Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - nie wiedziałem że może być gorzej , myliłem się

Anonymous - 2011-09-16, 21:43

Cytat:
Na terapię idę za tydzień (przerwa wakacyjna),choć nie dość chętnie bo terapeuta na ostatnich spotkaniach bardzo naciskał na separację z mojej strony ,widząc postawę żony choć we mnie tli się jeszcze nadzieja to on stwierdził „pana żona zakończyła związek- z czym zgodziła się terapeutka


Zaden terapeuta nie powinien naciskac, choc nie chce oceniac, bo nie mam ogladu całosci.
Może chodziło o podwyzszenia dna żonie, myslales o wspolnotach Al-non, dla wspoluzaleznionych?
Skoro Twoja zona ma problem z alkoholem, mozna by sie skupic na pomocy wyjscia dla niej z nałogu...
Cytat:

a Żona stwierdziła nie pierwszy raz że„ przeszłość której nie jest w stanie zapomnieć

mysle ze to bardzo trudne dla wielu z nas...mnie to tez dotyczy.., w jakims stopniu
bez bliskosci Pana Boga wybaczenie jest niemozliwe po ludzku
moze podsunac zonie ksiązki o przebaczeniu w swietle wiary? Moze chodż zerknie
kazania ks Pawlukiewicza niby przypadkiem zostawic włączone...myslisz ze posłucha?

Cytat:
Nieprzebaczenie ,molestowanie ,przemoc ,uzależnienie od sfery seksualnej szerokopojętej od kilku lat ,odrzucenie kościoła i Boga- to wszystko dobry grunt dla diabła -dlatego pisałem o zniewoleniu .planuje szukać kontaktu z mądrym kapłanem ,egzorcystą

Dobrze ze to wszystko widzisz....i szukasz pomocy..bede wspierac modlitwą o to bys jak najszybciej znalazł kapłana..i wazne byś sam był blisko Pana Boga...wspólnoty.

Cytat:
zapytałem co takiego mnie różni od tamtych ,(nigdy się za przystojnego nie uważałem no a po tym wszystkim poczucie wartości spada lawinowo

Ja bym dala spokoj z takimi pytaniami, bo malzenstwo to nie sklep w ktorym sie przebiera...zawsze sie znajdzie ktos lepszy, piekniejszy, madrezjszy od nas...odpowiedz moze byc przykra dla nas...tym bardziej gdy małzonka nastawiona bojowo.

Rozni Cie to ze zwiazek jest przed Panem Bogiem i dlatego nieprzyjazne sily mieszają przeciw Wam.. ale tez macie Boze błogosławieństwo i potezniego sojusznika Pana Jezusa

Kominia sw jak najczesciej....to podstawa!!!

Anonymous - 2011-09-16, 21:45

polecam http://www.poczytaj.pl/5144
Anonymous - 2011-09-18, 21:32

Ozeasz,
z twoich postów bije coraz większy ból i on bedzie się pogłębiał jesli nie zadbasz najpierw o siebie.
Dla dobra Ciebie i dziecka oprócz własnej terapii poszukaj terapeuty z grupy seksocholików, bo tam chyba znajdziesz pomoc w zrozumieniu zachowań żony. Być moze właśnie w tym kierunku trzeba dla niej szukać pomocy od ludzi. Zrozumienie mechanizmów jakie nia kierują pomogą Ci w relacjach z żoną.
http://www.kryzys.org/pri...54b3869877a98c5
http://wiadomosci.onet.pl...,1,artykul.html

A duchowo to modlitwa o jakiej pisałeś nazywa się wstawienniczą. Rozejrzyj się w swojej parafii i okolicy za grupą modlitewną np. Odnową w Duchu Świętym- w nich posługują ludzie taką modlitwą. Najpierw proś za siebie, a potem za żonę o otwarcie się na uleczenie wewnetrznych zranień i rozeznanie. Takie grupy najczęściej modlą się pod kierownictwem kapłana i z nim podczas tej modlitwy porozmawiaj o swoim problemie małżeńskim, po modlitwie byc może bedzie mógł Ci podpowiedzieć co robić duchowo dalej- czego potrzebujecie.
Od zaraz możesz modlić się w żywym różańcu-choćby tu na forum.
Ogromną pomocą jest także adopcja duchowa czy przyjęcie Szkaplerza. Najpierw jednak porozmawiaj o tym ze spowiednikiem.

