Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Na końcu wytrzymałości...POMOCY!!!

Anonymous - 2011-09-08, 18:34
Temat postu: Na końcu wytrzymałości...POMOCY!!!
Witam wszystkich...

Sytuację opiszę w skrócie bo aby uwzględnić wszystkie szczegóły nie starczyłoby chyba miejsca ani moich sił...

Rok temu z żoną wzięliśmy ślub. Do tego czasu wszystko układało się idealnie. Dostaliśmy od rodziców mieszkanie w którym zaczęliśmy wspólne życie. Po czasie żona wyprowadziła się do rodziców ponieważ twierdziła iż dojazd do pracy jest nie dogodny i nie chce mieszkać na tym osiedlu ze względu na to, że nie lubi nowego budownictwa (dziwne ale prawdziwe). Kiedy zaproponowała mi wprowadzenie się do teściów nie czekałem, spakowałem walizki i następnego dnia byłem już u jej rodziców. Bywało różnie - jak to w małżeństwie. Po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że żona jest w ciąży i będziemy mieli maleństwo. Strasznie się ucieszyłem natomiast na jej twarzy przez pierwsze 2-3 miesiące nie widać było oznak radości. Ciąża była wyjątkowym momentem, wypruwałem z siebie flaki aby jej dogodzić ale byłem bardzo wyrozumiały. Po narodzinach dziecka żona miała depresję poporodową ale po 3-4 tygodniach kuracji lekami doszła do siebie i stosunek do córeczki zupełnie się zmienił. Jednak do mnie stała się zupełnie inna...i tu wszystko się zaczyna...

Zaczęły się kłótnie o bzdury, zaczęła mnie unikać, zaczęła notorycznie chodzić na imprezy, była cały czas wkurzona, chodziła nabuzowana wsciekłością i nienawiścią. Cały czas robiła mi pod górę a skarżyła się na to, że nie miałem stałej "dobrej" pracy ale przecież to nie jest powód do tego by tak się zachowywać mimo tego, że biegle tej pracy szukałem. Kiedy dostaliśmy od rodziców zastrzyk gotówki po narodzinach dziecka oraz becikowe ulokowała wszystkie pieniądze na swoim koncie do którego ja nie miałem żadnego wstępu a co najgorsze wglądu. Po pewnym czasie stwierdziła że już mnie nie kocha, że jej uczucia osłabły do zera i nie chce mieć ze mna nic wspólnego. Powiedziała mi również zdanie " MAM TO CO CHCIAŁAM CZYLI DZIECKO, DACH NAD GŁOWĄ I RODZICÓW A TY JUŻ JESTEŚ MI NIE POTRZEBNY". Chwilę później spakowała mi walizki i kazała opuścić dom jej rodziców. Czułem się podle...

Od tego czasu a minęły już miesiące mieszkam u rodziców. Żona poblokowała mi wszystkie telefony, nie mam z nią żadnego kontaktu, nie chce się odzywać, rozmawiać ani mnie widzieć a przecież JA NIC NIE ZROBIŁEM!!! Najgorsze dopiero się zaczyna...notorycznie ona jak i jej rodzice utrudniają mi kontakty z córką dając jakieś śmieszne i błahe powody. Albo nie odbierają telefonów, albo wydzielają mi czas widzenia albo przekładają wizyty z dnia na dzień. Kocham strasznie swoje dzieciątko (ma teraz 6 miesięcy) i nie dam za wygraną! Tydzień temu przyszło do mnie pismo z sądu. Żona założyła sprawę o alimenty mimo tego iż kupowałem dziecku wszelakie rzeczy niezbędne do życia. Co najśmieszniejsze i najgorsze zażądała ode mnie nie stworzone sumy!!!

