietnicę,że nie opuści takiego dziecka i będzie o nie wręcz walczył do ostatniego tchnienia , aby zostało zbawione. Wyraża się to rozmaicie np. w obietnicy Maryi,że ktokolwiek choć raz odmówi różaniec tego Ona nie opuści i bronić będzie. A zatem, gdy dziecko błądzi, a nikt się za nie nie modli to Bóg sam z siebie od czasu do czasu poprzez dzieje jego życia napomina go, aby się nawrócił ( przeciwności losu, choroby, dokuczliwe konsekwencje wyborów życiowych). Jednak nie narusza wolnej woli dziecka.
Gdy jednak za takiego zagubionego człowieka zaczyna się ktoś intensywnie modlić to tych napomnień jest coraz więcej i więcej i więcej. W końcu przestaje się je postrzegać jako niezwiązane ze soba przypadki losowe, a stają się logicznym ciągiem zdarzeń, który zmusza do refleksji nad sobą i życiem jakie się prowadzi.
Oczywiście wnioski jakie dziecko wyciągnie z danej sytuacji nie koniecznie muszą być po myśli Boga, więc czasem trzeba wiele modlitwy i wyrzeczeń, aby oporne serce ugięło się pod ciężarem cierpienia (jakie pociąga za sobą życie niezgodne z Wolą Boga) i prawdy o sobie, na skutek nieustannych napomnień , które wysyła Niebo. To tak w dużym skrócie.
Widać z tego,że modlitwa tylko skłania Boga do intensywniejszego napominania błądzącego, a nie na łamaniu Jego wolnej woli. Dodatkowo powoduje także odsuwanie i trzymanie na dystans zła, jakie może infekować omadlaną osobę.

Anonymous - 2011-11-16, 23:41

... i jestem po "Ognioodpornym" ...
Chyba bałam się go obejrzeć - myślałam, że to będzie nudna, trochę zdewocjonalizowana :lol: lektura.
A to dobrze zrobiony, wzuszający i poruszający ten mały dzwoneczek gdzieś na dnie serca, film.
Muszę go sobie teraz przemyśleć :mrgreen:

[ Dodano: 2011-11-17, 18:31 ]
Danka 9 napisał/a:
Aniołku ciesze sie, ze humor Ci dopisuje


Aj, z tym humorem to nie jest za wesoło... Mam takie huśtawki nastrojów, jakich nawet w ciąży nie prechodziłam... Z wysokości na samo dno skaczę... Raz jestem szczęśliwa jak nikt nigdy w życiu, aż tu nagle wystarczy czyjeś słowo, gest i ja wpadam w furie... Najgorsze jest to, że to odbija się głównie na moim dziecku, bo to ono najczęściej wprowadza w ruch moje komóki nerwowe... Jak to dziecko... Nie jest niczemu winne, nie jest winne, że jest ciekawe świata i że hasło "nie wolno" nie dociera do niego prawie wcale... Chyba mnie deneruje fakt, że moje zycie, przez moje klapki na oczach wymnkęło mi się spod kontroli i każda rzecz, na którą nie mam wpływu, wyprowadza mnie z równowagi. Wiem, że nie tędy droga. Ale nie wiem, czy ta złość to na mnie, że ja pozwoliłam, by życie się tak potoczyło, czy na mojego męża, że tak bardzo wykorzystał moje zaufanie? Ta świadomość, że ktoś mną manipulował, zadrwił z mojej inteligencji (do Mensy może nie należę, ale za głupią też się nie uważam - nie uważałąm do tej pory...), zakpił ze mnie, wykorzystał moją dobroć i wiarę w ludzi... Nie umiem mu wybaczyć... a bez tego nie ma mowy o naprawianiu związku... tzn. nie uda się taka naprawa na dłuższą metę...
Można wybaczyć komuś, kto może nawet nie wie, jaką wielką krzywdę sprawił? czy można wybaczyć komuś, kto o to wybaczenie nie prosi? mój mąż pisał, że chce bym mu wybaczyła, ale musiałam zadać to ostatnie pytanie.

I tak się poprostu bujam... Jakby mi ktoś teraz powiedział "bujaj się" to wykonałabym rozkaz od razu :D automatycznie, bo to poprostu część mojego rytuału dnia ...

Wiem, że moje rozterki mogą się wydawać śmieszne w porównaniu do innych Waszych problemów, ale jak to głosi (chyba chińskie) przysłowie: każdemu koniowi wydaje się, że to właśnie jego ciężar jest najcięższy...

Anonymous - 2011-11-18, 19:36

Cytat:
każdemu koniowi wydaje się, że to właśnie jego ciężar jest najcięższy.
..

to prawda

Cytat:
Można wybaczyć komuś, kto może nawet nie wie, jaką wielką krzywdę sprawił? czy można wybaczyć komuś, kto o to wybaczenie nie prosi? mój mąż pisał, że chce bym mu wybaczyła, ale musiałam zadać to ostatnie pytanie.

