Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - zdradził, odszedł... a ja nadal kocham :(

Anonymous - 2011-05-30, 15:02
Temat postu: zdradził, odszedł... a ja nadal kocham :(
witam...
po kilku latach znajomości postanowiliśmy wziąć ślub... oboje działaliśmy w kościele, tam też się poznaliśmy... nasze małżeństwo nie było idealne... zdarzało się, że byłam uderzona, poszarpana, wyzwana, opluta... ale chcieliśmy walczyć, poszliśmy więc na terapię... w tym samym czasie walczyliśmy również o dziecko... po terapi było ok... i tak po 3 latach, po 2 poronieniach zaszłam w ciążę (co lekarze nazwali cudem...), okres ciąży był cudowny, mąż o nas dbał, myślałam, że już zawsze tak będzie... jednak kiedy byłam w 9 miesiącu zaczęło się psuć... pytałam, chciałam rozmawiać, wyjaśnić... powtarzałam, że dopóki nie powie czy coś robię nie tak, to nie będę mogła tego zmienic, bo nie wiem co... 28 października przez cc urodziłam córkę... po 4 dniach wyszłyśmy do domu, a tam brud, i 16 stopni... jego pierwszym pytaniem było kiedy kąpię małą, bo on idzie do kolegi... i tak całe dnie spędzał niby w pracy, na próbach (gra) albo u kolegi... w święta były chrzciny... nie odczułam od niego bliskości... był jakby nieobecny... z 1 na 2 styczeń znalazłam telefon, który miał tylko do kochanki... awantura, zadzwoniłam po jego mamę (która mnie nie lubi, bo jestem za brzydka, za gruba i mówię zawsze co mnie boli, ale także co mnie cieszy)... to ja płakałam, to ja błagałam... został, ale czułam, że nie stracił z nią kontaktu (pracowali razem w 1 firmie, potem ją zwolnili, ale i tak do niej podjeżdżał)... w marcu z 24/25 znalazłam znowu ten sam telefon i smsy od lutego, czyli wcale nie zakończył ich romansu... zapytałam co robi, mamy niespełna 5 miesięczne dziecko, kocham cię... ale on powiedział, że to moja wina, że ta kobieta go rozumie docenia, że jest im dobrze... odszedł... w tych smsach 100% cukru w cukrze... spędzał ze mną walentynki i z nią... w każdy dzień w którym ja czekałam z kolacją aż wróci z pracy, czy próby, był z nią... powiedziałam mu, że nie dam mu rozwodu, bo go najnormalniej w świecie kocham... on nawet nie dał nam szansy, by zobaczyć jak wygląda pełna rodzina, bo zanim Natalka się urodziła to już miał inną kobietę... cały czas mi mówi, że ją miłuje, bo Bóg dał im tą miłość... jej ciocia powiedziała, że miała widzenie, że oni są na tym świecie już drugi raz, ponieważ w poprzednim wcieleniu ona go bardzo skrzywdziła, i Bóg dał im drugą szansę... on w to baaardzo wierzy... czyli ich rozumowaniem, jak umrzemy to wrócili, bo teraz to mąż krzywdzi mnie i Natalkę... kobieta ta jest od niego starsza (po 40, a mój mąż 35)... jest mi bardzo ciężko, od ponad 2 miesięcy nie było dnia, bym nie płakała za nim... w nocy tuląc Natalkę płaczę, by w dzień być uśmiechniętą mamą dla dziecka... ostatnio powiedział mi, że kocha Natalkę, ale żałuje że to ze mną ma to dziecko... czy są jeszcze szanse byśmy byli rodziną?

Anonymous - 2011-05-30, 22:58

Witaj na forum

Trudny czas u Ciebie ,

Na forum jest kilka dziewczyn które maja podobne doświadczenia, znajdziesz też tu niezła kopalnie wiedzy na temat kryzysów małżeńskich, i zawsze możesz liczyć na wsparcie i modlitwę sycharków
- skypowa grupa modlitewna - wpisz na skypa : Mirakulum - zapraszamy

Można też skontaktować się z najbliższym naszym ogniskiem : Kraków albo Żory są chyba najbliżej.

Nic nie piszesz o tym , jakie miejsce Bóg zajmował w Waszym życiu ???

Teraz czas zadbać o siebie i córkę , wyciszyć się , pogłebić relacje z Bogiem , w Nim szukać pociechy.

Wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2011-05-31, 13:12

Cudaczek84r,
Witaj na forum.

Cudaczek84r napisał/a:
po kilku latach znajomości postanowiliśmy wziąć ślub...

