Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jak nie przeżyjesz - to nie zrozumiesz

Anonymous - 2011-06-21, 23:55
Temat postu: Jak nie przeżyjesz - to nie zrozumiesz
Witam wszystkich, sama nie wiem od czego zacząć, może od tego , że jestem już po rozwodzie, który myślałam, że załatwi wszystko (tzn.np. kłótnie i różnorodne problemy dnia codziennego). Ale to nie prawda, wcale po tym rozwodzie nie czuję się lepiej. Męczy mnie to wszystko i jest mi źle psychicznie, choć może tego nie pokazuje wśród ludzi. Rozwód miałam w tym roku 31.stycznia tak więc nie tak dawno temu.Gdybym mogła to chciałabym cofnąć czas, ale się niestety nie da :(pozdrawiam
Anonymous - 2011-06-22, 00:29

Anno Tereso :
Za niecałe 9 godzin idę na pierwszą rozprawę .
Nie mam już nadziei . Pokazałem żonie twój post .
Może kiedyś też tak napisze jak Ty .
Teraz tylko chce rozwodu i to jak najszybciej .
Męczę się już 2,5 miesiąca .
Wszyscy mówią , daj jej ten rozwód , najbliższa rodzina .
Już tylko cud !

Widzę , że pierwszy post . Korzystaj z tego forum .
Trochę pomaga .
Dlaczego myślałaś , że będzie lepiej ?
Są takie szmatławe fora , gdzie kobietki zachęcają się nawzajem do rozwodów .
Jak się to czyta to aż trudno uwierzyć , że tak można .

Anonymous - 2011-06-22, 18:22

mare1966, Hej no i jak po pierwszej rozprawie? pierwsza rozprawa jest zawsze pojednawcza, rzadko kiedy dają rozwód na pierwszej rozprawie. Ja miałam 3 rozprawy rozciągnięte dość w czasie.Dlatego myślałam ,że będzie lepiej po rozwodzie, bo parę osób mi mówiło, żeby to zakończyć, myślałam, że się uwolnię od niego,naszych kłótni, awantur, tego wszystkiego co było złe między nami, że w końcu będę wolna i będę miała święty spokój, nawet też z jego rodziną. Z którą też były zatargi. Myślałam, że zapomnę o nim, ale tak się nie stało. Codziennie myślę o nim,pomimo tego wszystkiego złego co się stało między nami. Bo byliśmy naprawdę zakochani w sobie, a po ślubie wszystko runęło i zaczęło się psuć. PS. Tak na marginesie muszę też dodać, że teraz z perspektywy czasu myślę też, że na moją decyzję rozwodową miała też wpływ ,,wróżka'' - kobieta do której już dość długo chodzę, ona stawia z kart, nie raz sprawdziły się jej przepowiednie, ale nie zawsze. Ma ona w domu obrazy świetych, medalik też na szyji, zaczęła te karty stawiać po śmierci klinicznej, jest to babcia mojej koleżanki jeszcze z średniej szkoły. Jak się nie dawno od niej dowiedziałam, że sama się rozwiodła z swoim mężem, to aż się zdziwiłam bo przez tyle lat co do niej chodziłam nigdy o tym nie mówiła. Myślałam, że jej mąż zmarł.
Anonymous - 2011-06-22, 20:31

Witaj Anno Tereso.


Na początek o korzystaniu z usług wróżek :

http://www.gbacik.is.net.pl/zagr_wrozbiarstwo.html



http://www.egzorcyzmy.kat...iejsca-modlitwy

Anonymous - 2011-06-22, 20:54

Witaj AT,

Akurat dzisiaj jest w Ewangelii cos dokladnie na temat, o ktorym napisalas tez "akurat" dzis ;-)

http://www.ewangelia.org/main.php?language=PL

Polecam - koniecznie dzis do 23:59 8-)

Ponad dwa lata temu zmienily sie procedury w sadach rodzinnych ze wzgledu na ogromne koszty finansowe ponoszone przez nasze "proRODZINNE" panstwo z tytulu "ciagnacych sie w nieskonczonosc" spraw rozwodowych i teraz rozwod mozna juz uzyskac na pierwszej rozprawie... Jesli mialas inaczej, a otrzymalas rozwod faktycznie w tym roku - to... :shock: mialas bardzo porzadny sklad w sadzie :mrgreen:

Pozdrawiam i jeszcze raz polecam w/w STRONKE www.

Anonymous - 2011-06-22, 22:20

Czasami zastanawiam się czemu w życiu nie jest jak w filmie z heappy endem, chyba było by to wszystko za proste. Zawsze marzyłam o tym,żeby mieć kochającego męża i szczęśliwą rodzinę (dzieci). Myślę, że każdy tego pragnie ,,Rodzina" to podstawa by być szczęśliwym. Ja niestety nigdy jej nie miałam, bardzo wcześnie straciłam swoich rodziców.
tak więc myślałam, żeby kiedyś założyć swoją rodzinę, której sama nigdy tak naprawdę nie zaznałam. PS. Zdołowana jestem tym wszystkim, znów mam problemy ze spaniem, tak jak przed rozwodem, męczy mnie to wszystko, napiszę może za kilka dni jak wrócę z wycieczki.

