Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co robić gdy mąż chce odejść

Anonymous - 2011-10-17, 19:49

Ból ma szanse minac jesli Ty podejmiesz jakies swiadome duchowe oraz emocjonalne działąnia
sam z siebie...rzadko mija i moze dlugo trwac

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-10-21, 20:04

fakt ból sam nie minie... ale nie minie też tak do końca nigdy... tak myślę. Bo to zawsze gdzieś chyba wśrodku zostaje to poczucie, że się coś zawaliło, że ON gdzieś tam żyje bez Ciebie...
nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale wiem że muszę się tego nauczyć

Anonymous - 2011-10-21, 20:58

Hej ! Przejdzie Ci to im szybciej tym lepiej . 26 latek masz i zycie przed Tobą . Czasami coś sie nie udaje Tu wszyscy są tacy co ...... mówiąc delikatnie im nie wyszło !!! Obudź sie i nie czekaj na tego księciunia ! Jak to Nałóg mówi " Pogody Ducha " Pozdrawiam
Anonymous - 2011-10-21, 21:18

ProNo napisał/a:
Tu wszyscy są tacy co ...... mówiąc delikatnie im nie wyszło !!! Obudź sie i nie czekaj na tego księciunia !


Nie masz racji , są tacy którym wyszło ( mam tu na myśli siebie) podejrzewam że takich jak ja jest więcej....

Anonymous - 2011-10-21, 21:45

super ! to trzeba o tym mówić !! Świadectwa sa potrzebne !!! Nie gadanie o nie powiem czym !
Anonymous - 2011-10-22, 12:24

martaj napisał/a:
fakt ból sam nie minie... ale nie minie też tak do końca nigdy... tak myślę. Bo to zawsze gdzieś chyba wśrodku zostaje to poczucie, że się coś zawaliło, że ON gdzieś tam żyje bez Ciebie...
nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale wiem że muszę się tego nauczyć


Serdecznie witam:)
Jak sama zuwazyłaś co minie , a co nie minie , co będzie z Toba i Twoim mężem to Twoje wyobrażenie.
Martaj...jestem rozradowana bogactwem duchowym, które jest ukryte w Tobie i czeka do odkrywania przez Ciebie z Chrystusem. I nie ma innej drogi ...NIE MA...Chrystus podkreśla ,że jest DROGĄ ...,zaprasza "przyjdźcie do Mnie wszyscy ktrórzy utrudzeni I obciążeni jesteście, Ja was pokrzepie"...Wystarczy chcieć odwrócić wzrok od....tego co złe i przytłacza...i otworzyć oczy PRZED TYM KTÓRY UZDRAWIA i zostawic Mu to...,bo ten ból nie jest tym co mija...ten ból jest do oddania... No i oczywiście nie tak łatwo...oddawać samemu, tego też nie oczekuje Chrystus ...PRAGNIE RAZEM...
Martaj...w zyciu doświadczyłam bardzo wiele zła, które pozostawia w człowieku blizny. Byłam "przegrana " jak Chrystus na krzyżu...patrząc po ludzku...Nikt za TAKIM przegranym się nie odwraca...nie interesuje...bo człowieka pociąga sukces,powodzenie, brak trudności...i kiedy pojawia się coś niespodziewanego i stajemy się "społecznie przegrani" jak Chrystus , tak bardzo czesto CHCEMY uciec...a uciekając z krzyża ( wyobraź to sobie) do którego przybija cię zycie , sami zadajemy sobie rany...nie można zejść z krzyza SAMEMU...To Chrystus wyzwala...przemienia,ze rany które sa odbiciem Twojego cierpienia zabliźniaja się, goja przez ZMARTWYCHWSTANIE w Chrystusie...są inne mozliwości...typu daj sobie spokój...znajdziesz innego...albo nie był ciebie wart i takie tam ...to ta szeroka droga. Ale Bóg daje nam WSZYSTKO CO ZWIE SIE MIŁOSCIĄ, ta Miłość jest tak potężna ,ze przyjęcie jej sprawia nam ogromny trud...Jedno wiem...z doświadczenia...innej juz nie chcę...zwyczajnie to tak...jak bys stała pod potężną góra i mówiła nie wejdę...nie dam rady( jak Hagar) , a obok jest kolejka linowa...nawet jej nie zauważasz...stoisz i płaczesz...pogrążasz się , wtapiasz się w beznadzieje...wiec wsiądź w te właściwa kolejkę,na szczycie jest cudownie:) tam Pan w Duchu sw. rozlewa miłość, radość,pokój, cierpliwość, wierność, łagodność, opanowanie .
Dzięki temu dziś mogę być z mężem i mogę patrzeć na małe i wielkie cuda, znosząc przy tym trudności...bo i przecież kobieta rodzi w bólach dziecko, cud...i te cuda zwiastują przeciwności...
Nie pozwól odebrać sobie wiary, nadziei , miłości ...to sa najwyzsze dary dane człowiekowi od Boga. I nie myśl i nie lekaj się ,że wierność i miłość to tylko ból i cierpienie...to zwiastun WIELKIEJ RADOŚCI ...Wszystko co najpiękniejsze przed Tobą , wierzę ,że nie pozwolisz sobie tego odebrać :)