Cudaczek84r napisał/a:
oboje działaliśmy w kościele, tam też się poznaliśmy...


W jakim charakterze? Samo stwierdzenie,że poświęcaliście czas dla dobra wspólnoty raczej nasuwa skojarzenie,że przygotowanie do małżeństwa powinno być znacznie lepsze niż u większości narzeczonych. Czemu zatem:

Cudaczek84r napisał/a:
małżeństwo nie było idealne... zdarzało się, że byłam uderzona, poszarpana, wyzwana, opluta... ale chcieliśmy walczyć, poszliśmy więc na terapię...


Czy nie udało się przed ślubem zauważyć problemów z agresją? A może zaczęły się po zawarciu małżeństwa i co wpłynęło na ujawnienie tego problemu?

Cudaczek84r napisał/a:
w tym samym czasie walczyliśmy również o dziecko... po terapi było ok... i tak po 3 latach, po 2 poronieniach zaszłam w ciążę (co lekarze nazwali cudem...),


Jak sobie poradziliście z żałobą po utracie dzieci? Czy przeżyliście ją efektywnie? Czy zadbaliście o siebie i swoją emocjonalność? Żle przeżyty taki czas lub zupełnie pominięty niestety odżywa głęboką raną.

Cudaczek84r napisał/a:
jednak kiedy byłam w 9 miesiącu zaczęło się psuć... pytałam, chciałam rozmawiać, wyjaśnić... powtarzałam, że dopóki nie powie czy coś robię nie tak, to nie będę mogła tego zmienic, bo nie wiem co... 28 października przez cc urodziłam córkę... po 4 dniach wyszłyśmy do domu, a tam brud, i 16 stopni... jego pierwszym pytaniem było kiedy kąpię małą, bo on idzie do kolegi... i tak całe dnie spędzał niby w pracy, na próbach (gra) albo u kolegi... w święta były chrzciny... nie odczułam od niego bliskości... był jakby nieobecny...


To co opisujesz może właśnie być wynikiem takiej rany. Więcej wytłumaczyłby Ci psycholog zajmujący się psychologią straty.( po śmierci lub poronieniu dziecka-mężczyźni
przeżywają to równie mocno jak kobiety tylko nie zawsze sobie to uswiadamiają )

Cudaczek84r napisał/a:
cały czas mi mówi, że ją miłuje, bo Bóg dał im tą miłość


Twój małżonek pomylił huć z miłością i przypieczętował hedonistycznym postrzeganiem świata.

Cudaczek84r napisał/a:
jej ciocia powiedziała, że miała widzenie, że oni są na tym świecie już drugi raz, ponieważ w poprzednim wcieleniu ona go bardzo skrzywdziła, i Bóg dał im drugą szansę... on w to baaardzo wierzy... czyli ich rozumowaniem, jak umrzemy to wrócili, bo teraz to mąż krzywdzi mnie i Natalkę...


Czy Twój mąż to kot ze starożytnego Egiptu, aby miał 7 żywotów? Rozumiem,że Kościół, którym piszesz,że się w nim poznaliście to Kościół Katolicki, skąd zatem u męża pomysł i dopuszczenie ideologii reinkarnacji. To jest możliwe tylko , gdy duch opanowany zostaje przez zło osobowe, które przeinacza potrzeganie świata, bliźniego, zaburza ocenę dobra i zła. Gdy do tego dochodzi wiara w taki system wartości- o tym piszesz- wtedy potrzeba pomocy przez modlitwę Kościoła, aby uwolnić taką osobę od błędnej duchowości.
Nie jest bezpieczne , abyś przyswajała sobie i przeżywała wewnętrznie informacje tego typu, jakimi Cię nakarmiono względem "fatum jakie żądzi życiem Twojego małżonka". Łatwo dorobić ideologię do cudzołoznego związku i zrzucając winę na inkarnację unikać odpowiedzialności za swoje czyny. Niestety skoro te wizje ma ciocia kochanki męża czyli osoba bliska więzami krwi, to i kochanka jest w jakiś sposób pokiereszowana złem.
Zastanów się raczej ( i tu zapraszam do lektury forum w części zagrożeń duchowych ) z jaką duchowością ma doczynienia Twój mąż będąc z kobietą jaką wybrał sobie na kochankę. Chrześcijanie nie miewają inkarnacyjnych wizji i nie rozprzestrzeniają wiedzy o zabobonach czy innych systemach religijnych, zwłaszcza wrogich chrześcijaństwu.
Dla własnego bezpieczeństwa duchowego i spokoju wewnętrznego wskazana byłaby rozmowa o zaistniałej sytuacji z duchownym, może z Odnowy w Duchu Św. Będziesz mogła się bardziej otworzyć i uzyskać konkretną pomoc, myślę że w Waszym małżeństwie jątrzą się głębokie rany duchowe, które objawiły się w ciele, a ksiądz jest tu najbardziej kompetentną osobą ,aby poprowadzić Cię w procesie uzdrowienia duchowego-(sakramenty św.; modlitwy uwolnienia i uzdrowienia- jeśli będą potrzebne.)
Ponieważ zagadnienie jakie opisujesz jest niezwykle trudne, zdaj się na pomoc osób duchownych i ich pouczenia w tym względzie. Będą miały większą łatwość w wytłumaczeniu Ci szczegółów i rozwiania wątpliwości jakie się pojawią w trakcie zagłębiania się w temat.

