Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - brak milosci i szacunku

Anonymous - 2011-08-03, 14:31

Kochani, bardzo Wam dziekuje za wasze wsparcie. Chcialam powiedziec, ze wczoraj maz mnie przeprosil za obrazanie i wyciaganie rak. Wiem, to dopiero paczatek, ze musimy nad tym pracowac, jestem pewnie bardziej tego swiadoma niz on, nie chce zeby sie sytuacja powtorzyla, bo wtedy wroci ze zdwojona sila. Maz mowi, ze tez chce abysm byli zgodna rodzina.

Dzisiaj jestem szczesliwa, Matka Boska do ktorej sie modlilam rozwazajac rozaniec daje mi nadzieje.

Anonymous - 2011-08-03, 15:06

Cytat:
W awanturach nigdy nie bylam dluzna mezowi, on mi dogadywal, ja mu odpowiadalam, wrzeszelismy, maz rozwalal rozne rzecz z czasem zaczal mnie wyzywac coraz bardziej, popychac.

Pollyanno, proszę, przeczytaj ten artukuł.
http://www.dlarodzinki.pl...37.html?&page=0

Anonymous - 2011-08-03, 15:27

wiem Rozo, zdaje sobie sprawe, ze za jakas chwile moze byc to samo, jestem pelna obaw o przyszlosc, mam olbrzymia blokade psychiczna, nieufnosc wobec meza

ale dopiero teraz zrozumialam, ze to co sie dzieje w moim domu, to jest agresja, dopiero teraz chce to leczyc, mam nadzieje, ze moj maz nie zmieni zdania i pojdzie ze mna i ze trafimy na madrych ludzi, ktorzy beda potrafili poprzez pytania, ktore beda mu zadawac, pokazac mu, ze jest agresywny i ze zacznie chociaz starac sie kontrolowac

moglabym zlozyc wniosek o rozwod, ale co dalej, mam dwojke dzieci, ktore bardzo kochaja ojca, uwazam, ze rozwod to ostatecznosc, tym bardziej, ze maz wykazuje jakas chcec pojscia w dobrym kierunku, drobna, bo drobna

przeprosil mnie pierwszy raz od lat, to dla mnie tez jest maly cud

a serce mam zbolale, przestraszone i pelne obaw o przyszlosc

Anonymous - 2011-08-03, 22:01

Pollyanna napisał/a:
serce mam zbolale, przestraszone i pelne obaw o przyszlosc

To całkiem normalne, ale jeśli naprawdę chcesz zmian,a małżeństwo i drogę uzdrowienia powierzysz ufnie Maryi,to Ona poprowadzi was do odpowiednich ludzi i będzie wspierać, a u Syna uprosi łaski porzebne dla was obojga. :mrgreen:

Anonymous - 2011-08-04, 00:24

Mi pomaga to,że już nie jestem satelitą męża,na razie w drobnych sprawach.Pilnuję się i wymagam do siebie szacunku.Nawet w żartach. To mój pierwszy krok. A uwierz mi,przez pięć lat usłyszałam chyba wszystkie możliwe obelgi.Teraz modlę się o zmianę i sama zaczęłam sie szanować. Moim największym błedem w tym małżenstwie bylo to,że zrezygnowałam z siebie.Wszystko dopasowywałam do niego. Uznałam,że bycie żona i matka to wszystko i nie chciałam już niczego więcej. A teraz chcę,chcę być tez ważnym odrębnym człowiekiem. I naprawdę zaczęłam szukać pracy. Jesteś mądrą ,wspaniałą kobietą,która zgubiła siebie po drodze,Pola się zgubił i została tylko żona Twojego męża,robiaca wszystko aby on miał dobry humor,aby nie było kłotni. Poszukaj siebie. Przecież nie zawsze tak było. Zwłaszcza teraz kiedy jest dobrze między wami pokaż klasę. Jesteś naprawdę godna szacunku,oddychaj tymi słowami. tak żeby z Ciebie promieniowała godność wspaniałej kobiety. :-D
Anonymous - 2011-08-04, 01:30