Anonymous - 2011-06-23, 00:20

Anna Teresa napisał/a:
PS. Tak na marginesie muszę też dodać, że teraz z perspektywy czasu myślę też, że na moją decyzję rozwodową miała też wpływ ,,wróżka'' - kobieta do której już dość długo chodzę, ona stawia z kart, nie raz sprawdziły się jej przepowiednie, ale nie zawsze. Ma ona w domu obrazy świetych, medalik też na szyji, zaczęła te karty stawiać po śmierci klinicznej, jest to babcia mojej koleżanki jeszcze z średniej szkoły. Jak się nie dawno od niej dowiedziałam, że sama się rozwiodła z swoim mężem, to aż się zdziwiłam bo przez tyle lat co do niej chodziłam nigdy o tym nie mówiła. Myślałam, że jej mąż zmarł.


Przede wszystkim odpuść chodzenie do wróżek. Sorry, ale przecież to ciemnogród.

I łamanie przykazania: "nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną."

Anonymous - 2011-06-23, 02:43

Anna Teresa napisał/a:
PS. Tak na marginesie muszę też dodać, że teraz z perspektywy czasu myślę też, że na moją decyzję rozwodową miała też wpływ ,,wróżka'' - kobieta do której już dość długo chodzę, ona stawia z kart, nie raz sprawdziły się jej przepowiednie, ale nie zawsze. Ma ona w domu obrazy świetych, medalik też na szyji, zaczęła te karty stawiać po śmierci klinicznej, jest to babcia mojej koleżanki jeszcze z średniej szkoły. Jak się nie dawno od niej dowiedziałam, że sama się rozwiodła z swoim mężem, to aż się zdziwiłam bo przez tyle lat co do niej chodziłam nigdy o tym nie mówiła. Myślałam, że jej mąż zmarł.

Anna Teresa napisał/a:
Czasami zastanawiam się czemu w życiu nie jest jak w filmie z heappy endem, chyba było by to wszystko za proste. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć kochającego męża i szczęśliwą rodzinę (dzieci).

Anna Teresa napisał/a:
Zdołowana jestem tym wszystkim, znów mam problemy ze spaniem, tak jak przed rozwodem, męczy mnie to wszystko, napiszę może za kilka dni jak wrócę z wycieczki.

Witaj na forum.
Wszyscy , którzy tu trafiają borykają się z jakimś problemem we własnej rodzinie.
Być może zadziwią Cię fragmenty Twoich postów jakie zacytowałam, gdyż pozornie są niespójne, jednak gdy spojrzysz na nie przez perspektywę bałwochwalstwa czyli łamania I przykazania dekalogu, zrozumiesz że układają się w logiczną całość. Postaram Ci się to przybliżyć najlepiej jak potrafię.
(1) Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa:
(2) Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
(3) Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! [...]
(5) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą.
(6) Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.
(Ks. Wyjścia 20:1-6, Biblia Tysiąclecia)

Tak się jakoś składa, że na mojej drodze Bóg stawia ludzi poranionych przez okultyzm wyrażający się w najróżniejszej postaci, jednak wynik zetknięcia się z tą "wiedzą tajemną " zawsze jest taki sam. Poranieni duchowo i cieleśnie ludzie, rozpad rodziny, choroby, udręczenie , ból, zachwiania w wierze lub wręcz jej odrzucenie. Nikomu kto świadomie wchodzi w krąg zła nie uchodzi to na sucho, a szczególnie chrześcijanom.
Chciałabym, abyś moje słowa przyjęła jako świadectwo. Piszę do Ciebie jako była okultystka, która zabrnęła w demoniczne bagno bardzo głęboko i potrzebowała pomocy Kościoła w postaci Egzorcyzmów, aby odzyskać godność dziecka bożego, a z tym spokój i zdrowie ducha i ciała.
Swego czasu interesowało mnie również przepowiadanie przyszłości czyli wróżenie, uwierz że jest obojętne czy czyta się z ręki, szklanej kuli, układa się karty czy runy, za każdą z tych form stoi demon wróżenia i nie jest to wymysł, ani umiejętność konkretnego człowieka- wróżki czy wróża, tylko osobowe zło. Demon nie chce niczyjego dobra, nawet gdy pozornie ostrzega przed złem, to tylko taktyka manipulacyjna, która niszczy w człowieku wolność i skutecznie oddziela od Miłosiernej Miłości Boga. Zabiera szansę na zbawienie, wypaczając moralność i widzenie świata. Niszczy wszelkie dobre relacje rodzinne, gdyż więzy krwi lub sakrament małżeństwa są dla niego zagrożeniem z racji władzy duchowej jaką za sobą niosą.
Abyś najlepiej zrozumiała, że Bóg przestrzega przed kontaktem z ludźmi, którzy mają w sobie demona wróżbiarstwa przytoczę parę cytatów z Pisma Świętego.
(25) […]. Ja jestem Pan, Bóg wasz! (26) […]. Nie będziecie uprawiać wróżbiarstwa. Nie będziecie uprawiać czarów. […] (28) Nie będziecie nacinać ciała na znak żałoby po zmarłym. Nie będziecie się tatuować.
(Ks. Kapłańska 19:w 25-28, Biblia Tysiąclecia)

