Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Trudno być razem

Anonymous - 2011-05-02, 23:38
Temat postu: Trudno być razem
    Witam Was wszystkich obecnych na tym Forum,
    Od ponad pół roku czytam Wasze listy, rady i podpowiedzi i bardzo Wam za wszystko dziękuję, pomimo, że nie pisaliście bezpośrednio do mnie, to dzięki Waszemu zaangażowaniu i pewności tego, o czym piszecie, też utwierdzam się w tym, że przyjęłam ogólnie w życiu i w sytuacji, w jakiej się znalazłam słuszny kierunek działań, tzn. wytrwać w małżeństwie, starać się pokonywać przeszkody, traktować relację z mężem jako najważniejszą. Tak globalnie tak uważam i tak czuję, choć są takie dni, że pojawiają się we mnie skrajne uczucia do niego- od życzliwości i miłości po ogromną złość i nienawiść. Dziś postanowiłam napisać , podzielić się tym, co przeżywam, bo też czuję się z tym wszystkim bardzo samotna, zdezorientowana. W marcu zeszłego roku okazało się, że mój mąż ma skłonności homoseksualne, jest zarejestrowany na portalu erotycznym podając się za biseksualistę. Będąc na tym portalu kontaktuje się z innymi mężczyznami, dostaje od nich intymne zdjęcia, przesyła im swoje, rozmawia z nimi przez komórkę. Moja reakcja, kiedy się o tym dowiedziałam, to szok!! Miałam też poczucie winy, że zaniedbałam go, że dużo zajmowałam się dziećmi, dużo pracowałam, przez ostatnie lata przeżywałam też trudności w relacji z moją mamą, co bardzo mnie obciążało, ale też za bardzo angażowałam w te moje problemy męża. Miałam poczucie, że w dużym stopniu to jego odejście jest z mojego powodu, też czułam że on jest zupełnie rozbity, zagubiony w życiu jak rozbitek na morzu. Mówiłam o tym, że go kocham, potem wspomniał że dobrze się czuł z tą akceptacją i miłością z mojej strony. Jednocześnie był w stosunku do mnie zdystansowany, wieczorami nadal siadał do komputera, ja w tym czasie czułam się beznadziejnie, pomagała modlitwa, ale też jakieś skupienie i poczucie powagi tej całej sytuacji. Czytałam co na to psychologia? Generalnie biseksualizm uznany jest za trzecią orientację (po hetero i homo). Homoseksualizm oficjalnie nie jest już uznawany za zaburzenie, lecz za normę. Psycholodzy bardziej pracują z tymi osobami nad zaakceptowaniem przez nich ich orientacji, szukają sposobów na zaspokojenie pojawiających się potrzeb, wielu mężczyzn, z którymi kontaktuje się mój mąż, ma żony i dzieci. Jeden z nich napisał mojemu mężowi, że jeśli ja nie akceptuję jego aktywności na portalu, znaczy że jestem samolubna i myślę tylko o sobie. Nie jest mi łatwo. Mój mąż jest osobą bardzo odpowiedzialną, poważną (ten portal to taka jego druga natura), nie podjął decyzji o odejściu ode mnie, mamy dwoje dzieci (chłopców), zostawiając nas miałby chyba zbyt duże wyrzuty sumienia. A ja momentami czuję się tak, jakbym stała na drodze do szczęścia mojego męża, jest mi strasznie ciężko ze świadomością, że ze mną nigdy nie będzie w pełni szczęśliwy i że może powinnam pozwolić mu odejść??? Na Forum znalazłam książkę „Wstyd i utrata przywiązania- zastosowanie terapii preparatywnej” (dot. mężczyzn o orientacji homoseksualnej). W książce przedstawione jest inne podejście, inne od tego, które jest powszechnie reprezentowane przez współczesną naukę. Homoseksualizm opisywany jest jako konsekwencja pewnych doświadczeń, przeżyć z wczesnego dzieciństwa, frustracji potrzeb związanych głównie z ojcem, opisywany jest jako pewnego odstępstwo od normy. Pomaga mi ta książka, bo zaczynam patrzeć na homoseksualizm mojego męża jako na pewną dolegliwość, z którą musimy sobie poradzić. Najtrudniejsze dla mnie jest to, że każde z nas musi radzić sobie oddzielnie, bardzo trudno jest nam rozmawiać na ten temat, w zasadzie jeśli rozmawiamy, to z mojej inicjatywy, bo gdybym nie zaczynała czasami mówić, o tym, co czuję, to chyba bym zwariowała. Terapia wspólna nie wchodzi w grę, mąż nie chce, sam też się nie zdecyduje, byłoby to dla niego zbyt trudne, nie widzi sensu. Teraz stara się nie wchodzić na portal, kiedy jesteśmy razem. Mieszkamy razem, śpimy w jednym łóżku, jadamy razem posiłki, spędzamy razem święta i inne wolne dni, wychowujemy dzieci, ale nie ma i chyba już nie będzie między nami dreszczyku emocji, zrobiło się między nami poważnie, przestaliśmy współżyć ze sobą. Jest mi strasznie trudno żyć z nim, z poczuciem, że on jest ze mną głównie z poczucia obowiązku, trudno żyć z poczuciem, że nie pociągam go fizycznie jako osoba, jako kobieta, trudno mi spać obok niego ze świadomością, że być może nigdy już nie będziemy się kochać, bo on woli spełniać swoje potrzeby seksualne wirtualnie z mężczyznami, choć teraz na mniejszą skalę. Czuję się opuszczona przez niego fizycznie i emocjo lanie, zaczął też otwarcie odrzucać te wartości, które były dotychczas ważne, neguje Kościół, na msze chodzi tylko ze względu na dzieci. Czasami wydaje mi się, że już tego nie wytrzymam, jestem zmęczona życiem z nim, napięciem, które jest między nami i w nas. Mam wrażenie, że mój mąż potrzebuje obok siebie silnej osoby, niezależnej emocjonalnie, a ja taka nie jestem. Emocjonalnie jestem zbyt wrażliwa. Bycie blisko niego, kilka dni spędzonych wspólnie odbiera mi energię, czuję że przy nim słabnę. Siłę daje mi kontakt z Bogiem, ale jako człowiek nie wiem jak długo tak jeszcze wytrzymam. A może powinniśmy się rozstać? Sama nie wiem, jak byłoby lepiej? Czuję się jak w potrzasku…
    Pozdrawiam Was
    Matylda

