Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czuję się jak w klatce

Anonymous - 2011-11-19, 11:43

Satine napisał/a:
Pestko - czego chcesz?

Przedstaw wizję małżeństwa, jakie widziałabyś po CUDZIE.
Pryska kryzys, budzicie się i jest idealnie, dobrze, szczęśliwie.

JAK?

Masz taką wizję?


Satine, o tym rozpisuje się juz długo na tym wątku. Ma byc koncert życzeń? Powiecie, że to nierealne, że mąz nie jest od spełniania moich zyczeń i zaspokajania moich potrzeb i wizji ;) To juz bylo. Mam świadamość, ze jest różnica między tym czego oczekuję a tym co jest możliwe. Znów kręcę się tym sposobem wokół moich oczekiwań i wokół męża.
Eksperyment zakłada zmianę a więc:
- przestać się zastanawiac
- przestac analizować ( choć oczywiscie znnosi mnie w ta stronę, taka zaprzeszlosć z domu w którym trzeba było zgadywać co kto ma na mysli, co kto potrzebuje i co przyniesie nastepny dzien... niewazne).
Trudno z tym zerwac tzn z analiza , moze dlatego inne myslenie i dzialanie wydaje mi sie sztuczne, narzucone, "nie moje".
C.D. co do eksperymentu:
- zakłada dalej brak oczekiwań ( choć trudno tak wyciąć je z glowy) w sytuacjach więc staram się milczeć
Satine napisał/a:
Jak myślisz, dlaczego teraz zadajesz sobie pytania o pochodzenie Twoich obecnych emocji, a wcześniejsze uważałaś za bardziej naturalne.

jak wyżej napisalam + smutne obserwacje małzenstw, które dla swietego spokoju nie poruszaja pewnych tematów, tkwia latami w zaklamaniu ( nie myslac o swojej sytuacji zeby mniej bolało, nie zmieniajac niczego dla namiastki poczucia bezpieczenstwa)
Satine napisał/a:
Dlaczego chcesz pójść z mężem na to do kina?

- bo nie stac mnie na inny gest, ktory by cos zmienial w naszej sytuacji, bezmyslnie zupełnie poszlam na zywioł- jest film to korzystam zeby gdzies z mezem wyjsc i nie biadolic ze sie nic nie zmienia, bez myslenia co to da
- widzialam film wczesniej dlatego doszukuje sie w sobie drugiego dna ( no bo dlaczego wlasnie ten film a nie inny i pewnie to samo pomysli moj mąż... ech i jest we mnie obawa ze poczuje sie urazony ze mu proponuje taki temat) a proponuje no bo nie chce mi sie juz gadac ze zle mi bez rozmów, bez czułosci, wspolnie spedzanego czasu, ze jest miedzy nami przepasc ( juz nawet nie dystans), ze mysle o separacji, ze krece sie w kołko, ze zachowania i mysli zony z filmu sa moimi....
maz nie chce o tym co czuje rozmawiac...
jestem zrezygnowana i smutna i tyle
Satine napisał/a:
Przedstaw wizję małżeństwa, jakie widziałabyś po CUDZIE.
Pryska kryzys, budzicie się i jest idealnie, dobrze, szczęśliwie.

JAK?

Masz taką wizję?

echhh, tak ostatni juz raz...
-możliwość rozmowy nie tylko o zakupach, szczepieniach dla małej, pracy ale także o nas, o małzenstwie, o tym jak sie czujemy, czego chcemy, czego nam brakuje ( jak na razie to tylko moje monologi- ten temat tez juz wielokrotnie obgadany na forum)
- bliskość , czułość, okazywanie uczuć, drobne gesty, bycie w relacji a nie w układzie, budowanie wspólnoty a nie wypełnianie tylko obowiązków i wymiana usług ( i to całkiem niedawno też poruszane i skwitowane ze w takiej sytuacji jak moja chyba tylko separacja)
Pogłaskałam męża po głowie wczoraj, tak spontanicznie: odpowiedział coś w stylu "co robisz!!!" No to porażka kolejna... bez sensu.... odbiera takie gesty prawie jak atak na siebie, jak naruszanie jakiejs granicy... moze rzeczywiscie próby nie maja sensu.... :-?
Jestem tym juz bardzo zmęczona...

