Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - zadawałam ból a teraz ja cierpie

Anonymous - 2011-04-26, 23:46
Temat postu: zadawałam ból a teraz ja cierpie
Witam wszystkich.
Szukam wsparcia i pomocy w walce o moje małżeństwo i mam nadzieję ze nie jest za późno!!!
Moje małżeństwo trwa od 11 lat ale moje ostatnie 1,5 roku małżeństwa to pasmo błędów życiowych i podejmowania nieodpowiednich decyzji. Byliśmy szczęśliwym małżeństwem mimo kilku kłótni i rozczarowań ale nigdy nie były to sprawy poważne. Ponad 2 lata temu zaczęłam się czuć zaniedbywana przez męża (wiem nie ja pierwsza i nie ostatnia) brak zainteresowania moją osobą, spychanie wszystkich obowiązków na mnie nie pytając czy sobie poradzę bo najważniejsi byli koledzy i piłka. Ja wiem że każdy facet musi się spotykać z kolegami i 90 % mężczyzn pasjonuje się piłką nożną. Ale jeżeli każdy dzień kobiety wygląda podobnie od kilku lat to trudno wspierać męża w tych pasjach ponieważ to one staja się najważniejsze i zasłaniają wszystkie potrzeby tej drugiej osoby. :-( Mój mąż przychodzą z pracy czekając na obiad siadał do komputera lub przed tv a ja spiesząc się z przygotowaniem obiadu nie mogłam liczyć na jego pomoc - wiem klasyka każdego małżeństwa. takie dni powtarzały się codziennie. Ja sprzątanie, pranie, zakupy, dzieci, gotowanie a mąż komputer i gry w piłkę nożną, tv a w nim piłka nożna i treningi oraz mecze piłki nożnej. Mój mąż gra w piłkę amatorsko i chodzi na mecze drużyny w której grają jego koledzy. Wiedziałam że z piłką nie wygram więc w miarę możliwości starałam się przychodzić na mecze z dziećmi żeby choć trochę okazać moje zainteresowanie jego osobą i pokazać również jemu że szukam jego towarzystwa i tęsknie za jego osobą. niestety na meczu maż siedział wśród kolegów a ja biegałam za dziećmi które niestety nie interesuje oglądanie meczu z trybun. Jedyny czas jaki mogliśmy spędzić razem w dniu w którym był mecz to moment wyjścia po meczu na piwo, ale znów paradoks: fajna ekipa, wszyscy się znają, wspólne tematy, ale to nigdy nie było siedzenie u boku męża ale zabawianie dzieci żeby nie uciekały za daleko z oczu. Oczywiście nie chcę dramatyzować ze tak wyglądało moje całe małżeństwo bo były chwile wspólnych wycieczek, spacery, czasami wyjścia do znajomych, wakacje i wiele innych wspaniałych chwil. Jednak jak w związek wkrada się monotonia a obowiązki dnia codziennego przytłaczają nas bardzo a ze strony najbliższej nam osoby nie możemy liczyć na pomoc coraz trudniejsze jest życie bez konfliktów. W takiej sytuacji konflikt potrafi zrodzić się z najbardziej błahej sprawy. życie w rozgoryczeniu i pretensji zaćmiewa wszystko co dobre. I tak też było w naszym związku.

W pewnym momencie w moim życiu pojawił się mężczyzna czuły i wrażliwy który z uwagą mnie wysłuchał okazywała zainteresowanie i tak zaczął się mój romans. wstyd mi o tym pisać ponieważ mój mąż nigdy nie zrobił mi krzywdy, nigdy nie okłamał a ja wpadłam w ramiona innego bo nie mogłam liczyć na partnerski związek we własnym domu. Teraz jestem mądrzejsza o bolesne doświadczenia i wiem że inaczej należało rozwiązać moje małżeńskie problemy. Tylko jest już za późno.

Anonymous - 2011-04-26, 23:59

Chciałbym żeby moja żona też kiedyś przejrzała na oczy. Ja jestem z tej drugiej strony. Z tym, że żona nie chce wracać choć z jej romansu chyba nici, ale pewnie wciąż na coś liczy.

