Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Ja też zostałam zdradzona

Anonymous - 2011-04-03, 23:05

Jak widzisz, masz całkowitą rację czując tak jak czujesz. Skoro mąż stał się Twoim mężem to w Jego życiu nie ma już miejsca na platoniczne miłości i zauroczenia do innych kobiet. Każda taka sytuacja jest cudzołóstwem ponieważ godzi w Jedność małżeńską.

Ja też zostałam zdradzona we wszystkich chyba znaczeniach tego słowa. Pomimo, że upłynęło od tego czasu już ponad dwa lata, nadal czuję się oszukana i zdradzona, zawiedziona... Walczę wciąż o odbudowę naszego małżeństwa, mój mąż wciąż jest ze mną ale pomimo świadomości faktu, że jest moim mężem i nie ma tu miejsca na inne kobiety, nie potrafi kategorycznie skończyć z tamtą historią (tam ma nieślubne dziecko).
Przeżywamy wzloty i upadki naszego małżeństwa- kilka tygodni czy miesięcy budujemy od nowa aby potem w 5 minut wszystko stracić.

Walka trwa- walka ze wszech stron: męża z pokusami, moja ze słabością, zmęczeniem i zniecierpliwieniem. Ona walczy o niego. Ale im dłużej to trwa, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że wygra nasze małżeństwo i będziemy razem tak szczęśliwi, jak jeszcze nigdy.
Modlitwa, czasami wspólna, daje mi siłę do życia, zajmowania się naszymi dziećmi. Czasem zdaje mi się, np. teraz, że już dłużej nie dam rady, że kolejnej próby lub kolejnego upadku nie zniosę, ale zawsze podnoszę się, bo Pan jest ze mną. Powierzam Mu swoje życie, swoje małżeństwo i swoją rodzinę, każdy dzień, zawierzam Mu bezgranicznie. I dzieją się takie rzeczy, sytuacje same się rozwiązują, po ludzku rzekłabym, że w tych małych trudnych codziennych sprawach spadam na "cztery łapy". To łaska Pana sprawia, że z nadzieją patrzę i na swoje małżeństwo- powierzyłam je Panu- i ufam, że On nas wyleczy.

A co po ludzku można jeszcze zrobić?
Oczywiście oprócz tzw rozsądnej miłości, czyli wspierania męża w wyrzeczeniu się życia pozamałżeńskiego, braku zgody na tamte kontakty? Poradźcie coś, proszę.

Anonymous - 2011-04-04, 14:06

Hej,

ja jestem elementem podobnej układanki. Moja żona ma mieć dziecko z facetem, który ma żonę i dzieci. My nie żyjemy razem. Oni tak. Nie wiem za bardzo, czy żona ma z nim kontakt. Tamten niby chce mieć kontakt z tym swoimi nowym dzieckiem. Żona pewnie liczy, że on odejdzie od swojej rodziny.

Nie wiem co się robi w takiej sytuacji. Nie wiem jakbym sam się zachował, ale chyba nie da się tak funkcjonować na dwie rodziny. Z jednej strony to nieślubne dziecko powinno mieć ojca, a z drugiej to i tak jak nie zaczną żyć razem to i tak będzie go miało tylko raz na czas, więc co to za ojciec.

Może należałoby zerwać wszelki kontakt i tylko łożyć pieniądze?

Tamta kobieta ma męża? Jakieś inne dzieci?

Ostatnio to jakoś strasznie często słyszę o takich historiach. Byłem na imprezie i tam nie było w zasadzie ani jednej normalnej pary. Dramat :-(

Anonymous - 2011-04-04, 22:46

Witaj WUJT,
tamta kobieta jest panną, jedyne jej dziecko to to z moim mężem, więc nie składa broni, gra nieczysto, bo tylko może zyskać, oczywiście teoretycznie. Mój mąż już kilkakrotnie próbował od rodziny odejść, ale za każdym razem tak na pół gwizdka, szybciej wracał niż odchodził ale potem zaczynał tęsknić, odwiedzać itp. Żadnej przyzwoitości.

Mój mąż ma świadomość ciężaru, jaki wziąłby na siebie rozwodząc się ze mną i nie może tego znieść, a im bardziej ona naciska, tym bardziej on się waha i to mi daje dodatkową nadzieję że w końcu przejrzy na oczy co to za sztuka i na czym jej zależy.