Z naszej strony możesz za to liczyć na modlitewne wsparcie, podtrzymanie na duchu i pomoc w rozwiązywaniu kłopotów czysto małżeńskich czyli ludzkich, duchowość jest zbyt delikatna, abyśmy mogli skutecznie pomóc. Na całą resztę możesz liczyć :mrgreen:

Anonymous - 2011-05-31, 18:03

witam...
dziękuję...
kinga2 pytasz w jakim charakterze... otóż, mój mąż jest muzykiem, zawsze grał w kościele, przez jakiś czas był również organistą... ja od małego śpiewałam... później prowadziłam scholkę-oazę dla dzieciaczków...

co do agresji, widziałam czasem, że krzykiem reaguje, gdy np. miałam inne zdanie na jakiś temat... całego siebie natomiast pokazał jak już powiedzieliśmy sobie tak...

ja po poronieniach chodziłam do psychologa, bo nie dawałam sobie już rady... kilka miesięcy wcześniej zmarł mój tato (47 lat)... Robert natomiast powiedział, że nie jest mu to potrzebne, że tak widocznie musiało być...

ja nie zdawałam sobie sprawy, że takie jego wierzenie tej kobiecie (która ma męża - są w trakcie rozwodu - która ma syna po 20) i jej ciotce może być w ogóle niebezpieczne... zaczęłam wierzyć, że może faktycznie tak jest... on mi cały czas powtarza, że nasze małżeństwo to pomyłka, która się czasem zdarza... zresztą jego matka, która tak jak już wspomniałam nie lubi mnie, bo nieodpowiada jej mój wygląd i to, że jestem otwarta, mówię co czuję, też twierdzi, że Robert ma prawo wyboru i ona i ja powinnyśmy to zaakceptować... ona często chodzi do kościoła, wyjeżdża na pielgrzymki i powiedziała mi ostatnio, że tak jest lepiej i ona będzie się modliła, bym się odkochała od jej syna...

wczoraj rozmawiałam z pewną siostrą zakonną - nazaretanką - i napisała mi że najlepiej będzie jeżeli ja nasz związek zakończę... że wie że cierpię, bo go kocham...

rozmawiałam również z moim proboszczem i on powiedział, że nie poznaje Roberta, że muszę sobie jakoś radzić... nie dał mi wskazówek, nie mówił, że faktycznie coś się z nim dzieje...

mąż napewno nie da się zaciągnąć do księdza, czy powinnam iść sama?



pozdrawiam i dziękuję

Ania

Anonymous - 2011-05-31, 19:39

Cudaczek84r napisał/a:
ja po poronieniach chodziłam do psychologa, bo nie dawałam sobie już rady... kilka miesięcy wcześniej zmarł mój tato (47 lat)... Robert natomiast powiedział, że nie jest mu to potrzebne, że tak widocznie musiało być...


To dobrze, że korzystałaś z pomocy świeckiej, trzeba jednak uporać się z tym problemem straty także duchowo- chrzest duchowy, pogrzeb itd. Bóg leczy wszelkie rany, ale trzeba Go poprosić o pomoc, aby konkretny rozdział życia nas umocnił, a nie osłabiał. Jeśli czujesz jeszcze jakieś ukłucie smutku z powodu tych wydarzeń to zerknij tu:
http://www.malirycerze.ko...-nienarodzonych
http://www.parafiabojanow...onie-zycia.html
http://www.zywanadzieja.p...id=24&Itemid=68

Cudaczek84r napisał/a:
wczoraj rozmawiałam z pewną siostrą zakonną - nazaretanką - i napisała mi że najlepiej będzie jeżeli ja nasz związek zakończę... że wie że cierpię, bo go kocham...

