Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - brak milosci i szacunku

Anonymous - 2011-08-09, 11:36

Krzysztof1970, a kiedy uswiadomiles sobie, ze to Ty jestes przyczyna kryzysu w swoim malzenstwie? Pytam, bo probuje zrozumie logike dzialania mezczyzn, moze wtedy bedzie latwiej mi zrozumiec swojego meza.

Jak czytam na tym forum, to widze, ze my kobiety zyjemy tymi problemami, nie potrafimy sie od nich uwolnic nawet na wakacjach, rozpamietujemy wszystko i pograzamy sie w smutku jeszcze bardziej, czasami zero konstruktywnych dzialan, bo smutek nas przytlacza. A co mysli i jak dziala mezczyzna (wiem kazdy jest inny). Co robi mezczyzna kiedy ma problemy? Czy faktycznie tak trudo przyznac sie mezczyznie do bledu? Czy to faktycznie takie trudne dla nich rozmawiac z kobietami o problemach?

Jak kobieta mowi nie, to czesto to znaczy tak-:) A jak mezczyzna mowi nie, to czy faktycznie jest to przemyslane nie?

Anonymous - 2011-08-10, 23:06

Pola.....witaj
u mnie z agresją było tak.............
Otóż jesteśmy małżeństwem od prawie 8 lat, ja zaczełam zauważać że coś jest nie tak z mężem, żę nadużywa alkoholu. Na początku wydawało mi się że to normalne, że sobie po pracy wypije......tylko zastanawiało mnie czemu pije po za domem?????nie jednokrotnie mu o tym mówiłam i pytałam dlaczego się kryje??? odpowiadał, że mama nie pozwala mu pić w domu....... :-/ i tak było......
do agresji doszło, fizycznej,kiedy wyzywał się ze swoim bratem, szarpali się, maż był wtedy nietrzeźwy, uderzył ręką w drzwi i zwichną ją sobie, potem kiedy maż uderzył swoją mamę, która okładała go nietrzeźwego...........ja chciałam dzwonić do mojego taty, ale teściowa nie pozwoliła mi..........
Potem popchnął mnie kiedy byłam w ciąży, na szczęście upadłam na kanapę i nic się nie stało......zaczęły sie agresje między nami, ja zrzucałam meża z łóżka, bo uparcie nie chciał zejsć, bym mogła pościelić go i położyć się spać, dochodziło do szarpania, pchania, ściskania za gardło, grożenia mi............rzucał telefonem, zniszczył mój, rzucał przedmiotami......trzaskał drzwiami......
kiedy doszło do incydentu ze mąż mnie uderzył głową w nos i krótko po tym zajściu spoliczkował mnie, nie chciał pozwolić mi odejsć z dziecmi, próbowałam zadzwonić na policję, ale mąż zniszczył mi kolejny telefon........
po tych przeżyciach po kolejnej groźbie zadzwoniłam na policje i zaczęło sie ratowanie mnie i moich dzieci, przed agresją............

Też maż mnie przepraszał, kupował kwiaty, myślałam że przemyślał co zrobił i że sie to nie powtórzy, potem coraz rzadziej przepraszał, może uważał że mi sie to należało..............
dziś nie jestem taka słaba, w moich działaniach pomogły mi terapie, i spotkania grupowe ze współuzależnionymi kobietami i forumowicze :-D no i modlitwa od tego zaczęlam :-D

Pozdrawiam serdecznie

Anonymous - 2011-08-11, 09:02

Pollyanna napisał/a:
Jak czytam na tym forum, to widze, ze my kobiety zyjemy tymi problemami, nie potrafimy sie od nich uwolnic nawet na wakacjach, rozpamietujemy wszystko i pograzamy sie w smutku jeszcze bardziej, czasami zero konstruktywnych dzialan, bo smutek nas przytlacza.

Pollyanna.............mężczyżni mają w znacznym stopniu podobnie,choć troszkę inaczej o ile to oni są tą stroną chcącą ratować.
Pollyanna napisał/a:
A co mysli i jak dziala mezczyzna (wiem kazdy jest inny). Co robi mezczyzna kiedy ma problemy?