(31) Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie będziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich. Ja jestem Pan, Bóg wasz!

(Ks. Kapłańska 19:31, Biblia Tysiąclecia)

(9) Gdy ty wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, nie ucz się popełniania tych samych obrzydliwości jak tamte narody. (10) Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; (11) nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych.
(12) Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza. (13) Dochowasz pełnej wierności Panu, Bogu swemu. (14) Te narody bowiem, które ty wydziedziczysz, słuchały wróżbitów i wywołujących umarłych. Lecz tobie nie pozwala na to Pan, Bóg twój. (15) Pan, Bóg twój, wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał.

(Ks. Powt. Prawa 18:9-15, Biblia Tysiąclecia)

A tu wyjaśnienie dlaczego rozpadają się rodziny tych, którzy chodzą do okultystów- wróżbitów i korzystają z „ich wiedzy”, sprzeniewierzając się Prawu.

(5) to Ja sam zwrócę oblicze moje przeciwko takiemu człowiekowi i przeciwko jego rodzinie i wyłączę go spośród jego ludu, jak również i tych wszystkich, którzy go naśladują, którzy uprawiają nierząd z Molochem. (6) Także przeciwko każdemu, kto się zwróci do wywołujących duchy albo do wróżbitów, aby uprawiać z nimi nierząd, zwrócę oblicze i wyłączę go spośród jego ludu. (7) Uświęćcie się więc i bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty. Ja, Pan, Bóg wasz! (8) Będziecie strzec ustaw moich i wykonywać je. Ja jestem Pan, który was uświęca!
(Ks. Kapłańska 20:5-8, Biblia Tysiąclecia)

Tu jest sposób na uzyskanie od Boga własnej drogi czyli poznanie przyszłości według Bożej Woli. Jedyny uczciwy i bezpieczny sposób czyli ufność i cierpliwe oczekiwanie na proroctwo od Boga, w czasie i sposobie wybranym przez Niego, a nie człowieka!

(23) Skoro nie ma czarów wśród Jakuba ani wróżbiarstwa w Izraelu, w czasie właściwym przepowie się Jakubowi, Izraelowi to, co Bóg uczyni.
(Ks. Liczb 23:23, Biblia Tysiąclecia)


A ten cytat obrazuje to co Ty robisz chodząc do wróżki:

(13) Saul umarł na skutek własnego przewinienia, które popełnił wobec Pana, przeciw słowu Pańskiemu, którego nie strzegł. Zasięgał on nawet rady u wróżbiarki, (14) a nie radził się Pana; On więc zesłał na niego śmierć, […].
(1 Ks. Kronik 10:13-14, Biblia Tysiąclecia)

(2) Posążki bóstw natomiast mówią tylko brednie, wróżbici widzą tylko kłamstwa, i złudne są sny, które wyjaśniają, pocieszają zwodniczo. Dlatego pójdą dalej, podobni do trzody błądzącej ciągle, bo nie ma pasterza.
(Ks. Zachariasza 10:2, Biblia Tysiąclecia)

A tu masz prawdę o tym z kim masz doczynienia u wróżki:

(16) Kiedyśmy szli na miejsce modlitwy, zabiegła nam drogę jakaś niewolnica, opętana przez ducha, który wróżył. Przynosiła ona duży dochód swym panom. (17) Ona to, biegnąc za Pawłem i za nami wołała: Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego, oni wam głoszą drogę zbawienia. (18) Czyniła to przez wiele dni, aż Paweł mając dość tego, odwrócił się i powiedział do ducha: Rozkazuję ci w imię Jezusa Chrystusa, abyś z niej wyszedł. I w tejże chwili wyszedł. (19) Gdy panowie jej spostrzegli, że przepadła nadzieja ich zysku, pochwycili Pawła i Sylasa, zawlekli na rynek przed władzę,

(Dzieje Apost. 16:16-19, Biblia Tysiąclecia)

