Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - kocham Innego, bardzo...

Anonymous - 2011-08-29, 00:19

Przepraszam, że tak długo nic tu nie odpisywałam, gdy tymczasem Wy dzielicie się swoimi uwagami. Bardzo Wam za nie dziękuję.
Od mojego postu wydaje mi się, że wiele się wydarzyło. Coraz wyraźniej widzę jak dałam się wciągnąć w tę spiralę zła.. Nie wszystko jest w porządku jeszcze, jest dużo do zrobienia. Ale jakiś kawał pracy, nie bez Boskiej Łaski został przepchnięty. Pierwsza sprawa - udaliśmy się wraz z mężem na spotkanie Sycharu. Pokładam nadzieję, że to jedna z naszych dróg teraz. Druga sprawa - od dłuższego czasu, odkąd ta sytuacja się rozwijała czyli ok dwóch miesięcy nie byłam u spowiedzi.. i droga do konfesjonału baaaardzo mi się wydłużała. Czułam, że potrzebuję rozmowy i spowiedzi jednocześnie, a nie wiedziałam jak się za to zabrać, do kogo pójść.. Zdarzył się cud - dostałam niespodziewanie kontakt do księdza, który pełni na co dzień taka posługę. Jestem z nim umówiona na czwartek! Boję się, ale tak się cieszę jednocześnie. Czuję w sobie już zbyt wielkie spustoszenie, na które sama przyzwoliłam swoją słabością i naiwnością..
Trzecia sprawa - podejmuję małe kroczki zmierzające do odejścia z pracy, w której jest również ten mężczyzna. Nie jest to dla mnie proste, z różnych powodów, ale mam nadzieję, że Bóg umocni mnie i tutaj.. I czwarta - szykuję się też wewnętrznie do rozmowy z moim mężem, w której chcę go prosić o wybaczenie.. daję sobie jednak na to najwięcej czasu.

Bóg był zawsze przy mnie, nawet w tych najciemniejszych momentach, gdy ja nie byłam przy Nim - widzę to coraz wyraźniej.. Widmo większej tragedii przelatuje mi przed oczami, jak przypomnę sobie niektóre swoje uczucia czy myśli z ostatnich kilku tygodni..

[ Dodano: 2011-08-29, 00:28 ]
Anna Teresa napisał/a:
Jak długo znałaś swojego męża przed ślubem? długo już znasz tego INNEGO?


Witaj Anno Tereso, męża znałam jakieś 4 lata przed ślubem, ale to były dość trudne początki..... długa i "małoromantyczna" historia. Tego innego mężczyznę znam jakieś dwa lata, pracujemy razem, to był mój dobry kolega, za takiego go zawsze uważałam.


Przerwa na sen.

Anonymous - 2011-08-29, 08:33

elfic.a napisał/a:
pracujemy razem, to był mój dobry kolega, za takiego go zawsze uważałam.

hmmm elfico trzeba bardzo duzo wewnętrznej dorosłości-aby w takich relacjach pozostało tylko "po koleżeńsku"
to tak jak przejście przez rzeke skuta lodem ...teoretycznie i praktycznie to mozliwe,ale mozliwym jest także załamanie się lodu -prawada???
relacje kumpelskie to często powierzanie,zawierzanie-czyli relacje emocjonalne.
A gdzie relacja emocjonalana-tam ma szanse pojawic sie cos więcej.
wiadomo że może..a nie musi

z tym że wiele w tym zależne od nas samych.
Jak mocno potrafimy okreslić STOP i GRANICE..tych relacji.

Dlatego z większości ust często słychać to
-że przyjażń męsko- damska jest przyjaznią dośc WĄTPLIWĄ.

