Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - 2 rocznica ślubu = pozew o rozwód..

Anonymous - 2011-08-17, 08:43
Temat postu: 2 rocznica ślubu = pozew o rozwód..
Witam, wsumie przez przypadek zagladnalem tu pare tygodni temu i zacząłem czytać kolejne historie.. ale chyba pora i na moją, bo już sam nie wiem co sie w okół mnie dzieje..

Zaczne od tego, że jesteśmy dokladnie 2 lata po ślubie, wczesniej znalismy sie jakies 4.. do ślubu zmusilo/skłoniło nas prawdopodobnie to że obecna jeszcze żona zaszla w ciąże.. wtedy naprawde się kochaliśmy, mimo przerożnych problemów i przeciwieństw losu zawsze szliśmy jedną ścieżką, razem przeciw wszystkiemu i wszystkim..

No i dzień ślubu.. wydaje mi się że było wtedy jeszcze w nas dużo miłości i szczęścia.. chociaż żona mówi, że juz wtedy mnie nie kochała i ten ślub był nieważny..

Po ślubie zamieszkalismy razem sami w mieszkaniu, ja pracowałem, żona siedziala w domu całymi dniami sama.. i chyba tutaj wszystko sie zaczyna.. ja tylko praca, dom, praca... zacząłem zapominać że żona to ta sama kobieta co przed ślubem i mimo tego, że nigdy nie byłem wylewny, nie rozpieszczałem jej, raczej rzadko gdzies zabierałem, nie wiem czym to bylo spowodowane, ale moze poprostu byłem mało doświadczony, za młody... może dalej jestem małym chłopcem nie umiejącym utrzymać przy sobie kobiety.. dopisze, że mam 25 lat.. chociaz czasem czuje sie jakbym mial dalej 19..

Tak więc po ślubie wszystko sie popsuło.. jednak jakoś żylismy.. nie wiem czy razem czy koło siebie.. przez 1.5 roku bylem nieobecny - tak mi powiedziala, wiem jedynie ze wciagnela mnie praca i czułem sie jak na jakims autopilocie.. nie mialem kontroli nad swoim życiem. Później sie obudziłem i sie troche unormowało.. raz było lepiej raz gorzej.. ale z kazdym dniem, tygodniem, miesiacem coraz chlodniem miedzy nami..
oboje sie bardzo zranilismy.. wliczając zdrade emocjonalną z jednej strony i wielką cheć zdrady fizycznej z drugiej...

Przejde do kilku dni wstecz..
Siedzimy w pokoju wieczorem i jakas tam rozmowa o niczym jak zwykle, nagle żona mówi chce rozwodu... wybiło mnie to troche z rytmu.. wiedzialem ze nie jest dobrze z nami, ale nie sądziłem że ona bedzie na tyle odwazna, że posunie sie do tego...
Wczoraj 2 rocznica slubu, zaplanowalem sobie wszystko... ale coś dziwnego się stało czego nie umiem wytłumaczyć nawet samemu sobie...
pomyslalem wkoncu cos zrobie, zaskocze ją.. rano przed jej praca mala niespodzianka z karteczką... popoludniu przyjechalem po nią.. i zamiast wprowadzić moj plan w życie to pojechalismy calkiem gdzieindziej i wyszlo jak wyszlo... powrot do domu, kłótnia i milczenie do wieczora... później krótka rozmowa i słowa żony "w tym miesiącu skladam wniosek o rozwód, mam znajomego pomoże mi..." ja juz nie wiem co sie ze mną stało... w ogole na to nie zareagowalem, byłem zawiedziony i zniesmaczony moim zachowaniem w tym dniu... nie moglem uwierzyć jak to wszystko moglo sie tak potoczyć (dodam, że nigdy wczesniej jakos specjalnie nie lubialem rocznic itp.) więc powiedzialem ok i wyszedlem z pokoju...