Polecam książkę " Urzekająca" J. S Eldredge
Anonymous - 2011-08-04, 23:52

Witaj Pollyanno:)
wiesz , ja tez wiele razy byłam poobijana, i słownie sponiewierana, by wreszcie zdobyć sie, by zadzwonic na niebieska linie. I była to najlepsza decyzja jaka podjęłam.
Mój mąż groził mi smiercia, że mnie utopi, udusi ( co czynił!), obijał od ściany do sciany. Kilka razy syn stawał w mojej obronie, bo nie wiem, czy dzis byłabym tu z Wami. A co robiłam wtedy ja? Szłam w kąt i wyłam, obolała, najbardziej psychicznie. A panisko jak gdyby nigdy nic wyciagnał sobie piwko z lodówki i oglądał tv. I na to wszystko patrzyły dzieci. Co widziały? Mamę mozna bezkarnie poniżać, ona jest nikim-pasozytem, kulą u nogi, ja tu jestem szefem, mnie sie nalezy szacunek, bo.....zapier.... na te rodzię!!!!!!!Dziś wstydze sie swojej postawy z tamtych czasów. :oops: Miarka się przebrała, gdy czułam,że oczy wychodzą mi na wierzch podczas kolejnego duszenia. STOP!!!!!!!!! Od tej pory jeszcze nie raz widziałam przed oczami jego pięść,ale.......nie dotknął mnie już nigdy!! Kochana to są przemocowcy. Fizyczni, emocjonalni, ekonomiczni......itd. To,że jestem nikim, nic nie jest moje, do wszystkiego doszedł sam, mam wypier... do mamusi, nic w zyciu nie osiagnęłam, jestem bierna, niezyciowa, nierób....to bolało i boli, ale ja JUZ WIEM, ze to nieprawda!!!! Że to tylko jego słowa, by mnie zgnebić, upodlic. Kiedys temu wszystkiemu wierzyłam. Skoro najbliższa osoba mi to mówi, a przecież mnie zna-to widocznie tak jest.Jak to sie stało,że ja kiedyś wesoła, towarzyska osoba, jakoś tam (:) wykształcona, nie mająca problemów i radząca sobie--....stałam sie wycieraczka u jego stóp? Kochałam i myslałam,że tak trzeba. Ufałam, bo...kochałam. Zrobiłam z niego bożka niejako na własne zyczenie. Dziś dzieki temu kryzysowi jestem silna Wiarą:) Dzieki psychologowi ,że jestem KIMŚ. Dzieki mężowi- mam niesamowite długi finansowe i perspektywe rozwodu( na który i tak sie nie zgodzę:). A więc -kochana walcz, nie daj się złu. Warto! Przytulam do serducha.

Anonymous - 2011-08-05, 09:17

Pollyanna napisał/a:
moglabym zlozyc wniosek o rozwod, ale co dalej, mam dwojke dzieci, ktore bardzo kochaja ojca, uwazam, ze rozwod to ostatecznosc, tym bardziej, ze maz wykazuje jakas chcec pojscia w dobrym kierunku, drobna, bo drobna


Pollyanno jak to mówią ..w zdrowym ciele ..zdrowy duch :-o :-o

zatem najważniejsze na dziś ...TWOJE ZDROWE CIAŁO....

Co do tematu przemoc???

jest to bardzo złozony temat

,tak samo jak są rózne jego przyczyny wywołujące takie a nie inne zachowania,tak samo sa rózne tez jego stopnie nasilenia,tak samo jak ludzie ją stosujący sa rózni.....

Nie da sie wsadzić wszystkich ogarniętych ta przyczyną do jednego wora z napisem ...
SKRESLIĆ GO....BRAK ROKOWAN I NADZIEJI........
Z reguły większośc forów zajmujących sie przyczyna przemocy i życia w tej przyczynie
pisze wprost ........uciekac..odizolować się....skreslic związek....

i zgoda co do tego- ale nie zawsze!!!!

trzeba wiedziec w tym wszystkim jedno- porady tego typu odnoszą sie zazwyczaj do najbardziej skrajnych zachowan i bardzo patologicznych...

czy istnieje możliwośc poprawy,naprawy,zmiany dotychczasowych warunków zycia???

istnieja pollyanna ale sa warunki:

1. twoja włąsna terapia dla ofiar przemocy by: poznać włąsna wartośc,by uwierzyc w siebie,by rozpoznawac symptomy i im przeciwdziałąć(a przypadkiem nie potegować),nauka stawiania kroków ,postrzegoania świata,zagospodarowanie własnego czasu i zycia,nauka samodzielności,asertywnośc(to niektóre z nich)


