Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Kącik psychologiczny - emocje i ich wypieranie....nie mozna odpisać w temacie

Anonymous - 2011-07-16, 23:13

bywalec napisał/a:


nawiasem mówiąc ludzie stosuja rózne mechanizmy obronne jako metode zmniejszenia lęku, frustracji i poczucia winy i jeśli są etapem przejściowym to
pełnią funkcje przystosowawczą i niezbędną do zaakceptowania nowej sytuacji
, jest do zupełnie zdrowy ludzki objaw


Serdecznie witam:)
Zaciekawiło mnie to co napisałaś...
Właśnie przyszło mi cos do głowy... :roll:
hm...mowa o wypieraniu emocji bolesnych.
Bo jesli człowiek wypiera bolesne emocje związane np z cierpieniem jako mechanizm obronny, to czy wobec tego nie jest to zabójcze nawet na krótką metę?

Przytocze tekst ks.Dziewieckiego dosyć ciekawy:

"Stany emocjonalne są czymś więcej niż tylko źródłem informacji. Niosą ze sobą także energię i mobilizację do działania w kierunku pozytywnym i do powstrzymywania się od działań szkodliwych. Gdy czynimy coś właściwego, to towarzysząca temu satysfakcja emocjonalna mobilizuje nas, by dalej tak postępować. Z kolei naszym niewłaściwym zachowaniom czy zaburzonym więziom towarzyszy niepokój, ból, gniew, a czasem nawet rozpacz. Powtórzmy jednak, że takie bolesne przeżycia nie są niepotrzebnym cierpieniem czy nieszczęściem, lecz ważną informacją, która stwarza człowiekowi szansę na przezwyciężenie niekorzystnej sytuacji. Właściwie wykorzystywane emocje stają się zatem cennym „przyjacielem”, który nas informuje o naszej sytuacji życiowej i który jednocześnie mobilizuje nas do wykorzystania tych informacji.

Gdy ktoś unika kontaktu z własnymi emocjami, wtedy nie tylko traci szansę na zrozumienie własnej sytuacji życiowej, ale też ryzykuje, że emocje, których sobie nie uświadamia, zaczną kierować jego myśleniem i postępowaniem. Dla przykładu, jeśli ktoś przeżywa zazdrość i nie ma odwagi, by sobie to uświadomić, to taka nieuświadomiona zazdrość będzie nadal kierowała jego postępowaniem, a on sam nie będzie w stanie tego zmienić. Człowiek nie może przecież zapanować nad czymś, z czego nie zdaje sobie sprawy. Jeśli natomiast zdemaskuje swoją zazdrość, to ma szansę czuwać, by nie skrzywdzić osoby, wobec której jest zazdrosny, a jednocześnie ma szansę odkryć i wyeliminować źródło zazdrości, np. swoją skłonność do porównywania się z innymi ludźmi, albo swoją nadmierną zależność emocjonalną od danej osoby."

źródło http://www.opoka.org.pl/b...wanieuczuc.html

Pozdrawiam serdecznie:)

Anonymous - 2011-07-16, 23:30

Mirela napisał/a:
Zaciekawiło mnie to co napisałaś...
Właśnie przyszło mi cos do głowy...
hm...mowa o wypieraniu emocji bolesnych.
Bo jesli człowiek wypiera bolesne emocje związane np z cierpieniem jako mechanizm obronny, to czy wobec tego nie jest to zabójcze nawet na krótką metę?


Nie, bo psychika człowieka tak działa, w sytuacjach dla niego stresujących jako etap przygotowawczy do zmian występuja mechanizmy obronne u praktycznie każdej osoby bo pełnią rolę przystosowawczą.
Mechanizmy obronne są jednak zawsze zniekształceniem rzeczywistości co za tym idzie naszego zachowana podług tego co myslimy o nowym….
Zaczynają być niebezpieczne dopiero wtedy gdy człowiek nie jest w kontakcie z tym co czuje i jak reaguje na te zmiany, wtedy stosowane nadmiernie lub nieadekwatnie do sytuacji utrudniaja należyte przepracowanie i pogodzenie się z tym.... Dobrze, gdy w zachowaniu człowieka jest cała masa mechanizmów obronnych , a ich dostosowanie jest zgodne z sytuacją
Można wówczas mówić o efektywności i braku patologii związanej z mechanizmami obronnymi.
Inaczej wpada się w kolejnym etapie braku kontaktu ze soba i rzeczywistością w nerwice, fobie i psychozy