Wiem ,ze tych cytatów sporo, choć to tylko część, ale to Słowo Boga na temat niebezpieczeństwa w jakie się zaplątałaś i namacalny dowód na to jak bardzo często Bóg przestrzega swoje dzieci przed wchodzeniem w kontakt z okultyzmem.
Najlepsze co w tej chwili możesz zrobić to iść do konfesjonału wyznać swój grzech bałwochwalstwa, przeprosić szczerze za to Boga i żałować w sercu za zło, które się stało.
Żyć intensywnie sakramentami , czytać Pismo Święte , uczestniczyć we Mszy św. jak najczęściej, przylgnąć ufnie do Jezusa.
Absolutnie zerwać kontakty z osobą wróżącą i modlić się za nią jako zadośćuczynienie Bogu i ludziom. Postarać się o rozmowę z księdzem np. z Odnowy w Duchu Świętym lub egzorcystą i szczerze opowiedzieć o kontaktach z wróżką, rozpadzie małżeństwa i kłopotami ze snem. Następnie ściśle trzymać się tego co Ci nakaże.
Ponadto, zapoznać się z działem zagrożeń duchowych , a szczególnie z tą pozycją:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4720
Jeśli masz jakieś pytania z tego tematu to nie krępuj się i pytaj czy tu na otwartym czy na priv. Odpowiem w miarę mojej wiedzy.

I jeszcze jedno jednymi z najtrudniejszych do uwolnienia od złego ducha i najbardziej dewastacyjnymi w kontaktach są osoby mieszające okultyzm z wizerunkami chrześcijańskimi i praktykami parachrześcijańskimi czy judaizmem (kabała ) czyli tak jak ta twoja znajoma wróżka.
Zwiedzenie przez taką osobę nie jest trudne, ale uwolnienie się od jej wpływu niezwykle kłopotliwe. Sama przeszłam przez taki etap wymieszania wiary i okultyzmu ( długo zanim trafiłam na to forum, ale skutki odczuwam do dziś ).
Często takie osoby pomimo, iż mają w sobie otwarcie na zło , uczestniczą pozornie w życiu Kościoła i przystępują do Sakramentów świętych. Perfidia tej sytuacji jest taka, że wszystkie te działania są świętokradcze i tylko pogłębiają demoniczne zawładnięcie człowiekiem. Prawda często wychodzi na jaw, gdy demon zostaje nazwany po imieniu czyli ujawniony w umyśle osoby owładniętej złem lub gdy ten nieproszony lokator znudzi się zabawą i zechce zupełnie posiąść człowieka na własność. A czasem w kontakcie z kapłanem egzorcystą.

Po co oddawać pokłon diabłu skoro masz za Ojca samego Boga.? Przyprowadził Cię do nas, aby Ci pomóc i niczego nie chce więcej ponad Miłość i Zbawienie DLA CIEBIE i Twoich bliskich.

Eucharystia źródłem i mocą małżeństwa i rodziny
ks. dr Andrzej Pryba MSF- adiunkt w Zakładzie Teologii Moralnej i Duchowości Wydziału Teologicznego AM w Poznaniu
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=26372

Anonymous - 2011-07-02, 13:24

JAK NIE PRZEŻUJESZ TO NIE ZROZUMIESZ - KONTYNUACJA. HISTORIA Z MOJEGO ŻYCIA.