Anonymous - 2011-11-19, 14:11

Ups Pestko, dajesz sprzeczne komunikaty wg mnie,z jednej strony mowisz mezowi o separacji
na pewno to bolesne jest dla niego w jakis sposob, bo dajesz mu sygnal ze jestes niezadowolona z relacji
pewno maz nie za bardzo wie jak sie zabrac do naprawy
swiat emocji, uczucc, relacji, moze byc dla faceta bardzo skomplikowany
trudno mu sie w tym połapać

i Twoje oczekiwania choc mi bliskie dla niego moge byc z kosmosu

wiec z jednej strony separacja a z drugiej głaskanie po głowie....brrr, az mis ie dziwnie zrobilo
gest jak do dziecka, Twoj maz kiedys lubil ten gest? Mysle ze niewielu facetow lubi byc glaskanym po glowie....nic dziwnego ze nie spodobał mu się
wybacz ze tak prosto z mostu

sprobuj docenic to co jest...wspolne spedzenie czasu....posiedzenie bez slow, wypitą kawę....

wiesz, zdecydowałam sie na separacje nieformalną, z powodu sytuacji przemocy emocjonalnej w moim malzenstwie i nie twierdze ze byłam bez winy, ....nie widzialam innej opcji...pomoglo
a Ty chcesz zastosowac separacje ( drastyczne rozwiazanie, raniace druga strone...ale jesli nie ma innej opcji konieczne)..dlatego ze maz nie spelnia Twoich potrzeb...mysle ze problem lezy w komunikacji...

i niebawem razem z praca na 12 krokach zostanie rozwiazany
wiecej bycia ze soba i spokoju Ci zyczę....niech Duch sw podpowie jak kochac meza, akceptować i siebie samą przede wszystkim. Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-19, 14:20

Pestko jeszcze cos, piszesz separacja jako ostatnia deska ratunku...by sie skupic na sobie
ale bliskie mi to jest...tez tak myslalam....ale terapeutka podpowiedziala mi ze mozna to zrobic i pod jednym dachem
( wtedy nie wiedzialam ze jest przemoc, nie zdiagnozowana byla)
okazuje sie ze mozna i dbac o siebie pod jednym dachem

odnowic przyjaznie , ktore zaniedbałas
zapisac sie na fitnes, na basen itp

moze maz poczuje sie odciazony od Twoich oczekiwan, zobaczy zadowoloną, spokojna zonę, ktora jakos odpępowiła sie od niego....mysle ze poczuje ulgę...warto tez popracowac nad spokojem ( pisalas o histerii, łzach), to nie wplywa dobrze na relacje z mezem

Anonymous - 2011-11-19, 15:07

Pestka75 napisał/a:
smutne obserwacje małzenstw, które dla swietego spokoju nie poruszaja pewnych tematów, tkwia latami w zaklamaniu

tkwia latami w zakłamaniu???
wydaje mi sie że predzej tkwia w swoich wizjach i oczekiwaniach jakie boja sie konfrontowac,
A brak konfrontacji daje lata niezadowolenia i własnego zdruzgotanego JA....
zmiana oczekiwan daje inne spojrzenie....ale

no własnie to ale ...to wymaga pracy,nakładu w siebie,zmiany perspektywy i próby zmiany charakteru...
ot wyzwanie!!!
...trudne ale i mozliwe trza tylko miec chęci.....zamiast nieraz tkiwć i trzymac sie przy swoim

Pestka75 napisał/a:
maz nie chce o tym co czuje rozmawiac...

a zastanawiałas sie kiedys czemu????