Rozumiem,że to w kontekście rozdrapywania ran tak napisała ta siostra, na pewno nie w sensie nastawania na jedność małżeńską. Jako siostra doskonale wie,że małżeństwo jest nierozerwalne, ale także zdaje sobie sprawę,że cierpienie życia w emocjonalnym trójkącie jest nie tylko niszczące, ale i nie akceptowane przez Kościól. Dlatego wprowadzono możliwość separacji. Ten stan pozwala czekać na pojednanie z małżonkiem nie raniąc się o codzienne szkodliwe zachowania pogubionego współmałżonka. Leczenie czasem wymaga oddalenia małżonków, bez deptania sakramentu.

Cudaczek84r napisał/a:
mąż napewno nie da się zaciągnąć do księdza, czy powinnam iść sama?


Stanowczo zachęcam do rozmowy z kapłanem. Indywidualna rozmowa czasem bywa łatwiejsza niż wspólna w obliczu tak ostrego kryzysu jakim jest małżeńska zdrada. Na wspólną przyjdzie czas, gdy będziesz silniejsza, z większą wiedzą, bardziej spokojna, a mąż otwarty na pomoc.
Na rozmowę szukałabym księdza z Odnowy w Duchu Św, kapelana rodzin lub księdza egzorcysty. Bardzo ważne abyś w rozmowie poruszyła także stanowisko teściowej wobec zaistniałej sytuacji, niemniej bez podtekstów wzajemnych animozji. Tylko czyste fakty. Zaznacz także swoje spostrzeżenia co duchowości z jaką zetknął się mąż i jego wiarę w te nowe poglądy na tle pracy w Kościele jako posługujący. Ze swojej strony odnów intensywne życie sakramentalne, powierz siebie, męza i potomstwo Maryi. Przygotowanie duchowe do tej rozmowy bardzo ułatwi Ci i słuchanie i przyjęcie spostrzeżeń jakie wyciągnie ksiądz z Twojego opowiadania.
Sama walczę ze złem jakie zalęgło się w mojej rodzinie, to długa i żmudna droga. Idzie powoli, ale idzie.
Zdemaskowane zło gryzie i kąsa z wściekłością stada piranii, ale Jezus Cię obroni, a Maryja wesprze. Nie obawiaj się, odważnie proś o wszelką pomoc w uzdrowieniu swojego małżeństwa i rodziny.
Zacznij od wybaczenia sobie, mężowi, jego kochance i przede wszystkim teściowej. Módl się za nimi z miłością dla Miłości.
Walka ze złem o człowieka zaczyna się w duchu. A uzdrowienie będzie możliwe, gdy mąż zostanie uzdolniony do świadomego podjecia decyzji o stanie swojej duszy i sytuacji w jakiej się znajduje. Mąż, jego kochanka są zakładnikami zła,a w jakim stopniu to wie tylko Jezus.
Zło już przegrało, bo Jezus je zwyciężył. Teraz Twoja rola by nazwać zło, odkryc rany i powierzyć je kojącej i leczącej Miłości Miłosiernej.
W sprawie teściowej to sama sobie odpowiedz jak często modlisz się dla Niej o Miłość. Może zbyt mało wzajemnej dobrej woli zaowocowało tą niechęcią. Pomódl się do Jej Anioła Stróża o pomoc i dopiero z Nią rozmawiaj.
Nie zakładaj,że jest przeciw Tobie, teściowa chce tylko szczęścia swojego dziecka i jak każdy nie ma patentu na to by się w tym pragnieniu nie pogubić. A :evil: sprytnie potrafi wykorzystać wszystkie ludzkie słabości.
( kontakt do księdza egzorcysty znajdziesz tu: http://www.charyzmatycy.pl )
Uzdrowienie małżeństwa jest możliwe, ale tylko gdy zaangażujesz się w nie pod kierownictwem Boga, ostateczny wynik po ludzku bywa różny i zależy często od determinacji małżonka oraz trwania w wierności osoby porzuconej. Zawsze jednak dobre owoce są widoczne w ciele.

A teraz o czysto ludzkiej pomocy. Skoro juz korzystałaś z pomocy psychologa to wiesz jak na Ciebie wpływa. Może dobrze by poszukać pomocy w grupie wsparcia przemocy domowej. Przemoc emocjonalno-werbalno-cielesna nie mija sama i trzeba nauczyć się zachowań , które pomogą Ci stawiać granice, odzyskać prawidłowy osąd sytuacji i własnej osoby, podejmować prawidłowe decyzje. Taka grupa może weile Ci pomóc i wydatnie wzmocnić.
Na śląsku jest sporo poradni rodzinnych, więc nie powinnaś mieć problemów ze znalezieniem grupy i psychologa.
Zachęcam także do lektury materiałów forum w zakładce : różne, poradnie uzależnień; przemoc domowa.