A u Ciebie? Macie dzieci?
Kto wniósł o rozwód i dlaczego?
Próbując przełożyć Twoją układankę na moje doświadczenia to nie wydaje mi się, żeby tamten odszedł od rodziny jeśli jeszcze tego nie zrobił- a jego żona wie?
A z dzieckiem myślę, że należy mieć kontakt nawet okazjonalny, dziecku to jest po prostu winny.

Masz rację, dramat to co się dzieje, ludzie już moralności nie maja żadnej, w ogóle nie biora pod uwagę uczciwości, honoru, miłości, własny egoizm i pogoń za przyjemnością przysłoniły oczy niejednemu i niejednej. Tragedia i smutny znak czasów. :cry:

Anonymous - 2011-04-05, 23:16

Myślisz, że ona specjalnie zaszła w ciążę?

Moja żona zrobiła to chyba specjalnie i w sumie to uwiązała swojego ukochanego do siebie na zawsze. Ciekaw jestem co będzie jak straci nadzieję, że tamten odejdzie od swojej żony. Znajdzie sobie trzeciego? Żeby wszystkim wokół pokazać jaka jest ,,zaradna''. Dziś usłyszałem, że się nią nie interesowałem i to wszystko zepsuło.

Cytat:
Mój mąż już kilkakrotnie próbował od rodziny odejść, ale za każdym razem tak na pół gwizdka, szybciej wracał niż odchodził ale potem zaczynał tęsknić, odwiedzać itp. Żadnej przyzwoitości.

U mnie też podobnie. Najpierw tamten koleś też miał jazdy, że odchodzi teraz że niby zostaje ze swoją żoną, ale z tego co dziś z żoną rozmawiałem to ma zamiar się pojawiać u swojego dziecka.


Cytat:
A u Ciebie? Macie dzieci?

Mamy jedno małe dziecko.

Cytat:
Kto wniósł o rozwód i dlaczego?

Mam napisane ,,w trakcie rozwodu'', bo jak zakładałem profil to żona mówiła, że składa pozew o rozwód. Jak na razie nie złożyła, bo zawsze jest coś, że akurat nie teraz. Nie doszukiwałbym się w tym niczego pozytywnego. Po prostu jej to do niczego nie jest potrzebne, a czas gra na jej korzyść.

Cytat:
Próbując przełożyć Twoją układankę na moje doświadczenia to nie wydaje mi się, żeby tamten odszedł od rodziny jeśli jeszcze tego nie zrobił- a jego żona wie?

Też mi się wydaje, że nie odejdzie, bo przecież powinien to dawno już zrobić, ale trochę się tego boję z uwagi na to, że nie chcę żeby robił za ojca mojej córki. Może już otrzeźwiał.

Jego żona wie o wszystkim od prawie początku tego romansu. Wyjechała raz z dziećmi to za nią pojechał, ale to jakoś nie przeszkodziło mojej żonie zrobić sobie z nim dziecka. Nie wiem, czy on z moją żoną jest czy nie jest. Chyba nie, bo moja żona chyba postawiła to już na ostrzu noża, że albo w jedną albo w drugą, ale nie wiem na 100%.


Cytat:
A z dzieckiem myślę, że należy mieć kontakt nawet okazjonalny, dziecku to jest po prostu winny.

Ładnie z Twojej strony.

Cała moja historia jest tutaj: http://www.kryzys.org/vie...t=5633&start=70
Możesz podbić, bo coś tam znów napisałem.

Cytat:
Masz rację, dramat to co się dzieje, ludzie już moralności nie maja żadnej, w ogóle nie biora pod uwagę uczciwości, honoru, miłości, własny egoizm i pogoń za przyjemnością przysłoniły oczy niejednemu i niejednej. Tragedia i smutny znak czasów.

Wiesz moja żona była porządną, pobożną dziewczyną. Przynajmniej taki mi się wydawało. Teraz czasem sobie myślę, że jej całe zaangażowanie religijne to były praktyki dewotki lub małej dziewczynki na poziomie I Komunii.

Anonymous - 2011-04-06, 08:32

Asiula??? a to pozamałżeńskie dziecko pojawiło się w trakcie Waszego małżeństwa czy przed???
Anonymous - 2011-04-06, 09:57

Hej NAŁÓG,
dziecko pojawiło się w trakcie małżeństwa, gdy ja byłam w ciąży z naszym drugim dzieckiem ona zaszła w ciążę. Moje drugie dziecko jest starsze od dziecka pozamałżeńskiego o pół roku.

[ Dodano: 2011-04-06, 10:37 ]
Witaj WUJT,

[ Dodano: 2011-04-06, 10:33 ]
Wujt napisał/a:
Myślisz, że ona specjalnie zaszła w ciążę?

