Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Kto to zrozumie?? Kręcimy sie w kółko. Powroty i rozstania.

Anonymous - 2011-07-11, 13:27
Temat postu: Kto to zrozumie?? Kręcimy sie w kółko. Powroty i rozstania.
Witajcie
po prawie rocznej przerwie znów zawitałem na forum.

Przez ten rok wiele, ale to bardzo wiele się wydarzyło.

Zacznę od mojego wątku:
Jak ratować naszą rodzinę - jak wzbudzić miłośc żony?

W skórcie można go opisac w paru zdaniach.
11 lat małżeństwa. 2 dzieci. Pierwsze lata małżeństwa idealne. Potem ja posiwcam czas pilce i kolega.
Zaniedbana żona znajduje pocieszenie w rekach kolegi z pracy. Zakochuje sie.....
Ja sie budze, mysle ze jest już za pozno. Walcze z soba, z nia, z nim. Miotam się. Zmieniam na lepszego męza, ojca. Zwracam z modlitwa do Boga, "nawracam" na nowo. Nie ma żadnych zmian i perspektyw.

Na tym zakończyłem obecność na forum. Odpuściłem ratowanie małżeństw.
Zacząłem zyć własnym życiem. Pojawiły się pierwsze rozmowy o rozwodzie. Ustalenia szczegółów. Zaczynam spotykac się z inymi kobietami i co...... Nagle żona zmiania się nie do poznania.
Prosi o szanse. Przeprasza. Mówi, że kocha, żałuje. Że popełniła błąd.
Ja wierze w to bo wciąż ją kocham i zaczynamy znów cudowne zycie. Pełne miłości, radosći.
Trwa to ok. miesiąca. Znów widzę, że się zmienia. jest "inna". Naciskam na szczerą rozmowa. Po paru dniach namowy do szczerej rozmowy wyznaje, że wciąż kocha tamtego. Nie umie zapomnieć. Że chce być z nim.
Scenariusz ten sam co poprzednio. Ja odpuszczam. Rezygnuje. Znów zaczynam żyć własnym życiem. Szkoła, praca, hobby. Oczywiście nie zaniedbuję domowych obowiązków. Dzieci. Rodziny.
Ponownie pojawia się rozmowa o rozwodzie. Tym razem poważniejsza. Dłuższa. Konkretna. Ja czuje że coś ze mnie zeszło. Że już tego nie uratuje.
Poznaje jednak kogoś. Myślę, że to może być to. Pocieszenie. Nowa miłosć. Nie wiem.
Zaczynam funkcjonowac znów normalnie (czyli nie mysle o zonie i jej kochanku).
Trwa to pare dni, może tygodni. Reakcja żony tym razem mnie jednak zaskakuje. Jestem w dużym szoku.
Odwiedza to forum. Poniżej jej wątek:
zadawałam ból a teraz ja cierpie

Zaczyna walczyć o mnie jak ja pół roku wczesniej o nią. Czyta ksiązki. Jest w domu ideałem (mimo że ja spotykam sie z inną). Modli. Płacze po nocach. Prosi o wybaczenia. Trwa to ok. 2 miesięcy. Ja coraz bardziej zaczynam jej wierzyć, że to jest to. Że może rzeczywiscie warto zaufać i znów sprobowac. Odpuszczam ta drugą. I powoli małymi krokami zbliżam do zony. I gdy wydaje się że wszystko jest na najlepszej drodze do naszego szczęscia ona znów wraca do kochanka. Już bardziej oficjalnie. Biorą nasze dzieci na spacery. On nawet odwiedza ja w naszym domu.
Ja całkowicie zagubiony zdezorientowany i znów odpuszczam..... odkurzam kontakt z kobieta z którą sie spotykałem. Jednak widzę, że zona z tego powodu się znów zmienia. Zabiega o mnie. Totalna paranoja!!!!!!
Po tygodniu tym razem oboje po poważnej rozmowie decydujemy o spróbowaniu. Dajemy sobie najpierw miesiąc. Mija on w szczęsciu i mozna powiedziec miłosci (choć zona slowa kocham bezposrednio nie wypowiada).
Mamy współne plany, cieszymy się sobą.
Mija kolejny tydzien, i znów widze, ze cos jest nie tak. STARY SPRAWDZONY SCENARIUSZ.
Znów rozmowa. Żona twierdzi, że go kocha, nie umie zapomnieć (nadal z nim pracuje to jak ma). Ja mówie tylko tyle że miesiąc to za mało. Potrzeba czasu. I choć przez ten miesiąc było jej dobrze to myśli o tamtym.
Niby ustalamy że musimy dac sobie wiecej czasu. Ale ze strony żony nie jest to aż tak stanowcze.
Widze że cos jeszcz iskrzy między nią a kochankiem.