Anonymous - 2011-07-16, 23:49

Wypieranie emocji jest złe,bo jak juz pisała róża one wracają.
Czesto wypieramy je pod naciskiem,bo druga strona nalega.
W zasadzie nie wiemy do końca,czy MPola je ma za soba,przeżyła,czy wyparła.
Masz racje Mirello......bład w komunikacji.
Ja przyjełam,że ma za soba, róza,że wyparła.
Mam nadzieje,ze MPola przeanalizuje....zastanowi się.

Ps.mami juz odpowiedziała,ale niech tam....

Pozytywna miało być,nie MPola

Anonymous - 2011-07-17, 00:46

ja odpowiem dlaczego zareagowałam i dałam plusa

reaguje jak tylko przeczytam porady mogące zaszkodzić, w tym temacie zareagowałam już na rady innego użytkownika forum, które gdyby zastosowac, wyrządzilyby ogromna i niepowetowana szkodę dziecku, i nie tylko jemu. Nie ma tu opieki moderatora psychologa a szkoda, bo forum bardzo wielu pomogło ludziom ale sa tez i takie przypadki gdy porady zaszkodziły.

Uważam, ze najpierw powinno sie delikatnie wypytac tą osobe, by dowiedzieć sie czy nie ma jakis oznak depresji związanej ze stresująca sytuacją i z emocjami jakie się z tym wiążą a dopiero potem…….
cokolwiek radzic..
skąd wiadomo ile czasu potrzeba było Pozytywnej, by dzis czuc się tak jak sie czuje, ile było po drodze cierpienia, gniewu i złości i pracy nad tym, by dzis czuc i pisac w ten sposob…
wtedy było by ok

cóż, ja po takim wpisie udzielonej rady gdyby to był mój watek a ja bez znajomości tematu jak człowiek może sobie radzić ze stresująca sytuacją od razu wpadałabym w pesymizm, może ze mna coś nie tak...
w końcu odejście męża i tak już mocno nadwyręża samoocene osoby porzuconej i realny wgląd w sytuacje… zaczęłabym niszczyć to co z ogromnym trudem udało mi się wypracować.
A to powód na kolejne miesiące pracy z terapeuta psychologiem, modlitwą i błaganiem o pomoc.
W odbudowie zdrowia psychicznego i fizycznego bo za tym i one idą mamy pomagac a nie ja burzyc
Dlatego nie zgadzam się tylko z taka interpretacja sytuacji i radą.

Anonymous - 2011-07-17, 14:58

Może uda mi się cos skreślić wieczorem:)
Różo :-D , Lenko :-D ,bywalec :-D pozdrawiam .Mam nadzieję Lenko,Różo ,że wszystko jest jasne...mało tego ,ze to Was scementowało pozytywnie( wczorajsza komunikacja).
Błogosławionego dnia na dzień dziś WSZYSTKIM

O radach cdn...

http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=h1lTdWhi6-g

i dla pozytywnej :mrgreen:
http://www.youtube.com/wa...40BED47&index=4

Anonymous - 2011-07-17, 23:25

bywalec napisał/a:

zareagowałam już na rady innego użytkownika forum, które gdyby zastosowac, wyrządzilyby ogromna i niepowetowana szkodę dziecku, i nie tylko jemu.


mami (bywalec)

Rozumiem, ze to mnie masz na mysli. Chciałbym Cie jednak zapytać dlaczego uważasz, że zaproponowane przez Ciebie rady - biegunowo różne od moich - nie pogłębią trwającej juz traumy u dziecka ?

bywalec napisał/a:

dziecko łatwiej, szczególnie w tym wieku dostosowuje się niż dorosły myśli, do odejścia i braku ojca na co dzień


Dzieci z amputowaną ręką lub nogą również - wcześniej czy później - przyzwyczajają się. Z tą różnicą, że ręka albo noga nie odrośnie, a rodzic, który porzucił żone, a tym samym dziecko, ma szansę zawrócić z fatalnej drogi, którą wybrał.