Pestka75 napisał/a:
-możliwość rozmowy nie tylko o zakupach, szczepieniach dla małej, pracy ale także o nas, o małzenstwie, o tym jak sie czujemy, czego chcemy, czego nam brakuje ( jak na razie to tylko moje monologi- ten temat tez juz wielokrotnie obgadany na forum)
- bliskość , czułość, okazywanie uczuć, drobne gesty, bycie w relacji a nie w układzie, budowanie wspólnoty a nie wypełnianie tylko obowiązków i wymiana usług ( i to całkiem niedawno też poruszane i skwitowane ze w takiej sytuacji jak moja chyba tylko separacja)

duze oczekiwania :-) :-) .....
ale widzisz pestko

na cos dużego sa składowe -to sa te małe nieistotne sprawy...radośc z rozmowy w detalach daje otwartośc na duże dialogi...a monolog tylko jednej ze stron co mi brakuje i czego oczekuje....
daje często zamykanie drugiej strony
a czemu???

może w gre wchodzi proplem ze sprostaniem............

ale dośc trafnie weszłą w temat Danka pisząc to
Danka 9 napisał/a:
Ups Pestko, dajesz sprzeczne komunikaty wg mnie,z jednej strony mowisz mezowi o separacji
na pewno to bolesne jest dla niego w jakis sposob, bo dajesz mu sygnal ze jestes niezadowolona z relacji
pewno maz nie za bardzo wie jak sie zabrac do naprawy
swiat emocji, uczucc, relacji, moze byc dla faceta bardzo skomplikowany
trudno mu sie w tym połapać


albo chcę coś tylko dla siebie- za cenę nie liczenia się z innym
...albo licze się z innym i staram sie odpuścic w swoim......

bo inaczej to sepracja????

echhh.......... a może taka czarna wizja????

....sepracja da drugiej stronie pogodzenie się z samotnościa....pogodzenie sie z tym że moge życ sam....pogodzenie się z tym że i tak nie sprostam osobie bardziej wymagającej w związku...i suma sumarum podjeta włąsna decyzję
...może i brutalna???
umiem zyc sam i jest mi dobrze bez żony..........

co wówczas pestko????...jestes na to gotowa???
Pestka75 napisał/a:
Pogłaskałam męża po głowie wczoraj, tak spontanicznie: odpowiedział coś w stylu "co robisz!!!"

uff ja to ocenie jeszcze bardziej spontanicznie niz Danka...

a co to dzień dobroci dla zwierząt????

z jednej strony grozby separacji a zdrugiej kizianki....

pestko nie wiem czy wiesz ale to się zwie metoda
kija i marchewki....

nic to bez urazy pzremieniaj sie pracuj poczukuj..zmieniaj działania...

a owoce dadza urodzaj

Anonymous - 2011-11-19, 16:24

Norbert1 napisał/a:
pzremieniaj sie pracuj poczukuj..zmieniaj działania...

i mniej wiele wiele cierpliwości , dla mnie nie jest łatwa praca nad soba, jednak im więcej trudu, płaczu, ciemnosci i pustyni, opuszczonych rąk to wierze tym , którzy przeszli i pisza i dziela się tym ....jestem w drodze i tylko nadzieja i upór trzyma mnie przy pracy nad sobą. Chwała Panu przede wszystkim,ze tu jestem

Anonymous - 2011-11-19, 22:21

Danka 9 napisał/a:
wiec z jednej strony separacja a z drugiej głaskanie po głowie....brrr, az mis ie dziwnie zrobilo
gest jak do dziecka,

Danka 9 napisał/a:
dajesz sprzeczne komunikaty

tak masz rację, cała moja sytuacja jest dość dziwna ( przecież nie ma przemocy, uzależnienia) więc nie mam od czego się separować w sensie ratowania siebie, dla Ciebie Danko może to niezrozumiałe,
za to jest chłód emocjonalny, "układ" w którym brak normalnej więzi małżeńskiej, niektórzy tu widzą patologię, ja sama nie wiem co jest grane i jak powinno być? co to znaczy normalny związek?
czuję się nieszczęśliwa, czy oczekiwanie ciepła, bliskości, wsparcia, sprawiedliwego podziału obowiązków jest czymś wygórowanym? wybujałym?
pisząc "sprawiedliwy podział" nie mam na myśli skalkulowanego,
sprawiedliwy podział to taki w którym robi w domu coś ten kto ma akurat czas i możliwości,
mój błąd ,że nie wzięłam pod uwagę sygnałów alarmowych czyli tego co widzialam w domu teściowej ( mąż zasiadający w domu swojej mamy w fotelu, obok jego ojciec i moja teściowa biegająca dookoła stołu i usługująca im we wszystkim, sama nie usiadła , nie zjadła, karmiła tylko swoich mężczyzn, oglądających telewizję lub czytających gazetę, kiedy juz usiadła i chciała porozmawiać to ja zbyli milczeniem lub odpowiadali cos na odczepnego... )

mam wrażenie, że stale tu tlumaczę się z tego dlaczego czuję się tak i tak, dlaczego mam oczekiwania takie a nie inne, na czym polega przeżywany przeze mnie kryzys...

