Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Dowód na to , że można wygrać dla Jezusa

Anonymous - 2011-08-01, 22:54
Temat postu: Dowód na to , że można wygrać dla Jezusa
Witam Wszystkich
Większość z Was mnie nie zna – jedynie starzy forumowicze – czerpałam z tego wspaniałego miejsca od końca 2005 roku przez rok 2006 , może jeszcze początek 2007 ; szczerze powiem już nie pamiętam . Poznałam tu wielu wspaniałych ludzi , których przyjaźni doświadczyłam i doświadczam nadal w realu .Wróciłam tu na forum bo kiedyś sobie obiecałam , że nie spocznę dopóki nie napisze tu świadectwa . Tyle że dziś to co chcę napisać nazwę jednak tylko „dowodem na to , że można wygrać dla Jezusa” .

Zaczęło się standardowo : obopólne niezrozumienie , brak komunikacji w małżeństwie , różnica oczekiwań , dwoje dzieci – jedno malutkie i ta Pani .
Rozstanie z mężem .
Moj powrót do Boga .
Odnalazłam to forum i czytałam, czytałam , czytałam aż nabrałam odwagi by napisać . Tu hołd składam naszej Kasi , która już do nas nie pisze ale z pewnością z nami Jest – jej posty pozwalały mi oddychać . I tak się to zaczęło … Codzienna Msza Sw – na której wylewałam łzy , oczyszczałam serce , błagałam Boga o litość , o ulgę w cierpieniu i o powrót męża .
Niekończące się e-maile i posty z Majka , Zuzką . Rozmowy na gg z Natą i Sylicą - dziewczyny jesteście wspaniałe ! Potem przyszła kolej na rekolekcje i rozwój wewnętrzny – moja kochana Ola z Zielonej Góry wie o czym piszę . Był też Lesniów – ten pierwszy raz :mrgreen: ( Rot – jeszcze raz Ci dziękuje za wszystko ;-) ) i wakacje w Polanicy ( Tadeusz namówił i było super - pozdrawiam Was Kochani wszystkich ) . Sprawy z mężem nie uległy zmianie , poza jakimś postępem w komunikowaniu się w tematach obowiązkowych czyli dzieci .
Paweł nie wrócił i nie mam co liczyć , że zrobi to w najbliższym czasie .Dwa lata temu wystąpił o rozwód bo Pani była w ciąży . Nie będę rozpisywać się na temat szczegółów , w każdym razie miał adwokata i bzdury podane w pozwie jako przyczyna rozpadu małżeństwa – no i oczywiście moja wina . Pomimo tego , że byłam już "poukładana" w tej mojej sytuacji , sprawa rozwodowa nie była dla mnie łatwa ( ukłony w stronę kochanej Ag2 , która spojrzała fachowym okiem na moja odpowiedź na pozew i pouczyła jak to wszystko będzie w sądzie wyglądać – uściskam w realu rzecz jasna ;) ) .

Na krótko przed pierwszą sprawą rozwodowa poszłam na modlitwy Odnowy w Duchu Św prosząc w sercu o słowo – co robić , czy mój upór ma sens , czy warto szarpać się skoro i tak sytuacja jest beznadziejna . Odpowiedź przyszła , ksiądz , który przewodniczył spotkaniu skomentował to mniej więcej tak : Nie wiem dlaczego dziś takie słowa Pan nam przekazuje , nie bardzo to rozumiem , bo do dzisiejszej ewangelii nie pasują i w ogóle ciężkie działo (dokładnie tego określenia użył ) Pan nam tu wytoczył . Słowo pochodziło z Księgi Ezechiela 3 ; 16-21 i po przeczytaniu już wiedziałam że jest to słowo dla mnie . Czytajcie je Wszyscy ! Przyjęłam je do serca i odtąd pomimo wielu później wątpliwości co do tego rozwodu – zgody lub nie - wiedziałam ,że muszę stać na straży Dobra a nie grzechu , że to taka moja mała wojna , wojna dla Jezusa i dla mojej duszy .