Nigdy nie sadzilam, ze trafie na takie forum, nie mowie ze jest ono zle, tylko sa tu ludzie ktorzy tez wiele przeszli, sa po rozwodzie, zdradzie, w separacji i wiele innych przypadkow ciezkich i indywidualnych. Na poczatku to myslalam ze trafilam na to forum przez przypadek, teraz jak czytam te historie z zycia ludzi ktorych tak naprawde nie znam i widze tez podobne problemy a czasem nawet wieksze to nie jestem do konca pewna czy to ,, byl rzeczywiscie taki czysty przypadek'' bo nawet nie wiedzialam do nie dawna o tym forum ,a sama je znalazlam. Moze po krotce opisze jak moje zycie wygladalo.
Moze zaczne od tego ze zawsze bylam wychowywana w wierze katolickiej, od malego wychowywala mnie babcia z chrzestna matka (dlatego ze bardzo wczesnie stracilam swoich rodzcow, mame gdy mialam 2 lata, a potem tate toz przed I Pierwsza Komunia Św). Nie mam rodzenstwa, choc zawsze chcialam miec siostre, ale moje zycie potoczylo sie inaczej. Jezdzilam na oazy, bylam tez animatorem w swojej parafii, tak wiec zawsze na mojej drodze byl Bog. W pierwszym roku studiow poznlam Kube ( mojego męża, z którym jestem obecnie po rozwodzie cywilnym) bylismy naprawde szczesliwi ze soba, nie wiem jak to wytłumaczyc , ale jak go pierwszy raz zobaczylam od razu wiedzialam ze bedzie to moj mąż( dziwne troche, ale on nawet o tym nie wie), bylismy ze soba 2lata, naprawde bylo nam ze soba cudownie:), pojechalismy razem do Anglii do pracy i tam mi sie Kuba oswiadczyl:). Potem wszyscy zaczeli oczywiscie sie pytac kiedy slub? Bylo nam naprawde tak dobrze razem, ze ja stwierdzilam po co czekac, ze chce slub jak najszybciej. Udalo sie nam wszystko szybko pozalatawiac, nawet nie trzeba bylo czekac kto wie ile. Wzielismy slub i wtedy zaczely pojawiac sie pierwsze problemy. Zamieszkalismy sami razem w domu po mojej babci(bo zmarla wczesniej i niestety slubu mojego nie doczekala, choc zawsze o tym marzyla). Zaczelismy robic remonty w domu, Kuby mama przyjezdzala z znajomymi, pomagala nam, moja ciotka tez, Ale potem zaczely sie niespodziewane wizyty praktycznie co 1-2 dni , Kuby mama zaczela nam porzadki robic w kazdym pomieszczeniu, zwozila jedzenie koszykami, firanki, dywany itp. Mnie to juz zaczelo po malu denerwowac ( choc przed slubem nawet mowilam jej ,,mamo'' i tarktowalam jak przyjaciolke). Nie mowie ze moja ciotka (chrzestna) tez byla ..swieta" tez swoje 3 grosze dala, Kube to denerwowalo, mnie tez, zaczely sie klotnie, nie porozumienia, cichec dni. Po kilku miesiacach byla awantura- taka ze moja ciotka przyjechala do nas wieczor, w sumie nie chciala zebym Kubie cokolwiek mowila ze bedzie, ale ja mu powiedzialam, a on sie od razu zdenerwowal, a wypil wtedy z 2 piwka. Gdy przyszla nawet tak o gadali miedzy soba, a potem zaczela sie awantura miedzy nimi, ktora skoczyla sie tym , ze Kuba uderzyl w glowe moja ciotke i upadla na beton. Chwile tak lezala, a on tylko stal i patrzyl, ja bylam w takim szoku ze nie wiedzialam co robic, myslalam ze nie wstanie. Ale po chwili podniosla sie, Kuba wtedy zadzwonil do swojej mamy i przyjechala z siostra Kuby i jej chlopakiem, i zaczeli gadac mi ze mam klapki na oczach ze nic nie widze, ze co ciotka tu chciala, ze powinnam sie od niej odizolowac, ze mnie zabieraja do siebie i pojechalam z Kuba do jego rodzinnego domu. A ciotke wczesniej zabrala policja i pojechala do mojego domu rodzinnego. Potem byly przeprosiny ze strony Kuby, mysle ze szczere, ale kazdy juz mial uraz gdzies tam gleboko w sercu, choc moze tego nie pokazywal. Mieszkalismy razem ale juz bylo inaczej. Potem z 2 razy wyprowadzilismy sie z domu co mieszkalismy razem i kazde wracalo do swojego domu rodzinnego, jedno bylo nerwowe i drugie, nie potrafilismy juz ze soba rozmawiac. W tym czasie ja dalam tez pozew o rozwod, ale na rozprawie powiedzielismy ze mieszkamy juz razem i dajemy sobie szanse, oboje tego chcielismy. Potem po jakims czasie znow dalam pozew o rozwod a bylo to po awanrurze z Kuba, ale tylko miedzy mna a nim. Po tej awanturze wynioslam sie z domu co mieszkalismy razem. On tam siedzial z tydzien, mysle ze czekal ze wroce, ale ja juz nie chcialam, balam sie go, bo pokazal mi takie oblicze siebie, ktorego nie znalam wczesniej (ale mnie nie uderzyl, choc myslalam ze to jest mozlwie)bo wpadl w taka zlosc! W tym czasie kazde spalo w innym pokoju i bylo tak gdzies z miesiac czasu i on chyba juz mial tego dosc! tak mysle.Niby mieszkalismy razem ale kazde chodzilo swoimi sciezkami. Po tej awanturze przyjechal Kuba do mnie po jakims czasie w nocy kolo 3 rano bylo, ja nie spalam wtedy, rozawialismy wtedy, niby wszystko mialo byc juz dobrze, mielismy byc razem, ale ja sama nie bylam pewna czy tego chce, bo balam sie znow zeby nie bylo tak jak wczesniej, te ktotnie mnie wyniszczaly, bylam bardzo newowa, nic mnie nie cieszylo. Jak uslyszlam ze Kuba zamiast byc w naszym mieszkaniu, jest znow u swojej mamy, gdy ja bylam w pracy, troche zmienilam zdanie, ze moze lepiej dac sobie spokoj, bo juz lepiej nie bedzie, tak wtedy myslalam. Nie zamieszkalismy juz razem. Potem byla rozprawa sadowa (2) nie dostalismy rozwodu, ja chcialam