Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Bez niego moje życie bedzie puste

Anonymous - 2011-04-08, 10:26
Temat postu: Bez niego moje życie bedzie puste
Witam was wszystkich. Postanowiłam napisac, bo świat mi się zaczął walic.

Zacznę od początku. W tym miesiącu będzie 11 lat jak jestesmy razem. Jak w kazdym związku bylo raz lepiej, raz gorzej. Przezyliśmy wiele cudownych chwil, ON zawsze o mnie dbał, okazywał miłośc itp jednakże nasz związek był specyficzny, bo, chociaż miałam wszystko czego zapragnełam to czesto czułam się przy nim mało dowartościowana, on zwracał uwage na moj wyglad, ubior itp i gdy cos było nie tak jak powinno to czesto wracałam do domu i płakałam, myśląc ze nigdy nie bede dosc dobra dla niego, tym mysleniem wpedziłam się w mega kompleksy. Tak sobie trwalismy w tym wszystkim przez 9 lat, i suma sumarum bylo to pieknych 9 lat. Jednak ja wszystko zniszczyłam...

Ktos sie pojawił na horyzoncie, zaczal mowic piekne słowa, 'doceniac' i ja głupia uwierzyłam. Chciałam zostawic mojego dotychczasowego partnera zarzekajac sie ze nikogo nie poznałam, ze poprost chce byc sama. (zanim to nastapilo, jeszcze wczesniej wyjechalam i tam 'wpadłam', ten nowy wydawal mi sie taki fajny, superancki). Moj partner wtedy postanowił zawalczyc o nas, zamieszkalismy razem, układało nam sie dobrze, ale ja nadal go oszukiwałam utrzymujac kontakt z tamtym. Zachowałam sie jak nie powiem co. Gdy teraz o tym mysle czuje tak ogromne obrzydzenie, bo niszczyłam cos tak pieknego, jego zaufanie do mnie itp. Gdy moj partner odkrył co robie postawil ultimatum. Wybrałam jego, obiecalismy sobie wiernosc, ze zostawimy to bagno za nami. On zachował sie naprawde szlachetnie. W miedzyczasie zaszłam w ciaze, wprowadzilismy sie do nowego domu i wszystko zaczeło sie pieknie układac. Czasem bywaly gorsze dni, ale ogolnie widziałam nas oczami wyobrazni jako staruszków trzymających się za ręke. Pięka perspektywa... Jednak jak to ja znow wszystko zniszczyłam.

Obiecałam mu czystosc, zadnego bagna, szczerosc itp ale raz mi cos odwalilo i wpisalam w google nazwisko tamtego... Nie wiem po co, bo na mysl o tym wszystkim, o przeszłosci chce mi sie wymiotowac(dosłownie). Znalazłam tam jego siostre, odsłuchałam kilka piosenek ktore nagrała a ktorych niegdy wczesniej nie słuchałam i nie odczuwajac zadnych wiekszych emocji zamknelam strone i na tym sie skonczylo. Moj partner sie o tym dowiedział i wszystko legło w gruzach. Mowi ze nie mamy po drodze, ze ja chce innych rzeczy niz on, ze mam inna moralnosc. Nie wierzy juz w zadne moje słowo. A ja jestem tak potwornie zła na siebie, ciagle płacze i nie moge przestac myslec o tym jaka głupia jestem i jak go mocno kocham. tamto procz tego ze przeorało moja i jego psychike nie mialo dla mnie zadnego znaczenia. Popełniłam kolejny głupi bład wpisujac jedno hasło w google :cry: On zawsze był moim kochanym Słoneczkiem i tak bardzo chciałam zeby zawsze swiecił tylko dla mnie, tak bardzo go kocham i nie potrafie sobie tego wszystkiego wybaczyc. Obiecałam sobie ze jak bedzie chciał to ja znikne z jego zycia, ale jednak nie potrafie go zostawic, nie wyobrazam sobie mojego zycia bez niego, tak wielka czastka mnie zawsze byl i nie chce zeby to sie kiedykolwiek zmieniło. Siedze cały czas jak struta i nie wiem co robic, wszelkie proby rozmowy spełzają na niczym a jesli odpowiada to z wielka ironia. Cos w nim pękło. Zawsze uwazałam ze złapałamPana Boga za nogi. On jest NAPRWDE najcudowniejsza istota jaka kiedykolwiek poznałam i nie przesadzam mowiąc że bez niego moje zycie straci kolory i sens.