Anonymous - 2011-05-03, 02:28

Witaj Matyldo

Nie wiem jakie jest podłoże homoseksualizmu, ale najnowsze badania opublikowane w Stanach potwierdziły, że właśnie wczesne doświadczenia mają kolosalny wpływ na kształtowanie się takich skłonności. Polecam artykuł w Miłujcie się, chyba przedostatnim numerze.
A to co napisał ten ktoś z którym pisał twój mąż Jeden z nich napisał mojemu mężowi, że jeśli ja nie akceptuję jego aktywności na portalu, znaczy że jestem samolubna i myślę tylko o sobie. jest absurdalne. wstrząsnęło mną bo coś podobnego napisał znajomy mojego męża, gdy nie zgodziłam się na jego niemoralną propozycję.
To raczej ten pan myśli tylko o sobie i swojej przyjemności, mając gdzieś uczucia wyższe innych. To podłe , egoistyczne i szatańskie. I nie daj sobie wmówić, że z tobą jest coś nie tak. Jesteś obrończynią czystości w twojej rodzinie i to twój mąż się bardzo pogubił. A fakt że odstawił w kąt Boga i kościół tylko to potwierdza.
Musisz się uniezależnić od niego emocjonalnie. To nie ty masz go gonić i na siłę trzymać przy rodzinie. On ma wolną wolę i musi zadecydować, czy chce mieć rodzinę, żonę, dzieci, czy woli zaprzedać się złu i spełniać swoje zachcianki.
To co on robi, te rozmowy na portalach z tymi ludźmi to zdrada, nie dawaj mu na to przyzwolenia. Twarda miłość wg Dobsona tu się przyda. ratuj swoją rodzinę. Nie zgadzaj się na zło. Dużo siły i wytrwałości życzę. Pomodlę się za ciebie o siły i dobre decyzje

Anonymous - 2011-05-03, 18:36

Mati napisał/a:
Czytałam co na to psychologia? Generalnie biseksualizm uznany jest za trzecią orientację (po hetero i homo). Homoseksualizm oficjalnie nie jest już uznawany za zaburzenie, lecz za normę. Psycholodzy bardziej pracują z tymi osobami nad zaakceptowaniem przez nich ich orientacji, szukają sposobów na zaspokojenie pojawiających się potrzeb, wielu mężczyzn, z którymi kontaktuje się mój mąż, ma żony i dzieci.


Witaj Mati,
Twój problem jest daleko bardziej złożony, niż pozornie się zdaje. Może nie takiego wsparcia się spodziewasz, ale czuję,że ta droga na pewno Cię nie zawiedzie i bardzo pomoże odnaleźć się w sytuacji jaką przeżywasz. Także i o Twoim problemie mówi ten fragment Pisma:
"(11) Lecz On im odpowiedział: Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. (12) Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!
(Ew. Mateusza 19:9-15, Biblia Tysiąclecia)

Z którym z tych opisanych elementów borykasz się w małżeństwie chyba najprędzej ustalisz w rozmowie księdzem, który pracuje w Domowym Kościele. Zachowując tajemnicę spowiedzi możesz otwarcie wyłożyc problem i uzyskać skierowanie do duchownego, który z racji wykształcenia lub pracy będzie potrafił poprowadzić Cię przez odpowiednią terapię całkowicie opartą o Boga. ( oczywiście chodzi mi o czysto ludzką pomoc-pomoc psychologa czy seksuologa ) Bo tak naprawdę tajemnicę serca Twojego męża zna tylko Jezus, więc i On sam najlepiej wie jak pomóc Wam obojgu.