rozwodu, Kuba nie. Chcial pozniej ze mna rozmawiac, spotkac sie , ja nie chcialam. ( A wynikalo to tez ze zaczelam utrzymywac od jakiegos czasu kontakt z mezczyzna, ktory byl kierowca , bardzo mi sie on podobal, zanim jeszcze bylam mezatka, ale zawsze tylko rozmawialismy,ale potem zaczely te rozmowy miec inny kierunek, zaczelismy sie spot. Jak sie okazlalo ten kierowca tez mial zone, dziecko, ale nie byl szczesliwy.spotykalismy sie przez jakis czas, ale potem zakonczylismy to).W tym czasie jak sie spot z tym kierowca, moj maz chcial ratowac nasze malzenstwo, chcial wrocic, Ale ja mu powiedzialam NIE, ZE NIE WIDZE ZEBY BYLO LEPIEJ NIZ JEST, ZEBY DAL SOBIE SPOKOJ. Bylam wtedy zakochana w tym kierowcy po same uszy i nie chcialamm wracac do tego malzenstwa z problemami i klotniami. Wiec moj maz odpuscil , potem sprzedalismy auto, kupil przy mnie bilet do Anglii (nawet myslalam go zatrzymac zeby nie jechal, ale nie zatrzymalam go)i pojechal. Ja tesknilam za nim, nawet myslalam jechac do Anglii, napisalam do niego na internecie ze mysle o powrocie, ze chce byc z nim. Ale okazalo sie ze ma kogos:( i wcale nie konczy sie na calowaniu, owylam sie ile wlazlo, bylo mi nie dobrze, myslalam JAK ON MOZE TAK POSTEPOWAC, ja z tym kierowca nie wyladowalam w lozku, choc on tego chcial, no ja tez ale sumienie mi chyba nie pozwolilo, NIE POTRAFILAM TEGO ZROBIC BO WIEDZIALAM ZE MAM MEZA choc nie mieszkalismy razem i kontaktu nie bylo. Dalam mojemu mezowi czas do konca roku (mial 2 m-ce)na przemyslenie, ale sie nie odezwal, zadzwonilam do niego w styczniu, okazalo sie ze jest w kraju, ze wrocil, chcialam sie z nim spot, pogadac, mialo tak byc, ale po kilku dniach dostalam sms ZE NIE CHCE SIE SPOT ZE MNA, ZE ,MU JUZ NIE ZALEZY NA NASZYM MALZENSTWIE, ZE JAK JEMU ZALEZALO, TO MIE NIE ZALEZALO, A TERAZ JEST ODWROTNIE.Powiedzialam wtedy mojemu mezowi ze zloze pozew o rozwod, skoro nie chce byc ze mna juz, jemu to bylo obojetne, nadal byl z ta malolata, i widocznie dobrze mu z nia bylo, wcale nie chcial tego konczyc. Wczesniej sam mial zlozyc pozew o rozwod (przed tym wyjazdem do Anglii ale tego nie zrobil, choc byl z ta panna) widocznie bylo mu tak wygodnie, nie wiem. Wiec kolejny raz ja zlozylam pozew o rozwod, byla rozprawa w tym roku i sie zakoczyla rozwodem, tak naprawde nie chcialam juz teraz tego rozwodu, ale skalamalam w sadzie ze GO JUZ NIE KOCHAM, ZESZLAM MU Z DROGI, NIECH SOBIE Z NIA ZYJE, JAK MU TAK DOBRZE. Po rozprawie Kuba podszedl do mnie ,porozmawialismy chwile, widac bylo troche po nim, ze tez jest tym przybity, no i sie dowiedzialam ze w Anglii byl tylko miesiac, a ja myslalam ze dluzej. I ten caly czas co myslalam ze jest za granica byl w kraju:( a ja glupia myslam ze jest za granica, mial 2 miesiace, byl wtedy tu a ja sadzilam ze w Anglii. Po rozprawie rozwodowej wcale sie czuje lepiej. CHOC KAZDY MI MOWIL, DAJ SOBIE SPOKOJ Z NIM , JESTES MADRA, LADNA, STAC CIE NA KOGOS LEPSZEGO, JESZCZE ULOZYSZ SOBIE ZYCIE. WCALE NIE JEST MI DOBRZE,TESKNIE ZA MOIM MEZEM, CHOC JEST NADAL Z TA MALOLATA JUZ PONAD ROK I TAK W TO BRNIE DALEJ. Bylam u niego w kwietniu, pogadalam z jego matka chwile, z nim tez rozmawialam ale malo. Potem wyslalam mu zyczenia na swieta, odpisal . I cisza nadal ...
PS. dodam tez ze mojego meza rodzice sa po rozwodzie i tez nie zaznal prawdziwej rodziny, bo w wiekszosci wychowywala go mama, i tez troche nastawiala na ojca , ze on ich zostawil i jest tym zlym ,a ja wcale tak nie mysle. Mysle ze wina jest gdzies po srodku pomeidzy jego rodzicami.
PS. Co do kosciola to musze dodac ze moj maz nie chodzil zbytnio przed slubem, ja ja bylam u niego to szedl, ale tal sam od siebie nie bardzo byl chetny. Po slubie na poczatku chodzil,ale potem juz nie, Ja sama chodzilam i tez to byl dla mnie problem . Bylo mi przykro bo on sie wykrecal. Na poczatku ciagalam go ze soba na msze sw, ale potem juz sama chodzila,
A teraz po tym rozwodzie nie chodze juz , zwatpilam juz w to wszystko!
PS. tak jak pisalam w wczesniejszym poscie , mysle ze wplyw miala tez na to wrozka, kobieta do ktorej chodze na karty, to ona zaczela mi mowic z tym rozwodem i sie skonczylo jak widac, Choc czesciowo miala racje, ale nie do konca. Wiem ,ze nie powinnam do niej juz chodzic ale nadal chodze. Wiem ze nie jest to dobre, ale nie umiem przestac. Niby ide juz ostatni raz tak sobie mowie w mysli. a za jakis czas znow mnie SZATAN kusi. Nie mowie ze nie jestem wierzaca, gdzies teraz tak po srodku z tym stoje! z ta wiara , z nadzieja, nie wiem ma czasami juz dosc tego wszystkiego. Ilez mozna? cierpiec i udawac ze wszystko jest ok.
PS. Mysle ze te slowa sa prawda CO BOG ZLOCZYL NIECH CZLOWIEK NIE ROZDZIELA.
Ja widze tego konsekwencje w psychice, no i w zyciu codziennym.
PS. Napisalam tu dosc duzo z swojego zycia, ale potraktowalam to jak moj pamietnik, moze i tez chec wygadania sie z tego co siedzie we mnie, co boli i bedzie bolec:( chyba bardzo dlugo , jak nie do konca zycia
PS. napisalam tu wszystko szczersze, wiem ze moj maz tego nie nigdy przeczyta, zyje nadal z ta panna i ani mysli o powrocie. Watpie zeby sie do mnie odezwal i wrocil.

