Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - jestem upadłą kobietą...

Anonymous - 2011-09-09, 14:26
Temat postu: jestem upadłą kobietą...
Hmm tak naprawdę nie wiem od czego zacząć..tak strasznie mi ciężko-szukam odpowiedzi...Już przed ślubem panowała u nas bardzo duża nerwówka, przestaliśmy ze sobą rozmawiać, ja wpadłam w wir pracy, on tłumaczył, że się denerwuje bo wszystko jest na jego głowie. Wzieliśmy ślub...Ja wolałam zostać dłużej w pracy niż wracać do domu w którym nadal były tylko nerwy, wynajdowanie ciągłych problemów, chodziłam jak najdłuższymi drogami-oglądając witryny sklepów i przyglądając się innym ludziom którzy pośpiesznie wracali do swoich domów. A ja wracając do domu miałam mecze piłki nożnej,gry i komputer męża...nie było rozmowy, przytulenia, pocałunków,sexu...nie było nic. Nie mówię, że to była tylko jego wina-moja też-mogłam zacisnąć zęby, przyjść do domu i go przytulić, ale nie miałam siły-usłyszałam od niego tyle przykrych rzeczy, mało kiedy robłam coś dobrze, problemem było nawet to, że wypadają mi włosy i są wszędzie-na co nie miałam wpływu-ale wypadały tak naprawdę,ponieważ byłam bardzo osłabiona,mało co jadłam z tego wszystkiego,bardzo schudłam. No i cóż poznałam kogoś, kogoś kto bardzo chciał kochać, pokochał mnie...Dałam się w to wciągnąć-bo w końcu ktoś na mnie zwrócił uwagę, powiedział coś miego,doradział, uścisnął, uśmiechnął się. A w domu było coraz gorzej,on nie miał na mnie czasu-ciągle pracował,albo siedział przed komputerem, nie chciał nigdzie wyjść-nie potrafiłam do niego dotrzeć a on do mnie. Nadszedł czas kiedy byłam tak bardzo w dołku, że myślałam-iż już nigdy z tego nie wyjdę i jest tylko jedna droga... Mój "przyjaciel" powiedział, że mi pomoże, że jestem wspaniała, że zasługuje na szczęście i ciepły dom o którym marzę. Wyprowadziłam się od męża,zamieszkałam sama. Po jakimś czasie przeprowadził się do mnie ten "przyjaciel". Wiem pokochał mnie z całego serca, oddał mi wszystko co tylko mógł-mówiąc, że czekał na mnie całe życie...że chce mieć ze mną rodzinę, że będę wspaniałą matką...Lecz ja w środku nadal kocham męża. Mąż wciąż o mnie walczy, wie, że pojawił się ktoś-powiedział, że sobie z tym poradzimy, że damy radę, że czeka na mnie, że się zmienił, że z perspektywy czasu widzi swoje błędy. I jestem w kropce...dużo ludzi mi mówi, że nie powinnam wracać-że tak się nie robi. Czuje się tak źle z tym wszystkim, odchodząć do męża bardzo skrzywdzę człowieka, który bardzo liczył na moją miłość -podnosząc mnie z emocjonalnego dna. Nie mam żadnej pewności, że mąż się zmienił. Czy ludzie się zmieniają? Ciągle się zastanawiam, czy to wszystko jest do odbudowania, czy będziemy potrafili z tym wszystkim żyć, a może za 5 lat zostanie mi to wypoomniane? Wiem, że zbłądziłam wdając się w romans-bardzo zbłądziłam, przy tym krzywdząc człowieka który chce miec rodzinę ze mną i byc szczęśliwy i mojego męża który pomimo wszystko o mnie walczy :( jestem beznadziejna...nie mam z kim porozmawiać o tym-nie mam przyjaciół. Kocha mnie dwóch meżczyzn:( krzywdzę ich :( jestem złą kobietą:( Mam tyle obaw i tyle smutku w sobie :roll: może tutaj znajdę w koncu spokój i nadzieje, że wszystko się ułoży. Gdyby możnabyło cofnąć czas nigdy bym tego nie zrobiła, teraz cierpimy wszyscy w trójkę a to wszystko przeze mnie-bo była egoistką i chciałam szczęścia,ciepła i szukałam tam gdzie nie było trzeba. Możecie we mnie rzucać kamieniami-przyznaje się-żałuje...Co z tym wszystkim dalej zrobić? Skąd wziąść siłę?
Anonymous - 2011-09-09, 15:04

