Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jestem "wolny" i co dalej?

Anonymous - 2011-10-23, 08:55

Mirakulum napisał/a:
ale zostaje nadzieja


Miraaa....wiem że zostaje....i ona jeszcze człeka trzyma..
ale życie jest zyciem...

Stanisław1 napisał/a:
Dlatego na wstępnie, u podnóża każdej z gór należy odpowiedzieć sobie na pytanie: wchodzę czy zostaję na dole. Bo tak jak napisałeś:
...bo Bóg szanuje wolną wole człowieka

Staszek ja już tam bylem...ja doszedłem na szczyt...a na górze zastałem samego Boga....
i padło pytania

co robisz synu???

wola kogos do kogo sie wspinałes była inna...
zatem cofasz się -udajesz ze tego swiata nie było poprzez zapomnienie????
...zostajesz na górze i w oderwaniu uciekasz przed wszystkim???
...czy schodzisz nową trasą i starsz sie żyć samotnie???

wybrałem nowe Staszku

Anonymous - 2011-10-23, 13:03

W.Z. zadal mi bardzo ciekawa mysl... Po zastanowieniu dochodze do wniosku, ze moze i tak jest...

Moze wlasnie teraz probuje wyrzucic z siebie prawde, ze po prostu nie mam juz ochoty na walke, kiedy walka nie jest mi na reke, ale nie potrafie tego zaakceptowac. Chce ta prawde obejrzec na zewnatrz, poniewaz wewnetrznie mnie uwiera. To FORUM bylo i jest dla mnie "lustrem". To ksiega ludzkich historii, w ktorych wielokrotnie znajdowalem swoje watki. Co jeszcze wazniejsze - wiekszosc z nas ma podobny do mojego swiatopoglad ukierunkowany na Boga i zycie z Nim na pierwszym miejscu, ale co najwazniejsze - spotkalem i spotykam tu prawdziwych ludzi, ktorzy borykaja sie z prawdziwymi problemami dotyczacymi wyboru i zgody na zycie z Bogiem na pierwszym miejscu. A takie zycie latwe nie jest... po prostu!

Jestem tylko, ale i az czlowiekiem. Podarowalem Komus 19cie lat mojego zycia i okazalo sie niedawno, ze ta kobieta nie byla moja ZONA. Czy cos takiego w ogole jest zrozumiale? Dla mnie... NIE. I pomimo tego, ze powtarzam wciaz, ze wierze w JEDEN POWSZECHNY i APOSTOLSKI KOSCIOL oraz, ze nie mam zamiaru dyskutowac z JEZUSEM - gryzie mnie to i mam wyrzuty sumienia, ze nie chce juz nic wiecej zrobic w tej sprawie (to odpowiedz na 1e pytanie Staszka).

Pamietam jednak tez slowa, ze nie przyjmowanie laski, to nielojalne zachowanie wobec BOGA. Tylko po ludzku nie miesci mi sie w glowie, ze moglem otrzymac az taka laske - szanse na zupelnie NOWE zycie w zgodzie i z SAKRAMENTAMI (to odpowiedz na pytanie nr 2).

Nie chcialem rozwodu i to nie ja rozpoczalem proces o stwierdzenie niewaznosci. Przez cztery lata bronilem honoru i godnosci mojego malzenstwa oraz moich wartosci, w ktore wierze, i w ktore musze przyznac, ze uwierzylem po czesci dopiero po mojej KATASTROFIE. Uczestniczylem CZYNNIE w obu procesach, ale skonczylo sie to wszystko dla mnie zaskakujaco i w sposob zupelnie dla mnie nieoczekiwany. Tak jak kiedys zylem w swiadomosci, ze jestem samotnym mezem - tak teraz ukladam sie powoli ze swiadomoscia, ze moge byc mezem dla Kogos innego i przyznaje, ze po prostu nie chce wracac juz do tamtej swiadomosci, bo teraz moje realia sa takie jakie sa - czyli inne (odpowiedz na trzecie pytanie Stasia).

Wierzcie mi, ze to wszystko nie jest dla mnie proste i oczywiste... Moja NADZIEJA (dziekuje :-) Mirakulum oraz Norbercie) byla i jest "zywa". Tylko teraz troszeczke sie zmienia, otwiera na inne rozwiazania.

Pozdrawiam z powracajaca POGODA DUCHA :mrgreen:

Andrzej - 2011-10-23, 15:11
Temat postu: Jeśli kocham prawdziwie to jestem wierny do końca...
Są przypadki kiedy małżonkowie po stwierdzeniu nieważności sakramentu wracają do siebie. Jeszce raz składają sobie ślub tym razem w sposób ważny. :)

Dla prawdziwej miłości nie ma takiej przeszkody, która z góry przekreślałaby szanse na zjednoczenie się małżonków. Wierna, prawdziwa miłość przejdzie każdą próbę (kryzys, rozwód, stwierdzenie nieważności, etc.).

