Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - 2 rocznica ślubu = pozew o rozwód..

Anonymous - 2011-08-27, 23:01

Ja sam nie wiem juz czego wy kobiety oczekujecie od mężczyzny.. przeciez nie da sie być w życiu wszystkim naraz.. i dobrym, ułożonym i szarmanckim, nieznajomym.. ja probuje różne rzeczy robić.. moze jej brakuje jakiegos szalnestwa..

Zamkniety.....przede wszystkim najwazniejsze dla nas jest poczucie bezpieczeństwa i poczucie bycia kochaną(Kinga juz o tym pisała)
Reszta to takie zachcianki,urozmaicenia....fajnie jak sa,ale tez nie ma tragedii kiedy ich brak.

Dlaczego Twoja żona zachowuje sie tak jak zachowuje?
Skad pomysł o rozwodzie,skoro starasz sie byc i szarmancki, i nieznajomy,zaskakujacy.....?
Brak jej bezpieczeństwa?
Zastanawiam sie co kieruje Twoja zoną?

Wspomniałeś na poczatku o zdradzie psychicznej i checi zdrady fizycznej.
Rozumie,ze jedno z Was dopusciło sie psychicznej ,a drugie w odwecie myslało o fizycznej.
Moze w tym problem?
Nie poradziliscie sobie z sytuacją(jedna ze stron)i efekt jest jaki jest.

Zamkniety....niewiem,ale jesli Ty "zacząłeś".....zaskakiwanie,wymyslanie,naskakiwanie itp...na dzień dzisiejszy raczej nic nie da.
Moze z innej strony.....tak zwyczajnie...troska,wsparcie,pomoc,okazywanie czystej,szczerej i prawdziwej miłosci na codzien,bez oczekiwań,wdzięcznosci......???
Dojrzała miłośc,postawa....nie uczucie tylko.
Może na to żona czeka?...może chce poczuć,tak realnie,a nie tylko w słowach?

Jestes stroną ratującą...ogromne wyzwanie...zrozumienie,zwiekszona cierpliwość...tego od nas ratujących się wymaga.
Podjąłeś sie...nie rezygnuj z "byle powodu", wypowiedzianego(złego) słowa zony....nie poddawaj sie.

Próbuje sie do niej zbliżać, tak po cichu, niepostrzeżenie.. jednak ona to czuje i caly czas mnie utwierdza w tym że złoży o rozwód..

chce walczyć a im wiecej czytam forum tym bardziej sie w tym utwierdzam i niewazne jaki bedzie wynik tej walki to sie nie poddam


Tak...mowi,utwierdza,ale.....zdaje sie ,że to tylko słowa....oby...tego Ci życzę.
Piszesz równiez,ze dostrzega twoje starania,że sie przełamuje,ale ....wystarczy jeden dzień i wszystko bierze w łeb.
Czy nie za wiele oczekujesz JUŻ?
Podjąłes decyzję,wiec trwaj,nie zrażaj sie...
Bóg nie zsyła na Nas wiecej niz jestesmy w stanie unieść....nie jest az tak okrutny.

Wracajac do tematu.. niech ktos mądrzejszy i bardziej doświadczony powie mi czy jeżeli naprawde żona naprawdę mnie nie kochała to czy jest sens w ogole dzialac i 'fatygowac'Boga..?

Jak wyzej......to słowa,wynikające z własnej niemocy, bezradności....tak mi sie wydaje w Twoim przypadku.
Sens działania jest zawsze,zwłaszczas jeśli nie wymaga niczego nadzwyczajnego...ochrony siebie spowodowanej przemocą np.

Załamany......żyj,dbaj o siebie,kochaj..........
Wobec takiej postawy Bóg nie jest obojetny!

Anonymous - 2011-08-27, 23:11

lena napisał/a:
Moze z innej strony.....tak zwyczajnie...troska,wsparcie,pomoc,okazywanie czystej,szczerej i prawdziwej miłosci na codzien,bez oczekiwań,wdzięcznosci......???


Zawsze to probuje robić.. nie wiem moze masz racje, że ugodziła ją ta moja głupia zabawa z tą inną.. może nie umie sobie z tym poradzić.. i wszystko jest nastepstwem tego.. bo wczesniej moze i nie bylo jakos szalowo, ale wiadomo male dziecko, praca, dom.. jednak nie moge powiedziec, ze 24/h siedzielismy w czterech scianach, jak byla okazja to ją wykorzystywałem.. moze pare razy zawiodlem, ale to tez sie zdarza, wkoncu jestesmy tylko ludźmi..

lena napisał/a:
Piszesz równiez,ze dostrzega twoje starania,że sie przełamuje,ale ....wystarczy jeden dzień i wszystko bierze w łeb.


i wlasnie teraz z tym sie zmagam.. jeden dzień słabości..kuszenia i mam za swoje.. teraz staram sie wrocic do stanu z początku posta... :-/

Anonymous - 2011-08-27, 23:22

.....a jednak....tak ugodziła ją....dla Ciebie zabawa,oderwanie od codziennosci,dla Niej........?
Zbędne tłumaczenia......zwyczajnie odwróć sytuację....co czujesz?
Nie fajnie co nie?