Kukurydzianko witaj na forum

kukurydzianka napisał/a:
Możecie we mnie rzucać kamieniami-


Nikt tu w nikogo nie będzie rzucał kamieniami , Każdy z nas mniej lub bardziej popaprany - grzeszny.

kukurydzianka napisał/a:
Co z tym wszystkim dalej zrobić? Skąd wziąść siłę?


Co zrobić ???
wrócić do Boga tak naprawdę i tak na maksa

Spowiedź, Eucharystia, wspólnota, może grupa modlitewna ,

Zapraszamy do nas , na rekolekcje
http://www.kryzys.org/vie...p=138898#138898

na skypa , na pogaduchy i do grupy modlitewnej
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=5264

Zdobądź nową wiedzę : np , o wartości sakramentu, o komunikacji, .........
polecam nagrania z naszych poprzednich rekolekcji,
poczytaj dział świadectw,
polecamy książki i filmy - znajdziesz w " tematach różnych"

A może gdzieś blisko Ciebie jest jedno z naszych ognisk sycharowskich ????

zapraszamy na spotkania

Pogody Ducha i wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2011-09-09, 15:49

Kukurydzianko kazdy z nas popelnia bledy, kazdy z nas ma prawo zbladzic... to ze teraz skrzywdzisz czlowieka, ktory sie toba zaopiekowal to troche nie tak... on dokladnie wiedzial w co sie pakuje, zaryzykowal wiazac sie z mazatka, przyzczynil po czesci do rozbicia waszej rodziny, tak mysle, choc moge sie mylic... nie mysl o tym, ze maz bedzie wypominal, nie zapomni, bo w taki sposob nie powinem myslec zclowiek , bo oszaleje, po prostu pojdz za glosem sercea... moze spowiedz, msza, kosciol, moze tez rozmowa z przyjaciolka lub mama, od tak od serca.. mysle, ze kazdy z nas zaluguje na druga szanse... skrzydzilas meza, on siebie, ale j dajcie sobie szanse, z koncu jestescie melznstwem... Sporobij zqawalczyc o wlasne malzenstwo... Ja nie mialam tajkiej szansy, ani ja ani wielu z nas na tym forum.. docen to co dostajesz od losu, docen, ze w koncu to zroumialas... bedziesz inaczej setki razy zadreczac sie, ze nie sprobowalas... To ze maz o Ciebie walczy jest piekne, widiczne na prawde Ci koch, zalezyu mu, potrafi przebaczyc.. wyciagnij do niego reke. powiedzenia
Anonymous - 2011-09-09, 19:54