Wiele łez przepłakałam później buntując się ze sobą w sercu ( Andrzeju Ty mi poświęciłeś swój czas i wisieliśmy sporo na telefonie – dlatego tez postanowiłam że tu napiszę, o to prosiłeś ; Elu z Wrocławia bez Ciebie ta rozmowa nigdy by się nie odbyła ;) ) , zastanawiałam się czy moja niechęć dla rozwodu nie wynika przypadkiem z czystej złośliwości ,czy to nie szpilka , którą chcę ukłuc męża , oj wiele wiele mieszał w sercu moim ZŁy . Ostatecznie jednak od samego początku utrzymywałam , ze nie chcę rozwodu ze względu na moją miłość do męża oraz Wiarę , którą wyznaję i w której braliśmy ślub , postanowiliśmy wychować dzieci . Przeszłam przez dwukrotne wyjazdy do RODK oraz kilka spraw w sądzie . O tyle ułatwione (ukłony do wszystkich Aniołów Stróżów z Nieba i Ziemi szturmujących Niebo w mojej intencji ) , że mąż na sprawy z UK nie przyjeżdżał a adwokat nie był zbytnio do sprawy przygotowany . Ostatecznie - sprawa zakończyła się w lipcu tego roku . MĄŻ NIE DOSTAŁ ROZOWDU mimo iż : nie jesteśmy razem od ponad 5 lat , nie kocha mnie , ma dziecko z inną kobietą , nic nas już nie łączy , on mieszka za granica i nie ma po ludzku rzecz ujmując szans na nic .

Szczerze mówiąc , w sercu byłam przekonana , że jadę do sadu by usłyszeć , że jestem rozwódką ,tak , tak ja sama nie wierzyłam że wygram . Zabrałam ze sobą koleżankę by móc się na niej oprzeć gdy już będzie po wszystkim (uznania za cierpliwość wyczekiwania mnie na korytarzu sądowym moja E. - cóż to była za mina gdy usłyszałaś , że mnie nie rozwiedli :)) ! ) . Ważne jednak dla mnie było to , że po raz kolejny powiem : nie zmieniałam zdania – nie zgadzam się na rozwód . Nie ukrywam , że sędzina jak i ławnicy ( nie mówiąc już o prawniku mojego męża , który za dużo naoglądał się serialu Aly McBeal ) patrzyli na mnie jak na zjawisko nie z tej ziemi , kobietę szaloną / choć badania w RODK tego nie potwierdziły ;) / , upartą , niemądrą (rozwód ze strony czysto prawnej był dla mnie najbardziej korzystnym wyjściem ) . Było mi wszystko jedno . Ja , zbuntowana , trochę daleko w tym czasie od łaski Bożej , poważna kobieta na stanowisku - po ludzku robiłam z siebie totalną kretynkę na sali sądowej ! W imię czego ???? – zdawało się że ich oczy krzyczą - kobieto ocknij się – halo tu ziemia !

Ano w imię mojej WIARY i wierności już nie tyle mężowi co Jezusowi . WARTO BYŁO !!!! Ogromną nagrodą za to zdawałoby się upokorzenie mnie jako kobiety – było uzasadnienie wyroku . Mąż nie rozumiał , co się stało – sędzina tłumaczyła ……… ( Ludziska módlcie się o dobrych , sprawiedliwych sędziów dla wszystkich małżeństw trafiających do sądu ! ) .
Moja pierwsza myśl gdy usłyszałam decyzję sądu była : Jezu wygrałeś ! Byłam tutaj tylko Twoim narzędziem …… Nie ja wygrałam ale Ty !
Do dziś tak myślę : zważywszy na moje rozterki , wątpliwości , bunt przed Panem Bogiem ( Tadeusz czasem mnie wysłuchiwał , Agnicha i Ola werbowały towarzystwo do modlitwy ) - nie ja wygrałam . Kochani Moi – myślę , że Wy też macie w tym swój znaczny udział jako żołnierze Jezusa . Dziękuję Wam za wszystko , każdą chwilę , którą mi poświęciliście by wygrać tę batalię .

Odreagowywanie stresu po rozwodzie trochę trwało – ostatecznym zwieńczeniem tego było spotkanie w sieci kolejnego człowieka – mężczyzny /N.Ł. wybacz, że nie napiszę tu całego nicka ;) / , z którym dłuuuugie rozmowy nauczyły mnie odkryć siebie na nowo . Okazało się , że przechodził przez piekło zdrady jak wielu z nas . Nie wiem czy tu kiedykolwiek zajrzy ale wiem , że przynajmniej zastanowi się zanim podejmie ostateczną decyzję …… .

Dziś poszłam do kościoła , uklęknęłam i po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam ,że pustynia po której pozwolił mi błądzić w sercu Pan się kończy ………….. .

Chwała Panu !
Pozostaniecie już na zawsze w moim sercu i modlitwach .