Mozna, swiadectwa Moich Przyjaciół z forum, z grupy ucżą mnie, ze jest to mozliwe, jest to rodzaj łaski od Pana Boga, wymodleonej....bo po ludzku niemożliwe...

Sama tez sie ucze wybaczac...to proces...ale dla chcącego...
sa sesje u jezuitow, ksiązki , 12 krokow (jestes na liscie :)
polecam
1. Clendenen Avis, Martin Troy, Uzdrawiająca siła przebaczenia z naszych sycharowskich lektur
jak sie znudzi bujanie :-P Z panem Bogiem

Anonymous - 2011-11-18, 21:12

Aniołek5 napisał/a:
Można wybaczyć komuś, kto może nawet nie wie, jaką wielką krzywdę sprawił? czy można wybaczyć komuś, kto o to wybaczenie nie prosi? mój mąż pisał, że chce bym mu wybaczyła, ale musiałam zadać to ostatnie pytanie.

niejako aniołku zdolnośc wybaczenia tkwi w kazdym katoliku....
bądz co bądż na kazdej mszy powtarzamy....

i odpuśc nam nasze winy...jako i my odpusczamy naszym winowajcom....

Danka pisze że to proces.....hmmmm???

a ksiadz u mnie w kościele kiedys powiedział cos takiego...

że to taki czynnik ludzki mocno zakotwiczony w nas samych gdzie z jednej strony sami prosimy Boga o łaske ...a z drugiej stawiamy sie nad nim nie odpuszczajac bliznim....

warto sie temu przyjżeć

pozdrawiam

Anonymous - 2011-11-21, 12:18

"Czytając Cię mam wrażenie obecności jakiegoś drugiego dna.....to tylko moje wrazenie.
Aniołku...czy Ty kochasz męża i chcesz z nim być na dobre i na złe?"
_________________
Czytam i czytam post Leny... I czytając również posty do tematu Pestki75, zastanawiam się: a co jeżeli ja tak naprawdę męża nie kocham? Co, jeżeli to "coś", co poczułam przy poznaniu, było tylko chwilowym zauroczeniem, odpowiedzią mego ciała na kryzys w poprzednim związku??? Bo, jak tak czytam i czytam, i rozważam swoje życie, i rozmyślam, to widzę, że są jednak dwa rodzaje mężczyzn: ci, co mówią, i ci co czynią... a najgorsze jest to, że mój poprzedni chłopam czynił, a mój mąż, jak do tej pory, tylko mówił...
Mówił: nie okłamię Cię, mówił, że mnie nie zdradzi (fakt nie przyznania się do sexu ze swoją byłą, nawet jeżeli nie był wobec mnie zobowiązany w tym czasie, jest formą zdrady)... i doszłam do wniosku, że gdybym Was znalazła te parę lat temu, kiedy żle się działo w moim poprzednim związku, to może moje życie poukładało się inaczej? Może bym zrozumiała, że za kryzys w tamtym związku odpowiadałam tak samo, jak mój były partner? Może, idąc za radami tego forum, wzięłabym się za naprawianie swej duszy, popracowała nad swoim charakterem i kto wie... może bym nie poleciała w ramiona mojego męża, bo bym nie była aż tak łątwą zdobyczą... ja chyba byłam zdesperowana, bałam się samotności, bałam się "co powiedzą ludzie - w takim wieku i nie ma męża?"... całe życie uciekałam od takiego myślenia, ale od tgo się nie da uciec, tak byłam wychowywana i to gdzieś zostało...
Może to nie miłość, a namiętność...
Gdybanie nie pomoże...
Ale jeżeli powyższe wywody są odbiciem prawdy, to czy można pokochać, teraz? Jeżeli to nie była miłość, to czy mogę się zakochać? Czy mogę sobię tę miłość wymodlić?
I od czego zacząć? Od pokochania mego męża? Od wybaczenia mu? Od pokochania Pana Boga? Chyba to ostatnie... Jak już gdzieś pisałam "Jak Bóg będzie na pierwszym miejscu, to wszystko inne będzie na swoim miejscu..."
Czy mężczyzna może się zmienić i zacząć robić i mówić (jak już musi... :) )

Ps. duuuużo mi daje samo wygadanie się tutaj...

Anonymous - 2011-11-21, 13:51

Mówi się tak - Pan Bóg pobłogosławił Ci małżeństwo i dał najlepszego dla Ciebie współmałżonka.
Może to nie tylko teoria?
A jak byśmy poczuli się gdybyśmy w to uwierzyli?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group