Wszyscy popełniamy błędy.....niech Cie Bóg prowadzi.
Masz szanse kolego,tylko działaj mądrze :->

Anonymous - 2011-08-28, 13:15

Musiało bardzo ugodzić i zniszczyc cale zaufanie.. to myślenie, że on by nigdy tego nie zrobił.. tą pewność że mnie kocha i dałabym sobie reke uciąć.. a jednak cos sie wydarzyło..

Niestety te błędy.. te grzechy.. ale cóż teraz gdy nie ma sie nawet jak wytłumaczyć.. bo żyje sie pod jednym dachem w dwóch różnych życiach..

Czasu nie cofne, bo cały czas biegnie..
Spokojnej niedzieli!

[ Dodano: 2011-08-28, 13:21 ]
Nowy wątek.. żona poinformowala mnie ze sie wyprowadza za tydzien i najprawdopodobniej zostawi mi córke.. teraz to ja juz w ogole nie wiem co zrobie..:/

Anonymous - 2011-08-28, 16:02

zamkniety086 napisał/a:
żona poinformowala mnie ze sie wyprowadza za tydzien i najprawdopodobniej zostawi mi córke.. teraz to ja juz w ogole nie wiem co zrobie..:/

Jak to co zrobię???

to co nalezy do ojca-zajmiesz sie córą.
Zamkniety co tu napisać???

chyba tylko to -nikt nie dojrzy własnych błędów,nikt nie zrozumie swych dziwnych działań do momentu az nie doswiadczy tego na własnej tylnej części ciała ...
jak widzisz twoja lekcja zycia to jedna częś i konsenwecje.....a żona chce wybrac swoja częśc życia i też własne konsenkwencje.....

jak mawiaja człek najlepiej uczy sie na własnych błędach.....i niektóry tak mają ze musza dośwaidczy na włąsnej skórze -bo nawet wielokrotne STOP ich nie zatrzyma.....
no cóz........ :-o :-o

co zatem pozostaje tobie???

szybko dorosnąc do chwili w jakiej sie znajdziesz

zamkniety086 napisał/a:
Musiało bardzo ugodzić i zniszczyc cale zaufanie.. to myślenie, że on by nigdy tego nie zrobił.. tą pewność że mnie kocha i dałabym sobie reke uciąć.. a jednak cos sie wydarzyło..

ano sie wydarzyło..wydarzyło

kiedyś czytałem cos takiego w necie.......

kiedy zostaje naruszona wrazliwa struktura kobieca(takie mega skrzywdzenie)
w efekcie tego powstaje potrzeba wymierzenia kary-
i jest to zazwyczaj pochodna skrzywdzenia.

trzeba bardzo duzo czasu by kara przestała zadawalac,by odkryc w zaistniałej sytuacji coś innego,by dojść do zrozumienia tej sytuacji.....

czasami jednak dzieje sie tak że kobieta sama się zamyka w skrzywdzeniu i mocnym uczuciu karania-mimo że sama z tego powody jest neszczęśliwa (czyli-serce mówi cos innego niz umysł)-nie potrafi jednak tego powstrzymać w sobie.
do czego to prowadzi??
że cierpi sama-zadając cierpienie innym...........


może to jakos ci rozjasni.... :mrgreen: :mrgreen:

pozdrawiam

Anonymous - 2011-08-28, 19:31

Norbert1,
z kazda sekundą jest coraz jaśniej.. jednak czy nie jest tak że po takich zdarzeniach to jednej stronie sie robi coraz jaśniej a drugiej coraz ciemniej..
szybkie dorastanie jak na zamowienie.. nie poznaje człowieka z wczorajszego dnia..
niestety na tych błędach czlowiek sie uczy i na tych błędach dojrzewa..
Norbert1 napisał/a:
czasami jednak dzieje sie tak że kobieta sama się zamyka w skrzywdzeniu i mocnym uczuciu karania-mimo że sama z tego powody jest neszczęśliwa (czyli-serce mówi cos innego niz umysł)-nie potrafi jednak tego powstrzymać w sobie.
do czego to prowadzi??
że cierpi sama-zadając cierpienie innym...........

bardzo ciekawe to co napisałeś i myśle, że może być trafione.. wiec tego czasu naprawde bedzie trzeba duzo, albo zeby cos sie zagoiło, albo zeby całkiem się odcięło..
Ja ani na moment nie zboczyłem z mojej ścieżki i mimo przeciwienstw sie nie poddam do samego konca mojego lub jej..