Tyle o sytuacji.
Teraz najważniejsze. Czy spotkaliście się z takim przypadkiem??
Przecież to jest chore. Jeśli ja znów odpuszcze. Zacznę życ swoim zyciem. Układac je na nowo. Ona znów bedzie chciała wracać. Po raz 4,5 bo juz nie wiem. Boję się jednak o to, że ja tym razem nie ulegnę. Po prostu po raz kolejny nie będe przez to przechodził. Rozwód i koniec koszmaru......
Tyle tylko, że ja tym razem nie odpuszcze i to jej powiedziałem. Mogę, ale nie zrobie tego i nie pozwole na rozpad rodziny i małżeństwa. Znam ja i wiem, ze mnie kocha. I nie bedzie umiała bezemnie życ. Zreszta już te pare razy sie o tym przekonałem i za każdym razem mówiłem że znów wróci.
Szukam w tej chwili siły w modlitwie i Bogu. Szukam jednak też jakieś pomocy "na ziemi, tzn. u specjalisty. W poradni lub w takim miejscu. Po rozmowie z żoną wychodzi na to, ze ona jest gotowa do takiego specjalisty się udać.
Macie może jakieś pomysły lub propozycje gdzie na terenie Śląska lub wogóle południowej Polski kogoś takiego znaleźć.
Mojej żonie, ale także mi (nam) trzeba pomóc. I musi to zrobić ktoś kto nasz przypadek będzie potrafił wyjasnic.

pozdrawiam

Anonymous - 2011-07-11, 15:14

Pytasz czy ktos zna taki przypadek.
Tak - znam taki przypadek.
Mysle ze bardzo w tym wszystkim na dokladke miesza zly....
Polecam jesli jest tylko taka mozliwosc dla was obojga - modlitwe o uwolnienie....
Kazde malzenstwo jest do uratowania : jesli tylko tego chcesz...chcecie oboje.
Pamietaj ze toczy sie walka duchowa o wasza jednosc malzenska : naprawde !
Bede modlila sie za Was .

Anonymous - 2011-07-11, 15:52

rafcik napisał/a:
11 lat małżeństwa. 2 dzieci

Rafcik a ja pójde z bardziej przyziemnej strony.......

I to wszystko co piszesz oglądają wasze dzieci!!!!!!!!!!!!!!??????????

czy az tak ważne są wasze........... miłostki????..uniesienia????..odczucia???.....frajda z chwili????

gdzie granice- postawione tej drugiej stronie????
gdzie granice postawione SOBIE????......

rafcik napisał/a:
Po rozmowie z żoną wychodzi na to, ze ona jest gotowa do takiego specjalisty się udać.


we dwoje jej potrzebujecie..i to CITO

a głownie

WŁASNEJ ODWAGI POWIEDZENIA SOBIE STOP.......