Pisz o swoich trudnościach i problemach. Jest tu parę osób, które znają z autopsji sprawę przemocy, zapewne Cię wesprą i naprowadzą na odpowiednią pomoc.

Anonymous - 2011-05-31, 20:56

dziękuję... co do bólu, żałoby i pogrzebu to jestem już spokojna...

co do siostry, to ja zrozumiałam tak jak napisałam, że powinnam to zakończyć
Kasia Waśko - s. Rafaela
16:53:37
trzymaj sie jakoś...




Aneczka84r
16:54:19
było by łatwiej gdybym go po prostu nie kochała...




Kasia Waśko - s. Rafaela
16:55:03
wiem...




Aneczka84r
16:55:26
czy takie małżeństwo ma w ogóle szanse??
16:56:27
http://www.sychar.org/ Poleć znajomym




Kasia Waśko - s. Rafaela
16:57:47
nie wiem co Ci powiedzieć...ale chyba musisz podjąć decyzje by to zakończyć...




Aneczka84r
16:58:31
no tak, a sakrament?




Kasia Waśko - s. Rafaela
17:01:25
wiem...ale trudno znaleźc szanse na uratowanie tego mał...
Aniu musze pedzieć na modlitwy...Papa





no ja to tak odbieram...
dziwne też, że proboszcz nic nie mówił, tylko, że muszę jakoś ułożyć sobie życie...

poszukam kogoś (duchownego) jak tylko Natalka zaśnie...

co do teściowej, to prawda, nie modliłam się za często o nią... :( pora to zmienić...

przepraszam, ale jestem rozbita... pomimo, że mąż mnie tak skrzywdził zdradzając (bo agresję opanowaliśmy na terapi)to ja go kocham, chyba jeszcze bardziej niż przed...

pozdrawiam

Anonymous - 2011-05-31, 21:36

Cudaczek84r napisał/a:
dziwne też, że proboszcz nic nie mówił, tylko, że muszę jakoś ułożyć sobie życie...

No a niby co miał propboszcz powiedziec innego niż to, co powiedział? Przecież nawet ksiądz nie ma daru zaglądnięcia w przyszłość, ani w ludzkie sumienia. Tak właśmie jest, musisz sobie jakoś ułożyć życie, z mężem czy też bez niego, nie masz wyjścia. Spora liczba nas - osob z tego forum - jest w trakcie układania życia na nowo, w samotności, po odejściu męża czy żony. Dziś Tobie to się wydaje niemożliwe, ale można samemu żyć, zresztą czy można inaczej?
Modlitwy za najbliższych nigdy nie jest za dużo, możesz zawsze ich powierzać opiece Matki Bożej, Ona zaniesie Twoje prośby swojemu Synowi. Zwłaszcza że dzieje się coś złego wokół, reinkarnacja i te sprawy, to zabobony, ale szeptane przez kusiciela.
Mogę tylko Ciebie wspierać dobrym słowem i modlitwą, życzę Ci dużo siły.

Anonymous - 2011-06-01, 11:50

witam - a ja z innej beczki :-P - a jakże by inaczej - w końcu jestem malta ;-) ...

napisałaś cudaczek kilka razy ta samo zdanie - co zawsze swiadczy o tym iż jest głeboko w Twoich myślach... chodzi mi o Twój wygląd.

Nie napisałas że masz z nim kłopot - ale że inni maja... na pewno tylko inni? tylko tesciowa i mąż?... gładziutko wyszło wytłumaczenie że inni uważają Cie za grubą, brzydka i bezpośrednią ale to oni maja z tym problem... na pewno tylko oni?...

... no i tu zaczyna się rebus... zawsze byłaś saute? - bez przypraw? czy dopiero po otrzymaniu papierka przestałaś o siebie dbać?... Czytam, ze jesteś 3 lata po slubie, masz dwadzieścia kilka lat - juz odpuściłaś kobiecość? szybko...