Co jakiś czas dostaję od niej sms'y w których to napisane jest że jestem złym ojcem, że nie nadaje się na rodzica i żebym sobie wszystko odpuścił, że mogę się jedynie zobaczyć na 15-20 min, że nie dadzą mi jej do domu...NIE PODDAM SIĘ BO KOCHAM Z CAŁEGO SERCA MOJĄ CÓRECZKĘ I NIE DAM ZA WYGRANĄ!!!


PROSZĘ O POMOC!!! jestem już na krańcu wytrzymałości...

[ Dodano: 2011-09-08, 19:05 ]
Dodam jeszcze że pomimo braku miłości ze strony żony, obraźliwych słów i gestów, wyrzucenia z domu i wszystkiego co mi zrobiła moje uczucie do niej nadal nie wygasło a wiem że to już koniec...

Anonymous - 2011-09-08, 19:17

Witam ja miałem podobnie, niestety taka jest prawda większość kobiet gdy urodzi sie dziecko zmieniają swoje nastawienie do męża. MOja żona też utrudnia mi widzenia z córką też mieszka u teściów. Jeszcze przed 1 rozprawą było normalnie, ale jak się niezgodziłem na rozwód to wpadła w szał i zakazała mi widzeń. Najlepiej jest napisać do sądu o wyznaczenie widzeń, wtedy będzie musiała się zgodzić. A tak naprawdę radzę dużo cierpliwości, nic na siłę im bardziej będziesz nalegał tym ona będzie stanowcza, takie jest myslenie tych kobiet chcą robić na złość. Ja po 1,5 roku separacji z córką już się przyzwyczaiłem że nigdy nie będziemy pełną rodziną i zaakceptowałem to że widzę sie z nią 2 razy w miesiącu. Tobie też radzę choć wiem że na początku ból jest niedozniesienia.. pozdrawiam
Anonymous - 2011-09-08, 20:43

Napisałeś,że jesteś u kresu wytrzymałości. Podzielam zdanie lukaswisla dotyczące dużo cierpliwości. W życiu zdarzają się sytuacje na ,które nie mamy wpływu. W podświadomości obarczamy się odpowiedzialnością, staramy się wykombinować coś co odwróci bieg rzeczy. Ale są sytuacje ,których ludzką mocą nie da się zmienić. Pozostaje jedynie pokora i cierpliwość. Też miałem sytuację kryzysową, walczyłem , miotałem się i zrozumiałem w końcu ,że na tą sytuację nie mam wpływu. Wyciszyłem się ,przestałem działać i rozpocząłem pracę nad sobą. Najpierw musiałem zrozumieć ,że to nie moja wina,zadręczać się odpowiedzialnością. Ty również musisz wyhamować , ponieważ ta spirala zdarzeń działa przeciw tobie. Musisz zająć się sobą, potrzebnych ci będzie wiele sił. W obecnej sytuacji zadręczając się myślami, zapadasz się coraz głębiej. Musisz przyjąć ,że nie jesteś w stanie zmienić narazie stanowiska żony, ponieważ na twoją akcję następuje jej reakcja. Musisz dać czas czasowi i pomyśleć o sobie, Bóg z czasem zmieni twoją sytuację ,a ból będzie coraz mniejszy.

[ Dodano: 2011-09-08, 20:57 ]
http://dezyderata.ovh.org/ - bardzo trudne,ale możliwe. Dla mnie okazało się jedynym rozwiązaniem. Tylko w ciszy można odnaleść rozwiązanie, ponieważ ona pozwala nam zdystansować się do sytuacji ,w której tkwimy.