Anonymous - 2011-09-21, 08:38

Ozeaszu
Zgadzam się z Kingą2, że pomocą duchową byłby dla ciebie Szkaplerz, ale oczywiście porozmawiaj o tym ze swoim spowiednikiem. Sama noszę Szkaplerz i codziennie odczuwam opiekę Matki Bożej i otrzymuję za jej wstawiennictwem wiele łask.

„Miałem wielkie nabożeństwo do Szkaplerza karmelitańskiego w latach mej młodości. To piękne, że gorliwa matka troszczy się również o odzienie…Oto Dziewica Karmelu, Matka Świętego Szkaplerza mówi nam o swej macierzyńskiej trosce, o swym zatroskaniu o nasze przyodzianie. Przyodzianiu w sensie duchowym, przyodzianiu łaską Boga i wspomaganiu nas w noszeniu tej szaty zawsze białej…” (Jan Paweł II)
Maryja stała się naszą matką już pod krzyżem. Przyjęcie szkaplerza wyraża świadome "wzięcie Maryi do siebie", przyjęcie Jej macierzyńskiej miłości i otwarcie się na wszelkie łaski, jakie nam Bóg przez Jej pośrednictwo pragnie udzielać. Przyjmując szkaplerz nie tylko powierzamy się opiece Maryi, ale również wyrażamy pragnienie naśladowania jej życia. Zewnętrzne upodobnienie się do Maryi przez Jej szatę domaga się także realnego podobieństwa. Podstawę do naśladowania Maryi stanowi Jej głębokie zjednoczenie z Jezusem i wielka rola w dziele zbawienia. Upodobnienie do Maryi prowadzi nas do wrażliwości na potrzeby innych ludzi. Odziani szkaplerzem stanowią jakby oczy, ręce i nogi Maryi, dzięki którym może Ona dotrzeć do wszystkich potrzebujących. Szkaplerz wyraża nadzieję na zbawienie wieczne. Maryja - pierwszy owoc odkupienia przychodzi nam z pomocą w walce wrogiem naszego zbawienia - Złym Duchem.
Więcej informacji na http://szkaplerz.pl/.


Obiecuję modlitwę, jak masz możliwość to korzystaj z ADORACJI NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU i módl się do Ducha św. o światło i właściwe rozeznanie w twojej sytuacji.
Pozdrawiam.

Anonymous - 2011-09-21, 09:20

Witaj Ozeasz :)

Bardzo rzadko cos tu czytuję...wiec pewnie miales pecha, ze akurat twoj wątek byl pierwszy i wpadł mi w oko...

jestem daleka od pouczania i nawracania w jakikolwiek sposób
ale moge powiedziec (napisac) co ja mysle i czuje...a jestem po drugiej stronie, wiec moze to nie takie zle, ze powiem...?

Miraculum chyba zapytala - co da ci separacja ?
nie dales odpowiedzi
to cienki lód...i mozna zamiast separacji dostac rozwod, prawie na wlasne zyczenie...i to szybciej niz sie mysli...a tego chcesz?

kiedy ja dostane papiery separacyje, pozew...powiem - wybrałes
bylam tu, jestem...to moze cos znaczy, a moze nic...ale trwa...
poki walczysz jestes zwycięzcą...podobno...a walczyc mozna na rozne sposoby
separacja to koniec walki...i rozwiązuje moje ręce...bo to ty jej chcesz...
wiec prosze bardzo - weź ja sobie jezeli potrafisz...a moze od razu rozwód...i bedzie po sprawie
chcesz sie ze mna rozstać - rozstanmy się
wybebeszanie zycia w sądzie rzadko komu wyszlo na zdrowie i zbudowalo cos dobrego...

wiec rozważ ten krok Ozeaszu

a kiedy wyniesiesz sie Ozeaszu "na drugi koniec Polski"...to rozwiążesz problem
nie rozmawia sie z kims kogo nie ma i to na jego wlasne zyczenie

podbijanie dna jest bardzo ryzykowna operacją...moze sie skończyć w calkiem nieoczekiwany przez podbijającego sposób

doradcy... człowiek potrzebuje wsparcia, wysłuchania, porady...ale tak naprawde sam musi sobie powiedziec czego chce i ile to jest dla niego warte...poslij do diabła tych terapeutów...ja bym posłała...

kazdy jest inny - moze twoja zona mysli zupelnie inaczej niz ja...a moze calkiem podobnie...?

a tak na marginesie - powiedz...co da ci separacja?