Tak troche w skrócie i moze bardzo chaotycznie.. ale musialem to gdzies napisac.. czy czytając to ktoś widzi tą milość, która kiedys była tak wielka.. czy ktos widzi choc cień szansy na to żeby 2 osoby które kiedys tak bardzo do siebie ciągneły znowu poczuły to coś.. ja wiem, że żona od dlugiego czasu juz mnie nie kocha, tak mi mowila i moze przez to ta moja miłość stracila sens... bo czy warto kochać kogos kto Ciebie nie chce...?!

Czy jest na to jakies racjonalne wytłumaczenia..czy jest jakaś odpowiedź..

Anonymous - 2011-08-17, 10:00

Ja mam podobnie ale już po 16 latach małżeństwa. Zakochaj się w Panu Bogu i zaufaj mu a zobaczysz jego miłośc w jej sercu. Pan Bóg połączy Was w jedno tak jak to było podczas slubowania przed ołtarzem. Na poczatek dowiedz się jak najwięcej o mocy sakramentu małżeństwa z tej strony lub www.adonai.pl jak Pan Bóg przyciąga modlitwą jednego z małżonków drógą połówkę. Ja jestem na poczatku tej drogi ale widziałem juz kilka cudów nawet po kilku latach rozstania i nawet po rozwodzie. Zaufaj przedewszystkim Panu Bogu.
Anonymous - 2011-08-17, 11:12

zamkniety086 napisał/a:
ale musialem to gdzies napisac.. czy czytając to ktoś widzi tą milość, która kiedys była tak wielka.. czy ktos widzi choc cień szansy na to żeby 2 osoby które kiedys tak bardzo do siebie ciągneły znowu poczuły to coś.. ja wiem, że żona od dlugiego czasu juz mnie nie kocha, tak mi mowila i moze przez to ta moja miłość stracila sens... bo czy warto kochać kogos kto Ciebie nie chce...?!

zamkniety witaj na forum :-o

...rozumiem że nic zamkniety ..oznacza zamkniety na miłośc do żony??

czy tak???
warto jednak może na początek pokombinowac jak byc przeciwnością swego nicku...
czyli
OTWARTY

1.na Boga i miłość
2.Na zone swoja miłośc względem niej

hmmmm i jak tu napisać???

nie bierz słów zony do serca tych na NIE....aby zamykac sie całkowicie...jeno spójrz na nie aby cie motywowały.....

zamkniety tak łatwo podasz cos na co sam sie zdecydowałeś???

echhh KRYZYS.....to taki sprawdzian małżeństwa byc może i w samym przyzwoleniu Boga.......

małzeństwo to takie dwa magnesy.......z jednej strony bieguny sie przyciągają....z drugiej odpychaja.......

ale wystarczy by tylko jeden magnes zmienił biegun .......a przyciaganie znów ma szanse zaistnieć


Bądż tym magnesem ..dzisiaj..teraz TY........
byc moze jako ten jaki jeszcze coś widzi...coś chce...czegos pragnie..jaki jeszcze sie nie poddał........

zacznij zamkniety od siebie---- by stac się OTWARTYM

pozdrawiam

Anonymous - 2011-08-17, 12:28

Dziękuje za tak szybkie odpowiedzi...

@Krzysztof1970
Chyba nie mam już innego wyjśćia... jak sam nie umiem to możę Pan Bóg mnie pokieruje.. :?:

@Norber11
Twoja wypowiedź sklaniająca do myslenia... ten nick wyszedl jakos tak przypadkowo.. ale teraz widze że jest w tym duzo prawdy.. zamknąłem sie na siebie, na Boga, na żonę.. Wczoraj chcialem zrobić tak jak napisałeś, ale cos bylo silniejsze i wyszlo do d*** przez co sie juz calkowicie zamknąłem. BYć może naprawde nie jestem takim facetem jakiego ona potrzebuje.. z czasem wymagania i upodobania sie zmieniają...
Ja nie wiem czy to kryzys czy poprostu rozpad związku, który od dlugiego czasu oddal nas od siebie co doprowadzilo do takiej sytuacji..