2.terapia antyprzemocowa (dla sprawców) zatem twojego męża :by do tego jednak doszło sa potrzebne warunki,dojrzenie i świadomośc krzywdzenia drugiego człowieka,i nie chodzi tu zony,dziecka (ogólnie bliskich).Bo ta zależnośc ma w podświadomości szukania ofiary-by nastąpił upust gniewu ...dziś ty,jutro dzieci..kiedy inndziej rodzice,sasiedzi,koledzy z pracy itd.
Bo świadomości tej pełnej(nie jednorazowe ,czy nawet kilkakrotne przepraszam i dalej robie to samo)trzeba szukac w ciężkiej pracy i zmianie swych zachowań

bo temat przemoc okresla te zachowania(przepraszam i dalej działam) jako "miodowy czas"-a dokładnie sprytna świadomośc przemocowca narozrabiam-przeprosze i super ,ale nadal działm tak samo bo wiem jak udobruchać ofiarę.

Świadomośc pełna to cos więcej !!!powstaje w przemocowcu cos czego na codzień brak(sumienie).

czy te zachowania możan zmienić???

owszem ku temu służy powyższa terapia indywidualna osoby stosującej przemoc.
a co dzieki niej ?? niejako nowe życie,nowe postrzeganie innych ,nowe zachowania,szacunek drugiej osoby i świadomośc wlasnego samograniczania sie dotychczasowego


reasumując tak pzrygotowana świetnie dwójka ludzi musi nauczyc sie od nowa zyc wspólnie....by tworzyc zdrową rodzinę

zatem aby to uwieńczyć ??

3.wspólna terapia dla stosującego przemoc i dla ofiary przemocy ucząca:
-komunikacji
-rozwiązywania problemów
-zaufania
-wspólpracy

Madrośc w całym tym cyklu (poszczególnych punktach),ma szansę naprawić zło jakie sie do rodziny wkradło.......
natomist błedy i niedociągnięcia ,i brak oceny całości -mogą wywołac uboczne skutki

a nimi ewentualnie ma szanse być to co najczęsciej sie pojawia

ZAMIANA RÓL....gdzie dotychczasowa ofiara staje sie sama katem

pozdrawiam i życze rozwagi na tej drodze

Anonymous - 2011-08-05, 09:35

Pollyanna napisał/a:
moglabym zlozyc wniosek o rozwod


Rozwód? Po co?

Dla osoby wierzącej ostatecznością jest separacja, bo niesie za sobą identyczne konsekwencje, co rozwód, ale nie umożliwia wejścia w ponowny związek i prawną jego legalizację. A więc chroni nas - np. przed przemocą, przed przekazywaniem bagażu międzypokoleniowego, ale nie niesie zgorszenia, jakie wiąże się z przyzwoleniem na ewentualnie życie w grzechu cudzołóstwa nasze lub naszego małżonka.

Mąż wykazuje chęć naprawy Waszych relacji - ciesz się z tego, bo to bardzo dużo - że dostrzegł swoje zachowanie, że widzi w tym zło. Pewnie długa droga przed Wami, ale jeśli podejdziesz do tego z miłością i NIEZŁOMNOŚCIĄ, ma duże szanse na powodzenie.

Z Panem Bogiem. :)

Anonymous - 2011-08-05, 09:57

Brawo Antonina!!

Antonina15 napisał/a:
Kiedys temu wszystkiemu wierzyłam. Skoro najbliższa osoba mi to mówi, a przecież mnie zna-to widocznie tak jest.


To jest chyba częsty problem, ja też tak miałem. Uważałem, że powinienem się zgadzać na wszystko co żona powie, bo... ją kocham. A to tak nie działa. Miłość do drugiej osoby z pominięciem siebie nie jest miłością tylko uzależnieniem.

Anonymous - 2011-08-05, 10:15

Jarek321 napisał/a:
Antonina15 napisał/a:
Kiedys temu wszystkiemu wierzyłam. Skoro najbliższa osoba mi to mówi, a przecież mnie zna-to widocznie tak jest.


To jest chyba częsty problem, ja też tak miałem. Uważałem, że powinienem się zgadzać na wszystko co żona powie, bo... ją kocham. A to tak nie działa. Miłość do drugiej osoby z pominięciem siebie nie jest miłością tylko uzależnieniem.