Mamy cudowne dziecko i keidys mu obiecałam ze nigdy nie bedzie tak ze bedzie ono wykorzystywane w walce pomiedzy nami. Całą sytuację komplikuje również fakt, ze jestem teraz w ciazy, pierwszy trymestr. Boje sie strasznie tego, co przyniesie kolejny dzien. Tak bardzo sie cieszylam, ze bedziemy mieli pełną rodzine, mielismy sie(w koncu!) pobrac... Nie wiem co ze soba zrobic, strasznie cierpimy, oboje... tak bardzo go kocham!

Anonymous - 2011-04-08, 15:17

BezSerca,
Witaj na forum.
Twoja historia smutna jak wszystkie, które tu się zaczynają. Nie znaczy jednak,że smutno się wszystkie kończą. Jest tu wiele przykładów,że ludzka determinacja idąc pod rękę z Bogiem potrafi przenosić góry i leczyć najiększe rany. Mamy tu już sporą gromadkę uleczonych i pogodzonych małżonków. Zatem nie smuć się.

BezSerca napisał/a:
Zacznę od początku. W tym miesiącu będzie 11 lat jak jestesmy razem. Jak w kazdym związku bylo raz lepiej, raz gorzej. Przezyliśmy wiele cudownych chwil, ON zawsze o mnie dbał, okazywał miłośc itp jednakże nasz związek był specyficzny, bo, chociaż miałam wszystko czego zapragnełam to czesto czułam się przy nim mało dowartościowana, [..]wpedziłam się w mega kompleksy. Tak sobie trwalismy w tym wszystkim przez 9 lat, i suma sumarum bylo to pieknych 9 lat. Jednak ja wszystko zniszczyłam...


Trochę to dziwnie brzmi. Jesteśmy razem, ale czy w związku sakramentalnym? Bo dalej piszesz nie o mężu, ale o partnerze.
Było cudownie, a jednak jestem zakompleksiona i niedowartościowana? To w końcu jak było?
BezSerca napisał/a:
Ktos sie pojawił na horyzoncie, zaczal mowic piekne słowa, 'doceniac' i ja głupia uwierzyłam. Chciałam zostawic mojego dotychczasowego partnera zarzekajac sie ze nikogo nie poznałam, ze poprost chce byc sama.

Czego Ci brakowało,że tak łatwo zrezygnowałaś ze swojego szczęścia z dotychczasowym mężczyzną Twojego życia?
BezSerca napisał/a:
Obiecałam mu czystosc, zadnego bagna, szczerosc itp ale raz mi cos odwalilo i wpisalam w google nazwisko tamtego...

Jeśli to co napisałaś dalej jest prawdą, to skąd ten wynikły problem. Do googli wpisuje się różne rzeczy i naziska, ale to nie jest powód do małżeńskich sporów, problem rodzi się gdy nie umiemy poprawnie skorzystać z informacji uzyskanych z netu. Pomyśl może jakoś zmieniłaś swoje zachowanie wobec drugiej połówki po tym serfowaniu?
BezSerca napisał/a:
Zawsze uwazałam ze złapałamPana Boga za nogi. On jest NAPRWDE najcudowniejsza istota jaka kiedykolwiek poznałam i nie przesadzam mowiąc że bez niego moje zycie straci kolory i sens.

Tak, to typowa reakcja na stres i odwrócenie proporcji.
Dla każdego to Bóg powinien być najważniejszy, a gdzie On jest na pierwszym miejscu tam wszystko jest na swoim miejscu. A zatem Pana Boga łapiemy za nogi nie z powodu mężczyzny tylko z powodu tego,że zapraszając Go do domu, On zgadza się w nim zamieszkać, błogosławi nam dobrym mężem i dziećmi ( jeśli taka Jego wola), a także spokojem i harmonią pożycia.

Nie napisałaś nic o tym jakie miejsce zajmuje w Waszym życiu Bóg i Jego przykazania, co zrobiłaś dla odbudowania związku po zdradzie, poza uzyskaniem przebaczenia od drugiej strony.