Często zagłusza,wypiera,racjonalizuje ...cierpi.....manipuluje krzywdą i winą,odpowiedzialnością.
Choć jest i tak że szuka pocieszenia w alkoholu,w zabawie,w towarzystwie innych ,w towarzystwie kobiet............... płacze........... zamartwia się....... coraz częściej szuka pomocy.
Pollyanna napisał/a:
Czy faktycznie tak trudo przyznac sie mezczyznie do bledu?

Tak.
Trudno..............szczególnie gdy ma stosunkowo małą świadomość własnej osobowości,włsanych wad i zalet.
Czemu??? bo taki ma wzorzec,taką postawę widział i widzi w otoczeniu....bo taki nawyki zostały mu pokazane i je przejmuje(kobiet dotyczy to w rónym stopniu-nawyki i wzorce)
Z przyznawaniem sie do błędu jest -tak mi sie wydaje- podobnie jak z kobietami............. tylko troszkę inaczej interperuja błąd mężczyżni a inaczej kobiety.

[ Dodano: 2011-08-11, 09:12 ]
mężczyżni często bagatelizują,racjonalizują......
Kobiety roztrząsają....rozdrapują.....

Ktoś porównał męskośc i kobiecość do okna..............kobieta to wielka szyba w oknie......... męzczyzna to witraż w takim samym oknie.

Urażenie kobiety,jej wnętrza to jakby uderzenie w szybę.........najczęściej pęka............ i sie rozsypuje,tragedja

U mężczyzny(witraż) uderzenie w jedną szybkę witraża powoduje zbicie tylko tego fragmentu..........a nie całej szyby.
Ten powiew kryzysu wieje inaczej,inaczej jest odbierany przez facetów(w znacznej części) a inaczej przez kobiety.
Pollyanna napisał/a:
Czy to faktycznie takie trudne dla nich rozmawiac z kobietami o problemach?


A czy łatwe są rozmowy o kryzysie???
Czy Ty,jako kobieta potrafisz rozmawiać konstruktywnie? nie przemocowo?
Aby zacząć konstruktywnie rozmawiać o kryzysie trzeba mieć jego świadomość i swojego w nim udziału.
Czyli???
Ścieżka szczerości i empati................. w obie strony


Pogody Ducha

PS.Modlitwa o Pogodę Ducha jest pomocna

Anonymous - 2011-08-11, 09:31

Dejzi, smutne bardzo to co piszesz, dzieki, ze sie tym podzielilas - przezylam niestety podne sytuacje, wiem jak to niszczy wszystkich, ktorych to dotyczy. Zapisalam juz sie na zajecia do grupy wsparcia i na indywidualne spotkania z psychologiem - mam nadzieje, ze bede bardziej rozumiala meza dzialania, i sama bardziej konstruktywnie dzialala. "Rozumiala meza" w znaczeniu, tzn., ze nie bede go tlumaczyla i obwiniala siebie za to co on robi, bo w tej chwili to bardziej anlizuje to sercem niz rozumem, choc zadaje sobie sprawe z tego co sie dzieje.

Nalog, dzieki za Twoja odpowiedz. Nie potrafie jeszcze rozmawiac kostruktywnie, nieprzemocowo, gore najczesciej biora emocje. Ale pracuje nad tym, chce to u siebie zmienic.

Anonymous - 2011-08-11, 12:47

Pollyanna napisał/a:
Zapisalam juz sie na zajecia do grupy wsparcia i na indywidualne spotkania z psychologiem - mam nadzieje, ze bede bardziej rozumiala meza dzialania, i sama bardziej konstruktywnie dzialala. "Rozumiala meza" w znaczeniu, tzn., ze nie bede go tlumaczyla i

super
Z Bogiem

Anonymous - 2011-08-11, 12:49

Pollyanna napisał/a:
Nie potrafie jeszcze rozmawiac kostruktywnie, nieprzemocowo, gore najczesciej biora emocje. Ale pracuje nad tym, chce to u siebie zmienic.


Hee........... pollyanno emocje zawsze będą ,szkopuł jedynie w tym by odpowiednio do nich podchodzic,naturalnie przeżywać

..czyli smutek,radośc,złośc,gniew...itd..itp bez szkody włąsnej i dla otoczenia.......


co do empatii ???....tu winna byc zdrowa empatia...

czyli nie taka jak do teraz(poprzez dotychczasowe pozorne zrozumienie męża )- a właściwie tłumaczenia jego postepków.

