Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Bardzo trudna sytuacja. Pomocy.

Anonymous - 2011-09-01, 22:14
Temat postu: Bardzo trudna sytuacja. Pomocy.
Witam,

Do tej pory byłem biernym uczestnikiem tego forum, jednak teraz pomyślałem że gdy wyrzucę z siebie to co tak bardzo mnie boli może zrobi mi się lepiej na duszy, może coś doradzicie.

Oto moja historia:
Teraz jak na nią patrzę widzę, że wszystko potoczyło się nie po kolei i nie właściwie. Popełniliśmy mnóstwo błędów. Na imię mam Grzegorz i w wieku 21 lat poznałem swoją przyszłą żonę Martynę. Jesteśmy razem od 7 lat. Od samego początku bardzo mocno się w sobie zakochaliśmy, Martyna wyglądała bardzo dojrzale i tak też się zachowywała jednak po 2 miesiącach dowiedziałem się że ma dopiero 15 lat. Ukrywała to, bo tak bardzo chciała zachować mnie przy sobie, już tak bardzo mocno się w sobie zakochaliśmy. Klamka zapadła, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, iż jest to miłość na całe życie. Nie jadłem, nie spałem ciągle myślałem o niej – ona tak samo.
Największy błąd popełniliśmy po dwóch latach. Nasza miłość ciągle rozkwitała, nie potrafiliśmy żyć bez siebie, więc pomimo sprzeciwu rodziców postanowiliśmy zamieszkać razem. Po 1,5 roku na świat przyszła nasza córeczka, wiem że to nie w tej kolejności ale miłość nadal rozkwitała i dopiero następnie po pół roku wzięliśmy ślub. Nadal wszystko było pięknie. Miałem już rodzinę, życie ustatkowane, uważałem że nikt i nic nie jest w stanie tego zburzyć, że tak już będzie zawsze. Jednak po upływie ok 1,5 roku od ślubu zaczęło się coś psuć, widać było że między nami narasta jakiś mur. Przyczyną na pewno było to, że Martyna za wcześnie weszła w dorosłość, za szybko została żoną i matką. Ja ciężko pracowałem, ona całe dnie spędzała z córeczką na placach zabaw lub u koleżanek. Widać było u niej narastającą frustrację. Mimo to jeszcze na początku 2010r. planowaliśmy kolejne dziecko. Jednak w tym czasie ona poznała tego chłopaka. Od tej chwili wszystko się posypało. Zmieniła się nie do poznania, stała się wobec mnie niesamowicie wulgarna, chamska, agresywna. Setki kłamstw, chowanie telefonu, tajemnicze wyjścia i późne powroty. Przeżywałem piekło. Tłumaczyła, że to tylko kolega a ja jestem za bardzo zazdrosny. Sprawa raz się wyciszała, raz znów rozbrzmiewała.
Raz wydawało mi się, że wszystko już jest dobrze, jednak problem ciągle powracał.
W maju tego roku złożyła pozew o rozwód. Wyprowadziła się z córką do teściowej. Teraz dopiero dowiedziałem się o tym co działo się przez ostatnie 1,5 roku kiedy ja byłem w pracy. Dowiedziałem się rzeczy tak przykrych, bolących, ciągle wywołujących łzy ilekroć o tym pomyślę. Ona wraz z córką niebawem ma zamieszkać wraz z nim.

Przeżywam straszliwą rozpacz. Czuję ogromny ból z powodu utraty dwóch najbliższych mi osób. Nadal bardzo mocno kocham moja żonę i czuję, że tak będzie zawsze. Nigdy nie sądziłem, że sprawy mogą się tak potoczyć. Że coś może zniszczyć tą miłość. Niestety stało się inaczej. Życie straciło dla mnie sens. Nie wyobrażam sobie dalszego bytu bez tych dwóch ukochanych mi osób. Sam już nie jestem w stanie nic zrobić, próbowałem wszystkiego by nas ratować. Oddaję swoją rodzinę w ręce Boga.

Jak przetrwać ten ciężki okres z nadzieją, że kiedyś jeszcze będziemy rodziną ?

Anonymous - 2011-09-02, 01:57

Matej,
Witaj na forum.
Faktycznie wszystko u Was jakby w przyspieszonym tempie. Dorosłość, dom, rodzina, małżeńskie stadło.
Czy jesteście związkiem sakramentalnym? Bo jesli tak masz ogromne szansę powierzając Was Bogu i pracując nad sobą uratowac małzeństwo. Musisz jednak mocno tego chcieć i systematycznie do tego dążyć. Bóg i ludzie Cię wspomogą tylko to wymaga czasu i przełkniesz po drodze wiele gorzkich pigułek.
Poczytaj inne wątki, zwłaszcza panów, którzy tu piszą. Wiele porad będzie w nich dla Ciebie. Życzę wytrwałości i bożego błogosławieństwa.