Jeśli prawdziwie kocham swoją żonę, to ani rozwód, ani stwierdzenie nieważności nie zmienia mojej decyzji o dochowaniu wierności współmałżonkowi. Jest to oczywiste, że wtedy nie będę zainteresowany układaniem sobie życia z kimś innym. Pozostanę wierny tej jednej szcególnej miłości... nawet jeśli moja ukochana miałaby nie wrócić. Na szczęście o tym czy wróci czy nie dowiemy się najpóźniej na końcu ziemskiego życia. :)

Myślę też, że prawdziwa miłość walczy o prawdę do końca, a w twoim przypadku i podobnych, jeśli czujesz, że Twoje małżeństwo jest przez Boga błogosławione, i naprawdę bardzo kochasz swoją żonę i pragniesz z nią być do końca życia, to zawsze masz prawo jeszcze odwołać się do Roty Rzymskiej w Watykanie...

Anonymous - 2011-10-23, 19:14

Jakubie,
to pytania, na które sam sobie powinieneś odpowiedzieć we własnym sumieniu. Dziękuję jednak, że odpowiedziałeś na nie publicznie. Mam nadzieję, że oczyszczą Cię one i wybierzesz słuszną dla Ciebie drogę, w zgodzie z własnym sumieniem.
Właściwie do tego co napisał powyżej Andrzej trudno cokolwiek dodać. No, może poza jednym: jak kocham, jestem wierny. Ja dla przykładu jestem.
Pozdrawiam serdecznie, dużo Światła Ducha Świętego!

[ Dodano: 2011-10-23, 19:17 ]
Witaj Norbercie,
widzę, że u Ciebie wiele się zmieniło. Oby droga, którą obrałeś zaprowadziła Cię do Domu Ojca!

Anonymous - 2011-10-23, 23:28

Myślę, że tu nie chodzi o samo stwierdzenie nieważności zawartego waszego małżeństwa a o jego powód, który się kłoci z wewnętrznym przekonaniem o sobie, tym bardziej po 19 latach jego istnienia i samej pracy twojej nad sobą włożonej w przemiane…

dziś jesteś zupełnie inna osoba niż 19 lat temu, inna perspektywa i doświadczenie… i może dziś zrobiłbys wszystko inaczej, zachowywał się, tworzył inne relacje z żoną dzięki uzyskanej należytej wiedzy z terapii jakie przeszłeś,

nie świadczy tylko o tym samym, iż równolegle w tym czasie, w ciągu tych 19 lat również współmałżonek do takich samych refleksji doszedł.
Myslę, że czas uporać się z tym doświadczeniem, iż kiedys mogłem inaczej, iż byłem innym czlowiekiem, ty, żona co nie znaczy, że to determinuje mnie na dzis i jutro jako osobe niezdolną do tworzenia więzi z druga osoba….

Anonymous - 2011-10-24, 12:08

bywalec napisał/a:
czas uporać się z tym doświadczeniem, iż kiedys mogłem inaczej


Nic dodac, nic ujac - dzieki Bywalczyni :-)

Kiedys przeczytalem, ze "przeszlosc to obca ziemia". Jesli bede do niej ciagle wracal, to bedzie sie to za mna ciagnelo i cofalo odbierajac energie na dzisiaj.

Andrzej napisał/a:
zawsze masz prawo jeszcze odwołać się do Roty Rzymskiej w Watykanie...


Mam prawo i jezeli poczuje, ze jest dokladnie tak, jak wczesniej napisales... to bede mogl sie odwolac - dzieki Andrzej :lol:

Pogody DUCHA 8-)

Anonymous - 2011-10-24, 20:09

A co z "Poznałem KOGOŚ"?
Anonymous - 2011-10-27, 13:24

Stanisław1 napisał/a:
A co z "Poznałem KOGOŚ"?


Po prostu... dotarla do mnie swiadomosc, ze sa inne KOBIETY na tym ziemskim padole 8-)

To kolejny "przelom" dla mnie, poniewaz to poczucie przyszlo w chwili, w ktorej sie zupelnie tego nie spodziewalem... W ciszy i co najwazniejsze - w naturalny sposob.

Pozgody DUCHA :mrgreen:

Anonymous - 2011-10-27, 19:29

Co masz na myśli pisząc przełom?
Czy uważasz, że inne kobiety dadzą Ci to, czego nie doświadczyłeś od Żony?

Anonymous - 2011-10-29, 09:16

Czekam na wynik APELACJI...

Pogody DUCHA :-|

Anonymous - 2011-10-29, 19:46

Wybacz, nie chcę, abyś uważał, że się czepiam czy coś, ale co tutaj miałby zmienić wynik APELACJI? Czy jeżeli będzie na NIE, to będzie to dla Ciebie oznaczało otwartą furtkę do nowych związków z kobietami?
Czy uzależniasz własne życie od wyroków, mimo wszystko, działających instrumentalnie i
mechanicznie instytucji?
Pytam bo do mnie osobiście bardzo silnie przemawiają słowa Andrzeja, które być może rozumiemy zupełnie inaczej.
Dziękuję za życzenia.
Niech Dobry Bóg ma Ciebie w opiece.
Pozdrawiam serdecznie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group