Tu na forum za to znajdziesz wsparcie dla siebie, wpólnotę i otuchę zawsze , gdy będziesz tego potrzebowała. :-D
A za renią powtórzę,że mężczyzna który napisał te raniące słowa:
Cytat:
Jeden z nich napisał mojemu mężowi, że jeśli ja nie akceptuję jego aktywności na portalu, znaczy że jestem samolubna i myślę tylko o sobie
nie tylko nie kierował się miłością, ale wykazał się skrajnym egoizmem . :-? Nie bierz sobie do serca tych słów. Nigdy do nich nie wracaj, oddaj je Bogu z miłością i pomódl się za niego, a to najlepsza odpowiedź na te kamienie.
Ponieważ na te trudną sytuację odpowiedziałaś miłością to zło będzie Cię atakować, ale oddając wszystko Maryi, najlepszej żonie i Matce, będziesz bezpieczna . :mrgreen:
Pod Twoją obronę...

Anonymous - 2011-05-06, 10:44

Bardzo Wam dziękuję za odpowiedź! Faktycznie sytuacja, w jakiej się znalazło moje małżeństwo jest bardzo złożona. I sama czuję, że jesteśmy w jakimś bardzo długim procesie radzenia sobie z nią, choć każde z nas osobno. Mam dużo obaw o mojego męża, że odchodzi od wszystkiego, co było dotychczas dla niego ważne, jest mi go żal, wydaje mi się taki zagubiony, a jednocześnie tak strasznie zamknięty na innych ludzi, on faktycznie na tym portalu znalazł facetów, którzy dają mu akceptację, szybką poprawę nastroju. Mam wrażenie jakby tym rodzajem aktywności poprawiał sobie nastrój, tak jak alkoholik alkoholem, to działa jak narkotyk. Napisałaś Renia, że mój mąż ma wolną wolę i musi zdecydować. Racjonalnie wiem że tak jest, ale ja postrzegam go teraz jako bardzo słabą osobę, biernie poddającą się biegowi wypadków. A może ja faktycznie przez własne silne przekonania i to, że mi zależało na utrzymaniu naszej rodziny, pozbawiłam go w jakiś sposób przestrzeni do decyzji. Bo mam wrażenie, jakby emocjonalnie zbyt dużo zależało ode mnie, a jednocześnie teraz brakuje mi tej jego otwartej deklaracji, że decyduje się zostać w małżeństwie. A może po prostu zbyt dużo wymagam? bo przecież, jeżeli nadal jesteśmy razem, to świadczy to też o jego decyzji. Wiecie strasznie mi trudno z tym, że on tak mało mówi o uczuciach, o pozytywnym nastawieniu do dzieci, do mnie. Ostatnio wręcz stwierdził, że on nie lubi dzieci , bo są nieznośne. Serce mi się kraje, jak patrzę, jak bardzo chłopcy go potrzebują, jak zabiegają o kontakt z nim. Choć straszy syn ostatnio faktycznie zaczął być opryskliwy w stosunku do niego, mam wrażenie że ma dużo złości do niego za ten brak kontaktu i permanentną irytację. Jednocześnie wiem, że mojemu mężowi może być trudno dać chłopcom to, czego sam przecież nie dostał. Jego ojciec był alkoholikiem, miał do niego ciągłe pretensje, mówił, że nie zachowuje się jak chłopak, bo nie wybija szyb, nie bije się z kolegami, nazywał go ofiarą, nie był dla niego oparciem, wręcz źródłem nieszczęścia i wstydu. Matka z kolei była strasznie dominująca, utrzymywała całą rodzinę, dużo pracowała i była bezwzględna w swoich wymaganiach, co do sprzątania, zajmowania się domem. Dodatkowo nadużywała emocjonalnie mojego męża, kiedy miał naście lat chciała np. iść z nim na sylwestra, bo nie miała z kim. Kiedy wychodził na imprezę, słyszał od niej „Mamunia zostanie sama”…wychodził z poczuciem winy, że zostawia ją samą… Obciążała go swoimi problemami, a on dodatkowo musiał zajmować się o 10 lat młodszą siostrą, do tej pory siostra widzi w nim swojego opiekuna, na jej weselu matka zatańczyła taniec rodziców państwa młodych z moim mężem. On uciekł od niej o 300 km, inaczej nie potrafił postawić jej granic, zamieszkaliśmy bliżej moich rodziców. Na początku naszego małżeństwa mąż miał w sobie dużo energii, siły, potem stopniowo coraz bardziej zamykał się w sobie. Ja chyba za mało na to reagowałam, dużo pracowałam, zajmowałam się dziećmi, nie dbałam o niego…Mam świadomość jak bardzo został skrzywdzony i obciążony w dzieciństwie. Tak jakby nie nauczył się żyć jak niezależny, zadowolony z siebie mężczyzna, bo nie miał do tego warunków, życie bardzo go obciąża, nie potrafi się nim cieszyć. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten cały homoseksualizm to szukanie siły w innych mężczyznach, jakby cofnięcie się do bardzo wczesnej fazy rozwoju, szukanie czegoś, czego nie dostał jako mały chłopiec. Też zdaję sobie sprawę, że jestem jakoś uzależniona od niego emocjonalnie, żyliśmy blisko siebie przez 10 lat, ale trudno mi odciąć się od niego, mam tyle smutku w związku z jego historią życia i w związku z naszym małżeństwem. Ale też czuję, że powinnam zacząć żyć bardziej swoim życiem, bo takie koncentrowanie się na nim działa na mnie źle, że powinnam znaleźć jakąś odskocznię od tej relacji, ale nie potrafię, nie wiem jak to zrobić. Dziękuję Ci Kinga za ten cytat, bo faktycznie chyba tak jest, że ludzie spowodowali, że mój mąż nie czuje się dobrze w rodzinie, w małżeństwie - to jakoś ustawia mi rzeczywistość. Dla mnie to też kwestia życia z nim w fizycznej ascezie, poradzenia sobie z potrzebą bycia z nim w bardziej intymny sposób. Myślałam o tym, żebyśmy mieli oddzielne sypialnie, wtedy byłoby mi łatwiej, ale z drugiej strony oddaliło by nas to od siebie jeszcze bardziej…Mój mąż miał też pomysł, żeby zapisać się na kurs tańca w ramach oderwania się od trudnej codzienności, ale nie wiem, czy będę potrafiła tańczyć z nim, kiedy on nie potrafi ze mną rozmawiać o ważnych rzeczach miedzy nami… jakoś strasznie mnie to blokuje na takie drobne przyjemności. Choć chyba to błąd?! On tez mi powiedział, że kiedy ja mam poważny nastrój, to jemu tez się udziela. Więc tak dołujemy siebie nawzajem. Ale trudno się cieszyć tak na zawołanie, kiedy zachwiane są podstawy…A z drugiej strony te podstawy jakoś trzeba zacząć budować na nowo. Gubię się w tym, może ktoś z Was miał podobne dylematy?
Co do terapii, to ja jestem w trakcie. Dwa lata temu rozpoczęłam terapię, nie mogąc poradzić sobie z relacją z moją mamą. Bardzo pomaga mi to też w problemach z mężem, choć nie jest to terapeuta chrześcijański. Ale staram się podczas spowiedzi mówić o swoich problemach, choć nie mam stałego spowiednika/opiekuna duchowego, to dostaję naprawdę dużo wsparcia i wskazówek od księży w konfesjonale.
Pozdrawiam
Mati

[ Dodano: 2011-05-06, 11:00 ]
A i jeszcze jedno. Napisałaś Kinga, że jak się odpowiada miłością, to zło atakuje. Tak, tak chyba jest, że nie wystarczy raz odpowiedzieć i też nie wystarczy raz zdecydować, bardzo bliskie są mi też słowa "uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę". Ktoś na Forum napisał też o przysiędze małżeńskiej, że przysięgamy za siebie, niezależnie od tego, co spotka nas ze strony męża/żony. Strasznie to trudne.
Pozdarwiam Was ciepło
Mati

Anonymous - 2011-05-06, 13:29

Mati napisał/a:
Mój mąż miał też pomysł, żeby zapisać się na kurs tańca w ramach oderwania się od trudnej codzienności, ale nie wiem, czy będę potrafiła tańczyć z nim, kiedy on nie potrafi ze mną rozmawiać o ważnych rzeczach miedzy nami… jakoś strasznie mnie to blokuje na takie drobne przyjemności.

A może warto spróbować. Słyszałaś o terapii tańcem dla dzieci i dorosłych? To pomaga w budowaniu komunikacji, przełamywaniu barier . Jednak zanim się zdecydujesz porozmawiaj o tym ze swoim terapeutą-myślę tu o trudnościach z bliskością- o konsekwencjach dla Ciebie-wszak taniec często wymusza bliskość i ciał. Chyba powinnaś przemyśleć wszystkie potencjalne "za" i "przeciw".


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group