czy ktoś ma tu podobna sytuacje małzenską do mojej? wszystko na zewnątrz "w porządku", nie można sie przyczepić a wewnątrz chłód i zakład usługowy?
gdyby była przemoc , alkohol to bardziej by mnie tłumaczyło?
no ktos juz tu napisał , że nie jesteście od głaskania po głowie i nie jestem tu przecież dla tego...
Bywalec kiedys mi napisała , ze do budowania więzi małżeńskiej potrzebne sa dwie osoby...
Danko, może stąd wynika sprzeczność: chciałabym budować ale nie ma z kim, wtedy pojawił się temat separacji jako przestrzeni do odbudowy siebie, spojrzenia z dystansu na swój związek, pokazania mężowi mojej granicy wytrzymałosci tej sytuacji...ale nie jako kary dla męża .... ( kogo tym ukaram? najwyżej siebie przeciez)
Danka 9 napisał/a:
piszesz separacja jako ostatnia deska ratunku...by sie skupic na sobie
ale bliskie mi to jest...tez tak myslalam....ale terapeutka podpowiedziala mi ze mozna to zrobic i pod jednym dachem
( wtedy nie wiedzialam ze jest przemoc, nie zdiagnozowana byla)
okazuje sie ze mozna i dbac o siebie pod jednym dachem

to jest uwaga cenna dla mnie i w tym punkcie czuję się zrozumiana,
nie wiem jak to zrobić , szukam cały czas odpowiedzi,
Danka 9 napisał/a:
sprobuj docenic to co jest...wspolne spedzenie czasu....posiedzenie bez slow, wypitą kawę....

Danko ale my nie spędzamy wspólnie czasu ( teraz męża też nie ma w domu), nie siedzimy bez słów- nie ma kiedy, męża nie ma od 7.00 do 19.30, potem kapanie małej, usypianie, jak wracam do pokoju to albo ogląda tv albo juz śpi, wymieniamy się w biegu informacjami, listami na zakupy to wszystko, nie pijamy razem kawy bo kiedy???
jesli wychodzimy to zawsze do rodziny albo do znajomych których akceptuje mąż, do tych nieakceptowanych jeżdżę sama, a mąż ze mną nigdzie nie ma ochoty wychodzić, to kino to rzeczywiście jakis cud, całe wieki nie byliśmy nigdzie SAMI! wstapiła we mnie jakas iskra nadziei
może stąd sie wzioł mój gest, bo zobaczyłam w tym wyjsciu do kina cień szansy? z chęci zbliżenia się do niego a nie traktowania jak dziecko czy jak pieska ( sa rózne sposoby głaskania, muśniecia czy tego tam jeszcze i niekoniecznie musi to wyglądac tak jak sobie wyobraża słuchający o tym ;)
ale racja Danko, zapomniałam ,ze mąż tego nie lubi, od tak dawna nie mam miedzy nami rozmowy i czułości, ze zapomniałam po prostu...
Danka 9 napisał/a:
warto tez popracowac nad spokojem ( pisalas o histerii, łzach)

oj to było rzeczywiście dawniej, od czasu tej rozmowy o separacji nie używam łzawych i histerycznych argumentów, rzeczywiście jest spokojniej...
Danka 9 napisał/a:
odnowic przyjaznie , ktore zaniedbałas
zapisac sie na fitnes, na basen itp

pisałam juz o kursach :mrgreen:
do Aniołka: dzis lub jutro podrzucę wiecej info

[ Dodano: 2011-11-19, 23:30 ]
już ruszyły zapisy na kurs wizażu, opłata w formie wolnego datku :mrgreen:
http://www.osrodek-brynow.pl/

Anonymous - 2011-11-20, 19:35

Pestka75 napisał/a:
-możliwość rozmowy nie tylko o zakupach, szczepieniach dla małej, pracy ale także o nas, o małzenstwie, o tym jak sie czujemy, czego chcemy, czego nam brakuje ( jak na razie to tylko moje monologi- ten temat tez juz wielokrotnie obgadany na forum)


Czytałaś Dobsona "Co każdy mąż chciałby, aby jego żona wiedziała o mężczyznach"?