... póki walczysz jestes zwycięzcą ... a masz w tej walce potęznego sojusznika...

pozdrawiam

Anonymous - 2011-09-21, 13:31

Lustro dzięki za odpisanie,cenię sobie wskazówki z „drugiej strony„ .O separacji myślę w kontekście trwania małżeństwa jednak nie w tej formie ,która istnieje ( ciągle ktoś trzeci ).Do znudzenia powtarzam mojej żonie (w sensie nie ilości ,lecz niezmienności przekazu ) że Ją kocham ,choć z Jej punktu widzenia moje słowa nic nie znaczą ,i nie przekładają się na rzeczywistość.Napisałem Jej ostatnio, po odkryciu następnej zdrady że nie przestanę Jej kochać i nie spowoduje swym zachowaniem że Ją odrzucę lub znienawidzę.Odkrywam jakąś dziwną zależność ,której bym nigdy w sobie nie podejrzewał ,że moja miłość w takiej sytuacji się pogłębia , a wręcz nadaje tej miłości inny sens ,coraz wieksza bezinteresowność . Moja żona często mi mówiła że skoro ja nie chce od niej odejść to Ona zada mi taki ból ,tak mnie zrani(czyli będą następni ,zajdzie w ciążę )że sam ucieknę. Separacji nie chcę ,to ból przezemnie mówił,jednak moja kochana żona wymaga odemnie teraz konsekwencji ,i pewnie ma rację . Jeśli możesz się odnieść do tego to proszę .
Anonymous - 2011-09-21, 17:12

Ozeaszu .
Cytat:
.Odkrywam jakąś dziwną zależność ,której bym nigdy w sobie nie podejrzewał ,że moja miłość w takiej sytuacji się POGŁEBIA , a wręcz nadaje tej miłości inny sens ,coraz wieksza bezinteresowność .



Napisałem to poniższe do an33311 ( temat : zdradziłam )

Jeżeli Cię naprawdę kocha , to NIE MOŻE zostawić ( ja tak czuję ) .
Czuję , że będzie to dla Niego potwornie bolesne .
Czuję , że nie zapomni NIGDY , rana do końca życia .
Jeżeli kocha , MUSI wybaczyć , pomimo .
Może kochać jeszcze bardziej ( to moje odczucie ) .
Twoja miłość też będzie większa .

Czy Jezus nie najbardziej ukochał grzeszników ?

Anonymous - 2011-09-22, 09:57

Zastanawiałam się nad tym co pisałas Lustro, nie do końca jednak mogę się z nią zgodzić, widze inne problem...

Jeśli cos nie działa, jeśli moja „walka” o małżeństwo nie daje efektów to najzwyczajniej w świecie musze się zastanowic czy moje zachowanie się jest prawidłowe. Ozeasz z perspektywy czasu czy twoja pomoc i wybaczanie żonie coś zdziałały czy może nasiliły problem?

Jeśli coś nie działa to znaczy, to nie jest właściwe, przyjrzec się zatem musze co takiego robie źle, że mimo prób usilnych starań jednak problem narasta.
Może ta twoja rola opiekuna w tym związku nie pomaga żonie doświadczyc istoty jej problemu?
Może rzeczywiście separacja jest jakimś dla ciebie wyjściem, czasami odsunięcie się od problemu pozwala na zobaczenie z innej perspektywy samego problemu i mojego trwania w nim.
Czasami jest tak, że jak ma się silną potrzebe pomagania, to zapomina się o sobie, choć celem nadrzędnym i tak jesteś w tym ty, pomagasz zonie, ale to dobre dla ciebie, dziecka, dla trwania małżeństwa ale czy pomaga też i żonie?