Często zdradzacze tłumaczą, że nie porzucili dziecka tylko męża lub żonę. To oczywista manipulacja. Porzucjajac i zdradzając małżonka w tym samym stopniu porzuca się i zdradza dziecko.

bywalec napisał/a:

dziecko potrafi bardzo fajnie odróżniać dobro od zła jeśli tylko dorosły swoim postępowaniem temu nie przeczy ...


niestety ojciec w opisanej historii ewidentnie przeczy

bywalec napisał/a:

...jeśli w swoim otoczeniu ma mądre osoby, pozwalające mu na własnym przykładzie pokazywac jak traktować z szacunkiem inne osoby, w tym także kochanki i kochanków,


dopóki osoby te trwają w swej bezwzględnej, egoistycznej i krzywdzącej dziecko postawie - na szacunek nie zasługują. Zasłużą, gdy przerwą swe karygodne zachowania.

bywalec napisał/a:

to na dobru dziecka w konflikcie dorosłych powinno nam zależec najmocniej, dlatego nasze relacje ze współmałżonkiem powinny nosic znamiona osób rzeczywiście dorosłych i dojrzałych, którzy potrafią swoim zachowaniem uczyć dziecko szacunku i miłości


W sytuacji rodzica, który porzuca zonę i dziecko, a następnie zmusza córkę do przebywania z kochanka - odwoływanie się do dojrzałości i dorosłości takiej osoby jest wołaniem na puszczy.
Natomiast dojrzałość i dorosłość rodzica porzuconego powinna polegać na trzymaniu się zasad, na których dziecko było wychowywane od urodzenia - bez zmian - białe to białe, czarne to czarne. I jest to najlepsza, konsekwentna lekcja miłości - wobec dziecka, małżonka i siebie

Przedziwne jest to, że chucha się i dmucha na własne dzieci, aby nie wdały się w złe towarzystwo, aby nie powpadały w nałogi itp itd - natomiast, kiedy na żywym organizmie 5 letniej dziewczynki, robi się jej pranie mózgu - zacierające pojęcia: rodzina, mama, tata, małżenstwo - to pojawiaja się przeróżne relatywizacje.

P.S. Prawdą jest, że znajdujemy sie na forum i korzystanie z rad tutaj udzielonych, zawsze jest obarczone ryzykiem. Wybór, wnioski i decyzje zawsze należą do czytających. Mamy przecież wolny wybór

Anonymous - 2011-07-18, 00:09

ketram napisał/a:
dopóki osoby te trwają w swej bezwzględnej, egoistycznej i krzywdzącej dziecko postawie - na szacunek nie zasługują. Zasłużą, gdy przerwą swe karygodne zachowania


"SZACUNEK TO UZNANIE GODNOŚCI LUDZKIEJ"

nie skupiając sie juz nawet nad :wiarą i naszym stosunku do blizniego...........

echhhhhhhh Ketram

kiedy to sie zmieni????-ten twój styl

Anonymous - 2011-07-18, 08:42

Norbert1 napisał/a:

nie skupiając sie juz nawet nad :wiarą i naszym stosunku do blizniego...........


proponuje jednak skupić sie nad wiarą

Norbert1 napisał/a:

kiedy to sie zmieni????-ten twój styl


Nie zmieni się. Musiałyby zmienić się poniższe słowa.

Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój
zgrzeszy [przeciw tobie], idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli
cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź
z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo
trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha,
donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech
ci będzie jak poganin i celnik!

P.S. Szacunek mozna zaskarbić, gdy porzuci się zło. Wówczas rzeczywiście "większa radość w niebie z nawróconego grzesznika niz z 99 sprawiedliwych".