Jeśli nie - zachęcam.

Facet nie mówi, bo nie lubi, nie chce, nie leży to w jego naturze, nie wie, o czym gadać, nie potrafi zwerbalizować uczuć.

W Twoim przypadku TAK JEST, nie masz przecież żadnych spostrzeżeń by zwierzał się i mówił chętnie o uczuciach z innymi kobietami (czy ludźmi w ogóle)?

Facet nie jest od gadania. Od gadania są przyjaciółki, koleżanki. Kobiety. Stworzone gaduły.
Jakbyś się spotkała raz i drugi z taką i przegadała wieczór, zapewniam - przychodząc do domu nie chciałoby Ci się otwierać ust.

Kto Ci powiedział, że mąż ma spełniać rolę przyjaciółki dla kobiety? :)

Pestka75 napisał/a:
smutne obserwacje małzenstw, które dla swietego spokoju nie poruszaja pewnych tematów, tkwia latami w zaklamaniu ( nie myslac o swojej sytuacji zeby mniej bolało, nie zmieniajac niczego dla namiastki poczucia bezpieczenstwa)


Pestko, bez urazy - co Ty możesz wiedzieć, jak jest w innych małżeństwach?
Dlaczego do oceny swojej sytuacji potrzebujesz punktu odniesienia (np. inne małżeństwa)?

Pestka75 napisał/a:
mój błąd ,że nie wzięłam pod uwagę sygnałów alarmowych czyli tego co widzialam w domu teściowej ( mąż zasiadający w domu swojej mamy w fotelu, obok jego ojciec i moja teściowa biegająca dookoła stołu i usługująca im we wszystkim, sama nie usiadła , nie zjadła, karmiła tylko swoich mężczyzn, oglądających telewizję lub czytających gazetę, kiedy juz usiadła i chciała porozmawiać to ja zbyli milczeniem lub odpowiadali cos na odczepnego... )


Owszem - plus to, że jak nam powiedziałaś - troszkę zmusiłaś męża do podjęcia decyzji o małżeństwie. Zagroziłaś odejściem - wtedy się zdeklarował. Mogę rozumieć pobudki, jakie Tobą kierowały, no ale...

Nie dziw się teraz, że inne Twoje oczekiwania nie mogą być spełnione. Myślałaś, że na wszystkie dziedziny Waszego wspólnego życia, a także na męża świat uczuć i emocji to się tak samo przełoży? Że pokażesz kijek i zrobi/poczuje to, co będziesz chciała?

Jesteś świetną babeczką, fajnie piszesz, inteligentnie, wrażliwie, myślę o Tobie często.

Myślę, że Twój (Wasz) problem wykracza daleko poza możliwości pomocowe tego forum.
Pestka75 napisał/a:
- bliskość , czułość, okazywanie uczuć, drobne gesty, bycie w relacji a nie w układzie, budowanie wspólnoty a nie wypełnianie tylko obowiązków i wymiana usług ( i to całkiem niedawno też poruszane i skwitowane ze w takiej sytuacji jak moja chyba tylko separacja)


No bo wciąż mam wrażenie, że nie wiesz, czego chcesz.

To znaczy - chcesz, czegoś nierealnego (choć fajnego, dobrego, o czym marzy większość kobiet, naturalnego), ale nierealnego w Twojej sytuacji.

Twoim zadaniem jest znalezienie - czego możesz chcieć, skoro nie możesz mieć tego nierealnego.

Nie wiem, czy dobrze się wyraziłam.

Po prostu - czasem trzeba się albo pogodzić z tym, co się ma (samemu zgotowało po części), albo drastycznie zmienić (separacja i życie w samotności - tylko czego wtedy będziesz oczekiwała od życia?)

