Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - kocham Innego, bardzo...

Anonymous - 2011-08-14, 01:59
Temat postu: kocham Innego, bardzo...
Witam..
jestem mężatką od 10 miesięcy. To był zawsze dość specyficzny związek i nie rokował zbyt dobrze. Mój mąż jest dobrym człowiekiem, ale nie potrafiłam pokochać go dopóki nie otworzyłam się na Boga i nie nawróciłam ponad dwa lata temu. Potem sprawy potoczyły się bardzo szybko - zaręczyny, przygotowania, ślub. Żyłam troszcząc się o dialog z Bogiem i walcząc o to samo w konktakcie z moim chłopakiem/narzeczonym/mężem. Zawsze brakowało mi poczucie bliskiej emocjonalnej/psychicznej relacji z moim życiowym partnerem, ale sądziłam, że skoro czuję wewnętrzną zgodę na rysujące się na horyzoncie małżeństwo z nim, to pewnie znaczy to, że taka bliskość jakiej potrzebuję w relacji jest do wypracowania z pomocą Boga. Walczyłam potem (i wcześniej zresztą też) przez długie miesiące o pracowanie nad więzią w tej relacji, poczuciem bliskości, kontaktu, czując jednocześnie jak uderzam głową o ścianę i wypalając się.. Aż w końcu... zauważyłam, że zakochałam się i - co więcej - pokochałam innego mężczyznę... Zaczął się dramat, który trwa już drugi miesiąc.
Nie zdradziłam męża, ale oszalałam na punkcie tego Innego, który był kimś dla mnie bliskim już od dwóch lat i z którym codziennie widziałam się w pracy. Co gorsza.. z którym czułam i czuję więź, porozumienie. Okazało się, że on kocha mnie też...
Zasmakowałam w tej relacji tego, czego zawsze pragnełam w relacji doświadczać, a czego nigdy nie doświadczyłam w relacji z moim mężem. Zakochałam się tak mocno, jak nigdy w nikim wcześniej ( w mężu byłam krótko zauroczona...), do szaleństwa, zwariowałam na punkcie Innego..
Miałam różne myśli co dalej, zwątpiłam nawet w Boga i sens czegokolwiek.. Walczyłam wewnętrznie, bardzo.. Powiedziałam mężowi o wszystkim.. Ale relacja z Innym za bardzo mi już "smakowała", za bardzo zaspokajała pragnienia, zbyt ważny już stał się dla mnie, a pustka w relacji z moim mężem za bardzo obnażona i złość do niego, że głuchy dotąd na moje wołania.. Nie łatwo wycofać się z takiej sytuacji. Powoli obieram jednak kurs na moje małżeństwo, szukam pomocy dla nas (pokonując zgaszoną wiarę, że to ma sens), a wszystko to czuję dzięki Bogu.. Nadal czuję jednak wahanie wewnętrzne. Nie mogę poradzić sobie z uczuciami do Innego - nie czuję takich emocji i uczuć i nigdy nie czułam do mojego męża, do tego martwię się o Innego, bo wiem, że zobaczył we mnie kobietę, z którą chciałby spędzić życie i cierpi teraz... bardzo...
To wszystko jest takie...trudne, każdego dnia.. Może ktoś z Was doświadczył podobnie i wie co będzie dalej..? Może widzicie coś, czego ja nie dostrzegam..? Może macie kilka słów pocieszenia..

Za wszystko dziękuję.

Anonymous - 2011-08-14, 09:23

Obejrzyj na początek może "Ognioodpornego".
Zakochałaś się................ a przysięga??? przysięgałaś bezwarunkowo? czy z warunkiem:do najbliższego zakochania się???

Pomysl............Pogody Ducha

Anonymous - 2011-08-14, 09:50

nałóg napisał/a:
Obejrzyj na początek może "Ognioodpornego".
Zakochałaś się................ a przysięga??? przysięgałaś bezwarunkowo? czy z warunkiem:do najbliższego zakochania się???