A tak na marginesie
.. aby usunąć skutki- trza najpierw dotrzeć do przyczyny


pozdrawiam

Anonymous - 2011-08-29, 09:00

Cytat:
Ale relacja z Innym za bardzo mi już "smakowała", za bardzo zaspokajała pragnienia, zbyt ważny już stał się dla mnie

Elfic, to co czujesz do "innego" to nie kochanie, ale zakochanie.
Miłość to bezinteresowność, pragnienie dobra dla drugiej osoby, zdolność do poświęcenia.... A tutaj - widzisz szanse na spełnienie jedynie swoich egoistycznych zachcianek... Nazwijmy - marzeń :-)
Nie wszystko, co smakuje jest zdrowe. Tutaj na pewno szkodzi bardzo Wam, już to wiesz...
Czym prędzej uciekaj z miejsca kuszenia. Zmiana pracy to mądra decyzja.
Inna sprawą jest dlaczego Twoje serce pożąda - czułości, zrozumienia... Brakuje Ci tego w małżeństwie.
Trzeba Wam powrócić do siebie emocjonalnie. I wcale nie musi być tak cudownie jak z "innym"... Może być tak, jak między żoną i mężem. Nie, jak między żoną i kochankiem. To drugie to iście szatańska sprawka, więc i emocje są wielkie, wizja "szczęścia" bardzo pociągająca..
Pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości do ...siebie samej.

Anonymous - 2011-08-29, 09:02

Witaj elfic.a,

Cieszę się, że ciągle jesteś z nami na tym forum! :-) Cieszą także Twoje zwycięstwa w pokonywaniu pokus i zawierzenie wszystkiego łasce bożej. Tego się właśnie trzymaj! Oddaj wszystko Jezusowi i wstawiennictwu Jego Najświętszej Matki! Ona Was poprowadzi! Może przyłączysz się do sycharowego różańca w Róży, we wrześniu nowe intencje, zachęcam Cię! Różaniec to potężna broń w walce z demonem! Sam doświadczyłem wielu łask!
Życzę cierpliwości i ufności! Pozdrawiam :-)

Anonymous - 2011-08-29, 23:18

Winny napisał/a:
Piszesz, że dwa lata temu nawróciłaś się, a jednak widzę, że :evil: wygrywa bo piszesz również, że zaczełaś obecnie wątpić w Boga.
I to jest powód Twoich problemów i rozterek. Gdybyś była cały czas blisko Boga, to nawet nie przyszłoby Ci do głowy zainteresować się tym "innym".


Winny
, nie przeczę, że gdyby moja relacja z Bogiem była stale bliska, może nie doszłoby do tego. Jednak jest ona dość zmienna, tak jakby cały czas toczyła się jakaś walka.. Raz jest lepiej, raz jest gorzej.. niestety. Coś może jest ze mną nie tak, nie wiem tego jeszcze, szukam...


Winny napisał/a:
"Mój mąż jest dobrym człowiekiem" - słowa, które piszesz usłyszałem kiedyś od żony w poradni małżeńskiej, rozpoczynając odpowiedź na pytanie psychoterapeuty: "dlaczego chce pani rozwieść się z mężem?".

Jak można chcieć odejść od męża, o którym mówi się, że jest dobrym człowiekiem?
Jest dobrym, ale "Inny" jest lepszy?..............a jak za rok spotkasz kolejnego "Innego", który będzie lepszy od swojego poprzednika, to co zrobisz?

Chciałam tylko podkreślić, że nie robi mi krzywdy fizycznej ani psychicznej - jest dobry, (choć zapracowany...), kocha i szanuje mnie. Mam świadomość, że zawsze znajdzie się ktoś lepszy w czymś od osoby, z którą jestem zaślubiona. Nie o to tu chodzi. Zdurniałam, bo poczułam coś, czego nigdy nie czułam do mojego męża - intensywne zakochanie, które pojawiło się niespodziewanie w koleżeńskiej relacji i przewróciło mi w głowie. Ot co...

Poza tym, jest dokładnie tak jak piszesz Winny - brnęłam w to w jakiś sposób, czując, że to nie jest dobre, ale nie mając jednocześnie siły się zatrzymać. Muszę sobie to jeszcze przemyśleć i prześledzić to co się działo po kolei, żeby wyciągnąć wnioski na później..