Moja Droga, tutaj nie rzuca się kamieniami, chociaż często padają ostre słowa. Przeczytałam ze smutkiem Twoją wypowiedź, bo już na wstępie piszesz, że jeszcze przed ślubem było źle. To po co był ten ślub, przecież nie zamieszanie przedślubne spowodowało złą atmosferę. Ale stało się, nie odkręcisz tego.
Więc wracam do postu, piszesz że krzywdzisz dwóch mężczyzn. Ale ja się zastanawiam czy aby na pewno dwóch? Przecież Twój kochanek (nazwijmy to po imieniu) wiedział że nie jesteś wolna, więc postępował jak złodziej, który wyciąga łapę po cudzą własność. I nie może się czuć skrzywdzony że ponosi za tę kradzież karę, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, że o prawnych aspektach nie wspomnę.
Ty co prawda własnością męża nie jesteś, nie byłaś, bo człowiek jest wolny, ale nikt nie ma prawa wchodzić w Twój związek małżeński, pan ów więc nie ma prawa czuć się w żaden sposób skrzywdzony. Jeśli zaś to Ci wmawia, to zwyczajnie gra na Twoich uczuciach i chce w Tobie wzbudzić poczucie winy.
Radzić Ci nic nie mogę, a i nie ma takiej potrzeby, sama wiesz co w tej sytuacji powinnaś zrobić. Na brak siły i niewiarę trzeba się zwrócić do Pana Boga, On uleczy serce i Twoje i Twojego męża. Oczywiście kontakt z innymi sycharkami niesamowicie podnosi na duchu, pozwala spojrzeć z innej, lepszej strony na swój problem. I uwierzyć, że wszystko jest możliwe przy współpracy z Panem.
My tutaj modlimy się za Ciebie i innych, a jak możesz to skorzystaj z zaproszenia Mirakulum, nic tak nie pomaga, jak osobista rozmowa.
Z Panem Bogiem.

Anonymous - 2011-09-09, 21:14

Witaj Kukurydzianko.
Zawitałaś do nas, co znaczy ,że szukasz pomocy,a kto szuka i bardzo chce...znajduje.
Narozrabiałaś to fakt,ale jeszcze nie wszystko stracone,masz/ macie ogromną szanse na szczęsliwe małżeńskie zycie.

Wykorzystaj te szanse jaką.....daje Ci mąż.Zdradzony,okrutnie poraniony z masą niewyobrażalnych dla Ciebie problemów(konsekwencje zdrady) wyciaga reke....żono wróć,poradzimy sobie,zrozumiałem swoje błedy,zmienie sie.......
Doceń!

Po co to wszystko było...Męża i Twoje cierpienie...jak myślisz?
Właśnie po to...abyście obydwoje w końcu zrozumieli czym jest małżeństwo .....zmienili sie OBOJE....i "pociagneli" do konca to co zaczęliście.

"Szczęsliwie" stało sie to teraz...mniemam,ze jestescie młodym i bezdzietnym póki co małżeństwem.
Chciałoby sie rzec..."wybrani"...na poczatku wspólnej drogi "upomnieni"
Dziwnie brzmi,ale tak mi przyszło na myśl.

Piszesz....nie ma pewności ,ze maz sie zmieni.
Zapytam przewrotnie....a czy Ty jestes w stanie sie zmienić,czy tylko liczysz na zmiane meża?
Jesli tak,to niestety,ale z góry jestescie skazani na przegraną.
Jak sobie wyobrazasz ewentualny powrót?
Wracasz i co?
Oczekujesz fanfar,przyjęcia,natychmiastowej zmiany,okazywania miłości?......itp
Tak nie bedzie.
Oboje jestescie bardzo poranienie i oboje bardzo,ale to bardzo musicie sie starać naprawiać to co zepsute.
Powiedziałabym nawet....wiecej zalezy od Ciebie.

Sami mozecie sobie nie poradzić,wskazana byłaby jakaś terapia.
Jeszcze moze byc pięknie....uwierz,ale aby tak było czeka was cięzka praca nad sobą i waszym małzeństwem.
Kochasz męża,maz Ciebie i to jest najważniejsze.

Kochanek sobie poradzi...musi....sam się w to wplątał.
Podziekuj za pomoc i odejdź.

Nie jestes beznadziejna, nikt nie jest,zwyczajnie byłaś bezsilna i narobiłaś głupot.
Skad wziąć siłę na podjęcie jedynej właściwej decyzji?
Od Boga!!!

Anonymous - 2011-09-10, 00:37

Kukurydzianka - ja tez jestem upadla kobieta..
upadla ale powstajaca...
Pytasz na koncu swojego postu ; co robic ? skad wziasc sile ?
Oddaj wszystko co bylo Jezusowi i zapros go do swojego zycia,
tak poprostu , najzwyklej w swiecie ,
na pewno przeprowadzi Cie bezpiecznie przez te wszystkie zakrety.
Bede pamietala w modlitwie,mocno Cie sciskam.