Moja żona zrobiła to chyba specjalnie i w sumie to uwiązała swojego ukochanego do siebie na zawsze. Ciekaw jestem co będzie jak straci nadzieję, że tamten odejdzie od swojej żony. Znajdzie sobie trzeciego?


W moim przypadku oficjalna wersja jest że to wpadka, ale po numerach jakie ona odstawia to ja juz w nic nie wierzę na pewno więc mogła to zaplanować lub przynajmniej zwiększyć prawdopodobieństwo takiego przypadku.
Daleka jednak jestem od potępiania i jej i Twojej żony. One chyba do końca nie wiedziały co robią, brak świadomości, że poczęcie dziecka nic nie przesądza doprowadził je do sytuacji w której są zawiedzione, że "ukochany" mężczyzna nie zostawił całego świata dla nich. Są sfrustrowane, czują się odrzucone i wykorzystane może i stąd wydaje mi się tak rozpaczliwe działania- w moim przypadku nieczyste zagrania, granie dzieckiem, a w Twoim rzekomy pozew rozwodowy.

Pozwól że sobie pogdybam...
A może Twoja żona rozpaczliwie krzyczy o pomoc " zaopiekuj się mną"??? Przecież najlepszą obroną jest atak- przed emocjami własnymi też.
Walczysz o nią? Przeciez połaczył was nierozerwalny węzeł sakramentalny i dopóki jedna strona chce odbudowy związku to wszystko jest możliwe???

Wujt napisał/a:
Wiesz moja żona była porządną, pobożną dziewczyną. Przynajmniej taki mi się wydawało. Teraz czasem sobie myślę, że jej całe zaangażowanie religijne to były praktyki dewotki lub małej dziewczynki na poziomie I Komunii.


Mój mąż pochodzi z katolickiej i praktykującej rodziny, próbując się podnieść zgłębiliśmy mocno naszą wiarę, ale dalej ulega kuszeniu złego.
Nie oceniaj Swojej żony tak surowo. Praktykujemy religię każdy na swój sposób, jedni płycej inni głębiej. Sytuacje kryzysowe dopiero pokazują cała nasza religijność. U mnie był to przełom, religia pokierowała moimi poczynaniami, bo są sprawy, których "po ludzku" nie ułożysz- bo tu krzywdzisz i tam krzywdzisz, tu dzieci i tu dzieci, tu uczucia i tam też. Dopiero jak przyłożysz miarkę"bożego prawa" wszystko daje się wytumaczyć.
Oczywiście jej wolna wola i jej wybory zaprowadziły ją tam, gdzie teraz jest, ale przecież LUDZKA RZECZ UPADAĆ, ale potem trzeba WSTAĆ. Nie wiem jak ty na to patrzysz, ale ja widzę mojego męża jako zagubionego człowieka, któremu trzeba pomóc. Wciąż moja ręka jest do niego wyciągnięta, chcę pomóc mu wstać. Wybaczyłeś jej?

"Bo jeśli Bóg z nami to kto przeciw nam?"

Anonymous - 2011-04-06, 12:03

Cytat:
Pozwól że sobie pogdybam...
A może Twoja żona rozpaczliwie krzyczy o pomoc " zaopiekuj się mną"??? Przecież najlepszą obroną jest atak- przed emocjami własnymi też.
Walczysz o nią? Przeciez połaczył was nierozerwalny węzeł sakramentalny i dopóki jedna strona chce odbudowy związku to wszystko jest możliwe???

Bezpośrednio po tym jak powiedziała mi, że jest w ciąży, powiedziałem, że może jestem w szoku, ale że może liczyć na moją pomoc. Chyba na moment zaszkliły jej się oczy, ale po chwili powiedziała, że nie potrzebuje. Chciałem jej pomóc przy przeprowadzce - nie chciała. Czasem mnie o coś poprosi to jej pomagam np. prosiła żebym ją gdzieś podwiózł samochodem. Jak się o coś sprzeczamy i jej mówię, że mimo wszystko staram się być życzliwy wobec niej choć może nie zawsze mi się udaje i podaję jako przykład co tam akurat zrobiłem, to słyszę w odpowiedzi ,,o gdybym wiedziała, że będziesz mnie wypominać, to o nic bym cię nie prosiła''.

Słowem nie chce, nie potrzebuje żadnej pomocy.

Raczej staram się być z nią na dystans, bo nic miłego mnie nie spotyka.

Ona jest w jakiejś strasznej skorupie. Myślę, że ona wierzy, że tamten odejdzie od swojej żony. Kiedyś powiedziała: ,,skoro mnie tak bardzo kocha, to ciekawe jak mu się uda być z tamtą''.