Nie mam na myśli wymiarów 90/60/90 - ale dbałośc o siebie... zrobione włosy, paznokcie, stopy, kobiece ubrania, delikatny makijaż...
nie, nie nie Kochana - nie pisz mi, ze masz małe dziecko - sory - prawie wszystkie tu mamy - nie przekonasz nas ze z dzieckiem nie ma 10 minut na poranny prysznic i makijaż... przecież nie mówię o bieganiu na szpilkach po domu z dzieckiem u piersi.

oczywiście, że mąż nie ma prawa sie w Tobie odkochac bo jestes gruba i brzydka i nie ma prawa Cie z tego powodu porzucić - ale bez kokieterii - ma prawo nie podobac mu sie to co widzi...i ma też prawo Ci to sygnalizować...

posunę sie dalej - Tesciowa też ma prawo to robić - bo paradoksalnie pokazując Ci to - próbuje Twojemu małżeństwu pomóc a nie przeszkodzić...

Skąd wiesz, że mąż nie skrzy sie matce ze nie ma ochoty sypiać z Tobą bo stałaś sie aseksualna i go nie kręcisz...dlaczego zakładasz, ze Tesciowa nazywając rzeczy po imieniu robi Ci krzywdę a nie przysługę?

Niedawno na sasiednim wątku toczyła sie podobna dyskusja między dziewczynami - chodziło o schudnięcie i ogólne ogarnięcie się z dresów , odrostów i kucyków... wiesz co jedna napisała? że jak podwozi męża do pracy to musi parkowac kilka ulic dalej bo mąż sie wstydzi, żeby jej koledzy nie zobaczyli... miło?...

Obejrzyj sobie jak Trinny i Susannah ubieraja choćby Polki... nie ubierają modelek - chudych, wysokich i pieknych... ubierają zaniedbane szare myszki robiąc z nich ksiezniczki samym tylko ubraniem, makijażem, fryzurą... wczoraj własnie była dziewczyna która wygladała spoko na 45 - 48 lat - kiedy sie przedstawiła okazało sie ze ma 26...

Chyba wolałabyś aby mąż CHCIAŁ Cie kochac a nie POWINIEN Cie kochać...

Czasem wystarczy przestawienie myslenia - jesteś jeszcze taka młoda - możesz byc atrakcyjna nie ważąc 50 kg - tylko musisz natychmiast sie za to wziąć.

Anonymous - 2011-06-01, 12:44

Nie wiem czy dobrze robie pchajac się sam w paszcze lwa :mrgreen: :mrgreen:
czyli między dyskutujące kobietki

malta napisał/a:
Obejrzyj sobie jak Trinny i Susannah ubieraja choćby Polki... nie ubierają modelek - chudych, wysokich i pieknych... ubierają zaniedbane szare myszki robiąc z nich ksiezniczki samym tylko ubraniem, makijażem, fryzurą...

Malto fajne to co robia te Panie ale jako esceta przyznam że same mogłby zadbac o siebie :-P :-P
malta napisał/a:
Chyba wolałabyś aby mąż CHCIAŁ Cie kochac a nie POWINIEN Cie kochać...

No pewnie ale miłośc winna pokonywac wsie bariery..a co jak cudaczek straci rękę?
mąż przestanie ją kochac bo jest kaleka??

Malto chyba jako pierwsze to tekst
TO NIE SZATA ZDOBI KRÓLA......

a cudaczek?? jezeli ma to zrobić co mu podajesz na tacy to głownie dla siebie,moze także dla małej przewrotności by innym Panom ciekła ślina :-> :->

hee no taka mała szpileczka w serce męża-zobacz czego nie doceniasz.

to takie moje małe przemyslenie-a czemu??
hmmm robienie tego wszystkiego tylko pod męża to ryzyko,bo co jak przysłowiowy Pan i władca ma sam jakieś zaburzenia estetyki i wartości???

i po miesiącu stwierdzi lakier do paznokci niewłaściwy,kolor sukienki zbyt jaskrawy,buty -no kto takie nosi.....

Cudaczku co racja to racja -zrób to co pisze malata
ale zawalcz o siebie jako kobietę...i zrób to tylko dla siebie
bo może ?
juz po całym efekcie będziesz sama z siebie dumna


i tyle w temacie
sorry malta za demolke w twych sugestjach

Anonymous - 2011-06-01, 15:30

nie - spoko Norbert - nie przeszkadza mi to.
Kompletnie nie pisałam o robieniu czegoś "dla męża" - ale o tym, ze skoro i on i tesciowa twierdza to samo - to byc może jest cos na rzeczy i trzeba sie "ogarnąć"

Tak samo nie moge sie zgodzic z Twoim porównaniem straty ręki do zadbania o siebie.