ufffffffff

Anonymous - 2011-07-11, 15:55

rafcik,
Witaj,
jakby Ci to tu napisać jasno. Właściwie wiara 47 trafiła w sedno.
Bóg Was ratuje jak może, a Wy oboje koniecznie chcecie to psuć.
Jak można napisać,że się chce zadbać o małżeństwo, a potem szukać ukojenia w ramionach drugiej kobiety? Z żoną to samo. Czy życie swoim życiem to szukanie zastępstwa za małżonka?
Zachowujecie się tak nieracjonalnie, a to dlatego że Wam na sobie zależy. Tyle że gdy wracacie do siebie to wchodzi z silnym działaniem zło, bo zaczynacie wszystko od końca zamiast po kolei eliminowac problemy.
Po takich traumach nie da się do siebie wrócić i żyć sielanką. Wiadomo z góry,że przyjdą zgrzyty. Trzeba zachowywać się jak dorośli. Zacznijcie naprawiać swoje małżeństwo od spotkań i ze sobą i z terapeutami. Jedźcie na spotkania małżeńskie , rekolekcje ignacjańskie czy inne.
Chodzi o to, aby złapać dystans - nie da się bez konsekwencji "wyskoczyć z jednego łózka i wskoczyć do następnego".
Wasza psychika wyraźnie to komunikuje-potrzeba wstrzemięźliwości w myślach, emocjach , czynach. Potrzebujecie wiecznego urlopu od złych nawyków i zachowań.
Krótko mówiąc zamiast wracać do roli małżonków zacznijcie od ról narzeczeńskich ( wykonując obowiązki wobec dzieci ) sami przeżyjcie w czystości okres narzeczeński.
(RCSM dla małżeństw- to pomaga ) Nauczcie sie budować z Bogiem i na Bogu rozpoczynając od modlitwy, sakramentów, terapii, mieszkania w osobnych pokojach. Zbliżajcie się do siebie jak narzeczeni w czystości najpierw duchem, potem emocją, a dopiero po odnowieniu przysięgi małżeńskiej jako małżonkowie.
Ten czas potrzebny jest na przeżycie złych emocji nie obarczając się nimi na wzajem, omówienie trudnych tematów, narodzenie i odbudowanie emocji pozytywnych i rozkwit Miłości.
To czas potrzebny na modlitwy uwolnienia i uzdrowienia sfery małżeńskiej, uporządkowanie własnych kłopotów i problemów, bo skoro nie potraficie dla wspólnego dobra żyć jakiś czas "w celibacie" tylko szukacie pocieszycieli to znaczy,że są w Was rany jakie należy uzdrowić.
To jest czas na dorastanie do roli małżonka i małżonki oraz do roli rodziców. To szansa na trwałą budowlę od fundamentów, a nie od komina.

Anonymous - 2011-07-12, 10:04

Dziękuję za odzew.

Norbert1 niestety dzieci to na pewno odczuwają, choć żona uważa że wszystko OK :/
Przez okres gdy jesteśmy razem, miłostki, uniesienia itp. są wiadomo zachwycone, cieszą się. Starsza córka (11 lat) pewnie rozumie temat. Młodsza (4,5 roku) bardzo sie cieszy gdy jesteśmy razem.
Jednak gdy nadchodzą żle chwile, tylko starsza nie jest zadowolona. Młodszej wydaje sie ze kochanek zony to tylko kolega. Zwłaszcza że żona go tak przedstawia. Zdaża się ze razem zawożą młodsza do przedszkola itp.
Żonie wydaje się, że jeśli nasza rodzina się rozwali to dzieci przecież tego nie odczują bo przeciez beda miały rodziców. Choc oddzielnie to bedą miały. Niewyobrażalne.....

A granice.... gdzie są te granice?? Jak powiedzieć STOP komuś kto średnio co 2 miesiące zmienia zdanie na temat przyszłości i losu rodziny??

Teraz żona jest niby z nim. Nie ze mną. Jej los rodziny i dzieci w tej chwili nie obchodzi.
Zyje w świecie bajek. Motylków w brzuchu. Dziewczęcych marzeń itp.

Czytaliście jej wątek. To było tak NIEDAWNO. I znów zmiana. A nic miedzy nami sie strasznego nie wydarzyło. Było dobrze i nagle zaczęła mieć wątpliwości czy bedzie szczęsliwa. Czy mnie pokocha.... po miesiącu.

Wiem że potrzebujemy OBOJE pomocy.
Trudno jednak po raz kolejny przechodzić przez to samo. Kłamstwa, spotkania z tamtym, smsy itp.
Jak wiec budowac to małeństwo od nowa skoro jedna strona chce, a drugia nie wie czy chce.

Anonymous - 2011-07-12, 13:03

rafcik napisał/a:
A granice.... gdzie są te granice?? Jak powiedzieć STOP komuś kto średnio co 2 miesiące zmienia zdanie na temat przyszłości i losu rodziny??

Rafcik zanim zacznę wytyczac granice ..zanim komuś pokarze znak STOP......

zaczynam najpierw od sibie.....okreslam włąsne granice w sobie...

a te granice dotyczą mnie ..mojego życia..jego jakości..jego uczciwości...
znak STOP stawiem najpierw samemu sobie.........

Rafcik jak mozesz wymagać(oczekiwac )czegos od zony skoro piszesz sam......

odtrącony ...idziesz na pocieszenie w inne ramiona......

jaki jest zatem twój wybór???

odchodzisz i układasz wąłsne życie???
czy konczysz z dotychczasowymi błedami ...i mimo wielkich fal przejmujesz ster i starasz sie wyprowadzić łódz z napisem rodzina ze tego wielkiego sztormu........