Pomysl............Pogody Ducha


Tak, oczywiście, że wiem co i jak przysięgałam. Zawsze myślałam sobie też o tym, że może zdarzyć się kiedyś taka sytuacja, że któreś z nas zakocha się w kimś innym i że będzie to trudny kryzys do przejścia. Nie sądziłam jednak, że zdarzy się to tak:
a. szybko
b. precyzyjnie, strzał wymierzony w najsłabszy punkt naszego małżeństwa i moje niezaspokojone pragnienie..
c. będzie tak zniewalające i sprawi, że po*iep*** mi się w głowie do tego stopnia, że zacznę myśleć, że może jednak się pomyliłam co do człowieka, któremu ślubowałam... Jak piszę wyżej, zaczęłam wątpić w Boga i nadal czuję, że przechodzę jakiś kryzys na tle wiary..

Pomijam już fakt, że tak zwyczajnie po ludzku, to zawsze marzyłam o tym, by tak doświadczać uczuć i emocji w stosunku do mężczyzny, jak to się dzieje wobec Innego, bez cienia wątpliwości, z wielką siłą i w oparciu o rozwijaną wcześniej nie w pełni świadomie przyjaźń.. I to jest dla mnie trudne. Pogodzenie się, że to tak nie może być dalej..

Anonymous - 2011-08-14, 12:50

Jak długo znałaś swojego męża przed ślubem? długo już znasz tego INNEGO?
Anonymous - 2011-08-14, 14:00

Piszesz, że dwa lata temu nawróciłaś się, a jednak widzę, że :evil: wygrywa bo piszesz również, że zaczełaś obecnie wątpić w Boga.
I to jest powód Twoich problemów i rozterek. Gdybyś była cały czas blisko Boga, to nawet nie przyszłoby Ci do głowy zainteresować się tym "innym".

Nałóg poradził Ci obejrzenie filmu "Ognioodporny". Nie odpowiedziałaś czy go oglądałaś.
Jeżeli nie - to obejrzyj go koniecznie.
Jeżeli już go oglądałaś - to obejrzyj go jeszcze raz, bo chyba nie dotarł do Ciebie.

Piszesz, że wiesz co przysięgałaś ..............a po 10 miesiącach już ta przysięga nie obowiązuje???

To co przeżywasz to kryzys małżeński, jaki przechodzą wszystkie małżeństwa w taki lub inny sposób. Jednych spotyka on wcześniej - innych póżniej.
Od Ciebie zależy czy kryzys jaki spotkał Wasze małżeństwo przyczyni się do jego umocnienia czy też będzie początkiem jego końca.
Twój mąż ma w tej chwili mały wpływ na Twoje "zauroczenie" i to właśnie Ty, a nie on stajesz przed egzaminem dojrzałości, miłości i wiary.
To Twoje działania przyniosą w przyszłości rezultaty. Jakie?............to już w Twoich rękach.

"Mój mąż jest dobrym człowiekiem" - słowa, które piszesz usłyszałem kiedyś od żony w poradni małżeńskiej, rozpoczynając odpowiedź na pytanie psychoterapeuty: "dlaczego chce pani rozwieść się z mężem?".

Jak można chcieć odejść od męża, o którym mówi się, że jest dobrym człowiekiem?
Jest dobrym, ale "Inny" jest lepszy?..............a jak za rok spotkasz kolejnego "Innego", który będzie lepszy od swojego poprzednika, to co zrobisz?

W Twich słowach widać, że wiesz, iż brniesz w złym kierunku. To dardzo dobrze.
Fakt, że piszesz tu na forum świadczy o tym, że chcesz to jakoś wyprowdzić na włąściwe tory, ale tak normalnie, po ludzku jest to dla Ciebie trudne.
Dlatego też sprubój tę walkę z :evil: poprowadzić wspólnie z Bogiem.

Nie zdradziłaś męża i nie rób tego, bo skrzywdzisz nie tylko jego ale i siebie.
Pisało tu na forum kilka osób, które zdradziły swoich współmałżonków i z ich słów wynikało, że późniejsze wybaczenie sobie samej tej zdrady jest bardzo trudne, więc nie posuń się za daleko.

Aby zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłaś i ocenić ją trochę chłodniejszym okiem musisz się wyciszyć i zbliżyć do Boga.
Pomogą Ci w tym napewno kazania ks.Piotra Pawlukiewicza i wykłady Jacka Pulikowskiego do których linki znajdzisz tu na forum.
Gdy już trochę się wyciszysz - przyjdzie czas na pracę dla Twojego męża, aby zaczął zachowywać się tak, byś Ty mogła poczuć się prawdziwą kobietą.