Anonymous - 2011-07-18, 09:35

To oczywiste, że nie chodzi tu o Boga, i proszę nie zakrywac się wiarą i postawa określonych działań indywidualnych, bo ona tu nie mają miejsca
- to nieświadomy brak umiejętności poradzenia sobie z własnym skrzywdzeniem przesunietym na rzekome dobro dziecka wychowania go w poczuciu wiary chrześcijańskiej
W takim mechanizmie obronnym zasłaniamy się wiarą utrudniając sobie tym samym poznanie rzeczywistego powodu naszych zachowań jak i umiejętnej przemiany z korzyscia dla każdego, nade wszystko dziecka
Pisze rzekome dobro dziecka bo głownym powodem skrytym takiego zachowania są nieuświadomione przez dorosła osobe emocje złości, gniewu, żalu, pretensji, że spotkało mnie coś takiego z czym sam się nie zgadzam, nie akceptuje, podpieram się zatem czyms co da mi podstawy takiego myslenie… więc jest jakieś manipulowanie wiarą, odróżniania dobra od zła, gdzie ewidentnie czyniąc rzekome dobro jest tyle zła…nie zastanawiające?
Chyba wierzący, postępujący zgodnie z dobrem, z wiara do zła nie doprowadza….czytaj zło jako niepowetowane szkodliwe działania wychowawcze, powodujące zaburzenia w życiu dorosłym tego dziecka….
a cierpią niestety na tym dzieci…. Ich psychika poddana poprzez takie przebywanie naprzemienne raz u jednego raz u drugiego, lub w skrajnych przypadkach jednego opiekuna/ rodzica powoduje ogromne czasem nie do wypracowania emocjonalne szkody zdrowia psychicznego dziecka, utrudniającego mu w wieku dorosłym prawidłowe funkcjonowanie.
Jeżeli ktos sobie nie zdaje z tego sprawy, sam powiniem zasiągnąc porady psychologicznej, i duchowej, bo ona tu także ma ogromne znaczenie, by nie rozstrzepiac u takiej osoby spójności wyznawanych zasad własnego światopoglądu a jedynie wskazać jak mylnie może być wmanipulowana we wlasne przekonanie o prawidłowości własnego zachowania…

Odnośnie …Rozumiem, ze to mnie masz na mysli. Chciałbym Cie jednak zapytać dlaczego uważasz, że zaproponowane przez Ciebie rady - biegunowo różne od moich - nie pogłębią trwającej juz traumy u dziecka ?....
chciałabym, bys zapoznał się też z naukowym dowodami i materiałami pracy lekarzy na temat jak powyższe rady jakie udzieliłes gdyby zastosowac wpływałyby na dalszy rozwój małego człowieka… poczytaj tylko o syndromie PAS Syndrom oddzielenia od drugiego rodzica….
I proszę, Ketram nie obciążaj i zmuszaj 5 letnie dziecko do uznania, iż oddtad nie może się widywac z rodzicem, ono ze względów tylko poznawczych dla tego wieku, nie jest w stanie pojąc tego, że nie może kochac tak jak chce samo drugiego rodzica, tylko dlatego, że jego czyny sa moralnie i religijnie złe, ono tego nie zrozumie, potrzeba czasu, by to dziecko dochodząc do tego poznawczo, rozwojowo samo mogło ocenic, i zrozumieć osądzić .
Postępujmy zgodnie z możliwościami rozwojowymi dziecka do akceptowania czegoś co może, a nie tego co ja uważam za moralnie słuszne, bez patrzenia na dobro dziecka…. Bo wtedy to dobro już nie jest dobrem a złem wyrządzanym małym dzieciom nie mogącym ze wzgledów oczywistych tego wykonac
świat dziecka działa i rózni się od świata dorosłych, by dostrzec prawidłowość oceny rzeczywistości musi się tego uczyc w etapie rozwoju psychicznego , nie nauczy się tego jak dwoje jego rodziców sami sa niedojrzali i to najpierw oni wymagaja zmiany myślenie by potem sami potrafili być odpowiednimi opiekunami dla tego dziecka…

Anonymous - 2011-07-18, 10:24

mami (bywalec)

Tak się składa, że z powodów zawodowych szeroko znam zarówno środowisko psychologów, jak i dowody, metody i literaturę dotyczącą tematów, które poruszamy na forum - zarówno jeśli idzie o relacje pomiędzy małżonkami, jak i między rodzicami i dziećmi. Od Freuda i Junga do dziś - ale i poprzez wcześniejszych badaczy - od starożytnych począwszy.

Nauka w tym zakresie jest podzielona - przypomina to spór o ocieplenie klimatu. Tak jak wielu "badaczy" przyjmuje z rozpędu teorię o rzekomym ociepleniu. Jest też, na szczęście coraz liczniejsza grupa, której nie brak odwagi łamać ów "niezaprzeczalny" i poprawny politycznie dogmat. Podobnie jest z wieloma nurtami w psychologii.

bywalec napisał/a:
To oczywiste, że nie chodzi tu o Boga, i proszę nie zakrywac się wiarą i postawa określonych działań indywidualnych, bo ona tu nie mają miejsca


Otóż bardzo chodzi tu o Boga. Dodam, że przede wszystkim.