Na początek zachęcam do obejrzenia filmu " Ognioodporny"
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4764

Anonymous - 2011-09-03, 11:13

Dziękuje za ciepłe słowa. Film oczywiście obejrzę w wolnym czasie. Tak jesteśmy związkiem sakramentalnym. Nie ustaję w modlitwie, pozostaje mi nadzieja iż Bóg zechce ratować nasz związek.

[ Dodano: 2011-09-05, 17:18 ]
Troszkę jestem zawiedziony tak małym zainteresowaniem moim problemem.
Bardzo liczę na to forum, na Was, na podniesienie na duchu, na jakąkolwiek pomoc. Jest tu tylu mądrych i doświadczonych osób. Czy jest ktoś kto przeszedł podobną sytuację i zechciał by się podzielić refleksjami ???

Anonymous - 2011-09-05, 21:59

A może po pierwsze najpierw szczerze z żoną porozmawiaj, powiedz co czujesz. Myślę też, że ona musi trochę "pooddychać", nie zdążyła się "wyszaleć" może zaproponuj jej, że odciążysz ją w obowiązkach, aby miała ciut więcej czasu dla siebie - bez kłamstw i oszustw.
Modlę się za Was.

Anonymous - 2011-09-05, 22:38

Problem w tym, że próbowałem już wszystkiego. Szczerych rozmów i próźb było wiele. Gdy nie przynosiło efektu również na kolanach. Wszystko na nic. Na moje szczere wyznania wobec Niej, w odpowiedzi słyszałem same obelgi. Chcąc nas ratować skłonny byłem do wielu poniżeń, Ona w perfekcyjny sposób wykorzystywała to by deptać moją godność, człowieczeństwo i honor. Takie rzeczy jak sumienie, skrupuły czy wartości jak Bóg, małżeństwo niestety przestały dla Niej istnieć. W swoim postępowaniu poprzekraczała wszelkie możliwe granice. Mnie doprowadziło to do głębokiej depresji z myślami samobójczymi włącznie. :-( Co do "oddychania" zwykle było tak, że wracałem z pracy zajmowałem się dzieckiem a Ona wyfruwała do koleżanek. Odkąd się wyprowadziła sytuację ma wymarzoną: dzieckiem zajmuje się teściowa a Ona ma czas rozwijać swój nowy związek.

Dziękuję za modlitwę.

Anonymous - 2011-09-06, 21:35

Cytat:
Bardzo liczę na to forum, na Was, na podniesienie na duchu, na jakąkolwiek pomoc. Jest tu tylu mądrych i doświadczonych osób. Czy jest ktoś kto przeszedł podobną sytuację i zechciał by się podzielić refleksjami ???


Witaj, nie zawsze sycharki odpowiadają i duzo piszą. Znam takie oczekiwani na odpowiedz.
Bardzo szczerze piszesz o swoich uczuciach straty, smutku.
Bede pamietac w modlitwie za Ciebie.

Jest taki schemat postepowania, ktory chyba mozemy tu na forum ując w diagram postepowania w sytuacji kryzysu ;-) .

1. Wroc do Pana Boga, spowiedz, jak najczesciej Eucharystia
2. Poszukaj fachowej pomocy, psycholog, doradca rodzinny.( rozpoznaj co moglo byc nie tak z Twojej strony)
3 Miej kontakt z madrymi, wierzącymi ludzmi ( osrodki sychar, inne wspolnoty)
4.Zacznij od siebie, nie ogladajac sie na wspolmalzonka.
5. Oddaj sytuacje Panu Bogu.
6. Czytaj forum, ksiazki polecane, historie osob, sluchaj audycji z rekolekcji....to kopalnia wiedzy.
7. Nie zniechęcaj sie upadkami, otrzepuj kolana i chodź dalej. :)

Z tego co piszesz, zadbaj o siebie, swoja kondycje psychiczną, poczucie wartosci, błaganie i ponizanie się nie buduje związku i szacunku do Ciebie.

Pisz jak sie masz?
Z panem Bogiem

Anonymous - 2011-09-06, 21:59
Temat postu: trzymaj się,kolego
...jestesmy z Tobą.daszradę...ja też już myslalem ,że wszystko już za mną...rodzina dorastała,dzieci...dom juz pobudowany...nic,tylko spokojnie życ...ale jak widzisz,ktoś nam pomieszał szyki,życie...bądż silny,nie poddawaj się...po prostu,trzeba nauczyć się żyć na nowo.he-ja nawet musiałem nauczyć się gotować,kupować ubrania...zawsze ,to żona mi pomagala...i pamiętaj dopóki żyjecie ,żyjemy jest szansa...
P.S. pisz,czytamy i bedziemy Ci pomagać...pozdrawiaM

Anonymous - 2011-09-07, 13:43
Temat postu: Zaufaj Bogu
Drogi Mateju
Musisz przede wszystkim swoją sytuację powierzyć Bogu. Częsta Msza św., komunia daje wiele siły. Jak masz możliwość to korzystaj z cudownego daru jakim jest ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU. Poradź się w swojej sytuacji fachowców, oni powiedzą jakie kroki trzeba podjąc wobec zachowania twojej żony. My sami z siebie nic nie możemy, możemy tylko z Bogiem. A tu na tym forum jest wielu wspaniałych ludzi, wiele treści, materiałów, audycji, więc korzystaj. Głowa do góry, nie jesteś sam, masz po swojej stronie Boga:”Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
Pozdrawiam, obiecuje modlitwę.