Dbanie o swoja fizyczność to dla męża komunikat:

jestem kobietą w której sie zakochałeś - staram się być dla Ciebie atrakcyjna, staram się abyś myslał o mnie nie tylko w kontekscie zupy pomidorowej, lubie kiedy prawisz mi komplementy, jestem Twoja kobietą i miło mi ze Ci sie podobam. Nie potrzebowałam Cię jedynie do celów prokreacyjnych - ale nadal chcę abyś mnie uwodził pomimo, ze mamy juz dziecko...

Nie bardzo wiem jak ma sie do tego urwana reka?...
Aimee Mullins - modelka i biegaczka nie ma ... obydwu nóg - a jest piekna zadbana kobietą... to nie o tym była mowa. Miałam na mysli zaniechanie...

Co do Trinny i Susannah - tu znowu - nie do końca sie zrozumieliśmy.
Mi również nie każda ich stylizacja sie podoba - ale nie o gusta tu chodzi ale o to co jest mysla przewodnią ich programu: KAZDA KOBIETA MOŻE BYC PIEKNA I NIE TRZEBA DO TEGO CHIRURGÓW PLASTYCZNYCH I MAJĄTKU.
Zauważ, ze one nigdy nie mówia kobietom: Schudnij, popraw piersi, odessij tłuszcz...
One pokazują, ze czasem podciecie grzywki, wyregulowanie brwi i wyjscie z dresów robi z zaby księzniczke - a to czy sie komuś bardziej podoba taka czy inna stylizacja to juz inna sprawa.

Ale w sumie tok myslenia mielismy podobny - :evil: tkwił w szczegółach :mrgreen:

Anonymous - 2011-06-01, 18:00

Cudaczek84r napisał/a:
agresję opanowaliśmy na terapi

malta napisał/a:
Skąd wiesz, że mąż nie skarży sie matce ze nie ma ochoty sypiać z Tobą bo stałaś sie aseksualna i go nie kręcisz...dlaczego zakładasz, ze Tesciowa nazywając rzeczy po imieniu robi Ci krzywdę a nie przysługę?

malta napisał/a:
gładziutko wyszło wytłumaczenie że inni uważają Cie za grubą, brzydka i bezpośrednią ale to oni maja z tym problem... na pewno tylko oni?...


Witaj,
ja jednak zachęcam do rozmowy o agresji z jakimś fachowcem. Pozornie oderwane od siebie cytaty z wypowiedzi łączą się w spójną całość właśnie w tym temacie.
Agresja nie koniecznie musi wyrażać się rękoczynem. Bywa także słowna lub emocjonalna.
Mówienie komuś, że jego wygląd wpływa na relacje domowe nie musi być wynikiem agresji, ale może. To wszystko zależy od sposobu w jaki się to robi.
To co zauważyła malta powiedziane z taktem i miłością wobec drugiej osoby może podnieść i być komunikatem pozytywnym, zwracając uwagę na potrzebę większej dbałości o siebie. Jednakże zabarwione drwiną, złością i negatywną emocją może przyczynić się do destrukcyjnego postrzegania siebie przez osobę, której tę uwagę się zwraca. W konsekwencji może narodzić się spory problem.
Jak dokładnie jest w Twoim przypadku trudno będzie nam tu na forum okreslić. Prawda jest Ci potrzebna, ale dojście do niej wymaga czasu, spokoju i zaufania, więc chyba otwarte forum nie będzie Ci zbyt pomocne, bezpieczniejszy będzie fachowiec.

Cudaczek84r napisał/a:
nie wiem co Ci powiedzieć...ale chyba musisz podjąć decyzje by to zakończyć... [...]
wiem...ale trudno znaleźc szanse na uratowanie tego mał...

To rzeczywiście można zrozumieć dwojako, najlepiej wyjaśnij to z siostrą sama. Ta rozmowa używa pewnych skrótów myślowych, a to zawsze stwarza miejsce na rozbieżności intencji i odbioru.

Cudaczek84r napisał/a:
dziwne też, że proboszcz nic nie mówił, tylko, że muszę jakoś ułożyć sobie życie...