I tak się wszyscy poranieni spotykamy tutaj. Eh....

Napiszesz coś więcej?

Mąż znalazł sobie kogoś nowego? Jesteś po rozwodzie? Jak się rozpadł Twój romans? Czemu rozpadło się Twoje małżeństwo? Jak to się stało, że otrzeźwiałaś?

Dobrej nocy!

Anonymous - 2011-04-27, 07:45

marcia napisał/a:
Teraz jestem mądrzejsza o bolesne doświadczenia i wiem że inaczej należało rozwiązać moje małżeńskie problemy. Tylko jest już za późno.
- nigdy nie jest za pózno

zbyt mało napisałaś co dzieje sie teraz aby spróbowac podsunąć ci jakś myśl?
Oddaj ten ból Panu Bogu i trwaj w nim cierpliwie.

Anonymous - 2011-04-27, 07:48

Witaj
Każdy człowiek ma w swoim życiu taki moment kiedy nikt mu nie podpowiada gotowych rozwiązań i wtedy słucha sam siebie, zagląda to wnętrza najgłębiej jak się da i to jest ten moment otrzeźwienia jak to nazwałaś. Napiszę Ci później coś więcej bo muszę lecieć do pracy. Powiem Ci tylko tyle że cały czas walczę i szybko się nie poddam.

Anonymous - 2011-04-27, 07:53

marcia napisał/a:
Powiem Ci tylko tyle że cały czas walczę i szybko się nie poddam.
to super stwierdzenie :lol:
Anonymous - 2011-04-27, 11:49

marcia napisał/a:
Teraz jestem mądrzejsza o bolesne doświadczenia i wiem że inaczej należało rozwiązać moje małżeńskie problemy. Tylko jest już za późno.


Ja tak jak Wujt jestem z tej drugiej strony.
Obecnie jesteś napewno mądrzejsza o swoje doświadczenia i dobrze, że widzisz swoje błędy.
To już pierwszy krok na początku długiej drogi do uzdrowienia Twojego Małżeństwa.
I pamiętaj.........Nigdy nie jest za późno!

Ja pomimo, że jestem już po rozwodzie nadal wierzę, że moja Żona kiedyś uwierzy, że nigdy nie jest za późno.


Teraz czas na drugi krok.
Czytaj to forum, książki które tu polecają, słuchaj audycji, wykładów i kazań do których linki można znaleźć na forum. To wszystko daje siłę i moc do trwania i mądrego postępowania w dalszym życiu.

I najważniejsze.......im bliżej Boga tym łatwiej to wszystko przejdziesz.

Powodzenia :-)

Anonymous - 2011-04-27, 16:28

marcia,

Witaj,
to wspaniałe, że wkroczyłaś na drogę ku uzdrowieniu. Forum będzie Ci pomocne, ale są też Ogniska w realu, może masz jakieś blisko siebie? Na górze strony są miasta i kliknięcie na nie otwiera linki do stron informacyjnych.
A od siebie na początek polecam film Ognioodporny.:
http://www.kryzys.org/vie...?t=4764&start=0
Uczy wytrwałości , konsekwencji i pokonywania pychy. Może uda Ci się kupić też tą książkę:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=6065
Miej Odwagę Kochać
Autor:Kendrick Stephen, Kendrick Alex
Wydawca:Wydawnictwo Nowa Proza
I oczywiście całe forum Twoje, czytaj, chłoń, wymieniaj doświadczenia i wątpliwości.

