Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czy cudzołóżnica ma tu wstęp?

Anonymous - 2011-10-13, 00:58

fasolka napisał/a:
Weszlam na to Forum przez przypadek


nie ma przypadków :mrgreen:

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-10-16, 19:18

Dzięki za te słowa.Już miałam się wycofać z Forum.Może ,jak znajdę więcej czasu napiszę coś o sobie. Kocham Boga całą sobą i ciągle szukam Jego Woli, i ciągle nie wiem czy idę dobrą drogą. Pozdrawiam
Anonymous - 2011-10-18, 06:36

fasolka napisał/a:
Kocham Boga całą sobą i ciągle szukam Jego Woli, i ciągle nie wiem czy idę dobrą drogą.


Jeśli Twoje życie ma znaki drogowe w postaci dziesięciorga przykazań - to na pewno idziesz dobrą drogą. :mrgreen:

Anonymous - 2011-10-28, 17:40

fasolka napisał/a:
cudzoloznico.
Mam nadzieje, ze nie zniszczylas jeszcze swojego malzenstwa i nie skrzywdzilas swojego dziecka? Weszlam na to Forum przez przypadek, ale to co napisalas poruszylo mnie.Pozdrawiam Cie serdecznie.


Fasolko, jakiś brak jedności widzę tu na forum. Z tego forum dowiedziałam się, że moje małżeństwo to fikcja, a moje dziecko krzywdzę będąc w nim. Pozdrawiam Cię również serdecznie.

[ Dodano: 2011-10-28, 17:27 ]
Czy wierzycie kochani w zmartwychwstanie? Ale tak naprawdę, nie teoretycznie? Osobiście wierzę w zmartwychwstanie :mrgreen: i bardzo się cieszę. Co sądzicie o zmartwychwstaniu? Napiszcie coś, chętnie "posłucham" :-D

Anonymous - 2011-10-28, 19:11

Mysle ze najwazniejsze jest tutaj stanowisko Kosciola. Jesli maz mial wczesniej zone i zawarli slub w kosciele Katolickim to musi do niej wrocic. Cos slyszalem ze te malzenstwa niesakramentalne maja zyc jak brat z siostra, wiec decyzja o zaniechaniu wspolzycia jest jak najbardziej sluszna
Pozdrawiam

Anonymous - 2011-10-28, 19:52

marek1111 napisał/a:
Mysle ze najwazniejsze jest tutaj stanowisko Kosciola. Jesli maz mial wczesniej zone i zawarli slub w kosciele Katolickim to musi do niej wrocic. Cos slyszalem ze te malzenstwa niesakramentalne maja zyc jak brat z siostra, wiec decyzja o zaniechaniu wspolzycia jest jak najbardziej sluszna
Pozdrawiam


Nikt nic nie musi tylko umrzeć. Mąż ma chcieć wrócić do żony, nic nie musi:). Tak mi się jakoś pomyślało

Anonymous - 2011-10-28, 20:32

cudzołożnica napisał/a:
Mąż ma chcieć wrócić do żony, nic nie musi:).


Praktykujący katolik? Musi. :)

Skoro CHCIAŁ, a nie musiał zawrzeć ślub kościelny i przyjąć sakrament - to teraz niestety MUSI wrócić do żony. Na chcenie był czas dawno temu. Żona i małżeństwo to nie deser w restauracji, który wybieramy wtedy tylko, kiedy chcemy.

Nie ma wybierania z dekalogu tego, co nam się podoba, a co nie. Nie układamy sobie przykazań pod siebie. W religii akurat deklaracja wiary związana jest z OBOWIĄZKIEM, szanowania sakramentów, przestrzegania przykazań Bożych. Inaczej nie ma mowy o wierze - po prostu.

Ale to prawda - człowiek nie musi wierzyć. Nie musi się spowiadać. To zresztą nie kwestia chcenia. Wiara to łaska. :) Można jedynie modlić się o łaskę wiary dla innych, tyle.


Pozdrawiam.

Anonymous - 2011-10-28, 21:03

Sabinko, wiesz że to nie żadna prowokacja? Mam nadzieje, że wiesz:)
Może to i dobrze jak praktykujący katolik musi wrócić do żony, musi przestrzegać przykazań, ale znacznie lepiej by było gdyby po prostu chciał:) wrócić do żony i przestrzegać przykazań. Widzisz różnicę? Wiara to łaska, to pragnienie tego czego chce Bóg dla nas, to chcenie i pragnienie, a nie przymus.

Najważniejszą cechą miłości jest wolność. Z chwilą gdy pojawia się przymus, kontrola albo konflikt, miłość
umiera.