W Twoim krótkim poście zawarta jest cała kopalnia problemów, które powoli z Bożą pomocą możesz rozwiązać dla Waszego dobra, szczególnie,że nosisz pod sercem nowe życie.
Myślę,że ten kryzys w tym momencie, to wynik ogromnej Miłości Boga do tego maluszka pod Twoim sercem. Zapewne pragnie, aby urodziło się w atmosferze pięknej miłości małżeńskiej i stąd interwencja może dla Ciebie dotkliwa, ale przez to nie pozwalająca się zbyć milczeniem. Dziś może tego tak nie odczujesz, ale z perspektyy czasu dostrzeżesz tę Miłość czułą i cierpliwą.

Anonymous - 2011-04-08, 15:27

Ale najpierw chyba powinien być ślub...?
chociaż nie wiem czy to dobre w tej sytuacji.

Anonymous - 2011-04-08, 17:57

Mada27
dobrze ze napisalas , bo to znaczy ze zaczynasz szukac , szukac tego co "naprawde" wazne. A juz samo pragnienie zmiany czegos w tak zagmatwanym zyciu - to juz krok do przodu...
W sercu jest miejsce ktore Bog chce dotknac Swoja Miloscia - pozwol Mu....
Mada nie wiem czy teraz jest czas na slub, moze to dobry czas na " uslyszenie " tego co Jezus chce Ci powiedziec przez te wszystkie sytuacje ktore dzieja sie w okol Ciebie i w Tobie...moze to jest pierwszy krok...
Nie spiesz sie , z niczym ....postaraj sie sluchac tego co mowia Ci Twoje uczucia,sumienie...
Ciesze sie ze jestes....

Anonymous - 2011-04-08, 18:05

Wiara.......coś pokręciłaś.........

Bez Serca.................a wiesz co to są konsekwencje wyborów i postaw????

Anonymous - 2011-04-08, 21:10

Witam,
Bardzo dziekuje za wszystkie odpowiedzi.

BezSerca napisał/a:
Zacznę od początku. W tym miesiącu będzie 11 lat jak jestesmy razem. Jak w kazdym związku bylo raz lepiej, raz gorzej. Przezyliśmy wiele cudownych chwil, ON zawsze o mnie dbał, okazywał miłośc itp jednakże nasz związek był specyficzny, bo, chociaż miałam wszystko czego zapragnełam to czesto czułam się przy nim mało dowartościowana, [..]wpedziłam się w mega kompleksy. Tak sobie trwalismy w tym wszystkim przez 9 lat, i suma sumarum bylo to pieknych 9 lat. Jednak ja wszystko zniszczyłam...


Trochę to dziwnie brzmi. Jesteśmy razem, ale czy w związku sakramentalnym? Bo dalej piszesz nie o mężu, ale o partnerze.
Było cudownie, a jednak jestem zakompleksiona i niedowartościowana? To w końcu jak było?


Nie jestesmy małżeństwem, niestety. Zaręczyliśmy się 4 lata temu i temat ucichł. Mieliśmy się pobrac w czerwcu zeszłego roku, ale okazał się, że jestem w ciaży i postanowiliśmy poczekac i odłożyc slub gdyz jedna z naszych znajomych, podczas przygotowan do swojego slubu poroniła przez stres jej towarzyszący, wystraszylismy sie i ustalilismy date na czerwiec tego roku (znow jestem w ciazy, ale ceremonia miała byc skromna)

Tak, było cudownie. To taki paradoks, ale pomimo tego jego czepiania sie o moj wyglad (czasem nawet sposob chodzenia) to dawał mi ogromne poczucie bezpieczenstwa. Nikomu tak jak jemu nie zaufałam, potrafiłam sie mu zwierzyc i zawsze miałam w nim oparcie. A pozatym sadziłam, ze tak wiele dla mnie robi, wiec ja moge tez zrobic cos dla niego zeby byl zadowolony.

BezSerca napisał/a:
Ktos sie pojawił na horyzoncie, zaczal mowic piekne słowa, 'doceniac' i ja głupia uwierzyłam. Chciałam zostawic mojego dotychczasowego partnera zarzekajac sie ze nikogo nie poznałam, ze poprost chce byc sama.

