Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Dział techniczny - własny temat

Anonymous - 2011-06-03, 13:41

Byłem, czytałem. Trzymaj się, Norbi :-)
Anonymous - 2011-06-03, 13:42

Monika36 napisał/a:
Nie palę od 16 miesięcy czyli od 18 II.2010r.
Przytyłam około 17 kg, ale jest mi z tym bardzo korzystnie, bo byłam chuda.
Wygrałam z nałogiem dzięki temu forum [...]. Bóg mnie prowadzi.


Moniko same superasy. GRATULUJĘ zwalczenia nałogu i pięknego wyglądu.
Chwała Panu. HURRRA :mrgreen: :-D :mrgreen: :lol: :mrgreen:

Anonymous - 2011-06-03, 13:49

daimon napisał/a:
Monika36 napisał/a:
akceptację w jego serduszku
obecnej separacji z małżonką.
.

tu nie chodzi o akceptacje bo ona musi byc...w mym sercu jest brak zgody...

na niej widniejący napis .....
NIE CHCĘ CIEBiE ZA MĘŻA

i przyznam uczciwie nie chciałem się posypać ......wolałem byc widoczny jako zły...niespójny...krnąbrny....arogancki

niz posypany

pozdarwiam
dzięki[/quote]


Jak to zwał tak zwał. Mówimy o jednym. Jeszcze bym to ogromnym żalem nazwała.
Nie znasz dnia i godziny, kiedy ten stan może się zmienić.
Norbercik dobrze , że się posypałeś.... bardzo dobrze , to świadczy o Twojej mądrości jaką wyniosłeś z programu 12 kroków. A zarazem pomoże Ci to rozładować złe emocje , które właśnie zaczęły rządzić Tobą.
Pozdrawiam i życzę spokoju.

Anonymous - 2011-06-03, 13:54

Norbert, a pamiętasz to ABC by zmieniać się, pracować dla siebie? To podstawa. Wtedy nie będzie chciejstw i rozgoryczenia gdy nie ziszczą się scenariusze.

Pogody ducha

Anonymous - 2011-06-03, 13:57

kinga2 napisał/a:
Monika36 napisał/a:
Nie palę od 16 miesięcy czyli od 18 II.2010r.
Przytyłam około 17 kg, ale jest mi z tym bardzo korzystnie, bo byłam chuda.
Wygrałam z nałogiem dzięki temu forum [...]. Bóg mnie prowadzi.


Moniko same superasy. GRATULUJĘ zwalczenia nałogu i pięknego wyglądu.
Chwała Panu. HURRRA :mrgreen: :-D :mrgreen: :lol: :mrgreen:

Dziękuję WAM ZA WSZYSTKO
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

[ Dodano: 2011-06-03, 14:00 ]
Jarosław napisał/a:
Norbert, a pamiętasz to ABC by zmieniać się, pracować dla siebie? To podstawa. Wtedy nie będzie chciejstw i rozgoryczenia gdy nie ziszczą się scenariusze.

Pogody ducha

Nie ma sensu tego roztrząsać.
Norbert to wszystko wie , pamięta. Lecz czasem jest trudny czas i wtedy może lepiej jest to wszystko przemilczeć. Bo takie wałkowanie tematu ...to tylko nakręca nowe emocje.

Anonymous - 2011-06-03, 14:17

Cytat:
przryznam uczciwie nie chciałem się posypać ......wolałem byc widoczny jako zły...niespójny...krnąbrny....arogancki

niz posypany



co daje ci taka postawa, jak sie widzisz w jednej "jako zły...niespójny...krnąbrny....arogancki "
i drugiej "posypany"

- pomyśl i przeanalizuj dla siebie... swoje odczucia co daje ci przybieranie takich postaw pewnie dojdziesz do ciekawych przemyśleń na swój temat, to lepsza nauka...


Moniko gratuluje i pozdrawiam gorąco.)))

Anonymous - 2011-06-03, 15:00

bywalec napisał/a:

Moniko gratuluje i pozdrawiam gorąco.)))

Też Cię pozdrawiam gorąco i dziękuję za wszystko :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Twoje rady okazały się bardzo pomocne.

Anonymous - 2011-06-03, 16:59

Monia ależ miło czytać, baaardzo sie cieszę i gratuluję Ci !!! :-D :-D

Cytat:
Lecz czasem jest trudny czas i wtedy może lepiej jest to wszystko przemilczeć. Bo takie wałkowanie tematu ...to tylko nakręca nowe emocje.


bardzo trafne co piszesz

Norbert czytam Ciebie, pozdrawiam. :-)

Anonymous - 2011-06-04, 09:11

[quote="samotna"]Nałóg - zapytam wprost - czy w moich wypowiedziach odebrałeś krytykę 12
lub prowadzących ???
Byłoby miło gdybyś odpowiedział.