Anonymous - 2011-08-01, 23:21

Chwała Panu
Anonymous - 2011-08-01, 23:50

niesamowite
Anonymous - 2011-08-01, 23:53

Chwała Panu
Anonymous - 2011-08-02, 01:48

Bogu niech będą dzięki. :mrgreen:
Anonymous - 2011-08-02, 16:36

Chwała Panu
Anonymous - 2011-08-02, 17:51

Anula :)
pamiętam Ciebie i Twoją historię... Bardzo się cieszę, że wywalczyłaś sobie (bo to ciężka walka) spokój wewnętrzny...

Ściskam mocno
Bajka

Andrzej - 2011-08-02, 22:08
Temat postu: Re: Dowód na to , że można wygrać dla Jezusa
Anula napisał/a:


Na krótko przed pierwszą sprawą rozwodowa poszłam na modlitwy Odnowy w Duchu Św prosząc w sercu o słowo – co robić , czy mój upór ma sens , czy warto szarpać się skoro i tak sytuacja jest beznadziejna . Odpowiedź przyszła , ksiądz , który przewodniczył spotkaniu skomentował to mniej więcej tak : Nie wiem dlaczego dziś takie słowa Pan nam przekazuje , nie bardzo to rozumiem , bo do dzisiejszej ewangelii nie pasują i w ogóle ciężkie działo (dokładnie tego określenia użył ) Pan nam tu wytoczył . Słowo pochodziło z Księgi Ezechiela 3 ; 16-21 i po przeczytaniu już wiedziałam że jest to słowo dla mnie . Czytajcie je Wszyscy ! Przyjęłam je do serca i odtąd pomimo wielu później wątpliwości co do tego rozwodu – zgody lub nie - wiedziałam ,że muszę stać na straży Dobra a nie grzechu , że to taka moja mała wojna , wojna dla Jezusa i dla mojej duszy .

Wiele łez przepłakałam później buntując się ze sobą w sercu (Andrzeju Ty mi poświęciłeś swój czas i wisieliśmy sporo na telefonie – dlatego tez postanowiłam że tu napiszę, o to prosiłeś ; Elu z Wrocławia bez Ciebie ta rozmowa nigdy by się nie odbyła ;) ) , zastanawiałam się czy moja niechęć dla rozwodu nie wynika przypadkiem z czystej złośliwości ,czy to nie szpilka , którą chcę ukłuc męża , oj wiele wiele mieszał w sercu moim ZŁy . Ostatecznie jednak od samego początku utrzymywałam , ze nie chcę rozwodu ze względu na moją miłość do męża oraz Wiarę , którą wyznaję i w której braliśmy ślub , postanowiliśmy wychować dzieci . Przeszłam przez dwukrotne wyjazdy do RODK oraz kilka spraw w sądzie . O tyle ułatwione (ukłony do wszystkich Aniołów Stróżów z Nieba i Ziemi szturmujących Niebo w mojej intencji ) , że mąż na sprawy z UK nie przyjeżdżał a adwokat nie był zbytnio do sprawy przygotowany . Ostatecznie - sprawa zakończyła się w lipcu tego roku . MĄŻ NIE DOSTAŁ ROZOWDU mimo iż : nie jesteśmy razem od ponad 5 lat , nie kocha mnie , ma dziecko z inną kobietą , nic nas już nie łączy , on mieszka za granica i nie ma po ludzku rzecz ujmując szans na nic .

Szczerze mówiąc , w sercu byłam przekonana , że jadę do sadu by usłyszeć , że jestem rozwódką ,tak , tak ja sama nie wierzyłam że wygram . Zabrałam ze sobą koleżankę by móc się na niej oprzeć gdy już będzie po wszystkim (uznania za cierpliwość wyczekiwania mnie na korytarzu sądowym moja E. - cóż to była za mina gdy usłyszałaś , że mnie nie rozwiedli :)) ! ) . Ważne jednak dla mnie było to , że po raz kolejny powiem : nie zmieniałam zdania – nie zgadzam się na rozwód . Nie ukrywam , że sędzina jak i ławnicy ( nie mówiąc już o prawniku mojego męża , który za dużo naoglądał się serialu Aly McBeal ) patrzyli na mnie jak na zjawisko nie z tej ziemi , kobietę szaloną / choć badania w RODK tego nie potwierdziły ;) / , upartą , niemądrą (rozwód ze strony czysto prawnej był dla mnie najbardziej korzystnym wyjściem ) . Było mi wszystko jedno . Ja , zbuntowana , trochę daleko w tym czasie od łaski Bożej , poważna kobieta na stanowisku - po ludzku robiłam z siebie totalną kretynkę na sali sądowej ! W imię czego ???? – zdawało się że ich oczy krzyczą - kobieto ocknij się – halo tu ziemia !