Anonymous - 2011-09-10, 01:36

Mirakulum -dziękuje za przywitanie, to jest dla mnie brdzo ważne...

[ Dodano: 2011-09-10, 01:45 ]
rzaba, dziękuje za odpowiedz i tyle ciepłych słów-jesteś bardzo mądrą kobietą, Jestem tutaj bo chce dać nam szanse. Doceniam bardzo to, że mam tak mądrego męża...tak-bardzo mądrego...tylko czy ja na niego zasługuje? czy dam radę spełnić jego wymagania? czy dam radę nadrobić wyrządzone mu krzywdy? Wiem...wszysto jest możliwe.

[ Dodano: 2011-09-10, 01:51 ]
elzd1- dziękuje i Tobie za odpowiedź i mądre słowa...czytam je wszystkie po kilka razy i analizuje...

[ Dodano: 2011-09-10, 01:56 ]
lena- jestem gotowa się zmienić dla męża, nie oczekuje famfar po powrocie...czuje się raczej zagubiona, chce to poskaładać. Mam świadomość tego, że boża łaska i przychylność nam pomoże...dziękuje...

[ Dodano: 2011-09-10, 02:00 ]
wiara47- ciepło mi się zrobiło na sercu, bardzo Ci dziękuje. Ja też chce wstać...

Anonymous - 2011-09-10, 11:18

Kukurydzainko, jesli chcesz sie zmienic, jesli masz poczucie winy, wyrzuty suemienia to potrafisz, musissz tulko w to uwierzyc... milosc jest w stanie pokonac wiele barier.. nie bedzie latwo, ale jesli bedziesz chciala to dasz rade. Ja chcialabym bardzo, aby moj maz kiedys zrozumial i zechcial sie zmienic, on wie ze popelnil blad, skrzywdzila wiele osob, mnie jako zone, kobiete, z kotora ma dziecko, swoja mame, mojego tate, cale nasze rodziny, ale wedlug niego nie ma juz powrotu, nie ma do od dawien dawna. on nie skorzystal z szansy, ktora mu wszystcy dalismy.... nie popelnij jego bledu. on dzis jest moim przyjacielem/ chyba tylko tak moge go nazwac, ma swoj dom, swoja rodzine, czasem tylko zadzwoni na swieta, urodziny czy imienimy, zlozy zyczenia, zapyta co u mnie i mowi ze bardzo wszystkiego zlauje/ niestty na tym zalu sie konczy. on jest w snie soebi wybaczyc, nie jest w stanie wyciagnac reki po pomoc, choc wie, ze by ja dostal. jesli masz ochocv troche odwagi i sily by wyciagnac reke do meza to to zrob. wiem jak wiele mozna wybaczyc jak kocha sie, wiem jak wiele mozna zniec i jak ogromna radoscia jest powrot drugiej osoby. mi nie bylo to dane, mam swoje inne zycie, czy do konca szczesliwe- nie, ale przynajmiej choc troche bardziej spokojen niz bylo.nie zmarnuj takiej szany , jaka oboej soebie moze dac. nie jedna z nas osb na tym forum chcial by taka szanse dostac. wiem, ze wiele upoadkow i wzlotow przed wami, ale najwazniejsze ze chcecie byc razem. Wiem, ze to trudne, ale nikt nie obeicywal ze bedzie latwo. trzymam kciuki