Ale cieszę się bardzo, że coś działasz dla siebie.

Cieszę się, że ZAUWAŻASZ, ledwo bo ledwo, ALE ZAUWAŻASZ zmiany na dobre, te drobne kroczki.

Odsuń się od męża, przestań ględzić, jęczeć, obsługiwać, robić coś wbrew sobie.

Spójrz:

http://kelliconnell.com/home.html


To galeria zdjęć. Niby zwyczajna - ktoś mógłby powiedzieć, że są na nim dwie siostry bliźniaczki. I ot - zdjęcia jak zdjęcia.

Podróżują razem.
Wspierają się.
Pocieszają.
Cieszą się z drobiazgów (np. zabawa z dmuchawcem)
Cieszą z sukcesów.
Są obok siebie.
Patrzą na siebie z czułością, miłością.

Wiedziałam jednak, ze w tej sesji jest jakieś drugie dno i doczytałam, że są to...

...montaże zdjęć TEJ SAMEJ osoby.

Ja tak widzę miłość do siebie samego. Zobaczenie siebie, jako drugiej osoby i samowystarczalność - to znaczy poczucie, że jestem pełną Osobą. Dzieckiem Bożym. Niedoskonałą, ale wyjątkową całością stworzoną przez Boga.

Dopiero takie spojrzenie na siebie, jako całość, dobrze czująca się ze sobą samą - daje możliwość poczucia szczęścia - którym dalej można się dzielić. Na przykład z mężem, dzieckiem, przyjaciółmi.

Nie wiem, jak to inaczej Ci, Pesteczko, przekazać, co mam na myśli....

Anonymous - 2011-11-20, 20:11

Sabina dzieki ,że jesteś. Sledze od dawna wątek Pestki , bo miałam podobne odczucia (podobne) "czułam sie jak w klatce" Jestem na 12 krokach i przeżyłam jakby wstrząsy , hustawki , ale Bogu dziekuje za takie osoby jak Ty Sabina a jest tu takich sporo i Chwała Panu ,że coraz więcej. Krocze powolutku z pretensjami, żalami i już sama nie wiem z czym , ale jednoczesnie czuje ,że to Droga, Prawda, która wyzwala i wyzwoli z Bogiem, dla Boga i w Bogu
Anonymous - 2011-11-21, 01:13

Satine napisał/a:
Pestko, bez urazy - co Ty możesz wiedzieć, jak jest w innych małżeństwach?
Dlaczego do oceny swojej sytuacji potrzebujesz punktu odniesienia (np. inne małżeństwa)?

hmm, ja nigdy nie widziałam co to znaczy dobre małżeństwo, co to znaczy dojrzała milość, relacja... zawsze mam to poczucie, ze nie wiem jak to powinno być. Moze dlatego sklecilam sobie w głowie obrazek troche ze swoich wyobrażeń, trochę z obserwacji, trochę z książek ( i bynajmniej nie chodzi tu o romanse o co może posądzaja mnie niekórzy ;)
Skoro jest pustka poznawcza, doswiadczeniowa to człowiek stara sobie ja uzupelnić.
Dlatego może próbowałam sie porownywać do związkow które wydawały mi sie udane, spełnione, poszukiwałam punktu odniesienia.
Satine napisał/a:
No bo wciąż mam wrażenie, że nie wiesz, czego chcesz.

tak, ja nie wiem czego nalezy chcieć, co jest własciwe tzn realne do spełnienia, własciwe dla mnie. Moje doświadczenia z domu alkoholowego, z mamą, która była głowa rodziny zniekształciły nazwijmy to "zmysł równowagi" w relacjach do siebie, innych.
Zawód również wybralam taki, który odpowiadał nabytym przeze mnie umiejętnościom pomagacza, empatycznie wczuwającego się w cudze potrzeby i oczekiwania.
Co do zawodu juz sobie nie wyrzucam, mniej sie szarpie. Znalazlam sobie miejsce i lubię to co robię. Z coraz większym spokojem odkrywam momenty w których w pracy robie cos by zaspokoic swoje potrzeby. Do pewnego stopnia to jest normalne jesli chodzi o samorozwój, o mozliwość uczenia się od ludzi, bycia z nimi w kontakcie...
Satine napisał/a:
chcesz, czegoś nierealnego (choć fajnego, dobrego, o czym marzy większość kobiet, naturalnego), ale nierealnego w Twojej sytuacji.