Anonymous - 2011-09-07, 23:03

Witaj Matej .
Kolejny ........... kolejny , i kolejny
"przypadek" .
I jutro , pojutrze napiszą następni .
Jedno bardzo chce , drugie bardzo nie chce .
Kolejne etapy "walki" , wreszcie uświadamiamy sobie , że "już nic sami ..... "
i oddajemy się pod opiekę Boga , bo inaczej się nie da .
Wszystko już chyba TU napisano , zatem czytaj .
U Ciebie te 15 lat żony , znak szczególny .
Miłość 15- latki ???
O wiele za wcześnie to wszystko , może się "wyszumi" , dojrzeje ?
Kobiety lgną do "miłości" jak ćmy do lampy .
Chyba musi sobie opalić skrzydełka , inaczej nic nie zrozumie .
Walcz ile możesz ........... czas pokaże co będzie .

Anonymous - 2011-09-07, 23:11

Dziękuje Wam bardzo za ciepłe słowa otuchy, wsparcie i wszelką życzliwość.

Pod opieką psychologa jestem już od dłuższego czasu gdyż było już ze mną bardzo źle.
Kiedy zdałem sobie sprawę z bezsilności i bezradności wobec sytuacji mnie otaczającej, oddałem szczerze wszystko w ręce Boga. Staram się iść drogą wiary do źródła miłości w Chrystusie. Modlę się o moc Ducha Świętego.

Tak na bieżąco, właśnie dzisiaj dostałem papiery z sądu. Pierwsza sprawa dopiero pod koniec listopada. Po przeczytaniu pozwu długo nie mogłem dojść do siebie. Bardzo to boli gdy po 7 latach bycia razem, tylu pięknych chwilach, najukochańsza mi osoba tak mnie opisała. Naprawdę nie sądziłem że posunie się, aż do takich okrutnych kłamstw. W pozwie tym pokazała, iż dąży do celu po trupach, nie cofnie się przed niczym, żadne zasady jak: moralność sumienie skrupuły uczucia czy rozsądek dla niej nie istnieją. Naprawdę żal to komentować. Wiem, że nie zawsze się układało, ale ja naprawdę nieba bym jej przychylił. Zawsze jej pomagałem jak tylko mogłem. W nagrodę w pozwie tym w sposób dosadny zdeptała moją godność, honor i człowieczeństwo. Zrobiła ze mnie okrutnego człowieka. Chce rozwodu z wyłącznie mojej winy.

Trudno jakoś się pozbierałem. Nie ustaję w modlitwie. Wciąż mam nadzieję, iż mimo beznadziejnej sytuacji możliwy jest cud. Modlę się za Martynę o "przemycie oczu" oraz łaskę Ducha Świętego dla niej. Wierze, że istnieje w niej ta piękna dusza nie mająca teraz głosu, ale że Jezus zechce o nią powalczyć.
Jestem z Warszawy i mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć jutro na spotkanie wspólnoty Sychar oraz że będzie to dla mnie bardzo pożyteczne.

Anonymous - 2011-09-09, 20:08

Witaj, pamietam w modlitwie, i jak na spotkaniu?

Nastepne juz w poniedziałek , z udziałem pani psycholod. Pogody Ducha.

Anonymous - 2011-09-10, 16:19

Spotkanie jak najbardziej sympatyczne. Jednak historie osób gdzie rozłąki ze współmałżonkiem trwają już po kilka czy kilkanaście lat nie napawają optymizmem..
W moim przypadku wszystko jest jeszcze tak na świeżo.. Każdy dzień to walka. Nie wyobrażam sobie tego w latach..
Staram się nie załamywać. Nie ustaję w modlitwie.

Anonymous - 2011-09-10, 21:31

Masz duze szanse na naprawę tak na swieżo. Pogody Ducha
Anonymous - 2011-09-11, 22:20

Matej - trzymam za Ciebie kciuki :) i będę pamiętać w modlitwie :)
Może ktoś mi nakreślić, jak wyglądają spotkania Sychar? Sama chcę się na takie wybrać, ale trochę się boję... tu przed monitorem jestem bardziej anonimowa...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group