P.S. A jeśli idzie o syndrom PAS - to zmuszanie dziecka do kontaktów z kochanką jest właśnie angażowaniem bezbronnego dziecka w relacje okołorozwodową, jego kosztem

Anonymous - 2011-07-18, 11:00

ketram napisał/a:
Od Freuda i Junga do dziś - ale i poprzez wcześniejszych badaczy - od starożytnych począwszy.

Nauka w tym zakresie jest podzielona - przypomina to spór o ocieplenie klimatu


raz to
- W czym jest podzielona, bo nie bardzo rozumię…
Dwa jeśli w kwesti dziecka to
- podział sprawia rózne podejścia lekarzy do tematu, nie zaś że problemu nie mai że takie zachowania rodziców nie wpływaja na dobro dziecka..…. Podział jest ale w kwestii form i metod pomocy….

ketram napisał/a:
Otóż bardzo chodzi tu o Boga. Dodam, że przede wszystkim.


mógłbys to rozwinąc, bo nie wiem w jaki sposób ty uważasz że chodzi o Boga

[ Dodano: 2011-07-18, 11:11 ]
ketram napisał/a:
P.S. A jeśli idzie o syndrom PAS - to zmuszanie dziecka do kontaktów z kochanką jest właśnie angażowaniem bezbronnego dziecka w relacje okołorozwodową, jego kosztem


w sytuacji okołorozwodowej dla dobra dziecka można, wręcz powiedzialabym należy skorzystac z pomocy lekarzy psychologów, jak i innych środków zaradczych jesli uważamy, iz nasze dziecko na tym cierpi po środkli sądowne... ograniczenia praw rodzicielskich włącznie jeśli z powodu zachowań jednaego z rodziców dochodzi o poważnych naduzyc i manipulacji dzieckiem... nie tylko kochanka niszczy psychike ziecka...także może rodzic ten, który uważa sie za moralne zdrowego, wmawianiem dziecku, że nie może sie widziec z drugim rodzicem bo jest zły, nie kocha go i porzucił

Anonymous - 2011-07-18, 14:37

wydzieliłam wątek na dyskusję o emocjach..jako offtop z wątku Pozytywnej :-)
ciekawy temat!

Anonymous - 2011-07-18, 17:53

ketram napisał/a:
P.S. Szacunek mozna zaskarbić, gdy porzuci się zło. Wówczas rzeczywiście "większa radość w niebie z nawróconego grzesznika niz z 99 sprawiedliwych".

ketram czy cos sie ostatnio stało ????

przypadkiem nie wchodzisz w role Boga ?????

ketram napisał/a:
proponuje jednak skupić sie nad wiarą


oki to skupiam sie ........

czy taka postawa jest godna postawie katolika????

czy potepiac i rzucac kamieniem- to wielkodusznośc chrześcijańska????
czy walka mieczem -by zniszczyc w zalążku to typowe odruchy katolika????


wiesz może i ja neptus katolicki.......ale i mnie temu neptusiowi nie pasuje takie a nie inne zachowanie tu serwowane

wszak kogos tak mocno wierzącego...................

i tyle w temacie......

bo znów wyjdzie dla mnie niehalo...........

Anonymous - 2011-07-19, 10:01

ketram napisał/a:


dopóki osoby te trwają w swej bezwzględnej, egoistycznej i krzywdzącej dziecko postawie - na szacunek nie zasługują. Zasłużą, gdy przerwą swe karygodne zachowania.



Serdecznie witam :)
Ketram poruszyłeś coś istotnego ...coś co często zdarza się ,że wynosi się ze swojej historii życia. I jak najbardziej ma to wiele wspólnego z wiarą wtedy, gdy dobrze rozumie sie pojęcie szacunku i nie myli sie go często z chorą "obyczajowością". Ma wspólnego z wiarą wtedy, gdy odnosimy się do ŹRÓDŁA MIŁOSCI I właśnie szacunku.
Z szacunkiem jest tak jak z miłością ...na miłość się nie zasługuje , tak samo na szacunek...Jeśli Twoja historia życia Ciebie tak doświadczyła ,że "zbierałes punkty" po to by Cie ktos kochał i szanował , to bardzo Ci współczuję ,jeszcze bardziej w momencie , gdy coś "przeskrobałeś". Kocha sie i szanuje pomimo...Szacunek nie jest czymś co akceptuje w drugim człowieku złe postępowanie. Szacunek to gotowość otwarcia się na drugiego człowieka. Jeśli człowiek nie szanuje siebie ( jest to jednoznaczne z brakiem miłosci do siebie), to nie potrafi kochac i szanowac innych ludzi.
Polecam wspaniałą książkę "Buty szczęścia" Ewa Woydyłło, lekko i przyjemnie sie czyta:)
Bardzo się ciesze ,ze człowiek jako grzesznik jest kochany i szanowany przez Boga zawsze i nieodwołalnie.:)