Tylko wiedza o samym jego popapraniu i jak ewentualnie rozbroic te popapranie...

a sama empatia pozwala spojrzec na męża jak na człowieka i jego problem........

Myślę że odpowiednie terapie i mądry prowadzący psycholog lub terapeuta..pokarzą Ci odpowiednią drogę.

Pollyanna mimo że wiele do zrobienia przed wami:
.....chyba nadszedł czas zakonczyc kryzys..a usuwać przyczynę..........
i pewnie będzie jeszcze ........SUPER.........

pozdrawiam i miłego dnia

Anonymous - 2011-08-11, 13:32

dzieki Midziulko i Norberci

Milego Dnia rowniez-:)

[ Dodano: 2011-09-23, 12:11 ]
Bylam na terapii malzenskiej i od razu przy psychologu uslyszalam od meza, ze chce sie ze mna rozwiesc, nie chce juz ze mna byc, bo to wszystko moja wina. Powiedzial, ze spotkania z psychologiem nie maja sensu. Strasznie mi przykro. Zazrosze Wam tej wiary, ufnosci w Boga, byloby mi latwiej.

Kilka dni wczesniej znowy przy emocjonujacej rozmowie wyciagal do mnie rece. Chodze indywidualnie do psychologa, zeby nie zwariowac. Ale odpuszczam, zrobilam co moglam zrobic, nie moge chciec za dwojga, chce rozwodu, niech bedzie.

Wspomnijcie mnie prosze w Waszych modlitwach, bo ja juz nawet nie potrafie sie modlic.

Anonymous - 2011-09-23, 19:59

Pollyanna,
podbijam temat , bedzie widać,że piszesz. :-D

Anonymous - 2011-11-18, 11:52

Jestesmy dalej malzenstwem, nie dochodzi juz/narazie do rekoczynow, tylko brakuje miedzy nami wiezi i zrozumienia. Ja po rozmowach z psychologami odrobine lepiej radze sobie ze stresem, dowiedzialam sie jak powinna wygladac rozmowa, czego unikac. Wiem, ze powinnam zmienic swoje podejscie do sprawy i staram sie to robic. Raz mi to wychodzi lepiej, raz gorzej.

Nie moge tylko pradzic sobie z obrazaniem sie meza na mnie i jego checia wmowienia mi, ze wszystkiemu jestem winna ja. Ostatnio doszlo miedzy nami do kiklku spiec, i znowu to ja wyciagam reke do niego i probuje to wyjasnic , pogodzic - odbieram to tak, ze to mi tylko mi zalezy na tym malzenstwie i zle mi z tym.

Ostatnia sytuacja, wyszlam ze znajomymi na kolacje, uprzedzilam meza, kilka meza kilka dni wczesniej o tym, powiedzial ok, ale mial do mnie zal, fukal sie, jak wrocilam spytal czy sie dobrze bawilam bez niego, zrobilo mi sie przykro. Powiedzialam, ze potrzebuje gdzies wyjsc od czasu do czasu, bo lubie spotykac sie z ludzmi, relaksuje mnie to, mam potem wiecej checi do zajmowania sie domowymi obowiazkami. Wysmial mnie, oczekuje, ze nie bede wychodzic, bo on sie z tym zle czuje, jest chyba zazdrsowny, tylko pytanie czy o mnie, czy o to, ze sam nie wychodzi. Powiedzial, ze po naszych ostatnich przejsciach nie wyciagnelam zadnych wnioskow. Co ja mam robic, calkowicie wyrzec sie swoich potrzeb, alby maz czul sie dobrze. Nie chce rezygnowac z samej siebie. Mowie mu, ze go kocham, zalezy mi na nim, ale mam tez swoje zdanie na rozne tematy i chcialaby moc z nim o tym rozmawiac, a nie od razu sie klocic, a potem nieodzywac.

Nie wiem co bedzie z naszym malzenstwie w dalszej perspektywie, bo maz nie chce ze mna rozmawiac, mowic co czuje. Moze macie jakies pomysly z wlasnego doswiadczenia, jak mam sie znalezc w tej sytuacji. Wtej chwili znowu ze soba nie rozmawiamy, nie mam juz sily i pomyslow jak sobie radzic.