Czego Ci brakowało,że tak łatwo zrezygnowałaś ze swojego szczęścia z dotychczasowym mężczyzną Twojego życia?

No właśnie chyba tego ze ktos mowil (Jakie to banalne i trywialne) jaka jestem naj, naj. Czułam sie fajnie, co tu ukrywac, zapomnialam o kompleksach.Procz tych słow człowiek ten nie mial nic co by mnie w nim zainteresowało. Dałam sie podejsc jak jakas małolata.
Chyba tez chodziło o to, ze własnie tematu slubu nie bylo. Moze nie bylam pewna czy moj partner chce tak naprawde byc ze mna (zawsze uwazalam ze nie jestem jego warta i sadziłam ze on nie chce zebym została jego zoną)

BezSerca napisał/a:
Obiecałam mu czystosc, zadnego bagna, szczerosc itp ale raz mi cos odwalilo i wpisalam w google nazwisko tamtego...

Jeśli to co napisałaś dalej jest prawdą, to skąd ten wynikły problem. Do googli wpisuje się różne rzeczy i naziska, ale to nie jest powód do małżeńskich sporów, problem rodzi się gdy nie umiemy poprawnie skorzystać z informacji uzyskanych z netu. Pomyśl może jakoś zmieniłaś swoje zachowanie wobec drugiej połówki po tym serfowaniu?

Naprawde wpisalam to naziwko, wyskoczyl link do bodajze facebooka jego siostry (której nigdy nie poznałam i watpie ze ona wie o moim istnieniu) i tam bylo kilka piosenek. Ja nawet nie pamietam kiedy to bylo, splynelo to po mnie jak woda po kaczce. Oczywiscie nie czułam sie z tym najlepiej, nie wiem ki diabeł mnie podkusił, ale naprawde zapomnialam o tym. Z tym gosciem absolutnie zadnego kontatku nie szukałam, nie rozmawialam z nim itp

BezSerca napisał/a:
Zawsze uwazałam ze złapałamPana Boga za nogi. On jest NAPRWDE najcudowniejsza istota jaka kiedykolwiek poznałam i nie przesadzam mowiąc że bez niego moje zycie straci kolory i sens.

Tak, to typowa reakcja na stres i odwrócenie proporcji.
Dla każdego to Bóg powinien być najważniejszy, a gdzie On jest na pierwszym miejscu tam wszystko jest na swoim miejscu. A zatem Pana Boga łapiemy za nogi nie z powodu mężczyzny tylko z powodu tego,że zapraszając Go do domu, On zgadza się w nim zamieszkać, błogosławi nam dobrym mężem i dziećmi ( jeśli taka Jego wola), a także spokojem i harmonią pożycia.


Zanim to wszystko się zdarzyło, ta sytuacja sprzed dwóch lat to przyznam, że do Boga zwracałam się niezbyt czesto, jak to się mówi 'Jak trwoga to do Boga'
Po tamtej sytuacji chciałam się 'oczyścic' i tak rozpoczal sie moj dialog z Bogiem. Z moim partnerem chodzimy do kościoła (nie zawsze, ale rzadko sie zdarza zebysmy nie poszli) Bóg odgrywa bardzo ważną rolę w moim, naszym życiu. Pomógł mi nie raz, dał cudowne dziecko i cudownego partnera. Codziennie się modlę i proszę o łaskę dla nas i całej rodziny.

Nie napisałaś nic o tym jakie miejsce zajmuje w Waszym życiu Bóg i Jego przykazania, co zrobiłaś dla odbudowania związku po zdradzie, poza uzyskaniem przebaczenia od drugiej strony.

Stałam się chyba bardziej pokorna, tak bardzo chciałam pokazac partnerowi, ze na niego zasługuje, ze go kocham i powiedziałam, ze dam mu tyle czasu ile trzeba aby odzyskac jego zaufanie.