Nie takiej pomocy i rady chyba oczekiwałaś ale uwierz mi, że czasami lepiej doznać szoku wcześniej niż za późno.

Jutrzejszą Mszę Świętą ofiaruję w Twojej intencji.

Anonymous - 2011-08-14, 22:40

Według mnie najlepiej dać sobie spokój z tym ,,INNYM " jaki to by nie był cudowny i wspaniały, mówię to też po części z swojego doświadczenia, bo potem na nic dobrego to nie wychodzi, lepiej walczyć o swoje małżeństwo póki czas i masz możliwość i dobrze wykorzystać ten czas.
Anonymous - 2011-08-15, 09:39

elfic.a napisał/a:
Pomijam już fakt, że tak zwyczajnie po ludzku, to zawsze marzyłam o tym, by tak doświadczać uczuć i emocji w stosunku do mężczyzny, jak to się dzieje wobec Innego, bez cienia wątpliwości, z wielką siłą i w oparciu o rozwijaną wcześniej nie w pełni świadomie przyjaźń..


Dlaczego ten" inny" jest lepszy,wspanialszy,taki ech i ach???

bo jest widziany jako inny-bo stał w danym czasie na drodze


Dlaczego w erze rozwoju na drugi plan schodza kina

-bo w domach są sprzety kina domowego - a do nich filmy dvd

Dlaczego niektórzy w codzienności wola knajpki,restauracje,bary by coś zjeść

bo w domu by pichcic trzeba miec czas i chęci

Zatem natura człowieka staje sie dośc leniwa
-szuka wykretów
a jakich???

szybko,fajnie ,bezbolesnie i podane na tacy..........

zamiast wysiłku-uproszczenia

Takim jest włąsnie ten "inny"-nie inaczej jak podany na tacy

jaki w danej chwili, w danym czasie otworzył spragnioną nature małej dziewczynki....

dziewczynki pragnącej miłosci,przytulenia,pogłaskania,zrozumienia

dziewczynki jaka od zarania czeka

NA TA WIELKĄ MIŁOŚĆ

........miłośc -pragnienie,miłośc -fantazja,miłość -własny wymyslony obraz

Ale czy ten "inny" ma szanse sprostac temu-oczekiwaniom miłości małej dziewczynki???

dzis pewnie tak....
ale???.........
- za jakis czas..........nie wiadomo -bo może serce dziewczynki postawi nowe bariery
może nowe schody do pokonania???

no własnie ...
problemem zatem sa ci" inni" kochający bardziej lub mniej???

czy problemem jest niezbyt dorosłe serce dziewczynki..........idealizującej
miłośc i uczucie podług własnych fantazji i pragnień

p.s i sorry za zwrot" mała dziewczynka" nie jest jego celem obrazić...
w kazdym z nas drzemie natura chłopca..lub dziewczynki...to jest to coś z dawnych lat....

czego nie było,zbrakło....i gdzies sie głeboko skryło by w danym czasie znów o sobie powiedziec

JESTEM...

pozdrawiam

Anonymous - 2011-08-16, 11:06

Tak sobie czytam i nie mogę zrozumieć nijak.

Ta walka heroiczna, trwająca długie miesiące, to o co co była?
A ślub 10 miesiecy temu (!!!!) to w czasie tej walki? Przed? Po?

Piszesz rzeczy, które podnoszą własciwie włosy na głowie. Przeczytałam uważnie Twój list,

Zawsze brakowało mi poczucie bliskiej emocjonalnej/psychicznej relacji z moim życiowym partnerem, ale sądziłam, że skoro czuję wewnętrzną zgodę na rysujące się na horyzoncie małżeństwo z nim, to pewnie znaczy to, że taka bliskość jakiej potrzebuję w relacji jest do wypracowania z pomocą Boga.

czyli co? Nie było żadnej solidnej postawy do zbudowania rodziny, skoro nie było emocjonalnej więzi, to jaki charakter miała ta, która była? czysto erotyczny?.. była za to, jak mówisz "wewnętrzna zgoda" na złożenie przysięgi. Przyjrzyj sie tej wewnętrznej zgodzie - przykro to mówić, ale to wygląda tak, ze trafił się kandydat, to trzeba było skorzystać.