Napisałam, ze program świetny...zasygnalizowałam jedynie swoje spostrzeżenia...ujmując...niech każdy we własnej ocenie...

Samotna.............. odpowiem:NIE.Nie odbieram Twojej wypowiedzi ani jako krytyki programu ani jako krytyki w kierunku uczestników internetowego warsztatu 12 Kroków ku pełni życia.
Poprostu wyraziłaś swoje zdanie.Nie wiem jaki masz doświadczenia z Programem 12 Kroków,na ile go znasz.
Tak dla informacji............ i nie jest to ujawnienie czy łamanie anonimowości.......... w kolejnej edycji -jak i w 1 uczstniczą osoby które już przeszły lub są w trakcie warsztatów w realu.Mają nawet "certyfikaty" ukończenia.
Po coś to robią.

Norbert w "daimonie" i w iluś tam jeszcze wcieleniach............... przeczytałem.

Jak chciałeś mi dokopać,jak chciałeś mnie zranić,zdołować to..................... nie masz na to szans.
Pewnie sam się tylko nakręciłeś -kolejny raz.Ja jestem odporny na takie zagrywki.
Może warto byś jednak -jak już musisz- skupił się tylko na mnie......zostawiając innych w spokoju.
Ciekawe jak długo wytrzymasz te ciśnienie????

Norbert-vel daimon(już nie pamiętam ile i jakie miałeś nicki po tych licznych ckliwych pożeganiach,obietnicach ,postach pożegnalnych,sms-ach,telefonach z przeprosinami) mnie nie zaszkodzisz............... ale pomyśl o sobie.
Odpuść............ w imię własnego dobra.


Pogody Ducha

Anonymous - 2011-06-04, 13:14

Mami... niegdyś kopiowałam Twoje posty i czytałam...i czytałam...i czytałam...i wiele z nich wyniosłam.
Mądre,wyważone,raczej bezosobowe,delikatne,bez dowalania,bez ocen...a przy tym poruszające,skłaniające do myslenia,a co za tym idzie głębszej analizy siebie i swoich problemów.
Twoje wypowiedzi widziałabym w dziale....porady psychologa
Nie wiem kim jestes i wiedziec nie musze,ale myślę,że ta dziedzina nie jest Ci obca.
Fajno,że tu jesteś. :-)


.....i o to właśnie chodzi Norbertowi...bez oceniania,rzucania kamieniem,a jednoczesnie bez uprzejmego klepania po plecach....taka "umiejetnie wypowiedziana prawda"
Empatia i odpowiedzialność za wypowiadane słowa....wszak nie znamy stanu osoby po drugiej stronie monitora,nie wszyscy jesteśmy jednakowo odporni,są mniej i bardziej wrażliwi,po jednym spłynie jak po kaczce,w drugim wzbudzi agresje,a trzeci...lepiej nie mowić.

Forum pomocy ma pomagać,a nie dobijać......i jeśli takowe juz powstają,to zakładający/administrator musi być świadomy wysokiej odpowiedzialności jaka na nim ciąży.
Bardzo niewdzięczna rola,nieprzyjemna często,ale wiedział na co się decyduje....mam taką nadzieje.
Piecza nad wszystkim,sprawiedliwość....bez sentymentów.
Według mnie....różnie bywa.
Moderatorzy....nie mogę ich pominać przeciez ;).......pomocnicy admina...równie odpowiedzialni,stabilni,empatyczni....tacy winni być.....i są,no może z małym wyjatkiem (jak dla mnie,osoby,która nie szuka juz tu pomocy,ale czasem poczyta,wrzuci swoje trzy grosze...ot sentyment)
Moderator który wkręca się w niepotrzebne dyskusje,zdarza się,że sam prowokuje.......no .....nie powinien nim być(według mnie)
Cała reszta/forumowicze....na wstępie jest regulamin i jego nalezy przestrzegać,w przeciwnym razie trzeba liczyć się z konsekwencjami.Mozna oczywiście zrozumieć i trzeba,że taki "Ktoś"na gwałt szukajacy pomocy,zagubiony,zrezygnowany nie jest w stanie wgłebiać się w regulamin...akceptuje bez czytania.
Pozostali..."starzy wyjadacze"....to juz inna bajka.....ale to chyba zrozumiałe.
Jednak wszyscy jestesmy tylko ludźmi i jeśli już dojdzie do burzliwej dyskusji niech to rozgrywa się na forum zamknietym...co by nowym nie namieszać.