a tutaj też coś co poruszyłeś , napominanie ( stary już tekst na tym forum)
http://www.kryzys.org/arc...opic.php?t=3086
O. Augustyn Pelanowski
Abba Theskelos powiedział: „usprawiedliwiać pobłażliwością, to nienawidzić czyjegoś zbawienia”. Miłość nie wyrządza zła, a wystarczy nie upomnieć kogoś, by pozwolić na duchową korupcję czyjegoś istnienia. Większym złem może być to, że nie mówi się komuś prawdy i udaje, że wszystko jest w porządku, niż to zło, w którym ktoś się pogrążył. Czy zdarzyło ci się podczas spaceru z żoną po galerii nie reagować na jej dziurawe pończochy, brudne włosy czy szpetnie rozdartą koszulę? Czy pozwoliłabyś wyjść swojemu mężowi do kina, widząc, że włożył dwie różne skarpety, do tego dziurawe, w marynarce z niewybaczalną plamą po oleju? Jeśli na takie rzeczy nie jesteśmy obojętni, to tym bardziej nie powinniśmy bagatelizować „plam” sumienia i „dziur” na duszy!

Wiele lat temu opowiadał mi ojciec pewną historię o koledze, z którym pracował w starej hucie. Jegomość był potężnej postury i z trudnością znajdował jakieś tekstylne opakowania dla tłustych kończyn i monumentalnego tułowia. Zdarzało się, że najmocniejsze materiały wyprodukowane w sowieckich szwalniach puszczały z jękiem przy gwałtowniejszym ruchu nieporadnego mężczyzny. Było to przyczyną wielu żartów i upokarzających kpin. Pewnego dnia, przy bramie hutniczej, gdy zgromadziło się kilkuset ludzi z zamiarem powrotu do domu po zakończonej zmianie, rozległ się znajomy trzask nadwerężonego materiału.

Na domiar złego dziura powstała w najbardziej niedostępnym dla człowieka miejscu, poniżej pleców. Ktoś ze znajomych, pod pozorem pomocy, użył miedzianego drutu, by szczelina nie ujawniła bielizny, ale z ukrytą złośliwością pozostawił sterczący jak ogon drut, na który naciągnął szary prochowiec, formując z człapiącego człowieka coś na podobieństwo dinozaura. Salwy śmiechu nie ustawały, a nieszczęśnik kręcił się wokół, nie wiedząc, o co chodzi. Wstyd bywa przyczyną śmiechu, ale doprawdy jest to godny pożałowania śmiech. Upomnienie czy też korekta nie powinny kogoś zawstydzać, ale zwracać mu szacunek. Miłość jest troską o czyjąś godność, a to wymaga niekiedy dyskretnej uwagi, tak by upominający nie szukał w tym wywyższenia. Miłość nie karci dla własnego triumfu, lecz dla podniesienia kogoś z klęski.

Sem i Jafet weszli do namiotu pijanego Noego odwróceni tyłem, i nie spoglądając, przykryli jego nagość płaszczem. Za ten przepiękny gest zostali wynagrodzeni błogosławieństwem. Cham nie tylko przyglądał się, ale też rozgłosił poniżającą wieść o ojcu. Jeśli już kogoś poprawiać, to najlepiej tak, by nie zawstydzić. Upominać to wchodzić w atrybut Boga, którym jest sąd, to bardzo niebezpieczne położenie dla człowieka. O wiele bezpieczniej jest uczestniczyć w atrybucie miłosierdzia, ale ono nigdy nie jest pobłażaniem, czy przymykaniem oczu na fatalne położenie bliźniego.
pozdrawiam serdecznie:)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group