Tak bardziej przyziemnie-jaki pzrykład sam dajesz.......jak pokazujesz żonie że faktycznie ci na niej zależy......że faktycznie chcesz jej pomóc.....

Rafcik ty masz obawy,czujesz lęk,strach i niepewnośc....przyjmij że takie same ,a nawet większe ma szanse miec żona

rafcik napisał/a:
Trudno jednak po raz kolejny przechodzić przez to samo. Kłamstwa, spotkania z tamtym, smsy itp.
Jak wiec budowac to małeństwo od nowa skoro jedna strona chce, a drugia nie wie czy chce.


chłopie napisze tylko tyle..stojąc z boku i zastanawiajac się jak to wygląda...to dziwnym jest pojawienie sie twojej zony na forum,mając w głowie tylko pełną świadomosc rozwalenia związku.......

rafcik wacha się..ale tak samo jak ty sie wachasz.....dwoje zagubionych ludzi a w samym środku dwójka dzieciaków zdezorientowana

Rafcik..na biegu..pomic fachowa..najpierw zacznij sam..z czasem pociągniesz żonę...

i wkońcu RATUJCIE WŁĄSNĄ RODZINĘ..............

co do motylków??? to w zasadzie do twojej zony

wczesniej czy pózniej kończą się i przychodzi szarosc dnia,a najszybciej da sie to sprawdzić.....gdy w gre wchodzi zamieszkanie i codzieńnośc z nowym obiektem....

stac cię na to MARCIA????
stać na odejście z domu???? stac na zamieszkanie z nowym facetem???

decydując się na lewy związek..trzeba umiec przejmowac wszystkie konsenkwencje

pozdrawiam

Anonymous - 2011-07-12, 13:04

rafcik napisał/a:
zytaliście jej wątek. To było tak NIEDAWNO. I znów zmiana. A nic miedzy nami sie strasznego nie wydarzyło. Było dobrze i nagle zaczęła mieć wątpliwości czy bedzie szczęsliwa. Czy mnie pokocha.... po miesiącu.



rafcik napisał/a:
Zaczyna walczyć o mnie jak ja pół roku wczesniej o nią. Czyta ksiązki. Jest w domu ideałem (mimo że ja spotykam sie z inną). Modli. Płacze po nocach. Prosi o wybaczenia. Trwa to ok. 2 miesięcy. Ja coraz bardziej zaczynam jej wierzyć, że to jest to. Że może rzeczywiscie warto zaufać i znów sprobowac. Odpuszczam ta drugą. I powoli małymi krokami zbliżam do zony. I gdy wydaje się że wszystko jest na najlepszej drodze do naszego szczęscia ona znów wraca do kochanka. Już bardziej oficjalnie. Biorą nasze dzieci na spacery. On nawet odwiedza ja w naszym domu.
Ja całkowicie zagubiony zdezorientowany i znów odpuszczam..... odkurzam kontakt z kobieta z którą sie spotykałem. Jednak widzę, że zona z tego powodu się znów zmienia. Zabiega o mnie. Totalna paranoja!!!!!!



Zastanawiające jest to, że oboje robicie TO SAMO. Ale nagle kiedy przychodzi, co do czego - to jednak jest wina żony. Ona nie chce naprawiać, ona ma gdzieś los rodziny itd.

Nie ma tak łatwo.

Powiedz, dlaczego powiedziałeś stop?

Czyż nie jest tak, że obecnie po prostu nie ma nikogo nowego na horyzoncie i dlatego znowu kierujesz twarz w stronę naprawy małżeństwa?

Zaczynasz nie od tej strony, co trzeba.

Sam jesteś stabilny? Możesz tak o sobie powiedzieć?

Odpowiedz szczerze: czy możesz teraz powiedzieć: tak, do końca życia tylko żona i nigdy już żadnej kobiety? Jesteś w stanie w tym wytrwać? Nawet jeśli ona będzie mieć kogoś itd?

Tylko szczerze.

To jest istota Sakramentu Małżeństwa. MY przysięgamy wierność, więc jesteśmy wierni POMIMO, że może być tak, że sami tej wierności nie uświadczymy od małżonka.

Jak na razie to jest tylko przerzucanie się winą, odpowiedzialnością, wzajemnymi krzywdami, podczas gdy Wasze wewnętrzne zasady - i Twoje i żony - są jak gnijąca maź.

Nie ma usprawiedliwienia dla zła.

