Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czuję się jak w klatce

Anonymous - 2011-11-25, 23:33

Pestko - nie poznaję koleżanki. :mrgreen:

Powodzenia życzę. Z Panem Bogiem! :-)

Anonymous - 2011-11-25, 23:48

Satine napisał/a:
Pestko - nie poznaję koleżanki. :mrgreen:

Powodzenia życzę. Z Panem Bogiem! :-)

Satine :) czekam na ten moment, że sama siebie nie poznam i że to będzie niepoznanie trwałe heheheheheheheh albo ciągle zmienne! o!
co do życzenia to naprawdę potrzebuję dużo modlitwy, chyba juz nic innego na razie nie działa ;)
dziś było znów gorzej wbrew pozorom, nawroty starego myslenia dość mnie osłabiają
heheheh mam ze soba duuuużo roboty buahahahhaha

[ Dodano: 2011-12-01, 00:46 ]
Zaczęłam program 12 kroków. Koncentruje się zatem bardziej na sobie. Wydawało mi się, że między mną a mężem tez lepiej z tego powodu tzn. spokojniej tzn. ja odwróciłam uwagę od męża itp., zaczęłam "widzieć" Go wyraźniej, jakby z dystansu, starałam sie nie czepiać, ugryźć w język zamiast narzekać, prosić wprost i bez emocji o pomoc. Sam z siebie robi różne zakupy, zastałam go nawet przy jakiejś drobnej domowej naprawie, o którą przestałam Go zamęczać...
Dziś te mozolnie stawiane kroki na nic. Chyba znów wróciliśmy do punktu wyjścia tzn ja się cofnęłam i bardzo mi ciężko.
Mąż wychodzi co środy na mecze do kolegów i o.k. Zaakceptowałam, czasem zapytam jak tam bylo, co słychać u kolegów. Na plecach jednak czuję stale strach a w głowie myśli, ze może kogos ma i do tego kogos jeździ właśnie co środę.
Wiem , że to irracjonalne ( a może nie?), wiem, że jak bedzie chciał mnie zdradzić to go nie powstrzymam.
Dziś jednak doszlo coś jeszcze. Zaproszenie od kolegi z środowych meczy na weekendowe urodziny w górach. Strach mnie ścisnął za gardło. Nie wytrzymałam i zaczęłam pytać: czy chce jechać ( odpowiedział: i tak mnie nie puścisz). Pytam: a chcesz jechać? Odpowiedź: nie wiem. Mówię na spokojnie, że skoro mi o tym mówi to pewnie mu zależy i chce. Pytam, a kto jeszcze będzie? I znów odpowiedź : nie wiem.
Wszystko nie tak. Niestety znów zabawiłam sie w drążyciela i grę pt. zgadnij do czego ta aluzja. Mówię mu , że kiedy tak słucham co mówi i myślę o tym w jakim układzie żyjemy ( w sensie bez bliskości) to jest mi przykro i że gdyby miedzy nami było o.k może nie przychodziłyby mi do głowy myśli typu że jedzie tam z KIMŚ. Odpowiedział, że nie chce takich insynuacji więc nie pojedzie i koniec tematu. Ja na to, ze to czy pojedzie czy nie chyba nic nie zmieni bo ja codziennie cierpię z powodu braku wyjaśnienia dlaczego miedzy nami taki zimny układ i że chciałabym chociaż uczciwej odpowiedzi o co w tym wszystkim chodzi a tak muszę sie domyślać. Myslę o tym zeby odejsć bo nie nadaje się do życia w układzie. Takie o to słowa na dobranoc a teraz piszę to, nie mogę spać i przezywam na przemian to poczucie winy że go niewinnie oskarżam to gniew że to on gra ze mna w jakąś grę a ja jestem taka naiwna i słaba , że nie umiem się przed tym bronić, że nie umiem wytrzymać koncentrując sie tylko na sobie. :-/

[ Dodano: 2011-12-01, 00:50 ]
i jeszcze coś: przez ostatnie tygodnie tyle sie nasłuchałam ze nie ma czasu na rózne sprawy bo PRACUJE i ma urwanie głowy w pracy i nagle MA CZAS i to przez cały weekend!!!
Zupelnie nie radzę sobie z tym. Chciałabym być silna i niezależna. Chcialabym nie drżeć z powodu jego osobnych wyjść....