Jarku .......najczęstrzą przyczyna tej wiary w słowa -co o mnie mówi drugi......

jest nic innego jak niskie poczucie własnej wartości..........a to zaburzenie powoduje we mnie samym brak zdrowego rozsądku i włąściwego pdejścia do tematów

pozdrawiam

Anonymous - 2011-08-08, 07:45

róża Cześć
Zaproponowałaś artykuł zawierający propozycję relaksacji metodą yogi czy też tai tchi ale wiedz że te metody otwieraja bramy duszy i tym samym możesz zaprosić do niej złe duchy, które w przyszłości mogą narobić większego ambarasu. Raczej skupiłbym się na nakłonieniu męża do opanowania emocji. Ja sam czuję, żę głównym powodem mojego kryzysu małżeńskiego jest błędne przekonanie co do faktów - np. żona ubiera krótką spódniczkę tzn. chyba chce się komuś przypodobać a tzn że próbóje mnie zdradzić a tzn że chyba już to zrobiła itd. a potem rozładowywałem te emocje na niej. Może część żeczywiście była prawdą ale faktem jest, żę nie potrafiłem opanować swoich emocji. Teraz poprzez modlitwę i wyciszenie ale też staranie się się z całych sił być miłym (narazie to jest sztuczne ale z czasem) jest coraz lepiej.

Anonymous - 2011-08-08, 10:37

Cześć Krzychu :-)
Różnimy się w odbiorze rzeczywistości...
Także zauważyłam, że ten obszerny, wartościowy artykuł zawiera propozycję relakasacji, ale ja to zwyczajnie zignorowałam, jak ignoruje się komara, który zabzyczał nad uchem.
A jeśli tak widzisz sprawy dotyczące Was? Ot choćby ta spódniczka mini, która wyzwala w Tobie taakie emocje i jest powodem kłótni... Przecież to tylko komar, który zbyt mocno przyciąga Twoją uwagę, tak że nie zauważasz (być może) rzeczy ważniejszych - zmęczenia, smutku żony etc. Tego, co ma w środku...

A gdyby wraz z Twoim synem uczęszczał do klasy narkoman, złodziejaszek? W trosce o niego, żeby nie stała się mu krzywda - wypisałbyś go ze szkoły? Przecież on musi poznać życie wraz z jego gorszą stroną (to nieuchronne) i świadomie opowiedzieć się za dobrem, wybrać je.
P.S.
Walka z emocjami na niewiele się zda, kiedy nie znamy ich źródła, przyczyny. Może to trzeba przyjrzeć się głębiej własnej ...zazdrości?

Anonymous - 2011-08-08, 11:26

róża napisał/a:
Walka z emocjami na niewiele się zda, kiedy nie znamy ich źródła, przyczyny. Może to trzeba przyjrzeć się głębiej własnej ...zazdrości?


dokładnie tak..co racja to racja...
Krzysztof1970 napisał/a:
Teraz poprzez modlitwę i wyciszenie ale też staranie się się z całych sił być miłym (narazie to jest sztuczne ale z czasem) jest coraz lepiej.

modlitwa i wyciszenie ...to idealne dopełnienie ale wówczas jak przyczyna będzie usunieta(specjalistycznie)..i byc moze to własnie zazdrośc(o jakiej napisała róża)...
inaczej to sztucznie..nadal będzie sztucznie

i cóż jak to napisała róża (o komarze-dobre!!!!) :mrgreen: :mrgreen:
kto wie może komar będzie bzykał nadal..a co jak znów natrętnie???...

ile da to sztuczne wstrzymanie

by:
zamiast w rozwadze zignorowac komara ,wejśc przypadkiem w stare i go zdzielić z całych sił......... :-P :-P

Krzychu
Krzysztof1970 napisał/a:
Ja sam czuję, żę głównym powodem mojego kryzysu małżeńskiego jest błędne przekonanie co do faktów - np. żona ubiera krótką spódniczkę tzn. chyba chce się komuś przypodobać a tzn że próbóje mnie zdradzić a tzn że chyba już to zrobiła itd. a potem rozładowywałem te emocje na niej. Może część żeczywiście była prawdą ale faktem jest, żę nie potrafiłem opanować swoich emocji.


jak to gdzieś kiedys zasłyszałem
ŚWIADOMOŚC.....
to dobra rzecz zamyka bramy piekieł ...a zaczyna otwierać bramy niebios

ale świadomośc to nie wszystko...to zbyt mało

trzeba tu jeszcze pracy..i mocnych zmian

pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group