Anonymous - 2011-08-17, 12:52

Zamknięty witaj na forum , polecam na początek film " Ognioodporny"

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4764

kazania ks Piotra

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4934

z książek polecam J. Eldredge "Dzikie serce"

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-08-17, 13:08

Mirakulum
Właśnie kilka dni temu zacząłem czytać "Dzikie serce".. ale nie wiem czy ono mnie przyblizy czy jeszcze bardziej oddali..
Zaczynam od filmu.. dziekuje!

Anonymous - 2011-08-17, 13:16

zamkniety086 napisał/a:
jak sam nie umiem to możę Pan Bóg mnie pokieruje..

heee pokieruje..pokieruje..a juz napewno zamkniety odnajdziesz siebie jako faceta....

by nie pisac tak........
zamkniety086 napisał/a:
BYć może naprawde nie jestem takim facetem jakiego ona potrzebuje


ale z z pewnością jestes własciwym i takim facetem (na miejscu)
jedynie nie sprostałes temu
zamkniety086 napisał/a:
z czasem wymagania i upodobania sie zmieniają...


echh widzisz potrzebujesz czasu..a także motywacji i siły ..(a masz ją na 100% od Boga) :mrgreen:

a po co to??
bys dostrzegł co moge zmienic,jak temu zaradzić ..jak pomóc zonie w jej zagubieniu...

zamkniety086 napisał/a:
Ja nie wiem czy to kryzys czy poprostu rozpad związku, który od dlugiego czasu oddal nas od siebie co doprowadzilo do takiej sytuacji..


zwał jak zwał..kryzys to zazwyczaj ostatni etap oddalania się od siebie w związku...to zazwyczaj nastepstwa i konsenkwencje

-braku zrozumienia
-braku wspólnego języka
-braku troski i wspomagania sie wzajemnie
-braku oparcia w drugim
-braku własciwej komunikacji

itd..itp....a wynikiem tego jak napisałes...jest to... dalej..dalej ..coraz dalej od siebie...

i widzisz chłopie ..natura kobieca jest zazwyczaj constans(identico)..
wcześniej sa .......

-prosby
-sygnały
-gesty
-naprowadzania
a z braku reakcji drugiej strony

przychodzi dzień zwany WYPALENIE i bachhhhhhhh......

zatem zamiast dokładania drwa do ognia (rozwód)
między innymi takimi słowami -zamykam się coraz bardziej...

zakasaj rekawy i zmieniaj to póki co.........
a na początek

tak jak napisała to mirkulum- warty film polecenia

Mirakulum napisał/a:
" Ognioodporny"


pozdrawiam

Anonymous - 2011-08-17, 13:25

Przegladnalem początek tego filmu.. ogladnac go samemu czy moze razem wieczorem.. razem jak razem.. moze wspolnie..

Eh dluga droga przede mną.. ale co jeśli nie sprostam wyzwaniu, jezeli ten cały kryzys mnie przerosnie.. jezeli odpuszcze bo nie bede widzial sensu..
Ona wkoncu odejdzie.. bede widywal sie z córką weekendowo.. eh czy to nie bedzie gorsze od tego co jest.. naprawde dluga droga..

Anonymous - 2011-08-17, 13:34

zamkniety086 napisał/a:
jezeli ten cały kryzys mnie przerosnie.. jezeli odpuszcze bo nie bede widzial sensu..

echh chłopie ilu ludzi tu na forum ..to tyle przekroczeń siebie...to tyle zmian w sobie...
cóż można więcej napisać ..staniesz przed Bogiem..........zobaczysz sens.....

chyba tylko tyle..oglądaj..czytaj...szukaj w tym wszystkim siebie......
a motywacje..odpowiedzi..podpowiedzi przyjda same.......

zamkniety086 napisał/a:
Ona wkoncu odejdzie.. bede widywal sie z córką weekendowo.


echh zamknięty .......
powtarzam dosć często memu synowi taki tekst......

bardzo duzo zalezy od naszego nastawienia

-pozytywne to 50% sukcesu
-negatywne to juz w 50% porazka.........