Dzięki za wszelkie sugestie i spokojna głowa - cenię sobie szczerość, nawet jeśli miałaby zaboleć. Bardzo dziękuję za Mszę w intencji :-)

[ Dodano: 2011-08-29, 23:48 ]
Norbert1 napisał/a:
Dlaczego ten" inny" jest lepszy,wspanialszy,taki ech i ach???
(...) Zatem natura człowieka staje sie dośc leniwa -szuka wykretów
a jakich??? szybko,fajnie ,bezbolesnie i podane na tacy..........
zamiast wysiłku-uproszczenia


Witaj Norbercie1, to niezupełnie tak.. sytuacja, którą z grubsza nakreślasz nie obrazuje mojej postawy. Ona daleka jest raczej od upraszczania sobie czegokolwiek i unikania wysiłku. Zawsze tak było. Po prostu nie wiesz o tym, że zanim ta chora sytuacja się zrodziła przez wiele miesięcy mówiłam, sygnalizowałam mojemu narzeczonemu/mężowi, że ta relacja wymaga obustronnej pracy. Na miarę swoich sił walczyłam o wspólny czas, tłumaczyłam, że nie możemy tak stać w miejscu, że nasza relacja musi się rozwijać.. Wiele mnie to kosztowało.. Efekt był mizerny. Zastanawiałam się co jest ze mną nie tak tym razem, że nie potrafię skutecznie wytłumaczyć mu, że wspólne domowe sprawy, sporadyczny wypad do teatru i rozmowy na temat tego co w pracy to trochę za mało... Ehh.. ciężkie to dla mnie jest. Nikt mnie w domu nie nauczył, pewnie jak i wielu z Was, jak budować relację, jak "domagać" się tego, czego w relacji potrzebujemy, jak rozmawiać... Waląc głową w mur w końcu rozbiłam głowę..
Tak, faktem jest, że w tę dziurę między nami dokładnie wpasował się ten inny z tym co miał do zaoferowania. Pasował jak ulał. Do tego spełniał się sen, marzenie o tym, że z przyjaźni czy dobrego koleżeństwa rodzi się nagle coś więcej i daje złudzenie "strzału w dziesiątkę" -> "tak, to jest właśnie to na co zawsze czekałam". Przewrót w głowie gotowy. I oczywiście racjonalne myślenie zawęża się na niezbędnego minimum przetrwania na co dzień.
Co do idealizowania miłości i uczuć... Niedokładnie wiem co masz na myśli. Od jakiegoś dłuższego już czasu dość realnie - tak mi się wydaje - patrzę na związki/relacje/małżeństwa i mam wyobrażenie, że jest to raczej niezwykła praca na całe życie, częstokroć pozbawiona nawet odrobiny romantyzmu. Marzenia o księciu porzuciłam już dawno temu.. Ten realizm pokręcił mi się, bo zakochanie odebrało mi rozum..

Dzięki za Twoje spojrzenie. Nie obrażam się za tę dziewczynkę.
Pozdrawiam!

Anonymous - 2011-08-30, 00:57

elfic.a.......witaj.

Z uwaga przeczytałam Twój watek i...mysle,ze czas na wstrząśniecie.

brnęłam w to w jakiś sposób, czując, że to nie jest dobre, ale nie mając jednocześnie siły się zatrzymać. Muszę sobie to jeszcze przemyśleć i prześledzić to co się działo po kolei, żeby wyciągnąć wnioski na później..


Nad czym chcesz sie jeszcze zastanawiać,co chcesz przemyślec???????????
Doszłaś juz przeciez do właściwych wniosków,wiesz,ze to ZŁO, że krzywdzisz męża,siebie....na co czekasz?

Wiesz...zdarza sie,że w małzeństwie dzieje sie źle,jest przemoc,zdrady,alkochol,narkotyki...itp.
Potrafie zrozumieć,wszak jestesmy tylko ludźmi.
Nie rozumie natomiast "odlotu" kiedy mąż/żona ....dobrzy,szanują i kochają.

Może macie kilka słów pocieszenia..


....a co powiesz tym...dobrym,kochajacym,szanujacym?....jak pocieszyc ich,jak wesprzeć,jak przywrócić do życia,które sie zawaliło?

elfic.a.....odrobina empatii!
Ratuj co zepsułaś!

Wyszłaś za mąż,świadomie....podjęłaś decyzję,przysiegałaś....10 miesiecy i bach.
Otrząśnij sie!!!!!!!!