[ Dodano: 2011-11-18, 15:09 ]
tak mnie jakis zal ogarnia, ze chociaz jestem w pracy to plakac mi sie chce i nie moge sobie z tym poradzic

kiedy ja mowie, to spedzmy jakos wspolnie czas, zrobmy cos razem, a maz mi do gardla niemalze skacze, i mowi, to teraz dopiero to proponujesz, jestes obludna, ja z Toba nie bede pic, bo Ty tylko tak spedzasz czas (a nie pamietam, kiedy pilam, nawet z ostatniej kolacji wrocilam samochodem)

obydwoje jestesmy chorzy i slysze zarzut od Ciebie sie zarazilem, to Twoja wina, a tak naprawde nie wiadomo, moze poprostu z powietrza

nie moge przestac myslec niegatywnie, ...................

Anonymous - 2011-11-18, 19:24

Cytat:
nie moge przestac myslec niegatywnie,


Witaj, rozumiem Cie bo sytuacja w ktorej na codzien przebywasz jest trudna.
Nie ma rekoczynow ale na moj nos, maz nadal jest przemocowy wobec Ciebie.

Wazne bys miala staly kontakt z grupa wsparcia, terapeutą od spraw przemocy....bys wyszla z roli ofiary

Cytat:
Powiedzialam, ze potrzebuje gdzies wyjsc od czasu do czasu, bo lubie spotykac sie z ludzmi, relaksuje mnie to, mam potem wiecej checi do zajmowania sie domowymi obowiazkami. Wysmial mnie, oczekuje, ze nie bede wychodzic, bo on sie z tym zle czuje,

znam to dobrze, to mąz ma problem...nie rezygnuj z siebie i tych wyjsc...

moze mąz kiedys da sie namówic na leczenie?

Pollyanna, startuja nowe grupy 12 krokowe, polecam Ci gorąco ten program, mi bardzo pomógł w wyjsciu z przemocy i w uzyskaniu pewnosci siebie i zawierzeniu Panu Bogu

On nie chce bys sie męczyła w tej sytuacji. :-)

Anonymous - 2011-11-21, 10:02

Dzieki Danusiu, a czy jest to grupa wirtualna? wieczorem poszukam wiecej informacji i moze faktycznie powinnam sprobowac 12 krokow.

Jestem wykonczona po weekendzie, tym ciaglym napieciem w domu, tym, ze mam ochote meza przytulic, a wiem, ze juz i tak mu sie za duzo narzucam, a po zatym jak pomysle co on mi wczesniej powiedzial, to studzi to moje zamiary. Ciezko mi. Jestem zmeczona tym ciaglym powstrzymywaniem i niemowieniem tego co mysle, tym ze musze sie kontrolowac, ze gdy maz mowi podniesionym glosem, ja musze sie opanowac i nie reagowac, tym, ze on moze wyrazac swoje niezadowolenie, ja nie, bo inaczej awantura, albo milczenie.

Nie mam sily, a im dluzej to wszystko trwa, im dluzej chodze do psychologa, tym bardziej sobie uswiadamiam, ze meza nie zmienie bez jego woli, a sama nie wiem, czy dam rade dluzej zyc w takim braku zrozumienia i wzajemnosci.

Anonymous - 2011-12-17, 16:14

Witaj, Tworzy sie nowa grupa 12 krokow, co u Ciebie?
Anonymous - 2011-12-17, 19:38

ja od Zony czasami ciagle słyszę wyzwiska.... czuje iż jest zimna jak lud..... słowa ranią głebiej niz najostrzejszy miecz.... lecz dziś okryłem wasze forum i znów nabrałem sił do walki o moje małrzeńśtwo.... gdy wróce do domu ... nie ważne jak zostane potraktowany to i tak powiem Kocham Cię.... a w sercu bedę tłumił ból ..... bo w końcu kiedyś musi przyjść dzień zwycieństwa... jak mawiał Don Kichot z Lan Manchy po burzy zawsze musi wyjść słońce...
Anonymous - 2011-12-17, 22:20

bellator napisał/a:
powiem Kocham Cię.... a w sercu bedę tłumił ból


Nie radzę tłumić bólu , lepiej oddać go Bogu .

Bo taki tłumiony ból odbije się rykoszetem na Tobie i na rodzinie

Pogody Ducha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group