Twoim zadaniem jest znalezienie - czego możesz chcieć, skoro nie możesz mieć tego nierealnego.

Nie wiem, czy dobrze się wyraziłam.

hehe, jak najlepiej, nagle zaczęłam rozumieć co piszesz ( Ty mowisz innym jezykiem czy ja się zmieniam, czy jedno i drugie? nieważne AAAAAA znów wchodze w analizy. STOP)
Satine napisał/a:
Twoim zadaniem jest znalezienie - czego możesz chcieć, skoro nie możesz mieć tego nierealnego.

cytuje drugi raz, chyba sobie zapisze gdzieś. BINGO. Jak w tej reklamie z TP SA rozum mówi: rozumiesz to? a serce: "tak czuje to, czuję".
CZEGO MOGĘ CHCIEĆ, czego mogę chcieć, czego mogę chcieć....
:roll:
Satine napisał/a:
Owszem - plus to, że jak nam powiedziałaś - troszkę zmusiłaś męża do podjęcia decyzji o małżeństwie. Zagroziłaś odejściem - wtedy się zdeklarował.

oj! trochę tak a trochę nie! powiedzmy że wina po połowie ;) pisze to zeby z samej siebie ( przed sama sobą) zdjąć cały ciężar odpowiedzialności za to...
myślę, że oboje mieliśmy jakies ważne powody dla których:
- On dał się "zmusić" i nie chciał mojego odejścia ( bez jego zgody by sie to nie wydarzylo, jak ktos nie chce , a tym bardziej jak mój maz czegos nie chce to tego nie robi!)
- ja "wymusilam" ale bylo mu to jakos na rekę, bardziej niz perspektywa mojego odejścia

Galeria zdjęć- super! Nie podejrzewalam Cię o takie pokłady poezji ;)
Satine napisał/a:
Odsuń się od męża, przestań ględzić, jęczeć, obsługiwać, robić coś wbrew sobie.

przestać robic wbrew sobie- to dla mnie najtrudniejsze,
jak to wyważyć? czy rozwój nie polega na działaniu wbrew sobie? na przełamywaniu siebie? u mnie ta granica między konstruktywnym przełamywaniem a takim które jest brakiem miłosci do siebie jest zatarta...
w domu czesto musiałam z siebie rezygnować dla nazwijmy to "wyższych celów" jak naprawianie swojej rodziny, podejmowanie interwencji... w końcu stało sie tak ze ilekroć mi czegos brakowało, nawet czegos drobnego mój system alarmowy "wył" że brakuje zasilania, że muszę je mieć np od męża....
cala trudność u mnie polega na tym, zeby sie dowiedzieć co to znaczy normalnie, czego ja potrzebuję, może dlatego na wasze uwagi reagowałam negatywnie bo czasami wyłaniały sie tu różne wizje, analizy mojej sytuacji, czasem sprzeczne ze sobą, zależnie od kawałka życia który pokazałam...
Satine napisał/a:
Myślę, że Twój (Wasz) problem wykracza daleko poza możliwości pomocowe tego forum.

aha, zaczynam rozumieć ,że tak, choć bardzo sobie cenię wypowiedzi Twoje, Bywalca, Leny, Danki...,
czytanie historii tak wielu osób tutaj
pisanie tutaj pomaga mi zejść z emocji i nie eksplodować...
więc taki wymiar pomocy nadal jest mi potrzebny
Chyba grupa 12 kroków nie mogła zdarzyć się w lepszym momencie...
cały czas toczy sie we mnie walka...

Anonymous - 2011-11-21, 07:20

Pestka75 napisał/a:
mój system alarmowy "wył" że brakuje zasilania, że muszę je mieć np od męża....


jak mój system wyje to biegnę po to do Boga , on nigdy nie zawodzi

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-21, 08:24

Pestka75 napisał/a:
Chyba grupa 12 kroków nie mogła zdarzyć się w lepszym momencie...
cały czas toczy sie we mnie walka...

noo Pestko poczytaj co napisała maryniaa i przygotuj sie na ciekawostki.... ;-) ;-)

wiesz co jest ważne????