Masz do zrobienia trochę duchowej pracy. Zastanów się, czego chcesz, podejmij decyzję i bądź dojrzała na tyle, żeby spróbować się zmierzyć z konsekwencjami.
Jeśli zechcesz na powaznie uporać się z niefortunnym zakochaniem (zdarza się, w życiu wielu małżonków) to uporządkuj swoją relację z Bogiem. I odsuń się od tego, który stał sie zagrożeniem dla małżeństwa. W jego towarzystwie niczego nie zobaczysz we właściwych proporcjach.

Przygotuj sie na to, że taka próba dla Waszego małżeństwa może trwać długo, to czasem ciągnie się całe lata, jak już uporasz się z sobą, to będziesz musiała ponieść rany swojego męża (poczytaj posty o leczeniu zranień po zdradach).
To, co czujesz, to próba, przeczekaj, pozwól temu minąć i staraj sie nei pielęgnować w sobie projektów zwiazku z kochankiem (jak piszesz nie skonsumowanym). Eucharystia i Słowo Boże cały czas, tam są wszelkie pytania i wszelkie odpowiedzi.
To chyba jedyna rada jaka mogą dać ludzie, którzy przeszli kryzys zdrady.

Bardzo mnie uderzyło w Twoich postach, że decyzje podejmujesz w oparciu o emocje, to one Tobą kierują, nawet w sprawach wiary. To wazny etap dorastania - uświadomić sobie, że uczucia są ważne, mogą być miłe lub nie, ale dopiero rozum może zdecydować, czy zamieniasz je w dobro czy wręcz przeciwnie.

Możesz liczyć na naszą modlitwę. :-)

S.

Anonymous - 2011-08-17, 03:19

elfic.a napisał/a:
Nie zdradziłam męża, ale oszalałam na punkcie tego Innego, który był kimś dla mnie bliskim już od dwóch lat i z którym codziennie widziałam się w pracy. Co gorsza.. z którym czułam i czuję więź, porozumienie. Okazało się, że on kocha mnie też...
Zasmakowałam w tej relacji tego, czego zawsze pragnełam w relacji doświadczać, a czego nigdy nie doświadczyłam w relacji z moim mężem. Zakochałam się tak mocno, jak nigdy w nikim wcześniej ( w mężu byłam krótko zauroczona...), do szaleństwa, zwariowałam na punkcie Innego..


Witaj,
przeczytałam Twój post i wyczytałam z niego, że masz bardzo wiele do zrobienia. Począwszy od odkłamania siebie. Bo piszesz,że nie zdradziłaś, a tuż potem dokładny opis zdrady emocjonalnej i to bardzo daleko posuniętej.

(27) Słyszeliście, że było powiedziane: Nie cudzołóż!
(28) A ja wam mówię: każdy, kto patrzy pożądliwie na niewiastę, już popełnił z nią grzech cudzołóstwa w sercu swoim.
(29) Jeśli twe oko prawe jest ci okazją do grzechu, wyłup je i rzuć daleko od siebie; lepiej jest bowiem stracić jeden z członków ciała, niż być wtrąconym z całym ciałem do piekła.
(30) Jeśli twoja prawa ręka jest ci okazją do grzechu, odetnij ją i rzuć daleko od siebie; lepiej bowiem stracić jeden z członków ciała, niż być wtrąconym z całym ciałem do piekła.
(31) Było też powiedziane: Kto oddala swoją żoną, powinien jej dać list rozwodowy.

(Ew. Mateusza 5:27-31, Biblia Warszawsko-Praska)

Nie jestes uczciwa ani wobec siebie, ani wobec męża. Usilnie chcesz umniejszyć swoją winę, a to nie tędy droga. Uznaj swój grzech i wyspowiadaj go uczciwie jednocześnie stanowczo oddalając się od przyczyny swojego upadku.
Ksiądz tuż po Twojej przysiędze małżeńskiej wypowiedział słowa:" Co Bóg złączył , człowiek niech nie rozdziela", a Ty usprawiedliwiając się brakami emocjonalnymi rozdzielasz swoje małżeństwo i pozwalasz je rozdzielać obiektowi swoich westchnień.
Zdarzyło się, trudno to cofnąć, ale na przyszłość masz wpływ więc działaj zgodnie z tym co przysięgałaś.