Anonymous - 2011-08-28, 21:21
Temat postu: kochaj córkę
zamknięty,to się ciesz,że corka bedzie z Tobą....napisze Ci co ja dzis odczuwałem...bylismy w kosciele i córka poszła do komunii ,a ja zamierzam za tydzien ale naraz poczułem taką wolę poprawy...chęci uczestniczenia wspolnie z córką ,ze tez poszedłem do spowiedzi .I razem przyjęliśmy komunię....moja żona/będąc z innym tego nie przeżyje/.....To był piękny dzień...z takich małych rzeczy naucz się cieszyć....trzymaj się.
Anonymous - 2011-08-30, 01:41

rafal41, ciesze sie z kazdego dnia mając je obydwie przy sobie.. a co bedzie to chyba nikt nie wie.. no po za Jednym w trójcy..

dobrej nocy i nadal proszę o modlitwe w intencji tej mojej przemiany..

[ Dodano: 2011-08-31, 23:45 ]
Nie wiele sie wydarza wiec nie wiele pisze.. proby utwierdzenia mnie w przekonaniu ze nie ma sensu działanie są jak kule skierowane w moją strone, jednak nie tak latwo oddam pole walki...

Proszę nie przestawajcie się modlić..

[ Dodano: 2011-09-01, 07:36 ]
kinga2 napisał/a:
Jeżeli naprawdę powiecie Mi: „Bądź wola Twoja”, co jest równoznaczne z powiedzeniem: „Ty się tym zajmij”, Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i rozwiąże najtrudniejsze sytuacje. Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość zwiększa się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi: „Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli będzie trzeba, uczynię cud. Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! Zamknij oczy i mów: Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencją miłości.


tak więc zamykam oczy..

[ Dodano: 2011-09-02, 12:30 ]
No i po pierwszej wizycie u psychologa.. narazie nic ciekawego sie nie dowiedziałem, jednak zamierzam wytrwale pracować.. do tego ciągła i szczera rozmowa z Bogiem... codziennie coraz wiecej małych cudów..

Dziekuje wszystkim za modlitwe, bo bez niej nic by sie nie moglo wydarzyć..

Temat cos mi uciekl na dół, ale tez nie mam ostatnio weny do pisania..

Anonymous - 2011-09-02, 14:00

ktoś inny niż Ty musi podbić :-)
proszę :-)

Anonymous - 2011-09-02, 14:04

Dziękuje :)

[ Dodano: 2011-09-02, 14:12 ]
Jedynie moge dopisac, że wczoraj maly przełom..ostatnio wiecej rozmow.. chyba widzi, ze sie staram.. ze pracuje nad sobą.. nie wiem do czego wszystkiego to doprowadzi, ale cytat z postu wyżej caly czas siedzi mi w pamięci i stał się moim codziennym mottem..

dla wszystkich w sytuacji analogicznej....
http://www.youtube.com/watch?v=bb4rqiIJ2WU

Anonymous - 2011-09-06, 21:21

Pozdrawiam i podbijam temat. :-)
Anonymous - 2011-09-26, 20:08

Jakis czas mnie tu nie bylo, troche zabardzo zaczalem wierzyć w swoje sily i troche sie pogubilem za to zostalem sprowadzony na ziemię przez 'obiekt' moich westchnień..zacząłem błądzić i zastanawiac sie czy aby to co robie ma sens..czy warto cierpiec dla kogos kto nie uwzglęnia juz nas w swoim życiu..włączyły mi sie takie czysto ludzie odczucia..pragnienia bycia znow kochanym,szanowanym..ale skoro nie moge tego od niej dostac..?czy da sie tak..?
Anonymous - 2011-09-28, 12:37

Witaj zamknięty, powiedz jak okazujesz swojej żonie miłość? Jak jej pomagasz w życiu codziennym? Może ona po prostu tego nie dostrzega lub czego innego wymaga? Sprobuj sie dowiedziec jak jej mozesz pomoc, np przy dziecku, codziennych obowiazkach, nie boj sie tego jako mezczyzna ze czasem pozmywasz gary..to dla kobiet jest czasem okazywanie milosci..
Anonymous - 2011-09-29, 09:50

Probuje w codziennym życiu bardziej pomagać niż przeszkadzać.. okazywanie miłości.. gdybym coś probował to bym został wyśmiany.. "przecież dawno temu zabiłem tą miłość.."
Więc staram sie poprostu być, pomagać, zajmować sie domem, córką jak tylko umiem..
nawet wtedy jak ona wychodzi..

Jak ktoś jeszcze tu zaglada to prosze o modlitwe tym razem o wytrwałość w tym co postanowilem.. bo niestety czasem przychodzą dni zwątpienia..


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group