[ Dodano: 2011-07-02, 13:28 ]
SERCE MNIE BOLI I NADAL BEDZIE BOLEC. mowia ze czas goi rany, moze, ja tego jakos nie czuje...
TESKNIE ZA MOIM MEZEM :-( POMIMO TEGO CALEGO BOLU, RAN, NIE POROZUMIEN

Anonymous - 2011-07-02, 17:16

Aniu..Aniu...aż ciśnie sie na usta ...masz co chciałaś

Przerażającym dla mnie jest fakt....2 lata małżeństwa,wyprowadzki,powroty,czary mary,inny pan,inna pani, 3 wnioski rozwodowe złożone przez Ciebie....i....w końcu rozwód.

Dorośli,dojrzali i odpowiedzialni ludzie ROZMAWIAJĄ o problemach i je ROZWIĄZUJĄ ,a przynajmniej się STARAJĄ.
Tu widzę jedno...na problemy wrózka,wyprowadzka,wniosek rozwodowy bądź nowa zabawka.

Tyle zła,a Ty wciąz pukasz do drzwi wróżki.
Potem pytasz......
Ilez mozna? cierpiec i udawac ze wszystko jest ok.

Można i do końca życia....zależy od Ciebie.

Anonymous - 2011-07-02, 18:08

Dokładnie mam to co chciałam - ROZWÓD, tylko myślałam, że będzie inaczej i że nie odbije się tak to na mnie. A to siedzi w człowieku i będzie siedzieć...
Wiele osób mi też mówiło DAJ SOBIE Z NIM SPOKÓJ wiec tak zrobiłam i MAM CO CHCIAŁAM

[ Dodano: 2011-07-02, 18:21 ]
Myślałam, że będzie lepiej , łatwiej jak się rozejdziemy. Skończą się nasze kłótnie, nieporozumienia, że z czasem może rzeczywiście ułożę sobie życie z kimś innym i będę znów szczęśliwa. Ale okazuje się inaczej, że to wszystko nie jest takie proste jak mi się wcześniej wydawało... I tak tkwię w tym wszystkim. Niby mam wszystko co chciałam, a nie mam nic. Może tylko jedno zwalone życie. Nic poza tym. Choć na pozór tego nie pokazuje, bo ileż można gadać , że mam doła, że czasami odechciewa mi się żyć. Bo po co, jak to o czym kiedyś marzyłam spełniło się (małżeństwo) i sama to zniszczyłam.
JEST TAK JAK MÓWIĄ, ŻE JAK COŚ STRACISZ TO WTEDY DOCENISZ!
Ale jest już za późno , więc nie ma co ciągnąć temat. Ma inną więc niech będzie szczęśliwy z nią.