Norbert...teraz do Ciebie.....jak Cie lubię,doceniam i podziwiam(bo coś tam)....muszę być szczera i konsekwentna.
Przeginasz ,zarzucasz innym prowokacje,ale....sam też prowokujesz.
Kazdy już wie,że nie podoba Ci sie forumowe 12 kroków,wyraziłeś swoje zdanie i ok........
Mnie może też się nie podoba i pewnie nie uczestniczyłabym,ale są tacy którym pasuje,którzy coś z tego wynoszą,pomaga im....i też ok.
Dlaczego im tego zabraniać,ich wola,wybór i prawo do rezygnacji.
Domagasz się poszanowania dla swego zdania,więc szanuj również ich.
Nie przekonuj na siłe ,że to beeee,bo może dla nich nie beeee, a jak zacznie byc beee to sami o tym zdecydują.
Owszem,ów program może nie jest lekarstwem na wszystkie dolegliwości i nie dla wszystkich on odpowiedzni w danym czasie,ale.......jest przecież coś takiego jak wolna wola.
Bóg nie ogranicza,więc nam tez nie wolno.

Rozumię,że może Ci się nie podobać czyjaś wypowiedź,ale nie wyjeżdżaj za każdym razem z tymi krokami,bo to nie wina 12 kroków,że ów dyskutujący tak ,czy inaczej napisał.Nie licz też,że "krokowiec" się zmieni,że skoro uczestniczy,czy nawet już ukończył to wyjdzie z tego jako inny człowiek.......i powinien mysleć i pisać już inaczej.

Jeśli nawet "przeciwnik"się myli....to i tak jest ,to jego myślenie,jego widzenie i ewentualny problem tez jego.
Nie znaczy,że masz zamknąć buzie...NIE...wyraż swoje zdanie,ale nie przekonuj na siłę,bo sam wiesz,że to nic nie da , każdy ma swoje racje......a i tak wszystko zweryfikuje czas.

...i jeszcze......zauważyłam(nie tylko ja),ze sypiesz się za kazdym razem,kiedy "nadaktywnie" przebywasz na forum.
Pomyśl nad sugestią Satin.....uzależnienie....chyba coś w tym jest.


Odnośnie dyskusji ....
Jarku.....pominę,bo mogłabym złamać regulamin.

Satine....
Dzisiaj odmówił wypełnienia zobowiązania służby do mszy - jutro powie, że nie czuje Sakramentu Małżeństwa i będzie szukał nowej żony. Zresztą - bez Bierzmowania, ślubu kościelnego nie weźmie. Czyli co - abstynencja do końca życia? Czy związek w grzechu?

Oczywiście - pewnie szesnastolatka na mszę siłą nie można zaciągnąć. Ale "zrozumienie" rodzica, wspieranie go w tym - "tak, rozumiem" - sprawi, że i później będzie oczekiwał rozumienia go w innych błędnych postawach i będzie zdziwiony, dlaczego jesteśmy niekonsekwentni.

Nie bójmy się być zawsze wierni swoim poglądom i nie wykazywać postawy lekceważenia postaw niewłaściwych, zwłaszcza, jeśli chodzi o nasze dzieci....



Nie wybiegasz za daleko w przyszłość?
Jakoś mi to do Ciebie nie pasuje....naprawde uważasz,że mozna i właściwym jest przymuszenie (nie dzieciątka juz)do uczestniczenia we mszy św. ,czy do bierzmowania?
Czy w tej kwestii siła jest odpowiednia?.....masz iść i koniec kropka.

hm...mozna i tak....bo wszyscy chodza, można na pokaz,żeby nie gadali, nie gderali....i chodzi taki choć właściwie nie wie po co,posiedzi godzine i po sprawie.
Podobnie....... przystepuje taki do Skramentów,bo każą,zmuszają,bo potrzebny papierek na przyszłośc....
Wnetrze krzyczy...nie chce, nie czuje, nie rozumie......ale idzie,niemal siłą zaciągnięty,po to by zwyczajnie odbebnić i mieć tzw.święty spokój ........dalej......żegnaj Kosciele,już nic nie muszę.

Oczywiście mieć go"świetego spokoju" nie będzie,bo źle to pojmuje, bo właśnie zamknał drzwi przed Duchem Świetym, pozbawiając sie tym samym Jego darów...spokoju ducha i sumienia między innymi.