POzdrawiam

Anonymous - 2011-10-28, 21:37

Cudzoloznica wlasciwie to co Ty chcesz Jesli nie masz slubu koscielnego z tym mezczyzna to po prostu odejdz aby byc w porzadku wzgledem Boga. My wlasciwie nie wiemy czy ten mezczyzna mial slub koscielny czy Ty mialas slub koscielny My nie wiemy tylko snujemy domysly. Trzeba przedstawic sprawe jasno a nie kluczyc. Jesli Ty jestes uwiklana w cos to trzeba z tym skonczyc aby byc w porzadku wzgledem Boga i jego nauki. jedno to bardzo dobrze zrobilas ze jest brak wspolzycia. Teraz trzeba nastepne kroki podjac. Ludzie probuja naginac prawo Boze w swoja strone zwlaszcza kobiety.
Poza tym na tym forum kazdy walczy o swoje rodziny o wspolmalzonka. moze wlasnie jednym z tych wspolmalzonkow jest ktos komu Ty zabralas meza. Wszystko mozna w zyciu wybaczyc wiec zona tego meza napewno by go przyjela spowrotem Ale mowie musimy wiedziec na czym stoimy i jaki jest wasz ststut
Z Bogiem

Anonymous - 2011-10-28, 22:13

marek1111 napisał/a:
Ludzie probuja naginac prawo Boze w swoja strone zwlaszcza kobiety.

Marku, bardzo Cię proszę - nie oceniaj i nie uogólniaj. Jest bardzo wiele kobiet które tego nie robią. Podobnie jak wielu mężczyzn. To że czujesz się skrzywdzony przez kobiety nie uprawnia Cię do takich dalekosiężnych ocen.
Lepiej napisz co u Ciebie, jak się czujesz :-)
Pozdrawiam!

Anonymous - 2011-10-28, 22:31

Marku niepotrzebnie się denerwujesz. Nic nie chcę, w tym również żadnych rad, wiem co mam robić. Nie zrozumiałeś mnie. Pisałam do Fasolki, nie do Ciebie, może stąd niezrozumienie. Naprawdę uważam, że z tym muszeniem czegokolwiek to trochę nie tak jest i tyle. Spokojnie...
Anonymous - 2011-10-29, 01:40

cudzołożnica napisał/a:
Sabinko, wiesz że to nie żadna prowokacja? Mam nadzieje, że wiesz:)


Wiem, Aniu, wiem. :)

cudzołożnica napisał/a:
Może to i dobrze jak praktykujący katolik musi wrócić do żony, musi przestrzegać przykazań, ale znacznie lepiej by było gdyby po prostu chciał:) wrócić do żony i przestrzegać przykazań. Widzisz różnicę?


Nie. Ale "sprzeczamy się" tylko o słowa.

Praktykujący katolik chce.
Jeśli nie chce - siłą rzeczy nie ma mowy o tym, by się mógł tak nazywać.
To radykalne - ale tak już jest. Przyjmujemy katechizm, Pismo Święte, takie jakie jest.
Bez relatywizowania, bez naginania, bez usprawiedliwienia się i kombinowania.
Jeśli nie przyjmujemy - wtedy znak, że brak nam tej łaski wiary, a wtedy jacy z nas katolicy? :) Rozumiesz, o co mi chodzi? Nie możemy żyć po swojemu i mimo to nadal dawać fałszywe świadectwo wiary.

Punktem wyjścia jest ta łaska, o której wspomniałam. I o którą zawsze warto się modlić - dla innych.

cudzołożnica napisał/a:
Najważniejszą cechą miłości jest wolność. Z chwilą gdy pojawia się przymus, kontrola albo konflikt, miłość
umiera.


Bóg jest miłością. A Ty mówisz, że umiera. :)

Przymus? Dla jednostki niedojrzałej, która myli zakochanie i namiętność z miłością, z chwilą gdy te wygasają - miłość "umiera". Jednostka dojrzała wie, że taka jest kolej rzeczy. Miłość to nie motylki w brzuchu, ale decyzja. Nie emocje, ale świadomość. Nie chciejstwo i chucie - ale odpowiedzialność.

Kontrola? Nie rozumiem.

Konflikt? I znowu: brak dojrzałości, brak umiejętności w komunikowaniu się. To są sprawy, które można w sobie wykształcić, nauczyć się, pracować nad tym. Konflikty, problemy są po to, by je rozwiązywać, a nie przed nimi uciekać.

Wchodzenie w nowy związek w takim stanie (niedojrzałość, brak odpowiedzialności, niesłowność, słabość charakteru), a także w takiej sytuacji (założenie rodziny, związek sakramentalny) skutkuje PRZEWAŻNIE kolejnymi krzywdami. Czego Ty jesteś przykładem. To nie miało prawa się udać.


Jesteśmy tylko ludźmi... I właśnie, że dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi, ułomnymi, grzesznymi, niemądrymi (wobec mądrości Boga), On dał nam 10 prostych wskazówek.

To naprawdę żadna filozofia. W innym przypadku Bóg byłby tylko dla wybranych. A On kocha każdego z nas, bez względu, czy ma tę łaskę wiary, czy nie. Czy jest wykształcony, czy nie.

Kocha nawet tego, kto nie żyje zgodnie z przykazaniami. Bo ZAWSZE można na tę właściwą drogę wrócić.