Ano w imię mojej WIARY i wierności już nie tyle mężowi co Jezusowi . WARTO BYŁO !!!! Ogromną nagrodą za to zdawałoby się upokorzenie mnie jako kobiety – było uzasadnienie wyroku . Mąż nie rozumiał , co się stało – sędzina tłumaczyła ……… (Ludziska módlcie się o dobrych , sprawiedliwych sędziów dla wszystkich małżeństw trafiających do sądu !) .
Moja pierwsza myśl gdy usłyszałam decyzję sądu była : Jezu wygrałeś ! Byłam tutaj tylko Twoim narzędziem …… Nie ja wygrałam ale Ty !

..............

Dziś poszłam do kościoła , uklęknęłam i po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam ,że pustynia po której pozwolił mi błądzić w sercu Pan się kończy ………….. .

Chwała Panu !
Pozostaniecie już na zawsze w moim sercu i modlitwach .


Chwała Panu! :)

Ten fragment ks. Ezechiela, o którym pisze Ania, to:

16 A gdy upłynęło siedem dni, Pan skierował do mnie to słowo: 17 «Synu człowieczy, ustanowiłem cię stróżem nad pokoleniami izraelskimi. Gdy usłyszysz słowo z ust moich, upomnisz ich w moim imieniu. 18 Jeśli powiem bezbożnemu: "Z pewnością umrzesz", a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew. 19 Ale jeślibyś upomniał bezbożnego, a on by nie odwrócił się od swej bezbożności i od swej bezbożnej drogi, to chociaż on umrze z powodu swojego grzechu, ty jednak ocalisz samego siebie. 20 Gdyby zaś sprawiedliwy odstąpił od swej prawości i dopuścił się grzechu, i gdybym zesłał na niego jakieś doświadczenie, to on umrze, bo go nie upomniałeś z powodu jego grzechu; sprawiedliwości, którą czynił, nie będzie mu się pamiętać, ciebie jednak uczynię odpowiedzialnym za jego krew. 21 Jeśli jednak upomnisz sprawiedliwego, by sprawiedliwy nie grzeszył, i jeśli nie popełni grzechu, to z pewnością pozostanie przy życiu, ponieważ przyjął upomnienie, ty zaś ocalisz samego siebie».

Aniu, sytuacja wcale nie jest beznadziejna. Na pewno nie będzie beznadziejna po nawróceniu męża! Kto prawdziwie kocha Boga i ludzi będzie wiedział, że żona (ta jedyna legalna przed Bogiem) po Bogu jest najważniejsza. Ale taka miłość i rozumienie rzeczy wymaga prawdziwego nawrócenia. Warto na temat powrotów mężów i żon ze związków niesakramentalnych, w których są dzieci przeczytać tekst o. Jacka Salija OP "Łaska sakramentu małżeństwa po rozwodzie", który zamieściłem na stronie www.ojacek.sychar.org .

Oto końcowy fragment tego tekstu o. Jacka Salija:

I jeszcze jedno świadectwo. Przytaczam je głównie ze względu na trzy postawione na końcu pytania, pytania płynące z poczucia dotkliwej krzywdy, a brzmią one jak najcięższe oskarżenie:


Cytat:
W związku sakramentalnym jestem od osiemnastu lat. Mamy czwórkę dzieci. (...) Od ośmiu lat sama wychowuję dzieci. Obecnie jestem po jednostronnym rozwodzie cywilnym, tzn. bez mojej zgody. Mąż żyje w niesakramentalnym związku z inną kobietą, z którą ma dwójkę dzieci. Po orzeczonym rozwodzie cywilnym zastanawiałam się, co dalej? Jak ma wyglądać moje życie i dzieci? Szukałam. Zadawałam sobie wiele pytań. W roku 2006 znalazłam swoje miejsce w Kościele. Znalazłam Wspólnotę Trudnych Małżeństw SYCHAR, której celem jest dążenie małżonków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa. Modlę się o to i czekam na powrót męża. Pragnę być wierna Panu Bogu i swojemu mężowi. Pomimo trudu, jakiego doświadczam, wiem, że nie jestem sama. Jest blisko mnie Jezus, którego miłość i opiekę odczuwam każdego dnia. [Stawiam sobie trzy pytania:]
1. Czy mój ukochany mąż ma moralne prawo usprawiedliwiać swoje pozostawanie w niesakramentalnym związku względem na wychowanie dzieci?
2. Czy dzieci w niesakramentalnym związku męża są przeszkodą, żebyśmy mogli się ze sobą pojednać i do siebie wrócić?
3. Jakie jest zdanie Kościoła katolickiego – wskazanie moralne – w tej konkretnej sytuacji i podobnych?