[ Dodano: 2011-09-10, 11:30 ]
jeszcze jedno... ja kiedys wybaczylam zdrade, jeszcze przed maleznstwem, widzial jego zal, smutek, tego, ze wszystkiego zlauje.. potem bylismy szczesliwi jakies 30 4 lata.. bylo warto.. bylo warto... inaczej jest wtedy na sercu... kochalam go i choc bolalo, choc niegdy o tym nie zapomnialam to potarfilam z tym zyc, on to wtedy docenil, staral, sie, bylismy szczesiliwi, pomimo tych zranien. pomimo tego, ze nasze melznstwo rozpadlo sie pozniej. wiec mozliwe jest to aby maz ci wybaczyl, byscie byli szczesliwi, moze jest to z punktu skrzywdzonej i zranionej osoby, nie boj sie tego. A jesli chodzi o kolege, z ktorym sie spotykasz... on soebie z tym poradzi, tak samo jak kazdy z nas musi soebie poradzic po rozstaniu z druga osobe, moze do niego dotzre, ze nie powienen pakowac sie w zwiazek z meztaka, ze przeciez wokol jest tyle wolnych kobie, ktorym nie musi komlikowac zycia, owszem zaboli, ale moim zedaniem to jedyna i sluszna droga , ktora powinnas pojsc. jesli jestes dla niego wazna , to wazne tez bedzie dla niego i twoje szczescie, czasem trzeba sie powiecic, czasem trzeba zrozuemiec, ze nie powinien pakowac sie w cos w co sie wpakowal. oboej jestescie winni, kazdy teraz musis to jakos przecierpiec, jego karta to to, ze nie bedziesz jego kobeita, mysle , ze jest to cos co potarfi zniesc. tymcazem ratuj siebie, ratuj meza i to co zostalo jeszcze z waszego zwiazku. twoja historia moze skonczyc sie duzo gorzej... do tego wszystkiego mogly byc jeszcze skrzywdzone dzieci, docen to wszystko , sporonuj trzezwo speojrzec na to to daje li Bog, masz szanse, tak ogrobna szanse. jesli masz sile, moze pojedz na spotkanie sycharkow, moze jakas wspolnota, alebo rekolekcje ignacjnskie.. moze to powieli sie sie wyciszyc i podjac decyzje, zawalczyc i was. Nie wiem co jeszcze mogte powiedziec, po prostu z calego serca bym chciala by wam sie udalo.

Anonymous - 2011-09-10, 14:57

kukurydzianko:)

Maria Magdalena ( zapewne pamiętasz tę w którą chciano bardzo kamieniami obrzucac za nierząd) była jedną z niewielu która stała pod Krzyżem Najwyższego, wtedy gdy najbardziej przekonywał ten widok o tym ,że jest pod każdym względem stracony. Tak bardzo ukochała, bo tak wiele zostało jej przebaczone, tak bardzo uwierzyła, bo zapamiętała tę miłość wybaczającą, miłosierną , która podności z nicości do bytu.

Bardzo Cie pozdrawiam
Życzę wielkiego uścisku Bożego , daj się przytulic Jezusowi.

http://www.youtube.com/watch?v=STmNGAEkm6o

Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim

Anonymous - 2011-09-12, 09:10

kukurydzianka napisał/a:
Co z tym wszystkim dalej zrobić? Skąd wziąść siłę?


siłe i motywacje do działania otrzymasz jak sama przyjrzysz się sobie i zrozumiesz dlaczego twoje zycie jest takie poplątane, jakie potrzeby zaspakaja jeden człowiek, a jakie drugi ich nie zaspakajał… potem zreflektujesz się dlaczego tak się działo, i będziesz miała możliwośc dokonac zmian dokładnie takich jakie są ci potrzebne by zyc spokojnie i z zadowoleniem tego co mam.