Błogosławieństwa Bożego zyczę , UFNOŚCI W BOŻĄ MOC oraz w to ,że TYLKO JEZUS UZDRAWIA.
Pamiętam w modlitwie...
Nie poddawaj sie bólowi...strata czasu...można inaczej...
WIERZE W TWOJE SZCZĘŚCIE KTÓRE MIESZKA W TOBIE
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Anonymous - 2011-10-22, 13:00

Dziękuje za te słowa.
Mam nadzieję że tak jak Mirela będę w stanie być taka ufna i radosna. Wiem że tez dużo zależy ode mnie. Mój stan ducha aktualnie nie jest najlepszy, ale mam nadzieję że to minie. Mam świadomość że muszę się wzić w graść i staram się to robić. Może na razie małymi krokami i czasem mi nie wychodzi... ale myślę że kiedyś będę w stanie powioedzieć że koniec juz tego bólu.
Ja mogę codziennie rano spojrzeć sobie w oczy w lustrze... w wiem że Jego dopadnie kiedyś sumienie, że to co zrobił jest złe. Lekkie łatwe przyjemne życie jakie on prowadzi teraz beze mnie kiedys się skoczy, bo ileż można zyć pustym życiem, bez boga, bez miłości, bez uczuć...
Oby tylko nie zrobił tego za późno.
Jest mi bardzo ciężko, jak większości z nas tutaj, ale wierzę że czeka mnie jeszcze kiedyś wiele dobra i mam nadzieję duża szczęśliwa rodzina pełna dzieci...muszę w to wierzyć nie ma innej opcji

Anonymous - 2011-10-22, 13:07

Bardzo mocno całym sercem przytulam Ciebie z Chrystusem

http://www.kryzys.org/pos...de=reply&t=6472

Anonymous - 2011-10-30, 20:55

ja nie umiem się uodpornić na jego nastroje i opinie...
raz chce rozwieść się ze mną raz chce jeszcze czasu i przemyśleń
pisze że ładnie wyglądałam jak gdzieś mnie tam zobaczył a raz udaje na ulicy że nie zna...i co ja mam robić jak przestać o nim myśleć każdego dnia i nocy...
ja cierpię bardzo a on chodzi po imprezach i mówi że to jego sprawa jak sobie życie ułoży...
nie wiem jak uodpornić się na takie ciosy...po prostu nie wiem...
tak bardzo za nim tęsknię...każdego dnia coraz bardziej czas wcale nie goi ran. przynajmniej moich

Anonymous - 2011-10-30, 21:17

Widzę, że dalej walczysz....
Moich ran tez, jak na razie czas nie zagoił.... Mam wrażenie, że stoję cały czas w tym samym miejscu, gdzie Narzeczony mnie zostawił...

Anonymous - 2011-10-30, 22:01

Walczę... hm... ktoś mi kiedyś tu zarzucił że to złe słowo... i chyba racja nie warto walczyć. Warto naprawiać i ja staram się naprawiać. A walczyć tez walczę sama ze sobą żeby każdego dnia wstać i życ dalej mimo wszytsko.., życ bez niego...choć to na razie strasznie ciężkie. I chyba takie pozostanie. I ten ból kiedy wiem, że on tam szaleje na imprezach a ja zamartwiam się na śmierć. Nie umiem się od tego odciąć, od tego złego myślenia, od myślenia o nim w ogóle. Nie wniósł na razie o rozwód, choć powiedział że to zrobi. I tylko drzwi się za mną zamknęły wiadomośc od niego, że ładnie wyglądałam że miałam ładną sukienkę...
On nie chce ze mną być jak twierdzi ale mówi że bardzo mu się podobam, że jestem mądra itd nie wiem o co mu chodzi i chyba nie staram się już zorzumieć, bo każda moja interpretacja jest zła. Znowu narobię sobie nadziei a potem on mi mówi że nie chce być ze mną. Nawet raz przez cały ten czas kiedy byliśmy razem nie powiedział mi że jest nieszcześliwy jak twietrdzi teraz. Nie dał mi szansy na poprawe błędów, złego zachowania czy tego co mu nie pasowało we mnie. Ale na moje pytanie dlaczego był niedzczęśliwy, co ja złego robiłam odpowiada tak po prostu, ogólnie...to ma byc odpowiedź na ptanie zasadniocze dotyczące naszego małżeństwa. I tak po prostu chce się rowieść. Nienułatwię mu tego. Jeśli bedzie trzeba będę walczyć aby sąd nie dał nam rozwodu. Nie jest mi on do niczego potrzebny. Mam nadziejże, że on kiedys się opamięta. Powiedziałam mu że jestem w stanie mu wybaczyć i chce nadal być z nim i że go kocham i niech on robi z tym co chcve. Zdanie moje zna.