Żeby sobie utrudnić odpowiedź, pytanie pierwsze przeformułujmy następująco: Czy w przypadku, kiedy małżeństwo sakramentalne jest bezdzietne, współmałżonek (mąż albo żona) mający nieślubne dziecko ma moralne prawo, ze względu na dobro dziecka, pozostać w związku niesakramentalnym z jego współrodzicem? Otóż nie ma takiego prawa. Bo nie godzi się osoby, której ślubowało się dozgonną miłość, porzucać tak jakby była już tylko jakąś niepotrzebną rzeczą.

Ale nieślubne dziecko też jest osobą! I to szczególnie bezbronną i potrzebującą opieki! Oczywiście. Jednak nie powinno się nigdy zdradzać współmałżonka, nie powinno się mieć nieślubnych dzieci. Owszem, ponieważ to dziecko jednak już jest, rozumie się samo przez się, że powinno się je przyjąć z miłością. Czy jednak okazywanie miłości dziecku poprzez jeszcze głębsze podeptanie miłości małżeńskiej, jaką się ślubowało, jest właściwym sposobem okazywania mu miłości? Wypowiedzi publikowane na stronach Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR pełne są rzetelnych poszukiwań takiej miłości okazywanej dziecku nieślubnemu, która daje się pogodzić z odbudową sakramentalnego małżeństwa jego ojca lub matki.

Co do pytania trzeciego, wydaje się, że ani nie jest to pytanie retoryczne, ani też nie jest ono niesłusznym przyczepianiem się do Kościoła. Swoją oficjalną naukę na ten temat Kościół głosi bez wykrętów i bez rozmiękczania – jak chociażby w cytowanej tu wypowiedzi Katechizmu Kościoła Katolickiego. Wydaje się jednak, że również gorący katolicy – a nawet ci księża, którzy pragną ściśle trzymać się nauki Kościoła – niekiedy ulegają, zazwyczaj bezwiednie, duchowi tego świata i nie mają odwagi podtrzymywać nadziei na odbudowanie sakramentalnego małżeństwa w sytuacjach szczególnie beznadziejnych.

Na pewno warto czasem o tym pomyśleć. Na pewno warto wziąć pod uwagę, że może właśnie ja powinienem wyznać: „mówię bom smutny i sam pełen winy”.

Anonymous - 2011-08-02, 22:47

Anula,
czytam i płaczę....
i znowu czytam...i łzy ciekną same...
ale to łzy radości...że odnalazłaś pokój!...że Jesteś taka dzielna!...że dałaś się prowadzić Bogu- pomimo że było czasem ciężko!...że skoczyłaś w Jego otwarte ramiona w najtrudniejszych momentach i dałaś się po prostu prowadzić!...

I wdzięczność, że Bóg postawił mi Ciebie na drodze...że mogę (choć z daleka) być świadkiem Twojej DROGI - WSPANIAŁA KOBIETO!

Przytulam Cię mocno! <3 (mam nadzieję, że wkrótce już w realu :mrgreen: )
agnicha

Anonymous - 2011-08-03, 06:41

Anulka - i ja się cieszę, że czujesz spokój. Bóg z Tobą :-)
Anonymous - 2011-08-03, 21:09

Anula...........Pan niech Cię wspiera i umacnia. Chwała Mu za wszystko
Anonymous - 2011-08-05, 15:46

Chwała Panu :lol: :lol: :lol:
dobro zawsze zwycieża zło :lol:

Anonymous - 2011-08-07, 18:24

Witam!
Na forum jestem nową osobą, ale w tym roku zaczęłam chodzić na spotkania Wspólnoty Sychar w moim mieście. Osoby, które poznałam, dodają mi sił przez modlitwę , rozmowy, rady, sms-y, czy nawet wspolne imieniny, urodziny i inne miłe spotkania. Jestem w trakcie sprawy o separację, gdyż mój mąż odszedł do innej kobiety pozostawiając mnie z dwiema naszymi córeczkami. Mieliśmy 2 sprawy w sądzie. Mąż chce rozwodu z mojej winy, bo za żadne skarby nie chce uzznać, że to on nas zdradził i opuścił. Ja wystąpiłam o separację, gdyż potrzebuję prawnie uregullować moją sytuację. Jestem przeciwna rozwodom,a wynika to z faktu, że przysięgaliśmy sobie w obliczu Boga.Przed drugą sprawą mąż namawiał mnie na ugodę, proponując rozwód bez orzekania o winie, obietnice, że będzie więcej płacić na dzieci,że da mi do wyłącznej ddyspozycji nasze lokatorskie mieszkanie. Nie zgodziłam się, choć łatwo nie było. Nawet za cenę trudności finansowych, które mnie czekają.Obecnie nie pracuję, jestem na stażu z Urzędu Pracy, sama się o niego wystarałam. Staż potrwa s sumie 6 miesięcy.Mąż wie, że jestem od niego uzależniona finansowo i próbuje to wykorzystać, dając mi obecnie 700 zł na 2 dzieci.Propozycja wydawała się tak po ludzku kusząca, wyższe alimenty- twierdził, że da 1200 zł na 2 dzieci, prawo do zasiłku rodzinnego po uprawomocnieniu wyroku, teraz przepada mi 240 zł. co miesiąc, bo mamy córcię z orzeczeniem o niepełnosprawności, więc jest dodatek. Do tego uniknięcie ,,prania brudów". Powiedziałam, że nie zgadzam się na rozwód, bo jako katoliczka tego rozwiązania nie akceptuję. Nasłuchałam się kłamstw na swój temat, które pod przysięgą mówili moi teściowie...Bardzo bolało i boli. Jednak, kiedy przeczytałam Twoje świadectwo, widzę, że dobrze robię...Zaufałam Bogu. Moja wspólnota razem ze mną modliła się do św. Rity i św. Judy Tadeusza, modliła się też moja chrzestna i nadal to robimy.Pomimo tego, że finansowo nie jest mi łatwo, psychicznie też nie, to trwam przy swoim. Separacja stwarza nam szansę powrotu, stwierdza, że nadal jesteśmy małżeństwem, tylko razem nie mieszkamy.Czasem ludzie się dziwią, że nie chcę dać mężowi rozwodu, skoro ma inną kobietę i nie chce do mnie wrócić.Nadal noszę obrączkę, a nad nią srebrny różaniec, który mi przypomina o codziennej modlitwie. Codziennie proszę na różańcu, by Bóg dał Wojtkowi łaskę zerwania z grzesznym życiem i czekam w wwierności jemu i Bogu. Ostatnio Gosia z mojej wspólnoty przesłala mi ciekawy artykuł z Miłujcie się o wierności. I wiesz co mnie najbardziej ruszyło, ze Bóg pozostanie mi wierny, gdy i ja wierności dochowam. Nie opuści mnie w chwilach trudnych.
.Aniu!
Posta pisałaś w dniu naszej 13 rocznicy ślubu i w przddzień drugiej sprawy w sądzie. Kolejna 18. 10. 2011 r, zeznania kochanki męża i być może przesłuchanie nas.. Dziękuję Bogu, że trafiłam na Twoją wypowiedź, bo ona mnie utwierdza w przekonaniu, że warto walczyć, by nie orzekano rozwodu.Choć po ludzku jest to trudne, często niezrozumiałe dla innych. Pomódl się w mojej intencji. A Olę z Zielonej Góry znam osobiście, chyba to ta sama osoba, o której piszesz. Też mi pomaga i cała nasza wspólnota z ks. Darkiem na czele.

Anonymous - 2011-08-08, 14:18

Moi Drodzy
Wszystkim Wam z całego serca dziękuję za słowa otuchy , przyjaźni .....

Andrzeju - dziękuję za dodatkowe pokrzepienie - wszystko w rękach Pana .

Anno z ZG - z pewnością to ta sama Ola :) , z pewnością !

Nie poddawaj się ! U mnie tez diabeł mieszał i miesza zawsze przy finansach . Sw Juda Tadeusz swego czasu bardzo o mnie dbał :) . Kiedy zostałam sama byłam w bardzo trudnej sytuacji finansowej . Wszystko się poukładało . Wszystko . Wiele razy chciałam odpuścić - ale jedyne czego sie trzymałam to Jezus - bo On mnie kocha , bo On mnie podniósł z kolan , bo On jest Miłością - jak Mu więc nie dotrzymać słowa ?????? Nie załuję ani trochę że wydawałam się innym idiotką ... raczej dziękuję Panu Bogu za to , że miałam szansę pokazać Mu , że go kocham , choć upadam ..... .


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group