Nie wiem, czy wykonywanie wobec niej jakichkolwiek życzliwych gestów ma sens.

Utrzymuję kontakt z jej ciocią, to o to też ma pretensje, że robię z siebie anioła.

Cytat:


Oczywiście jej wolna wola i jej wybory zaprowadziły ją tam, gdzie teraz jest, ale przecież LUDZKA RZECZ UPADAĆ, ale potem trzeba WSTAĆ. Nie wiem jak ty na to patrzysz, ale ja widzę mojego męża jako zagubionego człowieka, któremu trzeba pomóc. Wciąż moja ręka jest do niego wyciągnięta, chcę pomóc mu wstać. Wybaczyłeś jej?

W zasadzie to muszę jej wybaczać wybaczać wciąż i wciąż, bo wciąż i wciąż mnie krzywdzi. Chcę jej wybaczyć, mam silne pragnienie żeby jej wybaczyć. Czasem mam wrażenie, że już jej w pełni wybaczyłem, czasem czuję, że wciąż nie.

Wiesz wszelkie wstawki typu, że mam nadzieję, że odnajdzie Pana Boga, drażnią ją. W odpowiedzi słyszę, idź sobie szukaj innej zbłąkanej owieczki, założyłeś, że jestem chora na duszy i tak sobie wszystko racjonalizujesz itp.

Nie twierdzę, że jestem święty i mi wszystko wychodzi, ale oczekuję jakieś elementarnej sprawiedliwości z jej strony. Końcówka jej ciąży niestety nie wpływa na mnie jakoś uspakająco. Nasz obecne spięcia wzięły się z tego, że ona zaczęła mi robić uwagi nt. tego jak zajmuję się i interesuję się dzieckiem. Nic jakoś nie zmieniłem w swoim postępowaniu ostatnimi czasy, ale nagle zaczęła mieć problem.

To jak teraz funkcjonujemy jest w zasadzie całkiem podobne do tego jak funkcjonowaliśmy w małżeństwie, tyle tylko, że zostało to co było ,,złe'' i do tego wyolbrzymione przez emocje. Wszystko jest podobnie. Nie wiem jak się z tego wyrwać, jak wprowadzić jakąś nową jakość. Jakbym wiedział przynajmniej co w sobie zmienić. Nie wiem jak postępować. Wczoraj zapalnikiem było to, że westchnąłem: ,,oj, dziewczyno, sobie życie urządziłaś''. Jakoś musiałem wyrazić swoje emocje, czy można było jakoś delikatniej? Generalnie nie ma szans żebym na nią jakoś słowem, prośbą pozytywnie wpłynął. Pozostaje mi tylko zająć się sobą i być coraz lepszym, ale nie wiem co w sobie doskonalić.

Anonymous - 2011-04-06, 13:06

Wujt napisał/a:
Słowem nie chce, nie potrzebuje żadnej pomocy.

Wujt napisał/a:
Nie wiem, czy wykonywanie wobec niej jakichkolwiek życzliwych gestów ma sens.


Ja staram się stosować do zasady, że zapewniam mojego męża o swoim niezmiennym stanowisku i otwartości na naszą odbudowę, ale staram się nie narzucać , staram się być po prostu miła, bo wszelkie próby zbliżania się dają skutek odwrotny- dosłowna kopia Twojej sytuacji. Przyjdzie moment, że jedyną osobą, która będzie chciała jej pomóc to będziesz ty i wtedy może zobaczy Cię naprawdę.

Wujt napisał/a:
Nie twierdzę, że jestem święty i mi wszystko wychodzi, ale oczekuję jakieś elementarnej sprawiedliwości z jej strony. Końcówka jej ciąży niestety nie wpływa na mnie jakoś uspakająco. Nasz obecne spięcia wzięły się z tego, że ona zaczęła mi robić uwagi nt. tego jak zajmuję się i interesuję się dzieckiem. Nic jakoś nie zmieniłem w swoim postępowaniu ostatnimi czasy, ale nagle zaczęła mieć problem.

To jak teraz funkcjonujemy jest w zasadzie całkiem podobne do tego jak funkcjonowaliśmy w małżeństwie, tyle tylko, że zostało to co było ,,złe'' i do tego wyolbrzymione przez emocje. Wszystko jest podobnie. Nie wiem jak się z tego wyrwać, jak wprowadzić jakąś nową jakość. Jakbym wiedział przynajmniej co w sobie zmienić. Nie wiem jak postępować.