W Twoim krótkim poście zawarta jest cała kopalnia problemów, które powoli z Bożą pomocą możesz rozwiązać dla Waszego dobra, szczególnie,że nosisz pod sercem nowe życie.
Myślę,że ten kryzys w tym momencie, to wynik ogromnej Miłości Boga do tego maluszka pod Twoim sercem. Zapewne pragnie, aby urodziło się w atmosferze pięknej miłości małżeńskiej i stąd interwencja może dla Ciebie dotkliwa, ale przez to nie pozwalająca się zbyć milczeniem. Dziś może tego tak nie odczujesz, ale z perspektyy czasu dostrzeżesz tę Miłość czułą i cierpliwą.[/quote]


Szczerze wierzę, że masz racje

[ Dodano: 2011-04-08, 21:18 ]
Wiara47, ja bardzo chce sie zmienic, chce byc czysta, zmyc te wszystkie grzechy i dac szczescie sobie i naszej rodzinie.

Nałóg, chyba ponosze własnie konsekswencje swojego głupiego i samolubnego zachowania i postawy jaka przez pewnien okres pokazywałam :( Nie wiem, czy o to Ci chodzi...

Ehh, serce mi pęka i tak bardzo chce mi sie krzyczec jak pomysle ile straciłam i jak skrzywdziłam siebie, jego i nasze dzieci (w tym jedno nienarodzone)

Anonymous - 2011-04-09, 11:34

Cytat:
Ehh, serce mi pęka i tak bardzo chce mi sie krzyczec jak pomysle ile straciłam i jak skrzywdziłam siebie, jego i nasze dzieci (w tym jedno nienarodzone)

Pomyśl również o tym, że Pan już Ci wybaczył.
Pogody ducha

Anonymous - 2011-04-09, 12:41

BezSerca napisał/a:
Nie wiem co ze soba zrobic, strasznie cierpimy, oboje



Trzeba zacząć od siebie

Może nasze warsztaty 12 krokowe????

lada chwila rozpoczynamy druga edycje warsztatów w wersji internetowej


http://www.kryzys.org/vie...p=118016#118016

a tu obietnice 12- kroków

Zapraszam

Anonymous - 2011-04-09, 14:58

Ważne, aby wybaczyć sobie, jesli jest między Wami miłość, a wnioskuję, że tak, na pewno sobie proadzicie. Czas leczy rany. Spróbujcie 12 kroków.
Anonymous - 2011-04-09, 23:40

BezSerca napisał/a:
Nie jestesmy małżeństwem, niestety. Zaręczyliśmy się 4 lata temu i temat ucichł.


Witaj,
skoro tak się sprawy mają, to trzeba abyś wiedziała,że trzeba przepracowac problemy jakie się z tym wiążą.
Z własnego doświadczenia wiem,że większość ludzkich problemów, nie tylko małżeńskich i rodzinnych bierze początek od zniszczenia w sobie czystości. Dotyczy to czystości cielesnej, duchowej, myśli , słowa, uczuć, spojrzenia itd.
Wiesz nie jest to jednak koniec świata, bo jesli tylko pragniesz to naprawić to istnieje Miłość silniejsza od grzechu i potrafiąca przywrócić Ci czystość w każdej dziedzinie życia. I chyba właśnie tego będziesz musiała się podjąć nie tylko dla siebie, ale także dla dzieci. Tylko w czystości można budować zdrową rodzinę, więzi i relacje międzyludzkie.
Ta czystość przekłada się także na terapie psychologiczne, rekolekcje przedmałżeńskie, zdrowe i mądre przeżycie okresu narzeczeńskiego.
Abyś łatwiej mnie zrozumiała dobrze byś wysłuchała audycji:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4738
z tego wątku- to dotyczy tematu poczęć dzieci bez sakramentu małżeństwa- konsekwencji duchowych i jak reagować- nie chodzi o to abyś się denerwowała, ale o wiedzę jaka Ci będzie potrzebna, byś znajdywała drogi do uzdrowienia, nie macając po omacku.
-tu masz informacje o tym czym jest sakrament małżeństwa i jakie rodzi realia, pozbędziesz się mżonek i nierealnych oczekiwań:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=5774
- tu trochę materiałów o odzyskiwaniu czystości ( to dla małżeństw, ale przy tym będą też materiały dla narzeczonych)
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784
Ponieważ nie napisałaś skąd jesteś to ciężko Ci podpowiedzieć gdzie konkretnie możesz o tym porozmawiać w realu z kimś kompetentnym, ale jeśli może gdzieś jesteś z okolic Torunia to tam jest mozliwość umówić się na rozmowę z ks. Kiełpińskim i on najlepiej wyłożyłby Ci wszystkie aspekty, podpowiadając praktyczne rozwiązania.