Usprawiedliwianie się: bo żona pierwsza, bo ona to, bo ona tamto - pasuje do jedenastolatka. Nie do dorosłego mężczyzny.

Takich oto kilka refleksji, bo widzę, że już zaczyna się nakręcanie na żonę, jaka to nie jest zła i jak to rozwala małżeństwo.

Pozdrawiam

Anonymous - 2011-07-12, 15:17

Norbert1 i Satine nie chce się tłumaczyć, ale tez nie chce całej sytuacji przedstawiać ze swojej strony jako osoby bez winy.
W tym wszytskim chodzi o to, że gdy się tracimy nawzajem, to dopiero wtedy zaczynamy widziec ile dla siebie znaczymy.

To że teraz trwam w tym wszytski i nie robie przyslowiowego obrotu na pięcie ku nowemu zyciu" to nie dlatego, że nikogo nie ma na horyzoncie. Horyzont jest ogromny.... ale nie o to w tym chodzi.
Zwroty żony ku mnie gdy mnie traci, a pozniej ponowne w druga strone gdy mnie ma dla siebie to może byc zwykłe 'chciejstwo".
Jednak teraz nie chce odpuszaczc i isc na latwizne. Nie chce jej nic udowadniac. Po prostu bede trwał i tyle. Potrzeba czasu. Wiem. W bólu niestety.

Wiele razy zastanawiałem sie nad tym by się wyprowadzić. Po prostu zostawić ją w domu i wyjśc. Moze jak pomieszka bezemnie alebo nawet z nim. Poprowdza normalne życie. Z problemami i kłótniami. I gdy dojdzie do wniosku że skonczyla sie sielanka, piekne beztroskie chwile a zaczęło się ŻYCIE to może stwierdzi że popełniała i popełnia bład......

Jednak nie moge zostawić dzieci i także jej.

"na dobre i na złe" jak to sobie przysięgalismy.

Anonymous - 2011-07-12, 16:31

rafcik napisał/a:
I gdy dojdzie do wniosku że skonczyla sie sielanka, piekne beztroskie chwile a zaczęło się ŻYCIE to może stwierdzi że popełniała i popełnia bład......


A Ty już to zrozumiałeś?

Nie odpowiedziałeś na pytanie - czy jesteś w stanie powiedzieć teraz, że tylko żona - albo nikt już do końca?

Anonymous - 2011-07-12, 18:34

Satine napisał/a:
rafcik napisał/a:
I gdy dojdzie do wniosku że skonczyla sie sielanka, piekne beztroskie chwile a zaczęło się ŻYCIE to może stwierdzi że popełniała i popełnia bład......


A Ty już to zrozumiałeś?


Od dawna wiem jakie błędy popełniałem i że życie oraz małżeństwo to nie sielanka. Wiem jakie błędy popełniałem i ich żałuje. Cały czas je popełniam i na nich sie uczę.

Satine napisał/a:

Nie odpowiedziałeś na pytanie - czy jesteś w stanie powiedzieć teraz, że tylko żona - albo nikt już do końca?


W tej chwili tak. Jestem tego pewny.
Ale jak długo można żyć w trójkącie??? Z żoną i jej kochankiem? Patrzeć na to i akceptować????Jak długo wytrwam w tym w co wierze..... bo o mimo dziwnych przejść, mimo rozstań wierze w to że możemy być szczęsliwi. Tylko co zrobić by w to samo uwierzyła żona???

Siedze teraz w domu z dziecmi i porządkujemy ich pokój. Reszta domu tonie w bałąganie, którego moja żona niestety nie widzi. W tym swoim amoku zaniedbuje do i wszytsko zostawia na mojej głowie. Mimo że wewnętrzny głos podpowiada żeby wziąść się za to, to nie wydaje mi się żebym miał w ich kwitnącym romansie być opiekunka, sprzątaczką itp. Ale pewnie za pare chwil i tak wezmę się do roboty :(