Czy taka twoja postawa czegoś jej nauczyła, pozwoliła ją zmusić do osobistych przemyśleń w jaki sposób jej postępowanie wpływa na życie innych. Prawda, że człowiekowi potrzebny jest duchowy przewodnik, ktoś kto go wspiera, ale czy tą osoba w poważnym kryzysie ich obojga może być jeden z nich?
Chyba nie, potrzebuje profesjonalnej pomocy, ale na nią sama musi się zdecydować, zdecydować się może jak sama dojdzie do przeświadczenia, że swoim życiem coś traci cennego, że to ją samą niszczy i zachce coś z tym zrobić… a twoja pomoc jednostronna tylko bez jej udziału i przemyślenia, że dla niej to dobre i właściwe niczego w wasze rozwiązanie kryzysu nie wniesie,

Sprawić może tylko, iż ty nie umiejąc sobie poradzić z tym, popadać będziesz w coraz większy stres a masz przecież córke, dla której jesteś ważny i potrzebny jest jej zdrowo funkcjonujący opiekun, skoro matka w tym czasie jest troche pogubiona życiowo.

Czy separacja może coś dać, tego nie wie nikt, może dać ci tylko odseparowanie się od problemu, ale też tylko jak sam zrozumiesz swoja role w tym..
może znajdziesz jeszcze inne formy radzenia sobie z problemem, ale by tego sie dowiedzieć może wskazana jest i dla ciebie pomoc jakiego psychologa w celu radzenia sobie z tym czego doświadczasz, tak byś wybrał dla siebie najwłaściwsze rozwiązanie… dla ciebie nie dla żony…
z jej problemem możesz tylko jej pomóc w kwestii wsparcia właśnie ale za jej chęć i skłonienie do pracy nad sobą, zmiana tego jest odpowiedzialna tylko ona i tylko ona może podjąć taką decyzje, twoja pomoc nieustanna może być wręcz zła, bo osuwać od istoty problemu jaki ma.

Czy taka pomoc, która jest egoistyczną formą dbania o siebie może nie być formą walki o małżeństwo? Bo nakierowana na siebie czy może być próba zmiany myślenia i spowodować u drugiej osoby dojście do pewnych przemyśleń i potem zabranie się za siebie i praca nad soba, i co za tym idzie poprawa swojego życia, i innych?

Anonymous - 2011-09-22, 10:58

Witaj Ozaeszu!

Pisałes o terapii na ktora chodzisz? Wrociles juz na nią może?

Co do konsekwencji to zona nie chce, nie moze? sama podjac decyzji, naciska na Ciebie bys to zrobił.
Tak mi to wygląda.

Tez zdecydowalam sie na separaje nieformalna pol roku temu, nie widzialam innej opcji, chcialam odpoczac, bardzo mnie meczyła sytuacja w domu.
Nie polecam Ci tego rozwiazania, uwazam ze jest ostatecznoscią gdy juz wszelkie inne sposoby postawienia granic zawiodą...to ostateczność.
Moja sytuaca była inna, nie było trzeciej osoby. nasz rozłąka przyniosła efekt w postaci zapisania sie męza na terapię i wykazania woli naprawiania związku....a nie musiała.
Decydując sie na nią brałąm pod uwagę moziwosc zakonczenia związku przez męża.

Byłam z ta decyzja w konfesjonale i duzo sie modliłam....Duch s podpowiada co robić.

Juz po fakcie trafnosc mojej decyzji potwierdzily książki ktore polecam
malzenstwo_w_separacji_jeszcze_jest_nadzieja_na_uzdrowienie_zwiazku__gary_chapman.
i tego samego autora "Jak ocalic małżeństwo"
Ani terapautka a ni grupa moja nie zajęła stanowiska w tej sprawie i za to jestm im wzięczna...bo to moja własna decyzja i moje jej konsekwencje

Tym sie chcialam z Toba podzielić.

Jesli myslisz o separacji jako o granicy stawianej zonie...jako niezgodę na jej postępowanie.... tak Cie rozumiem...rrozważ proszę czy nie da sie jeszcze zrobić czegoś obok żony....Pan Bog dopomoże w decyzji. :-)
Pamiętam w modlitwie
P.S Odkryłam działanie sakramentaliów, zrozumialam tez ze walka toczy sie na poziomie duchowym! nie tyko emocjonalnym...ktos bardzo chce by zona była daleko od Pana Boga...( kiedys jak mi tak ktos mowił to uwazalam ze nawiedzony ;-)
Teraz widzę jak mąż łagodnieje gdy sie duzo modlę, kreślę mu znak krzyża na czole, ( tez kiedys byo to dziwaczne dla mnie(, i co jakis czas woda swiecona jest w uzyciu, codziennie skrapiam nią mieszkanie. Czy chcemy czy nie zło istnieje :realnie i osobowo.
A im blizej jestesmy pana Boga tym częsciej "skubie" nas i małzonków.
Dobrze ze jest Jezus Chrystus. :-D

Anonymous - 2011-09-22, 12:37

"bywalec"]Jeśli cos nie działa, jeśli moja „walka” o małżeństwo nie daje efektów to najzwyczajniej w świecie musze się zastanowic czy moje zachowanie się jest prawidłowe.