Uciekłas z jednego związku w drugi, bo odczuwałaś pustkę, brak zainteresowania soba, druga osoba dała ci to, po czasie jednak wasz związek stał się na powrót monotonny, a tobie pewnie znów brak jest czegoś.. inaczej bys się nie zastanawiała czy wrócic do mężą… byłabys zadowolona z bycia z tym człowiekiem…. Nie jestes więc coś już zaczęło się psuc, czegoś znow brak… na horyzoncie pojawił się mąż, inny zupełnie od tego jaki był w małżeńństwie, starający się , adorujący i czarujący. Pewnie tych uczuć wciąż ci brak, i szukasz wciąż osób, które ci to daja, bo tylko wtedy czujesz się kochaną…
mysle, że warto dziś przestac się przede wszystkim sama siebie krzywdzic… zacznij od tego, piszesz jestem beznadziejna, zła, to dużo już mówi o tobie jak się postrzegasz, i jaka masz samoocene, która domaga się ciągłego wzmacniania w oczach innych, ze jest to nieprawda. Bo każdy człowiek chce się czuc, fajnym, mądrym, silnym, gdy tego nie czuje szuka dróg by w taki sposób się czuc, a jedna z nich jest mylne wyobrażenie, że inna osoba może ci tą potrzebe bycia kims fajnym zapewnic… jak wiadomo może, ale w końcu i ona traci siłe, gdy musi wciąż komus udowadniać iż jestes ok., to musi poczuć ta osoba sam, utwierdzac się w tym że to co robi jest fajne, że sama jest osoba zasługującą na miłość, akceptacje, że mimo iż jest taka czy taka, czuje się sama ze soba dobrze….
Jak nie zdobędziesz tego przeświadczenia, twój powrót do mężą okaże się daremny, on nie będzie potrafił zapewnic ci tego, co sama musisz umiec myślec o sobie, i zacznie się po miesiącu miodowym znów powtórka z rozrywki… stare nawyki, płacz i poszukiwania tym mocniejsze, bo teraz doświadczysz jeszcze mocniej tego, iż jestes zła, coś straciłąs bo wmówisz sobie, że jestem beznadziejna coś chciałam, poświęciłam a powinnam inaczej, gdybym była mądra to bym postąpiła inaczej… takie będzie myślenie dla podtrzymania swojej niskiej samooceny, i tego co myslisz o sobie już dziś…

Twoim zadaniem jest przede wszystkim praca nad soba, dokopać się do tego czego ci brak, jak umieć sama te potrzeby bez drugiej osoby zapewniać, mieć samoświadomość tego czego tak naprawde chce, nauczyć się zyc sama ze soba dopiero potem można z kims innym tworzyc zdrowa relacje, bez rozczarowań, poczucia krzywdzenia… bo pewnie tak naprawde druga osoba była tylko kims kto miał ci pomóc w przejściu w tym etapie, kochał cie mocno i to ci wystarczało, czułas się jednak winna że go wykorzystujesz, ale wmawiałas sobie, że to cena za poczucie bycia z kimś i bezpieczeństwa jakie ci daje ta osoba…
Jeśli coś z tego co pisze jest ci znajome, postaraj się cos z tym zrobic… dla siebie byś mogła w końcu świadomie dokonac wyboru życia takiego jakie chcesz, z osoba taką jaka dla ciebie jest właściwa, a bez dowiedzenia się o sobie prawdy co kryje się pod całym tym twoim zachowaniem nigdy nie stworzysz z nikim zdrowego związku, będziesz mogła co prawdda tworzyc jakis tam związek, być w relacji z kims ale nie będzie w tym szczęścia.

Mysle tez że kochasz swojego mężą, boisz się tego ze wróca stare wasze relacje w małżeńśtwie, ale jak zrozumiesz jaki sama miałas wpływ na to i jak zmiana twojego myslenia i zachowania może wpłynąć na relacje między Toba a mężęm, poczujesz siłe i wiare że to może wyglądać zupełnie inaczej…
Co do osoby z którą jesteś, jesteś mu winna szczerość, jeśli rzeczywiście jest tak jak pisze, zrozumie, iż go nie kochasz, a tylko nieświadomie wykorzystałaś jego osobe, by zrozumiec to jak błednie postępowałas chcąc czegoś czego nikt inny oprócz ciebie nie może ci dac… zrozumie, że lepiej jest się rozstac niż życ z kims kto go nie kocha, a tylko potrzebuje...
pewnie to wartościowa osoba, skoro pomogła ci w tym etapie twojego zycia, i zasługująca na kogoś kto go pokocha równie mocno jak on ciebie, da sobie rade, tylko musi znać prawde o was, o przyczynach tego rozstania, ale przede wszystkim sama musisz wiedziec czy to co tu sugeruje jest prawda… tobie da tez poczucie bycia kimś szczerym i zakończysz w sposób dojrzały coś co rani innych i tak naprawde niewiele ma wspólnego z miłością, tylko uzależnieniem od innych osób.