Anonymous - 2011-07-12, 19:07
Temat postu: ...pokręcone to życie
Rafcik,he...własnie sam nie wiem dlaczego tak kobiety postępują...nie wiem czy czytaleś moją historie ale...u mnie podobnie...dwa lata już jestesmy osobno ale podczas spotkań,mówiła,że nadal kocha ale jednak to z nim pojechała na wakacje.dzieci w domu,he.ja obok dzieci,ja trwam blisko.Tylko ,że we mnie to już powoli przechodzi w obojętność,czekam ale...już nie walczę.odpuszczam sobie....buduje swoją REPUBLIKE.
zastanwia mnie tylko jedno...dlaczego mówi ,że kocha a jest z nim?dlaczego miała życ dla dzieci a Je zostawia/maja 17 i 19lat/i one robią teraz co chcą.np.17letnie córka wychodzi na imprezki,ma dwa tatuaże...ubiera się wyzywająco....wlasnie ,dlatego dzieci mają lepiej.Nie mają wzorców ani rodziców.
Znajomi mowią,że będziemy razem ...może TAK.a może NIE.ja jednak wiem,że dla mnie wazny jestem JA,a Ona zawsze moze wrocić.
MOZE minie okres oślepienia-są już pewne objawy-murarz,jej kochanek stracił prywtke,idzie do pracy,dzieci tracą pieniążki-dalem już ,,alimenty,, na rok do przodu....czyżby to ekonomia przesądziła????
Panowie,trzymajmy się,cieszy mnie,że jest nas kilkoro,ktorzy walczą o swój związek,nie odpuszczają....pozdrawiam

Anonymous - 2011-07-12, 20:09

Najgorsze jest to że żona w ciągu 2-3 dni zmieniła się nie do poznania. Praktycznie 3 dni temu jeszcze byliśmy jakby razem. Miłe telefony w ciągu dnia, wspólny romantyczny wieczór, upojna noc. A za 2-3 dni traktuje mnie jak najwieksze zło, jak intruza. Masakra....
To jakby od miłości do nienawiści prędkością światła.
Tysiące myśli chodzi mi po głowie....... jak silny musi byc ZŁY by kobietę praktycznie idealną zmienić w opętaną??Rozmawiałem z nią dziś przez telefon. Ten jad ta nienawiść aż bije z eteru.
To jest tak niezrozumiałe, że aż niemożliwe. Teraz to już o jakiejkolwiek próbie wspólnego naprawiania małżeństwa mogę zapomnieć.

Przypadek beznadziejny niestety. Licze tylko na cud. Że skoro mogła się zmienić w jedna strone to może bedzie mogła w druga również.

Anonymous - 2011-07-12, 21:09
Temat postu: ...manipulacja?
Kolego,to pewnie żona coś chciala osiągnąć...zyskać na czasie....po prostu manipuluje.porównuje.nie gniewaj się ale to tylko moje skromne zdanie.W moim przypadku ,,niby,,się ciągle zastanawiała,grała przed dziecmi....w trakcie już rozwodu.ale moze się mylę.Moja rada-postaraj się z nią nie kontaktować.oderwać od niej...pokazać ,że masz swoje życie...czyli jakieś hobby,rob wszystko,nie szukając jej...daj jej luz i buduj swoją POTĘGĘ.zbieraj siły!!!czuję,ze sporo wyzwań przed Tobą.trzymaj się ,kolego.pozdrawiam
Anonymous - 2011-07-12, 22:17

rafcik napisał/a:
W tej chwili tak. Jestem tego pewny.


Brakuje mi słowa: "chcę".

Brakuje, zamiast tego pojawia się "ale" w następnym zdaniu.

Jak można wymagać od kogoś szanowania Sakramentu, dooki samemu się go nie przestrzega, warunkuje, relatywizuje...

Rafcik - Waszym problemem nie jest bałagan w mieszkaniu.

I dosyć o żonie, nie szukaj usprawiedliwień.

Znalazłeś błąd, żałujesz, obiecujesz poprawę i co dalej?

Dalej poza pilnowaniem tej obietnicy, jest jeszcze zadośćuczynienie.

Może niech zadośćuczynieniem za Twoje zdrady i związki z innymi kobietami, niech będzie ta cierpliwość, aż żona dojrzeje do takiej samej postawy jak Ty?

Kolejność musi być zachowana, inaczej nic z tego nie będzie.

Zaczynamy zawsze od siebie, nigdy od drugiej osoby.

I bycie dobrym, porządnym człowiekiem też niczym nie warunkujmy. Jesteśmy lepsi, bo tak trzeba, bo tak nas naucza Jezus Chrystus. A nie, bo... [ i tu wymieniasz czary-mary, by żona wróciła, by małżeństwo się naprawiło, by to i tamto]

Masz stałego spowiednika? Polecam Dominikanów - oj, po spowiedzi u nich czasem człowiek wyjdzie jak przemielony w maszynce, ale dusza jest tak lekka i pełna optymizmu - polecam szczerze.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group