Mozna by rzec....łaska Boża,Duch Świety i tak działają......owszem,ale nie uszczęśliwiaja na siłę.

Osobiście takiemu zmuszaniu mówię nie,jak dla mnie nie jest to właściwe i więcej szkody może wyrządzić niż pożytku.Ponadto....czy takie postępowanie nie jest grzechem?

Bierzmowanie jest sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, dlatego bierzmowany musi być świadomy otrzymanej łaski......zreszta....każdy sakrament przyjmowany pod przymusem ,bez własnej woli jest nieważny.


Powtórzę za Satine.....nie bójmy sie być wierni swoim pogladom, nie lekcewazmy niewłaściwych zachowań,nie usprawiedliwiajmy i nie wspierajmy w nich.....ale.....okażmy zrozumienie tam gdzie ono konieczne.
Większy skutek osiągniemy nie poprzez nakaz, ale dzieki wytłumaczeniu,uświadomieniu czego tak naprawdę się pozbawiamy ,a co możemy zyskać podejmując własciwe decyzje.
Zachęcajmy,a nie zmuszajmy.

Samotna...wiem,że robiłaś co było w Twojej mocy.
Pozdrawiam :-)
Ps.
wątek chyba w nieodpowiednim dziale jest

Anonymous - 2011-06-04, 16:37

Lenkuś - w całości się z Tobą zgadzam (także o Mami :mrgreen: )

Tylko gdzie ja napisałam coś o zmuszaniu? :)

Co zrobi nastolatek - wiadomo, nie zmusimy go do tego i owego. Zresztą nie o zmuszanie chodzi!

Ale cały czas mówiłam o NASZEJ postawie.

Że przykro mi, dziecko - ale nie podoba mi się to. Jestem chrześcijanką i katoliczką, Twoją mamą (ojcem), kocham Cię i chciałabym, byś był szczęśliwym i dobrym człowiekiem. W mojej opinii nie jest to możliwe bez Sakramentów, bez czynnego uczestniczenia we Mszy Świętej. Szkoda, że jest jak jest, będę się modlić za Ciebie.


Zawsze mam w pamięci argument mojego księdza, który tak na rekolekcjach naprowadzał "wątpiących" w sens chodzenia do kościoła, mszy świętych itd.

"Jan Paweł II, Karol Wojtyła, taki cudowny, wspaniały i mądry człowiek, wykształcony i powszechnie szanowany, na całym świecie - widzi sens. Śp. ks. Tischner - człowiek z krwi i kości, chociaż ksiądz, z poczuciem humoru, także wykształcony, wielkiej mądrości człowiek - także widział sens. Pewnie mieli wątpliwości, a jednak do końca byli wierni dogmatowi i Kościołowi. Zatem jeśli już nie widzimy sensu w klepaniu paciorków i prędzej w kościele zobaczymy sąsiada, który wczoraj bił żonę, a dzisiaj przystępuje do komunii, niż Chrystusa - popatrzmy na wielkie autorytety."

A nie:

Tak, rozumiem. Rób, co chcesz. Nie ma sprawy. Dorośniesz, może zmądrzejesz.

Rozciąganie granicy dobra i zła (czy złego i dobrego postępowania) nic dobrego nie przynosi. Bo Bóg sprawiedliwy, ale nierychliwy? Naszym obowiązkiem jako rodziców jest wykazywać stanowczą postawę w kwestiach tego typu - zgodną z naszymi poglądami. Dziecko to jednak osoba od nas zależna. Tu trzeba z rozsądkiem i wrażliwością pilnować jego tzw. "wolnej woli". W przeciwnym razie - po co byliby rodzice potrzebni?

"Czcij ojca i matkę swoją".

To takie tylko teoretyczne dywagacje - mam nadzieję, że nie będę miała takiego dylematu. Mój syn sam przyznaje, że po Spowiedzi Świętej zawsze mu tak lekko i radośnie i że to wspaniały wynalazek. Sam chodzi, bez przypominania. Nie ma przymusu chodzenia do Kościoła i NIGDY NIE MIAŁ. Chodził, bo my z mężem chodzimy i chciał nam towarzyszyć. I ZAWSZE pytamy: synku, idziesz z nami? Żeby wiedział - że chcemy, że uważamy to za właściwe. Jeśli robi to dla nas w tej chwili i później będzie robił to dla nas - coś w tym złego? Czy my namawiamy go do złego? Czy w kościele spotka go krzywda? Wiara, religia, dogmaty to jest za dużo dla umysłu dziecka czy nastolatka. Ilu z nas potrafi tak naprawdę powiedzieć: wszystko rozumiem, wierzę bez wątpliwości.