[ Dodano: 2011-11-02, 17:32 ]
Mój mąż napisał mi że potrzebuje jeszcze czasu, żeby przemyśleć to wszytsko...
I we mnie znów budzi się nadzieja, nie wiem czy potrzebnie.
Wiem, że on też bardzo się pogubił. I mam nadzieję że odnajdzie właściwą drogę. Grunt że nie złożył tego pozwu o rozwód.

[ Dodano: 2011-11-02, 17:34 ]
Może on potrzebuje się wyszumieć a potem wróci? Nie wiem już sama. Wiem jedno, że chcę mu wybaczyć i jestem w stanie to zrobić. Bo wiele pytań rodzina znajomi mi zadają czy byłabym w stanie żyć dalej z takim człowiekiem, który tyle zła mi wyrządził. Jestem pewna, że chcę być dalej z mężem mimo tego... na pewno będzie mi ciężko jeśli już będziemy razem, ale przecież go kocham...więc jeśli popracujemy nad tym to myślę, że możemy jedynie wyjść mocniejsi z tego kryzysu. Grunt żeby on podjął decyzję tą właściwą...

Anonymous - 2011-11-02, 20:43

Marto, jesli mam byc szczera, chyba juz pisalam o tym wczesniej do Ciebie
wydaje mi się, ze to zachowanie męza wymaga postawienia przez Ciebie granic...
albo chce byc mezem albo nie...nie mysl ze namawiam Cie do rozwodu, absolutnie

ale takie prawienie kompelentow na zmiane ze starszeniem rozwodem wyglada mocno nieodpowiedzialnie i Ty nie musisz sie na to godzic
piszesz ze boli.....powiedz stop
nie musisz sie krecic z mezem na tej karuzeli emocji....
poprocuj (z fachowcem najlepiej) nad poczuciem wartosci, znajdz zajecie by nie myslec o mezu
to pomoze mezowi....opowiedziec sie po jednej ze stron....byc moze sie pogniewa...odwroci..na jakis czas, jest ryzyko..moze na dluzej...tego nie wiesz
ale bedziesz spokojniejsza i pewniejsza siebie ze zadbałas o swoj komfort psychiczny
i na zlo ( nekanie) odpowiedziałas STOP

Fachowan pomoc niezbędna...i modlitwa
wspieram modlitwą! :-)

Anonymous - 2011-11-02, 23:22

martaj napisał/a:
Może on potrzebuje się wyszumieć a potem wróci?

Martaj wyszumieć??? a co to u licha wodospad jest czy co???

A gdzie dorosłośc???,gdzie odpowiedzialność????

czy wiesz co to sa konsenkwencje???

jeżeli nie -to ty juz ponosisz konsenkwencje dziecinady męża...a gdzie zatem jego konsenkwencje???
chyba nie takie.....

żony sterczacej przy drzwiach i czekajacej na dzwonek....

czy wrócił..czy juz wrócił....

martaj otrząsnij sie wkońcu....

Anonymous - 2011-11-03, 00:25

Martaj,

czytalam Twe posty, po kilka razy...
I wiesz, czytam teraz bardzo ciekawa ksiazke, o ktorej byc moze juz slyszalas ( bo o niej tez pisano na sycharowskim forum, nieco wczesniej) ''Milosc wymaga stanowczosci'' (Love must be tough).
Wiadomo, ze sama ksiazka nie rozwiaze za Ciebie, ani za Twego meza, problemow ale na pewno pomoze Ci zrozumiec siebie sama, swoj stan, emocje z jakimi sie borykasz na codzien...

Piszesz o tym, ze jestes gotowa przebaczyc. OK, rozumiem.
Piszesz ze moze maz ma teraz etap wyszumienia sie etc. Ale Ty liczysz na to, ze sie wyszumi, ze wroci etc i nadal go kochasz.
Piszesz ze jest ciezko, ciezko bez niego.

Zatem tak:
nie chce Ciebie dolowac. Wydaje mi sie jednak, ze kieruje Toba panika, ktora jest nieracjonalna. Ona doprowadza Ciebie do takiego myslenia: oby wrocil, juz nie wazne co robi, niech tylko bedzie, bo ja nie umiem bez niego zyc. Tylko ze Twoj obecny stan emocjonalny prowadzi Ciebie, tak mi sie wydaje, do wnioskow: zgodze sie na jego warunki, byle by tylko byl ze mna.
Marta,
jezeli facetowi pozwolisz na wszystko, na te bujania sie po imprezach, na inne akcje, i nadal bedziesz czekala na niego z sercem pelnym milosci, facet pomysli tak: kurcze, zadnych granic, latwizna, moge robic co chce, i tak bedzie moja potulna, mila etc.
Musisz wymagac, milosc jest wymagajaca, prawdziwa milosc stawia GRANICE!

Polecam tez ksiazki ks. Marka Dziewieckiego.


Serdecznie pozdrawiam, nie poddawaj sie!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group