Jesteś w tej chwili w takim momencie życia, że jako kobieta i matka potrzebujesz spokoju, miłości i zrozumienia,a nie szarpaniny i niepokoju. Niestety człowiek i tylko człowiek sam Ci tego nie zapewni, znajdziesz to u Boga i od Niego trzeba zaczynać.
Porozmawiaj z nim od serca, a zobaczysz,że poda Ci najlepsze i najskuteczniejsze drogi, abyś mogła żyć uczciwie i założyć szczęśliwą rodzinę.
Może poproś o prowadzenie Ducha Św., a jeśli nie masz odwagi to mamy Maryję. Matkę,żonę, naszą najlepszą powiernicę i zawsze chętną wyciągnąć rękę do dziecka, które potrzebuje pomocy i woła Ją .

Tak sobie myślę,że wsparcie emocjonalno-duchowe mogłabyś także znaleźć w parafii w grupie dla młodych mam, większość parafii prowadzi takie grupy, czasem są częścią np. Domowego Kościoła czy Rodzin Nazaretańskich. Rozejżyj się u siebie, będzie Ci łatwiej. Przy okazji , czy chodziliście już z narzeczonym na nauki przedmałżeńskie? Podczas takich spotkań wiele pytań znajduje odpowiedzi, a problemy można obejrzeć w innym świetle.

I tak sobie myślę, czy masz możliwość terapii u chrześcijańskiego psychologa?

Anonymous - 2011-04-10, 00:01

Witam nocną porą,

Jarosław napisał/a:
Pomyśl również o tym, że Pan już Ci wybaczył.
Pogody ducha


Gdy o tym pomyślę, że Pan mi wybaczył to czuję się lepiej, jednak nie bede ukrywac, ze nawet przed Bogiem odczuwam wstyd...

Mirakulum napisał/a:
Trzeba zacząć od siebie

Może nasze warsztaty 12 krokowe????


Muszę się zorientowac, czy sa gdzies w poblizu mojego miesca zamieszkania. Chetnie skorzystałabym z tego typu terapii i pomocy.

mariak napisał/a:
Ważne, aby wybaczyć sobie, jesli jest między Wami miłość, a wnioskuję, że tak, na pewno sobie proadzicie. Czas leczy rany.


Wiem, ze czas leczy rany i dam go mojemu ukochanemu tak duzo, jak bedzie potrzebował.

kinga2 napisał/a:
Wiesz nie jest to jednak koniec świata, bo jesli tylko pragniesz to naprawić to istnieje Miłość silniejsza od grzechu i potrafiąca przywrócić Ci czystość w każdej dziedzinie życia. I chyba właśnie tego będziesz musiała się podjąć nie tylko dla siebie, ale także dla dzieci. Tylko w czystości można budować zdrową rodzinę, więzi i relacje międzyludzkie.


No właśnie tego chce, tej czystości, chce aby nasz dom byl dla nas oazą, gdzie wszystko jest czyste, naprawde pragne zdrowej rodziny, zdrowych relacji i wzajemnej miłości, szacunku i zaufania (chociaz z tym trzeba bedzie poczekac)


Wszystkie linki posprawdzam jutro, bo teraz nie mam juz sił, bardzo Ci za nie dziękuję.

kinga2 napisał/a:
Jesteś w tej chwili w takim momencie życia, że jako kobieta i matka potrzebujesz spokoju, miłości i zrozumienia,a nie szarpaniny i niepokoju.


Masz rację, staram się jak moge zeby sie nie stresowac, ale w obecnej chwili jest to bardzo trudne. Ja zawsze się wszystkim bardzo przejmowalam, jednak moją słabą stroną było najpierw 'robienie' a pozniej myslenie. Teraz sa tego konsekwencje :-/

Ps. Nie jestem z Torunia, mieszkam na Śląsku

Bóg zapłac za wasze dobre słowa. Spokojnej nocy


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group