[ Dodano: 2011-07-02, 18:32 ]
MOGĘ JESZCZE DODAĆ, ŻE MYŚLAŁAM, ŻE ROZWÓD ZAŁATWI WSZYSTKO, A TO NIE PRAWDA. PRZYNAJMNIEJ W MOIM PRZYPADKU, MOŻE U KOGOŚ ROZWÓD MIAŁ INNY WPŁYW I DOBRZE MU PO TYM ROZWODZIE! ALE NIE MI :cry:

Anonymous - 2011-07-02, 19:03

Aniu...dobrze,że piszesz....niech będzie to ostrzeżeniem dla innych,ze rozwód wcale nie znaczy lepiej.

Wiele osób mi też mówiło DAJ SOBIE Z NIM SPOKÓJ wiec tak zrobiłam i MAM CO CHCIAŁAM

....i to mnie własnie niepokoi....jestes dorosła,masz swój rozum..... i tym sie kieruj.

Masz wątpliwości,jesteś niepewna....zapukaj gdzie trzeba...do odpowiednich drzwi,bo jesli doradztwo to FACHOWE.

[ Dodano: 2011-07-02, 19:06 ]
ps.
póki co to........ dalej sama na siebie kręcisz bata,ale to Twoje wybory,Twoje decyzje i Twoje konsekwencje. Twoje życie.

Anonymous - 2011-07-02, 20:39

TEŻ TAK MYŚLĘ, ŻE TO BĘDZIE TAKIM OSTRZEŻENIEM CO NAPISAŁAM. Wiem, że jestem dorosłą osobą i odpowiedzialną za to co robię, ale czasem człowiek potrzebuje rady, i jeżeli ktoś bliski z przyjaciół mówi mi coś to czasem się tym sugeruje! W tym przypadku też tak było, najlbliżsi mówi mi, aby zakończyła to i tak też zrobiłam. Z resztą po tych wszystkich naszych ,,przebojach " byłam już też zmęczona tymi kłótniami, i tą ,,całą szarpaniną" pomiędzy naszymi bliskimi (rodzinami).
Może i kręcę bata tak jak mówisz, nie wiem .Czas pokaże.
Na razie wiem tylko tyle, że mam na pewno inne myślenie na temat swojego postępowania, małżeństwa, wiem że dużo głupot narobiłam, nie mówię , że mój mąż też jest ,,święty" oboje daliśmy ,,sobie czadu" nie potrzebnie. No, ale cóż przeszłości już nie zmienię, tylko przyszłość mogę zmienić.

[ Dodano: 2011-07-02, 20:42 ]
Z RESZTĄ CO WIDZĘ PO POSTACH TO LUDZIE BEZ PROBLEMÓW TU NIE TRAFIAJĄ, KAŻDY Z NAS MA INNĄ HISTORIĘ, NIE ZAWSZE KOLOROWO SIĘ KOŃCZĄCĄ!

[ Dodano: 2011-07-02, 20:48 ]
Myślę, że jedynym plusem tego wszystkiego, jest to że NIE CIERPIĄ NA TYM NASZE DZIECI, TYLKO MY SAMI, no i może co nie którzy nasi bliscy.
Choć na dzień dzisiejszy nie wiem, co myśli na ten temat mój mąż, czy jest mu dobrze z ta panną, czy jest szczęśliwy, nie wiem,wiem tyle że nadal z nią jest. Bo jak stwierdził jest ONA DLA NIEGO POCIESZENIEM. Tylko na jak długo?

Anonymous - 2011-07-02, 23:46

Anno Tereso - jeśli chcesz, by było lepiej, a uważasz się za osobę wierzącą - zostaw na razie sprawy męża, a uporządkuj swoje sprawy duchowe.

- Wróżka won. Kategorycznie i definitywnie.
- Stały spowiednik (polecam Dominikanów, oni naprawdę bardzo poważnie traktują aspekt pokuty, spowiedzi - osobiście - jeszcze NIGDY się nie zawiodłam).

Polecam stronkę: www.spowiedz.pl


Uporządkowanie myśli i poglądów.

O jakim szczęściu męża mówisz, skoro żyje w grzechu ciężkim? O chwilach namiętności i byciu z jakąś kobietą przez kilka lat, kiedy później będzie z tego rozliczony?
Tu płakać trzeba nad jego "szczęściem".

Ale sprawy męża zostaw na razie jemu samemu - najpierw swojego ducha buduj i znajdź tę prawdziwą drogę do Boga, bo małżeństwa i tak nie uratujesz (na pewno nie z wróżką za plecami - sama widzisz, do czego doszłaś dzięki tej "pomocy").

Jeśli masz uratować małżeństwo - to tylko z Bogiem.

Życzę powodzenia. :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group