zatem mysli pozostaw właśiwemu biegowi- faktów

pozdrawiam

Anonymous - 2011-08-17, 14:10

Pozostawie i bede myslal pozytywnie..
Anonymous - 2011-08-17, 18:35

Co to jest do zastanawiania się? Jeżeli ją kochasz to walcz! Pokaż, że Ci zależy, że jest Twoją kobietą, Twoją Ukochaną... Twoją Przyjaciółką! Jeżeli siedziała cały czas w domu, a Ty w pracy, to mogła się poczuć niekochana, Tobie niepotrzebna... Więc wyciągnęła swoje wnioski... Czy może ta miłość znowu wybuchnąć...? Przeczytaj 1 Kor 13, 8, to jedno zdanie... Na które ja liczę, w przypadku mojego też 25-letniego niedoszłego męża, który w tej chwili jest z inną...
Anonymous - 2011-08-17, 22:06

aagrafkaa
Jak walczyć jak druga strona nie reaguje już...nie daje znaku życia.. życia miłości..
Próbuje sie do niej zbliżać, tak po cichu, niepostrzeżenie.. jednak ona to czuje i caly czas mnie utwierdza w tym że złoży o rozwód..
Nie wiem czy ten tekst jest o miłości człowieka.. i czy te nasze "połówki" naprawde nas kochają...kochały..?! :-(

Anonymous - 2011-08-17, 22:29

Ja bym walczyła... Na wszelkie sposoby... Tak jak zresztą próbowałam w swoim przypadku - choć nie mieszkając z tą osobą i gdy ona nie chciała mnie widzieć trudno było... Próbowałam za pomocą słów pisanych w smsach... A Ty masz możliwość na co dzień, w waszym wspólnym domu... Ostatecznie próbowałam i w ten sposób, że ograniczyłam się do modlitwy, licząc, że On potrzebuje czasu... Co mam robić teraz nie wiem :( Ale walczyłabym do momentu podpisania papierów rozwodowych... U mnie takim papierem było info, że jest z inną. I teraz jedyne, co mogę to nie zamykać drogi - gdyby chciał, to ja czekam :(
Anonymous - 2011-08-17, 23:14

Gdzieś na forum przeczytałem, bardzo mądre słowa, że ludzie teraz są wygodni i leniwi.. nikt juz nie walczy o miłość.. i mimo, że ślubowało się przed Bogiem, drugiej osobie że sie jej nie opusci aż do śmierci... Coś nie pasuje w jednej osobie to szuka sie kolejnej.. a pozniej kolejnej i kolejnej..bo skoro ktos raz odstąpił od 'umowy' to dlaczego nie zrobi tego raz kolejny.. ale wierze że cuda się zdarzają i niewiadomo co Bóg ma dla nas..co życie dziwnego jeszcze nam zgotuje.. ja juz sam nie wiem czy miłość w tych czasach jest mozliwa.. taka czysta, bezinteresowna, wieczna..
Może to Twoje czekanie i cierpienie kiedys sie skonczy.. a moze czemuś ono służy..
Ja mam ją na codzień, ale kto wie co bedzie za tydzien, miesiac, rok..
Ja sam nie wiem juz czego wy kobiety oczekujecie od mężczyzny.. przeciez nie da sie być w życiu wszystkim naraz.. i dobrym, ułożonym i szarmanckim, nieznajomym.. ja probuje różne rzeczy robić.. moze jej brakuje jakiegos szalnestwa.. caly czas czytam "Dzikie serce" i coraz wiecej sie dowiaduje.. do tej pory byłem bardzo nieświadomy wielu rzeczy.. może gdybym mial tą książke 2 lata temu.. eh.. wierze juz tylko że Sam Bóg może mi w jakis sposób pomóc.. bo miłość juz nigdy nie bedzie taka sama i nigdy nie bedziemy kochac kogos tak samo jak nawet dzień wczesniej.. jednak nie wszystkim to wystarcza..


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group