Tu zgadzam się się z elzd1. Proboszcz nie zna przyszłości i nie może sugerować Ci gotowych rozwiązań. A że nie podpowiedział Ci jakiejś drogi do uzdrowienia siebie i małżeństwa,trwania w wierności, to cóż, wszak to też człowiek, może był zbyt wstrząśnięty tym co od Ciebie usłyszał.
Na szczęście Bóg przez ludzi powołał SYCHAR. Ty tu trafiłaś, więc korzystaj z tej kopalni wiedzy zarówno duchowo-naukowej jak i z wątków wziętej. :-D

Anonymous - 2011-06-01, 18:50

malta, zaszokowałaś mnie...

nie pisałam, że to mi przeszkadza, bo nie... piszesz, że mam się ubierać, dbać... hmmmm... moje kg nie są z obżarstwa, tylko z choroby i pomimo różnych diet one są... owszem mam dwadzieścia kilka lat i niespełna 4 letni staż małżeński, ale choroby i takie młode osoby dopadają... co do ciuszków, ubieram się tak jak lubię... co do makijażu - oczko często podmalowane, sama robię makijaże klientkom (dorabiam w ten sposób), więc i ja lubię ładnie wyglądać... co do włosków, to również zawsze farba i fryzurka (mam siwe włosy - po poronieniach, więc musowo farbowanie)... i na sam koniec co do łóżka, bo i o to zahaczyłaś, otóż nigdy z tym nie było problemów, nawet w noc w którą znalazłam ten tel (tzn znalazłam po zbliżeniu) i nigdy nie usłyszałam, że jestem asexualna... mąż rozpoczął romans gdy ja byłam w 9 miesiącu ciąży, pomimo, iż leżałam przez prawie całą ciążę, to starałam się by mój wygląd go nie odrażał... bardzo szybko wyciągasz wnioski, a wystarczy zapytać jak jest z tym moim wyglądem... troszkę mnie to zdziwiło...

O mamie Roberta nie będę się wypowiadała szeroko, ponieważ to osoba uprzedzona do innych, nie ma znajomych itp, gdyż każdy jej sie nie podoba... ona pokochała Justynkę (pierwszą dziewczynę mojego męża) jak córkę i tak to już zostało, usłyszałam już od niej te słowa nie raz... poza tym oni ze sobą nie rozmawiają o tych tematach, gdyż temat sexu, miłości małżeńskiej, miłości rodzinnej to dla niej temat tabu...

zrozumiałam z Twojej wypowiedzi, że jak kobieta przestanie o siebie dbać, to znaczy, że mąż ją rzuci i to będzie jej wina... ja dbałam i co? i znalazł kogoś innego...

Kingo dziękuję, chyba faktycznie poszukam kogoś w realu, gdyż zrozumiałam, że mój mąż może potrzebować pomocy, ja również, a tu na forum nie da się tak porozmawiać, bo wiadomo, że nie znamy się, nie widzimy i taka pisana rozmowa jest przez to trudniejsza...

pozdrawiam ciepło

Anonymous - 2011-06-01, 20:06

ok - mój błąd - poleciałam schematem - bardzo Cię przepraszam jesli to co napisałam nie ma zadnego związku z Twoim życiem.

Odniosłam po prostu wrażenie że każdy jest zły - teściowa, mąż, koleżanka, ciotka koleżanki, zakonnica średnio pomogła, i ksiądz nie za bardzo... jakoś tak sporo tych złych mi sie wydawało - ale może rzeczywiście są takie przypadki...

W każdym razie za każdą nieprawdziwa opinię przyjmij moje przeprosiny.

Anonymous - 2011-06-01, 20:40

malta złe wrażenie odniosłaś po prostu... zdażyć się może każdemu...
czy napisałam, że ktokolwiek jest zły? nie...

nie pisałam źle o teściowej - nie spodobałam się kobiecie od początku, trudno, próbowałam się do niej zbliżyć, ale nie chciała... jednak szanuję ją, gdyż jest kobietą, człowiekiem...
mąż - też nie pisałam źle - pobłądził człowiek, a ja nie napisałam tutaj, by powiedzieć jaki on nie dobry, tylko, prosić o wsparcie i modlitwę o nasz związek, cała rodzina jest w szoku, tak moja jak i jego, gdyż nic nie wskazywało wcześniej, że nas zdradzi i zostawi...
o koleżance - kochance męża też nie pisałam źle - tylko tyle, że to starsza od niego kobieta
o ciotce kochanki, tylko tyle, że twierdzi, że Bóg jej powiedział, że są 2 raz na ziemi
o zakonnicy - też nie tylko tyle, że właśnie nie rozumiem, że Kasia tak napisała (w sumie dziewczyna młoda, może bardziej z racji tego, że razem mieszkałyśmy w clil-pokoju przez 4 miesiące kierowała się tym że cierpię)
ksiądz - też nie zły. chodziło mi bardziej o to, że zszokował mnie fakt, że z Robertem może być coś nie tak... i że tego nie zauważyliśmy (my!!! nie on sam)... wiele mi pomógł, po śmierci taty, był w szpitalu przy nas jak poroniłam...

nie masz za co przepraszać, pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group