Następny Twój kłopot to emocje, które 10 m-cy po ślubie winny być skierowane tylko na męża, skoro, jak piszesz, pokochałaś go po nawróceniu. Pytanie tylko, czy Ty sama rozumiesz co to jest Miłość? Bo jeśli emocje i motyle w brzuchu to jesteś w błędzie i nad tym też trzeba popracować. Miłość to decyzja, a zakochanie nie mija po 10 m-cach tylko po znacznie dłuższym czasie i przeradza się w rozumną miłość, w zdrowym związku. Dlaczego zatem stanęłaś przed Bogiem, aby przysięgać dozgonną miłość, skoro od początku wiesz,że mąż nie jest człowiekiem, który zapewnia Ci więź psycho-emocjonalną?
Więc nie bardzo rozumiem:
elfic.a napisał/a:
Walczyłam potem (i wcześniej zresztą też) przez długie miesiące o pracowanie nad więzią w tej relacji, poczuciem bliskości, kontaktu, czując jednocześnie jak uderzam głową o ścianę i wypalając się..

Co było motorem decyzji o ślubie? Jak sobie wyobrażałaś małzeństwo?
Mam wrażenie,że Twoja wiedza i wyobrażenie o życiu małżeńskim są bardzo dalekie od rzeczywistości i dlatego masz dziś takie problemy. To oczywiście wszystko da się z bożą pomocą naprawić, ale warunkiem jest stanowcza decyzja zawrócenia z drogi dwuznaczności i oszukiwania siebie.
Trwając w postawie jaką opisujesz, robisz największą krzywdę sobie, nie mówiąc już o mężu czy dalszym otoczeniu. Niszczysz w sobie naturalną barierę, która broni małżonków przed deptaniem jedności małżeńskiej. Zadajesz sobie rany serca, które leczyć będziesz latami i w sytuacjach trudnych mogą się odnawiać, a do tego ryzykujesz zniszczeniem zaufania swojego męża.
Zachęcam Cię do podjęcia regularnej Adoracji i powierzania Jezusowi , podczas niej, wszystkich swoich problemów, prosząc o pomoc w oddaleniu złych emocji, niepożądanych zachowań, trwałe oddalenie się od przyczyny Twoich westchnień pozamałżeńskich. Proś Boga, aby uwolnił Twój umysł, emocje, pamięć i wyobraźnię od wspomnień, obrazów i doznań jakie oddalają Cię od sakramentalnego małżonka i ciągną Cię w stronę niszczącego małżeństwo zachowania i odczuć. Powierz się Maryi, niech Cię wspiera w decyzji odizolowania się od " przyjaciela" i uniemożliwi przypadkowe spotkania z nim. Gdy będziesz miała w sercu prawdziwą potrzebę wsparcia to Niebo nie odmówi Ci pomocy i choć będzie trudno odnajdziesz prawidłową drogę w życiu mażeńskim.
Życzę Ci wytrwałości w prostowaniu życiowych zawijasów. :-D

Myślę jednak,że potrzebujesz terapii u psychologa, która pomoże Ci uporać się z emocjami i nauczy poprawnej komunikacji z małżonkiem. Odpowiednie formułowanie i wypowiadanie swoich potrzeb w każdej dziedzinie pomoże Ci lepiej porozumieć się z mężem i zbliżać się do tego stanu jakiego dziś najbardziej Ci brakuje w waszym związku. :-D

Anonymous - 2011-08-22, 00:32

elfic.a,

W przypadku mojego małżeństwa przed rozwodem było tak:


Wspólna rozmowa z miejscowym zaprzyjaźnionym księdzem proboszczem. Żona, przeżywała fascynację "Innym", ale ukrywała ten fakt przede mną, twierdząc, że już mnie nie kocha. Proboszcz wyczuł sytuację romansu żony i zawyrokował:
"Twoja żona dostrzegła piękne, dojrzałe, soczyste jabłko. Zerwała je chciwie z gałęzi. Potem okaże się, że po drugiej stronie tego pięknego owocu będzie dziurka, którą wydrążył robaczek. Jabłko przestanie być już takie atrakcyjne, jak wtedy gdy wisiało na gałęzi".
Dokładnie tak to się skończyło. Wiele złego się przez ten czas stało, nastąpił kompletny rozpad małżeństwa, rozwód i ... "Inny" poszedł w swoją stronę.
Polecam także obejrzeć stary polski film "Matka Joanna od aniołów", szczególnie końcówka filmu- ku przestrodze.

elfic.a !!!
Zakazany owoc smakuje ponoć najlepiej, ale tylko przez chwilę, później pozostaje GORYCZ!!! Zdecydowanie odradzam!!! NIE WARTO!!!