Wiem co czujesz, ja mam dokładnie tak samo, sytuacja patowa. Ja staram się zająć dziećmi, pracą i za wszelką cenę dojrzeć w moim mężu to co dobre i docenić to. TWOJA ŻONA JEST ZAGUBIONA BARDZIEJ NIŻ JEJ SIĘ TO ZDAJE, MOŻE ONA O TYM NAWET NIE WIE.
Na siłe jej nie przetłumaczysz, możesz tylko być doskonalszy jako TY- błogosław ją, módl się za nią, szukaj w sobie wybaczenia dla niej i miej nadzieję, NADZIEJĘ!!!!! Postępuj tak, jak Bóg kazał- wierność przykazaniom, uczynki miłosierne, żebyś chociaż poczuł, że coś robisz aby być lepszym. Ja wciąż mam potrzebę robienia czegoś dla innych- małe rzeczy- a to teściowi upiekę ciasto bo łasuch a to dzieciom do szkoły pierniczki na kiermasz charytatywny a to odśnieżę wspólny podjazd trochę dalej niż moja granica.

A tak pytanie z innej beczki- rozumiem że Twoja żona mieszka oddzielnie i ma ze sobą wasze dziecko. A jak ona zamierza ogarnąć sytuację jak pójdzie rodzić i potem? Przecież się skicha a nie ogarnie dwójki dzieci naraz.
Mam nadzieję, że wtedy przyjdzie czas kiedy zwróci się do ciebie po pomoc.

I moja rada na czas zbliżającego się porodu: zajmij się czymś, żebyś nie mógł zbytnio myśleć, bo ja bardzo przeżyłam ten czas, kiedy mój mąż był z nią w szpitalu, a ja z moimi dziećmi w domu- masakra psychiczna.

Jak będziesz chciał pogadać to napisz na private- mamy sytuację analogiczną i może coś wskóramy wspólnie.

Anonymous - 2011-04-06, 14:08

Wujt napisał/a:
Nie wiem jak się z tego wyrwać, jak wprowadzić jakąś nową jakość.



a może warsztaty 12- krokowe - dla Ciebie ???????????


to byłaby zdecydowanie nowa jakość :mrgreen:

Anonymous - 2011-04-06, 14:41

Wysłałem Ci wiadomość

[ Dodano: 2011-04-06, 14:49 ]
Mirakulum napisał/a:
Wujt napisał/a:
Nie wiem jak się z tego wyrwać, jak wprowadzić jakąś nową jakość.



a może warsztaty 12- krokowe - dla Ciebie ???????????


to byłaby zdecydowanie nowa jakość :mrgreen:


Coś tam o nich czytałem. Nie bardzo to czuję. Może jeszcze doczytam.

Anonymous - 2011-04-06, 20:23

http://sychar-12krokow.blogspot.com/


tu poczytasz i posłuchasz o 12- krokach

Anonymous - 2011-04-13, 13:16

Poradźcie coś!!!!!!!!!!!!! Bo zwariuję!!!!!!!!!!!!!!!
Anonymous - 2011-04-13, 13:54

Asiula napisał/a:
Poradźcie coś!!!!!!!!!!!!! Bo zwariuję!!!!!!!!!!!!!!!

Skoro tak piszesz to raczej do tego nie dojdzie. Choroba umysłowa atakuje znienacka, chory nie uświadamia sobie zbliżającego się niebezpieczeństwa.

No, a to, że jest ciężko, to normalka. Ma to każdy, a jak ktoś nie ma to tylko mu się tak wydaje ( ale i tak ma lepiej od pozostałych)

Co Tam Asia ostatnio wysłuchałaś z sycharowych materiałów, zamieszczonych na stronie głównej? Podziel się z nami. Może jakieś przemyślenia?

Anonymous - 2011-04-13, 15:03

Asiula a słyszałaś o nowennie pompejańskie?
mój maż też mnie zdradzał i długo nie mógł od kochanki odejść, troszkie inna sytuacja gdyż tamta miała męża i 2 dzieci więc tu chodziło tylko o romans, długo próbowałam walczyć o męża tłumacząc że ma dzieci(mamy 2), sprawdzałam, wypytywałam ...to wszystko na nic, dopiero nowenna pompejańska za nasze małżenstwo jedna, potem druga pomogły, po drugiej tak się życie ułożyło że mąż z tamta kontakt zerwał, nadal mam do niego żal więc właśnie wchodze w program 12 kroków...aby dalej się przemieniać...i dalej trwać blisko Boga...
z Panem Bogiem


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group