Anonymous - 2011-12-06, 12:14
Temat postu: nie jestes sama
Ja miałam równiez takie podejrzenia, zabraniałam spotkan, wyjazdów .. teraz mam 14/02/2012 pierwsza sprawę i pozew złożył mąż. Ale w między czasie, jakies 4 lata temu ktos miły, szepnął mi ze on ma romans z kolezanką z pracy (on Policjant), że ona bierze słyzby jak on, ba mawet mi go do domu przywoziła i zabierała ... 4 stracone lata ... opłakiwanie każdej jego nocnej zmiany czy przypadkiem nie jest z nią ... szpiegowanie jej samochodu pod komisariatem, dzwonienie do niego ... to było chore ale do dziś nie sprostowane. Czasem mam wrażenie, że to mnie tak wypaliło, że on ciągle coś wymyślał (chodził na pijackie imprezy), żeby tylko wyrwać się z domu... a co robił po pijanemu, skoro między nami nie było bliskości, czy taka :koleżanka: miała skrpuły żeby zająć się biednym, odrzuconym od stołu i łoża żuczkiem? Jak tak dalej będzieś trwała w swych wątpliowściach i podejrzeniach będziesz żyć tylko strachem i dojdziesz do tego co ja: uzaleznienia od mężą, braku zaufania, potem dojdzie histeria ... wszystko Cie zniszczy .. a potem tylko zostanie rozwód, o który on pewnie wystąpi ... choć jak nie ma wzjamengo zaufania to nic nie da się naprawić. Wszyscy tu mają rację, że trzeba zacząc od siebie: czy ty zdradzasz? Nie, to może nie myśl takimi kategoriami. Faceci inaczej myślą, żebym to wiedziała wtedy, nie przeżywałambym teraz tragedii życiowej. Może nie raz czytac ich wprost: jak mówi, że jedzie z kolesiami to może tak jest. A jak nie jest, prędzej czy póxniej się wyda. Tylko Ty miej satysfakcję, że byłas wtedy ok, a nie patrz na siebie, że tyle mu czasu oodałaś a on cię oszukiwał :roll: bo sama zrobisz sobie wtedy krzywde.
Czytam wszystkie posty, róznych ludzi ... tez niby rozumie a pojąć nie mogę :shock:
Od zeszłego wtorku nie rozmawiam z mężem i nie widuje się. Nie piszę sms i nie błagam, Bog jeden wie jak mi cięzko, patrze tylko na kalendarz. Ale taki spokój, próba uporania się z tą samotnością jest potrzebna. Moze on zrozumie, a może powie: ok daje sobie radę, nie muszę mieć wyrzutów sumeinia ze ją zostawiłem. Nie wiem. Poddaje sie woli boskiej, bo co innego mi zostało. Walka nic nie przyniosła, zazdrość doporowadziła na skraj świata. Czyli teraz spokój, czekanie ... nie wiem na co ... ale czekania. Na coś co w koncu nastąpi. A co to będzie.... Bog chyba wie, co dam radę udźwignąć.
Pestka, postaraj się choć trochę nie być podejrzliwa. Zostaw go samemu sobie. Jak zdradza ,,, wyjdzie ... wiem, ze chciałabyś wiedziec ale może gdybym sie nie nasłuchała plotek, nie złapałam go na zdradzie może teraz byłabym z nim i z dziećmi w Zakopanym ... a tak jestem sama, w depresji. Ale żyje. chyba tak mogę zreasumowć ... czyli, że można żyć, obok, bez niego i czekać ... aż szczęście zapuka do drzwi, trochę mu pomóc, bo jest takie malusie: nadzieja umiera ostatnia!

Anonymous - 2011-12-06, 15:30

Ona1974 napisał/a:
choć jak nie ma wzjamengo zaufania to nic nie da się naprawić


Da sie naprawić tylko siebie , zmieniając siebie zmieniasz świat wokół , ale jako konsekwencja zmian w Tobie

można kochać nie ufając - Ja teraz tak mam :mrgreen:
Jest to zdecydowanie trudniejsze ale możliwe.

w listopadzie na bardzo kameralnych rekolekcjach w Sychej koło Tucholi głównym tematem było zaufanie.

A co do czekania , to czekać nie czekając ,

Szczęście jest w nas , trzeba je tylko poszukać .

właśnie widzę na innym temacie że Ona szukasz tego - gratulacje za decyzje pracy w programie 12 - kroków ,

Pogody Ducha


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group