Walcz o Wasze małżeństwo, to jest czas próby dla Ciebie!!! Zły próbuje Cię zwieść i oszukać! Nie daj się! Oddaj wszystko Bogu i módl się, pamiętaj o Spowiedzi i Eucharystii w tych intencjach. Zapomnij o "Innym", to tylko podstęp Kusego!
Modlę się za Ciebie.

Anonymous - 2011-08-22, 11:58

Dobrze powiedziane, zgodzę się w 100% daj sobie spokój z tym INNYM póki masz czas!
Anonymous - 2011-08-23, 17:58

Elfica dziękuję za Twój post. Pewnie już tego nie przeczytasz, bo mam wrażenie, że zniknęłaś z forum, po wypowiedziach.

Myślę, że całkiem podobnie miała moja żona. Ona też mam wrażenie, że wyszła za mąż, bo się trafił przyzwoity kandydat. Też twierdzi, że nie zaspokajałem jej potrzeb emocjonalnych, że myślała, że będzie dobrze, że jakoś się ułoży, że pewne rzeczy się rozwiną. I pojawił się ktoś inny: przyjaciel, który świetnie rozumie itd.

Może tak jest, może miała pecha, że na mnie trafiła, a kochanek ma żonę i dzieci. Może zbudowaliby cudowny związek i żyli długo i szczęśliwie. Może...

Ku przestrodze: efekt romansu żony jest taki, że żyje sama z dwójką dzieci, jednym ze mną i drugim z kochankiem, a kochanek żyje z żoną i swoimi dziećmi. Za często u dziecka się chyba nie zjawia. Nie wiem. Może żona jest szczęśliwsza teraz sama niż ze mną. Może...

Mam też koleżankę, którą spotkało to samo co Ciebie. Jak to określiła niesamowita chemia i w ogóle super. Wyrwała się z tego. Choć cały czas miała kontakt (praca). Po kilku miesiącach stwierdziła, że on to jednak nie jest taki wspaniały.

Pewnie sama znasz wiele takich historii.

W domu wpoili mi żeby być przyzwoitym. Bądź przyzwoita.

Anonymous - 2011-08-23, 20:34

[quote="nałóg"]Obejrzyj na początek może "Ognioodpornego".


Obejrzałem ten film. Bardzo wzruszający, ale wielce pouczający. Sam na siebie mogę spojrzeć z innej perspektywy po obejrzeniu tego jakże prawdziwego filmu. Polecam wszystkim! Może warto go bardziej zareklamować na tym (i nie tylko) forum.
Pozdrawiam

Anonymous - 2011-08-23, 20:50

Elfica
To co teraz przeżywasz to kłamstwo szatana. Uczucia i emocje są bardzo łatwym polem do manipulacji. Bazuje na nich każdy kto chce kimś manipulować. Wiem, że teraz mało racjonalnych argumentów do ciebie trafi, przeżyłam coś podobnego. Jeżeli nie potrafisz skończyć z tym "Innym" ze względu na wiarę i miłość do Boga, który już 2000 lat temu oddał życie za twój grzech, to może pomoże ci strach, przed tym co już w niedługiej przyszłości może cię czekać...przez wieczność.
http://www.youtube.com/watch?v=ujCkaNy55Nw
Powyżej masz link do świadectwa pewnego amerykanina, który przeżył rzeczywistość piekła.
Wstrząsające świadectwo, które podobnie jak u Glorii Polo, siostry Faustyny Kowalskiej i wielu innych którzy przeżyli rzeczywistość piekła, pokazuje co czeka nas po "tamtej" stronie jeżeli nie zmienimy życia i nie oddamy go całkowicie Jezusowi

Mnie to pomogło uporać się z uczuciem do kochanka i utwierdziło mnie w wierze. mam nadzieję , że tobie też pomoże.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group