Anonymous - 2011-04-27, 19:15

witam ponownie,
właśnie skończyłam znów płakać i postanowiłam dokończyć moją historię.
Mój romans trwał 1 rok. Mężczyzna z którym się spotykałam również miał nieudane małżeństwo i z pewnością to nas zbliżyło najpierw przyjaźń później coś więcej. Mój mąż walczył o mnie przez ten rok i naprawdę się starał robił wszystko nawet to o co w życiu bym go nie podejrzewała. Byłam pod wrażeniem ale powiedziałam mu że już go nie kocham i żeby przestał bo rani siebie a ja też nie jestem obojętna na jego starania. Był również na tym forum z naszą historią i czytał te książki które ja teraz czytam i oglądał film "Ognioodporny" który i ja teraz widziałam po raz drugi. Śmiałam się z jego nagłego nawrócenia i że czyta te wszystkie książki a teraz robię dokładnie to samo. I tak jak ja odtrącałam jego przez ten rok to on robi teraz to samo. Obecnie spotyka się z Kobieta która też ma nieciekawe małżeństwo. Tylko że sypiamy czasem ze sobą i on oszukuje również ją. Ja czuję się w tej sytuacji fatalnie i nie wiem co mam zrobić. Walczę o niego a on po prostu teraz żyje pełnią życia. Ja wiem że mężczyźni urazy chowają bardzo długo i najlepiej działa zasada oko za oko, ale te wszystkie upokorzenia jakie mnie spotykają co dzień przerastają mnie. Miałam już najgorsze myśli, odechciewa mi się żyć i jedynie dzieci trzymają mnie przy życiu. :oops:

[ Dodano: 2011-04-27, 19:27 ]
Kiedy dowiedziałam się z kim spotyka się mój mąż umówiłam się z nią na spotkanie. Jest to kobieta bardzo szczera więc mogłyśmy szczerze porozmawiać. Powiedziała mi że się spotykają od 2 miesięcy i że jest im dobrze, pokazywała mi ich smsy, gdy je czytałam myślałam ze serce mi pęknie. Miałam z mężem poważną rozmowę o rozwodzie i po tej rozmowie stwierdził że teraz może zacząć układać sobie życie i zaczął się z nią spotykać. On teraz powtarza mi ze to co on teraz robi to nie jest zdrada tak jak mój romans ponieważ my już rozmawialiśmy o rozwodzie i to jest jego najlepsza wymówka i nią się usprawiedliwia. Jak rozmawiałam z nią podczas spotkania dowiedziałam się że z nią spał wiec jej powiedziałam że ze mną też nadal śpi. Była zdziwiona tym faktem i była na niego zła ponieważ on jej o tym nie powiedział. Jak przespał się ze mną w Święta prosił mnie żebym nic jej nie mówiła bo ona mu już nie zaufa. Czuję się tak fatalnie w tej sytuacji ponieważ ja walczę o niego i robię wszystko a on się dobrze bawi i prosi mnie o milczenie. Mało to powiedział mi że muszę odbudować jego zaufanie jeśli chcę się starać i ja w tym momencie poczułam się w sytuacji bez wyjścia. To szantaż emocjonalny i nie wiem co mam zrobić w tej sytuacji ponieważ mam ochotę powiedzieć jej o wszystkim ale nie mogę. Powiedział że jeśli jej coś powiem to on ją straci i i tak znajdzie inną a do mnie straci zaufanie itd. :-(

Anonymous - 2011-04-27, 19:41

Zdradzacz zdradza zdradzacza i ma żal o zdradę do zdradzacza.............
Ależ to pogibane.................
A miłość kończy się tam gdzie zaczyna się krzywda drugiego człowieka.
Straszne są te "popaprania".Moje też.............

Anonymous - 2011-04-27, 19:50

Nawet nie wiecie jak to boli. Jeśli mężczyzna o którego się walczy odpłaca pięknym za nadobne i czerpie z tego niespożytą przyjemność i wykorzystuje to ze jestem dobra w każdym momencie. Czuję się upokorzona i źle mi samej ze sobą. To ja zdradziłam i miałam romans i wiem że teraz ponoszę za to karę i że będę jeszcze długo cierpieć. Nie wiem co mam począć. Jestem w kropce. Zmieniłam całe moje życie dla tych starań, poszły w bok koleżanki, spotkania z pracy, imprezy integracyjne i nawet zaniedbuje pracę bo może wyjazdy służbowe zmniejszyły się o ponad połowę. Tylko że boje się że to wszystko to walka z wiatrakami i że mojemu mężowi podoba się takie życie. Boję się że on nigdy mi nie wybaczy i cały czas będzie mi powtarzał że on już nic nie chce że za bardzo go skrzywdziłam i że nigdy nie będziemy razem. Czasami daje mi promyk nadziei mówiąc: cierpliwość popłaca, albo używa zwrotu- chyba już nigdy..... Ja widzę tą nadzieję w każdym jego dobrym geście w każdym miłym słowie. Wiem że to może też naiwne z mojej strony bo ta walka o niego mnie zaślepia i pochłania bez reszty ale straciłam już wszystko więc nie mam nic do stracenia. :oops:
Anonymous - 2011-04-27, 19:52

Cytat:
Nawet nie wiecie jak to boli

A skąd wiesz że nie wiemy?