Anonymous - 2011-08-30, 08:26

napisał/a:
zamiast wysiłku-uproszczenia


elfic.a napisał/a:
mówiłam, sygnalizowałam mojemu narzeczonemu/mężowi, że ta relacja wymaga obustronnej pracy. Na miarę swoich sił walczyłam o wspólny czas, tłumaczyłam, że nie możemy tak stać w miejscu, że nasza relacja musi się rozwijać.. Wiele mnie to kosztowało.. Efekt był mizerny. Zastanawiałam się co jest ze mną nie tak tym razem, że nie potrafię skutecznie wytłumaczyć mu, że wspólne domowe sprawy, sporadyczny wypad do teatru i rozmowy na temat tego co w pracy to trochę za mało... Ehh.. ciężkie to dla mnie jest. Nikt mnie w domu nie nauczył, pewnie jak i wielu z Was, jak budować relację, jak "domagać" się tego, czego w relacji potrzebujemy, jak rozmawiać...

to sa jak dla mnie uproszczenia: mówiłam,rozmawiałam,tłumaczyłam,wymagałam,chciałam.
Jasne tylko nie własnymi rekoma elfico-jednym słowem chciałam cos miec nie dając z siebie nic
elfic.a napisał/a:
Waląc głową w mur w końcu rozbiłam głowę

rozbiłam mur??głowę?? e ja raczej widze cos innego....widzac mur i problemy doszłam do uproszczenia ...

a skoro mowa o murach to niech będzie dalej temat budowlany
czyli poprostu

POSZŁAM POSZUKAC INNEJ BUDOWY

elfic.a napisał/a:
faktem jest, że w tę dziurę między nami dokładnie wpasował się ten inny z tym co miał do zaoferowania. Pasował jak ulał. Do tego spełniał się sen, marzenie o tym, że z przyjaźni czy dobrego koleżeństwa rodzi się nagle coś więcej i daje złudzenie "strzału w dziesiątkę" -> "tak, to jest właśnie to na co zawsze czekałam". Przewrót w głowie gotowy. I oczywiście racjonalne myślenie zawęża się na niezbędnego minimum przetrwania na co dzień.


wiesz elfica gdyby nie to że to forum katolickie -to napisął bym wprost co o tym myslę :-P :-P -wiesz tak po ludzku

heeeeee

ale po co?? skoro dokonać gry słowami w poniższym i jest juz sens o co w tym wszystkim chodzi
a przynajmniej o co temu romantycznemu koledze z oczami i scena niemal jak z bajki Disneya"zakochany kundel"

chodziło..czy chodzi

elfic.a napisał/a:
faktem jest,że w tę dziurę między nami dokładnie wpasował się ten inny ,z tym co miał do zaoferowania


sorry za moje skojarzenia(dość ostre i pruderyjne )-ale tak mam i juz :mrgreen: :mrgreen:
a swoją droga facet szanujący koleżankę z pracy-winien chyba uszanowac i to ż ejest mężatka.....

ale widisz to jest moje widzenie świata i widzenie postawy prawdziwego faceta
a jak wiadomo oni sa różni...
no własnie czy zatem w tym wszystkim chodzi o szacunek??? szacunek do kobiety???

elfic.a napisał/a:
Co do idealizowania miłości i uczuć... Niedokładnie wiem co masz na myśli. Od jakiegoś dłuższego już czasu dość realnie - tak mi się wydaje - patrzę na związki/relacje/małżeństwa i mam wyobrażenie, że jest to raczej niezwykła praca na całe życie, częstokroć pozbawiona nawet odrobiny romantyzmu. Marzenia o księciu porzuciłam już dawno temu.. Ten realizm pokręcił mi się, bo zakochanie odebrało mi rozum..


elfica wiesz co to jest popyt i podaż???

definicje tego możesz przedłożyc sobie na życie małżeńskie i osobiste...a dokładnie ile brałam a co dawałam
a moze tylko oczekiwałam
co do dorosłego spojrzenia na związki???

no to chyba dorosłym miała byc decyzja w słwoach TAK...wypełniająca przysiegę małżeńską

a ta dorosłośc to gdzie???


p.s no dobra :-o :-o
bez uszczypliwości ,oceny czy innych brzydkich rzeczy
elfico napisze tak od siebie..........

czy to że mam marzenie o mega wypasionym samochodzie(taki swój typ) -to oznacza że mam go iśc i ukraśc -bo póki co nie stac mnie??

czy to że przykładowo jeden z moich synów ma słabe oceny w szkole-to mam wysadzic szkołe w powietrze bo zła ???

nie elfico chocby powyższe przykłądy pokazuja że aby cos miec to trzeba z siebie cos dać
chićby PRACA I NAUKA( w tych przypadkach)
i to tyle
pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group