Przypowieść o tej jednej zbłąkanej owieczce, która cieszy Pana bardziej, niż stado posłusznych owiec - znasz. I to jest chyba nadzieja dla każdego.

Pozdrawiam i dobrej nocy życzę. :)

Anonymous - 2011-10-29, 12:22

cudzołożnica napisał/a:
Może to i dobrze jak praktykujący katolik musi wrócić do żony, musi przestrzegać przykazań, ale znacznie lepiej by było gdyby po prostu chciał:) wrócić do żony i przestrzegać przykazań. Widzisz różnicę? Wiara to łaska, to pragnienie tego czego chce Bóg dla nas, to chcenie i pragnienie, a nie przymus.

Ale to bynajmniej jest przymus to jest włąsnie wolna wola ..jaka daje nam Bóg....wolna wola czyli wybieram dobro ..lub zło...

wiarę i ja kształtuje w sobie...albo wybieram kombinacje i odchodze od wiary....

o tym własnie pisze satine....jezeli moja wolna wola wybiera wiare ,ufnośc w Boga

to jako wierzący mam za zadanie rozwijac to w sobie..
byc wiernym 10 przykazaniom.....sakramentom.....kształcic w sobie miłośc na wzór Boskiej...uczyc sie daru przbaczenia ......

w myśl..... jako i my wybaczamy naszym winowajcom.....

inaczej to sorry -ale kazde odstepstwa to mataeczenia wiarą....

może i zwane dalej w swoim pojeciu wiara ..ale to nadal mataczenia podług własnej zle pojetej wolnej woli.......

reasumując .....jak nie potrafie sprostac prostym wymogom jakich oczekuje od nas Bóg....warto sie zastanowi czy mam dalej robic z siebie błazna religijnego


a tak nawiasem ...wiara nie jest przymusem i narzuceniem czegos jest to jak pisałem nasz wolny wybór....
dla porównania przepisy i paragrafy w jakich żyjemy na codzien sa narzucone i chcemy czy nie to je przestrzegamy

Bóg dał nam wybór....masz człowieku wybór z serca...nie wymuszony....nie narzucony....na zasadzie pokazuje ci Jaki jestem i czym ty dla Mnie jesteś

a czasami tak trudno nam to wypełnic i temu sprosta

dla włąsnych prywatnych pobudek.......a mimo to nadal nas kocha i ufnie spogląda w nasza strone że sie nawrócimy

i tyle w temacie

Anonymous - 2011-11-09, 00:48

"reasumując .....jak nie potrafie sprostac prostym wymogom jakich oczekuje od nas Bóg....warto sie zastanowi czy mam dalej robic z siebie błazna religijnego" ( ciągłe problemy z cytowaniem)

Norbert mam nadzieję, że pisząc o błaźnie religijnym nie odnosiłeś tego do mnie ani do kogokolwiek innego.

Trafiłam na świetną książkę " Rozwód. Jak ratować dzieci". Wkleję poniżej jej opis oraz wzmiankę o autorze. Może komuś się przyda.



"Dr Archibald D. Hart jest profesorem psychologii i byłym dziekanem wydziału psychologii w Seminarium Teologicznym w Pasadenie w Kalifornii. Pochodzi z Afryki Południowej.Jest bardzo szanowanym wykładowcą w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Ma trzy dorosłe córki i siedmioro wnucząt. Mieszka w Arcadii w Kalifornii.

Książka zawiera wiele praktycznych wskazówek, jak sprawić, by dzieci nie tylko "przetrwały" ciężki czas rozwodu rodziców, ale by ich życie mogło stać się lepsze. Autor wykorzystuje wiedzę psychologiczną zdobytą w ciągu wielu lat swojej praktyki terapeutycznej, jak i własne doświadczenie dziecka rozwiedzionych rodziców.

Celem tej książki jest niesienie pomocy rozwodzącym się rodzicom, a także wszystkim dorosłym odgrywającym istotne role w życiu dziecka. dziadkowie mogą uczynić bardzo wiele, by maksymalnie ograniczyć długofalowe niszczące skutki rozwodu. Mogą się do tego przyczynić także krewni, przyjaciele oraz nauczyciele.

Podchodząc do sprawy realistycznie, jego celem jest wskazanie rodzicom, jak zminimalizować niszczące skutki rozwodu oraz jak sprawić, by nieunikniony zamęt w ostateczności obrócił się w dobro. Nie jesteśmy w stanie wyeliminować całego bólu. Jest to podejście nie tylko nierealistyczne, ale i do niczego nieprzydatne. Cierpienie jest w pewnym stopniu niezbędne w kształtowaniu charakteru. Drzewa, które wyrastają wysoko niezahartowane przez wiatry, łatwo się łamią. Siła wiatru jest potrzebna, by korzenie się umocniły. Przy odrobinie szczęścia rodzice mogą katastrofę, która jest ich udziałem, przekształcić w coś, co stanie się siłą napędową rozwoju."


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group