Ja mogę mieć mylne rozeznanie, a to twoje życie i konsekwencje… nie wolno tylko być z kims bo samej się boje być, nie wolno druga osobe wykorzystywać i nie dlatego, że to niemoralne, nieetyczne czy grzeszne ale właśnie dlatego, ze to złe dla mnie samego, że przede wszystkim krzywdze siebie a szukając dróg pocieszenia krzywdze nieświadomie na swojej drodze wszystkie te osoby, które wydaja mi się, że tą potrzebe zapewnią
dlatego warto iść przez zycie świadoma tego czego chce od zycia, z kim chce, wiedzieć jak i co robić by tak się czuc…pozdrawiam

Anonymous - 2011-09-13, 16:41

kukurydzianka napisał/a:
Ciągle się zastanawiam, czy to wszystko jest do odbudowania


Wszystko jest do odbudowania :). Warto nad tym pracować. Dlaczego? Choćby dlatego, że po kryzysie miłość między małżonkami jest o wiele większa. W moim przypadku nie da się po prostu porównać tego uczucia, które było przed kryzysem do tego, które jest teraz.
Nie warto marnować tego doświadczenia i wchodzić w kolejne związki, bo wtedy będziesz zawsze w punkcie wyjścia. To zauroczenie i tak kiedyś się skończy. Lepiej zainwestuj w swoje małżeństwo. Warto :).

Anonymous - 2011-09-13, 20:57

w.z. napisał/a:
Choćby dlatego, że po kryzysie miłość między małżonkami jest o wiele większa.

heeeeeeeee........... kurde tyle tu juz siedze, a wciąz się jeszcze łapię.....
wz dzieki chociaz za poprawienie nastroju :mrgreen: :mrgreen:

kukurydzianka napisał/a:
lena- jestem gotowa się zmienić dla męża, nie oczekuje famfar po powrocie...czuje się raczej zagubiona, chce to poskaładać. Mam świadomość tego, że boża łaska i przychylność nam pomoże...dziękuje...

a po co fanfary???
wystarczy ze dwoje zakasa rękawy i stare mozna przemienic w nowe-wspanialsze

wystarczy by dwoje tego chciało.........i budowało

wiesz kukurydzianko ---
kiedys mój kumpel miał takie fajne powiedzenie....

na co komu nowa miłośc (ewentualnie nowa zona)...
wchodząc w nowa miłośc z czasem ma sie stare problemy z poprzedniej miłości i nowe problemy z nowej miłości.............

wniosek lepiej juz zostac przy starych problemach jakie znamy.......... ;-) ;-)

zatem wielka racja w tym co napisał wz

w.z. napisał/a:
Lepiej zainwestuj w swoje małżeństwo. Warto


pozdrawiam

Anonymous - 2011-09-13, 22:42

kukurydzianko.
Jako mąż jednej żony obserwuję Twój temat......i wyciągam wnioski dla siebie.