że jeszcze chcesz...że jeszcze poszukujesz ..tak dlatego -to najlepszy moment na 12 kroków....

zatem sukcesów i poznania siebie bliżej i bardziej :mrgreen: :mrgreen:

pozdrawiam

Anonymous - 2011-11-25, 02:09

Pestka 75
Korzystam z Forum już od 1,5 roku (tzn. próbuję wdrażać różne propozycje w swoim małżeństwie) i tak naprawdę to jest moja pierwsza odpowiedź. Wcześniej się nie angażowałam, ponieważ myślałam, że niewiele wiem jak postępować z mężczyznami, -TYMI DLA NAS NAJBLIŻSZYMI, których kochamy, ale też oczekujemy od nich miłości). Już wiem, że osoby, które rejestrują się na Forum potrzebują BARDZO POMOCY, może dlatego się nie odzywałam i tak wydaje mi się, że zbyt często narzuca się POCZUCIE WINY osobie, która prosi o wsparcie. Poza tym wydaje mi się, że zbyt często proponowane są stereotypy zachowañ. Nie znam się na tych kwestiach, ale moim zdaniem osoby, które się pogubiły (tzn. nasi mężowie lub nasze żony) bardzo potrzebują wsparcia. MY mamy "wiarę, nadzieję i miłość". Przynajmniej ja to czuję, pomimo wielu krzywd, których doznałam ze strony męża. Pestka może uda ci się dotrzeć do męża, jeżeli potraktujesz Go jako osobę. która też BARDZO POTRZEBUJE POMOCY (bardziej niż Ty-bo widzisz problem , a On nie). Życzę Ci takiej siły, żebyś mimo wszystko umiała zaoferować mężowi pomoc , tzn., 1) Rozumiesz, że jest mu trudno, bo...;, 2) Bardzo Go kochasz i chciałabyś mu pomóc, chociaż wiesz, że w takich sytuacjach najczęściej propozycje żony z zasady są odrzucane&...;.., 3) Może warto przypomnieć mężowi wspaniałe chwile z tylko Waszego bycia razem (Panowie mają z reguły wybiórczą i bardzo krótką pamięć).;.., a jeżeli to depresja to już inny ciąg dalszy; . Poczuj wsparcie z GÓRY oraz wsparcie osób z Forum..., Cdn. (pora trochę późna, a rano praca);

Anonymous - 2011-11-25, 12:46

Eneo witam na forum zapraszam do Ogniska Trójmiejskiego - 18 grudnia na 15.30

http://www.bojano.sychar.org/

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-11-25, 22:49

enea napisał/a:
Nie znam się na tych kwestiach, ale moim zdaniem osoby, które się pogubiły (tzn. nasi mężowie lub nasze żony) bardzo potrzebują wsparcia. MY mamy "wiarę, nadzieję i miłość".

Eneo, to co proponujesz to próba koncentracji na mężu a ja własnie od tego chcę odejść. Chcę zająć się sobą tzn zmienić coś w sobie dlatego startuje z programem 12 kroków. Dopóki nie naucze się co to znaczy kochać męża, jak uporać się ze swoimi frustracjami oraz dopóki nie wzmocnię siebie nie chce wracać do starych, nieefektywnych sposobów, nawet tych nazywanych przeze mnie okazywaniem miłości.
enea napisał/a:
Pestka może uda ci się dotrzeć do męża, jeżeli potraktujesz Go jako osobę.

Moze uda mi się dotrzeć jesli najpierw sama siebie tak potraktuje, złapie dystans do niego własnie jako osoby ;) męża, ojca.
enea napisał/a:
a jeżeli to depresja to już inny ciąg dalszy

Diagnoza mojego męża NIE JEST MOZLIWA bez udziału Jego samego a co dopiero na forum. Dostatecznie długo juz wokół i tego tematu kręciłam sie w kółko ( takze tu :)
pozdrawiam :-D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group