Anonymous - 2011-09-08, 22:09

jaca23: dziękuję Ci bardzo za słowa zamieszczone w linku - nie wiem jakim cudem ale poczułem się lepiej, jakoś inaczej spojrzałem na to wszystko i postanowiłem zacząć WSZYSTKO od nowa...
Anonymous - 2011-09-09, 19:47

Witam

Czytam Was i jest mi przykro.Jak duzo bym dała zeby mój mąz walczył o dzieci tak jak wy.U mnie jest odwrotnie to ja muszę zabiegac o kontakt ojca z dziecmi. Mój mąz złozył kolejny już trzeci już pozew z którym wnosi SAM o ograniczenie sobie władzy rodzicielskiej.Zawsze twierdzi i powtarza jak bardzo kocha dzieci ale po jego zachowaniu tego niewidac i to jest przykre i okrutne. Tak ze walczcie o dzieci.Ja dałabym wszystko zeby moje dzieci miały pełna i kochającą rodzine.Ale niestety mój mąz postanowił inaczej!

Pozdrawiam Tyśka

Anonymous - 2011-09-10, 16:29

Załamany,
ja jestem w innej sytuacji. Mąż odchodzi, ostatnia wersja - że będzie sam - mimo innej kobiety w Jego życiu...
Zostawia mnie i kilkumiesieczną córeczkę.

Jestem rozżalona, co oczywiste, czuję się porzucona jak zużyta rzecz...To wszystko boli. Ale to robi mnie. Mimo wszystko, mimo tej krzywdy, którą mi wyrządził informując trzy tyg. po porodzie o innej i rozwodzie - nie zamierzam walczyć z nim za pomocą dziecka. Jest mi ciężko i trudno mi na Niego bez emocji patrzeć.

On twierdzi, że córki nie zostawia - tylko mnie, że ją będzie kochał (w to akurat wierzę).
Nie rozumie jaką krzywdę wyrządza swojej córce. Ale ona go będzie potrzebować więc nie będę utrudniać.
Będę prowadzic swoje samotne życie, będę musieć myśleć o sobie i córce i nie na każde jego "chciejstwa" będę pozwalać - jednak mimo to nie zamierzam córce odebrać taty.
Dlatego nie rozumiem Twojej żony. Nie wolno swoich ran i cierpień leczyć za pomocą dziecka. Może ktoś powinien Twojej żonie to uzmysłowić - jej osobiste żale i pomysły na nowe życie nie mogą burzyć rozwoju dziecka. Może jakaś poradnia, ktoś ze znajomych.

Ktoś wcześniej napisał o wniosku do sądu o ustalenie widzeń. W Twojej sytuacji to chyba wskazane, lepiej mieć kilka widzeń ustalonych niż nic. Ważne abyś nie stracił z dzieciątkiem (chyba tak małym jak moje) kontaktu...U takiego maluszka ciągle coś się dzieje - a to chce się podnosić, idzie pierwszy ząbek... Nie daj sobie tego odebrać.

Trzymam kciuki za Ciebie.

Anonymous - 2011-09-10, 18:37

diola napisał/a:
Będę prowadzic swoje samotne życie, będę musieć myśleć o sobie i córce i nie na każde jego "chciejstwa" będę pozwalać - jednak mimo to nie zamierzam córce odebrać taty.
Dlatego nie rozumiem Twojej żony. Nie wolno swoich ran i cierpień leczyć za pomocą dziecka. Może ktoś powinien Twojej żonie to uzmysłowić - jej osobiste żale i pomysły na nowe życie nie mogą burzyć rozwoju dziecka. Może jakaś poradnia, ktoś ze znajomych.


diola ma w 100% rację nie wolno wykorzystywać dzieci to przecież zwykły szantaż, dziecko , nie ważne czy małe czy duże potrzebuje obojga rodziców. Zabranianie czy utrudnianie kontaktów twoich z córeczką kiedyś obróci się przeciwko niej to żona powinna zrozumieć że córcia potrzebuje Was oboje. U mnie mimo że córcia często płakała przez to co robił mąż to zawsze powtarzała że nie rozumie dlaczego tatuś krzyczy jeżeli ona tak bardzo Go kocha. Ty nie ustawaj w wysiłkach... bo kto puka temu otworzą czego i tobie życzę
Z Panem Bogiem

Anonymous - 2011-09-10, 20:24
Temat postu: Czy pozwalać widywać się mężowi z dziećmi..........
usunięto.....
Przepraszam źle mi się wpisało :oops:

Pogody ducha
Pozdrawiam

Anonymous - 2011-09-15, 19:34
Temat postu: sprawdź...
Załamany_ przykro mi to mówić ale na Twoim miejscu najpierw sprawdziłbym czy dziecko jest Twoje. Zrób badania DNA a wszystko zrozumiesz.
Anonymous - 2011-09-15, 20:38

Gentleman

widzę, że sypiesz po całym forum radami jak z rękawa. A te rady to same cudowne rozwiązania.