Jeśli coś nie działa to znaczy, to nie jest właściwe, przyjrzec się zatem musze co takiego robie źle, że mimo prób usilnych starań jednak problem narasta.

Czy to wszystko musi być takie trudne :-P Z mojej strony patrząc jest to jedna z wersji która może być prawdziwa w danej chwili,niestety tu nic pewnego niema to nie matematyka :-P No ale poważnie,słyszałem kiedyś o zakonniku (chyba 12 wiek) który chodził na pustynię kilka kilometrów każdego dnia podlewać jakąś tam roślinę nie pamiętam jaką ,i ona wypuściła pędy ......po trzech latach .Chodził trzy lata podlewać piasek!!! i teraz przyrównam to do mojej sytuacji ,KIEDY mam uznać że moje postępowanie nie przynosi skutku ( a tak na marginesie ten zakonnik został później papieżem)albo matka Augustyna ,modliła się o syna 17lat a i tak jeśli mnie pamięć nie myli zmarła przed jego nawróceniem..Zgadzam się z tobą Bywalcu że zwykle w takich sytuacjach nie ma sensu robić coś gdy nie ma efektów , tylko do końca nie wiem czy w tej sytuacji tak jest,dla mnie to w dużej mierze kwestia zaufania Bogu w sytuacjach beznadziejnych . przepraszam ale muszę iść do pracy jak będę miał czas to napiszę \sory ale nie umiem wbić cytatu

Anonymous - 2011-09-22, 13:48

Ozeasz napisał/a:
słyszałem kiedyś o zakonniku (chyba 12 wiek) który chodził na pustynię kilka kilometrów każdego dnia podlewać jakąś tam roślinę nie pamiętam jaką ,i ona wypuściła pędy ......po trzech latach .Chodził trzy lata podlewać piasek!!! i teraz przyrównam to do mojej sytuacji ,KIEDY mam uznać że moje postępowanie nie przynosi skutku ( a tak na marginesie ten zakonnik został później papieżem)albo matka Augustyna ,modliła się o syna 17lat a i tak jeśli mnie pamięć nie myli zmarła przed jego nawróceniem..

Ozeaszu wyszukałem to w złotych myslach........

człowiek moze znieść bardzo duzo,lecz popełnia bład sądząc że potrafi znieśc wszystko..............

pozdrawiam

Anonymous - 2011-09-22, 15:02

Ozeasz napisał/a:
słyszałem kiedyś o zakonniku (chyba 12 wiek) który chodził na pustynię kilka kilometrów każdego dnia podlewać jakąś tam roślinę nie pamiętam jaką ,i ona wypuściła pędy ......po trzech latach .Chodził trzy lata podlewać piasek!!!


Sądze, że mówisz o cudzie, jeśli podlewał piasek a wyrosła roslinka, bo taka była jego wiara, że zawierzył Bogu i ten go wysłuchał
- to w tej kwestii takiego podejście do rozwiążanie twojego małżeństwa, iż wiara twoja i starania zostaną wynagrodzone to ja nie będę podważac, nie mam prawa.
Ja zas odnosze się nie do oczekiwania na cud, a cudownego doświadczenia życia innego niż masz, na które ty sam możesz wpłynąc już dziś i teraz…

Ozeasz napisał/a:
Zgadzam się z tobą Bywalcu że zwykle w takich sytuacjach nie ma sensu robić coś gdy nie ma efektów , tylko do końca nie wiem czy w tej sytuacji tak jest,dla mnie to w dużej mierze kwestia zaufania Bogu w sytuacjach beznadziejnych


W życiu jest tak, że zawsze coś nam daje jakieś nasze zachowanie nawet jak paradoksalnie to jest tylko cierpienie i krzywda
. Zaufałeś Bogu i powierzyłeś swoje cierpienie Bogu, skąd zatem niepewność czy aby słusznie? Może warto jednak w między czasie samemu też wpłynąc na swoje życie?