Inna sprawa, jeśli dziecko widzi brak spójności między deklaracją wiary rodzica, a jego życiem chrześcijanina katolika na co dzień. Przykro mi - ale dzieci widzą to wyraźniej od nas samych. Dlatego się nie dziwię, że dziecko, którego rodzice się rozwiedli - ma dylematy i doskonale rozumiem Samotną i jej bezsilność. I absolutnie nie neguję czy nie oceniam jej postawy.

Jeśli zacznie się bunt u mojego syna - na smycz go nie wezmę, ale uwierzcie mi, że będzie wiedział, że mi się to nie podoba. Mam prawo wyrazić swoje zdanie - a co zrobi z tym syn, to już jego problem. I nie będę go tłumaczyła, usprawiedliwiała - wiekiem, młodością, brakiem rozumu czy czymś jeszcze. Niech wie, że niewłaściwych postaw nie akceptuję. I to co zrobi, to już będzie zależało, czy będę miała u niego jakiś autorytet, czy nie. Ja i mąż.


I tylko o NASZEJ postawie mówiłam. Naszej, jako rodzica.

Pozdrawiam

[ Dodano: 2011-06-04, 16:44 ]
Zresztą - zawsze zastanawiam się, jak to jest. Dziecku odpuścimy i szybciej uszanujemy jego "wolną wolę", nawet jeśli źle postępuje. Tłumaczymy - no co, siłą go nie zmuszę. Natomiast małżonkom (choćby błądzili) już tak łatwo nie odpuszczamy. Chcemy trzymać, kierować, pouczać, wskazywać. I buntujemy się, że jak to tak?! ;-)

Anonymous - 2011-06-04, 17:37

...i się wyjaśniło,jasno,wyraziście...i taka postawa bardzo mi sie podoba(bo zgodna z moją ;-) )
Tak serio... nawet gdyby nie była,to nie mnie przekonywać na siłę.

Czasem i ja wolniej rozumuje, inaczej odbieram, coś mi najwyraźniej nie pasuje....wtedy pytam.
Dzięki Satine za wyjaśnienie, za rozwianie wątpliwości :-D .....bo już myślałam,że Cię pogięło :-P ....ufff....

Również mam to szczęście,że nie musze naciskać,synowie,choć w fazie największego buntu(dają w kość)....uczestnicza we mszy i korzystają z sakramentów. Oczywiście nie chodzą z nami rodzicami,bo ponoć to obciach (nie usłyszałam tego z ich ust,ale się domyślam).
Ważne,że chodzą,co mnie niezmiernie cieszy....oby tak dalej.

Słusznie piszesz,że "młodzi"wzorują się na rodzicach,choć bywa,że mimo dobrego wzorca idą swoją drogą.


Właściwie to zrobiło mi sie żal Samotnej,bo chyba odebrała tę dyskusje podobnie jak i ja.....i mogło jej sie zrobić przykro.
Może tez mało kumata ;-) ......przynajmniej nie jestem sama :mrgreen:

Samotna....może za rok,może póżniej...
Jedyne co możesz to świadczyć sobą,modlić się za syna i próbować co jakiś czas wracać do tematu.

Ps.
oj Satine.....a jednak coś Cię uwiera :-P

Zresztą - zawsze zastanawiam się, jak to jest. Dziecku odpuścimy i szybciej uszanujemy jego "wolną wolę", nawet jeśli źle postępuje. Tłumaczymy - no co, siłą go nie zmuszę. Natomiast małżonkom (choćby błądzili) już tak łatwo nie odpuszczamy. Chcemy trzymać, kierować, pouczać, wskazywać. I buntujemy się, że jak to tak?! ;-)

Kochana.... dziecku nie odpuszczamy i nie tłumaczymy/usprawiedliwiamy.....podobnie jak małzonkowi. Przynajmniej nie powinniśmy.

Anonymous - 2011-06-04, 17:52

lena napisał/a:
Kochana.... dziecku nie odpuszczamy i nie tłumaczymy/usprawiedliwiamy.....podobnie jak małzonkowi. Przynajmniej nie powinniśmy.


Ano właśnie. :mrgreen:

Anonymous - 2011-06-04, 17:56

Satine napisał/a:
lena napisał/a:
Kochana.... dziecku nie odpuszczamy i nie tłumaczymy/usprawiedliwiamy.....podobnie jak małzonkowi. Przynajmniej nie powinniśmy.


Ano właśnie. :mrgreen:


Zaczynam się bać... :roll:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group