Napisz proszę jak radzisz sobie w swoim małżeństwie, najlepiej w swoim wątku: http://www.kryzys.org/vie...p=141054#141054 chętnie skorzystam z wypróbowanych sposobów.

Anonymous - 2011-09-23, 10:28

Załamany,
Szczerze Ci współczuję w związku z sytuacją. moja jest zupełnie inna. Przez długie lata cierpiałam z powodu agresywnych zachowań męża, szukałam odpowiedzi dlaczego ja, chciałam rozwikłać mechanizmy jego zachowań.... I nie znalazłam odpowiedzi. My ludzie musimy czasem uznać naszą bezsilność wobec sytuacji. Nie namawiam Cię do bierności, napewno trzeba walczyć ...Ale spróbuj więcej się modlić. Powierz Bogu swoje sprawy. Modlitwa wycisza. Dotąd kiedy ktoś mi radził w ten sposób myślałam : ale banał, Bóg wysłuchuje wszystkich, ale nie mnie. Przez długie miesiące nie potrafiłam się modlić, tłumaczyłam - ja już nie mam siły. I wtedy w myślach tylko wzywałam imienia Jezusa i Najświętszej Matki. I wtedy nadszedł dar modlitwy. Odkryłam wiele wspaniałych modlitw. W Bogu mam oparcie. Nie wiem co stanie się z moim małżeństwem , ale bez względu na okoliczności biorę Różaniec do ręki. Wierzę, że Bóg mi pokaże własciwą ścieżkę . Z Bogiem.

Anonymous - 2011-09-23, 14:40

Serdecznie Witam!

Bardzo współczuję, to bardzo przykre.
Z wielką uwagą przeczytałam Twój post. Twoja sytuacja wymaga wielkiego wyważenia w działaniach i wielkiego zaufania Bogu. Nic z niczego się nie rodzi... Bardzo czesto jest tak ,że dzieją się rzeczy w naszym życiu ,które przekraczaja nasze wyobrażenia. I te sprawy wyrastaja niestety na zranieniach, na cierpieniu nie tylko z dzieciństwa. Nie będę pytała tutaj jaka jest relacja Twojej żony z własnym ojcem, a psychologiem niech jest psycholog. Dobrze by było bys z takiej formy pomocy również skorzystał.

Jedno wiem na pewno ...zastanowiłabym się nad konkretnym zadziałaniem , a najpierw przemodleniem tej sprawy , by udac się do proboszcza waszej parafii i oznajmić mu prośbę w ratowaniu Waszego małżeństwa Sakramentalnego. Z całą pewnością nie da Ci recepty na ból,ale być może zasugeruje opiekę duchową i wsparcie. Możesz zasugerowac ,ze ponosisz odpowiedzialność za wychowanie dziecka i odpowiedzialność za współmałżonka, a kapłan za wspólnotę Kościoła.

Twoja sprawa wymaga kierownictwa samego Boga. Módl się szczególnie do Ducha Sw. z wielką ufnością , bez niego nie ma nic , "jeno cierń i nedze". Szukaj woli Bożej w swoim zyciu .
Zadbaj o siebie o swoja miłość do Boga , bys mógł czerpać z Tego Jedynego Źródła Miłości.
Inaczej się zwyczajnie nie da..

Wiele Dobra zyczę Tobie i Twoim bliskim

Pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group