Bo na moje oko, to widać ogromne współuzależnienie, taki schemat przekonań, w którym uważa się, że musi się zmieniać coś w sobie, że musi się robić to tak długo aż wreście to zachowanie sprawi, że druga osoba też się zmieni, od moich starań zależy tylko czy druga strona przestanie robić coś co krzywdzi, i odmienieni będziemy toczyć życie szczęsliwe.
Może czas zaakceptować to jej zachowanie i zaprzestać nawracać wraz z zawierzeniem tej beznadziejnej sytuacji Bogu, a jak bedzie dobry Bóg chiał to dokona cudu? W takim rozumieniu odgradzasz się od cierpienia, zaczynasz żyć swoim życiem, zaczynasz reagować mniej stresowo, jesteś spokojniejszy, zyskujesz ty i dziecko bo doświadczacie innego życia tego bez ciągłego stresu i krzywdy…a jednocześnie nadal jesteś mężem tej zony, nadal trwasz w postawie mąż jednej zony, nadal wierzysz i oddajesz to cierpienie Bogu

Bo inaczej dla mnie to walka dla siebie o żone, bo inaczej nie jestem w stanie żyć bez niej, a całą ta otoczka z utwierdzaniem się, iż to z postawy bycia odpowiedzialnym za żone jest dla mnie troche szyta gruba nicią… albo ufasz Bogu, i jemu oddajesz, zawierzasz życie, wierzysz, iż cie nie zawiedzie czując przy tej postawie spokoj…albo targają wciąż Toba emocje zupełnie inne niż te, które chciałbyś by były prawdą……
Albo mam wiare, że podlewam piasek i wyrośnie roślinka, nie zerkając wciąż czy już widać zalązki albo jej nie mam i dlatego brak widocznych efektów pogłębia cierpienie i myślenie nie wiedziałem, że może być gorzej....

- mówi się ludzi dobrych, troskliwych, zawsze pomocnych nie koniecznie się szanuje i kocha
ale kolejka do nich i korzystania z ich pomocy jest długa………

Anonymous - 2011-09-22, 15:19

Norbert ,nie uważam się za człowieka który wszystko może ,może znieść wszystko i nie chce się z Tobą przegadywac.Terapeutka moja i żony powiedziała mi jakiś czas temu gdy jej pytałem ile jeszcze można to znosić „kiedy uznasz że już nie dasz rady „ ,ja ciągle szukam granicy miłości prawdziwej ,Bożej miłości która granic nie zna.Ją boję się tylko żebym nie poblądził,nie działał wbrew Bogu ,tym bardziej że ciągle chyba zbyt dużo „troszczę się o SWOJE życie„a chyba wiesz czym to grozi.Staram się też kierować tymi słowami że „Bóg nie daje ciężaru większego niż ten który może człowiek unieść„ jak i tymi „nie ma większej miłości nad tę gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich „
Anonymous - 2011-09-22, 15:51

ozeasz wiem -e tam wiem (zbyt wiele powiedziane)...staram się zrozumiec co czujesz ,fragmentami to zresztą widać....

moje wytłuszczone słowa to troche takie preludium do tego co napisała bywalec-WARTE
ZASTANOWIENIA.......



opisze ci pewna histrorię (zresztą z życia)

-był facet jaki cos nawywracal ,uświadomił sobie własne winy i przwinienia,poniewaz bardzo zależało mu na naprawie relacji,zależało na miłości żony,zależało mu na samej zonie,zależało na rodzinie i dzieciach

robił wszsytko ze swojej strony by to zmienić...
ale upływał czas i nic się nie zmieniało i nadal to wszystko w martwym punkcie trwało...
jak zona odeszła uczuciami tak nie wracała.
męczyło go to strasznie ,tłukł sie między nadzieją a własną winą.

wkońcu na swej drodze skorzystał z porad psychiatry
opowiadajac mu cała swoją histore- ku własnemu zdziwieniu
usłyszał jedne słowa -jedne a jak ważne

"co pan jeszcze zrobi by zadowolic swoją żonę-a moze czas juz przestać o tym mysleć"

i to ozeaszu mówi samo za siebie


pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group