Anonymous - 2011-04-27, 21:07

nałóg napisał/a:
Zdradzacz zdradza zdradzacza i ma żal o zdradę do zdradzacza.............
Ależ to pogibane


własnie!
przyznam że dośc trafne spojrzenie.

Marcia a gdyby tylko tak mąz chciał dojrzec jedną prawidłowość.

RACHUNKI JUZ WYRÓWNANE-zatem możecie budowac od nowa.

By tylko sie zechciało,ale to chciało tak cięzko przychodzi do głowy

marcia napisał/a:
Nawet nie wiecie jak to boli. Jeśli mężczyzna o którego się walczy odpłaca pięknym za nadobne i czerpie z tego niespożytą przyjemność i wykorzystuje to ze jestem dobra w każdym momencie

marcia by może przyszła ulga -moge napisać jak czuje to facet.

Lecz nie zrobie tego-bo taki był mój wybór,moja decyzja,moja odpowiedzialność.
Nikt niczego mi nie obiecał,nikt niczego nie gwarantował.
Moge mieć żal do siebie-ale z drugiej strony o co?
że staram sie o małżeńtwo??
o naprawe związku??
przełykam gorzka ślinę własnych konsenkwencji i trwam w moim postanowieniu.

a tobie życze tego samego wytrwałości
kiedys to sie musi skończyć

Anonymous - 2011-04-27, 22:10

dziękuje Bruno za słowa otuchy mam nadzieję że to wszystko jeszcze wróci, że jeszcze można wszystko odbudować i porozmawiać jak dwoje dorosłych ludzi którzy po przejściach i doświadczeniach życiowych będą mądrzejsi. Ale najważniejsza jest ta chęć z obu stron i mam nadzieję ze doczekam kiedyś tego pięknego dnia.
Anonymous - 2011-04-28, 00:34

no tak....mądry polak po szkodzie....samo życie....
Marcia... napisałaś "usprawiedliwienie" dlaczego sie stało.... nie uznaje,nie toleruje,ale......mam zrozumienie.
Nie będę Ci prawić morałów, bo Ty juz wiesz.....mogłaś inaczej...nawaliłaś.....teraz czujesz i doświadczasz(ponosisz konsekwencje).
Zgotowałaś mężowi piekło.
Mąż starał sie, walczył......w końcu wysiadł i zgotował piekło Tobie.
Masz dość,upokorzenia przerastają,odechciewa się żyć.......dokładnie to samo czuł mąż.
Co dalej???

Piszesz...zmieniłam swoje życie,poszły w bok kolezanki,imprezy,praca.....i nic...tylko obawa,ze męzowi się podoba,a to wszystko to walka z wiatrakami.

Marcia...zmieniłaś coś ,bo poczułaś że "coś" tracisz,czy zmieniłaś,bo w końcu zrozumiałaś,że robisz źle?

hm.....zadałam pytanie,a teraz sama sie zastanawiam czy właściwe...
Znajac życie....zwykle najpierw musimy dostać w tyłek,musi zaboleć i czasem musimy cos stracić...żeby się spamietać,zacząć właściwie działać i zmieniać.

Tak ,czy siak...ważne że sie stało.

Pozostaje pytanie .....co dalej,jak zyć,jak postepować?

Marcia...zmieniłaś to i owo,dla męża,jemu być może sie podoba,(stara sie,przy okazji cierpi jak ja niegdyś) a co z Bogiem?
Czy Jego przeprosiłaś,czy Jemu wyznałaś,Jego prosiłaś????


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group