Dobrze, że pytasz.
Znajdziesz drogę, a potem spokój serca :-)

Anonymous - 2011-09-14, 01:33

Nawet nie wiecie jak bardzo czekam na każdą waszą odpowiedź...każdą surową...każdą pocieszającą...każdą ciepłą...dziękuje Wam wszystkim. Piszę tutaj bo chce żeby to ze mnie wyszło. Cała sytuacja tak mnie obciążyła, że od jakiegoś czasu nie potrafiłam sobie juz z tym poradzić, zaczęła się bezsenność,brak zainteresowania czymkolwiek-leczę się na depresje-ale tabletki to nie wszystko,chodzi o uzdrowienie w środku,o odzyskanie nadziei... :oops: że to da się poskładać i nie będzie wracać a jak wróci to weźmiemy się mocno za ręcę i damy sobie z tym wszystkim radę. Teraz jestem słaba-chodzi mi tak psychicznie-okazuje mało emocji- "LODOWIEC". Zawsze miałam w głowie takie ideały-że będę miała wspaniałą rodzinę, w której będzie ciepło,radość, dom w którym pachnie kawą i ciastem :-> ,małżeństwo było dla mnie czymś bardzo ważnym,zabłądziłam...
* rzaba- Trzymaj kciuki. Wiem, że życie nie jest łatwe-do tej pory nie małam lekko...Dzięki, że dzielisz się ze mną swoimi doświadczeniami...

*Mirela- Na początku zanim zaczęłam pisać- zastanawiałam się jaki dać tytuł i przyszła mi na myśl właśnie Maria Magdalena i Jezus który dał jej szansę "...Tak bardzo ukochała, bo tak wiele zostało jej przebaczone..." -bardzo ładne zdanie..

*bywalec - Tak odeszłam od męża bo czułam pustkę, odeszłam bo mówił bardzo dużo przykrych dla mnie słów (teraz z perspektywy czasu rozumię, że był zdesperowany i robił to z bezśilności), odeszłam bo potrzebowałam ciepła, normalnej rozmowy, odeszłam bo nie miałam już siły i wtedy widziałam tylko jedno wyjście :-( . Po odejściu przez jakiś czas było mi dobrze, czulam ulgę, nawet przybrałam na wadzę...ale cały czas czegoś było mi brak, cały czas miałam w głowie mojego męża-chciałam odpocząć,zatrzymać się,zastanowić się co wtym wszystkim jest nie tak - mój mąż od samego początku bardzo o mnie walczył,chciał ze mna kontaktu -ale ja nie chciałam-nie odbierałam telefonu, nie odpisywałam.Może będziecie uważali to za śmieszne,ale w tym czasie martwiłam się o niego bardzo...i myślałam o nim każdego dnia...Masz racje-bywalec-muszę nad sobą popracować-zastanowić się nad sobą i swoimi błędami a nie nad mężem...Pracuje nad tym ;-)

* w.z. - Żyję właśnie tą nadzieją, że po przetrwanym kryzysie będzie nam się żyło lepiej-będziemy mocniejsi, będziemy potrafili się wspierać z całych sił a w kryzysowych sytuacjach nie będziemy się nawzajem zaduszać tylko pójdziemy w jedną stronę-wiem, że tutaj chodzi o kompromis. Dzięki, że dajesz mi nadzieję.

*Norbert1 -"wystarczy ze dwoje zakasa rękawy i stare mozna przemienic w nowe-wspanialsze" :-) Bardzo fajnie to napisałeś,dzięki-dodałeś mi otuchy.

*Dak78 - Miło mi, że ktoś uczy się razem ze mną ;-) .Do tej pory byłam zmarnowana bardzo, ale zaczynam odzyskiwać siły. Ktoś tutaj bardzo mądrze napisał, że pobyt wśród Was -Sacharków :-) bardzo dobrze robi na duszę...Mimo tego, że jestem tutaj oficjalnie-od niedawna,to faktycznie widzę poprawę...


Pozdrawiam Was wszystkich...

[ Dodano: 2011-09-14, 01:52 ]
:-/ Nawet o tej godzinie nie potrafie spać...masakra jakaś ;-) ale traktuje to trochę jak swoją pokutę :-| Cóż...kiedyś też spałam smacznie-narozrabiałam i się teraz męczę-sama do siebie się uśmiecham...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group